oryginał: https://youtu.be/ns8hpqS7Xmc
.. tak więc czym jest nasze "ja", w jaki sposób stworzyliśmy te swoje powłoki cielesne. Lecz aby uświadomić sobie na ile ważne jest władanie swoją energią - później wam udowodnię, że cały ten świat jest iluzją.
, że tak naprawdę widzimy go tylko dlatego, że mamy niedoskonały wzrok. Gdybym miał trochę lepszy wzrok, to zobaczyłbym, że na przykład ten stół składa się z cząsteczek, tak jak komórki drzewa, one również składają się z cząsteczek.
Gdybym miał lepszy wzrok, zobaczyłbym, że cząsteczki (molekuły) również składają się z atomów. Gdybym mógł jeszcze lepiej zbadać sieć molekularną, powiększyć ją bardziej i zbadać atom, i gdybym miał powiększenie dobrego mikroskopu elektronowego - załóżmy, że powiększenie byłoby takie, że jądro atomowe osiągnęłoby rozmiar głowy szpilki to odległość w jakiej znajdują się krążące wokół niego elektrony wynosiłaby kilka metrów, a odległość między jądrami przy takim powiększeniu wynosiłaby kilka kilometrów.
Zatem czy to możliwe, żebym mógł za pomocą mojej ręki, która składa się z tych samych atomów, z tymi samymi odległościami - czy mógłbym oprzeć się o ten stół ręką? To jest niemożliwe. Jądro trafiałoby na jądro i na elektrony i w żaden sposób nie stanowiłyby oparcia.
Człowiek zdaje sobie sprawę, że ten świat jest iluzją. On zaczyna rozumieć, że w rzeczywistości ta przestrzeń jest pustką, ta rzeczywistość jest ośrodkiem treningowym, w którym jesteśmy szkoleni, to znaczy nasi przodkowie - Bogowie stworzyli taki wspaniały ośrodek treningowy, gdzie uczą nas tego wszystkiego. Ale w rzeczywistości nie ma nic.
Nie, no oczywiście, można powiedzieć: "a jeśli człowiek uderzy głową w ścianę to przecież nabija sobie guza?" Zlecono naukowcom przeprowadzenie takich eksperymentów. Ci zapraszali studentów i mówili: "No cóż, jesteście biedni a my możemy wam dobrze zapłacić. To was trochę zaboli, ale ogólnie nie będzie żadnych konsekwencji - dobrze wam za to zapłacimy.
Przetestujemy jak ludzkie ciało reaguje na ból. Potrzebni są wolontariusze - znajdźcie wolontariusza, a potem przyprowadźcie go do laboratorium, a potem posadzili go na krześle, podłączyli wszelkiego rodzaju czujniki, rejestratory i podobne rzeczy.
Wzięli palnik spirytusowy i monetę za pomocą szczypiec. Biorą ją i podgrzewają, aż będzie czerwona, a potem kładą mu monetę na dłoni. On oczywiście, krzyczy z bólu. zapach spalenizny, dym, pęcherz. Zrywa się, są tam te rejestratory, wszystko nagrywają. Dobra robota. Okej, wszystko w porządku. Rozumiemy, jak reagujesz na ból. Proszę. Oto twoja zapłata.
Potem przechodzą do następnego. Podłączają te wszystkie czujniki. Podgrzewają monetę, moneta jest jest czerwona. On też krzyczy w ten sam sposób. Dym bucha. W dokumentach badania zapisali: „Zapłaciliśmy”.
Następny, następny. I wreszcie sadzają na krześle kolejnego. Wszystko to samo. Czujniki są pod jego nosem. Podgrzewają tę monetę, aż zrobi się czerwona, a technik laboratoryjny mówi: „Hej, on się strasznie boi”. Mówi: "Zawiążmy mu oczy, żeby nic z tego nie widział”. Mówią: „dobrze, zawiążmy mu tę opaskę”. I podczas gdy zawiązują mu oczy laborant bierze zimną monetę i kładzie ją jemu na dłoni.
I jak myślicie, że się dzieje? Jest dokładnie tak samo - ten krzyczy z bólu, dym bucha w ten sam sposób, swąd palonego ciała i dzieje się to samo, czujniki też pokazały te same wskazania. Przeprowadzali wiele razy takie eksperymenty.
Zatem skoro niektórzy naukowcy potrafią wmówić człowiekowi takie rzeczy to jak to jest? Czy powinniśmy być zaskoczeni, jeśli bogowie zaszczepią w nas myśl, że jeśli będziemy walić głową w mur to nabijemy sobie guza?
Amerykanie przeprowadzili jeszcze ciekawsze i poważniejsze eksperymenty. Przykładowo wzięli przestępcę, który był skazany na krzesło elektryczne - wyjaśniają mu: "masz wyrok śmierci i masz poważne kłopoty. Skazany jesteś na krzesło elektryczne, wiesz co to oznacza? Posiadasz nie tylko to ciało fizyczne, ale też istnieją inne ciała niematerialne - ciała energetyczne. Krzesło elektryczne zostało specjalnie tak zaprojektowane, aby zniszczyć wszystkie te ciała subtelne. One wszystkie zostaną rozerwane i po śmierci będziesz miał duże kłopoty, ale możemy tobie pomóc.
Przeprowadzamy eksperymenty, czyli testujemy, jak człowiek umiera z powodu utraty krwi. Po prostu otworzymy ci żyły tak samo jak czynią to samobójcy - bezboleśnie przetniemy tobie żyły i odejdziesz spokojnie. Opuścisz to ciało fizyczne, ale najważniejsze są te twoje subtelne ciała niematerialne. Zachowasz je, a po śmierci będzie ci o wiele łatwiej - w przeciwnym razie wszystko legnie w gruzach.
Wybieraj."
Naturalnie kiedy mu to wszystko wyjaśnią, to pokazują mu dane naukowe. Ciało fizyczne zostaje zniszczone, ale zachowane są ciała subtelne. On naturalnie zgadza się na tego rodzaju egzekucję.
Zabierają go do czystego laboratorium. Przywiązują go do wygodnego fotela. Tam podłączają mu wszelkiego rodzaju czujniki. Wyjaśniają mu tam różne rzeczy, że skalpelem otworzą żyłę, zrobią rowek do odpływu krwi. Krew będzie wypływać, a oni będą mierzyć jej ilość i będą sprawdzać który organ przestaje działać przy utracie określonej ilości krwi.
W ten sposób dokonano egzekucji jednego, drugiego i kolejnych i dokładnie poznali w jaki sposób człowiek umiera podczas utraty krwi. Opracowali naukowy punkt widzenia.
A na koniec trafił się kolejny taki sam przestępca, tak samo mu wszystko wyjaśnili, on również tak samo się na zgodził. Zaprowadzili go tam do tego laboratorium, przywiązali do krzesła - wszystko działo się tak samo jak w poprzednich przypadkach.
Jak zwykle, podłączyli mu te wszystkie czujniki, skalpel podetknęli mu pod nos, pokazali mu jaki jest zaostrzony - wszystko wyjaśnili jak w poprzednich przypadkach. Ale tym razem laborant powiedział: "zobacz jak on się boi - zawiążmy mu oczy żeby nic nie widział".
Założyli mu czarny worek na głowę i przeciągnęli po ręce, po żyłach tępym końcem skalpela. Zainscenizowali sytuację, że niby kapie krew, ktoś tam czajniczkiem polewał ciepłą wodę, opowiadali, że krew zaczęła płynąć i że wszystko dzieje się tak jak przewidywali.
No i jak myślicie? Co się dalej stało? Człowiek umarł w taki sam sposób jak poprzednicy. Wszelkie czujniki wykazały taką samą reakcję jakby człowiek umierał w wyniku utraty krwi. Człowiek umarł a wszelkie medyczne dane wskazywały dokładnie to samo co przy prawdziwym otwarciu żył. Istnieją raporty, że prowadzono właśnie takie doświadczenia.
Dobrze wiecie, że można dziś urządzić seans masowej hipnozy i wmówić ludziom, że oto do sali wpełzł krokodyl i ugryzł ich w nogę. Potem jutro będziesz mieć na nogach blizny po zębach krokodyla.
Zatem co tu się dziwić, że skoro jacyś tam naukowcy mogą zahipnotyzować człowieka to co dopiero potrafią nasi Bogowie w tej sali treningowej? Tak naprawdę wszystko tutaj jest energią. Jesteśmy dziećmi Bożymi, synami Pieruna, wnukami Darzboga, prawnukami Swaroga, praprawnukami Wyszena i mamy taki sam potencjał. Prędzej czy później dorośniemy i zajmiemy taką samą pozycję.
A jak możemy uczynić z siebie bogów skoro nie potrafimy kontrolować energii nawet wewnątrz naszych własnych ciał? Dlatego też trzeba sobie uświadomić kim jestem i co tak naprawdę sobą reprezentuję - czym tak naprawdę są wszystkie moje ciała i powłoki energetyczne.
Oprócz tego ciała organicznego mamy również ciało Navi czyli, jak je nazywają naukowcy "ciało liptonowe". Oni je zważyli, mierzyli i już mówią, że życie po śmierci toczy się w tym subtelnym, pozamaterialnym ciele.
Mistycy nazywają je ciałem astralnym. Ale dlaczego "astralne"? Astra oznacza gwiazdę. Dlaczego zatem jest to ciało gwiezdne? To pojęcie w języku rosyjskim jest niejasne. Nazwa wiedzie się stąd, że jest to nad - ciało. To znaczy, istnieją światy ciemnej Nawi i światy jasnej Nawi.
A jeśli uwaga człowieka przesunie się na to ciało, to po śmierci znajdzie się on w tych światach. Ale oprócz tego ciała Nawi mamy również ciało "żagie" czyli ogniowe. To ciało jest niejako naszą odzieżą. Ono ma kształt kuli wokół nas.
Dla przeciętnego człowieka ma ono promień około 7,5 metra. Ono może mienić się wszystkimi kolorami świata. Być może widzieliście takie wideo przedstawiające to ciało - tam są wszelakie kokony, są różnorakie sfery, różne centra i stanowią one zaledwie maleńką część tego ciała, które da się zarejestrować na fotografiach. A przeważająca część tego ciała jest zupełnie niewidoczna dla tych przyrządów.
I ogólnie, ciało człowieka duchowo rozwiniętego może zazwyczaj mieć około półtora kilometra średnicy - takie ono jest wielkie. Ale też nie możemy jego zabrać ze sobą, bo potem organiczne ciało szybko się rozłoży i umrze.
Dlatego zazwyczaj, kiedy ludzie podróżują w ciele Nawi, to ciało "żagie" pozostaje tutaj razem z ciałem organicznym i nie jest zabierane ze sobą - ale po śmierci również jest zabierane ze sobą.
Poza ciałem Navi mamy także ciało kłębkowe, ciało "kołobie", które jak dobrze pamiętacie w bajkach, jest to kłębek drogowskaz, który toczy się i pokazuje bohaterom drogę w tym świecie.
Kiedy wróżka przepowiada przyszłość, to jabłuszko toczy się wokół błękitnej otoczki talerzyka i wtedy następują wglądy - pojawia się cały obraz.
Kiedy monarcha siedzi na tronie, to trzyma w dłoniach taką kulę prawda?
Ta kula nazywana jest "Dzierżawa", ona jest symbolem tego właśnie ciała kłębkowego. To ciało znajduje się w mózgu i ma kształt kuli. Ono znajduje się wewnątrz czaszki. No i siedzący na tronie pokazuje: "patrzcie, jestem monarchą. "Mon" oznacza umysł a "arch" oznacza "wyższy, oświecony".
On demonstruje w ten sposób: "jestem najmądrzejszy wśród ludzi i mam prawo rządzić - mam prawo kierować dzierżawą". To znaczy, jestem tego godzien.
W obecnym czasie zmieniono to w jakąś bufonadę, ale dawniej znaczenie tej symboliki było właśnie takie i on pokazywał, że jest faktycznie Monarchą.
Następne z kolei ciało nazywane jest ciałem intelektu lub ciałem mądrości. Jego nazwa to "kołobie" - inaczej "koło wokół łba", wokół czoła. Na ikonach widzieliście na pewno przedstawianą taką złotą poświatę wokół głowy. Święci są tak przedstawiani.
To już jest ciało mądrości. Możemy także w nim podróżować, możemy się przemieszczać zarówno w ciele kłębkowym jak i w ciele "kołobie" i w ten sposób możemy zrozumieć ten świat. Za ich pomocą można poznać ten świat pełniej i szerzej niż za pomocą ciała jawnego. Ciało jawne jest bardziej prymitywne i trudniej za jego pomocą poznawać ten świat.
Poza tymi już wymienionymi mamy również ciało Diwie, albo Devakaniczne jak je nazywają na sanskrycie. W bajkach nosi ono nazwę dobrego dziadka, albo w obecnej terminologii chrześcijańskiej jest to Anioł Stróż, bywa, że nazywane jest duszą. Ciało Nawi jest rozwijane poprzez zdrowy tryb życia, ciało kłębkowe rozwijane jest za pomocą pracy umysłowej, ciało "Kołobie" rozwijamy za pomocą działalności (aktywności) intelektualnej,
natomiast ciało Divie wzmacniane i rozwijane jest poprzez etyczne zwycięstwa. Dlatego też są ludzie, którzy dopiero niedawno przeszli ze świata zwierząt i to oni mówią, że nie ma duszy. Słyszeliście na pewno takie wyrażenie "człowiek małoduszny".
A istnieją tez tacy, którzy w ogóle nie mają duszy to znaczy, u nie ma ani jednego małego zwycięstwa - takich nazywa się ludźmi bezdusznymi. Natomiast ci którzy mają już bogate doświadczenie w życiu duchowym - ich etyczne zwycięstwa są spore i o nich powiada się, że są ludźmi wielkodusznymi. U takich ciała Divie są podobne do ciał ludzkich i mogą osiągać rozmiary ludzkiego ciała a nawet do kilkuset metrów wysokości.
Istnieją nawet zdjęcie tych ciał, kiedy na przykład pojawia się nasza Matka Boska, czytaliście o Matce Boskiej z Chatynia prawda? Mam nawet prawdziwe zdjęcie. Oznacza to, że naukowcy wydają się wiedzieć to wszystko.
I można również żyć w tym ciele Divie, które jest już ciałem bogów ze światów Sławi. To znaczy, że prędzej czy później my również osiągamy ten poziom. Kiedy człowiek uczy się kierować swoją uwagę na to boskie ciało, to takiego kogoś nazywają podwójnie narodzonym, jest to człowiek niejako ponownie narodzony w ciele i duchu.
Pod koniec swojej ewolucji, każdy z nas prędzej czy później zbuduje to ciało świetliste - ciało Divie. Być może czytaliście dzieła Wernandskiego, Celkowskiego i Czyżewskiego. Wszyscy oni twierdzili, że ludzkie życie jest kontynuowane w przestrzeni kosmicznej jako energetyczna forma życia.
To znaczy, naukowcy zdają się to wszystko wiedzieć, ale starają się tego nie reklamować - nie nagłaśniać. A co się podczas tego procesu wydarza? Zaangażowane są w to wszystkie nasze ciała i powłoki energetyczne. Energia Kundalini wzrasta, to znaczy, pewna siła wznosi się z kości ogonowej i przechodzi nie przez kręgosłup, ale przez wszystkie kanały subtelnej materii, które docierają do każdego zakątka tego ciała - do każdej jego pory.
To znaczy, że człowiek jest pochłonięty przez płomień i znika tak, że nie pozostaje nawet garstka popiołu. Tak właśnie odchodzili nasi przodkowie, to znaczy żegnali się ze wszystkimi i odchodzili w komplecie wszystkich ciał. To tylko teraz, kiedy ludzie zapomnieli, jak osiągnąć tę transformację, zaczęli po prostu odprawiać rytuał "e-krodirowania, czyli palenia, aby pomóc zmarłemu zabrać ze sobą całą swoją energię fizyczną, całą jej moc, wchłonąć ją do ciała - aby zabrać ze sobą całą tę "drużynę" najmniejszych żywych cząsteczek - tak zwanych "żiwatm", które tworzyły ciała. Tutaj pomocny jest obrzęd kremacji.
Czyli, że wszystkie te "żiwatmy" są odsyłane na powrót do Rodu. Lecz jeśli zakopiemy ciało do ziemi to stajemy się zdrajcami wobec tych naszych wszystkich żiwatm - wobec tych poddanych naszego królestwa jakim jest ciało. Wtedy te żiwatmy przechodzą do królestwa minerałów albo do królestwa roślin jeśli na tym wyrośnie trwa, albo przechodzą one do królestwa zwierząt jeśli zajmą się tym robaki - wtedy zdradzamy te naszą wierną drużynę.
Dlatego też nasi Przodkowie zawsze dokonywali rytuału spalenia, aby pomóc swojemu krewnemu "wessać" niejako wszystkie te swoje żiwatmy w ciało ogniowe - a wtedy po śmierci on znów wciela się wraz ze swoją wierną drużyną, a więc jako istota doskonała.
One mu wtedy ufają i wiedzą, że nie zostaną zdradzone i porzucone przez swojego dowódcę i dlatego zaczynają się między nimi relacje pełne miłości. To ma bardzo głęboki sens, aby zbudować miłosne relacje ze swoimi poddanymi wewnątrz naszych ciał. Wtedy nie jesteśmy wobec nich tyranami lecz mamy już świadomość, że one są takie same jak i my i niesiemy odpowiedzialność za ich los.
To jest bardzo ważne dlatego też obrzęd "ekrodirowania" tez jest bardzo istotny. Właśnie z tego powodu chrześcijanie tworzą święte relikwie. Co się wtedy dzieje? To są święci, którzy posiadają sumienie
No i chrześcijanie tworzą te różnorakie święte relikwie, i co się dzieje w takim przypadku? Ci święci mają sumienie i czują się odpowiedzialni za swoje żiwatmy - starają się je zabrać do siebie, próbują je odzyskać. Przez ludzi jest to postrzegane jako emanacja czyli zapach tych świętych relikwii. Oni nie będą mogli się reinkarnować, dopóki nie zabiorą do siebie wszystkich swoich żiwatm.
A chrześcijanie znają wszystkie te mechanizmy i stosują to aby nie dać możliwości naszym świętym się ponownie wcielić. W tym celu oni trzymają te święte relikwie w swoich świątyniach. W rezultacie u nas zamiast ludzi rodzą się zwierzęta. Święci nie rodzą się, ponieważ nie dają im takiej możliwości ponownego wcielenia się. Mechanizm jest jasny.
Wszystko Jest bardzo oczywiste
Tak, to jest celowe. To nie dzieje się to z głupoty, jak próbują nam to wyjaśniać. Tworzymy ciało świetliste - ono znajduje się poza czasem i przestrzenią. Ale jeśli chcemy podążać ścieżką ewolucji w świecie jawnym, to możemy użyć naszego ciała świetlistego, aby uformować ciało w kształcie gwiazdy. Ludzie do dziś mówią: „Pojawiła się gwiazda na niebie to znaczy, że narodził się człowiek". Jeśli gwiazda spada to znaczy, że jakiś człowiek umiera. Słyszeliśmy coś takiego - prawda?
Takie opowieści to tylko echo naszej starożytnej wiedzy.
Jeśli gwiazda czyli ciało świetliste ma mniej niż 9 planet to nazywa się ją gwiazdą. Jeśli jest więcej niż dziewięć planet - bo planety to jej dzieci - to wtedy już nazywa się ją słońcem, Ciało świetliste, które przeszło już ścieżkę ewolucji i jest już w trakcie budowy Układu Słonecznego to będziemy wtedy mieli możliwość dalszego rozszerzania objętości i porządkowania przestrzeni, a w następnym
wcieleniu tworzymy już ciało w postaci Galaktyki. Galaktyka to zgromadzenie gwiazd. Od razu widać, że ktoś je kontroluje, że kieruje nimi jakaś pojedyncza istota.
Możemy mieć takie ciało, a potem możemy pojawić się jako nowy Wszechświat, może to być już ciało metagalaktyki, a następnie ciało Wszechświata - czyli taka jest ścieżka ewolucji. Tak rozwija się nasz Ród.
I nasi przodkowie, czyli nasz Ród, osiągnęli już taki poziom rozwoju ewolucyjnego, że władają całymi wszechświatami. To są nasi przodkowie i prędzej czy później my również osiągniemy ten poziom. Nasze Praszczury osiągnęły taki wysoki poziom rozwoju.
Może pojawić się kolejne pytanie: "dlaczego to wszystko jest konieczne, czyli jaki jest sens życia, po co to wszystko? Dlaczego konieczne jest ludzkie wcielenie?
Ono początkowo jest indywidualnością, samodzielną cząsteczką Wszechmogącego równoważną mu względem jakości oraz mocy, wieczna, pierwotna i Błogosławiona. Dlaczego zatem tu przybyliśmy? To również bardzo interesujące pytanie.
Wedy wyjaśniają to w następujący sposób: każdy z nas jest indywidualnością, natomiast Najwyższy - Bóg ROD Wszechmogący jest Osobowością. My przybyliśmy tutaj właśnie po to, by uzyskać te cechy Osobowości. Jaka jest różnica pomiędzy indywidualnością a Osobowością?
Załóżmy, że ja mam swoje indywidualne doświadczenie - nikt z was nie wie tego co wiem ja - prawda? Tak samo również każdy z nas ma swoje, indywidualne doświadczenie - to co wie jeden z nas inni nie wiedzą.
Oczywiście wszyscy jesteśmy indywidualnościami, ale ja jestem nierozerwalną częścią przyrody i ja również żyję w przyrodzie, jestem jej nieodłączną częścią i nie jestem w stanie istnieć poza nią - prawda? A przy-roda to jest to co znajduje się przy Rodzie (ROD - prasłowiański Bóg Ojciec -przyp. tłumacza). Można więc również powiedzieć, że jestem cząsteczką Roda. Wszystko co wiem ja wie również przyroda lub też ROD. Przyroda zna również i to co zna każdy z was. ROD zna również doświadczenie każdej Istoty znajdującej się we Wszechświecie i posługuje się jej doświadczeniem - dlatego też ROD jest Osobowością natomiast my wszyscy jesteśmy indywidualnościami.
Tu dla zobrazowania stosowany jest taki przykład:
my jesteśmy jak koraliki. Każdy koralik jest indywidualny, ale przez każdy koralik przebiega jedna i ta sama nić. I to jest ta właśnie nić, która łączy nas wszystkich. Ta niteczka to Osobowość a koraliki to indywidualności.
Zatem w jaki sposób nabywamy cech osobowości? Zgromadziliśmy sobie taki oto zespół żiwatm stanowiących nasze ciało. To jest nasz mikrokosmos. Czy możecie sobie wyobrazić, ile w tym ludzkim ciele znajduje się takich żiwatm - takich najmniejszych cząstek żywych? Niezliczona liczba i prędzej czy później zaczynamy uczyć się komunikować z naszymi narządami. To tak samo, jakbyśmy rozmawiali z człowiekiem. Każdy narząd ma swój własny charakter i możesz nauczyć się z nim komunikować - a konkretnie z tą żiwatmą, która kieruje danym narządem.
Ale możesz również nauczyć się komunikować z każdą komórką swojego ciała, z każdym atomem swojego ciała i z każdą żiwatmą w swoim ciele. Nawiązujesz wtedy pełne miłości relacje ze swoimi poddanymi.
I pod koniec naszej ewolucji kiedy już zdajemy ten życiowy egzamin, te wszystkie żiwatmy przekazują nam wszelkie zgromadzone informacje - nam czyli głównej żiwatmie. One dają nam możliwość ich wykorzystania, ponieważ mają do nas zaufanie i wiedzą, że ta główna żiw-atma nigdy nie oszuka.
W rezultacie zyskujemy zdolność do korzystania ze wszystkich informacji, które posiadają wszystkie żiwatmy naszego ciała. Następuje pewien poziom ewolucji. Następuje ewolucja jakościowa i w ten sposób nabywamy cechę osobowości.
Stajemy się małą, ale Osobowością. Istnieje osobowość taka uniwersalna, obejmująca wszystko, ale już mamy zdolność komunikowania się z Rodem jako osobowość z Osobowością. Teraz będzie zupełnie inna jakościowo relacja jako osobowość z Osobowością a nie jako indywidualność z osobowością. Taki właśnie sens ma ludzkie życie - do tego jesteśmy przygotowywani.
Można jeszcze bardziej to wszystko pogłębić - myślę, że jesteście już na to gotowi. Na przykład, każdy z was wie, że każdy z nas ma jakieś tam braki, jakieś niedostatki. Mamy jakieś tam osobiste dziwactwa, które czasami zaczynają się z nas wyłaniać. Jest taki pierwiastek, taki żywioł w nas. Można to nazwać jajkiem diabła w każdym stworzeniu.
To znaczy jest w nas takie coś, co w pewnych momentach zaczyna się z nas wyłaniać - coś niezbyt dobrego z naszego punktu widzenia. Jaka jest natura tego wszystkiego, co czasami prowadzi nas do samozniszczenia?
W Wedach wyjaśniono to w następujący sposób, że kiedy zaczyna się pojawienie tego Wszechświata to wtedy my jako te żiwatmy jesteśmy porównywani do pszczół. Pszczoły rano wylatują z ula - lecą na pole i zbierają nektar z kwiatów, a potem niosą ten nektar z powrotem do ula.
Tak samo dzieje się też z nami kiedy nasz Rod wypuszcza nasz gatunek do tego nowego wszechświata
i zdobywamy tam jakieś doświadczenie, pozytywne lub negatywne - nie ma to znaczenia, zdobywamy tam jakieś doświadczenie. A kiedy rozpoczyna się kurczenie tego wszechświata, to ma miejsce kompresja doświadczeń. Takie zagęszczone ziarna wszelkiej informacji nazywają się Aga lub Inglia, albo też pyłem materii, który każdy z nas w sobie niesie.
To tylko z naszego punktu widzenia może to prowadzić do pewnego rodzaju zniszczenia. To jest tak jak powiedział Serafin z Sarowa: „Jestem najbardziej grzesznym człowiekiem na Ziemi” - można o tym przeczytać w księdze "żywoty świętych".
A dlaczego on tak mówi? Ponieważ u niego to "jajo diabła" było całkowicie rozpakowane, ono u niego było w pełnym rozkwicie, ale trzymał to wszystko pod kontrolą.
I to jest właśnie ta jednoczesna tendencja rozwoju całej tej informacji - tej mocy, tej siły, która może prowadzić do samozniszczenia, do zniszczenia innych, a jednocześnie, za pomocą pewnych koncepcji etycznych, można utrzymać całą tę informację w ryzach. To intensywność tych sił daje nam możliwość zdania egzaminu, to znaczy przekształcenia jej - jej transformacji i uzyskania cech osobowości.
A dopóki nie odkrywamy w sobie całego tego doświadczenia, zarówno pozytywnego, jak i negatywnego.... bo istnieje zarówno yang jak i yin. To tylko w naszym prymitywnym rozumieniu istnieje dobro i zło, ale w szerszej perspektywie to wszystko jest tylko grą w szachy.
Co za różnica, czy grasz białymi, czy czarnymi, a na tych poziomach światopoglądu wszystko jest tak, jakby było jednością i musimy to wszystko opanować.
Możemy narobić sobie wiele kłopotów, jeśli nie będziemy umieli stosować tych szerszych kryteriów. Nie da się inaczej uczynić z nas Bogów jeśli nie da się nam możliwości posługiwania się tą wiedzą, wykorzystania jej i posługiwania się tą mocą, którą każdy z nas posiada.
Jest nam to w pewnym sensie dane, ponieważ sami ciężkim trudem zapracowaliśmy na to doświadczenie poprzez niezliczone kreacje tych wszechświatów, i mamy niejako prawo wykorzystać to doświadczenie.
Widzicie jak najpierw gąsienica pełza, gromadzi, a potem w bardzo krótkiej chwili zmienia się w motyla - w zupełnie inną istotę. I my w tej chwili jesteśmy tak samo jak te gąsienice, siedzimy tutaj i nie wiadomo w co się zmienimy. Być może staniemy się motylem, który będzie sobie latał w pustce i żywił się jakimś tam nektarem. A co to za życie?
Ale życie motyla jest nieporównywalnie bogatsze i piękniejsze niż życie gąsienicy, a życie bogów światów Prawi jest nieporównywalnie bogatsze i ciekawsze niż nasze życie ludzkie. I tam jest dokładnie tak samo - ewolucja trwa, a życie jest nieporównywalnie pełniejsze.
Oto kim teraz jesteśmy. Jesteśmy jak takie pierwotne stworzenia, ale potencjalnie jesteśmy takimi bogami, którzy prędzej czy później posiądą te zdolności, tę moc, tę wiedzę.
No cóż, czy ogólny obraz jest jasny czy też wydaje się to nieco przesadzone?
wersja polska: https://www.youtube.com/watch?v=ew6LOnfpSbw