W maju tego roku miałem szczęście mieszkać kilka dni w zamkniętej społeczności staroobrzędowców, która znajduje się 1000 km od Chabarowska i 300 km od Komsomolska nad Amurem.
Miejsca są piękne! Przyroda surowa ale płodna i hojna.
Razem z moim przyjacielem Mikołajem przybyliśmy do od dawna znanej mu wioski do przyjaznej rodziny staroobrzędowców, którzy przenieśli się tutaj 23 lata temu na puste miejsce. Zostaliśmy zaakceptowani przez rodzinę wuja Wani. Wujek Wania to ciepły, brodaty mężczyzna w staroruskiej koszuli z przeszywającymi niebieskimi oczami - dobrymi jak u szczeniaka. Ma około 60 lat, jego żona Annuszka ma około 55 lat. Annuszka od pierwszego wejrzenia roztacza swój urok za który intuicyjnie czuje się siłę i mądrość. Mają przestronny drewniany dom z piecem, otoczony pasieką i ogrodami warzywnymi.
W rzeczywistości fakty są następujące:
Fakt 1
Styl życia staroobrzędowców praktycznie nie zmienił się od ponad 400 lat.
Wujaszek Wania mówi nam: „był sobór staroobrzędowców i zdecydował: nie pić wódki, ubrań "światowych" nie nosić, kobieta zaplata 2 warkocze, nie tnie włosów, okrywa je chustą a mężczyzna nie goli i nie przycina brody ...” A to tylko niewielka część.
Solidność i odporność tych ludzi jest oszałamiająca. Zabierzcie im teraz samochody lub elektryczność a nie będą zbyt wiele żałować: wszak jest piec, drewno opałowe, woda ze studni, hojne lasy, rzeka z tonami ryb, zapasy żywności na cały rok i doświadczone ręce do pracy.
Miałem szczęście uczestniczyć w przyjęciu z okazji przybycia ich córki. Obraz jak ze starodawnych malunków: Stół pęka, jest wszystko, co nie jest dostępne w miejskich supermarketach. Widziałem takie coś tylko na ilustracjach w podręcznikach historii: siedzą brodaci mężczyźni w starodawnych koszulach, koszule przewiązane pasami, żartują, śmieją się głośno, często nawet nie rozumiem z czego żartują (nadal muszę oswajać się z gwarą staroobrzędowców ), ale radośnie jest już z powodu samego nastroju panującego wokół tego stołu. I to wszystko bez alkoholu. Święto staroruskie w całej okazałości.
Fakt 2
Żyjąc na ziemi (na wsi) ich zarobki przekraczają zarobki mieszczan.
"Mieszczuchy są bardziej obciążone, niż ja jestem tutaj", mówi wujek Wania, "Pracuję dla mojej przyjemności". W osadzie niemal każdy staroobrzędowiec ma na podwórku Toyotę Land Cruisera, przestronne drewniane domy, od 150 m2 na każdego dorosłego członka rodziny, ziemię, ogrody przydomowe, sprzęt, inwentarz żywy, zbiory i zapasy ... Z samej pasieki miałem 2,5 miliona rubli - ujawnia wujek Wania. " Nie potrzebujemy niczego, wszystko, czego potrzebujemy damy radę kupić. Ale ile tu potrzebujemy? To tylko w mieście wszystko, co zarobione, wydawane jest na żywność, a tutaj ona sama rośnie. "
"Przyjechała tu rodzina siostrzenicy z Boliwii, sprzedali tam sprzęt, ziemię, przywieźli ze sobą 1,5 miliona dolarów. Są rolnikami. Kupił 800 hektarów ziemi ornej w Primorskim Kraju. Teraz tam mieszka. Wszyscy są szczęśliwi, wszyscy żyją w dostatku. "
Po tym myślisz sobie czy nasza cywilizacja miejska jest tak zaawansowana?
Fakt 3
W społeczności nie było scentralizowanego zarządzania i nadal go nie ma.
"W społeczności nikt nie może nikomu nakazać co robić. Nasza zgoda nazywana jest "kaplicą". Łączymy się, mieszkamy w wioskach i spotykamy się wspólnie na modlitwy. Ale jeśli mi się nie spodoba, to nie pójdę i już. Będę się modlił w domu"- mówi wujek Wania.
Wspólnota spotyka się w czasie świąt, które odbywają się zgodnie ze statutem: 12 głównych świąt rocznie.
"Nie mamy kościoła, mamy dom modlitwy. Jest tam wybrany starszy. Jest wybierany ze względu na swój talent. On organizuje modlitwy, narodziny, chrzest, pogrzeb. Ponadto nie każdy ojciec może wyjaśnić swojemu synowi, dlaczego coś można czynić a a czegoś innego nie należy. Ta osoba powinna również posiadać taką wiedzę: umiejętność przekonywania, umiejętność wyjaśniania. "
Fakt 4
Wiara jest formacyjną podstawą wspólnoty.
Społeczność regularnie spotykanie się w sklepie ani w pubie, ale w modlitwie.
Na przykład świąteczna modlitwa wielkanocna trwa od 12 w nocy do 9 rano. Wujek Wania, który przyszedł rano z wielkanocnego spotkania modlitewnego mówi: "kości bolą, oczywiście trudno jest stać całą noc, ale teraz taka łaska jest w duszy, tyle siły ... nie sposób tego przekazać". Jego niebieskie oczy błyszczą i płoną życiem.
Wyobraziłem sobie siebie po takim wydarzeniu i zdałem sobie sprawę, że padłbym i spał przez kolejne 3 dni. A wujek Wania ma dziś kolejne posługi modlitewne: od 2 do 9 rano. Zwykłe spotkanie to takie, które trwa od 3 do 9 rano. Odbywa się regularnie, co tydzień.
"Bez popa (księdza)", jak mówi wujek Wania. "Każdy u nas uczestniczy: wszyscy czytają i śpiewają" - dodaje Annuszka.
"Jeśli ująć to krótko: w odróżnieniu od współczesnej cerkwi -tam "zarząd" jest scentralizowany, nawet na poziomie duchowym (to, co postanowił car i patriarcha dotrze do samych najniższych warstw ludu). A tu każdy z nas ma własną opinię. I nikt mnie nie zmusi. Muszą mnie przekonać, że powinienem to uczynić i że to jest na moją korzyść. Wszelkie kwestie są rozwiązywane na zborach a nie odgórnie. Wszystkie inne różnice są drobiazgami i szczegółami, które rozpraszają i oszukują ludzi. "
Oto jak tam jest. Bez względu na to, co czytałem o Starowiercach to tak naprawdę prawie nie wspomina się o tym fakcie. Przemilczana jest ta najważniejsza sprawa: ludzie podejmują decyzje sami a nie kościół za nich. To jest ich główna różnica!
Fakt 5
Rodzina jest podstawą życia.
I tutaj rozumiesz to w 100%.
Średnia wielkość rodziny to 8 dzieci.
Wujek Wania ma małą rodzinę - tylko 5 dzieci: Leonida, Wiktora, Aleksandra. Irina i Katerina, najstarsza 33, najmłodsza 14. A wokół roi się niepoliczalna ilość wnuków.
"W naszej osadzie mieszka ponad 100 dzieci w 34 domach. Po prostu są to jeszcze młode rodziny, jeszcze więcej urodzi się dzieci ", mówi wuj Wania.
Dzieci są wychowywane przez całą rodzinę, pomagają w gospodarstwie domowym od najmłodszych lat.
Duże rodziny tutaj nie muszą się ściskać jak w małym miejskim mieszkaniu, ale dają możliwość wsparcia, pomocy rodzicom i rozwoju całej rodziny (rodu).
Opierając się na rodzinie i całym rodzie ci ludzie rozwiązują wszystkie problemy życiowe.
"Zawsze mamy jakiegoś krewnego w każdym siedlisku staroobrzędowców."
Krewny to bardzo obszerne pojęcie dla Staroobrzędowców: jest to przynajmniej grupa siedlisk składająca się z kilku wiosek ale najczęściej o wiele więcej.
Wszak aby krew się nie mieszała, młodzi staroobrzędowcy muszą szukać pary w najodleglejszych zakątkach naszego świata.
Fakt 6
Osady staroobrzędowców istnieją w całym świecie: w Ameryce, Kanadzie, Chinach, Boliwii, Brazylii, Argentynie, Rumunii, Australii, Nowej Zelandii, a nawet na Alasce.
Przez setki lat staroobrzędowcy uciekali przed prześladowaniami i wywłaszczeniami, które im czyniono w ojczyźnie.
"Zrywali nam krzyże. Zmuszano nas aby porzucić wszystko. I porzucaliśmy. Dziadkowie 3-4 razy w roku przenosili się z miejsca na miejsce. Brali ikonę, naczynia, dzieci i przesiedlali się"- mówi wujek Wania.
"Rozjeżdżali się po świecie a tam już nikt ich nie uciszał i nie gnębił. Żyli jak dawni Rusicze: nosili swoją odzież, zachowali język, kulturę, pracę ...
"A staroobrzędowcy wrastają na ziemię korzeniami. Jak mógłbym wziąć wszystko, rzucić i odejść - nie mogę sobie tego wyobrazić. Trzeba wyrywać tylko wraz z krwią. Nasi dziadowie byli silni "
Teraz staroobrzędowcy podróżują po całym świecie aby odwiedzić siebie nawzajem, przedstawić dzieci, dzielić się czystymi nasionami w ogrodzie, nowościami i doświadczeniami.
Tam, gdzie staroobrzędowcy, tam ziemia której miejscowi ludzie nie uważali za płodną zaczyna przynosić urodzaj, rozwija się gospodarka rolna i zapełniają się rybami zbiorniki wodne. Oglądaj filmy na youtube, jeśli nie wierzysz. A wszystko to tylko dlatego, że ci ludzie nie narzekają na życie, ale podejmują i wykonują swoją pracę dzień po dniu, krok po kroku.
Ci, którzy są daleko od Rosji tęsknią za domem, ktoś wraca, ktoś nie.
Fakt 7
Staroobrzędowcy kochają wolność.
"Zaczęli mnie gnębić mówiąc mi jak żyć, po prostu zebrałem dzieci i odszedłem stamtąd."
W razie potrzeby pomagają nam się odbudować nasi krewni, zarówno Rosjanie, jak i Amerykanie: nasi krewni pochodzą z Ameryki. Zaoszczędzili tam więcej i wysyłają nam wszystko przez ponad 20 lat, abyśmy mogli przywrócić naszą strukturę. "
Nawiasem mówiąc, to właśnie w Ameryce staroobrzędowcy nadal zachowali unikalny dialekt lat 30 ubiegłego wieku.
Życie biło i nie oszczędzało tych ludzi a jednocześnie uderzająca jest ich witalność i gościnność, z jaką witają życie i nas - ludzi "ze świata".
Fakt 8
Umiłowanie trudu czyli pracy "od serca" (od duszy).
Staroobrzędowcy pracują od 5 rano do późnego wieczora a jednocześnie nikt nie wygląda na umordowanego lub zmęczonego - raczej wyglądają na zadowolonych po kolejnym przeżytym dniu.
Wszystko co stanowi dorobek tych ludzi- oni sami stworzyli, wychowali, "zmajstrowali" sobie dosłownie własnymi rękami. Na przykład w sklepach spożywczych kupowany jest cukier chociaż nie mają na niego wielkiej potrzeby: jest miód.
"Tu mężczyźni żyją nie mając wykształcenia ani prestiżowego zawodu ale zarabiają wystarczająco - jeżdżą terenowym Cruiserem. I to co zarobione to na rzece, na jagodach, na grzybach ... to wszystko. Po prostu nie są leniwi " - mówi wujek Wania.
Jeśli coś nie działa i nie służy rozwojowi to nie znajduje miejsca w życiu staroobrzędowca.
Wszystko jest niezbędne i proste.
Fakt 9
Pomaganie sobie nawzajem jest normą Starowierzącego.
"Podczas budowania domu mężczyźni mogą spotkać się z całą wioską aby pomóc w początkowej fazie. A potem wieczorem zorganizowałem biesiadę aby posiedzieć przy stole. Albo samotna kobieta, która nie ma męża - mężczyźni będą zbierać i kosić siano.
Nastąpił pożar - wszyscy biegniemy po pomoc.
Wszystko tu jest proste: nie przyjadę ja dzisiaj - jutro nie przyjdą do mnie ", mówi wujek Wania.
Fakt 10
Wychowywanie dzieci.
Dzieci wychowywane są w codziennej naturalnej pracy.
Od 3 roku życia córka zaczyna pomagać matce przy piecu, pomaga zmywać podłogi. Syn pomaga ojcu w gospodarskich pracach na zewnątrz, w budowlanych itp.
"Synu, przynieś mi młot", powiedział wuj Wania do swojego 3-letniego syna a ten szczęśliwy pobiegł by spełnić prośbę ojca. Dzieje się to łatwo i naturalnie: bez przymusu i specjalnych technik rozwoju stosowanych w mieście.
W dzieciństwie takie dzieci uczą się życia i cieszą się nim bardziej niż z jakiejkolwiek miejskiej zabawki.
W szkołach dzieci staroobrzędowców uczą się wśród "światowych" dzieci.
Na studia nie idą chociaż chłopcy muszą służyć w wojsku.
Fakt 11
Wesele - 1 raz i na całe życie.
Wracając z wojska syn zaczyna myśleć o własnej rodzinie.
Dzieje się to "za głosem serca".
" Annuszka weszła kiedyś do domu, w którym przygotowywaliśmy się do święta i natychmiast zrozumiałem, że to ta moja" - mówi wujek Wania. "I poszedłem do jej rodziny na swaty."
"W maju spotkaliśmy się z Annuszką a wesele mieliśmy już w czerwcu. I nie wyobrażam sobie życia bez niej. Czuję się spokojny i dobrze, gdy wiem, że moja żona jest zawsze ze mną."
Po wybraniu żony lub męża staroobrzędowcy kojarzą się z nimi na całe życie. Nie ma mowy o rozwodzie.
"Żona jest dawana według karmy, jak to mówią" - śmieje się wuj Wania.
Nie wybierają się nawzajem przez długi czas, nie porównują, nie żyją w cywilnym małżeństwie, ich serca z wielowiekowymi doświadczeniami pomagają im w określeniu "jedynego" na całe życie.
Fakt 12
Stół Starowierca jest bogaty każdego dnia.
Zgodnie z naszym postrzeganiem jest to świąteczny stół. Zgodnie z ich postrzeganiem - to norma życia. Przy tym stole przypomniałem sobie smak chleba, mleka, twarogu, zupy, pikli, ciast i dżemów. Tego smaku nie da się porównać z tym co kupujemy w sklepach.
Natura daje im wszystko w obfitości, często nawet niedaleko od domu.
Wódka nie jest uznawana, jeśli ludzie coś piją, to kwas chlebowy lub nalewka.
"Naczynia są poświęcane przez mentora, myjemy je z modlitwą a każdy człowiek z zewnątrz ma przydzielane naczynie, którego my nie używamy" - mówi wujek Wania.
Staroobrzędowcy cenią dostatek i czystość.
Fakt 13
Bez leków. Bez medycyny. Bez chorób.
Musimy zacząć od tego, że ci ludzie są zdrowi od urodzenia.
Szczepienia dla dzieci to zło, tak samo szczepienia dla dorosłych.
"Genetyka" - mówią, patrząc na dorodnego chłopca w żołnierskim ubraniu na rodzinnej fotografii. "A czym się leczycie?" Pytam Annuszkę. "Nie wiem nawet," mówi. "Wypiję trochę ziół. A co trzeba pić podpowiada mi moje wnętrze."
"Działa nasza bania (parowa sauna staroruska), działa nacieranie miodem" dodaje wujek Wania. "Mój dziadek leczył anginę pieprzem i miodem: robił łódeczkę z papieru i gotował miód nad świecą w tym papierze. Papier się przy tym nie pali, to cud! To wzmacnia działanie leku "- uśmiecha się. "Dziadek żył przez 94 lata, nigdy nie był leczony lekami. Wiedział, jak się uleczyć: gdzieś potarł sobie buraki, zjadł coś ... "
Na moje pytanie czy uznawane jest stosowanie znachorstwa przeciw chorobom, wujek Wania odpowiedział: "To jest uważane za grzech", a następnie dodał: "Stara wiedza pozostaje pośród ludzi, ale jest ukryta".
Fakt 14
Wszystko co modne jest krótkotrwałe - nie możesz temu zaprzeczyć.
Nie można nazywać tych ludzi "wieśniakami". Wszystko jest schludne, piękne, estetyczne. Nosili sukienki lub koszule, które mi się podobały.
"Moja żona szyje dla mnie koszule, moja córka też szyje. Sukienki i suknie dla kobiet również szyją same. Budżet rodzinny nie cierpi tak bardzo ", mówi wujek Wania.
"Dziadek dał mi swoje glancowane buty, miały 40 lat, były na oko jakby miały tydzień. Taka było traktowanie rzeczy: nie zmieniał ich co roku - raz na długie, teraz na wąskie a teraz na głupie ... sam je uszył i nosił je przez całe życie ".
Fakt 15
Nie ma tu "języka rosyjskiej wsi" - nie ma przeklinania.
Komunikacja jest miła i prosta, zaczynając od pierwszych słów "żyjesz świetnie!". W ten sposób naturalnie się pozdrawiają.
Może mieliśmy szczęście ale chodząc po osadzie nie słyszeliśmy ani jednego przekleństwa. Wręcz przeciwnie, wszyscy mówią "cześć" lub kiwa tobie głową mijając obok w samochodzie. Młodzi chłopcy, zatrzymując się na motocyklu, zapytają: "U kogo będziecie?", Podają ręce i jadą dalej. Młode dziewczynki odkłaniają mi się. Zadziwia mnie jako osobę, która żyła w "klasycznej" rosyjskiej wiosce do 12 roku życia.
Gdzie jest wszystko i dlaczego teraz tego nie ma? Zadaję sobie pytanie retoryczne.
Fakt 16
Staroobrzędowcy nie oglądają telewizji. W ogóle.
Telewizora u nich nie ma, jest zabroniony tak jak komputery.
Jednocześnie ich poziom świadomości, doinformowania i poglądów politycznych jest często wyższy niż mój, osoby mieszkającej w Moskwie.
Jak ludzie uzyskują informacje?
Przekaz ustny działa lepiej niż komunikacja telefoniczna.
Informacja o ślubie córki wujka Wani dotarła do sąsiednich wiosek szybciej, niż zdołał dotrzeć tam samochodem.
Wieści o życiu kraju i świata szybko dochodzą z miasta ponieważ niektórzy staroobrzędowcy współpracują z mieszkańcami miasta.
Fakt 17
Staroobrzędowcy nie pozwalają nagrywać siebie na wideo.
Kilka prób i przekonywania by nakręcić cokolwiek zakończyło się dobrymi słowami "To nie jest potrzebne ...".
Zrobiliśmy zdjęcie, ale to nie wystarczy by przekazać tego ducha.
Mówi się, że przybyli do nich dziennikarze, ale mimo otwartości i gościnności Staroobrzędowców, dziwnie jakoś zobaczyli i uchwycili jedynie pociemniałe z powodu upływu czasu drzewo, płoty i "zniszczenie".
"Dziwne", mówi wujek Wania, "odnoszę wrażenie, że to było na zamówienie władz państwowych aby przekazać, że u nas wszystko idzie źle", Nic dobrego nie zostało jeszcze powiedziane. W związku z tym nie widzimy sensu aby przyciągać uwagę ludzi z zewnątrz w to miejsce."
Bez komentarza.
P.S.
Trafiając do nich, czujesz się jak w domu, dokładnie jak w domu.
To uczucie radości, spokoju i bezpieczeństwa.
Nic skomplikowanego, ponieważ jedną z zasad Starowierca jest "prostota we wszystkim": dom, natura, rodzina, zasady duchowe. Ten sposób życia jest tak naturalny, ale tak zapomniany przez nas.
od tłumacza: jednak niektórzy pozwalają nagrywać filmy. Oto kilka linków z Youtube:
https://www.youtube.com/watch?v=wTSOTSNO5ew
https://www.youtube.com/watch?v=KkAFuDYn5bo
p.s.2 I jeszcze wyjaśnienie. Na terenach Rusi narzucano "wiarę krzyżową" przez Konstantynopol. Sporo ciekawych faktów jest w filmach "Gry Bogów" Siergieja Striżaka. Czas najazdu na nasze Słowiańskie ziemie podobny jak u nas a więc około 1000 lat temu. Po walkach ostatecznie zapanował w tamtych rejonach względny spokój na około 500 lat a to za sprawą sformułowania tzw. "dwuwiary" a więc połączenia Starosłowiańskich przekonań - szacunku do natury, przyrody, również kultu Słońca z wiedyzmem jakim są przecież nauki Jezusa. Jednak w latach 1600 krzyżowcy zaczęli "przykręcać śrubę". Za panowania patriarchy Nikona zarządzono zmianę ksiąg modlitewnych a buntujący się musieli uciekać zachowując swoje stare obrządki i jak wspomina się w artykule brak centralizacji a więc osobistą wolność.
Piękne takie życie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzięki- Starowiercy poprawieni. Autor przecież jakiś jest - wynika z kontekstu. Jak zwykle na wstępie publikuję źródło a więc wyraźnie widać, że to nie jest mój tekst. W źródłowym linku są przekierowania na jeszcze wcześniejszy tekst - komu zależy na uzyskaniu imienia i nazwiska autora ten sobie dojdzie. Nie uważałem tu za istotne wpisywanie tych danych- Polakom to i tak nic nie powie.
UsuńNo i dopisałem w artykule parę zdań na temat pochodzenia Starowierców (Staroobrzędowców - nawet w rosyjskim internecie trwają spory czy nazwy te są tożsame i czy są jakieś różnice w tych określeniach. Myślę, że przez 400 lat powstały jakieś choćby nieznaczne różnice między wspólnotami.)
Również zdrowia! Oby do wiosny!
Dobra- po krótkim namyśle wywaliłem drugą część oryginalnego tytułu. Polakom to tylko miesza w głowach a znający rosyjski sobie doszukają jeśli chcą.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńŻurawie są już od miesiąca, odlatują niespiesznie gdy idę z psem na spacer. Coraz wcześniej przylatują.
Usuń"Zakup domu na wsi " - może kogoś zainspiruje :)
OdpowiedzUsuńTen pan jest przeszczęśliwy :
https://www.youtube.com/watch?v=rxCgfo-Imnk
Trzymam kciuki choć ja bym się tak nie chwalił. "Ciszej jedziesz - dalej będziesz" mówi stara zasada. Nadmierna radość też może być przyczyną kłopotów - stoicyzm i spokój zawsze wskazany.
UsuńMasz trochę racji z tą nadmierną radością .
UsuńNo, ale z drugiej strony...
https://www.youtube.com/watch?v=UfO3jT805v0
Dlatego cieszę się razem z nim, obejrzałam inne jego filmy i myślę, że to jest bardzo świadomy człowiek, miło że nie krzywdzi zwierząt, nawet kreta nie potrafi przegonić :)
Mówił coś o polach uprawnych sąsiada, mam nadzieję, że nie będzie mu on pryskał w okolicy randapem.
Miastowi długo się uczą - wiem po sobie. Dziś dla myszy nie mam litości, jak kot kreta przyniesie to też go nie żałuję. To w ogóle inne spojrzenie po latach (za które odpokutowałem w zeszłym roku gdyż uznano to za "obojętność na krzywdę zwierząt"). Pszczelarz i w ogóle świadomy rolnik (przyrodnik) wie, że w przyrodzie nie ma tragedii śmierci - jest tylko przemiana. Jeszcze 6 lat temu wpadałem w przygnębienie gdy o tej porze roku usuwałem z pasieki jakiś ul z martwymi pszczołami. W przyrodzie to normalna sprawa - ot, nie przetrwały i wszystko. Namnoży się inny (albo ten sam) rój znowu. Steiner powiadał, że każdy rój ma swojego ducha, jakoś tak to musi być.
UsuńZalęknieni, zastraszeni ludzie z miasta widzą to wszystko inaczej, użalają się nad zwierzętami popadając w drugą skrajność. Sami żyją w gettach i dla zwierząt tworzą obozy koncentracyjne sądząc, że to z miłości a to tylko lęk i egoizm. Długi temat.
och jej..... Ty zawsze jak dobra żona podpowiesz właściwy link. Dzięki za przypomnienie Iwana. Prawda!!! To po naszemu!
UsuńA do swojej wypowiedzi o nadmiernej radości dodam uściślenie:
UsuńBył pradawny zwyczaj, że noworodków nie pokazywano obcym. Słowa starej piosenki napisanej przez Bogdana Loebla powiadają: "Wicher wieje, wicher słabe drzewa łamie, hej,
wicher wieje, wicher silne drzewa głaszcze, hej......
https://www.tekstowo.pl/piosenka,breakout,kiedy_bylem_malym_chlopcem.html
Póki drzewo (projekt) mały lepiej go nie ogłaszać z fanfarami. Tak jest lepiej. Jest taka zasada znaleziona w rosyjskojęzycznym necie: "czym się pochwalisz - bez tego i zostaniesz". Coś w tym jest. Nie należy dzielić się swoimi marzeniami z ludźmi niegodnymi - takimi, którzy swoją zawiścią, zazdrością albo zwykłym lękiem i niewiarą zabiorą energię tego marzenia. Wiele razy tego doświadczałem i czyniłem ten błąd. Trzeba pewne plany (przynajmniej gdy są jak to niemowlę) nieco skrywać. On tam szumnie opowiada o jarmużu i innych wizjach.
Być może przemawia przeze mnie zmęczenie - rozmyślam sobie widząc swój zapał z przed kilku lat. Dziś na tę chwilę przygasł w zderzeniu z trudnościami rzeczywistości. Nie jest to rezygnacja Broń Boże - raczej takie "przyczajenie się". Sporo rozczarowań - szczególnie zawodu jeśli chodzi o współpracę z ludźmi. Sam wszystkiego nie wykonam przecież - zresztą po co i dla kogo?
No tak, ale to co innego - usunąć ul z martwymi pszczołami - przecież nie Ty je zabiłeś ani zaniedbałeś.
UsuńMi się podoba gdy on mówi że kret ma swoje miejsce w przyrodzie i nie będzie go siłowo zwalczał, ja mam podobne zdanie, tak jak i Szaman Sebastian miałam myszy w garażu 12 lat i nie tknęłam ich - co innego gdy jakiś dziki kot zapolował- takie są prawa natury. Lecz ja się nie wtrącałam, żyłam z myszkami w zgodzie :)
Nornicy też nie ruszałam, pomieszkała sobie rok, porobiła korytarze i sama odeszła, a niektórzy ludzie to aby tylko wybić bezmyślnie, jakby świat należał tylko do nich.
Może nie umiem się z nimi porozumieć ale ganiająca mysz po domu albo niszcząca zimowe zapasy w piwnicy to dla mnie za wiele.
Usuńp.s. Sebastian Sz. nie jest dla mnie autorytetem (choć wiem, że dla swojego kręgu odbiorców jest właściwym nauczycielem tak jak na przykład Sanjaya dla swoich).
Usuń"Był pradawny zwyczaj, że noworodków nie pokazywano obcym."
UsuńCzytałam "Białą Masajkę" - w Afryce również był taki zwyczaj - chyba przez miesiąc lub dwa nie pokazywano dziecka obcym, tylko bliskiej rodzinie.
Mi też kiedyś mądry człowiek powiedział - żeby nie mówić o swoich projektach, pomysłach czy nawet udanych realizacjach bo energia się rozejdzie, a cudza zazdrość może wiele zepsuć.
No i doświadczyłam tego.
Ten chłopak jest dobroduszny i wychodzi do innych z sercem na dłoni i myśli pewnie, że i inni będą tacy dla niego. Będą, ale chyba nie wszyscy.
Tego rosyjskiego powiedzenia nie znałam, zapamiętam.
"Może nie umiem się z nimi porozumieć ale ganiająca mysz po domu albo niszcząca zimowe zapasy w piwnicy to dla mnie za wiele."
Usuń:)))
"p.s. Sebastian Sz. nie jest dla mnie autorytetem (choć wiem, że dla swojego kręgu odbiorców jest właściwym nauczycielem tak jak na przykład Sanjaya dla swoich)."
UsuńDla mnie nie jest on autorytetem, ale z niektórymi jego wypowiedziami zgadzam się, no i ma dużą wiedzę o ziołach.
Biorę do siebie to co dobre :)
Oczywiście! Ja powtarzam, że i od Sanjayi można wziąć parę spraw - płaskie brzuchy itp. Seba coś tam sensownego przekazuje -to jasne.
Usuń,,...zabiorą energię tego marzenia" o, to właśnie ! Michale..to samo mam,.czasem jeszcze dziŝ ,zamiast zatrzymać sobie, w sobie,.nacieszyć się energią wglądu czy przeżycia przekazuję w świat I wtedy to tracę , a gorzej gdy druga strona to obróci w złe proroctwo. To.jak to ,, nie rzucaj pereł przed.świnie..."
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Zawiść jak uczy mnie życie to niestety bardzo powszechna cecha. Każdy może wstać z kanapy i osiągnąc to samo ale wygodniej jest poddawać się swoim nałogom, wszelakim słabościom - tkwić w bezruchu powtarzając "to się nie da". Tak mija życie. Ten kto sam dla siebie zaczyna czynić wokół jakieś dokonania jest w ich oczach "odszczepieńcem" bo zadaje kłam ich "religii" (niedasię). Wskazuje im, że wszystko jest możliwe i swoim postępowaniem wskazuje, że tkwią w samo-oszukowaniu - to jest przyjmowane jak obraza osobista. Jakoś tak działa ten mechanizm.
UsuńA propos zwierząt. W autobiografii Jogina, Yoganandy, był opisany taki epizod:
OdpowiedzUsuńJogin przywiązał się bardzo do sarenki. Po pewnym czasie sarenka zachorowała.
Leczył ją na wszystkie możliwe sposoby. W końcu sarenka przyśniła mu się w nocy i powiedziała - Pozwól mi odejść, ja już jestem gotowa. Jogin obudził się i wtedy zrozumiał jakim był egoistą.
A z tym chwaleniem się, to też uważam, że jest w tym trochę prawdy.
Fajna opowieść z sarenką. Miałem możność obserwować taki przypadek z psem znajomych, ratowali go za wszelką cenę a staruszek już był. To nie pies miał problem.
UsuńNa moje pytanie czy uznawane jest stosowanie znachorstwa przeciw chorobom, wujek Wania odpowiedział: "To jest uważane za grzech", a następnie dodał: "Stara wiedza pozostaje pośród ludzi, ale jest ukryta"
UsuńNie rozumiem co to oznacza.
Mówi, że wiedzą pozostaje pośród ludzi, a jej używanie jest grzechem?
/Arek, nie wiem gdzie wcięło mi poprzednie konto.
UsuńZnachorstwo -pytanie dotyczyło najprawdopodobniej działań ....hm - jak je nazwać? "energetycznych" a więc "zamawianie chorób", rozmaite oczyszczania duchowe. Oni jak sądzę tego nie uznają - "stara wiedza" to chyba chodziło o działanie ziół. Oni dzięki życiu pośród natury mają jeszcze czynny instynkt -tak jak zwierzęta. Sarny czy dziki same się leczą jedząc intuicyjnie zioła lub głodując. Nawet domowe zwierzęta potrafią wstrzymywać się od posiłków gdy się źle czują.
UsuńJeżeli potrafili żyć długo w zdrowiu i szczęściu i gdy przychodzi choroba to możliwe że jak z tą sarenką ten ktoś jest gotowy, a leśli ktoś chce go uzdrawiać to znaczy, że nie pozwala mu odejść i pewnie dlatego uważane jest to za grzech.
OdpowiedzUsuńAnastazja opowiadała o babuszce którą wyleczyła a która to babuszka zaopatrywała swego póznorodzonego syna w przetwory które woził na uczelnie aby zaoszczędzić parę rubli. I ta babuszka była bardzo ale to bardzo szczęśliwa, że może pomagać synowi, także jej mały ogródeczek ją wspomagał dając obfite plony, nawet gdy nie mogła już się schylać to wymyśliła jakiś taborecik i dalej pieliła, gdy poczuła, że jej CZAS nadchodzi, sama kupiła sobie trumnę, była gotowa umrzeć szczęśliwa, że jej syn zostanie artystą a ona go w tym wspomagała. Anastazja wówczas wyciągnęła ją z choroby a po jakimś czasie przyjechał syn, odmieniony w Moskwie wykrzyczał, że nie potrzebuje już jej słoików ani przetworów bo na uczelni się tylko z niego śmieją. Gdy pojechał babuszka wyszła przed domek i spojrzała pustym wzrokiem na swój ogródeczek, patrzała tak z przetrąconą duszą i wewnętrzną pustką w końcu zmarła. Gdyby nie ingerencja Promyczka babuszka zmarła by szczęśliwa a jej dusza... resztę proszę dopisać sami. Bądzcie szczęśliwi
Ten fragment jest dość dziwny ale w sumie (niestety) odnosi się do mnóstwa sytuacji w naszym życiu. Większość ludzi tkwi w jakichś swoich iluzjach. To trochę jak do nawoływania do picia alkoholu czy używania innych narkotyków- po nich świat też wydaje się milszy. Babcia nie zmarłaby szczęśliwa tylko bardziej "pijana".
UsuńStarowiercy odrzucili reformy władyki Nikona, który między innymi zmienił tekst modlitwy Symbol Wiary i wprowadził kreszczenie się trzema palcami. Są popowcy i bezpopowcy. U nas w Polsce jest oficjalna wspólnota bezpopowców oraz podziemna popowców, którzy mają swoich batiuszków (księży prawosławnych).
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Podlasia :)
:) zdrowia! Dzięki za informacje. O Nikonie i jego reformach wiem, wielu wiernych starej tradycji uciekło wtedy na Syberię albo do Polski.
OdpowiedzUsuń