środa, 8 maja 2019

"Wiece" Słowiańskie

 czyli    Z EPOKI LISA DO EPOKI WILKA. 
         
            Zbliżają się ciepłe dni a więc przed nami rozmaite imprezy, zloty, spotkania. To naturalne, że każdy z nas poszukuje towarzystwa osób jednomyślnych - "nie samym chlebem żyje człowiek" :) .
               Jak powiada często Iwan Carewicz: "żyjemy na styku epok" - jeszcze działają stare przyzwyczajenia i schematy, wybrzmiewają stare rytuały i wzorce zachowań. Jest już część ludzi, która chciałaby żyć po nowemu i jest na to gotowa ale nie możemy jeszcze. No cóż - trzeba się uzbroić w cierpliwość i to przetrwać.

         Od lat dochodzą do mnie echa rozmaitych spotkań na naszej Lechickiej ziemi. Powszechnym nieszczęściem jest używanie alkoholu na jakoby "słowiańskich" spotkaniach. Tu przykład z naszej Ojczyzny- około 2 minuty człowiek "przepija" - obawiam się, że nie jest to woda źródlana. 
   Ten sam problem mają nasi Bracia za wschodnią granicą - sygnalizował to kiedyś Andriej Iwaszko, tłumaczyłem ten dość długi i ciekawy film.  Tu druga część - bo były dwie.  Andriej "punktuje" w swoim wykładzie wiele niuansów - między innymi niezmiernie ważny fakt kumulacja emocji w dniu świątecznym. Czekamy na wyznaczony dzień, myślimy o nim i WYSYŁAMY JUŻ TAM SWOJĄ ENERGIĘ. Podczas święta programujemy swoje życie na okres do następnego święta. Ludzie pełni oczekiwań pojawiają się na jakimś zgromadzeniu a tam albo alkohol, albo na przykład jakaś zgubna mantra/modlitwa - tym bardziej szkodliwa jeśli śpiewana itp. (linkowany wcześniej film "z przepijaniem" zaczyna się jakąś tajemniczą mamrotaniną). Organizator może to czynić z niewiedzy albo bardzo świadomie. Taka "mantra" czy "pieśń" tak samo jak alkohol wprowadza (programuje) człowieka w stan kłamstwa - tak samo wspomniana "modlitwa" zwodzi człowieka programując go na przykład na stan poddaństwa (zaraz parę słów i o tym) - w kościołach śpiewa się "panie zmiłuj się nad nami" i podobne głupstwa rzucające ludzi na kolana, do pozycji niewolnika błagającego jakiegoś pana o jakieś zmiłowanie.
        Innym negatywnym zjawiskiem poza narkomanią alkoholową (dziś nie tylko alkoholową z tego co słyszałem) jest ....sekciarstwo. Jeszcze raz polecam podane powyżej filmy i wykład Andrieja - lepiej tego nie wyjaśnię. Andriej pięknie to układa w słowa - między innymi podkreśla FUNDAMENTALNĄ sprawę:     
  SEKCIARSTWO JEST NATURALNYM PROCESEM (ETAPEM) ROZWOJU W ŻYCIU CZŁOWIEKA. Dziecko w domu rodzinnym jest małym "sekciarzem". Rodzice są dla niego Bogami - naśladuje ich, kopiuje po nich wszystko. Pisałem już o tym nie raz - pięknie to wyjaśnia film reguły ruchu życiowego. Jest tam mowa o tym, że w normalnym świecie dorastający człowiek przeżywa te wszystkie fazy rozwoju od pasożytniczej (zwierzęcej), demonicznej aż do stania się odpowiedzialnym członkiem społeczeństwa (komórką społecznego organizmu) ..... przeżywa je będąc pod energetyczną opieką rodziców.
        Dziś niestety jeszcze borykamy się z zaburzeniem tego naturalnego rozwoju jakie w ostatnich setkach lat wprowadziła na swoje potrzeby Bogini Mara. Ludzie dziś osiągają pełnoletniość nie będąc duchowo w pełni dojrzałymi. Mara (Bogini śmierci władająca w mijającej epoce - epoce Lisicy czyli epoce kłamstwa) takich niedojrzałych, niesamodzielnych ludzi zwodziła i nadal zwodzi (naucza za pomocą kłamstwa) z pomocą rozmaitych organizacji religijnych, ideologicznych itp. Podaje im imitację prawdziwej duchowości (puste lub szkodliwe rytuały) i wykorzystuje potencjał ludzi dla swoich celów. Tworzy w ten sposób z ludzi swoich niewolników.
      Działają jeszcze stare schematy, pojawiają się one niestety (wirus szybko mutuje "zmieniając koszulki" jak to mawia doktor Gariajew) również pod etykietką Słowiaństwa - czasem jak sądzę świadomie ale w większości organizatorzy rozmaitych zlotów/spotkań pchani są do działań przez zarozumialstwo, chęć własnej korzyści finansowej, chwilowej sławy, władzy itp. Sami nie zdają sobie sprawy, że stają się marionetkami w rękach zakulisowych manipulantów władających jeszcze siłą bezwładności w nowej już epoce prawdy. ŻEBY BYŁO JASNE: ja nie potępiam tego stanu !!! (takie kiedyś słyszałem zarzuty). STWIERDZAM TYLKO ISTNIENIE FAKTU. Sygnalizuję, że czas może już dorosnąć i coś zmienić. Na razie bawimy się jak dzieci w piaskownicy. Wielu ludzi się zadowala tym dreptaniem w miejscu. To trochę tak jak małe dzieci bawią się w indiań czy udają dorosłych poprzez przebieranie się (czytałem wypowiedzi osób co bywają na "słowiańskich" świętach a jednocześnie w niedzielę uczestniczą w kościelnym rytuale kanibalizmu jedząc ludzkie ciało i pijąc ludzką krew) albo gdy mały chłopiec bierze w ręce jakieś kółko, zaczyna biegać imitując dźwięki "wrrrr" i udaje, że tak jak tato prowadzi właśnie samochód lub też upaćka sobie ręce i buzię smarem i jest również jak tato mechanikiem.
   Od lat trwa ta zabawa w z której nic dalej nie wynika ( a moim zdaniem wynikają długofalowe szkody). Jest nawet grono ludzi rozczarowanych takim stanem rzeczy. Anka Słowianka sygnalizowała niedawno swoje przemyślenia- chyba gdzieś tu był długi tekst o przyczynach jej metamorfozy), wiem, że Ania bywała uczestniczką tych niby "wieców", jest nawet w sieci jej prelekcja o wizytacji wiosek za wschodnią granicą.  Odnoszę wrażenie, że należy ona właśnie do tych rozczarowanych sytuacją osób - ona lub ktoś z jej znajomych czyta nasz blog, może dopiszą kilka zdań.
   Ja znam relacje z ostatnich ponad 10 lat z polskiego środowiska tzw. "Anastazjowców" gdzie ludzie organizowali się w jakieś grupy, chcieli nawet zamieszkać wspólnie ale ostatecznie potencjał ten bywał rozpraszany - też mam swoje widzenie przyczyn, tak miało być na dany moment. Wszystko to takie "ćwiczenia" - rozwinę temat poniżej.
         Zmiana naszego życia (zmiana epok) to proces "operacji na żywym pacjencie" a więc nie nastąpi za przyciśnięciem guzika -z dnia na dzień. To się stanie tak jak wiosna, która właśnie zaczyna gościć za naszymi oknami z tą różnicą, że okres jej zaistnienia nie będzie miesiącem czy dwoma ale jak to niektórzy szacują około kilkunastu lat. To jest właśnie to "kosmiczne mgnienie" w obecnym rozwoju ludzkości. Ludzie będą zmuszeni dorosnąć.
Co najważniejsze: proces ten nastąpi ODDOLNIE a nie odgórnie. Nie da się tego narzucić, kwiaty rozkwitają jak nastąpi ich czas - można z zewnątrz jedynie pomóc stwarzając warunki i......czekać. Trehlebov powiadał gdzieś, że nie da się nikomu wepchnąć do ust tabletki siłą (nie wolno tego czynić! obowiązuje we wszechświecie zasada wolnej woli -wspomina o tym Andriej Iwaszko w linkowanym powyżej filmie, jeśli ktoś jeszcze "ćwiczy" z alkoholem to jego sprawa ale męczą się ci, którzy na jakichś tam zjazdach muszą przebywać z takim człowiekiem - on nie musi być w danej chwili pod wpływem alkoholu, jak słusznie stwierdza Andriej [potwierdzam swoją praktyką] - trzeźwieje się wiele miesięcy od ostatniego spożycia czegokolwiek - Andriej powiada, że 3 lata. Taki popijający jeszcze człowiek ściąga wibracje innych ludzi w bardzo niskie sfery). Nie da się nikomu podać tabletki siłą. Każdy dojrzewa w swoim czasie. Trehlebov namalował słowami taki obraz: podchodzisz do ludzi na placu mówiąc: "mi to pomogło" i stawiasz lekarstwo na widocznym miejscu. Kto zechce ten skorzysta, kto z jakichś powodów nie chce tego uczynić tego nie wolno przymuszać - widać musi odbyć jakieś lekcje (być może nawet pełne bólu i cierpienia- najwyraźniej jego duszy to jest potrzebne). Jeśli ktoś stara się coś narzucić odgórnie - wymusić na Was jakieś zachowania to bądźcie ostrożni. To są zazwyczaj mechanizmy czasów minionych - czasów tyranii. "Bądźcie czyści ja gołębice ale przebiegli jak węże". Stosujcie tę zasadę bo przemoc to nie tylko fizyczne przymuszenie ale też działanie poprzez kłamstwo. Nieszczere zamiary (tworzenie sekt) to chęć zawłaszczenia Waszych zasobów energetycznych. NAJWAŻNIEJSZĄ WALUTĄ NA ŚWIECIE JEST ENERGIA.

   Tak więc sekciarstwo to taki niemowlęcy (dziecięcy) okres w rozwoju każdego człowieka. Szukamy "rodzica" (kapłana/wodza/opieki) na zewnątrz siebie gdyż nie wykształciliśmy w porę swojego własnego "oparcia" - swojego własnego "kręgosłupa idei" - tak naprawdę bywamy po prostu ślepi jak te szczeniaki, niesamodzielni. Bogini Mara (Morena, Marzanna) potrzebowała takich fanatyków -w świecie demonicznym taka jest hierarchia -"zasada kurnika" czyli: "patrz w tyłek tego co jest nad tobą i fajdaj na tego który jest grzędę niżej". To jeszcze działa powszechnie - powielamy nieświadomie te wpojone nam od urodzenia mechanizmy kłaniając się rozmaitym samozwańczym urzędnikom- "administratorom" i innym nadętym- fałszywym autorytetom, bo nie umiemy rozpoznać prawdziwych.
W usta Jezusa wkłada się Wedyjską mądrość: "bądźcie jak dzieci" ale mało kto ośmiela się ją stosować w praktyce. Mało kto potrafi jeszcze jak dziecko z baśni Andersena powiedzieć: "król jest nagi". Działa cały czas zasada tłumu i potakiwania tym, którzy wepchnęli się nachalnie "na mównicę". Wszystko przez brak samodzielności gromadzących się ludzi, przez brak "poskładania swojej Matrioszki" wewnętrznej czyli tego co naucza Iwan Carewicz. Póki każdy z nas nie "rozpali króla (cara) w głowie" póty będziemy dawali się zwodzić rozmaitym świadomym dezinformacjom albo ludziom nieświadomie pchającym się "na afisz"  z pobudek wyżej wymienionych (pycha, korzyści osobiste, doraźne pragnienie zaistnienia czyli chęć władzy oglądać od 5 minuty-  itp.) - kiedyś wspominaliśmy już choćby słynny w internecie przypadek pana S. (tego ze szpiczastą czapką na głowie). "Pycha kroczy przed upadkiem" jak powiada stara mądrość.
     Niestety o ile fanatyzm dzieci jest nieszkodliwy i może budzić co najwyżej rozbawienie o tyle fanatyzm ludzi dorosłych może nawet pozbawić innego człowieka życia. Znamy dobrze przykłady skrajnego fanatyzmu - katolicyzm nie propaguje wysadzania się w tłumie za pomocą dynamitu ale to nie znaczy, że jest mniej trujący. Tu mamy żartobliwą ilustrację typowej "logiki" religijnej. Ślepe nakazy i zakazy. Wcale nie lepiej jest w społecznościach zwącymi się "Słowiańskimi" czy "Anastazjowymi". Ślepe zaufanie do źródeł o Lechitach, roztrząsanie tego, marnowanie dni na swarach kto tam kiedy kogo najechał i w jakim celu jest.... bez sensu z punktu widzenia naszego duchowego rozwoju. Rosjanie na przykład kłócą się na forach czy cara Piotra podmieniono podczas podróży do Francji czy nie. TO NAPRAWDĘ BEZ ZNACZENIA! Takie dywagacje (a bywałem świadkiem takich gorących dyskusji a częściej monologów odnośnie przeszłości czy to Lechitów czy Słowian, czy Wedrusów) nie mają większego znaczenia. Często tego typu treści biorą sobie "na sztandar" ludzie mający gołym okiem widoczne pilniejsze rzeczy do przepracowania - na przykład poważna nadwaga (w tym miejscu zgadzam się z treściami krzewionymi przez Sanjayę).
    Wszelkie takie duperele to zwiedzenie! - przekierowanie naszej uwagi gdzieś na zewnątrz, na sprawy trzeciorzędne, które owszem - interesujące ale one pojawią się kiedyś same w formie ciekawostki. Pierwszoplanową rzeczą jest to o czym traktuje niniejszy blog a więc zaprowadzenie ładu w życiu osobistym i "ogarnięcie" swojego Awatara czyli uzyskanie pełni władzy nad ciałem fizycznym - oczyszczenie go, przywrócenie do stanu pełnej sprawności. Wtedy będziemy umieli w pełni pomagać innym, wtedy dopiero faktycznie I SKUTECZNIE będziemy mogli porządkować przestrzeń wokół siebie. Póki jesteśmy pod wpływem środków odurzających - narkotyków, pożywienia, fałszywej informacji, póty będziemy się tylko słaniać jak człowiek pijany. Niewiele to będzie miało sensu - życie będzie szybko mijać i tracona będzie energia dana nam na tę podróż. Wspólne świętowanie będzie też pomocne jeśli będzie prowadzone w sposób należyty a nie szkodliwy.

         Kształćcie się, uczcie, zdobywajcie wiedzę - nie dajcie się łapać na hasełka (owijania w słowiański papierek "nadzienia" rodem z poprzedniej epoki). Miejcie odwagę się pytać i zabierać głos. Na naszych Słowiańskich wiecach KAŻDY jest równy, nie ma lepszych i gorszych. Nigdy nie wiadomo kto z czym przyjedzie na spotkanie i może się okazać, że jakiś nieznany młodzieniec ma ważne przesłanie dla wszystkich na tę chwilę. Jeśli organizator nie konsultuje się z zebranymi, nie szanuje ich, marnuje czas poprzez dawanie głosu "starym wyjadaczom" (swoją drogą zastanawiający termin prawda? - w języku potocznym kryje się wiele tajemnic) to niesie szkodę i stratę dla społeczności. Ludzie pokonują często wielkie odległości, wiozą na spotkanie swój potencjał energetyczny (A TEN JEST NAJCENNIEJSZĄ "WALUTĄ" ! DEMONY DOSKONALE O TYM WIEDZĄ). Przyszli uczestnicy przywożą na  zloty swoje nadzieje, oczekiwania. Od dojrzałości organizatora (Jasaulic - wyjaśnienia u Trehlebova poniżej, nie wiem czy na naszych ziemiach nazwa była podobna) zależy czy taki potencjał się rozpierzchnie czy posłuży dla jakiej większej sprawy. Ceńcie swój potencjał.   To trochę jak z czystością dziewiczą z jakiej dziś zwiedzone medialną trucizną młode dziewczyny nie zdają sobie sprawy.          Przed przyjazdem zadawajcie pytania o program imprezy, niestety chyba większość spotkań w Polsce jest tylko z nazwy Słowiańska - nie ma na przykład znawców od korowodów (a to niezwykła technika kumulacji energii- wręcz uzdrawiania. Echa istnienia korowodów pobrzmiewają już chyba tylko w piosenkach Marka Grechuty).
    Nie słyszałem też aby gdzieś prawidłowo i w jakiejś sensownej intencji przeprowadzono WIEC SŁOWIAŃSKI -chyba nikt z pchających się obecnie do organizacji nie ma wiedzy jak go należycie prowadzić. Od kilku lat słyszę o spotkaniach noszących nazwę "wiec" ale jak to powiedział jeden z moich przyjaciół: "nic z nich nie wynika". Mam pewne przypuszczenia co do przyczyn takiego stanu. W skrócie powiem, że z moich obserwacji działa tu zasada pasożytów jaką wprost wypowiedział Lenin: "JEŚLI CHCESZ ZWALCZYĆ OPOZYCJĘ TO STAŃ NA JEJ CZELE". No i różni tacy z bardzo podejrzaną linią rodową "pchają się na afisz" ogłaszając się "mędrcami Słowiańskimi". Książkowym dla mnie przykładem tej buty i bezczelności jest wideo na kanale telewizji NTV (chyba cały czas dostępne mimo upływu lat), gdzie plagiatorka pani Monika po prostu skopiowała słowo w słowo wspaniały wykład pani Morozowej: "druga strona seksualnej rewolucji".  Bezwstydność charakterystyczna dla większości przedstawicieli tego narodu jest tu porażająca. Wdałem się nawet w rozmowę listowną z panią Moniką (sama napisała do mnie po zamieszczeniu krytycznych komentarzy pod filmem- ciekawe czy one jeszcze tam są, wielu ludzi krytykowało jej zachowanie)- na zarzut o plagiat odpowiedziała: "ja chciałam tylko popularyzować te treści". Nieprawda - chciała promować swoją osobę - uważajcie na to. TO JEST BARDZO POWSZECHNE ZJAWISKO - po prostu schemat. Organizatorzy rozmaitych zjazdów promują siebie nawzajem powtarzając tylko to co można znaleźć już w internecie a my jak barany dajemy się na to nabierać, poświęcamy temu swoją cenną uwagę. Nie byłoby nic złego w popularyzowaniu (powtarzaniu) gdyby nie to czynienie z siebie złotych cielców.  Już chyba wystarczy wybrania Wałęsy na "wodza narodu" ? A może nie wystarczy? Dorosło kolejne pokolenie a demony cały czas stosują tę samą sztuczkę - z powodzeniem jak widzę niestety. Tylko, że tacy jak ja cierpią patrząc na ten cyrk i błazenadę.   Gdzieś też w NTV widziałem żenujący dla mnie wywiad z jakoby słowiańskim żercą. Facet zadbał żeby nawet na wikipedii widniała jego biografia gdzie całym dokonaniem jest "bycie żercą". No naprawdę świetne -mógłbym wiele więcej na ten temat bo widać niepokój jakim emanował ten człowiek, rozbiegane spojrzenie i nerwowość.
   Bądźcie czujni. Jeźdźcie na spotkania jeśli czujecie, że chcecie, przyglądajcie się - uczcie się ale "nie skaczcie na głowę do nieznanej wody".Cenne są te spotkania z innymi przyjeżdżającymi ale nie bijcie niezasłużonych pokłonów organizatorom - organizacja czegokolwiek to SŁUŻENIE ludziom.
  Całkiem niedawno pewien fanatyk znów mi zarzucił, że trzymałem dystans do jego przedsięwzięć i działań, napisał (słusznie) odnośnie moich stonowanych wypowiedzi: "zawsze w tym czegoś brakowało", nawet zarzucił mi, że nie wsparłem jego poczynań darowizną.  Owszem - trzymałem dystans, chyba mogło mi się to nie podobać? (ściślej: nie budzić moich super-zachwytów, ja zdaję sobie sprawę, że dla kogoś to będzie ważne.) Według niego taka postawa jest "niesłowiańska". On zna "jedynie słuszną prawdę". Kiełbaski można spożywać tylko z bułką- z kapustą to grzech - przypomnę zalinkowane już raz w tym tekście wideo (koniec filmiku wyjaśnia). Było by to wszystko śmieszne gdyby nie było szkodliwe. Aha! - oczywiście zapytany odpowiadał frazesy o różnorodności i prawie każdej osoby do własnego zdania jednak w praktyce okazało się nieco inaczej - zabrakło odwago do podjęcia spokojnej, otwartej rozmowy gdy był na to czas. Kreowanie jakiegoś swojego wizerunku było ważniejsze - WAŻNA RZECZ: tacy ludzie mają dwa oblicza, jedno oficjalne a drugie prywatne. Być wolnym to móc nie kłamać. jak powiadał

JAK TO DZIAŁA OD STRONY ENERGETYCZNEJ?
    Wiele tych dotychczasowych spotkań to zazwyczaj taka wielka improwizacja - w sensie energetycznym typowe cygańskie "gotowanie zupy z siekierki" (tudzież "zupy z gwoździa"). Uczestnicy nie są świadomi, że to oni sami przywożą potencjał (składniki do tej zupy) a dość często butnym i niekompetentnym organizatorom wydaje się, że "to ich teren" i mają prawo "władać" zaproszonymi gośćmi jak bezmyślnymi owcami w stadzie. WINNI JESTEŚMY MY SAMI BO POZWALAMY NA TAKIE TRAKTOWANIE SIEBIE!.
     Co tydzień w tysiącach kościołów w Polsce stosuje się ten sam mechanizm starej epoki - przeważająca większość zgromadzonej energii trafia nie do uczestników spotkania ale gdzie indziej. Okruchy tejże trafiają do tych, którzy przyszli na zgromadzenie z najniższym "stanem własnych zasobów" - tych jest najwięcej (prelegent z filmu poniżej wyjaśnia starą zasadę zapisywaną nawet na greckich świątyniach: "większość jest zawsze gorsza"), oni coś tam czują (polepszenie swojego samopoczucia) i stanowią tę "trzodę" jak to się tam wprost w kościołach nazywa (baranki "boże" itp.). Ogólnie dla uczestników spotkań nie następuje żadna TRWAŁA zmiana, schemat jest powtarzany z roku na rok jak w starej piosence.

               Wiele tych zlotów "słowiańskich" to tylko zmiana ubranek i nazw a struktura (kapłan i owce) pozostaje niezmienna od stuleci. Jest sporo nagrań w internecie (niektóre znikły- żałuję, że nie nagrałem) gdzie te na pozór "słowiańskie" spotkania niczym nie różnią się od religijnego bicia pokłonów temu samemu Panu Jahwe. Miejcie to na uwadze i nie zasilajcie takich wydarzeń. WASZA ENERGIA ZARÓWNO TA MATERIALNA (koszty dojazdu itp.) JAK RÓWNIEŻ UWAGA POŚWIĘCANA "OBRZĘDOM" JEST NAJCENNIEJSZYM WKŁADEM DANEGO SPOTKANIA. Bądźcie tego świadomi, nie dajcie się oszukiwać i wodzić za nos -dbajcie by cenić każdą minutę, jesteście współgospodarzami każdego zebrania. Bądźcie tymi świadomymi współorganizatorami - wybierajcie jako gospodarzy spotkania ludzi kompetentnych (bo jakiś prowadzący być rzecz jasna musi - bez tego zapanuje chaos). Samo rzucenie hasła "spotkajmy się" a potem pozostawienie biegu zdarzeń przypadkowi rzadko kiedy działa. To działa częściowo w spontanicznych spotkaniach dla małych grup - do planowanych zjazdów podłączają się  już zazwyczaj w dużej mierze energie pasożytnicze.

ZASADY WIECU (zebrań w kręgu).
         James Redfield w książce "10-te wtajemniczenie" (tak- to ten od "Niebiańska Przepowiednia") wspaniale opisuje jak to ma być. Indianie stosowali tę metodę zbierając się wokół ogniska, to samo bywało w kręgach kozackich czy u słynnych rycerzy okrągłego stołu (dziś historycy brytyjscy otwarcie już przyznali, że król Artur był Słowianinem).
     Głos na zebraniu zabiera jedna osoba a reszta zebranych w milczeniu skupia się na danym mówcy (przyszły mówca daje znak podnosząc rękę - jeśli jest kilka rąk w górze to prowadzący wyznacza kolejno mówców). Stara zasada: ENERGIA PŁYNIE ZA UWAGĄ ma tu zastosowanie. Ten jeden człowiek, który poczuł, że w danej chwili ma coś do dodania na omawiany temat stara się jak najprecyzyjniej ubrać w słowa swoje myśli, staje się w takiej chwili "medium" -przekaźnikiem (poetą się bywa) a reszta zasila go swoją energią -daje mu siły aby jak najprecyzyjniej się wyraził dla dobra całej społeczności. Dobrze jest gdy zebranie prowadzi ktoś do kogo wszyscy mają szacunek i uznanie i kto będzie ewentualnie "gasił" wypowiedzi osób, które mogłaby ponieść pycha i zarozumiałość (to niestety ma dziś powszechnie miejsce - samouwielbienie, nadmiar "kobiecości", emocji zamiast "surowej", męskiej treści).
   To tak w skrócie z pamięci - po szczegóły odsyłam do w/w książeczki (nieduża jest - polecam w ogóle całą trylogię Redfielda - u mnie te książki stoją na równi z "Dzwoniące Cedry Rosji"). Podobny mechanizm w wykładzie poniżej. Trehlebov zapewnia, że rozpoczęcie swojej przemowy od przysięgi:
MÓWIĘ NA CHWAŁĘ PRA-RODZICIELA, NA CHWAŁĘ BOGÓW I NASZYCH PRZODKÓW
sprawi, że sumienie zablokuje ewentualne popisy egoizmu. Siergiej Striżak słusznie powiada po wypowiedzi Trehlebova, że to zadziała jeśli ktoś to sumienie ma. Ja też jak S. Striżak dostrzegam, że podszywają się dziś pod Słowian istoty bez sumienia (przykłady już dałem powyżej). Jak temu przeciwdziałać? Tak jak Iwan radzi - rozwijać samego siebie, jeśli staniesz się człowiekiem -pochodnią (tak to ujmował Trehlebov) to demony będą cię omijać dużym łukiem a ty ujrzysz z daleka jak przez te okulary w filmie "they live". Jeśli nie będziemy tego świadomi to miną nam kolejne lata życia na różnych "hura-zjazdach", narastać będzie rozgoryczenie i poczucie zmarnowanego czasu. Wspomnianym wyżej Anastazjowcom "stuknie" niedługo blisko 18 lat na polskiej ziemi. Wiem, że już dawno temu porodziły się gdzieniegdzie dzieci - niebawem będą pełnoletnie a wioski w Polsce jak nie było tak nie ma.

ZWIĘZŁE I KONKRETNE WYJAŚNIENIE CZYM TAK NAPRAWDĘ JEST WIEC I CZEMU ON SŁUŻY - W TYM FILMIE OD 2 MINUTY ale warto oglądnąć od początku, Trehlebov ładnie wprowadza w temat.