oryginał: https://www.youtube.com/watch?v=m_vdZbLSdgg
Witajcie ludzie - dzisiejszy wykład będzie nosił nazwę: "jak z tym skończyć?" A z czym skończyć?
Zwrócił się do mnie pewnego razu człowiek, który jak to się powiada "lubił wypić". Przy tym to inteligentny człowiek zajmujący się naprawą komputerów, a jego dzień zaczynał się tak, że wypijał 100 gram wódki.
To się działo tak, że przy pracy z tymi komputerami on w ten sposób osiągał jakiś taki stan gotowości do pracy, potem bierze się za działanie a potem kończy pracę - kupuje jakąś tam flaszkę, wypija ją i w tym samym momencie tego żałuje i przyrzeka sam sobie: "od jutra nie wypiję ani kropli".
On wszystko rozumie i wie dlaczego pije. Pamięta te czasy kiedy wszystko sprawiało mu radość a teraz on cieszy się tylko wtedy gdy wlewa w siebie ten płyn. Potem jest wszystko dobrze i jemu wszystko jest obojętne. Przy tym on efektywnie pracuje - to nie jest tak, że się napił i cały dzień ma z głowy.
I najważniejsze co od niego usłyszałem: "potem się napiję, następnie tego żałuję, a potem zdaję sobie sprawę, że jutro będzie taki sam dzień - będzie tak samo. Ja piję, wiem, że to mi nie służy i zdaję sobie sprawę, że nie mogę z tym skończyć. Jak to zatrzymać?".
Kiedy człowiek zaczyna funkcjonować w takim zamkniętym kręgu jak w filmie Dzień Świstaka - kiedy to trwa tak chronicznie już od dłuższego czasu a on już zdaje sobie sprawę, że coś tu jest nie tak - zjawisko wzmaga się i człowiek grzęźnie jak w bagnie to przypomina to właśnie taki sam stan alkoholizmu, ale my wtedy jesteśmy odurzeni materią - inna nazwa materii to Prakriti i ona wywołuje ten stan upojenia.
Człowiek jest pijany, jemu się wydaje, że wszystko rozumie ale w rzeczywistości tak nie jest. Spróbujcie pijanemu człowiekowi poczynić uwagę na temat jego stanu, jak jest ogłupiony to nic do niego nie dotrze - musisz poczekać aż nieco otrzeźwieje. W tej chwili nie przyniesie to żadnego skutku, bo on ledwie ciebie rozumie - jeśli w ogóle cokolwiek do niego dociera.
A spróbuj zapytać pijanego czy on cokolwiek rozumie to oczywiście odpowie, że jak najbardziej wszystko rozumie. A dlaczego on jest taki bojowy? Bo jemu się naprawdę tak wydaje.
W tej książce jest napisane, że Bóg podtrzymuje wiarę każdego człowieka, bo jeśli przestajemy wierzyć w siebie i w to, że jesteśmy mądrzy... Bóg wspiera naszą wiarę, ja mogę się absolutnie mylić, ale Bóg będzie mówił: "tak! - masz rację!" i będzie mi podsuwał różne potwierdzenia tego. Pojawi się wokół mnie grono znajomych, którzy będą mnie w tym utwierdzać - a w rzeczywistości będzie tak, że oni kręcą się tylko wokół tego człowieka a w dalszej odległości na przestrzeni kilku hektarów nie ma żywego ducha. Bóg tak to czyni.
Ja doświadczyłem tego osobiście i byłem wprost zdumiony. Pewnego razu przyjechał do mnie mężczyzna z Energodaru i prosił o wyleczenie syna z alkoholizmu - pojechałem tam i mówię: "w domu trochę niekomfortowo, przejdźmy się więc na spacer, będziemy iść i rozmawiać." Wędrujemy sobie i co 5 metrów spotykamy kogoś będącego pod wpływem alkoholu. Ja wcześniej bywałem w tym Energodarze wiele razy i nigdy czegoś takiego nie napotykałem, ulice czyste - przecież to miasto sportowców. Ale jak wtedy z nim szedłem to co chwila trafiał się alkoholik, ja nawet go zapytałem czy to dziś jakieś święto. On mi na to odpowiedział, że tutaj tak jest codziennie.
Bóg dzieli ludzi na grupy, wariatów gromadzi w jednym miejscu, alkoholików w innym, jeszcze gdzie indziej leniwych, pracowitych gdzieś tam indziej, aby mieli wspólne tematy do rozmowy.
Rzadko się zdarza, że do takich towarzystw trafia ktoś odróżniający się, Bóg w ten sposób komunikuje: "cały świat jest właśnie taki". Czyli, że my żyjemy w równoległych rzeczywistościach - teraz nastała moda, aby używać tego pojęcia. Powiada się, że z równoległych rzeczywistości przylatują statki kosmiczne...
tak więc żyjemy w takich równoległych rzeczywistościach. Ja znam ludzi, którzy ćwiczą karate i inni ich nie widzą ale oni wszędzie wokół dostrzegają się wzajemnie. Sa ludzie, którzy na przykład zajmują się windsurfingiem i oni rozpoznają się wzajemnie tak jak wędkarz z daleka rozpozna wędkarza. I tacy ludzie mogą sobie porozmawiać o swoich osiągnięciach czy jakichś tam problemach.
Ja tu od razu dopowiem jeszcze, że jeśli źle się czujesz to znaczy, że twój mózg nie działa tak jak trzeba. Tak samo jest jeśli czujesz się zbyt dobrze - wtedy też coś jest nie tak z głową. Powinieneś mieć taką wewnętrzną stabilność.
A w jaki sposób określić, że wszystko z tobą w normie czy też, że nagle trochę zgłupiałeś w wyniku jakichś wydarzeń?
Od razu powiem, że głupiejesz wtedy gdy przestajesz coś czynić. Kiedy zaczynasz się modlić, medytować, wykonywać jakieś tam duchowe praktyki to jesteś głupim człowiekiem. Srila Bhakti Vinod Thakur powiada, że wszystko to jest dla ludzi z małym rozumem czyli dla głupców. Braphupada w ogóle powiada, że to jest dla osłów - on w ogóle powiada, że to jest praktyka dla zwierząt aby stać się ludźmi. To powinno być stosowane tylko w skrajnych przypadkach a ponadto powinny być one wykonywane pod nadzorem jakiegoś guru, sensei czy duchowego nauczyciela.
Bo jeśli szaleniec weźmie się sam za takie praktyki - nawet jeśli są to wyłącznie modlitwy to on już jest pod jurysdykcją diabła, bo on nawet nie wie o co się modlić. Taki ktoś będzie się modlił o lekkie życie, aby wrogowie zniknęli z pola widzenia, aby mieć więcej przyjaciół i czegoś tam jeszcze. Tak czy siak on z zasady nie wie o co się modlić.
A dlaczego człowiek popada w taką złą sytuację? Bo jemu jasno zostało powiedziane: "idź tam", a on odpowiedział: "ja tego nie potrzebuję - mnie potrzebne jest to". A tam nic dobrego go nie czeka. Ale on się upiera, że tam jest dla niego lepiej i modli się właśnie o to: "Boże oświeć mnie, abym miał jasność gdzie trafiłem". Natomiast Bóg może mu dać wyłącznie jedną radę: "zabieraj się stąd i idź tam gdzie ja ciebie pokierowałem".
A jak rozpoznać gdzie Bóg mnie pokierował? Zeszedłeś ze wskazanej drogi w tym momencie kiedy sprawy zaczęły iść źle. I to niekoniecznie musi być jakiś twój ruch czy jakieś nowe pomysły - być może po prostu byłeś wobec kogoś niegrzeczny i u ciebie się wszystko posypało.
A bywamy niegrzeczni wyłącznie wobec ludzi, którzy są źli z naszego punktu widzenia. Ale przecież nie wiemy jakie za ich plecami są osiągnięcia a to może być ktoś, kto jest 10 razy silniejszy od ciebie i stamtąd przypłynie taka fala, że wprost ciebie zaleje.
Ty możesz być wobec tego kogoś jak jakiś tam drobny urzędnik, nic wielkiego nie dokonałeś ale ośmieliłeś się wydać werdykt, że ten ktoś zachował się niewłaściwie. Kim ty w ogóle jesteś, żeby czynić jakiekolwiek uwagi? To jest taki typowy syndrom stróża, im mniej ktoś znaczy tym bardziej wytyka innym ich jakoby nieprawidłowe działania.
No bo kim jest jakiś tam strażnik czy dozorca? On jest odpowiedzialny za otwieranie i zamykanie bramy lub szlabanu, a tu przechodzi załóżmy generał, którego on zaczyna przeszukiwać i wymagać od niego przepustki. To jest typowe zawyżone poczucie swojej ważności, swojego znaczenia.
Ludzie, którzy faktycznie czegoś dokonują nie cierpią na ten syndrom stróża - oni patrzą tak trochę przez palce: "no tak - on zrobił coś trochę niewłaściwie, ale jakoś tam dadzą sobie z tym radę". Takim ludziom jest to obojętne, a tacy stróże na to cierpią.
Tak w ogóle trzeba najpierw wygrzebać się z bycia nikim, pozbyć się tego uczucia: "nikt mnie nie szanuje, nikt mnie nie słucha i słuchać nie chce" - ludzie nie dają mu dokończyć zdania". Krążył kiedyś taki żart:
-"panie doktorze, wszyscy mnie ignorują"
- "następny proszę".
A dlaczego człowiek staje się nikim? Wiecie co na ten temat mówi Biblia? "jeśli człowiek miałby dar prorokowania, wszelkie skarby świata itd. ale miłości by nie miał byłby niczym". Zauważcie, że tam powiedziane jest "niczym" a nie "nikim" - czyli, że byłby nawet mniej wart niż jakieś rzeczy, bo przecież bywają jakieś cenne rzeczy, które są ochraniane - a ktoś kto miłości nie ma byłby niczym.
Rzecz, która nie przynosi niczego dobrego nie jest neutralna lecz przynosi szkodę. Taki ktoś staje się jak jakaś czarna dziura czy rów Mariański - on wciąga w siebie wszystko i ciągle mu czegoś brakuje. Dlatego też wszyscy starają się od niego jakoś separować.
Jeśli jesteś nikim to brak tobie miłości - nikomu nie przyniosłeś żadnego pożytku. Wszyscy chcą służyć czemuś znacznemu,
I tu jest pies pogrzebany - właśnie tu tkwi wasz błąd ponieważ służyć może tylko większe mniejszemu. Ten ołówek jest mniejszy - zamienię, aby był innego koloru. To co mniejsze nie rozumie większego i nie jest w stanie go zrozumieć, bo zawartość tego większego jest dla niego nie do pojęcia. Natomiast to większe rozumie to mniejsze.
Kto komu służy? Przypuśćmy, że mąż się rozchorował i żona na chwilę wchodzi w rolę matki: "gdzie się rwiesz? Leż i wypoczywaj!" - ona mu po prostu daje nakaz. Na tym polega służenie, jeśli ona się rozchorowała to on jej pomaga - to co silne służy temu co słabe, większe służy mniejszemu, mądre służy głupiemu. To co głupie służyć nie jest w stanie.
Dlatego też trzeba zacząć od służenia, w tej księdze służenie określone jest pojęciem: "Sanatan Dharma" - jest to wieczny los żywej istoty. Jeśli ona chce być w porządku w tej Sanatan Dharmie, która towarzyszy mu cały czas to na określenie tego istnieje jedno słowo: SŁUŻENIE.
Zaraz wam znajdę dokładny cytat z Bhagavad-gity, .... już mam: w ten sposób bycie wyznawcą jakiejś tam wiary nie oznacza wypełnianie Sanatan Dharmy. Sanatana oznacza "wieczna" a słowo dharma to na sanskrycie "powinność" a więc służenie.
Tak więc człowiekowi brak tej zdolności służenia - ściślej mówiąc ona jest, ale człowiek chce służyć komuś mającemu prestiż
i wtedy ludzie zaczynają wchodzić w jakieś struktury sądząc, że jeśli służą komuś lepszemu to sami staną się lepsi - tak nie będzie. Powinieneś służyć niższemu niż ty - komuś kto jest głupszy lub słabszy od ciebie. Zacznij na początek choćby opiekować się kotem, kup sobie chomika albo jakąś roślinkę - wtedy twoje życie ruszy z martwego punktu. Nie jesteś w stanie służyć komuś kto jest od ciebie silniejszy, kto więcej od ciebie pojmuje, kto jest bardziej zamożny niż ty itd.
W żadnych relacjach mniejsze nie może służyć większemu, bo wtedy będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem, które nazywa się niewolnictwo. To nie są normalne relacje ani dla niewolnika ani dla jego pana - to jest złe zarówno dla jednych jak i dla drugich.
Do mnie przychodziło bardzo wielu takich bogatych panów, którzy mieli dużo niewolników i z mojego punktu widzenia ich niewolnicy żyli lepiej. Oni cierpieli na schizofrenię i nieustanną manię prześladowczą. Oni najmują ochroniarzy, domy otoczone drutem kolczastym pod napięciem i to im w niczym nie pomaga. Zatrudniają psychoterapeutów, masażystów i różnych takich a na koniec ktoś tam do nich strzela i tak to się kończy. oni po prostu zatracają swoje człowieczeństwo.
Tu mi przychodzi jeszcze na myśl dom starców - to oczywiście nie jest dobre zjawisko, bo starcy powinni żyć w rodzinach a nie gdzieś tam. No i w jakimś tam domu starców opiekowano się wszystkim a w innym podjęto taka decyzję, żeby zmobilizować trochę tych pensjonariuszy do działania - zastawiono im okna najróżniejszymi kwiatami, pojawiły się jakieś chomiki i inne takie i w tym domu starców zaczęło się żyć znacznie lepiej i przestali potrzebować pomocy medycznej.
Był też taki film "doktor Adams", ale scenariusz tego filmu był oparty na prawdziwych zdarzeniach. On wyleczył 14 000 chorych, których oficjalna medycyna spisała już na straty. On wynajął jakiś wielki dom i tam tych chorych osiedlił, oni zaczęli się wzajemnie sobą opiekować, jedni drugim zmieniali opatrunki, zwierzali się sobie wzajemnie i wyzdrowieli samoistnie. Oni po prostu zaczęli coś czynić dla innych.
Oni oczywiście wszyscy tam byli chorzy, ale jednego bolała noga a innego głowa i ten co miał chorą nogę był w stanie pomóc wyzdrowieć temu, który miał chorą głowę i wzajemnie.
Każdy z nas jest w jakimś tam aspekcie lepszy od innych i trzeba z tego korzystać. Trzeba się przyjrzeć: "w czym jestem lepszy od innych?" Może jest taki, że lepiej piszesz niż inni, może jeszcze coś o czym inni nie mają pojęcia. Wtedy trzeba nad tym zacząć pracować i to rozwijać,
ale aby tak się stało trzeba przestać się nieustannie uskarżać i jęczeć, bo inaczej nikt nie będzie chciał ciebie słuchać. Trzeba być człowiekiem z którym miło jest przebywać, kimś kto nie męczy i nie zabiera sił. Trzeba przestać być takim społecznym wampirem, a wtedy twoje służenie od razu stanie się poszukiwane a wtedy w tobie otworzy się wewnętrzne źródło - wtedy zaczniesz dawać i dawać.
A wtedy ta świeża energia płynąca wprost od wewnątrz, bezpośrednio z twojego serca będzie wtedy obmywać wszystkie twoje narządy, cały twój układ energetyczny, a wtedy staniesz się taki "świeżutki, pociągający i aromatyczny". Bo wszelkie te środki stosowane z zewnątrz rozmaite dezodoranty albo wielokrotne mycie one nic nie dają. Ale w tym celu trzeba nieustannie dawać i dawać.
Ale co wtedy gdy ludzie brać od ciebie nie chcą? Wtedy trzeba zająć się sobą - tylko w ten sposób można się z tego wszystkiego wygrzebać.
Dziś sytuacja jest taka, że na wszelkie możliwe sposoby jesteśmy pozbawiani samodzielności. Jesteśmy psuci, niszczone są wszelkie zasady - a wszystko po to abyśmy nie służyli. Pranie wykonują dziś za nas automatyczne pralki, wystarczy tam nacisnąć guzik i w zasadzie nie musimy się w ogóle trudzić. Wystarczy, że zarabiasz pieniądze dla kogoś tam.
Nasze zdrowie nam zabierają, długość życia nam skracają i sprawność naszych mózgów też jest zmniejszana - jesteśmy coraz słabsi intelektualnie. Na to mają wpływ różnorakie zastrzyki i medycyna w ogólności, produkowana przemysłowo żywność, rozpytane herbicydy i podobne rzeczy. Woda także jest zatruwana i w niej gromadzą się różnorakie metale ciężkie itp.
To wszystko jest kumulowane w naszych ciałach i ludzie stają się nerwowi. Kiedyś jak wybuchała awantura to na moment, a teraz ponieważ oni spożywają tę wodę to takie rzeczy trwają bardzo długo. Ludzie są dziś psychicznie bardzo niestabilni - wszelkie serwisy wiadomości i różnorakie mass-media działają w tym kierunku. Jaki jest tego cel? Pozbawić ludzi mieszkań, pozbawić pożywienia i jakiejkolwiek samodzielności.
Niedawno czytałem, że 14 państw podpisało już projekt, że w roku 2030 będzie wprowadzony zakaz rodzenia dzieci w naturalny sposób. Wszystko już jest na to gotowe - na całym świecie są już rozmaite inkubatory, banki komórek jajowych i banki nasienia. To są projekty, aby nie wychowywać dzieci tak jak dotąd w duchu niewolnictwa ale dzieci będą tworzone w laboratoriach - jakieś tam ciocie i wujkowie będą je nauczać i takie pokolenia będą przekonane, że inny świat nie istnieje. To jest taki plan, aby nie wychowywać dzieci w rodzinie - do tego to wszystko dąży.
To wszystko im się nie uda - ten plan był sporządzony bardzo dawno jeszcze przez Issaca Newtona. W wersji pisemnej mamy przecież biblijne opisy Apokalipsy, tam też jest zapisany cały szczegółowy plan na każdy kolejny rok, ale on im się już całkowicie rozsypuje. Mówią o tym proroctwa, które nieustannie powtarzam, że nic z tego im się nie uda.
Z punktu widzenia człowieka to jest nieludzkie ponieważ ma miejsce pozbawianie człowieczeństwa - tracimy rozum, zdrowie a co za tym idzie szczęście.
Z punktu widzenia pół-Bogów lub też z punktu widzenia egregoru jest w tym sprawiedliwość, ponieważ oni są od nas mądrzejsi i z dużego dystansu obserwują mówiąc: "no tak - przecież to jest dla nich korzystne".
Sportowcy doskonale o tym wiedzą, że aby się zrelaksować trzeba się najpierw trochę przyłożyć i popracować. A my nie mamy ochoty popracować - my powiadamy: "przecież to jest ludobójstwo". Trzeba się najpierw trochę "spiąć", aby mózg zaczął pracować, aby krew zaczęła krążyć jak należy,
bo przecież jak będziesz 2 tygodnie leżał na łóżku to potem się nie podniesiesz - mózg działa podobnie. Jeśli będziesz wyłącznie słuchał i słuchał, ale sam nie będziesz rozumiał po co to wszystko ...
A czy wiecie jak określić czy rozumiem to czy nie? Jeśli wszystko to wydaje mi się smutne to znaczy, że tego nie rozumiem. Natomiast jeśli rozumiem dlaczego tak się dzieje to rezultatem będzie radość - wtedy wszystko zrozumiałem.
A jeśli ogarnia mnie smutek to znak, że wsunąłem głowę do świata Nawi - świata demonów i wtedy one wyjaśniają mi te wydarzenia ze swojego punktu widzenia, ale nie wyjaśniają po co to się dzieje.
Lecz jeśli zacznę walczyć z tym - z tą społeczną niesprawiedliwością (chociaż takie myślenie jest nieprawidłowe, bo mi się wydaje to niesprawiedliwe a sprawiedliwość jak najbardziej istnieje) to tylko wtedy mogę zrozumieć dlaczego tak się dzieje - tylko w ten sposób usuwany jest egoizm i zaczynam walczyć nie o swoją skórę lecz o sprawiedliwość społeczną.
Wtedy staje się bohaterem, a u bohaterów mózg działa jak należy, natomiast u obywateli mózg nie działa. Chociaż - ju jeszcze raz powtórzę - Bhagavad-gita o tym mówi, że Kriszna czyni tak aby wszystkim się wydawało, że ich mózgi pracują sprawnie
No i trzecim etapem jest punkt widzenia Boga. Jeśli pojmę te same wydarzenia z punktu widzenia Boga - a pojmę je tylko wtedy kiedy będę jemu służyć, wspomniana już Sanadhana dharma to właśnie służenie jemu czyli swojemu sumieniu. Wtedy od razu pojawia się przeznaczenie i wtedy pojmę wszelkie wydarzenia z punktu widzenia Boga - wtedy Bóg da mi do dyspozycji swój mózg i wtedy będzie to nosiło nazwę So-Znanie (skrót od słów "sowmiestnoje znanie = wspólna wiedza, a słowo "soznanie" oznacza po rosyjsku "świadomość") a zanim to się stanie będzie to tylko "znanie" (wiedza) i wtedy nie wiadomo czy ona jest zła czy dobra. Wtedy to będzie właśnie "soznanie" czyli świadomość, a pozostali chodzą po świecie będąc w nieświadomości. Wtedy będę rozumiał, że wszystko co się dzieje prowadzi prostą drogą do lepszego,
ale nie wszyscy tego pragną, ale będą musieli przez to przejść. Dlatego też dwa wiersze z rzędu mówią bardzo radykalnie: "czyń to co ci mówię, a jeśli tego nie uczynisz to i tak będziesz musiał to wykonać ale pod naciskiem z zewnątrz, a przy tym zatracisz siebie".
A w jaki sposób zatracisz siebie? Tak w ogóle kiedy jest nam źle to rezultat jest zawsze dwojaki:
- albo stajemy się silniejsi i wznosimy się stopień wyżej,
- albo jesteśmy wciągani na ten stopień lecz wtedy jesteśmy nikim. A to dlatego, że istnieje taka orbita życia - postaram się to zobrazować tak bez tablicy rysując w powietrzu.
Wyobraźcie sobie taką krzywą płaską na dwóch osiach współrzędnych: przeciętny człowiek, przeciętny obywatel zazwyczaj wzrasta tak do około kryzysu wieku średniego czyli gdzieś tam około 40-stki zaczyna głupieć. Człowiek normalny będzie dalej wzrastał i ta krzywa będzie się pięła w górę.
Ale taki zwykły obywatel nie doświadcza żadnych cudów, nie stał się do tego momentu nikim znaczącym w społeczeństwie, on mówi: "jak byłem młody to pracowałem, byłem potrzebny, a teraz wypchnięto mnie na margines". I taki człowiek zaczyna gasnąć.
A orbita życia - jej długość trwania (o ile nie zostanie przerwana samobójstwem, samobójstwo także wchodzi w plany Boga i jeśli chcesz zakończyć życie samobójstwem to bardzo proszę - zasady wolnej woli obowiązują)...
ale jeśli człowiek nie zakończy życia samobójstwem to będzie na przykład leżał w śpiączce, będzie niezbyt świadomy i tak czy siak przeżyje tyle czasu ile mu zostało przeznaczone.
A dlaczego tak? Ponieważ w dowolnej chwili - na przykład tutaj go naderwali, albo w na tym etapie życia go "podgryźli", a w tym szczytowym momencie średniego wieku on w ogóle się zatracił, ale znajduje się w tym miejscu gdzie należy - taki ktoś może wtedy powiedzieć: "jestem w złym miejscu i w złym czasie".
Zawsze jesteś w tym czasie co należy, ale po prostu jesteś tam teraz nikim i zdajesz sobie z tego sprawę, czynisz coś czego nie rozumiesz a każdy ciebie lekceważy.
Jesteś wtedy wykorzystywany - na przykład stanowisz obiekt dla badania jakichś tam preparatów albo wpływu jakiegoś promieniowania, bo do niczego innego się nie nadajesz.
Ale rzecz polega na tym, że zawsze kiedy nadchodzi moment twojego wystąpienia - a to się zdarza najwyżej 5 lub maksymalnie 7 razy w życiu człowieka, takich momentów jest niewiele kiedy powinieneś przejawić heroizm - Bóg tobie mówi: "w tej chwili wykonaj to", ty wtedy własnym ciałem blokujesz przejście w drzwiach, gdzieś tam w ważnej sprawie się sprzeciwiłeś, albo nie wpuściłeś kogoś i sam przy tym straciłeś życie, ale dzięki tobie inni zdołali uciec i się uratowali - jeśli dokonałeś czegoś dla innych poświęcając samego siebie to w tym momencie Bóg zwraca Tobie wszystko co utraciłeś wtedy kiedy nie słuchałeś ducha świętego.
On ci wtedy mówi: "jeśli tego dokonasz w dowolnej chwili". Niektórym się wydaje, że są już tak bardzo zbrukani, grzeszni i brudni wewnętrznie, że już niczego nie rozumieją - a Bóg może Ciebie powołać w każdej chwili, a te punkty życia już istnieją, astrologowie o nich doskonale wiedzą, mówi się na nie punkty arabskie, są też inne nazwy - to nie ma znaczenia, ważne, że one są wytyczone.
A wszystko po to, że nasze wystąpienie na tę scenę, nasze wyjście aby nas wszyscy zobaczyli jakie z nas zuchy, nie są uaktywniane kiedy ja jestem do tego gotowy, ale kiedy sytuacja jest do tego gotowa. Każdy czas ma swoje wyjście i kiedy nastał czas mojego wyjścia i ja zgodnie z przeznaczeniem powinienem wystąpić lecz nie jestem gotowy - Bóg mimo wszystko przychodzi a ja znajduję się dokładnie w tym miejscu.
Dlatego też wszyscy znajdujemy się w tym miejscu ale w bardzo różnym stanie. Ten nasz stan - albo opłakany, albo jakiś inny - NIE zależy od tego na ile uczciwie wypełniałeś te wszelkie społeczne normy etyczne lub też na ile przestrzegałeś prawa, lecz od tego na ile postępowałeś zgodnie ze swoim sumieniem, na ile kierowałeś się interesem osobistym lub też dla dobra innych.
Któremuś z tych znanych decydentów zarzucili, że on wszystko dla siebie czynił, że miał wielki dom itp, a on odpowiedział: "Ja na pierwszym miejscu miałem dobro państwa a dopiero potem własne, a ten urzędnik, który mi podlegał najpierw działał sam dla siebie a dopiero na drugim miejscu miał interes społeczny - czy widzisz tę różnicę?".
Wszystko zależy od tego co jest naszym priorytetem. Jeśli naszym priorytetem jest interes społeczny - a tak przy okazji: jak słusznie kiedyś orzekł Lenin, rodzina to podstawowa komórka społeczna. Tego jegomościa nie da się zaliczyć do panteonu świętych, ale święte pisma faktycznie potwierdzają,
one mówią: "tak! rodzina jest komórką społeczeństwa", a to nie podlega osobistym interesom, że spotkaliśmy się i jest nam razem dobrze. Jeśli rodzina nie służy interesowi społecznemu to tam dobrze nie będzie. Pisma opisują wyraźnie, że istnieje 5 typów rodzin i każda z tych rodzin wypełnia 5 funkcji. Jeśli tego brak to lepiej się rozwieść, a wtedy oni zaczynają wypełniać te funkcje społeczne w pojedynkę - oni i tak są ze sobą powiązani.
Najszczęśliwsze rodziny to te, które coś znaczyły w społeczeństwie, które czyniły coś w określonym celu.
Jeszcze raz powtórzę: istnieje takie coś jak Sanatan Dharma czyli wieczna powinność żywej istoty, którą można określić jednym słowem: "służenie". Jeśli służenia brak to nie będzie niczego innego. Służyć można tylko temu co jest mniejsze od ciebie - co jest słabsze od ciebie.
No i tyla na ten temat - oto jak z tego się wygrzebać, trzeba zacząć się czymś opiekować. Tu na naszej ulicy mamy wujka Mikołaja, znacie go? to ten co ma chyba ponad 20 kotów. To jest normalny człowiek, zdarzyło się, że mu ktoś zabił syna, zmarła żona to zaczął się opiekować kotami. Jak on idzie to widać, że to jest mężczyzna - on służy chociażby tym kotom. To już jest starszy człowiek i nie chce wchodzić w jakieś relacje z ludźmi, ale ma chociaż te koty - to taka niezbędna terapia, wszystko jest w normie. Koty jak widzę są zadowolone, a moje dzieci tam biegają aby się bawić z tymi kotami, bo ja nie chcę brać do siebie kotów.
A potem być może weźmiesz pod opiekę psa, bo pies wymaga więcej uwagi - on jest większy a kot sam da sobie radę i nie wymaga aż tak wiele troski. A następnie być może zaczną się do ciebie uśmiechać sąsiedzi - poznasz się z nimi i krąg znajomych zacznie się rozszerzać.
Wszystko to zależy od ciebie, aby świat się zupełnie nie zawalił. W tym pomoże służenie.
Jakże ja tam zapisałem tytuł tej naszej rozmowy? "Jak się z tego wygrzebać - jak wyjść z tego stanu".
Zatem pierwszą rzeczą, którą trzeba zrozumieć to: NIKT NIE JEST WINNY. A druga rzecz to: WSZYSTKO ZALEŻY OD CIEBIE, i trzeba zacząć działać. A co czynić? Każdy powinien czynić swoje, to w czym czuje się silny i pewny a wtedy pojawi się na to zapotrzebowanie.
wersja polska: https://www.youtube.com/watch?v=qWSQSUqxdDc