czytałem książkę Kurpatowa. Na pewno ją znasz.
. Tak, znam.
I on powiedział, że w latach dziewięćdziesiątych, no wiesz, w tym bardzo trudnym czasie, pracował w rehabilitacji głęboko ztraumatyzowanych dzieci. Często zdarzały się bardzo trudne przypadki, kiedy trafiały się dzieci w jakichś zapadłych zakątków, które dorastały pośród psów lub kotów - to znaczy zostały porzucone.
One nie potrafiły mówić. Ci ludzie, nigdy nie mieli już okazji w przyszłości stać się ludźmi, przystosowanymi, w pełni zsocjalizowanymi. Mężczyźni, którzy w dorastali w przedszkolu, w szkole lub kształcili się na studiach - jeśli weźmiemy pod uwagę kadrę nauczycielską we wszystkich tych systemach edukacyjnych, to 95% z nich stanowią kobiety.
- a przy tym przeważnie są to kobiety bez powołania do tego zawodu.
- Absolutnie tak. I te kobiety wychowują zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Jak w rezultacie takiego wychowania mogą wyrosnąć prawdziwi, pełnoprawni mężczyźni dorastając w kobiecym środowisku?
Jak to możliwe w epoce sfeminizowanego matriarchatu? Bo ja na przykład pamiętam siebie, byłem po prostu gnębiony na każdym kroku od przedszkola i nie rozumiałem dlaczego.
A ja wykazywałem typowe męskie cechy czyli podważałem opinię każdego autorytetu. Musiałem wszystko sprawdzić, musiałem o wszystkim podyskutować, spierałem się. Zadawałem pytania "dlaczego coś trzeba wykonać". Jeśli mi mówili, że coś trzeba to wykrzykiwałem: „A po co?” To znaczy, nie rozumiałem, chciałem to wszystko rozgryźć.
Wychowawczynie chcą abyś po prostu był posłuszny i tyle.
- Dokładnie tak, o to im chodzi. Dla kobiety posłuszeństwo jest dobroczynne. Natomiast dla mężczyzny, którego egzystencjalnym sensem życia jest poszukiwanie prawdy, to dla niego zabijanie w nim tego męskiego pierwiastka jest tak naprawdę kastracją - i ona ma miejsce już w dzieciństwie.
Taki chłopak dorasta i żyje w tym żeńskim paradygmacie, gdzie kobieta jest słaba, ona potrzebuje wszystkiego, najlepsza rzecz należy się jej. Tego nigdy nie było w całej historii ludzkości.
wersja polska: