środa, 13 marca 2019

17 faktów z życia Starowierców na dalekim wschodzie.

źródło tłumaczenia https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_154043

W maju tego roku miałem szczęście mieszkać kilka dni w zamkniętej społeczności staroobrzędowców, która znajduje się 1000 km od Chabarowska i 300 km od Komsomolska nad Amurem.
Miejsca są piękne! Przyroda surowa ale płodna i hojna.
Razem z moim przyjacielem Mikołajem przybyliśmy do od dawna znanej mu wioski do przyjaznej rodziny staroobrzędowców, którzy przenieśli się tutaj 23 lata temu na puste miejsce. Zostaliśmy zaakceptowani przez rodzinę wuja Wani. Wujek Wania to ciepły, brodaty mężczyzna w staroruskiej koszuli z przeszywającymi niebieskimi oczami - dobrymi jak u szczeniaka. Ma około 60 lat, jego żona Annuszka ma około 55 lat. Annuszka od pierwszego wejrzenia
roztacza swój urok za który intuicyjnie czuje się siłę i mądrość. Mają przestronny drewniany dom z piecem, otoczony pasieką i ogrodami warzywnymi.

W rzeczywistości fakty są następujące:

Fakt 1
Styl życia staroobrzędowców praktycznie nie zmienił się od ponad 400 lat.
Wujaszek Wania mówi nam: „był sobór staroobrzędowców i zdecydował: nie pić wódki, ubrań "światowych" nie nosić, kobieta zaplata 2 warkocze, nie tnie włosów, okrywa je chustą a mężczyzna nie goli i nie przycina brody ...” A to tylko niewielka część.
Solidność i odporność tych ludzi jest oszałamiająca. Zabierzcie im teraz samochody lub elektryczność a nie będą
zbyt wiele żałować: wszak jest piec, drewno opałowe, woda ze studni, hojne lasy, rzeka z tonami ryb, zapasy żywności na cały rok i doświadczone ręce do pracy.
Miałem szczęście uczestniczyć w przyjęciu z okazji przybycia ich córki. Obraz jak ze starodawnych malunków: Stół pęka, jest wszystko, co nie jest dostępne w miejskich supermarketach. Widziałem takie coś tylko na ilustracjach w podręcznikach historii: siedzą brodaci mężczyźni w starodawnych koszulach, koszule przewiązane pasami, żartują, śmieją się głośno, często nawet nie rozumiem z czego żartują (
nadal muszę oswajać się z gwarą staroobrzędowców ), ale radośnie jest już z powodu samego nastroju panującego wokół tego stołu. I to wszystko bez alkoholu. Święto staroruskie w całej okazałości.

Fakt 2
Żyjąc na ziemi (na wsi) ich zarobki przekraczają zarobki mieszczan.
"Mieszczuchy są bardziej obciążone, niż ja jestem tutaj", mówi wujek Wania, "Pracuję dla mojej przyjemności". W osadzie niemal każdy staroobrzędowiec ma na podwórku Toyotę Land Cruisera, przestronne drewniane domy, od 150 m2 na każdego dorosłego członka rodziny, ziemię, ogrody przydomowe, sprzęt, inwentarz żywy, zbiory i zapasy ... Z samej pasieki miałem 2,5 miliona rubli - ujawnia wujek Wania. " Nie potrzebujemy niczego, wszystko, czego potrzebujemy damy radę kupić. Ale ile tu potrzebujemy? To tylko w mieście wszystko, co zarobione, wydawane jest na żywność, a tutaj ona sama rośnie. "
"Przyjechała tu rodzina siostrzenicy z Boliwii, sprzedali tam sprzęt, ziemię, przywieźli ze sobą 1,5 miliona dolarów. Są rolnikami. Kupił 800 hektarów ziemi ornej w Primorskim Kraju. Teraz tam mieszka. Wszyscy są szczęśliwi, wszyscy żyją w dostatku. "
Po tym myślisz sobie czy nasza cywilizacja miejska jest tak zaawansowana?


 Fakt 3
W społeczności nie było scentralizowanego zarządzania i nadal go nie ma.
"W społeczności nikt nie może nikomu nakazać co robić. Nasza zgoda nazywana jest "kaplicą". Łączymy się, mieszkamy w wioskach i spotykamy się wspólnie na modlitwy. Ale jeśli mi się nie spodoba, to nie pójdę i już. Będę się modlił w domu"- mówi wujek Wania.

  Wspólnota spotyka się w czasie świąt, które odbywają się zgodnie ze statutem: 12 głównych świąt rocznie.
"Nie mamy kościoła, mamy dom modlitwy. Jest tam wybrany starszy. Jest wybierany ze względu na swój talent. On organizuje modlitwy, narodziny, chrzest, pogrzeb. Ponadto nie każdy ojciec może wyjaśnić swojemu synowi, dlaczego coś można czynić a a czegoś innego nie należy. Ta osoba powinna również posiadać taką wiedzę: umiejętność przekonywania, umiejętność wyjaśniania. "

Fakt 4
Wiara jest formacyjną podstawą wspólnoty.
Społeczność regularnie spotykanie  się w sklepie ani w pubie, ale w modlitwie.
Na przykład świąteczna modlitwa wielkanocna trwa od 12 w nocy do 9 rano. Wujek Wania, który przyszedł rano z
wielkanocnego spotkania modlitewnego  mówi: "kości bolą, oczywiście trudno jest stać całą noc, ale teraz taka łaska jest w duszy, tyle siły ... nie sposób tego przekazać". Jego niebieskie oczy błyszczą i płoną życiem.
Wyobraziłem sobie siebie po takim wydarzeniu i zdałem sobie sprawę, że padłbym i spał przez kolejne 3 dni. A wujek Wania ma dziś kolejne posługi modlitewne: od 2 do 9 rano. Zwykłe spotkanie to takie, które trwa od 3 do 9 rano. Odbywa się regularnie, co tydzień.
"Bez popa (księdza)", jak mówi wujek Wania. "Każdy u nas uczestniczy: wszyscy czytają i śpiewają" - dodaje Annuszka.
"Jeśli ująć to krótko: w odróżnieniu od współczesnej cerkwi -tam "zarząd" jest scentralizowany, nawet na poziomie duchowym (to, co postanowił car i patriarcha dotrze do samych najniższych warstw ludu). A tu każdy z nas ma własną opinię. I nikt mnie nie zmusi. Muszą mnie przekonać, że powinienem to uczynić i że to jest na moją korzyść. Wszelkie kwestie są rozwiązywane na zborach a nie odgórnie. Wszystkie inne różnice są drobiazgami i szczegółami, które rozpraszają i oszukują ludzi. "
Oto jak tam jest. Bez względu na to, co czytałem o Starowiercach to tak naprawdę prawie nie wspomina się o tym fakcie. Przemilczana jest ta najważniejsza sprawa: ludzie podejmują decyzje sami a nie kościół za nich. To jest ich główna różnica!

Fakt 5
Rodzina jest podstawą życia.
I tutaj rozumiesz to w 100%.
Średnia wielkość rodziny to 8 dzieci.
Wujek Wania ma małą rodzinę - tylko 5 dzieci: Leonida, Wiktora, Aleksandra. Irina i Katerina, najstarsza 33, najmłodsza 14. A wokół roi się niepoliczalna ilość wnuków.
"W naszej osadzie mieszka ponad 100 dzieci w 34 domach. Po prostu są to jeszcze młode rodziny, jeszcze więcej urodzi się dzieci ", mówi wuj Wania.
Dzieci są wychowywane przez całą rodzinę, pomagają w gospodarstwie domowym od najmłodszych lat.
Duże rodziny tutaj nie muszą się ściskać jak w małym miejskim mieszkaniu, ale dają możliwość wsparcia, pomocy rodzicom i rozwoju całej rodziny (rodu).
Opierając się na rodzinie i całym rodzie ci ludzie rozwiązują wszystkie problemy życiowe.
"Zawsze mamy jakiegoś krewnego w każdym siedlisku staroobrzędowców."
Krewny to bardzo obszerne pojęcie dla Staroobrzędowców: jest to przynajmniej grupa siedlisk składająca się z kilku wiosek ale najczęściej o wiele więcej.
Wszak aby krew się nie mieszała, młodzi staroobrzędowcy muszą szukać pary w najodleglejszych zakątkach naszego świata.

Fakt 6
Osady staroobrzędowców istnieją w całym świecie: w Ameryce, Kanadzie, Chinach, Boliwii, Brazylii, Argentynie, Rumunii, Australii, Nowej Zelandii, a nawet na Alasce.
Przez setki lat staroobrzędowcy uciekali przed prześladowaniami i wywłaszczeniami, które im czyniono w ojczyźnie.
"Zrywali nam krzyże. Zmuszano nas aby porzucić wszystko. I porzucaliśmy. Dziadkowie 3-4 razy w roku przenosili się z miejsca na miejsce. Brali ikonę, naczynia, dzieci i przesiedlali się"- mówi wujek Wania.
"Rozjeżdżali się po świecie a tam już nikt ich nie uciszał i nie gnębił. Żyli jak dawni Rusicze: nosili swoją odzież, zachowali język, kulturę, pracę ...
"A staroobrzędowcy wrastają na ziemię korzeniami. Jak mógłbym wziąć wszystko,  rzucić i odejść - nie mogę sobie tego wyobrazić. Trzeba wyrywać tylko wraz z krwią. Nasi dziadowie byli silni "

Teraz staroobrzędowcy podróżują po całym świecie aby odwiedzić siebie nawzajem, przedstawić dzieci, dzielić się czystymi nasionami w ogrodzie, nowościami i doświadczeniami.
Tam, gdzie staroobrzędowcy, tam ziemia
której miejscowi ludzie nie uważali za płodną zaczyna przynosić urodzaj, rozwija się gospodarka rolna i zapełniają się rybami zbiorniki wodne. Oglądaj filmy na youtube, jeśli nie wierzysz. A wszystko to tylko dlatego, że ci ludzie nie narzekają na życie, ale podejmują i wykonują swoją pracę dzień po dniu, krok po kroku.
Ci, którzy są daleko od Rosji tęsknią za domem, ktoś wraca, ktoś nie.


Fakt 7
  Staroobrzędowcy kochają wolność.
"Zaczęli mnie gnębić mówiąc mi jak żyć, po prostu zebrałem dzieci i odszedłem stamtąd."
W razie potrzeby pomagają nam się odbudować nasi krewni, zarówno Rosjanie, jak i Amerykanie: nasi krewni pochodzą z Ameryki. Zaoszczędzili tam więcej i wysyłają nam wszystko przez ponad 20 lat, abyśmy mogli przywrócić naszą strukturę. "
Nawiasem mówiąc, to właśnie w Ameryce staroobrzędowcy nadal zachowali unikalny dialekt lat 30 ubiegłego wieku.
Życie biło i nie oszczędzało tych ludzi a jednocześnie uderzająca jest ich  witalność i gościnność, z jaką witają życie i nas - ludzi "ze świata".

Fakt 8
Umiłowanie trudu czyli pracy "od serca" (od duszy).
Staroobrzędowcy pracują od 5 rano do późnego wieczora a jednocześnie nikt nie wygląda na umordowanego lub zmęczonego - raczej wyglądają na zadowolonych po kolejnym przeżytym dniu.
Wszystko co stanowi dorobek tych ludzi- oni sami stworzyli, wychowali, "zmajstrowali" sobie dosłownie własnymi rękami. Na przykład w sklepach spożywczych kupowany jest cukier chociaż nie mają na niego wielkiej potrzeby: jest miód.
"Tu mężczyźni żyją nie mając wykształcenia ani prestiżowego zawodu ale zarabiają wystarczająco - jeżdżą terenowym Cruiserem. I to co zarobione to na rzece, na jagodach, na grzybach ... to wszystko. Po prostu nie są leniwi " - mówi wujek Wania.
Jeśli coś nie działa i nie służy rozwojowi to nie znajduje miejsca w życiu staroobrzędowca.
Wszystko jest niezbędne i proste.

Fakt 9
Pomaganie sobie nawzajem jest normą Starowierzącego.
"Podczas budowania domu mężczyźni mogą spotkać się z całą wioską aby pomóc w początkowej fazie. A potem wieczorem zorganizowałem biesiadę aby posiedzieć przy stole. Albo samotna kobieta, która nie ma męża - mężczyźni będą zbierać i kosić siano.
Nastąpił pożar - wszyscy biegniemy po pomoc.
Wszystko tu jest proste: nie przyjadę ja dzisiaj - jutro nie przyjdą do mnie ",
mówi wujek Wania.

Fakt 10
Wychowywanie dzieci.
Dzieci wychowywane są w codziennej naturalnej pracy.
Od 3 roku życia córka zaczyna pomagać matce przy piecu, pomaga zmywać podłogi. Syn pomaga ojcu w gospodarskich pracach na zewnątrz, w budowlanych itp.
"Synu, przynieś mi młot", powiedział wuj Wania do swojego 3-letniego syna a ten szczęśliwy pobiegł by spełnić prośbę ojca. Dzieje się to łatwo i naturalnie: bez przymusu i specjalnych technik rozwoju stosowanych w mieście.
W dzieciństwie takie dzieci uczą się życia i cieszą się nim bardziej niż z jakiejkolwiek miejskiej zabawki.
W szkołach dzieci staroobrzędowców uczą się wśród "światowych" dzieci.
Na studia nie idą chociaż chłopcy muszą służyć w wojsku.

Fakt 11
Wesele - 1 raz i na całe życie.
Wracając z wojska syn zaczyna myśleć o własnej rodzinie.
Dzieje się to "za głosem serca".
" Annuszka weszła kiedyś do domu, w którym przygotowywaliśmy się do święta i natychmiast zrozumiałem, że to ta moja" - mówi wujek Wania. "I poszedłem do jej rodziny na swaty."
"W maju spotkaliśmy się z Annuszką a
wesele mieliśmy już w czerwcu. I nie wyobrażam sobie życia bez niej. Czuję się spokojny i dobrze, gdy wiem, że moja żona jest zawsze ze mną."
Po wybraniu żony lub męża staroobrzędowcy kojarzą się z nimi na całe życie. Nie ma mowy o rozwodzie.
"Żona jest dawana według karmy, jak to mówią" - śmieje się wuj Wania.
Nie wybierają się nawzajem przez długi czas, nie porównują, nie żyją w cywilnym małżeństwie, ich serca z wielowiekowymi doświadczeniami pomagają im w określeniu "jedynego" na całe życie.


 Fakt 12
Stół Starowierca jest bogaty każdego dnia.
Zgodnie z naszym postrzeganiem jest to świąteczny stół. Zgodnie z ich postrzeganiem - to norma życia. Przy tym stole przypomniałem sobie smak chleba, mleka, twarogu, zupy, pikli, ciast i dżemów. Tego smaku nie da się porównać z tym co kupujemy w sklepach.
Natura daje im wszystko w obfitości, często nawet niedaleko od domu.
Wódka nie jest uznawana, jeśli ludzie coś piją, to kwas chlebowy lub nalewka.
"Naczynia są poświęcane przez mentora, myjemy je z modlitwą a każdy człowiek z zewnątrz ma przydzielane naczynie, którego my nie używamy" - mówi wujek Wania.
Staroobrzędowcy cenią dostatek i czystość.

Fakt 13
Bez leków. Bez medycyny. Bez chorób.
Musimy zacząć od tego, że ci ludzie są zdrowi od urodzenia.
Szczepienia dla dzieci to zło, tak samo szczepienia dla dorosłych.
"Genetyka" - mówią, patrząc na dorodnego chłopca w żołnierskim ubraniu na rodzinnej fotografii. "A czym się leczycie?" Pytam Annuszkę. "Nie wiem nawet," mówi. "Wypiję trochę ziół. A co trzeba pić podpowiada mi moje wnętrze." 

 "Działa nasza bania (parowa sauna staroruska), działa nacieranie miodem" dodaje wujek Wania. "Mój dziadek leczył anginę pieprzem i miodem: robił łódeczkę z papieru i gotował miód nad świecą w tym papierze. Papier się przy tym nie pali, to cud! To wzmacnia działanie leku "- uśmiecha się. "Dziadek żył przez 94 lata, nigdy nie był leczony lekami. Wiedział, jak się uleczyć: gdzieś potarł sobie buraki, zjadł coś ... "
Na moje pytanie czy uznawane jest stosowanie znachorstwa przeciw chorobom, wujek Wania odpowiedział: "To jest uważane za grzech", a następnie dodał: "Stara wiedza pozostaje pośród ludzi, ale jest ukryta".

Fakt 14
Wszystko co modne jest krótkotrwałe - nie możesz temu zaprzeczyć.
Nie można nazywać tych ludzi "wieśniakami". Wszystko jest schludne, piękne, estetyczne. Nosili sukienki lub koszule, które mi się podobały.
"Moja żona szyje dla mnie koszule, moja córka też szyje. Sukienki i suknie dla kobiet również szyją same. Budżet rodzinny nie cierpi tak bardzo ", mówi wujek Wania.
"Dziadek dał mi swoje glancowane buty, miały 40 lat, były na oko jakby miały tydzień. Taka było traktowanie rzeczy: nie zmieniał ich co roku - raz na długie, teraz na wąskie a teraz na głupie ... sam je uszył i nosił je przez całe życie ".

Fakt 15
Nie ma tu "języka rosyjskiej wsi" - nie ma przeklinania.
Komunikacja jest miła i prosta, zaczynając od pierwszych słów "żyjesz świetnie!". W ten sposób naturalnie się pozdrawiają.
Może mieliśmy szczęście ale chodząc po osadzie nie słyszeliśmy ani jednego przekleństwa. Wręcz przeciwnie, wszyscy mówią "cześć" lub kiwa tobie głową mijając obok w samochodzie. Młodzi chłopcy, zatrzymując się na motocyklu, zapytają: "U kogo będziecie?", Podają ręce i jadą dalej. Młode dziewczynki odkłaniają mi się. Zadziwia mnie jako osobę, która żyła w "klasycznej" rosyjskiej wiosce do 12 roku życia.
Gdzie jest wszystko i dlaczego teraz tego nie ma? Zadaję sobie pytanie retoryczne.

Fakt 16
Staroobrzędowcy nie oglądają telewizji. W ogóle.
Telewizora u nich nie ma, jest zabroniony tak jak komputery.
Jednocześnie ich poziom świadomości, doinformowania i poglądów politycznych jest często wyższy niż mój, osoby mieszkającej w Moskwie.
Jak ludzie uzyskują informacje?
Przekaz ustny działa lepiej niż komunikacja telefoniczna.
Informacja o ślubie córki wujka Wani dotarła do sąsiednich wiosek szybciej, niż zdołał dotrzeć tam samochodem.
Wieści o życiu kraju i świata szybko dochodzą z miasta ponieważ niektórzy staroobrzędowcy współpracują z mieszkańcami miasta.

Fakt 17
Staroobrzędowcy nie pozwalają nagrywać siebie na wideo.
Kilka prób i przekonywania by nakręcić cokolwiek zakończyło się dobrymi słowami "To nie jest potrzebne ...".
Zrobiliśmy zdjęcie, ale to nie wystarczy by przekazać tego ducha.
Mówi się, że przybyli do nich dziennikarze, ale mimo otwartości i gościnności Staroobrzędowców, dziwnie jakoś zobaczyli i uchwycili jedynie pociemniałe z powodu upływu czasu drzewo, płoty i "zniszczenie".
"Dziwne", mówi wujek Wania, "odnoszę wrażenie, że to było na zamówienie władz państwowych aby przekazać, że u nas wszystko idzie źle",  Nic dobrego nie zostało jeszcze powiedziane. W związku z tym nie widzimy sensu aby przyciągać uwagę ludzi z zewnątrz w to miejsce."
Bez komentarza.

P.S.
Trafiając do nich, czujesz się jak w domu, dokładnie jak w domu.
To uczucie radości, spokoju i bezpieczeństwa.
Nic skomplikowanego, ponieważ jedną z zasad Starowierca jest "prostota we wszystkim": dom, natura, rodzina, zasady duchowe. Ten sposób życia jest tak naturalny, ale tak zapomniany przez nas.


od tłumacza: jednak niektórzy pozwalają nagrywać filmy. Oto kilka linków z Youtube:
https://www.youtube.com/watch?v=wTSOTSNO5ew 
https://www.youtube.com/watch?v=KkAFuDYn5bo 

p.s.2 I jeszcze wyjaśnienie. Na terenach Rusi narzucano "wiarę krzyżową" przez Konstantynopol. Sporo ciekawych faktów jest w filmach "Gry Bogów" Siergieja Striżaka. Czas najazdu na nasze Słowiańskie ziemie podobny jak u nas a więc około 1000 lat temu. Po walkach ostatecznie zapanował w tamtych rejonach względny spokój na około 500 lat a to za sprawą sformułowania tzw. "dwuwiary" a więc połączenia Starosłowiańskich przekonań - szacunku do natury, przyrody, również kultu Słońca z wiedyzmem jakim są przecież nauki Jezusa. Jednak w latach 1600 krzyżowcy zaczęli "przykręcać śrubę". Za panowania patriarchy Nikona zarządzono zmianę ksiąg modlitewnych a buntujący się musieli uciekać zachowując swoje stare obrządki i jak wspomina się w artykule brak centralizacji a więc osobistą wolność.