poniedziałek, 23 lipca 2018

Opowieść z Internetu.

źródło tłumaczenia https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_145878

"W tamtym czasie pracowałam jako tłumacz.
Mój indyjski szef postanowił się żenić.

Był z niego pan młody "co się zowie": bogata rodzina, dobre wykształcenie, własny biznes, a poza tym - przystojny. Przynajmniej za takiego był uważany w Kalkucie. Rodzice wynaleźli stosowną pannę młodą  - i dobra, i wychowana poprawnie.


"Jest sprawa", powiedział mi szef pewnego ranka kiedy przyjechałam do pracy.  Rzeczy mają się następująco: Sangita chce przyjechać do Moskwy."
"Doskonale" - odpowiedziałam - "Nie widzę problemu".
"- Jest problem i jest on w tobie."Wytłumaczenie szefa wydawało mi się niesamowite.
"Widzisz, Sangita bardzo chce cię poznać."
- Nie bardzo rozumiem, co jest w tym interesującego? ale jeśli chce ...
"Ale ona chce z tobą porozmawiać."
- I znowu nie widzę problemu.
"Będzie zadawać pytania."
- Nie mam nic do ukrycia.
"Tu właśnie się mylisz." Nie powinnaś jej mówić, że pracujesz."
"Poczekaj", powiedziałam z radością. "Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo chce mnie widzieć." Ja również chciałbym zobaczyć kobietę, która przychodzi ot- tak do mojego męża i siedzi z nim codziennie od godziny 9 do 18 bez żadnego powodu."
- Tak, - zadumał się szef, - To jest faktycznie jakoś nie na miejscu. Dobrze. Powiedz jej, że jesteś wdową.


- Jeszcze czego! - oburzyłam się - Dlaczego, na Boga, mój mąż przecież żyje!
- Ale zrozum mnie, kobieta nie może pracować OT - TAK. Jeśli jest wdową to będzie to zrozumiałe gdziekolwiek by  się udała. Lub, na przykład, jeśli rodzina wypędziła ją z powodu  rozpusty.
"Tylko tego jeszcze brakowało!"
- W takim razie nie wiem, co się stanie! Szef się poddał.
W rzeczywistości nic szczególnego się nie wydarzyło.Sangita ( panna naprawdę nieziemskiej urody) przyjechała z Indii i zrobiła ze mną szczegółowy wywiad. Podczas rozmowy okazało się, że jestem zamężna, że poślubiłam męża wbrew woli rodziców, a teraz mieszkam z mężem i dzieckiem w separacji od jego ojca i matki, sama muszę pracować na chleb, wraz z mężem  podejmuję decyzje dotyczące naszego życia rodzinnego, sama muszę radzić sobie z ich konsekwencjami i nikt nie daje mi złota i ubrań, a moja perspektywa w tym względzie jest bardzo niejasna. Także ja gotuję i sprzątam w rodzinie.    Miła dziewczyna wysłuchała mojej opowieści ze łzami w oczach, objęła mnie i nazwała mnie "biedactwem". Swojemu mężowi powiedziała, że ​​zmuszanie kobiety do pracy za pieniądze, do gotowania, do sprzątania i do podejmowania decyzji dotyczących swojego życia jest NIELUDZKIE.
A już brak złota i nowych sari nie da się nazwać w inny sposób niż zniewagą. 

Po odejściu Sangity otrzymałam premię za prawidłową edukację żony młodego szefa. Dziewczyna jeszcze długo opowiadała swoim krewnym i przyjaciółkom  jak straszny jest los kobiety w Rosji ...