poniedziałek, 14 lipca 2025

Bóg ma dla ciebie PLAN i jest on lepszy niż twój własny - Eckhart Tolle

 oryginał: https://youtu.be/DyA9oAbttTQ

 Wyobraź sobie, że budzisz się rano, otwierasz oczy i pierwszą rzeczą, jaką czujesz, nie jest radość, nie lekkość, ale lekki niepokój. Jakby dzień już wymagał od Ciebie zbyt wiele, choć dopiero się zaczął. Jakby życie było niekończącym się projektem, w którym musisz być zawsze o krok do przodu. Planuj, decyduj, udowadniaj, osiągaj. 

 A czy kiedykolwiek miałeś poczucie, że wszystko nie idzie zgodnie z planem, a ty jesteś jedyną osobą, która wie, jak wszystko powinno być zgodnie z tym planem? Żyjemy tak, jakby wszystko zależało od nas. Musimy tylko poprawnie obliczyć związki, karierę, zdrowie, wakacje, odżywianie, dzieci, rodziców, a nawet rozwój osobisty. Wszystko to, rzekomo się zawali jeśli nie będzie kontrolowane. 

  I w tym wyścigu o kontrolę, dzień po dniu znika jedna ważna rzecz. Przestajemy oddychać, przestajemy po prostu być. Ale oto paradoks. Im bardziej starasz się wszystko przewidzieć, tym bardziej życie się psuje. Czy zauważyłeś to? Wydaje się, że wykonujesz wszystko tak jak należy, ale z jakiegoś powodu robi się ciężej, pusto, bardziej nerwowo. Jakbyś grał w szachy z niewidzialnym graczem, a on ciągle daje tobie mata. 

 I tutaj chciałbym zadać jedno proste, ale całkowicie wstrząsające pytanie. Czy jesteś pewien, że twój plan jest naprawdę lepszy? Być może właśnie teraz, kiedy oglądasz ten film, jesteś w tym momencie swojego życia, w którym coś nie idzie zgodnie z planem. Może twój związek się rozpada, twoje zdrowie szwankuje, twoja kariera stoi w miejscu, albo po prostu czujesz, że coś ważnego ci umyka, niezależnie od tego, jak bardzo się starasz?

   Ale jeśli jest tak, że to, co się rozpada powinno się zawalić? Co jeśli istnieje plan, który już działa bez twojego niepokoju, bez twojego napięcia? Bez twoich niekończących się prób zgadywania, jak on powinien wyglądać? 

 Eckhart Tholle powiedział kiedyś: „Kiedy odpuszczasz, nie tracisz. Pozwalasz chwili obecnej być taką, jaka jest. I to jest twoja siła”. Ale jak odpuścić, skoro wszystko w środku się opiera? Jak uwierzyć w czyjąś wyższą wolę, kiedy logika krzyczy: „Jeśli teraz wszystko porzucę, po prostu się rozpadnę”. 

 Tak bardzo przywiązaliśmy się do idei, że musimy wszystko czynić sami. To, że Bóg pomoże - to piękna metafora, ale w rzeczywistości wszystko spoczywa na naszych barkach. I to właśnie to wewnętrzne przekonanie, że jesteśmy zobowiązani zarządzać wszystkim, czyni nas zakładnikami. Stajemy się więźniami planu, który wymyślili sami , a nie planu który otrzymaliśmy z głębin ciszy.  

 I oto dzieje się coś, czego prawie nikt nie zauważa. Za każdym razem, gdy stajemy w obliczu nieoczekiwanego, w obliczu porażki, w obliczu czegoś, co nie pasuje do naszego obrazu, nie tylko się denerwujemy, ale zaczynamy walczyć z samym życiem - nie z sytuacją, ale z rzeczywistością jako taką. Jakbyśmy mówili: „Nie, wiem, jak powinno być. Mylisz się. Nie powinno tak być”.  

 Ale kim jestem ja, który to wie? I wiecie, co jest najdziwniejsze? Życie już pokazało nam tyle razy, że ma swój własny rytm, Że najbardziej nieoczekiwane wydarzenia, te, które chcielibyśmy odwołać, później stały się początkiem nowego - jakieś spotkanie, które zmieniło wszystko: strata, po której po raz pierwszy się obudziliśmy, pauza, która pozwoliła nam w końcu usłyszeć siebie. 

  Może więc warto pomyśleć o nich chociaż przez chwilę? A co, jeśli Bóg albo życie, albo przestrzeń, albo inteligencja wszechświata - nazwij to jak chcesz, już nami kieruje? Może on już wskazuje nam kierunek?

 On nie kieruje poprzez instrukcje, nie poprzez głos w twojej głowie, ale poprzez to, co jest, poprzez to, co się dzieje, poprzez ciszę. Ale tak trudno jest przestać narzucać swoją wolę. Przyznać się, że nie wiesz, przyznać, że nie kontrolujesz, że istnieje coś większego od ciebie. Nie abstrakcyjne, nie religijne, ale żywe, płynące zawsze blisko i o wiele mądrzejsze niż twój plan. 

  Być może właśnie tu zaczyna się prawdziwe zaufanie? Nie ślepa wiara, nie bierność, ale żywe i świadome współdziałanie z życiem, współpraca podczas której przestajesz nalegać i zaczynasz słuchać?

  Brzmi pięknie, prawda? Ale co powstrzymuje nas przed takim życiem? Co właściwie sprawia, że wciąż sięgamy po kontrolę, by uchwycić się naszego wyobrażenia o tym, jak powinno być? 

 To jest właśnie główna, ukryta przeszkoda. I od niej wszystko się zaczyna. Bo dopóki nie dostrzeżesz, co kryje się za tym pragnieniem utrzymania się i utrzymania wszystkiego, to nie będziesz w stanie naprawdę odpuścić. 

 Interesujące, prawda? Mówimy: „Chcę zaufać życiu", ale w środku wszystko się kurczy. Pojawia się niepokój, jakbyś stał na krawędzi i był namawiany do skoku w nieznane. Jakby ktoś mówił: „Nie bój się, jest tam niewidzialna sieć”. A twój umysł odpowiada: „Nie, dziękuję. Wolę zostać tutaj, na krawędzi, z planem w rękach i paniką w piersi". 

 Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego sama myśl o utracie kontroli wywołuje napięcie? Dlaczego mamy tendencję do trzymania się starego nawet jeśli to co stare nas unieszczęśliwia?

Bo głęboko w nas żyje niemal niedostrzegalna idea: "Jeśli nie będę kontrolował, to wszystko się rozpadnie. Jeśli nie będę walczył, to przestanę istnieć". Jesteśmy przyzwyczajeni do tej logiki od dzieciństwa. Mówiono nam: „Bądź dobry, zarabiaj, osiągaj, buduj swoją przyszłość”. I zrozumieliśmy. Moje przetrwanie, mój projekt, moje znaczenie, mój produkt, moje bezpieczeństwo, moja zasługa. To wydaje się logiczne i do pewnego stopnia działa, ale ceną jest wewnętrzny niepokój, który nie znika, nawet gdy wszystko jest w porządku.

Eckhard Tolle nazywa to ego, ale nie w sensie pychy czy narcyzmu, ale w sensie konstruktu umysłu, który buduje poczucie siebie na podstawie strachu. To "ja" żyje z idei oddzielenia - z idei separacji. Jestem ja, jest świat i są zagrożenia. Musisz być czujny, musisz wiedzieć jak. Musisz przetrwać. 

 To ego nie jest wrogiem. Ono nie jest złe. Ono się po prostu boi. Jego naturą jest strach, ponieważ nie zna życia. Ono zna tylko myśli o życiu. A kiedy mówisz: „Chcę zaufać", ono słyszy. "Chcę zniknąć”. Ono nie może zrozumieć, jak można żyć bez ciągłej ochrony, bez planowania, bez walki. 

 Ale oto, co jest ważne - ty nie jesteś tym ego. Nie jesteś tym, kto się boi i ciągle analizuje. Jesteś tym, który to wszystko obserwuje, który jest świadomy zarówno strachu, jak i myśli oraz próby kontrolowania wszystkiego.

   I to właśnie ta świadomość jest wejściem do innej rzeczywistości. Ale aby tam wejść, musisz najpierw zobaczyć, jak działa stary mechanizm. Spójrz uczciwie, ile twoich działań jest podyktowanych nieufnością i lękiem? Ile decyzji podjąłeś, bo musisz, bo tak jest bezpieczniej, inaczej będzie źle? Ile razy zrezygnowałeś ze swojej intuicji, ze zwykłego spokoju, bo twój umysł powiedział: „Nie możesz tego uczynić tak po prostu. Musisz". 

 To właśnie jest pułapka. Wydaje się, że jesteś wolny, że masz kontrolę, ale w rzeczywistości zawsze kieruje tobą strach: strach przed samotnością, strach przed niepowodzeniem, strach przed byciem niegodnym...

 I wiesz, co jest najbardziej ironiczne? W tym strachu stajemy się jak dzieci zagubione w supermarkecie. Krzyczymy, biegniemy, wołamy, nie zauważając, że matka stoi dwa kroki dalej. Ale jesteśmy tak pochłonięci paniką, że jej nie widzimy.

   Dokładnie tak samo jest z życiem, z Bogiem, z tym, co nazywamy większym umysłem. Krzyczymy: „Gdzie jesteś? Czemu nie pomagasz?” I nie widzimy, że jesteśmy prowadzeni przez każde spotkanie, każdy przypadkowy zbieg okoliczności, każde opóźnienie i każdy zakręt -  tylko, że ego tego nie zauważa. Ono jest zbyt zajęte sobą. Eckhadt Tolle mówi: „Nie kontrolujesz życia. Jesteś samym życiem w jego najczystszej manifestacji".

  Ale umysł chce sprywatyzować ten przepływ i oddać go na swoje usługi. W tym tkwi ból i nie chodzi o to, że jesteś zły, nie chodzi o to, że czynisz coś źle, ale że w twoim wnętrzu po prostu działa stary skrypt przetrwania, skrypt lęku. Ten skrypt jest automatyczny, nie można go winić, ale on nie jest już potrzebny. Jest jak stary GPS, który prowadzi cię tam, gdzie nie ma już drogi. 

I jeśli nadal będziesz mu ślepo ufać, zawsze znajdziesz się w niewłaściwym miejscu i kogo będziesz winić? Siebie, świat, los? A może po prostu zatrzymać się i pomyśleć: „A co, jeśli właśnie teraz wszystko już idzie tak, jak powinno? Tak, to prawda - może niezgodnie z moim planem. Ale może plan, który się realizuje, nie wymaga mojej paniki? Może po prostu wymaga mojego zaangażowania, mojego milczenia, mojej uczciwości?"

   I właśnie w tym momencie zaczyna się zmiana. Nie w wymyślaniu nowego planu, ale w przyznaniu, że może nigdy nie byłem tym, który miał kontrolę. A jeśli tak, to kim tak naprawdę jestem? Czasami życie zdaje się do nas przemawiać, ale nie słowami lecz poprzez okoliczności, poprzez te właśnie momenty, które nazywamy porażkami, stratami, niefortunnymi momentami?

   Narzekamy, że wszystko nie idzie zgodnie z planem, że wszystko poszło w złym kierunku. Ale czy kiedykolwiek naprawdę wiedzieliśmy, dokąd zmierzamy? Jeśli wsłuchasz się w ciszę wewnątrz, zauważysz, że cały ten plan, cały ten schemat, jak powinno być, nie pochodzi z głębi, nie pochodzi z przeżytego doświadczenia - on pochodzi z głowy, z przekonań, z cudzych opowieści, które przyjęliśmy za własne. 

 I tak zaczyna się niewidzialny dramat. Żyjemy nie tym, co się dzieje, ale tym, co powinno się dziać. Nie z tymi, którzy są blisko, ale z wyimaginowanymi ludźmi w naszym idealnym scenariuszu. Cierpimy nie z powodu rzeczywistości, ale z powodu faktu, że rzeczywistość nie pokrywa się z fikcyjnym projektem szczęścia. To cicha tragedia, bo dzień po dniu oddalamy się od chwili obecnej. Nie zauważamy, jak cisza brzmi za oknem, jak ktoś wyciąga do nas rękę, jak nasze serce mówi: „Stój!"  Jesteśmy zbyt zajęci rozmową z umysłem, który jest ciągle z czegoś niezadowolony”. 

 Echart Tolle powiada, że żyjemy jakby przez filtr myśli o rzeczywistości, a nie przez samą rzeczywistość. To tak jakby założyć ciemne okulary, a potem narzekać, że świat stał się ponury. Ale problem nie tkwi w świecie, problem tkwi w okularach.

  Tak samo jest i tutaj nie widzimy życia takim, jakie ono jest. Widzimy je poprzez filtr oczekiwań, lęków, planów. I ten filtr staje się naszym więzieniem. Wiecie, co się dzieje kiedy człowiek żyje cały czas według tego scenariusza kontroli? Staje się wyczerpany psychicznie, fizycznie i duchowo.

   Ciągłe napięcie, próba przewidywania, zarządzania, reagowania. To jak siedzenie w łódce, ale ciągłe wiosłowanie pod prąd, bo umysł myśli, że prawidłowa droga jest właśnie w tym kierunku. Ale życie płynie w przeciwnym kierunku. Najpierw przychodzi zmęczenie, potem rozczarowanie, a potem cynizm. 

"Być może po prostu nie mam szczęścia. Może nie jestem czegoś wart. Może zawsze będzie mi tak ciężko" - I człowiek się zamyka. Tymczasem życie wzywa cały czas. Wciąż zsyła spotkania, zmiany, szanse, ale my nie słyszymy. Jesteśmy zajęci, - mamy plan.  

 W ten sposób fałszywe ja, ego, buduje wokół nas mur. A z zewnątrz wszystko wydaje się normalne. Przecież staramy się, pracujemy nad sobą, rozwijamy się duchowo. Ale w środku wciąż jest ten sam niepokój, ta sama kontrola, ta sama walka z tym, co jest. Im wyższy wewnętrzny mur, tym bardziej oddala się poczucie sensu, radości, obecności i tym większe poczucie pustki - zwłaszcza u ludzi po trzydziestce, bo w tym wieku już wiele się próbowało, coś się już zbudowało, coś się już osiągnęło, a nagle wszystko traci swój blask. 

 Powstaje pytanie: „Po co to wszystko?”. Odpowiedź nie pochodzi z umysłu. Nie pojawia się z nowego celu ani nowej motywacji. Pojawia się, gdy pozwalasz sobie być tu i teraz, bez oporu, bez scenariusza. I tu zaczyna się najbardziej subtelna rzecz. Umysł nie może uwierzyć, że nic nie robiąc, można coś zmienić. On mówi: „Jeśli po prostu odpuścisz, wszystko się rozpadnie”. Ale w głębi duszy zaczynasz zauważać, że gdy tylko przestajesz walczyć, to pojawia się coś żywego, coś prawdziwego - być może po raz pierwszy od długiego czasu. 

 Zaczynasz dostrzegać, jak każda chwila jest wypełniona znaczeniem. Nie takim, które da się wytłumaczyć, ale takim, które się czuje. A to znaczenie nie wynika z tego, że coś osiągnąłeś, ale z faktu, że jesteś tu i teraz, bez masek, bez roli, bez pośpiechu. Nie zachowujesz się już jak budowniczy, który ma plan i

i musi ukończyć budowę przed terminem. Stajesz się ogrodnikiem. Podlewasz, doglądasz, pozwalasz rosnąć. Nie kontrolujesz deszczu, ale wiesz, jak być tam, gdy spadnie. I jest w tym ogromna moc, ponieważ w końcu zgadzasz się z tym, co już jest. I to jest prawdziwy punkt dostępu do Bożego planu, do tego, co jest o wiele większe niż twoje wyobrażenia. Ponieważ Bóg nie daje ci kontroli. Daje ci przepływ. Nie daje ci schematu. Daje ci prawdziwe życie, nieprzewidywalne, ale mądre.  

 I żeby to usłyszeć, nie musisz się zmieniać. Musisz tylko wyciszyć się w sobie. W pewnym momencie - niekoniecznie w kryzysie, niekoniecznie w dramacie - nadchodzi cisza, nie zewnętrzna, ale wewnętrzna. I po raz pierwszy słyszysz: „Wszystko, co próbowałeś zbudować, to nie dom, to płot. Wszystko, czego broniłeś, to obraz, a nie rzeczywistość. Wszystko, czego się tak bałeś, okazało się tylko cieniami na ścianie umysłu".

  I nagle zauważasz, że jesteś zmęczony byciem kimś, zmęczony decydowaniem o wszystkim, zmęczony walką nawet o swój rozwój duchowy. I w tym zmęczeniu pojawia się coś niesamowitego - pojawia się relaks. Nie poddanie się, ale poddanie się życiu bez patosu, bez flag. Po prostu przyznanie, że już nie wiem i nie chcę udawać, że już wiem. 

 To jest ten punkt zwrotny - on może być cichy, bez słów. Po prostu budzisz się pewnego ranka i nie próbujesz kontrolować dnia. Idziesz do sklepu i nie spieszysz się. Rozmawiasz z bliskim człowiekiem i nie bronisz się. Nie próbujesz być lepszy, mądrzejszy, czystszy. Po prostu jesteś. Świat nagle przestaje być polem bitwy. Staje się sceną, na której rozwija się coś, co nie wymaga twojej oceny. Nie jesteś już aktywnym uczestnikiem odpowiedzialnym za wynik. Stajesz się świadkiem, partnerem. Samo życie oddycha przez ciebie.

  I to właśnie w tym momencie zaczyna się to, co prawdziwe. Nie to, do czego zdążałeś, ale to, co zawsze tu było. Ale nie mogłeś tego poczuć, próbując to osiągnąć, chcąc wiedzieć wszystko z góry. Eckhart Tolle mówi: „Świat nie jest w uścisku chaosu, jak mogłoby się wydawać. Pod powierzchnią form kryje się głęboki porządek, nieskończenie inteligentny". A jeśli zwolnisz, zaczniesz odczuwać, że już uczestniczysz w tym porządku.  

 Nie oznacza to, że staniesz się obojętny, że przestaniesz działać. Wręcz przeciwnie, dopiero teraz twoje działania nie wynikają ze strachu, nie z pośpiechu, ale ze spokoju, z ciszy, z intuicji, a nie z napięcia. Z kontaktu z czymś realnym, a nie z wewnętrznego scenariusza walki.

 Zaczynasz dostrzegać znaki, nie mistyczne, nie namalowane, ale proste. Rozmowę, która odbyła się w odpowiednim momencie, człowieka, którego prawie uniknąłeś, ale mimo to go spotkałeś. Zbieg okoliczności, który wcześniej nazwałbyś "ot - takie tam zwykłe zdarzenie", ale teraz, rozumiesz, że jest ono częścią czegoś większego. To zaproszenie. Przestajesz grać w grę pod tytułem: "Los jest przeciwko mnie". Teraz nie jesteś w opozycji - jesteś we współpracy i to nie jest ślepa wiara. Ta wiedza jest cicha, wewnętrzna, niefanatyczna. Po prostu wiesz, że jesteś prowadzony. Nie starasz się już dotrzymać kroku, ponieważ zdajesz sobie sprawę, że jesteś już na czas. 

  Nie dążysz już do swojego celu, ponieważ żyjesz w celu samego życia. Nie tworzysz już obrazu siebie - ty pozwalasz sobie istnieć. I tu ujawnia się najbardziej niesamowita rzecz: wszystko, czego pragnąłeś, zaczyna nadchodzić. Nie dlatego, że gonisz, ale dlatego, że jesteś gotowy. Miłość, ponieważ stałeś się żywy. Dostatek, ponieważ nie próbujesz już się go trzymać. Radość, ponieważ przestałeś żądać. Pokój, ponieważ nie toczysz już wojny z tą chwilą. Nic nie tracisz, odpuszczając. Wręcz przeciwnie, otrzymujesz wszystko, co ważne. I po raz pierwszy rozumiesz, że to, co nazywałem kontrolą, było strachem, a to, co uważałem za słabość, było w rzeczywistości siłą. To łagodna, głęboka, lekka moc, która niczego nie żąda, ale daje wszystko. I rzeczywiście: Bóg od początku zawsze miał plan. Byłeś po prostu zbyt zajęty aby to usłyszeć. A teraz słuchasz nie uszami, lecz sercem, całą swoją istotą. I nie wiesz, dokąd to doprowadzi, ale po raz pierwszy w życiu się nie boisz, bo teraz nie jesteś sam. Jesteś w nurcie.

Czy wiesz, w którym momencie wszystko całkowicie się zmienia? Kiedy nagle przestajesz czekać, przestajesz czekać, aż wszystko się poprawi, że staniesz się inny, że życie w końcu potoczy się tak, jak zaplanowałeś - kiedy nie masz nadziei na przyszłość i nie poprawiasz przeszłości, ale po prostu oddychasz, patrzysz, żyjesz teraz, nie jako idea, nie jako praktyka, ale jako naturalny stan bez wysiłku, bez zadania, bez wyjaśnień. 

  I wtedy pojawia się dziwne odczucie, jakby czas znikał, jakby wszystko, co było wcześniej, było tylko snem - snem, w którym biegłeś, walczyłeś, udowadniałeś, snem, w którym wierzyłeś, że musisz zasłużyć, naprawić, uratować. A teraz się budzisz i nagle zrozumiałeś, że wszystko już tu jest. 

 I oto ona jest, najgłębsza prawda, ta, do której nie docierasz umysłem, lecz którą sobie przypominasz. To tak, jakby zawsze były w tobie drzwi, a one po prostu się otworzyły i rozpoznajesz to, co zawsze tam było. Nie musisz być kimś - ty już jesteś tym, kim musisz być. 

 Spokój nie jest nagrodą - on jest twoją naturą. Miłość nie jest celem. To powietrze, którym oddychasz od długiego czasu, ale po prostu go nie zauważałeś. Życie nie jest projektem, to taniec. A Bóg nie jest sędzią, ani obserwatorem, ani egzaminatorem - on jest tym właśnie tańcem. 

 To obecna cisza, z której wszystko pochodzi. Nigdy nie byłeś zagubiony, po prostu szukałeś w niewłaściwym miejscu. Echart Tolle nazywa to świadomością poza formą, kiedy przestajesz utożsamiać się z ciałem, imieniem, historią, stajesz się czystą świadomością. Patrzysz na świat i już nie bronisz się, ponieważ nie ma niczego do obrony. 

  Tego, kim naprawdę jesteś, nie da się zranić, obrazić, zniszczyć. Ono jest wieczne, ciche, świetliste. Wykraczasz poza ideę planu, ponieważ teraz ty jesteś planem. Jesteś manifestacją wyższego umysłu. Wszystko, co czyniłeś, wszystko, co ci się przydarzało przyniosłeś ty sam. Ale ty nie jesteś tym, który cały ten czas próbował sterować - ty jesteś dużo głębiej, milczący, prawdziwy. 

 Nie jesteś już po prostu poza zagrożeniami, ty sam jesteś tym bezpieczeństwem. Nie jesteś tylko w nurcie, jesteś nurtem. Nie tylko ufasz, ty jesteś zaufaniem w działaniu. I może właśnie tym jest oświecenie - nie jako finał, ale jako powrót do domu, do chwili, do siebie, do ciszy, która nie milczy lecz śpiewa. 

 Słychać ją tylko wtedy, gdy przestajesz spierać się z rzeczywistością. A teraz wszystko jest inne. Nie dlatego, że świat się zmienił, ale dlatego, że przestałeś próbować go zmienić. Zacząłeś patrzeć od wewnątrz, z samego centrum, z serca. I może właśnie teraz, siedząc w ciszy po tym filmie, poczujesz t - nie słowami, nie myślami, ale głębiej. Tam gdzie wszystko jest proste, gdzie nie musisz niczego udowadniać, gdzie po prostu jesteś. 

 Jeśli dotarłeś do tego punktu, to gratulacje. Nie tylko obejrzałeś film, lecz pozwoliłeś sobie przypomnieć, usłyszeć, zatrzymać się. To oznacza, że jesteś już wewnątrz tego planu, już w nim, już w zgodzie. 

 Pamiętaj - nawet odrobina zaufania zmienia wszystko. Nawet jeden głęboki oddech w ciszy może cię sprowadzić do domu. I za każdym razem, gdy życie znów wydaje się trudne, nie spiesz się z działaniem. Po prostu poczuj ponownie, usłysz, pozwól.

   Jeśli kiedykolwiek znów zapomnisz, to nie ma powodu do niepokoju - po prostu wróć, zamknij oczy i powiedz: „Niech się stanie nie moja wola, ale twoja, bo twoja jest zawsze lepsza”.

   Jeśli rezonujesz, napisz w komentarzach, co teraz czujesz, lub po prostu postaw kropkę, jako znak milczenia, znak zaufania. Nie zapomnij włączyć polubienie - nie dla mnie, ale dla siebie - za to, co słyszysz, za to, co czujesz, za to, że żyjesz.

   Subskrybuj, jeśli chcesz więcej głębi i ciszy w przepływie i pozwól, by życie Cię prowadziło. Życzę Ci, abyś żył pełnym życiem, bez strachu, bez pośpiechu, w zgodzie z tym, co większe od Ciebie, ale zawsze wewnątrz. Jesteś w domu.

 wersja polska: https://www.youtube.com/watch?v=2aCbnXk4_oU