piątek, 19 lutego 2021

Zdrowe życie okiem kilku ludzi cytowanych w książce Vadima Zelanda.

 Jestem przy tomie 6 (seria Transerfing rzeczywistości) noszącym tytuł: SPRAWCA RZECZYWISTOŚCI. Wreszcie odnalazłem rozdział w którym Zeland sporo czasu poświęcił oczyszczaniu organizmu.

    Zagadnąłem już czytelników bloga na te tematy i padły odpowiedzi pełne zwątpienia. Najwyraźniej potwierdza się to co w tej szóstej książce pisze sam Zeland a co potwierdza moja praktyka a mianowicie: aby się zabrać za transerfing potrzebny jest "w puli wejścia" wysoki poziom energetyczny organizmu bo inaczej wszystko to wyda się niejasne i jakieś zagmatwane.

   Ja o pracach V. Zelanda słyszę od kilku lat, już kilka lat temu tłumaczyłem filmik w jakim wyjaśnia on niuanse przygotowania żywej wody. Znałem też fragmenty i one jakoś dojrzewały we mnie (były "trawione" te treści) ale za czytanie książek "od deski do deski" wziąłem się dopiero około 4 lata temu (najpierw wersja elektroniczna). Wnikliwie przeniknąłem dwie pierwsze, trochę mniej przyłożyłem się do trzeciej, wyrywkowo poczytałem pozostałe i.... na tym stanąłem. Miałem "dużą głowę" i musiałem sobie to wszystko ułożyć - "inwestycja energetyczna" była mocna i dalsze próby czytania byłyby "na siłę" a to nie ma najmniejszego sensu jak każde takie nabijanie sobie umysłu informacją, której dusza przyswoić nie jest w stanie. Kupiłem wtedy na jakiejś aukcji 3 pierwsze książki w wersji książkowej, tom pierwszy jeździ do dziś ze mną w samochodzie i nieustannie do niego zaglądałem w chwilach wolnych wybierając sobie losowo jakieś kartki (czasami trafiałem na te same po kilka razy czekając gdzieś na przykład na stacji PKP (bo gdzie lepiej czeka się? ).

  Rok 2020 miałem bardzo pracowity i moje wewnętrzne akumulatory zostały mocno wyeksploatowane - kupiłem sobie całość prac "Transerfing rzeczywistości" w wersji książkowej wiedząc już, że jest to kondensat wiedzy na który warto poświęcić czas i energię. ALE.... mimo chęci duszy jakoś nie mogłem się zabrać za czytanie, książki pięknie wydane, pachnące czekały aż je wezmę do rąk a ja nie byłem w stanie. Dopiero miesiąc temu po wykonaniu wielu zaległych prac, doprowadzeniu organizmu do ładu po letnich bojach, wyspaniu się itp. pojawił się we mnie na tyle wysoki potencjał, że wziąłem do ręki czwórkę i odpłynąłem wprost czytając kolejne rozdziały. Zaraz przyszła chęć zabrać się za piątkę ale już nie szło tak łatwo - jest to cała nauka, Zeland wprowadza wiele swoich pojęć, które trzeba "ujrzeć" (przyswoić - bardzo właściwe słowo, muszą one "stać się nasze/swoje") a wtedy jak na lekcji matematyki, skomplikowane równania na tablicy stają się przyjemnością i czymś w rodzaju krzyżówki do rozwiązania. Żeby za bardzo nie straszyć dopowiem, że Zeland w każdej książce wiele razy powtarza to samo ale w nieco inny ujęciu a więc temat jest niejako utrwalany. Do tego w tomach 4 oraz 5 na końcu umieszczony jest "język pojęć" czyli krótkie przypomnienia z trzech poprzednich tomów: co to jest na przykład "przestrzeń wariantów", czym jest "ważność wewnętrzna" i podobne. Gdy już wizja Zelanda ostatecznie się ugruntuje (a przyznać muszę, że wszystko nie jest jakąś indoktrynacją, "praniem mózgu" [bardzo jestem wrażliwy na wszelkie przejawy sekciarstwa] lecz po przyjacielsku, spokojnie podane narzędzie NIE BURZĄCE NASZEGO DOTYCHCZASOWEGO MODELU ŚWIATA) to jest to fajne dopełnienie dla tych, którzy na swojej drodze doświadczeń znaleźli już kilka podobnych klocków puzzle. 

     Odetchnąłem z ulgą gdy po zakończonym tomie 5 okazało się, że to już wszystko co miał autor do powiedzenia na temat. Miałem już wyobrażenie całości dlatego ze spokojem wziąłem do ręki tom 6, który (a jest takie streszczenie od wydawcy na końcu tomu 5) stanowi już najwyraźniej rozmowy z czytelnikami (najprawdopodobniej internetowe gdyż niektóre, kolejne listy bywają kontynuacją poprzednich rozmów a więc wyraźnie kolejni korespondenci śledzili prowadzoną uprzednio rozmowę). 

     No i powracał wiele razy temat o jakim pisałem powyżej a więc niezbędny pewien optymalny poziom energii czytelnika aby w ogóle zainteresować się tym tematem - niejako możność "wzniesienia się" na jakiś minimalny poziom aby "ogarnąć" ten system jaki proponuje Zeland, nie zgubić się w tym i nie zniechęcić na samym wstępie. Ważną rzeczą o której słusznie pisze autor jest oczyszczenie organizmu aby ten poziom energii duszy uzyskać, aby oczyścić ciało fizyczne a co za tym idzie energetyczne.

    Na stronie 90 w książce (w wersji elektronicznej do której link jest tu może być to inna strona - w każdym razie rozdział nosi tytuł "Żywa kuchnia" i jest to rozdział IX) Zeland w obszerny sposób omawia sposoby odżywiania, cytuje wiele ciekawych prac i praktyki innych ludzi, jest tam wspaniały opis żywienia małej dziewczynki, która od urodzenia je na surowo i jest wzorem zdrowia. Zainteresowanym zdrowym życiem gorąco polecam! Jest tam kilka cytatów z innych autorów oraz podane nazwiska więc możność dalszego poszukiwania.

    Kto nie zna książek Zelanda może spokojnie zacząć czytanie od tej właśnie aby zapoznać się w ogóle z osobą autora (szczerze on tam pisze o sobie, że wcześniej nie żył zbyt higienicznie i że nawet doprowadził kiedyś swoje zdrowie do niezbyt chwalebnego stanu) bo narosło wokół tej postaci wiele mitów. Normalny facet, żaden "czarny mag" jak .... no nie chcę wymieniać nazwisk różnych takich internetowych guru, omawialiśmy je tu czasem w komentarzach. 

    Zachęcam serdecznie do zapoznania się - nikt nie zmusza do przejścia na surowizny, Zeland z miłością podchodzi do każdego przejawu życia, cała ta jego pisanina przepleciona jest takim "wewnętrznym uśmiechem" i odczuwalną radością życia BEZ JAKIEGOKOLWIEK NARZUCANIA, książkę czyta się jak przyjacielską rozmowę. 

    


p.s. NAJSERDECZNIEJSZE PODZIĘKOWANIA DLA PIOTRA I DOMINIKA!

Niech Wam Bogowie błogosławią!