Ludzkość jest już zmęczona seksem - zgadzam się z każdym słowem.Jest to artykuł Dimitra Sokołowa - Mitricza, znanego rosyjskiego dziennikarza.
źródło: https://vk.com/slavianinpolska?w=wall230499675_649%2Fall
Ludzkości nie jest potrzebne tyle seksu ile narzucają mu Anfisa Czechowa, Zygmunt Freud, Pamela Anderson, Sharon Stone i inne. Już żeście całkiem zabrnęli z tym swoim "podstawowym instynktem" - dajcie spokojnie pożyć.
To jest na pewno najstraszniejsza tajemnica współczesnej cywilizacji - mało kto ma na tyle śmiałości aby aby oznajmić publicznie: "dość już tego gołego mięsa! Nie mam ochoty każdego dnia "wzbijać kurzu" na swojej czy nawet cudzej pościeli! Następnego dnia też nie chcę. Już nie chce mi się patrzeć na kobiety ponieważ nie ma już czego z nich zdejmować! Po co ta swołocz siedząca za internetowym czy też telewizyjnym ekranem tak lubi łaskotać mnie po jajkach?! Ja mam wiele innych zainteresowań i życzeń! Panie Milicjancie czy też Policjancie - dlaczego pan stoi? Niech pan coś zrobi z tymi wątpliwymi personami. Przecież pan widzi, że oni naruszają moje prawo do prywatności."
Wystarczy tylko komuś powiedzieć coś w tym rodzaju i od razu zostanie się oskarżonym - w lepszym wypadku o homoseksualizm a w gorszym o impotencję - a impotenci to najbardziej dyskryminowana kasta. Dlatego też nikt się nie odzywa. Ja jestem pierwszy - wiecie jakiego mam stracha? Zamknę więc oczy i będę kontynuował.
Ze mną jest wszystko w porządku - zarówno z męskim zdrowiem, z orientacją seksualną a także z rodziną. Nie jestem ani maniakiem ani jakimś ascetą. Kocham swoją żonę przy czym nie tylko jako matkę moich dzieci. Potrafię patrzeć na ładną żeńska figurę i życzyć jej właścicielce godnego kawalera - a szczególnie jeśli figura nie jest jedynym atutem jaki dziewczę może zaoferować. Mogę nawet patrząc na kolejny przepływający obok stateczek w sukience westchnąć z jakiegoś powodu, ale tylko westchnąć gdyż żonę mam dość konkretną i od razu pojawia się etyczne uchybienie.
Czasem jeżdżę na takie wyprawy, że brak jest telewizora, internetu i żywych kobiet ale nie brak świeżego powietrza, ciszy, drzew i pracy fizycznej. Te wyjazdy bywają dość długie i za każdym razem dziwię się z tego samego powodu, że mój "bazowy instynkt" nie komunikuje mojemu organizmowi żadnych pretensji. Kiedy brak jest jakichkolwiek zewnętrznych bodźców drażniących, nikt nie demonstruje nagiej skóry to instynkt płciowy schodzi na drugi plan ustępując miejsca ludzkiemu.
Pewnego razu miałem możność być w szpitalu psychiatrycznym i rozgadałem się tam z głównym lekarzem. Tak się stało, że ten szpital zmuszony był dzielić teren z monastyrem dlatego też temat wywiadu bardzo szybko przeskoczył na abstynencję płciową: czy to jest norma czy też odchylenie?
Odpowiedź pracownika medycznego, która nie bacząc na bliskość monastyru była daleka od kościelnych zapatrywań mnie poraziła. On - a ściślej ona wypowiedziała mniej więcej coś następującego: "potrzeby jednostek ludzkich odnośnie kontaktów seksualnych są obecnie cudacznie wyolbrzymione. Ten poziom seksualności, który przedstawiany jest w przestrzeni informacyjnej jako norma jest charakterystyczny wyłącznie dla ludzi chorych - przy czym nie tylko psychicznie. "seksocentryzm świadomości" jest typowy dla pierwszego stadium gruźlicy, niektórych chorób skórnych a nawet dla trądu nie mówiąc już o tym, że wyjątkowo silna potrzeba seksualna jest obserwowana u większości pacjentów klinik psychiatrycznych.
- czyli, że twórczość Wysockiego i tej części gdzie "główny lekarz Margulis zakazał telewizji" potwierdza się medycznie?
- i to jeszcze wziąć pod uwagę, że za czasów Wysockiego była zupełnie inna TV. Aż boję się pomyśleć co będzie z naszym małym szpitalikiem jeśli choćby na godzinę będziemy go włączać porą wieczorową. O zdrowiu psychicznym tych, którzy oglądają TV "na wolności" ja już dawno przestałam myśleć bo sama bym oszalała.
Po tej rozmowie nie przestałem siedzieć przed ekranem TV czy przed monitorem lecz mimo woli zacząłem analizować rolę seksualnego składnika w tym produkcie informacyjnym, który konsumujemy a także to jak to potem wpływa na nasz sposób bycia. I doszedłem do wniosku, że obraz Lenina z czasów ZSRR to pierś wątłego staruszka w porównaniu z tym jakie miejsce dziś zajmują w naszej świadomości podstawowe symbole seksualne.
My wszyscy żyjemy pod władzą najsurowszej dyktatury - to dyktatura jędrnych pośladków, wielkiego biustu, długich nóg i krótkich kontaktów seksualnych.
Jeśli ktoś chce nam drogo sprzedać coś niepotrzebnego to na plakacie reklamowym postawi obok tego czegoś gołą babę - i powinniśmy natychmiast biec do sklepu. I biegniemy.
Jeśli choć raz w miesiącu nie zdejmujesz majtek z jakiejś nowej żeńskiej pupy to znaczy, że jesteś albo chory albo nie jesteś mężczyzną. Dają nam to do zrozumienia i my to rozumiemy.
Rynek zdrowia psychicznego zawłaszczyli niedorobieni potomkowie Freuda. Głosy normalnych psychiatrów toną w błocie "medycyny medialnej". "Nasienie w męskim organizmie jest substancją drażniącą, którą należy nieustannie usuwać!" " Regularne pozamałżeńskie życie seksualne jest najlepszym środkiem na depresję!" Ciekawostką jest, że sami autorzy podobnych mantr mają z reguły pełen zestaw cech impotencji: cellulit twarzy, łyse głowy, imponujące brzuchy. Przyczyna moim zdaniem tkwi w tym, że jeśli człowiek nie jest wstrzemięźliwy to nie jest wstrzemięźliwy we wszystkim: w seksie, w żarciu, popijaniu i medialnym samolubstwie.
A teraz spróbujcie porozmawiać z jakimś muskularnym, konkretnym lekarzem, który nie ma w kieszeni kupionego dyplomu "Akademii Społeczno - Podwórkowej" lecz konkretny państwowy stopień naukowy. On wam wyjaśni, że skłonność zdrowego organizmu do wstrzemięźliwości to nie jest cnota chrześcijańska ale fakt medyczny. Mężczyźni z dobrymi wskaźnikami fizycznymi, znajdujący się w najlepszej formie sportowej najmniej doświadczają pragnień aby czym prędzej wejść do czyjegokolwiek łóżka. W antycznej Grecji powszechnym zjawiskiem była wstrzemięźliwość atletów, w naszych czasach również sportsmeni bardziej niż inni wstrzymują się w relacjach ze słabą płcią.
Silny, mężny, stateczny mężczyzna nie czyni kultu z seksu - nie jest jego niewolnikiem a wprost przeciwnie - jest władcą tego instynktu, wie czego chce, kogo chce i ot tak swojego nasienia nie rozrzuca. I tylko człowiek słaby - fizycznie, duchowo i słaby statusem pozwala sobie na mnożenie potrzeb "instynktu bazowego". Tylko u takich oczy wciąż grasują w poszukiwaniu gołych ud a ręce nieustannie ciągną się tam gdzie nie należy. Rezultat takiego nieuporządkowanego i bezmyślnego życia seksualnego to wzajemna degradacja - i tego to jest "na górze" i tego kto jest "poniżej".
Kiedyś bardzo dawno kiedy to jeszcze można było myśleć głową ktoś bardzo mądry powiedział: "W męskim organizmie jest maleńki organ, który jest zawsze głodny kiedy starają się go zaspokoić i jest zawsze zaspokojony jeśli trzymać go na głodzie".
Nastał czas być mężczyzną - prawdziwym mężczyzną.
Artykuł znajduje się na stronie life-move.ru w rubryce "Mężczyzna i Kobieta".
napis na obrazku: "trzeba tworzyć ( w domyśle "wykuwać") siebie".