Przykłady rosyjskie ale sporo podobnych można znaleźć i u nas. Tłumaczenie podaję oczywiście tylko dla inspiracji choć wiele z podanych przykładów da się odnieść do naszej mowy. Przyznaję szczerze, że sprawa akcentów kuleje i u mnie. W ogóle to jest to temat do większej dyskusji bo mowa nasza (tak jak w ogóle podział na języki i państwa) jest przedmiotem nieustannego, celowego skażania i przeinaczania aby nas dzielić, skłócać, mieszać nam w głowach. Używanie dziś przez młode pokolenie "korporacyjnego slangu" (zapożyczeń angielskich) jest już nieszczęsną normą -rażącą dla mnie okropnie i czasami w ledwie zrozumiałą (mimo jakiejś tam podstawowej znajomości tegoż języka). To takie celowe stwarzanie "języka subkultury" (na przykład informatyków) dla podkreślenia swojej wyższości, bycia kimś ważniejszym itp. a przecież podstawową funkcją języka jest potrzeba przekazania czegoś drugiemu - poinformowania go w skuteczny sposób.
Zresztą przykładów takiej chęci "wyróżnienia się" można znaleźć sporo i w starszym pokoleniu. Lekarze czy prawnicy z lubością używają słów łacińskich dając do zrozumienia, że są "z wyższych sfer". Tu mała uwaga: doskonale rozumiem potrzebę porozumiewania się specjalistycznym słownictwem w gronie takich samych specjalistów -po to powstają różne słowa zwane na przykład językiem technicznym natomiast żenujące jest dla mnie popisywanie się znajomością tegoż pośród ludzi u których o zrozumienie będzie trudno, pośród których wywołać można tylko zakłopotanie (pewnie o to rozmówcy chodzi - mawiało się kiedyś o niektórych ludziach: "nie czyni/nie stwarza barier, nie tworzy dystansu". Ludzie mali mają potrzebę tworzenia tegoż dystansu, oj - przypomina mi się teraz kilku bardzo zakompleksionych nauczycieli zarówno ze szkoły podstawowej jak i średniej. Ech... był taki nauczyciel fizyki. Przedmiot zrozumiałem dopiero po ukończeniu szkoły gdy bez stresu wziąłem sobie podręcznik do ręki).
* https://youtu.be/4QR43X5w7kU?t=6m36sTrzeba znaleźć pradawne klucze słowne rezonujące z naszą genetyką - coś tam próbował czynić Sanjaya ale moim zdaniem (wiedziony zarozumialstwem i wiarą we własną nieomylność *) więcej pokręcił niż wyprostował.
Dzisiaj, naruszenie norm mowy można spotkać, niestety, wszędzie. Ten brak kultury przejawia się przede wszystkim w łamaniu zasad gramatycznych i ortoepicznych a także zasad właściwego nadawania akcentów. Nawet w murach szkół wyższych można usłyszeć dzwOnił zamiast dzwoniŁ (przykład rosyjski -michalxl600), nie wspominając już o zwykłych pracownikach handlu oferujących państwu „tą piękną tiul” i „dobrą szampon”, najwyraźniej nie mających pojęcia, że te słowa są rodzaju męskiego.
Druga rzecz, w jakiej wyraża się w słowny brak kultury to aktywne używanie słownictwa języka obcego czy to w sposób właściwy czy też będących kompletnie nie na miejscu. Walka z tą przypadłością trwa już wiele stuleci. Tu aż chce się dać przykład z historii i przypomnieć Katarzynę II, która w swoim czasie wydała prawo zakazujące używania wyrazów obcych jeśli miało ono swój zamiennik w języku rosyjskim.Tych, którzy odważyli się złamać prawo karano w bardzo osobliwy sposób: zmuszano ich do nauczenia się na pamięć 100 wierszy Wasilija Triediakowskiego a nie było to łatwym zadaniem, a raz na zawsze wybijało z głowy chęć posługiwania się obcymi słowami.
Wiele krajów, nie tylko Rosja, obawia się dominacji obcego słownictwa. We Francji na przykład w papierach firmowych nie wolno niepotrzebnie zastępować francuskich słów obcymi odpowiednikami. Te same ograniczenia istnieją również w telewizji francuskiej, z wyjątkiem programów transmitowanych w nocy. Jest to troska o czystość języka ojczystego, o zachowanie jego tożsamości. My też mamy tu coś do przemyślenia. Zauważ że, w Omsku ogłoszeń w języku angielskim jest chyba więcej niż w języku rosyjskim. Czy to jest uzasadnione? Czy potrzebujemy tego?
Innym ważnym aspektem jest to, że w tym wieku technologii komputerowej dyskretny, zwięzły i uproszczony do granic analfabetyzmu język SMS i e-maili zaczął przenikać do języka i mowy potocznej i pretendować do normy. Ludzie oduczyli się pisać obszerne, szczegółowe, piękne, przemyślane listy. A to przecież oducza myślenia w sposób kompetentny i logiczny.
Slangowy język to kolejna plaga. Młodzi ludzie w tej kwestt zawsze byli skłonni do tak zwanej "nowomowy", ale z ust starszego pokolenia brzmi to śmiesznie i niedorzecznie. Ponadto w naszej mowie potocznej jest wiele słów i zwrotów będących pasożytami. Jedno z nich to osławione: "tak jakby" mówiące o braku przekonania, niejasności i niepewności co do myśli. Z tymi wszystkimi niedociągnięciami możesz i musisz walczyć!
Jeśli chodzi o psychologiczny aspekt rozwoju mowy to istnieje tu kilka niuansów, o których powinien wiedzieć każdy dorosły. Dzieci w wieku 4-5 lat są aktywnymi "męczyduszami", one tworzą swoje pole kulturowe. W tym czasie rozwija się mowa dziecka, a rodzice i wychowawcy powinni skutecznie wykorzystać ten okres aby uzupełnić leksykalny zapas, rozwinąć dziecięcą fantazję.
Ważne jest by pamiętać, że mowa i myślenie są powiązane i od waszej relacji z dzieckiem zależą dalsze mniej lub bardziej udane sukcesy w dalszej edukacji w szkole, popularność wśród rówieśników i zdolność znajdywania kontaktu z osobami dorosłymi. W związku z tym nie będzie grzechem jeśli zwrócimy uwagę na doświadczenia innych narodów.
Na przykład w żydowskiej rodzinie żadne pytanie dzieci nie pozostanie bez odpowiedzi, a odpowiedź będzie rozsądna, bez "pogrywania sobie" z wnukami. Dorośli w zrozumiały sposób opowiedzą dlaczego nadchodzi deszcz i dlaczego słychać grzmoty, a wszystko w jasnej formie - a jeśli to konieczne to i z naukowego punktu widzenia. Czy można się zatem dziwić, że wśród ludzi tej nacji jest wielu wybitnych naukowców, muzyków, lekarzy? ..
A oto przykład z naszego życia, który musiałem oglądać nie tak dawno temu. Idą przede mną ojciec z synem, a ojciec mówi dziecku, że będą musieli pójść na rynek kozacki. Chłopiec pyta: "A to daleko?" Tato dość nieprzyjaźnie odpowiada: "Dwa dni lasem, trzy dni polem". Obrażone i zakłopotane dziecko nie zadawało już więcej pytań.
Albo jeszcze inny przypadek. Dziecko, które najwyraźniej właśnie nauczyło się czytać sylabizuje na wystawie sklepowej nowe słowo "papeteria" i pyta ojca, co to jest. Leniwie spacerujący obok ojciec nie zadał sobie trudu, by wprowadzić dziecko do sklepu i pokazać co to są te materiały biurowe - wszystkie te ołówki, zeszyty itp.
Skąd ta niechęć do rozwijania własnego dziecka, skąd to lenistwo myśli i uczuć? I czym to ostatecznie okaże się dla tychże samych rodziców? Warto o tym pomyśleć, a ci, którzy używają wulgarnych słów w obecności swojego dziecka, nie chronią go przed agresją słowną nawet we własnej rodzinie.
Innym nie mniej ważnym aspektem w rozwoju aktywności umysłowej i mowy dziecka jest specyfika edukacji w szkole podstawowej. Standard jest jeden a dzieci są przecież różne: komuś zajmuje kilka sekund aby rozgryźć jakiś problem, a inne z dzieci myśli przez długi czas. W takim przypadku nauczyciel w żadnym wypadku nie może zignorować tego i pośpieszać kończąc proces myślenia za dziecko.
Już dawno temu K. D. Uszyński ostrzegał, że kończąc zdanie za ucznia przerywamy jego myślową aktywność, odzwyczajamy go od myślenia i tworzymy nawyk ciągłego oczekiwania na wskazówki od rówieśników lub nauczycieli. Takie dziecko nigdy nie zdoła być niezależne i pewne siebie.
Ponadto uczniowie -nie wspominając już o studentach, piszą dziś znacznie mniej. I spróbuj poprosić programistę ze stażem aby napisał cokolwiek. Ręka, nieprzyzwyczajona do pisania zademonstruje daleki od poprawnej kaligrafii styl pisma. Czasami dochodzi do absurdu, kiedy ludzie zapominają, jak pisze się niektóre litery.
Posługując się coraz częściej klawiaturą naruszamy konsekwencję dwóch nierozłącznych procesów: pisania i myślenia. (księgi Wedyjskie dowodzą - a i tradycja pisania "ściągawek", że już sam fakt ręcznego zapisania czegoś na papierze - konieczność manipulacji piórem, mocniejszego lub słabszego dociśnięcia w wypadku stalówki i tuszu powodują rezonans w mózgu i zapamiętanie zapisanego. Jednym ze starych zaleceń Wedyjskich dla dzieci było nauczenie żonglowania - ćwiczenie to synchronizuje obie półkule mózgowe - przyp. michalxl600) Dzisiejsi studenci zmieniają jedynie akapity tekstów pobieranych z Internetu podczas tworzenia dzieł pisanych. "Tysiące ton słownej rudy" nikt nie "wykopuje w niej" (nie szuka) właściwego słowa. A jak w takim razie tworzyć wewnętrzną mowę? wszak ten bardzo natchniony wewnętrzny monolog za którym ręka piszącego ledwo nadąża, musi się włączyć, musi się uruchomić.
W związku z szybkim tempem życia i dużym przepływie informacji uczniowie i studenci coraz mniej uważne czytają książki - wolą wykonać kserokopię a następnie w klasie odczytują coś cudzego a nie przemyślane samemu słowa. W ten sposób traci się bardzo ważną umiejętność, aby uwypuklić istotę rzeczy, ziarno, esencję problemu. Ważne jest, aby zrozumieć, że środki techniczne nie tylko ułatwiają, ale w niektórych przypadkach zubażają nasze życie.
Innym problemem psychologicznym związanym z mową jest agresywność, która przejawia się na różnych poziomach komunikacji: od dialogu w autobusie do negocjacji na najwyższym poziomie. Biznesmeni z innych krajów zauważyli, że znakiem rozpoznawczym ludzi z Rosji podczas negocjacji biznesowych i dyskusji jest pragnienie umieszczenia na pierwszym miejscu zjadliwego i kategorycznego „nie”. Japończycy nigdy tego nie wypowiedzą. Nawet w życiu codziennym - na przykład, odmawiając kolejnej filiżanki herbaty Japończyk nie powie „nie” ale uprzejmie zakomunikuje: „dziękuję, i tak jest miło.” Niewątpliwie na fakt, że Japończycy są tak uprzejmi, ma wpływ wielowiekowa kultura tego ludu, osobliwości ich mentalności. Ale my również musimy starać się kontrolować samych siebie, nauczyć się komunikować, łącznie z kulturalnym odmawianiem, z szacunkiem do partnera.
Komunikacja werbalna (słowna) i niewerbalna (gesty, mimika, postawa) są integralną częścią kultury komunikatywnej. Osoba towarzyska to nie tylko ta, która jest w stanie mówić, ale także uważny słuchacz. Na przykład, poeta Aleksander Blok, według wspomnień jemu współczesnych był bardzo dobrym mówcą: uprzejmie i z szacunkiem słuchał człowieka, nie przerywał, ale słownie jakby "zanurzał się" w potok rozmowy, przychylał się całym ciałem do swojego towarzysza.
Dla każdego człowieka jest rzeczą miłą i ważną aby być rozumianym i usłyszanym - powinniśmy trenować w sobie zdolność do słuchania, bez przerywania, bez rozpraszania się na rzeczy postronne, nie pokazując swojej wyższości lub zniecierpliwienia. Lavater, szwajcarski myśliciel XVIII wieku powiedział: „Jeśli chcesz być mądry to naucz się mądrze pytać, słuchać uważnie i spokojnie odpowiadać a także przestać mówić, kiedy nie ma nic więcej do powiedzenia.”
Aby władać kulturą słowa, konieczne jest zaczęcie pracy nad nią: trzeba dużo czytać, rozmawiać, komunikować się z mądrymi ludźmi, starać się uczyć nowych rzeczy, zachować własne tradycje. Jak trafnie powiedział Boris Pasternak, „Kultura nie rzuca się w ramiona pierwszego lepszego napotkanego na drodze.” A na egzaminach coraz częściej można słyszeć zdanie wymawiane przez studentów: „Ja o tym wiem, uczyłem się, po prostu nie umiem o tym powiedzieć.”
O umiejętności stawiania pytań retorycznych nie warto nawet wspominać. Trzeba nie lenić się i częściej zaglądać w różne słowniki, zagłębić się w istotę danego pojęcia, zapamiętywać je a na widok nowych słów nie opierać się wyłącznie na internecie lecz otwierać słowniki S.I. Ożegowa lub W.I. Dalia albo też słownik wyrazów obcych. "Dusza ma obowiązek podejmowania trudu" i dotyczy to także płaszczyzny mowy.
autor:
L.N. Antilogowa, kierownik Wydziału Pedagogiki Ogólnej i Pedagogicznej,
Uniwersytet Medyczny w Omsku, doktor nauk psychologicznych.