oryginał: https://www.youtube.com/watch?v=o2kVmd2I0gA
Cześć ludzie witajcie! jakie dziś pytanie? Pani przestrzegała, że dziś pytanie będzie bardzo długie.
głos żeński z sali: mieliśmy niedawno wykład pod tytułem: "złe relacje z mamą" i wielu subskrybentów dopisało pod tym nagraniem swoje komentarze.
- proszę mi wybaczyć, ale nie miałem czasu ich przeczytać.
Ludzie piszą, że ostatecznie nie padła odpowiedź na to jak układać relacje z mamą, która czyni wyrzuty, która jest surowa i zachowuje się jak ojciec. Już nawet samo jej spojrzenie wszystko zaburza. Relacje to rzecz dobrowolna - nawet kwiaty potrafią w domu chorują i więdną. Żyć się z nią nie da ponieważ jest szczęśliwa kiedy osiągnie swoje cele. Córka zaczyna chorować, nie może znaleźć pracy, w domu są braki materialne, popadamy w zależność od matki, ona nas poniża, obraża, niszczy naszą rodzinę na wszelkie możliwe sposoby łącznie z rzucaniem klątw, żeby potem na koniec stwierdzić: "ty sama nic nie potrafisz. Gdyby nie matka to byś już zeszła na poziom psa podwórzowego". Matka poniża mojego ojca i jego rodziców. Jak tu współistnieć w takich warunkach? To przypomina samobójstwo albo sado - masochizm - w każdym razie jest to kompletna patologia. Próby ustanowienia jakichkolwiek granic też nie przynoszą żadnego rezultatu. Ona jest jak czołg, łamie wszelkie płoty. Póki ona tego nie zrozumie to nie ma sensu brać się za cokolwiek. Najpierw będzie trzeba odbudować wszystko co ona zepsuła.
Znacie to powiedzonko: bywają psy, które gryzą a życie czasem bywa pieskie. Najwyraźniej tę mamę albo pogryzł jakiś pies, albo może ukąsiła jakaś mucha i stąd to jej złe zachowanie.
Zacznijmy może od tego: dlaczego może się trafić zła mama? Mama może stanąć na drodze córce, a córka może stanąć na drodze mamie.
Podam taki przykład: mama się rozwiodła i po raz drugi wyszła za mąż. Zazwyczaj w takich sytuacjach jest tak (nie zawsze, istnieją wyjątki) córka zaczyna nienawidzić ojczyma. Powiada się, że najsilniejszymi relacjami bywają relacje pomiędzy matką i synem. Relacja pomiędzy matką a córką bywa trochę gorsza - tak w ogóle to wszędzie powinny być dobre relacje, ale istnieją pewne niebezpieczne relacje - na przykład pomiędzy teściową a zięciem.
Tam trzeba się po prostu przyjrzeć reakcjom na poziomie fizycznym tego procesu i zrozumieć jakie tam są słabe punkty. Zobaczcie ile jest żartów na temat złych teściowych. Teściowa nie jest zła - to jest po prostu słabe ogniwo.
Wracamy do ojczyma: jeśli mama wyszła po raz drugi za mąż i jeśli córka nie jest jeszcze zamężna to w praktyce matka zabiera ten zasób z przyszłości swojej córki i córka nie jest w stanie potem wyjść za mąż - dlatego też najczęściej pała nienawiścią do swojego ojczyma. Bywają tu rzadkie wyjątki.
. Cóż, ogólnie rzecz biorąc można długo opowiadać o tym dlaczego bywają złe relacje właśnie mamy z córką. Wszystko dlatego, że pojawia się pewna konkurencja. Być może tato kocha swoją córkę, a mama może być zwyczajnie zazdrosna. On córkę rozpieszcza, a mama zaczyna wszczynać awantury.
Ale już mniejsza o to - z tego punktu widzenia czyli z poziomu Nawi, z poziomu diabelskiego nie dostrzegamy wyższej sprawiedliwości tego wszystkiego. Te sytuacje nie mówią nam dlaczego tak się dzieje a skoro tak to nie wiadomo po co to się dzieje.
Tak więc jeśli człowiek doświadcza bardzo dużej presji - a taką presję mogą wywierać tylko te osoby, które mają takie uprawnienia aby wywierać tenże nacisk. Bo człowiek postronny - na przykład mój sąsiad - nie może na mnie wywierać takiej presji, ja sobie mogę postawić wysoki płot i przestać się z nim spotykać, powiem mu, że to on jest głupi i na tym koniec.
Jeśli mnie ktoś na przykład obraził to mogę go podać do sądu. A tu z mamą jest taka sytuacja, że nie masz gdzie wyskoczyć z tej łodzi podwodnej. Jest mama i ja jestem od niej zależny czy zależna ekonomicznie itd. Do tego staram się ją pokochać a to jeszcze powiększa jej zdenerwowanie - to bardzo bolesna sytuacja.
Ale to nie oznacza, że mama jest zła - mama jest narzędziem w ręku Boga i najprawdopodobniej ta córka ma w sobie tak wiele pychy. Najbardziej pyszni ludzie są bardzo mocno upokarzani, że gdy spojrzeć na to z boku to wydaje się, że trzeba tu przyjść na ratunek - a w takiej sytuacji ten gnębiciel bywa tylko narzędziem.
Ja tutaj jeszcze raz przypomnę: istnieje "Prakriti" wyższa i niższa. Istnieje wewnętrzna energia Boga oraz oddzielona energia Boga. Ta wyższa Prakriti nazywana jest Tatasha Shakti i ona ma sumienie a ta druga sumienia nie ma.
Tu zaliczają się żywe stworzenia - są takie żywe stworzenia, które nie korzystają ze sumienia i one są przyrównywane do powszechnej materii i dlatego obrażanie się na nie nie ma sensu.
W ogóle obrażanie się nie ma sensu - najlepiej sobie to gdzieś zapisać i jak tylko mamy chęć się obrazić to wyciągamy nasz zapisek i czytamy: "obrażanie się nie ma sensu ponieważ to i tamto". A to dlatego, że obrażamy się na to co jest martwe, na coś co nie rozumie co czyni. To coś może doznawać radości - to może być na przykład jakiś sadysta, ale on jest martwy.
Powinniśmy mieć świadomość, że trwa operacja chirurgiczna bez narkozy - operacja nad naszą pychą.
Pycha to jest coś co nie jest w stanie się ukryć. Jeśli by tę operację przeprowadzać pod narkozą to by się to nie udało. Ten nasz wewnętrzny guz nie nadawałby się do zoperowania - to musi boleć ponieważ sama pycha to potencjalna możliwość sprawienia komuś bólu a przy tym ten kto sprawia ból nie dozna wyrzutów sumienia.
To jest tak, że moja empatia do otoczenia tak się skurczyła, że ja tych wokół nie uważam za żywych a tym samym ja również staję się martwy. Tak więc ból sprawiają tylko martwi - to jest taki zimny oręż. Żywy człowiek nie jest zdolny do zadawania bólu. Jeśli już jestem taki martwy to powinienem wołać: "Boże! ożyw mnie! Chcę być żywy!"
Na przykład ten kubek jest martwy, on nie będzie cierpiał nawet jeśli go zgniotę. A człowiek jest żywy i cierpi. A tak naprawdę: powiedzcie mi czy kubek ma duszę? Jak myślicie?
głos z sali: jest.
Faktycznie jest - a skąd pan wie? Pitagoras powiadał: "natura świata jest jednorodna i nie ma na świecie martwej substancji". Istnieją relacje personalne oraz interpersonalne. Interpersonalne relacje są wtedy kiedy traktujemy coś jak martwe: "to nie jest moje, nie mam z tym relacji osobistych, nie mam z tym nic wspólnego, ale szanuję, że coś tam się dzieje i w tamtą stronę kamieni nie rzucam.
To nie jest moje i nie jest mi tego żal - to się nazywa relacje interpersonalne. Anglicy powiadają, że to jest dżentelmeńskie zachowanie, że ja się zachowuję przyzwoicie wobec obcych ludzi.
Istnieją też relacje personalne, nasze osobiste - to oznacza, że jestem w jakiś sposób powiązany i ci ludzie mogą się poczuć urażeni. I jeśli nie jesteś w stanie się obrazić to przykro mi bardzo, ale nie jesteś żywy.
Powiada się, że nie należy się obrażać - to nie tak. To taka sama rzecz jak ze strachem. On istnieje, ale trzeba być czujnym aby ten strach nie zamienił się w tchórzostwo.
Strach pojawia się na przykład gdy się przewróciłem: "oj! to chyba coś strasznego!" Ale jeśli czynię coś dla jakiegoś wzniosłego celu, coś dla dobra innych to wtedy ten strach pokonuję - nawet jeśli się wtedy ukrywam, ale to nie jest ze strachu o własną skórę lecz dla dobra większej sprawy to wtedy jestem zwycięzcą i to nie jest żaden wstyd.
A tchórzostwo jest wtedy gdy ode mnie czegoś się wymaga lecz ja tego nie wykonuję i z tego powodu ucierpi wielu ludzi, ale ocalę sam siebie - wtedy to już jest tchórzostwo. Tchórzostwo to pojęcie etyczne tak samo jak uraza.
Uraza jest wtedy gdy coś mnie nagle dotknęło, ktoś coś powiedział - ja na to nie byłem przygotowany i coś mnie szarpnęło wewnątrz: "ja myślałem, że on jest taki a on jest taki". W takim momencie trzeba natychmiast wziąć pauzę i powiedzieć: "stop - co tu się dzieje? Czemu takie coś mi się przytrafia?"
Trzeba rozumieć, że to skalpel od Boga wbił się w mój mózg i coś tam zaczyna kręcić, bo najwyraźniej poszedłem nie w tę stronę gdzie należy i okoliczności zewnętrzne mnie powstrzymują. A jeszcze lepiej zastanowić się nad swoim językiem - może ja też tak nieostrożnie coś chlapię na prawo i na lewo?
Może ja jestem taki sam? Dlatego też powiada się, że im większe serce u guru, im łagodniejsze serce ma ten nauczyciel, tym większy miecz może on wziąć do rąk i ciąć nim.
Jeśli człowiek jest ogarnięty złością, jeśli w jego wnętrzu jest wielki bałagan to powinien być bardzo łagodny, bo jemu nikt nie wybaczy nietaktownego słowa. Temu drugiemu wybaczą - są nawet takie prawa, że jeśli jakiś wielki człowiek komuś coś powiedział i ten rozmówca dostał zawału serca to sądzono tego co miał zawał, bo on rozgniewał tego wielkiego - ten wielki ma przed sobą wiele pożytecznych społecznie zadań do wykonania a tu przyszła jakaś mała myszka i zaczyna się popisywać, a ten nie ma na takie rzeczy czasu.
Istnieją Mahatmowie (wielki duch) i są tylko "atmy". Mahatmowie to ci, którzy są bardziej żywi - w porównaniu z kubkiem jestem wielką duszą, jestem Mahatmą. Magowie wiedzą, że możliwe jest współdziałanie z kubkiem. Tak nawiasem mówiąc: wiecie, że rzeczy także mogą się obrażać? Niektórzy doskonale wiedzą, że na przykład samochód się może obrazić.
Im bardziej skomplikowane urządzenie, im więcej tam jest w nim elektroniki - tym bardziej kapryśne. Pamiętacie ten znany film, gdzie bohater mówi: "niech będzie przeklęta ta część, która się zepsuła" i kopnął
a silnik samochodu od razu ruszył. Inny człowiek znów mówi na głos kręcąc kluczykiem w stacyjce auta: "no zapal kochany!" i nagle samochód zaczyna działać - jest obserwowana taka właśnie życiowa mistyka.
Z grubsza rzecz ujmując wszyscy mają sumienie, wszyscy mają relacje osobiste - nawet jeśli wchodzisz w jakąś strukturę gdzie powszechnie panują relacje bezosobowe, gdzie urzędnik będący wyżej od ciebie w hierarchii nie uczyni nic bez odpowiedniej pieczątki to tak czy siak wiele zależy od tego jak wyglądasz, jak mówisz, w jaki sposób tam wszedłeś do tego biura.
W zależności od tego zostaniesz stosownie potraktowany - wpuszczą cię albo nie wpuszczą. Tu działa ten znany syndrom woźnego: "nie wolno! gdzie ma pan przepustkę?" Czyli, że tak naprawdę absolutnie bezosobowe relacje nie istnieją. Ostatecznie to co uważamy za martwe jest martwe z naszego punktu widzenia, a istnieją rzeczy jeszcze bardziej martwe.
W naszym postrzeganiu świata jest taki zakres tego co uważamy za żywe - na przykład myszy, krowy, wilki zające, wieloryby, łosie czyli istoty podobne do nas, które żyją w podobnej przestrzeni co my, podobne rzeczy sprawiają nam ból.
Możemy twierdzić, że piorun kulisty nie jest żywy, a on jest bardzo świadomą istotą. Opisy powiadają, że na słońcu istnieje cały świat składający się z takich plazmowych istot.
Istnieje podobne życie na gwiazdach neutronowych - my ich nie widzimy i uważamy je za martwe jak jakiś tam żywioł. To jest podobnie jak z tym zakresem od podczerwieni do ultrafioletu.
Pomiędzy tym zakresem my coś tam widzimy a pozostałych rzeczy nie. Tak samo jest z zakresem życia, coś tam dla nas istnieje a poza tym zakresem, który jesteśmy w stanie dostrzec też istnieje życie ale my ten świat uważamy za martwy. Ale oni mogą nawet mieć na nas wpływ. My nie mamy pojęcia czym jest inteligencja planetarna albo galaktyczna - my dla nich także jesteśmy martwi.
Brak jest, że tak to ujmę wystarczającej obfitości miłości.
Tak więc zła matka wybija z nas wszystko to co nie jest miłością. Ona wybija z nas agresję, a to dlatego, że nikt inny nie wykona tego tak dobrze jak właśnie mama - a szczególnie wobec swoich dzieci, bo przed tym nie jesteś w stanie się odgrodzić. Możesz się jakoś ukryć przed ojcem, ale na mamę jesteśmy otwarci od pierwszych dni naszego życia - ona nas przecież niańczyła nas w sobie przez 9 miesięcy. Nie jesteśmy w stanie się od niej odwrócić i jej zignorować. Ona ma przydzielone stanowisko naszego chirurga - to jest właśnie zła mama.
Człowiek, który napisał ten komentarz jest w czasie bardzo skomplikowanej operacji. Mogę tylko mu pogratulować, bo to oznacza, że on sobie tę operację zamówił kiedy schodził tu w ten świat - zamówił sobie bardzo poważne doświadczenie w celu radykalnych zmian.
I rzecz nie w tym, kim Ty jesteś. Rzecz w tym kim się stałeś w tej chwili, w kogo się zmieniłeś z tego kogoś kim byłeś wcześniej. Rozumiecie co chcę powiedzieć?
Podam taki przykład: jeśli przeciętny człowiek podniósł ciężar 1 tony to jest bohaterem. Lecz jeśli tę samą tonę podniesie jakaś istota, dla której jest to rzecz naturalna to nie jest to uważane za heroiczny wyczyn.
Ale ktoś tę 1 tonę podnosi - dana dusza z jakiejś przyczyny zamówiła sobie takie cierpienie, ona chce doświadczyć takiego ekstremum i wtedy na przykład pojawia się taka mama.
Tu może przypomnę, że wiele źródeł mówi o tym, że sami sobie zamawiamy mamę i ojca. Oni nie są jakimiś naszymi krewnymi itp. - my ich sobie zamawiamy.
A wszystko po to abyśmy z takich o stali się takimi i w tym celu muszą być rodzice ze ściśle określonymi cechami. To są pierwsi nasi i najbliżsi "naprawiacze".
Oczywiście to można powiązać z naszą dotychczasową karmą, że gdzieś tam popełniliśmy jakieś błędy - i to też są właściwe wnioski. Ale też mogę zamówić sobie dobrą karmę i bywają takie rozpieszczone, zepsute dzieci - one już się rodzą takie nijakie. Tato i mama są podobni - mało brakuje, aby zaczęli pić. Taki człowiek w dalszym życiu w zasadzie się stacza. On sobie wziął takie maleńkie zadanie
Nikt go nigdy nie bił, on bardzo szybko osiągnął ten zamierzony punkt - zapanowała taka nuda, że już prawie chciał się zastrzelić.
Natomiast ten, który w życiu przedzierał się przez cierniste krzaki zgarnął dla siebie spory kęs szczęścia.
Znam osobiście pewną kobietę, która mając dwoje dzieci przez 8 lat trwała przy mężu robiąc wszelakie uniki, bo ten gdy się upił to ją ganiał przez te 8 lat. To nie był jej ojciec czy matka lecz mąż. I wszyscy wokół wiele razy mówili: "po co ty jeszcze z nim jesteś? Wyprowadź się od tego pijanego wciąż drania".
Wszelkie święte pisma zapewniają, że jeśli mąż się już tak zachowuje to nie ma nadziei na jakąkolwiek poprawę. A po 8 latach on rzucił alkohol, otworzył jakieś wielkie przedsiębiorstwo - to chyba były jakieś tam zraszacze pól czy coś takiego, firma zaczęła przynosić olbrzymie pieniądze, on nie żałował sił. Ona to wszystko w swojej rodzinie przepracowała.
A inni ludzie zmieniają towarzyszy życia jak rękawiczki, ten się nie podoba to wezmę kolejnego. Natomiast ta kobieta kopała tak głęboko, aż dokopała się do przyczyny zjawiska. Sama wiele wycierpiała - dokładnie nie wiem co jej w tym pomogło, ona chyba należała to jakiejś chrześcijańskiej społeczności gdzie jej powiedzieli, że tak należy. No i w rezultacie on stał się kimś zupełnie innym.
Gdyby jej powiedzieli, że to potrwa 8 lat... ale jej powiedzieli, że tego naprawić się już nie da i że tacy ludzie się nie zmieniają, że to jest po prostu niemożliwe.
Miewamy różnorakie pragnienia - na przykład chcemy sobie pojeździć samochodem, prowadzić go i udać się tym autem w jakąś tam podróż. W tym celu najpierw należy zdać egzamin na prawo jazdy - prawda? Taki dokument to niezbędna rzecz, aby znać zasady i z kimś się tam nie zderzyć.
Ponadto potrzebne są pieniądze, aby kupić samochód, opłacić paliwo. Jeśli mam mało pieniędzy to kupuję jakiegoś tam, używanego małego fiata do naprawy. Połowę swojego czasu spędzam leżąc pod nim i naprawiając
a drugą połowę jeżdżę nim. Ten samochód ma nieustanne usterki i zatrzymuje się co kilka kilometrów.
Taki sam może być z mąż lub żona - jak ten mały Fiat. Takie same mogą być skutki ożenku albo wyjścia za mąż. Ale są też tacy ludzie, którzy mają dużo pieniędzy - to się nazywa "sudha karma" czyli czysta karma. Tacy kupują sobie nowego Mercedesa, a jeśli zaczyna się coś psuć to on po prostu dzwoni do serwisu - to wszystko jest wliczone w koszta i jest usuwane w ramach gwarancji. Bywa i taki mąż.
A niektórych nie stać nawet na tego małego Fiata, ale jeździć jakoś trzeba. Trzeba po prostu pożyć jakoś normalnie, z nikim się nie kłócić, na nikogo nie pomstować. Wtedy gromadzimy tę sudha karmę i pojawia się w naszym życiu ten właściwy towarzysz albo zmienia się ten, który już jest.
Ale niektórzy ludzie nawet i tego nie czynią, oni po prostu kradną samochód i jeżdżą tym cudzym. To się nazywa kradzież. W wypadku małżeństwa to jest cudzołóstwo, a o tym już wszystko napisano, bo to jest życie intymne bez zobowiązań. A to jest przestępstwo kryminalne wobec ducha świętego.
Dlatego jest to poważne przestępstwo, że otwierane są wrota dla wcielania się dusz, a w ten sposób potem wcielają się wszelakie demony.
No dobrze, trochę was postraszyłem. Tak naprawdę wszystko jest dobrze - żyj uczciwie, a wszystko będzie tak jak należy. UCZCIWIE - nie trzeba się zapierać i wypruwać sobie żył - to jest demoniczna praktyka. Powtarzam: po prostu żyj spokojnie, niepotrzebne są jakieś drastyczne ascezy. Wystarczy, abyś chociaż nie ulegał pokusom i to zupełnie wystarczy. Żyj uczciwie i nie goń za pokusami.
Żyjemy jeszcze w epoce Kalijugi a pisma święte nauczają: "aby żyć normalnie potrzebna jest czystość, ascetyzm, brak przemocy i prawość. Te 4 rzeczy
i twoje życie stanie się całkiem szczęśliwe. Powiada się, że w erze Kalijugi tylko prawość jest dla nas w pełni dostępna. Czystość nie jest w pełni dostępna, nawiasem mówiąc cudzołóstwo zaliczane jest do nieczystości, jeśli się rozglądasz wokół i masz brudne myśli to jest to już nieczystość.
Ogólnie powiada się, że te 3 nogi religii się zawaliły i pozostała tylko czwarta prawość. A czym jest prawda? Bóg Tobie coś nakazał a ty idziesz i wykonujesz. A czym jest nieprawda? Bóg tobie coś nakazał a ty szukasz jakiegoś przepisu aby tego nie czynić.
To wszystko - i mama będzie dobra, bo jeśli człowiek nie podąża w górę to idzie w dół. Pojawia się wtedy pycha i coraz mniej rzeczy mu się udaje. Pycha to psychologia człowieka upokorzonego, czyli na przykład próbowała raz wyjść za mąż, drugi, potem trzeci. Albo też ktoś starał się raz zostać kierownikiem, drugi, trzeci i mu się nie udaje -
No i ostatecznie taki ktoś mówi: "po co wychodzić za mąż, ja już byłam zamężna i nic dobrego tam nie ma". "Być szefem? o nie!" - pycha zaczyna szczycić się tym co jej się kiedyś nie udało i zaczyna tym pogardzać, aby zachować poczucie godności.
A wtedy takie coś trzeba wyrzucać i wtedy dany człowiek albo zaczyna pogardzać wszystkimi mężczyznami żonatymi albo pogardzać wszystkimi kierownikami, albo na przykład wszystkimi biznesmenami jeśli jego firma poniosła klęskę.
Pycha to psychologia upokorzonego człowieka - taki ktoś stał się nikim i zaczyna być z tego dumny. Aby taki ktoś stał się kimkolwiek to trzeba go najpierw odblokować, usunąć tę pychę - a wtedy wzrost będzie możliwy. Bo w tej sytuacji on sam siebie zablokował w tym gdzie powinien wzrastać.
Tak przy okazji: szatan kusi nas nie czym innym jak właśnie naszym przeznaczeniem. My mamy swoje przeznaczenie i siły mroku dobrze wiedzą jakie. Tu haczyk polega na tym, że pojawia się pokusa rozwinięcia tego przed czasem - dostaniesz coś z cudzych rąk.
Prawdziwe nasze przeznaczenie rozwija się tak jak dziecko - najpierw ma miejsce poczęcie, potem ono wzrasta powoli a ostatecznie manifestuje swoją moc osiągając pełnię sił. Ten sam mechanizm ma miejsce w biznesie i podobnych sprawach - a władca Matrixa, kusiciel daje ci "gotowiec".
To podawane jest tak, że niby bierzesz dziecko z sierocińca, jeśli nie możesz urodzić to weź sierotę albo gdzieś tam ze schroniska - to też jest oczywiście dobre dzieło, ja podaję tu tylko taki przykład. Lecz jeśli w ten sposób uruchomisz jakąś firmę, jeśli przyjmiesz ten prezent to potem w zasadzie będziesz w tej firmie pracownikiem i będziesz musiał wykonywać czyjeś polecenia.
Dlatego też w końcówce Bharavad-Gita jest wyraźnie napisane: "radość z powodu SWOJEJ mocy, ze SWOJEGO potencjału". Wtedy nie pracujesz na jakiegoś tam "dobrego wujka", który coś tobie podarował a w innym wypadku wpadasz w rolę niewolnika. W ten sposób ludzie są kuszeni i stajesz się nikim w wyniku takiej pokusy uruchomienia swojego przeznaczenia przed czasem. Takie zjawisko bywa nazywane "aborcją losu" - abortowanym przeznaczeniem.
Co czynić w takim wypadku? Trzeba jeszcze raz począć i urodzić swój los, a w tym celu trzeba odblokować tę pychę.
Dlatego też tu następuje upokorzenie i innej drogi nie ma ponieważ mózg już jest martwy i pozbawiony sumienia. W takim wypadku trzeba go reanimować.
Wiecie jakie są procedury reanimacji? Wykonuje się oddychanie usta - usta, albo podaje się impuls elektryczny do serca i różne takie wstrząsające metody, bo poprzez głaskanie po głowie się tego uczynić nie uda. Potrzebne są radykalne metody, aby poruszyć serce i krew, wykonuje się nawet zastrzyk bezpośrednio do serca - te procedury wyglądają przerażająco.
Ale kiedy my w ten sposób jesteśmy reanimowani przez siły wyższe to protestujemy: "nie! tak nie wolno! to boli!" A w ten sposób masz możliwość stania się sobą.
No dobrze, na tym zakończę ten smutny wykład o złej mamie. Tak ogólnie trzeba czynić wszystko co tylko się da - a wtedy mama również będzie dobra. Dziękuję za uwagę.
wersja polska: https://www.youtube.com/watch?v=C0pAeCNYU7M