czwartek, 4 stycznia 2018

Jak wychować syna na mężczyznę?

źródło tłumaczenia: http://life-move.ru/kak-vospitat-iz-syna-muzhchinu/

Żal jest kobiet. Ciągle narzekają, że w około brak jest mężczyzn. 
Nie jest żal kobiet bo wychowują swoich synów jak dziewczynki. 
Wynik takich działań jest oczywisty. Wyrażę poniżej swoje przemyślenia na ten temat. 
 Pierwsze.
Wychowaniem chłopca powinien zajmować się ojciec. I to od dnia narodzin - od swojego dnia narodzin, a nie dnia narodzin swojego syna. A to dlatego, że  wychowanie w rodzinie nie jest nauka manier. Chłopiec kopiuje wzór zachowania ojca a nie jego słowa. Pytanie do matek - czy chcesz, aby twój syn stał się taki sam jak twój mąż? 
Drugie. 
Co mam na myśli mówiąc "mężczyzna"? Jest to pojęcie zawierające w sobie cechy budowniczego domu. Mężczyzna musi być silny. I co to znaczy? Być w stanie podejmować decyzje i brać odpowiedzialność za te decyzje. Pytanie do rodziców - czy wasz syn uczy się sam  podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność? 
 Trzecie. 
Podejmowanie decyzji i niesienie odpowiedzialności to dwie strony tego samego medalu. Wolność z jednej strony i ograniczenie wolności z drugiej. 
Przykład:
-Mężczyzna podejmuje decyzje, ale nie jest za nie odpowiedzialny - odpowiedzialność niesie jego kobieta. To nie jest mężczyzna lecz maminsynek. 
-Mężczyzna nie podejmuje decyzji, ale ponosi za nie odpowiedzialność. To nie jest mężczyzna lecz pantoflarz. 
 Czwarte. 
Wolność zaczyna się od samoograniczenia. 
 Jest takie Wschodnie przysłowie: „Pierwsze piją wodę wielbłądy bo nie mają rąk. Drudzy piją mężczyźni bo brak im cierpliwości. Kobiety piją ostatnie. "
 W moim schemacie wychowania układ jest inny. "Najlepsze jest dla mamy ponieważ jest dziewczyną. Potem kot - bo jest bezradny i zależy od nas. A potem jesteśmy my bo jesteśmy mężczyznami. " 
 Piąte. 
W jakim wieku dziecko staje się mężczyzną? Od momentu uświadomienia siebie jako osobowości. Psychologowie znają ten wiek. Trzy lata. Tak drogie mamy - trzy lata. To właśnie w tym wieku trzeba już nieustannie inspirować swojego syna - „jesteś mężczyzną”. To w tym wieku trzeba nauczyć go zwykłego męskiego słowa "powinieneś!" 
 Niestety, słowo to zmieniło się w środowisku psychologicznym w swego rodzaju straszak - „obowiązek”. Wielu psychologów z jakiegoś powodu kojarzy to z reakcjami neurotycznymi. 
Niestety, to jest fakt - powszechne: „Chcę i mam to gdzieś” prowadzi do rozwoju  osobowości socjopatycznej. Rozejrzyj się i zobaczysz wielu maminsynków, którzy nie mogą zmusić się do zrobienia czegokolwiek. 
 Mężczyzna powinien - powinien potrafić znieść (wytrzymać), potrafić przezwyciężyć siebie,  potrafić się mylić, potrafić być delikatnym (łagodnym), potrafić być szorstki, potrafić być rozmaitym, potrafić odpowiadać  za swoje słowa. Mężczyzna powinien potrafić BYĆ.

Szóste. 
Chłopiec powinien być natychmiast od momentu urodzenia traktowany jak mężczyzna. Kiedy dziecko krzyczy na twoich na rękach - wystarczy podczas kołysania mówić mu - "Jesteś naszym mężczyzną? Więc czemu krzyczysz? " Czy rozumiesz, że w takiej chwili nie jemu określasz nastawienie ale sobie? że w przyszłości potraktujesz go jako równego i dorosłego? 
 Tak. Dziecko powinno być traktowane jak dorosły. To nie znaczy, że nie należy się z nim bawić, nie wybaczać mu błędów, nie dawać czułości, nie uśmiechać się do niego. 
Siódme. 
Dziecko może się mylić. Odkrywa świat wokół siebie, bada jego granice. Czy wiesz, dlaczego mężczyźni są jak dzieci? Ponieważ mężczyźni również przesuwają granice tego świata. Mężczyzna musi być niespokojny. On jest siłą napędową ludzkości. Kobieta to siła, która zachowuje, jeśli taka jest potrzeba. 
 Nie możesz karać chłopca za popełnianie błędów. Błędy muszą być poprawione - ma je naprawić On sam, samodzielnie ale z twoją podpowiedzią i pomocą. 

A teraz - ilustracja do tego wszystkiego:
 Kilka lat temu się ożeniłem. I pojawił się mój syn -kuzyn. Kuzyn - bo go nie adoptowałem więc jak mam go nazwać? Miał siedem lat. 
Od samego początku zająłem pozycję samca alfa w naszym "stadzie". Wyznaczyliśmy granice zachowania: 
- Twój pokój to twój pokój. Jesteś tam gospodarzem - sam sobie sprzątasz i sam sobie bałaganisz. -Mama to przecież dziewczyna. Im więcej jej pomożemy - tym bardziej jest zadowolona i tym mniej "warczy". 
-Zrobiłeś sobie "bardak" to bądź za to odpowiedzialny. 
- Możesz zrobić to samemu. 
- Ty przede wszystkim jesteś obrońcą rodziny. 
- I nie zapomnij. Jesteśmy razem. 
- Jest jakiś problem? A więc istnieje jego rozwiązanie. 
Z początku mnie nienawidził i jest jasne, dlaczego. Dopiero co był był obok niego ukochany tato a tu nagle jakiś dziwny facet. 
Najpierw obwąchiwaliśmy się nawzajem. Dwa samce w stadzie powoli nawiązywały kontakt. 
Rywalizowaliśmy ze sobą i wciąż rywalizujemy. Nagrodą jest uśmiech od mamy - i nie tylko uśmiech. Więcej uścisków/objęć / pocałunków. Od tego czasu najsilniejszą karą dla niego jest moje zdanie: 
- Mama będzie bardzo zdenerwowana. 
Pewnego razu odegraliśmy z mamą taką scenkę: ja, że niby nabałaganiłem a ona, że niby się złości. 
- Widzisz, co się stanie, jeśli mamę urazić? brzmiało moje zdanie. 
 Przyniosłem do domu kota. Kot jest najlepszym środkiem do rozwoju umiejętności dotyku a ona jest podstawą seksualności. Wyrażenie "trenować na kotach" jest w tym przypadku bardziej trafne niż kiedykolwiek. Głaskanie i pieszczenie kota sprzyja rozwojowi umiejętności głaskania i pieszczenia kobiet w przyszłości. 
-Dales! Czy mogę pojeździć na rowerze?
 Jesteś mężczyzną, ty decydujesz.
 - Jestem chłopcem ...
 -No to nie możesz! Mężczyźni mogą ale chłopcy nie.

Obrażony zasapał. Pięć minut później:
 -Dales! Idę pojeździć rowerem! 
-Zrozumiałem. Idź jeździć.. 
- Czy możesz pomóc mi znieść rower? 
Nie ma sprawy. Pomożesz mi nieść?
 -Jasne!
 -No to jazda!
 Lub na przykład: 
-Misha! Jutro idziemy najpierw do kina, potem postrzelamy na strzelnicy. idziesz z nami?
 - Jaki film?
 -Dla dorosłych. "Twierdza Brzeska". 
- I może najpierw postrzelać a potem wy do kina, a ja idę do domu? (miał na myśli komputer oraz gry)
 -Nie. Najpierw w film. Następnie strzelanie. Tak zdecydowałem ponieważ ja rządzę. 
Poszedł myśleć. Wrócił.
 - Zgadzam się.

 p.s. 1.I nazywamy go - wujek Misza.
 p.s.2.Tak -czasami bałagani. A to zadań nie dokończy, a to pieniądze przeznaczone na śniadanie wyda na samochodzik, a to przyniesie dwójkę, a to zapomni i zostawi w domu telefon, a to idzie zbyt długo grać w piłkę. Ma prawo do popełniania błędów ale obowiązkiem jest także poprawienie tych błędów. Gdy podrośnie - te błędy będą jeszcze większe. I oczywiście wzrośnie odpowiedzialność.
p.s.3.
 A co z jego biologicznym ojcem? Wszystko jak trzeba Noc z piątku na poniedziałek wujek Misza spędza w gościnie u ojca. Bawi się z przyrodnią 3-letnią siostrą. Czasami korespondujemy z ojcem w sprawach wychowania.

Podsumowanie.W naszym domu dorasta mężczyzna. Ma 10 lat. Mogę do niego zadzwonić: "Misza, zrób mamie jajecznicę na obiad! Ja jeszcze jestem zajęty! "A jak u ciebie? Czy w twoim domu rośnie mężczyzna?

Kobiety, pozwólcie sobie na relaks, a Wasi bliscy będą Wam wdzięczni!

artykuł spodoba się sympatykom Olgi Waliajewej. Zapraszam:

Większość kobiet uważa, że ​​jeśli pracują od rana do wieczora poza domem to ich działania znacznie zwiększą dochód rodzinny. Spieszę rozczarować: będzie wręcz przeciwnie, a założenie to zostało potwierdzone przede wszystkim poprzez   doświadczenie naszej rodziny, a potem przez dziesiątki par naszych przyjaciół.

 Dlatego w tym artykule postanowiłam poruszyć temat „związek wzajemny zatrudnienia kobiet i zarobków mężczyzn.” Większość z was zapyta: „Czy istnieje takie powiązanie?”. Właściwie tak, a jeśli zadaliście sobie to pytanie to radzę, aby doczytać ten artykuł do końca. Ponadto dziś podam tu przykłady z własnego doświadczenia i postaram się przekazać wszystkie emocje i uczucia na każdym etapie mojego uświadamiania go sobie. 

 W czasie mojego dorastania  wielokrotnie słyszałam od społeczeństwa, że istnieje coś takiego jak „kobieta biznesu” i obraz ten w umysłach ludzi wydaje się tak jasny i interesujący, że najprawdopodobniej większość dziewczyn marzy takimi się stać. Ja nie byłam tu wyjątkiem. Pamiętając siebie z przed 5-7 lat mogę zdecydowanie potwierdzić, że moja droga życiowa była taka właśnie jak ten wymarzony ideał. W zasadzie zawsze osiągałam to, czego chciałam. Począwszy od uniwersytetu na który sama wstąpiłam i uzyskałam stypendium, powierzono mi tam stanowisko starosty grupy - pedagodzy prorokowali mi karierę pełną sukcesów, a niektórzy wykładowcy przedstawiali mi swoich partnerów biznesowych i proponowali pracę. Uniwersytet zakończyłam z wyróżnieniem i wstąpiłam do innej słynnej akademii również otrzymując stypendium. Chciałam zostać wielkim ekonomistą - a ściślej mówiąc to społeczeństwo tak chciało, a ja traciłam samą siebie coraz bardziej. Potem nastąpiło doświadczenie pracy w księgowości gdzie po 2,5 roku zdałam sobie sprawę, że praca biurowa mnie dusi. Potem zaczęłam szukać siebie w innych zawodach i w pewnym momencie, byłam szefem departamentu obsługi personalnej w dużej firmie. Równolegle do wszystkich tych działań układałam wiele planów biznesowych, marząc o otwarciu własnego salonu, byli nawet zainteresowani inwestorzy, wybrałam niszę rynkową, która w tym czasie była jeszcze pusta ...

 Dlaczego to opisałam? Aby przekazać sens tego, do czego prowadzi ten wizerunek "biznes- woman", narzucony przez media, społeczeństwo oraz niedawny bunt feministyczny. Patrząc na mnie w tamtej chwili, każdy mógł powiedzieć: "Tak, ona jest idealna, nie ma powodu do narzekań na cokolwiek". I dopiero teraz uświadamiam sobie, że z każdym dniem odsuwałam się dalej i dalej od prawdziwego kobiecego szczęścia. 
W tym momencie trudno mi wyrazić emocje tamtych chwil, mogę tylko powiedzieć jedno: były jawnie fałszywe. Tak, byłam zachwycona i wniebowzięta, że wszystko mi się udawało, ale wewnętrzny dyskomfort ciągle mnie dręczył i trzymał w nerwowym napięciu. Z wyglądu pozostałam miłą, życzliwą dziewczyną, a w środku było całe mnóstwo niezadowolenia z własnego życia. 

 Zdjęcie maski "biznes- woman" nastąpiło u mnie w momencie założenia swojej rodziny. Jak tylko zaczęliśmy wspólne życie z moim mężem to trafiłam do szpitala a moje zwolnienie lekarskie przeciągnęło się ponad 1,5 miesiąca (jak to mówią "tym lepiej"). Musiałam rzucić pracę i zaczęłam odczuwać okropną depresję. Jak to tak?: Ja - odnosząca sukcesy dziewczyna z wieloma umiejętnościami i talentami zostałam bez pracy? Oczywiście każdego dnia szukałam odpowiedniej pracy dla moich umiejętności i przyzwoitej pensji. Po bezowocnych poszukiwaniach przez kilka tygodni byłam całkowicie sfrustrowana. Któregoś dnia usiadłam przy monitorze i po prostu zaczęłam płakać z rozpaczy: mój obraz współczesnej kobiety rozpadł się na małe kawałki. Przez łzy nie zauważyłam przybycia męża, który niespodziewanie wrócił wcześniej niż zwykle. Otworzył drzwi i zobaczył mnie zapłakaną ze smutnymi oczami. Na twarzy męża od razu pojawił się strach: 
 "Co się stało?" Czy znowu boli?
Tu jeszcze mocniej zalałam się łzami, potrząsając głową i mówiąc cicho: 
- Nie, nie mogę znaleźć pracy. 
 "I płaczesz z tego powodu?" A po co szukasz pracy?  zapytał mój ukochany z niezadowoleniem w głosie.
 "No jak to po co?" Aby zarobić więcej pieniędzy! Odpowiedziałam stanowczo, przekonana o swojej racji. W tym czasie mieliśmy akurat 2 miesiące, kiedy dochody pozostawiały wiele do życzenia. 
 "Kochana, chcesz żebym został alfonsem?" 
To pytanie mnie zaintrygowało. - Oczywiście, że nie! Chcę tylko pomóc w zwiększeniu budżetu naszej rodziny! 
"Więc zrelaksuj się, proszę." W przeciwnym razie to ja się zrelaksuję.

Te słowa wciąż są w mojej pamięci "zrelaksuj się, proszę." W przeciwnym razie to ja się zrelaksuję." Wtedy mój mąż wyjaśnił, że dla niego najważniejsze jest widzieć mnie szczęśliwą i zadowoloną i dla tego widoku jest on gotów osiągać wyższe cele a kiedy uświadamia sobie swoją odpowiedzialność za naszą rodzinę w płaszczyźnie materialnej to jeszcze bardziej motywuje go to do wielkich osiągnięć. Wyjaśnił mi również, że mogę szukać pracy, ale tylko ze względu na przyjemność, a nie ze względu na zarabianie. 

Potem uspokoiłam się i próbowałam przemyśleć wszystko powyższe. Szczerze mówiąc, byłam pod wpływem dwóch przeciwieństw: jedno z nich starało się słuchać swojego męża, a drugie zadawało prowokacyjne pytania: Co będzie jeśli on nie da rady?, czym się będziesz teraz zajmować?, co ludzie sobie myślą? Ostatecznie wygrała miłość! Koniec końców zdecydowałam, że wierzę w swojego mężczyznę i wierzę w jego sukces. 

 Pierwszy miesiąc był dla mnie najtrudniejszy: absolutnie nie wiedziałam, co robić. Nienawykła do codziennej rutyny zaczęłam oglądać seriale telewizyjne i czytać czasopisma czego nigdy wcześniej nie czyniłam. A kiedy mój mąż wracał do domu to biegłam mu na spotkanie, szczerze radując się z jego przybycia. To zaskakujące, ale to fakt: dochody w tym miesiącu wzrosły 3 razy, kilkakrotnie pokrywając moją zwykłą pensję! Mój szczęśliwy i beztroski uśmiech zadziałał! Dla mnie było to odkrycie.

 Po kilku miesiącach zaczęło mi się bardzo nudzić a zewnętrznie zaczęłam przypominać lalkę Barbie z wiatrem w głowie, a moja samoocena zaczęła gwałtownie spadać. Nagle moi znajomi zaproponowali mi ciekawy i opłacalny wakat. Powiedziałam mężowi, że ta działalność przyniesie mi przyjemność i przyjęłam tę pracę oficjalnie. Po pierwszym miesiącu pracoholizmu po moim beztroskim uśmiechu nie było już ani śladu. Pełne radości wieczory z mężem zamieniły się w dokuczliwe: jak bardzo jestem zmęczona i ile pracy spadło mi na moje barki. Mój mąż cierpliwie traktował moje opowieści ze zrozumieniem i starał się mnie wspierać przez cały ten czas. Podczas gdy on dążył do podniesienia mojego ducha, dochody naszej rodziny spadły ponownie o połowę - i to z uwzględnieniem mojej pensji. Zdawszy sobie sprawę, że praca naprawdę mnie przygnębia, a moje starania zwiększenia rodzinnych dochodów są znikome, zrezygnowałam. 

W mojej głowie pojawiło się kompletne pomieszanie: mój uśmiech i mój dobry nastrój zwiększa nasze przychody ale mój nastrój właśnie spada bo seriale mi radości nie przynoszą. Cóż czynić? W tym momencie zostałam zaproszona do mojej poprzedniej pracy, która zainspirowała mnie najbardziej, mało tego: zaproponowano mi absolutnie swobodny harmonogram (stawka godzinowa). Wydawało by się, że lepszych warunków być nie może. Moje ulubione zajęcie, które sprawia mi przyjemność, a także wolny harmonogram przywróciły mi zainteresowanie aktywnym życiem. To prawda, że ​​zainteresowanie nie trwało długo. Po kilku miesiącach w naszym zespole zaczęły się budzić nieporozumienia, które mnie niepokoiły i o których znowu zaczęłam opowiadać w domu. To kolejny raz odbiło się nie najlepiej w naszych zarobkach -tak samo jak w poprzednich razach, po czym wywnioskowałam, że to nie przypadek, a reguła!

 Po ponownym zwolnieniu się z pracy zaczęłam szukać swojego ulubionego zajęcia, które wykluczałoby możliwość stresujących przeżyć. I tu przypomniało mi się moje dawno zapomniane hobby - poezja. Zanurzyłam się w interesujące zajęcie, odzyskałam radość i beztroskę oraz ocaliłam wesołe domowe wieczorki. Wewnątrz mnie coraz mocniej narastało pragnienie dalszego rozwoju, ale w tym momencie zdałam sobie już sprawę z mojego prawdziwego kierunku. W czasie bycia gospodynią domową zaliczyłam wiele szkoleń i kursów samorozwoju, zetknęłam się z dziesiątkami ciekawych tematów, które wcześniej mnie nie interesowały, nauczyłam się montażu wideo, nauczyłam się robić na drutach, studiowałam temat prawidłowego odżywiania, i w pewnym momencie zauważyłam: Jestem zadowolona. Tym razem było to prawdziwe szczęście, pochodzące od wewnątrz, a nie fałszywe - narzucone przez społeczeństwo.
 Trudno jest przekazać stan, w którym jestem teraz, jest to miłość i to nie tylko do męża, ale także dla całego świata, do natury, do wszystkiego obok czego dawniej przechodziłam całkowicie obojętnie. To radość nawet z niewielkich wydarzeń. Teraz naprawdę czuję się kobietą, a tym uczuciem chcę podzielić się ze wszystkimi! 

Co więcej, stałam się bardziej wrażliwa i uważna. Na przykład, kiedy zawiozłam starszego kota do weterynarza z podejrzeniem „On nie czuje się dobrze”, to weterynarz był wyraźnie zaskoczony. Oniemiały zapytał mnie: „Jak można zauważyć początkowe stadium zapalenia ucha środkowego, gdy nie ma wyraźnych oznak? Dzieci czasami narzekają na uszy, ale koty dają sygnały tylko wtedy, gdy choroba zaczyna objawiać się na poważnie. " Nie odpowiedziałam nic, nie mogę przecież mu powiedzieć, że po prostu czuję jego stan pomimo faktu, że jest to kot. Jest to przejaw kobiecości i jest niezwykle konieczne dla  stworzenia harmonijnej rodziny. 

 Możecie powiedzieć, że jest to tylko jedno doświadczenie, oparte na osobistym przykładzie. Tak -to prawda, w artykule opisałam tylko nasze doświadczenie bo nie mam upoważnienia do ujawnienia sekretów rodzinnych innych osób, ale zapewniam Was, że zależność ta była testowana u kilkudziesięciu innych par, u większości których miały miejsce wspaniałe zmiany w relacji oraz w dziedzinie finansów. 

Oczywiście trudno będzie od razu zmienić rodzinną atmosferę w której żyłaś przez wiele lat. Jednocześnie mam nadzieję, że ten artykuł pozwoli ci przynajmniej zadumać się nad tym, czym jest prawdziwe szczęście i w jaki sposób to szczęście mogłoby się odbić na ukochanych ludziach wokół.
 Autor: Victoria Marutti