Miałem ostatnio kilku gości, którzy trochę "dali mi w kość". Ogólnie bardzo pouczające zdarzenia - sam jestem ciekaw czym one w przyszłości zaowocują i po co brałem w tym udział mimo, że jak odczuwam nie była to moja lekcja i od początku zdawałem sobie sprawę czym to się może przejawić i jak skończyć.
Ogólnie jest to dziś powszechna plaga.
Wyszukałem taki oto tekst. Źródło poniższego tłumaczenia tutaj:
Zapraszam do lektury:
Oto cechy nad którymi niemal wszyscy musimy pracować aby się ich pozbyć. Pycha to poczucie bycia lepszym od innych albo też wprost przeciwnie - poniżanie siebie. Pradawne pisma opisują pychę jako niezwykle niszczącą cechę potrafiącą doprowadzić człowieka do pełnej degradacji. Epos "Mahabharata" powiada, że właśnie pycha jest korzeniem wszystkich 16-stu typów brudu jaki znajduje się w sercu człowieka. Wszelkie nasze niedostatki i wady biorą początek właśnie z pychy (nie mylić z dumą - istnieje zdrowe poczucie zadowolenia z dobrze spełnionego obowiązku, dobrze przeżytego dnia, z dobrze wychowanych dzieci itp. Pasożyty społeczne nam ostatnio mieszają te 2 pojęcia. Ważne by przy tym mieć świadomość jak to ładnie jest napisane w Dezyderacie: "zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie......." - przyp. michalxl600).
Oto i ten spis:
1. Zawsze mam rację.
2. Protekcjonalne traktowanie innych lub też traktowanie z wyższością.
3. Poczucie własnej ważności.
4. Poniżanie siebie i innych.
5. Myślenie o tym, że jesteś lepszy od innych - przechwalanie się.
6. Umiejętność postawienia przeciwnika w niewygodnej sytuacji.
7. Chęć kontrolowania sytuacji ale niechęć do brania na siebie odpowiedzialności.
8. Wyrażanie pogardy i arogancja, silna dominacja żalu, chęć spoglądania w lustro.
9. Wystawianie na pokaz dostatku - odzieży i tym podobnych.
10. Nie pozwalanie innym pomagać sobie i pracować z innymi.
11. Branie na siebie zadań ponad własne siły i umiejętności.
12. Praca bez umiaru.
13. Ściąganie na siebie uwagi.
14. Obrażanie się ( przyczyną "obrażalskości" jest chęć kontrolowania).
15. Nadmierna gadatliwość lub też rozmowy o swoich problemach.
16. Nadmierne przewrażliwienie lub niewrażliwość.
17. Nadmierne zajmowanie się swoją osobą.
18. Myśli o tym co o tobie mówią lub myślą inni.
19. Używanie słów, których słuchacze lub czytelnicy nie znają a które ty znasz.
20. Poczucie swojej nikczemności (niskie poczucie wartości).
21. Niewybaczanie sobie i innym.
22. Tworzenie idoli z siebie i innych.
23. Zmiana sposobu postępowania w zależności od tego, z kim rozmawiamy.
24. Niewdzięczność ( największy z grzechów w okresie Kali Jugi).
25. Ignorowanie ludzi mało znaczących.
26. Nieuważność (przy studiowaniu świętych pism).
27. Ton głosu pełen poirytowania.
28. Podnoszenie głosu w złości i zdenerwowaniu.
29. Niepodporządkowanie woli Boga, przykazania lub mistrza (bunt przeciw autorytetom oraz krytykanctwo).
30. Brak poczucia własnej wartości (dokonywanie grzesznych czynów - działanie jak zwierzęta).
31. Brak rozsądku i bezmyślność (działanie siłą bezwładności nie zamyślając się).
32. Nieuczciwość wobec siebie i innych.
33. Niezdolność do kompromisu.
34. Pragnienie zawsze pozostawienia ostatniego słowa (masz rację, ale mam własne zdanie).
35. Niechęć do dzielenia się wiedzą w celu kontrolowania sytuacji.
36. Brak uwagi lub nadmierna koncentracja na ciele fizycznym.
37. Myśli o potrzebie rozwiązywania problemów innych osób (gdy nas o to nie proszą).
38. Uprzedzenie do ludzi w związku z ich wyglądem zewnętrznym.
39. Nadmierny szacunek do samego siebie.
40. Sarkazm, humor w gunie (cecha) ignorancji (Tamas), chęć dopieczenia drugiemu, pożartować i wyśmiać innych.
Blog ma ambicje upowszechnienia szeroko pojętej sfery obyczajowości Słowiańskiej a więc zdrowych podstaw życia rodzinnego a co za tym idzie zdrowia całego naszego społeczeństwa w nadchodzącej już nowej kosmicznej erze Wilka (Welesa).
sobota, 30 września 2017
Dlaczego nie uczymy dzieci żyć w rodzinie?
Właśnie na dniach - kolejny raz odbyłam rozmowę na temat: jakże to tak i dlaczego ten mój "biedny synek" mając 4 i pół roku nie uczęszcza do przedszkola?... i czym on w ogóle zajmuje się w domu, biedny chłopiec -jakże musi mu być smutno. Na pewno całymi dniami ogląda filmy animowane itp.
Uważnie przyglądnęłam się mojemu "biednemu" synkowi a nawet z nim o tym porozmawiałam. Po raz kolejny upewniłam się, że nie jest mu smutno. Mało tego - jemu jest naprawdę dobrze. Widać to wyraźnie zarówno po jego zachowaniu w domu oraz poza nim. Wynika to także z rozmów z nim - z dzieckiem 4,5 roku można już prowadzić całkiem sensowną komunikację i można otwarcie prowadzić bardzo poważne rozmowy.
On nie wie, że w domu powinien się nudzić - on nie wie, że "gdzieś tam" powinno być ciekawiej. On żyje w rodzinie i dzieli z nią wszystkie wydarzenia i dzieła: troski, kłopoty, radości, smutki itp. Żyje tym życiem, którym żyje jego rodzina - wchłania to wszystko w siebie i uczy się od rodziców tego jak oni żyją.
Nie chodzi do żadnych "ośrodków edukacyjnych" aby się uczyć rozwijać sprawność manualną, wytrwałość, poznawać litery. i cyfry czy też uczyć się relacji z rówieśnikami. Mimo tego fantastycznie zna wszystko to co powinno znać dziecko w tym wieku. Całkiem niedawno zaczął interesować się literami i już zna je prawie wszystkie i z wielkim zadowoleniem pisze do mnie listy. A wszystko to bez jakichkolwiek systemów kształcenia!
Jak bardzo nam namieszały w głowach te wszystkie " techniki kształcenia". Wydaje nam się, że bez tego nie wychowamy normalnego dziecka - co ja piszę normalego, że w ogóle nie uda nam się go wychować! Jakże ma on się rozwinąć i dorosnąc bez specjalnych zajęć sprawności manualnej? bez nauczania obcego języka? bez nauki liczenia i czytania? Przecież takie są wymagania w obecnej szkole- trzeba zaczynać naukę już od 3 lat! No a przedszkole?! Przecież bez niego dziecko wyrośnie nieprzystosowane społecznie! Nie nauczy się relacji międzyludzkich!
No i co się wtedy dzieje? Żyje sobie dziecko w przedszkolu. Tak, od wieku 3 lat uczy się pisać, liczyć, tańczyć, zlepiać wycinanki, rysować (przecież to ważne aby wyrósł człowiek dający sobie radę w życiu i szczęściwy - nieprawdaż?). Potrafi powiedzieć 25 zdań po angielsku - rodzice są z tego bardzo dumni! Ale żyć w rodzinie nie potrafi bo pośród rodziny jest tylko wieczorem kiedy wszyscy wrócili zmęczeni z pracy, pojedli i siedzą w swoich pokojach odpoczywając od napięć pracowitego dnia. W najlepszym wypadku siedzą wspólnie i omawiają jak im minął dzień a to nie całkiem prawdziwy obraz współczesnego życia. Całego życia dziecko nie widzi i nie zna go zupełnie. Potem dziecko, które cały tydzień przebywało w przedszkolu jak w pracy zabiera się w jego dni wolne do jakichś "ośrodków rozrywki".
A bierze się to stąd iż rodzice rozumieją, że muszą dziecku coś dać - coś więcej niż siedzenie w domu, wszak ono się tam nudzi, ono nie wie czym się zająć. No i decydują, że dziecku potrzeba placów zabaw, kino-teatrów, aquaparków i czego tam jeszcze.... No i znów dziecko spędza czas w nieco sztucznych okolicznościa. Tak oto żyje dziecko z lekka oderwane od realiów.
Potem gdy dziecko staje się starsze zaczynamy się dziwić "dlaczego ono nie pomaga w domu? Dlaczego tylko siedzi przy komputerze? Dlaczego woli spędzać czas ze znajomymi niż z rodziną?" A gdzie jest rodzina? Czym ona jest? Ono nie wie! Ono w ogóle nie wie co tam można czynić! Jemu się nudzi! No i idzie tam gdzie było zawsze czyli do "kumpli - rówieśników" - a jeśli jest w domu to do komputera. Wszystko dlatego, że potrafi się rozerwać - tego go uczono, to mu pokazywano jako zachętę.
Potem kiedyś będzie próbowało stworzyć swoją rodzinę.....I wtedy będzie to wszystko poznawać o wiele głębiej.... i uczyć się tego wszystkiego.... komunikować się, tworzyć komfort, przygotowywać posiłki, wychowywać dzieci.... poprzez próby, błędy, kłótnie, awantury.... No bo przecież tak jest bardziej "efektywnie" aby uczyć się na własnych błędach.
źródło tłumaczenia
Uważnie przyglądnęłam się mojemu "biednemu" synkowi a nawet z nim o tym porozmawiałam. Po raz kolejny upewniłam się, że nie jest mu smutno. Mało tego - jemu jest naprawdę dobrze. Widać to wyraźnie zarówno po jego zachowaniu w domu oraz poza nim. Wynika to także z rozmów z nim - z dzieckiem 4,5 roku można już prowadzić całkiem sensowną komunikację i można otwarcie prowadzić bardzo poważne rozmowy.
On nie wie, że w domu powinien się nudzić - on nie wie, że "gdzieś tam" powinno być ciekawiej. On żyje w rodzinie i dzieli z nią wszystkie wydarzenia i dzieła: troski, kłopoty, radości, smutki itp. Żyje tym życiem, którym żyje jego rodzina - wchłania to wszystko w siebie i uczy się od rodziców tego jak oni żyją.
Nie chodzi do żadnych "ośrodków edukacyjnych" aby się uczyć rozwijać sprawność manualną, wytrwałość, poznawać litery. i cyfry czy też uczyć się relacji z rówieśnikami. Mimo tego fantastycznie zna wszystko to co powinno znać dziecko w tym wieku. Całkiem niedawno zaczął interesować się literami i już zna je prawie wszystkie i z wielkim zadowoleniem pisze do mnie listy. A wszystko to bez jakichkolwiek systemów kształcenia!
Jak bardzo nam namieszały w głowach te wszystkie " techniki kształcenia". Wydaje nam się, że bez tego nie wychowamy normalnego dziecka - co ja piszę normalego, że w ogóle nie uda nam się go wychować! Jakże ma on się rozwinąć i dorosnąc bez specjalnych zajęć sprawności manualnej? bez nauczania obcego języka? bez nauki liczenia i czytania? Przecież takie są wymagania w obecnej szkole- trzeba zaczynać naukę już od 3 lat! No a przedszkole?! Przecież bez niego dziecko wyrośnie nieprzystosowane społecznie! Nie nauczy się relacji międzyludzkich!
No i co się wtedy dzieje? Żyje sobie dziecko w przedszkolu. Tak, od wieku 3 lat uczy się pisać, liczyć, tańczyć, zlepiać wycinanki, rysować (przecież to ważne aby wyrósł człowiek dający sobie radę w życiu i szczęściwy - nieprawdaż?). Potrafi powiedzieć 25 zdań po angielsku - rodzice są z tego bardzo dumni! Ale żyć w rodzinie nie potrafi bo pośród rodziny jest tylko wieczorem kiedy wszyscy wrócili zmęczeni z pracy, pojedli i siedzą w swoich pokojach odpoczywając od napięć pracowitego dnia. W najlepszym wypadku siedzą wspólnie i omawiają jak im minął dzień a to nie całkiem prawdziwy obraz współczesnego życia. Całego życia dziecko nie widzi i nie zna go zupełnie. Potem dziecko, które cały tydzień przebywało w przedszkolu jak w pracy zabiera się w jego dni wolne do jakichś "ośrodków rozrywki".
A bierze się to stąd iż rodzice rozumieją, że muszą dziecku coś dać - coś więcej niż siedzenie w domu, wszak ono się tam nudzi, ono nie wie czym się zająć. No i decydują, że dziecku potrzeba placów zabaw, kino-teatrów, aquaparków i czego tam jeszcze.... No i znów dziecko spędza czas w nieco sztucznych okolicznościa. Tak oto żyje dziecko z lekka oderwane od realiów.
Potem gdy dziecko staje się starsze zaczynamy się dziwić "dlaczego ono nie pomaga w domu? Dlaczego tylko siedzi przy komputerze? Dlaczego woli spędzać czas ze znajomymi niż z rodziną?" A gdzie jest rodzina? Czym ona jest? Ono nie wie! Ono w ogóle nie wie co tam można czynić! Jemu się nudzi! No i idzie tam gdzie było zawsze czyli do "kumpli - rówieśników" - a jeśli jest w domu to do komputera. Wszystko dlatego, że potrafi się rozerwać - tego go uczono, to mu pokazywano jako zachętę.
Potem kiedyś będzie próbowało stworzyć swoją rodzinę.....I wtedy będzie to wszystko poznawać o wiele głębiej.... i uczyć się tego wszystkiego.... komunikować się, tworzyć komfort, przygotowywać posiłki, wychowywać dzieci.... poprzez próby, błędy, kłótnie, awantury.... No bo przecież tak jest bardziej "efektywnie" aby uczyć się na własnych błędach.
źródło tłumaczenia
Subskrybuj:
Posty (Atom)