Blog ma ambicje upowszechnienia szeroko pojętej sfery obyczajowości Słowiańskiej a więc zdrowych podstaw życia rodzinnego a co za tym idzie zdrowia całego naszego społeczeństwa w nadchodzącej już nowej kosmicznej erze Wilka (Welesa).
czwartek, 4 czerwca 2015
Co mężczyźni z tego mają?
Ufff.... kolejna pełnia za nami. Księżyc zawsze działa jak soczewka skupiając pewne sprawy, uwypuklając, "wyciągając" z nas na zewnątrz to co aktualnie domaga się przepracowania. Ostatni tydzień obfitował w rozmaitą korespondencję zarówno tu na blogu jak i pocztą prywatną. Dało mi to do myślenia.
Dziś piękne słońce od rana - jak zwykle tuż przed piątą ( o ile nie ma chmur) siadam sobie na górce koło domu gapiąc się w słoneczko, ładując swojego "Okrąglinka" ( chrześcijanie nazywają to- to aureola. Ludzie wydoskonaleni duchowo miewali ją widoczną wokół głowy jak nimb, małe słoneczko takie. Widzimy to wyraźnie na starych obrazach i ikonach). Siedziałem więc sobie gadając ze słońcem i pytając co też dziś wyznaczy mi za zadanie dnia Wczoraj miałem weseliska w pasiece!- jeszcze dziś sprawdzę co tam się wydarzyło. Pszczoły doceniły moją pracę i widać jest im u mnie dobrze- wprowadziły się do nowo przygotowanych uli ( dam zdjęcie na koniec pewnego wynalazku- moja pasieka coraz mniej przypomina to co jest dziś powszechnie znane).
Po godzinie (już po powrocie do domu i zjedzenia porcji truskawek z miodem) przyszło natchnienie by wziąć piłę i pojechać na skraj łąki i lasu pociąć na klocki przewrócone zimą drzewo. Jak to miewam podczas takich prac - gdzieś tam, w głębi mnie włącza się co jakiś czas "bagaż" jaki sobie zaczerpnąłem z tych ciekawych rozmów. W momentach nie wymagających znacznego skupienia "odlatuję" sobie myślami a otaczające mnie piękno przyrody i śpiew ptaków dodają skrzydeł moim myślom mimo, że ten spalinowy "szatański" wynalazek co jakiś czas hałasuje niemiłosiernie i płoszy duchy przyrody ( ja je najpierw ostrzegam, o swoich zamiarach. Pozwalają mi na to- tym bardziej, e uprzątam tylko martwe drzewa).
Jedna z rozmówczyń napisała: "co ma z tego mężczyzna?" ( z tej "inności"- z tego podziału ról) . http://michalxl600.blogspot.com/2015/05/jak-stac-sie-prawdziwa-kobieta.html Napisała również, że nie muszę cytować "wersetów z biblii" by wypowiedzieć coś od siebie - no to piszę dziś bez "wstępniaka".
Inna rozmówczyni znów - (Krystyna) natchnęła mnie również do niniejszej pisaniny dodając, że osobną wartość mają moje komentarze w necie. Cieszę się.
Zatem ...
"co mężczyźni z tego mają?"
Kilka dni się uśmiechałem do siebie w duchu ( czasem głośno się śmiałem nawet patrząc na jednego ze swoich psów) gdy w głowie przypominało mi się to pytanie. Obserwowałem sam siebie podczas codziennych zajęć. Co ma pies z tego, że przynosi kije? Radochę ma ogromną! Po pierwsze primo ( nie muszę dawać buźki ze zmrużonym okiem prawda? - tu zbiera się elita ludzkości) pies czuje się potrzebny, on chce być potrzebny, pożyteczny. Mój niby wilczek ( taki "podpalany", trochę chyba skundlony choć nie za bardzo) jest bardzo pracowity. Jak długo nie ma co robić to gania jaskółki i wróble na podwórku. Nawet zaobserwowałem, że to rodzaj zawodów z nimi ( szczególnie wróble mają tu jakieś sprawy z nim do załatwienia nieustannie). Wróble potrafią przysiąść na gruszy nieopodal i w pewnym momencie pikować całą zgrają na Morusa (brudny kiedyś przyszedł z pierwszego spaceru- stąd takie imię), "straszą" go po czym odlatując robiąc przy tym wiele wrzawy.
No nie o tym miało być. Co ma z tego facet? Otóż psy maja przewagę energii męskiej - Yang (koty oczywiście Yin). Patrząc na psy widać wyraźnie co ma z tego facet (hm.. kiedyś wzbraniałem się przed używaniem tego słowa- swego czasu miało jakieś takie płytkie znaczenie, no ale dobra. O tym innym razem). Sporo już napisałem - mężczyzna czuje się potrzebny. Ma PRAWDZIWY cel w życiu. Mężczyźni dokonują wszystkiego w swoim życiu dla rodzin, dla swoich kobiet. Było już trochę o tym w moich tłumaczeniach.
Dlaczego się uśmiechałem gdy mi się przypominało "co ma z tego mężczyzna?". No bo cały czas się zastanawiałem jak to wyjaśnić kobietom to "męskie szczęście"? Swoją drogą jest to (to pytanie czytelniczki) doskonałym dowodem na to jak różnie postrzegamy świat. Jak wyjaśnić, że właśnie czuję się szczęśliwy bo wykonałem pożyteczne dzieło, klocki drewna przygotowane do przewózki, ja w spoconej koszuli, lekko zmęczony fizycznie. Próbowałem kiedyś mojej matce wyjaśnić, że mężczyzna mniej się męczy machając 20 kilogramową miotłą niż jakąś taką leciutką. Takie jesteśmy dziwne gruboskórne istoty.
Dobra ... blog będzie trochę na luzie. Nie będę tego tekstu "przemyśliwał", obrabiał, cyzelował. Jak na razie straszny chaos myślowy "wlepiłem" tu powyżej. Puszczam "brudnopis" w świat i nastąpi ciągi dalszy o ile spotka się z odzewem.
Będę to czytał kilka razy by połapać te "myśli nieuczesane". Wiadomo, że rozmowa to wymiana energii- musi być pożytek dla obu stron. Pisać w próżnię mi się nie chce. c.d.n.
p.s. aaha - ul obiecałem. Kłoda to nazywają na wschodzie. Bardzo się pszczółkom zeszłego roku spodobało. W tym roku zrobiłem drugą- właśnie od wczoraj prawdopodobnie jest już zamieszkała. Jeszcze chłód poranny- zobaczymy później gdy się pszczoły rozruszają - co tam się dzieje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)