skopiowałem ten fragment stąd: https://vk.com/ludmilawalczak?w=wall5672673_236%2Fall
Znów mam deja vu, wydaje mi się, że ten tekst już jest na blogu ale ponownie trafiłem na niego w przestrzeni internetu:
„To było w Leningradzie w połowie lat 80-tych. Pojechałem minibusem na plac Wasiljewski. Na siedzeniu obok mnie szalało dziecko w wieku około sześciu lat. Jego matka patrzyła tępo przez okno, nie reagowała a on szarpał i szarpał ją za rękaw. Drzewa przepływały za oknem, mżył deszcz, było szaro, no, po prostu Leningrad! Dziecko domagało się czegoś lub coś tam twierdziło. A potem nagle ona odwróciła się od okna do niego, chwyciła jego rękę, pociągnęła do siebie i zasyczała:
- Czego ode mnie chcesz?!
On zająknął się.
-Czego chcesz, pytam? Czy w ogóle wiesz kim jesteś?! Jesteś nikim! Zrozumiałeś?! Jesteś nikim-o! po prostu wykrzyczała mu to w twarz. Chłopiec spojrzał na nią i wydawało mi się, że drży mu głowa. A może to ja drżałem. Poczułem, że plecy mi się pocą. Pamiętam moją pierwszą myśl: „Czy ona naprawdę tak z nim rozmawia?! O kim ona myśli w tej chwili?
– Nie mogę na ciebie patrzeć! – szepnęła.
- Zabiłaś go! Powiedziałem, ale nikt mnie nie usłyszał. W minibusie, jakby nic się nie stało, ludzie nadal drzemali. Siedziałem bez ruchu. Chłopiec nie płakał. Puściła jego rękę i znów odwróciła się do okna. Nie kręcił się już, ucichł jakoś natychmiast. Spojrzał na rozdarte oparcie siedzenia naprzeciwko i zamilkł. A ja miałem ochotę wstać i na oczach wszystkich, teraz po prostu rozerwać ją na kawałki! Powiedzieć jej: - To ty d... ostatnia! To ty jesteś nikim! Zabiłaś go! Przysięgam, że bym to zrobił! Chłopak mnie powstrzymał. Zamknąłem oczy i zacząłem głęboko oddychać, aby jakoś się uspokoić. A kiedy je otworzyłem, zobaczyłem cukierki. Młody chłopak, wyglądał jak student, taki jasny, zakręcony, w dżinsowym garniturze, wręczył chłopcu cukierek. Znowu uścisnął mu rękę i powiedział: „Weź to, to jest dla ciebie”. Ten wziął. A potem ten chłopak wręczył mu drugi cukierek. Chłopiec zawahał się i wziął drugi. Potem nastąpiła akcja, o której pamiętam, ledwo mogę powstrzymać łzy.
Chłopiec nie zaczął jeść, dotknął ręki matki. Nie od razu zwróciła do niego twarz ale ostatecznie się odwróciła. I najwyraźniej chciała go dobić ale ten wręczył jej cukierki. Spojrzała na niego, na cukierka, widziałem, że była zakłopotana. Potem włożył jej cukierka do ręki. Ona, jakby oparzona szybko mu go zwróciła.
– Nie chcę – powiedziała. W jego dłoni leżały dwa cukierki. Nie opuścił ręki.
— Zjedz sam — powiedziała i dodała cicho: — Nie chcę… Słowo honoru. Wtedy on położył cukierek na jej kolanach. Nigdy nie zapomnę tej przerwy. i tej jego dojrzałości.
Przede mną w ciągu kilku minut ten chłopak stał się mężczyzną, a ona z rozzłoszczonej, poirytowanej suki stała się piękną młodą kobietą. W każdym razie tak ja to poczułem.
Ona milczała, milczała przez długi czas. Spojrzała na niego, jakby go właśnie zobaczyła. Potem przytuliła i on przytulił ją. Następnie on odpakował cukierka i dał go jej. I dopóki nie włożyła go do ust, nie jadł. Wyobrażasz sobie to?! To był kolejny szok, ale już innego rodzaju. Pomyślałem wtedy o sobie.
Pomyślałem: „Tu siedzisz, taki sprawiedliwy człowiek, chciałeś wstać, oskarżyć, chciałeś ją „złamać”, przerobić. I nie osiągnąłbyś nic poza skandalem i besztaniem. A ten chłopiec, spójrz, jaki jest mądry, jaki jest wspaniały, ten chłopiec użył innego sposobu i przeniknął do samej wątroby, do serca, do łez. „A także ten młody chłopak, który dał mu dwa cukierki”, pomyślałem, „dał dwa nie bez powodu." Rozejrzałem się… W tylnej szybie minibusa zobaczyłem tego młodego chłopaka, który odchodził „mżącą” ulicą. A matka i syn siedzieli z pochylonymi głowami. Jak młodzi kochankowie, na Boga! Wtedy kierowca ogłosił mój postój. Wychodząc, dotknąłem dłoni chłopca. Powiedziałem do niego: „Dziękuję”. Myślę, że nie rozumiał, ale to nie ma znaczenia. Zawsze będę pamiętać tę lekcję. Przypomniałem sobie coś, przypomniałem sobie, ale musiały minąć lata, żebym to zrozumiała. Na tym polega prawdziwa edukacja. O czym nie wszyscy dorośli wiedzą. To tylko przez przykład i edukację. Nie krzyczeć, nie oskarżać, nie bić. Tylko przykład działa, nic więcej. A ten chłopak dał przykład. Zarówno dla niej, jak i dla mnie. I zmienił nas. Gdzie jest ten chłopak?! Gdzie jesteś chłopcze?! Co się z tobą dzisiaj dzieje? Jak wszyscy cię potrzebujemy, co?! Jesteśmy zgubieni bez ciebie."
Czy już płaczesz? Ja płakałem już w środku tej opowieści. W końcu narrator ma cholerną rację. Dzieciak okazał się bardziej odważny ode mnie… Takiej edukacji mogę się tylko nauczyć od dorosłego dziecka i zrobić wszystko, aby moje dzieci też mądrze patrzyły na pozornie proste rzeczy.