Toczymy sobie rozmowę na temat kiszonek
tu- ja nadal wksperymentuję na sobie z kwasem buraczanym, kilka dni temu (a może już kilkanaście? - nie liczę) wypiłem jednego dnia dość dużą ilość ale już mi się nie chce (wczoraj spróbowałem) - może być też tak, że kiszonka jest bardzo krótkoterminowym produktem i jest dosłownie jeden dzień gdy ma ona proporcje nadające się jeszcze do spożycia. Ćwiczyłem to z kapustą dawno temu, jest taki moment gdy sok jest jeszcze słodki i chce się go pić. Inną rzeczą jest, że jadałem wtedy rzeczy gotowane i najprawdopodobniej mój organizm wybrał zło mniejsze na tamtym etapie mojego życia używając soku z kapusty do samooczyszczenia. Kiszonki bezsprzecznie według mnie powodują jakieś obciążenie dla układu limfatycznego - widać to wyraźnie po porannym podkrążeniu oczu ( obciążenie nerek) a potem po obficie płynących łzach (usuwanie czegoś z przewodów limfatycznych w tamtym rejonie ciała). Nie jest to jednak aż takie wielkie obciążenie jakie dają produkty mleczne na przykład ze skutków których oczyszczać się musiałem domową sauną i na wiele innych sposobów.
No dobra - być może coś dodam w komentarzach. Dużo już na ten temat było. Podawałem linki do filmów dr-a Morse, był niedawno anonsowany jeden z wykładów pani Barbary Kazana, był Paul Nison z "dietą biblijną" (mogę mylić tytuł) -Paul wyleczył trwale wrzód jelita grubego. Był Borys Rafaiłowicz Uwaidow i kilku innych odważnych.
Kondensat tej wiedzy poparty praktyką życiową mamy w linku jaki gorąco polecam a który podała J. Amelia. Szczególnie ciekawe są wnioski końcowe. Spisująca wywiad Agnieszka Olędzka zamiast osteoporoza napisała ostrporoza.
http://surowadieta.pl/to-co-najprostsze-jest-najgenialniejsze/
p.s edycja postu - 23 października 2018.
Ponieważ czytelniczka "G" zaproponowała poniżej założenie nowego - osobnego tematu i rozmów o odżywianiu to podaję link do miejsca gdzie znów wywiązała się rozmowa i pojawiły się ciekawe linki:
https://michalxl600.blogspot.com/2018/10/o-swoim-zyciu-i-zdrowiu-opowiada.html