Gospodarz tamtego bloga pewnie to zaraz skasuje jako offtop więc spieszę z archiwizacją (wybaczcie grube słowa, nie chce mi się korygować):
KKK
Czytając wczorajsze komentarze obśmiałem się jak pszczoła Nie wiadomo co tak działa, poruszany problem kanibalizmu czy może widmo problemów z niedoborami żywności. Ale mamy problem a z was wychodzi zafiksowanie się na żarciu. I jednocześnie każdy ma inną koncepcję. Z tymi wszystkimi dietami i koncepcjami żywieniowymi jest dokładnie tak samo jak z żydowską ekonomią. Stworzono 100 różnych szkół tylko po to żeby popierdolić gojom we łbach aby nie mogli dojść do wzajemnego porozumienia, no i przede wszystkim aby stworzyć problem zastępczy, którym goje ciągle maja się zajmować, by nie zajmować się czymś znacznie ważniejszym. Co więcej dotknęło to nawet osobników nazywających się tu „biblijnymi chrześcijanami” którzy chyba zapomnieli słów cieśli z Nazaretu kiedy mówił. ” Nie samym chlebem człowiek żyje lecz każdym SŁOWEM które wychodzi z ust Boga.” I dalej o pokarmach koszernych – „Zrozumiejcie. Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym.” No ale jak tu słuchać Jebańca, który rozmnażając chleb zatruwał ludzi bułą żeby ich zmulić Toż to największy wróg piekarzy i lichwiarzy ever. A do tego jeszcze chodził na pustynię i głodował. Koszmar koncernów spożywczych i dietetyków
Na szczyt wzbił się zaś kolega Rob1 który z uporem maniaka twierdzi że człowiek jest urodzonym drapieżca. Ba wręcz jest drapieżca ALFA. Jeśli jakiś człowiek w istocie jest drapieżca Alfa to na pewno nie jesteście to wy kolego Rob ale bez wątpienia jest to Jacob Rolszyld bo on wpierdala nas wszystkich i to jeszcze przed właściwym śniadaniem Inną kwestią jest to czy Jacob Rotszyld jest człowiekiem, czy może człekokształtną hybrydą?
Tośmy się pośmiali a teraz krótko do rzeczy. Wiedzcie zatem koleżanki i koledzy, że Człowiek jako organizm biologiczny JEST roślinożercą, bo z roślinożercy został stworzony drogą kombinacji duchowo-genetycznych.
Te dane są już powszechnie znane. I nie jest to żaden spisek naukowców czy wegan. Chociaż zwykle oni o tym mówią. Bo niektórzy tego nie chcą wiedzieć. Oni są po prostu zaczadzeni „drapieżniczą ideologią”, o której opowiem na końcu. Ponieważ nie chce mi się dywagować na ten temat posłużę się mainstreemowym gotowcem. Tu krótki skrót wniosków z badań (tylko nie patrzcie na autora który jest pewnie weganem, a na zawartość strony). https://rawbodyandsoul2.wordpress.com/2014/02/24/czlowiek-miesozerca-czy-roslinozerca/
ps. ponadto nie każdy roślinożerca jest przeżuwaczem i nie musi mieć wcale żwaczaNie będę Was tutaj pouczał jakie jedzenie jest zdrowe, a jakie nie. Może nawet to i wiem ale byłaby to z mojej strony zajebista hipokryzja, ponieważ sam odżywiam się niezdrowo i to z trzech powodów. Z konieczności, z lenistwa i braku dostatecznie silnej woli oraz z tego powodu że mam na to wyjebane
Otóż wiemy już że człowiek jest roślinożercą. Ale Człowiek jest także organizmem o niezwykłych mechanizmach przystosowawczych. Stąd ludzie przystosowali się do trawienia mięsa. W poważnych ideologiach rozróżnia się osoby o różnych typach metabolizmu. Czasem objawami zewnętrznymi tych typów są grupy krwi (nie zawsze) itp. Bierze się to stad, że ludzie mogą w różnym stopniu produkować różne enzymy itp. Mało tego Te mechanizmy z reszta potrafią się włączać i wyłączać i zależy to silnie np. od tropologii. Dlatego głównym źródłem problemów z żywieniem są nasze przyzwyczajenia kulinarne, nasze cuisine i rozpasanie w łączeniu produktów. Bo przecież zwierzęta nie jedzą tak skomplikowanych, złożonych posiłków jak ludzie. Nie wszyscy mają energię po mięsie (jak być może kolega Rob) a zmulaja „po bułce” używając jego słów. Są tacy co mają dokładnie odwrotnie. Większość ma odwrotnie, bo najlepiej czuje się po posiłku lekkostrawnym złożonym z warzyw i owoców.
Ponadto Jedzenie nie tylko daje nam energię ale i ją zabiera chociażby na proces trawienia. Dlatego z reguły ludzie po przejedzeniu robią się senni.I słowo na temat ideologii drapieżniczej która nam tu niestety epatuje kolega Rob opowiadając o drapieżcach Alfa. W wyższym wymiarze wygląda to tak. Osoby takie postrzegają świat w kategoriach dualnych, a same widzą się na szczycie piramidy pokarmowej Demiurga. Chcą jeść innych, ale nie widzą że sami są zjadani i im bardziej jedzą innych tym bardziej sami są zjadani. Bo my też jesteśmy zjadani i to nie tylko przez Jacoba Rotszylda który twierdzi że to bardzo piękne bo ma talmudyczną filozofię https://www.youtube.com/watch?v=g6jU5KdW-lg
Nas zjadają także istoty nieorganiczne. Demony. Dla przykładu w tym wypadku jesteśmy „zakażeni” istotą, która okultyści czasem nazywają „hydra” lub „przywra”. To rodzaj duchowego kleszcza, który być może ma swoją reprezentację organiczną w formie super-pasożyta – ale tego nie wiemy. Hydra jak każdy pasożyt (organiczny czy nie) żywi się nasza energią. Jest drapieżnikiem stojącym na drabinie demiurga wyżej niż my. Zjada nas, a jednocześnie (jak każdy egregor czy te grzyby co pasożytują w mózgach mrówek) manipuluje naszym zachowaniem. Cecha Hydry jest taka że jest zafiksowana na wysokokalorycznym jedzeniu. Ponieważ potrzebuje energii która wydzielamy gdy akurat je zjadamy (stąd koncepcja że może mieć swój organiczny odpowiednik którego jednak nie znaleziono). Ona jest Jak żydowski Jahwe i szczególnie lubi „swąd palonego mięsa”. Ta wstawka z Jahwe wcale nie jest przypadkowa. Manipuluje ona swoim żywicielem by wciąż dostarczał jej pewnego typu pokarmu a kiedy to nastąpi nagradza żywiciela chwilowo dobrym samopoczuciem, czasem uczuciem przypływu mocy. Jednocześnie pomału przekazuje mu „swój umysł” – quazi-psychopatyczny umysł drapieżnika. Ten zaczyna się rozciągać na sfery wykraczające poza poziom jedzenia. Osoby takie zaczynają się widzieć dokładnie jako drapieżcy, jako szczyt piramidy oświecenia, zaczynają gardzić ‚niewolnikami”, „ofiarami” itd. Dokładnie jak Rotszyldy którzy są tylko ciałami sterowanymi przez demona. Te wszystkie rzeczy Rozumieli np. myśliwi-Indianie, którzy wypracowali system duchowy, gdzie praktykowali rytuały oczyszczające i celowo kultywowali „etykę myśliwego” odwołując się do duchów upolowanych zwierząt, by nie popaść w zwyrodnienie umysłowe. Rozumieli hindusi i inni z dalekiego wschodu. Rozumieli to także rozmaici pustelnicy, gdy wychodzili medytować i głodować na pustynię, by odłączyć się od umysłu hydry i rozumieli to przebudzeni wszystkich czasów ponieważ pod ruchem kola samsary gdzie każdy wpierdalał każdego, oni widzieli Jedność stworzenia. End of short story :)
Tu nastąpiła odpowiedź Rob1 ale mnie ona nie interesuje bo typowe manipulacje intelektualne człowieka zamulonego mięsem (narkotyk).
Pada natomiast dalsza treść autora KKK:
KKK
KKK
Jeszcze raz podkreślam. Tu nie chodzi o to co jesz ani co ktoś je, tylko o to jakie poglądy i jaką „filozofię” promuje. To nie jedzenie mięsa jest „dualistyczne” tylko umysł jest dualistyczny. W tym wypadku – takie sa twoje posty. Są konfliktowe. To ty namolnie nawracałeś innych użytkowników, dodatkowo stosując nieprawdziwą argumentację. Dlatego odniosłem się właśnie do ciebie nieco nadmiernie rozszerzając temat. Wzbudziłeś konflikt, dokładnie tak jak wzbudzają go ci „agresywni weganie”. That’s all.
A jak napisałem powyżej takie dyskusje zawsze mnie rozbawiają. Nieprzypadkowo porównałem to do zwolenników szkół ekonomicznych. Ten sam cyrk. Czy ludzie nie mogą po prostu być autorytetem sami dla swojej korzyści. Czy jak jakiś spec od diet – wymyśli jakąś głupotę to od razu musi mieć armię zwolenników, wojujących po internetach. Czy jak jak jakiś bałwan napisze książkę albo ma kanal na youtube to od razu musi być brany za autorytet?
A w tym wypadku nie mówimy przecież o istocie absolutnej ale o czymś czysto subiektywnym. Nie każdy człowiek jest taki sam, o czym wcześniej wspomniałem. I nie każdemu to samo służy. No i wciąż żaden spec nie wspomina o interakcjach czyli o połączeniach między konkretnymi pokarmami. Z reszta interakcje z reguły sa ważniejsze niż konkretne obiekty. To cała filozofia cybernetyki. Ale co ja tam mogę wiedzieć. Nie mam kanału na youtube, ani nie napisałem książki więc jestem ignorantem, bez doświadczenia, zamkniętym w piwnicy Nevermind.
Przytoczony link ( a raczej wnioski które zawiera bo to nie rozprawa naukowa) nie jest do obalenia. Organizm ludzki jest roślinożerny. Tylko tyle i aż tyle. I nie ma znaczenie co wpiedralają ludzie (którzy są nie tylko swoim organizmem ale przede wszystkim swoim umysłem). Bo historia człowieka nie potoczyła się i nie toczy naturalnym biegiem. Jesteśmy produktem, wytworzonym w ramach wyższej inżynierii, a nasz rozwój toczy się pod dyktando kierujących naszym umysłem egregorow i sił które manipulują nami od samego początku i to niestety nie dla naszego dobra ale dla swojego własnego. Wszystkie ludzkie zachowania nawet te w społeczeństwach pierwotnych nie są „naturalne”. Jesteśmy od początku do końca wszyscy zaprogramowani przez Rządców i przez nich niejako hodowani. Gdyby tak nie było to żyli byśmy w pięknym świecie a nie w obozie koncentracyjnym, w którym kontrolę sprawują psychopaci – ulubieńcy Rządców właśnie. Cytat że „nie samym chlebem człowiek żyje” nie był skierowany do ciebie lecz dla kolegi wojoxa, który mówił o sobie „biblijny chrześcijanin”. Tenże kolega powinien znać przypowieści cieśli z Nazaretu który właśnie opowiada o Rządcach i ich władzy nad światem.
PS. Nawiasem mówiac (wracajac do tematu żywienia) dieta Hunzow (gdzie występuje najdłuższy czas życia człowieka) – byla w grubo ponad 90% wegańska. A dieta wielu plemion afrykańskich (np. Himba i Wodabee) jest totalnie jednolita (mleczna), co też przeczy rozmaitym „żydowskim” teoriom żywieniowo-zdrowotnym. Nawet dieta naszych przodków była głównie roślinna. Polscy chłopi pańszczyźniani to jedli mięcho zwykle 2 razy do roku na święta. Więc niech sobie kolega Rob policzy te dwa posiłki w roku – ile to procent. Chyba że kolega wywodzi się ze szlachty wtedy udział mięsiwa był znacznie wyższy. Ale wtedy proszę sobie sprawdzić geneaologie bo większość „naszej” szlachty była mocno korzenna i może i nie jadła dużo warzyw ale za to mocno śmierdziała czosnkiem i cebula
Współcześni weganie nie są w stanie utrzymać się na diecie wegańskiej z tego powodu że nie mają wiedzy na temat pierwotnego żywienia lub nie mają/ nie znają dostępu do właściwych produktów. Są agresywni ponieważ to fanatycy podłączeni do egregora neotrockistowskiego lewactwa. No i pozerzy którzy wpierdalają to co im podsuwają żydowskie cwaniaki sprzedające modne warzywka, czy drogie suplementy z egzotycznych roślinek. Np. Europejczycy zjadają raptem kilkadziesiąt roślin, gdy tymczasem jadalnych i jedzonych przez naszych pierwotnych przodków – są tysiące. Pomijam już fakt że ci weganie nie mają żadnego oparcia w trwałej strukturze morficznej ponieważ taka została skutecznie zniszczona, i dopiero jest odbudowywana. Są niejako pionierami w swojej dziedzinie wystawionymi na ostrzał ze wszystkich stron.
Hydra jest egregorem przede wszystkim. Może czymś więcej. To nie ma znaczenia. Kto nie widzi efektów działalności egregorów zawsze uważa je za wymysły a ich działalność bierze za „własne myśli”. W człowieku większość myśli nie należy do niego samego lecz pochodzi z zewnątrz. Z pól informacyjnych w których znajdują się także egregory.
(Nie)szanowny KKK wcale nie jest teoretykiem ani w kwestii żywieniowej ani w kwestii innych rzeczy o których pisze. I nie chodzi po żadnych mistrzach ponieważ sam jest mistrzem. Przynajmniej dla siebie a dla innych nie zamierza A nie wypowiada się na tematy konkretnych zaleceń gdyż pewnych nie przestrzega, pomimo iż je zna. Np. często bardzo szybko wpierdala swój chlebuś powszedni, pomimo iż wie iż ten:
1) nie jest najlepszej jakości bo pewnie dali do niego ulepszacze i cukier i ziarno z glifosatem i ciul jeszcze wie co
2) śpieszy się choć wie że chlebuś jest bogaty w skrobię i jako taki powinien być odpowiednio przeżuty i nasączony śliną zawierająca ptyalinę. Tę samą ptyalinę która zawarta jest tylko w ślinie roślinożerców.
Niech kolega Rob zjada sobie co tam mu pasuje i podług niego przynosi mu korzyść. Ino niech nie prowadzi zbyt zajadłych krucjat z przeciwnikami. Najlepiej jest być mistrzem dla siebie samego. Koniec końców matuszka karma ( niższa) i babuszka karma (wyższa) – zawsze wystawiają nam rachunek na który zasłużyliśmy.
Polubienie