niedziela, 24 marca 2019

Gdzie jesteś chłopaku?

źródło tłumaczenia: https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_155260

Iwan w niedawno publikowanym filmie mówi, że krokodylica może stać się piękną panną bo cała ta nasza rzeczywistość to bajka - a w bajce wszystko jest możliwe. Oto opis takiego przypadku (obrazki się zmieniają a miłość pozostaje...): 
 To miało miejsce jeszcze w Leningradzie, w połowie lat 80-tych.
Jechałem minibusem ulicą Wasiljewską.
Na pobliskim siedzeniu dokazywało dziecko, około sześciu lat.
Matka patrzyła bez wyrazu przez okno, nie reagowała. A on ciągnął i ciągnął jej rękaw.
Drzewa płynęły za oknem, deszcz mżył, był szary dzień, no po prostu Leningrad!
Dziecko żądało czegoś lub sygnalizowało jakąś potrzebę.

I tu nagle ona odwraca się od okna do niego, wyrywa swoją rękę do siebie i syczy,
- Czego ode mnie chcesz?
Dzieciak się zawahał.
- Czego chcesz, pytam cię ?! Czy wiesz w ogóle kim ty jesteś? Jesteś nikim! Zrozumiałeś?! Jesteś nikim! - wykrzyczała mu to w twarz, po prostu wypluła z siebie.

Chłopiec patrzyłł na nią i wydawało mi się, że jego głowa drży.
Albo to ja drżałem. Czułem jak potnieją mi plecy.
Pamiętam moją pierwszą myśl: czy ona naprawdę mówi to do niego?! O kim ona teraz myśli?
„Nie mogę na ciebie patrzeć!” - wyszeptała.
- Zabiłaś go! - powiedziałem, ale nikt mnie nie usłyszał.
W minibusie, jak gdyby nic się nie stało, ludzie nadal drzemali.
Siedziałem bez ruchu.

A chłopiec nie płakał. Ona odrzuciła jego rękę i odwróciła się znów do okna.

Nie szalał już, jakoś natychmiast zamilkł. Patrzył na podarty tył siedzenia przed sobą i milczał.

A ja miałem ochotę wstać i przy wszystkich, właśnie teraz, rozerwać ją na kawałki! Powiedzieć jej - To ty k ... ostatnia! To ty jesteś nikim! Zabiłaś go!

Przysięgam, że bym to uczynił! .. Chłopiec
mnie powstrzymał.

Zamknąłem oczy, oddychałem głęboko, żeby jakoś się uspokoić.

A kiedy je otworzyłem, zobaczyłem cukierki.
Młody chłopak wydający się być studentem, taki jasny, kędzierzawy, w dżinsowej kurtce podawał chłopcu cukierka.
Potrząsnął ręką, powiedział: - Weź to, to jest dla ciebie.
Chłopak wziął. A potem młody chłopak dał mu drugi cukierek.
Chłopiec zatrzymał się i wziął ten drugi.

Potem nastąpiło coś co jeszcze dziś wspominając nie mogę powstrzymać łez.

Chłopiec nie zaczął jeść, dotknął matczynej ręki.
Nie od razu odwróciła się do niego. Ale mimo to odwróciła się. I najwyraźniej chciała go dobić.
Ale on podawał jej cukierek.
Spojrzała na niego, na cukierek, zobaczyłem, że była zakłopotana.


 Wtedy on włożył jej cukierki do ręki. Ona je natchmiast oddała tak jakby ją poparzyły.
„Nie chcę”, powiedziała.
W jego dłoni leżały dwa cukierki.
Nie opuszczał ręki.

 "Zjedz sam"  - powiedziała i cicho dodała: - Nie chcę ... Mówię szczerze.

Wtedy on położył cukierki na jej kolanach.

Nigdy nie zapomnę tej przerwy. I ta dorosłość. Przede mną w ciągu kilku minut ten chłopiec stał się mężczyzną, a ona, z gniewnej, zirytowanej żmii stała się piękną młodą kobietą. W każdym razie tak to poczułem.

Milczała. Milczała przez długi czas. Patrzyła na niego tak jakby właśnie teraz dopiero go ujrzała.
Potem objęła go.
I on ją przytulił.
Potem odwinął cukierek i podał jej.
A dopóki nie włożyła do ust sam też nie jadł.

Czy możesz to sobie wyobrazić?
To był kolejny szok, ale już inny.

A wtedy pomyślałem o sobie.
Myślałem: "siedzisz tu sobie, taki prawy człowiek, chciałeś wstać, obwiniać, chciałeś ją „rozerwać”, zmieniać coś. I nie osiągnąłbyś niczego oprócz skandalu i wyzwisk. A ten chłopiec - popatrz jaki on jest mądry, jaki on jest wspaniały, ten chłopak uczynił wszystko w inny sposób." I dotarło to do mojego wnętrza, do serca, do łez.


 Aha - ten młody chłopak, który dał mu dwa cukierki, pomyślałem, że nie dał tych dwóch ot- tak.
Rozejrzałem się ...
W tylnej szybie autobusu zobaczyłem tego młodego chłopaka, odchodził w dal „mżącą”
ulicą.

A matka i syn siedzieli z pochylonymi głowami do siebie. Jak młodzi kochankowie!

W tym momencie kierowca ogłosił mój przystanek.
Ja, wychodząc, dotknąłem ręki chłopca.
Powiedziałem mu w ten sposób "dziękuję".
Nie sądzę, żeby zrozumiał, ale to nie ma znaczenia.
Zapamiętam tę lekcję na zawsze.

Zapamiętałem to, zapamiętałem ale musiało upłynąć wiele lat żebym to sobie uświadomił.
Że to jest prawdziwa edukacja o której nie wszyscy dorośli wiedzą.
Że wychowuje się tylko przykładem. Bez krzyku, bez oskarżeń, bez bicia. Tylko przykład działa - nic więcej.
I ten chłopak pokazał przykładem- zarówno jej jak i mnie. On nas zmienił.

Gdzie on jest, gdzie ten chłopak ?!
Gdzie jesteś chłopcze? Co się dzisiaj z tobą dzieje? Jak bardzo jesteś nam potrzebny?
Jesteśmy zagubieni bez ciebie.

Siemion Winokur



sobota, 23 marca 2019

Iwan Carewicz -bajka na rok 2019.

 Publikację niniejszą dedykuję Mariuszowi R. Ta i wiele innych ukazuje się dzięki jego pomocy - mogę powiedzieć, że jest on współproducentem wspierając materialnie moją pracę tłumacza. Kłaniam się nisko a widzów proszę o wysłanie Mariuszowi dobrych myśli (modlitwy) jako równoważnik energetyczny.

                   Treść filmu spóźniona o cały kwartał ale myślę, że nie szkodzi. Jeszcze działają energie i moce mijającej równonocy a więc jednego z czterech największych świąt Słowiańskich. Można sobie poczynić jakieś projekty - ja od lat piszę rozmaite kartki z planami i wieszam na widocznym miejscu. Film Iwana przyda się w grudniu podczas podobnego planowania na rok 2020- a to już niebawem bo czas płynie coraz szybciej.
   Dopiszę niebawem szczegóły o tych czisłach - znalazłem dwie ciekawe strony w rosyjskim necie. Około 8 min 30 sek. jest mowa o typach ludzkich (kastach/poziomach). Najprawdopodobniej chodzi o kanały więzi z kosmosem - komunikacji z gwiazdami. Iwan używa pojęcia "riecz" co może być tłumaczone jako "mowa/przemówienie/sposób komunikacji". U nas też do dziś funkcjonuje termin "orzekać/ on rzekł/" nawet słowo "rzeka" to też coś co płynie. Powiada się poetycko: "potok słów". 
  W 27 minucie mowa jest o ołtarzu w czerwonym narożniku. Była już o tym mowa u Trehlebova, mówił o tym Głoba . Miejsce domowego ołtarza to najdalej oddalony od wejścia narożnik w domu - jeszcze kilka wieków temu obyczaj był utrzymywany na rosyjskich wsiach ale w miejsce dawnych obrazów przodków stawiano ikony krzyżowego "prawosławia". Piszę w cudzysłowie bo wiadomo, że to pojęcie zostało zawłaszczone przez nich i z pradawnym Słowiańskim "sławieniem świata Prawi" nie ma nic wspólnego.
   Jeśli ktoś jest w stanie pomóc ulepszyć tłumaczenie to bardzo proszę pisać - ja na przykład nie słyszę znaczeń  w 25 minucie 40 sekund.


niedziela, 17 marca 2019

JAKOŚĆ ŻYCIA JEST PROPORCJONALNA DO ZDOLNOŚCI CIESZENIA SIĘ (RADOWANIA).

źródło tłumaczenia: https://vk.com/nw_earth?w=wall-39824723_253937


   ach! pełnia księżyca się zbliża, do tego niedziela a te znoszę nie najlepiej. Wydaje mi się, w niedziele "siada" ogólna energetyka społeczeństwa. Ludzie "wypsztykali się" z energii w piątek i sobotę, potem wielu oddało haracz energetyczny w jakimś kościele itp. 
   No w każdym razie na pociechę znalazłem sobie taki oto niedługi artykuł- polecam:

Babcia odeszła na długo przed tym, zanim nauczyłam się lekcji zawartej w jej listach: przetrwanie jest jasnością świadomości, a jasność świadomości jest uwagą (uważnością).

Tak, napisała, że ​​kaszel dziadka się pogarsza, że ​​niedawno stracili dom, że nie ma pracy, nie ma pieniędzy, ale lilie wodne rozkwitły, jaszczurka znalazła miejsce na słońcu i róże trzymają się pomimo upału.
Babcia przyswoiła sobie to czego nauczyło ją trudne życie: czy sukces jest z tobą czy porażka - one wciąż nie decydują o jakości życia. Jakość życia jest zawsze proporcjonalna do możliwości (zdolności) radowania się. A zdolność radowania się jest darem uwagi.

Julia Cameron „Droga artysty”


piątek, 15 marca 2019

Duch, dusza, ego

Stali czytelnicy znają ten tekst, link był podawany wiele razy jednak stwierdzam, że warto go tu wlepić jako osobną publikację bo treść naprawdę ważna

źródło https://pastebin.com/T57cKa0v

Czy istnieje różnica między Duchem i Duszą? Słowa te nierzadko uważa się za synonim i stosuje wymiennie. Niemniej z kontekstów, w jakich są używane, da się wyczytać znaczenie nieco odmienne, tak jakby wypowiadający się podświadomie czuli, w czym rzecz.
          Nie przypadkowo „Duch” jest rodzaju męskiego, a „Dusza” – żeńskiego. I w tym właściwie zawiera się odpowiedź. Nasza duchowa istota jest spolaryzowana. Istnieje więc męski aspekt naszej istoty duchowej – Duch oraz aspekt żeński – Dusza. Duch „mieszka” w głowie; to część duchowej istoty czuwająca nad naszą ewolucją. Dusza – „mieszka” w sercu; to ta część duchowej istoty, która posiada pragnienia i poprzez ich realizację chce się doskonalić. Dlatego określenie „Dusza” pojawia się, gdy mowa o zbieraniu ziemskich doświadczeń i „życiowej szkole”, natomiast słowo „Duch” odnosi się najczęściej do bezpośredniego kontaktu z Bogiem.
                   Naszą istotę duchową można utożsamić (w uproszczeniu) z ciałem atmicznym (świetlistym). Duch i Dusza to części tego ciała. Duch to Atma, Dusza to Żywatma.. Ich przejawienie to Żywa, czyli ciało jawne. Jak widzimy – Dusza, Żywatma, stanowi jakby połączenie ciała duchowego i ziemskiego. W umownym układzie odniesienia duch-materia: Duch to jang, ciało – jin, natomiast Dusza tworzy element harmonizujący te dwie energie. 
         W klasycznej filozofii wedyjskiej Ducha nazywa się Atmanem, natomiast Duszę – Dźiwatmą lub Dźiwą.
     Rośliny i zwierzęta posiadają Duszę zbiorową. Analogicznie do tego nie posiadają własnego Ducha, lecz komunikują się ze zbiorowym Duchem, który czuwa nad ich duchową ewolucją. Indywidualizacja Duszy następuje stopniowo i możliwa jest tylko wśród niektórych gatunków. Największy stopień indywidualizacji wykazują zazwyczaj te osobniki, które wchodzą w kontakt z człowiekiem.
       Tak wygląda troistość naszej istoty: Duch, Dusza i ciało (fizyczne). Można im kolejno przypisać także trzy sfery umysłu: nad-świadomość (kontakt z Duchem), świadomość (kontakt z Duszą) i pod-świadomość (kontakt z ciałem). Oraz: intuicję (sygnały z nad-świadomości), intelekt (sygnały ze świadomości), instynkt (sygnały z podświadomości).
                        Mówi się także o Wyższym Ja, średnim Ja i niższym Ja. O ile Wyższe Ja da się utożsamić z Duchem, a niższe Ja z instynktem, o tyle w przypadku średniego Ja napotykamy na trudności, ponieważ nie zawsze możemy postawić znak równości między nim a Duszą. Dlaczego? Z powodu ego. Ego to nie Dusza. Zapewne znacie i takie ujęcie troistości:  duch, umysł, ciało. Wygląda na to, że Dusza została wyparta przez umysł. Tak właśnie powstaje ego: kiedy nasze średnie Ja zaczyna się utożsamiać z umysłem (najczęściej głównie z jego częścią – intelektem). Umysł to tylko narzędzie; kiedy świadomość zaczyna identyfikować się z tym narzędziem, człowiek traci kontakt ze swoim prawdziwym Ja – z Duszą. Mówi się wtedy, że ktoś przestał słuchać głosu własnego serca (które jest mieszkaniem Duszy).
Spotyka się nieraz osoby bardzo pobożne, a jednak niezbyt serdeczne. Ludzie tacy wprawdzie nawiązują kontakt z Duchem, ten jednak służy tylko podbudowywaniu ich ego – sztucznego tworu, zamiast służyć ewolucji Duszy (z którą utracili łączność).
    To Dusza ma poddać się Bogu, a nie ego. Oto przykład zaślepienia duchowym pierwiastkiem męskim i odrzucenia lub niedowartościowania pierwiastka żeńskiego.
                Bywa i odwrotnie: zdarzają się osoby bardzo wrażliwe, szczere i życzliwe, które jednocześnie popadają w kompletny mętlik życiowy, szarpią się i gubią w swoich doświadczeniach. Tu z kolei łączność z Duszą jest w miarę dobra, ale z jakiegoś powodu (np. buntu przeciw Bogu) odrzucone zostało prowadzenie ze strony Ducha, więc Dusza znowu nie ma, jak ewoluować. Tym skutkuje próba poddania się pierwiastkowi żeńskiemu, a ignorowania męskiego. 
         Ponieważ Dusza jako duchowy pierwiastek żeński i tak musi się czemuś poddać, zazwyczaj zaczyna poddawać się ciału. W ten sposób Żywatma miast Atmie poddaje się Żywie. Zaczyna się droga w dół.
 
Niestety, najczęstszym przypadkiem jest odcięcie się od obu tych boskich pierwiastków – Ducha i Duszy. Co to oznacza? Ego przejmuje funkcje Ducha (prowadzenie), a ciało funkcje Duszy (doświadczanie). Człowiek staje się wówczas tzw. biorobotem – materialnym ciałem sterowanym przez program zaślepionego umysłu. Wulgarni ludzie silniej identyfikują się z instynktem, bardziej wyrafinowani – z wyższym intelektem. Oba przypadki wiodą w tym samym kierunku: pierwsi stają się demonicznym planktonem, drudzy mają szansę ulokować się gdzieś wyżej w tej ciemnej hierarchii. Tym gorzej, ponieważ jeszcze silniej wikłają się w diabelskie rozgrywki.
Ego można zobrazować jako mentalną skorupę, która zamyka Duszę, tak że łączność z nią staje się utrudniona lub w ogóle niemożliwa. Im intensywniejsza identyfikacja z umysłem – im większy natłok myśli i im są one cięższe, tym grubsza i twardsza skorupa i słabszy kontakt z Duszą. Im słabszy kontakt z Duszą, tym bardziej spowolniona ewolucja duchowa.
        Powstanie ego wiąże się bezpośrednio z powstaniem cywilizacji. Obecna faza (technokracja) to ostatni jej etap, ten sztuczny twór zaczął jednak narastać – zależnie od obszaru – wieki i tysiąclecia temu jako wynik odejścia człowieka od Boga i Przyrody. Przyjrzyjmy się współczesnej rzeczywistości miejskiej: coraz więcej bodźców z zewnątrz, coraz większa pogoń, coraz większe zaabsorbowanie umysłu i instynktów.
Droga do uwolnienia się od ego wiedzie zatem przez całkowity powrót do Boga i Przyrody. I odwrotnie: powrót do nich będzie możliwy, kiedy zaczniemy wyzwalać się od ego. Najlepsze efekty daje współdziałanie jang i jin, wewnętrznego i zewnętrznego, męskiego i żeńskiego. Niechaj nasze Dusze kroczą drogą tej harmonii.
 
Żdan Borod

czwartek, 14 marca 2019

Czego ludzie żałują pod koniec życia?

źródło tłumaczenia: https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_154873

Badanie to przeprowadzono wiele razy w różnych krajach. Ludzie w wieku 70-80-90 lat pytani są o to, czego najbardziej żałują pod koniec życia. 
 Oto TOP-4 ich odpowiedzi, które od wielu lat pozostają niezmienione.

1. Po pierwsze, żałują, że dużą część życia poświęcili
niekochanej pracy.

2. Na drugim miejscu jest żal, że tak mało czasu poświęcili bliskim i kochanym ludziom.

3. Następnym jest żal, że tak barbarzyńsko odnosili się do swoich ciał: źle się odżywiali, nie angażowali się w zdrowy tryb życia i zapobieganie chorobom.

4. I zamyka TOP 4 - gorycz z powodu faktu, że nie mieli czasu, aby poznać świat.

I nikt, NIKT, nie żałuje, że nie miał zbyt mało mieszkań, samochodów, iPhone'ów. Nikt nie żałuje, że spędzał za mało czasu w nocnych klubach lub na pustych rozmowach. Wszyscy żałują tylko jednej rzeczy: że nie mieli odwagi żyć tak jak chcą.

Obudź się! )

Życie toczy się bardzo szybko .... Pozwól, aby Twój dzień był pełen inspiracji i satysfakcji z życia już teraz a nie za miesiąc, rok czy 5 lat .... !


Zasada trzech minut.

źródło tłumaczenia: https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_154897

Okazuje się, że istnieje taka ważna zasada - zasada „trzech minut”. Działa zarówno dla małżonków, jak i dla dzieci. Kiedy rodzice w rodzinie zaczynają stosować tę zasadę to zauważają, że
ich relacje zmieniają się znacznie na lepsze.

Regułą „pierwszych trzech minut” polega na tym aby zawsze spotykać dziecko z tak wielką radością, jakbyś spotykał przyjaciela, którego nie widzieliśmy przez wiele, wiele lat. I nie ma znaczenia czy wróciłeś ze sklepu, w którym byłeś po chleb, czy wróciłeś z pracy do domu. Zwykle wszystko, czym dziecko chce się z tobą podzielić „rozdaje” w pierwszych minutach spotkania. To właśnie na tym polega cała ważność reguły aby nie przegapić tego czasu.

Natychmiast zauważysz tych rodziców, którzy intuicyjnie przestrzegają zasady „pierwszych trzech minut”. Na przykład, zabierając dziecko ze szkoły, zawsze kucają na poziomie oczu, przytulają się podczas spotkania i mówią, że za nim tęsknili podczas gdy inni rodzice po prostu zabierają dziecko za rękę, mówią „idziemy”, rozmawiając przy tym przez telefon.

 Wychodząc z pracy, natychmiast zwracaj uwagę na dziecko. Masz kilka minut, by usiąść obok niego, zapytać o jego dzień i wysłuchać. Potem idź na obiad i obejrzyj wiadomości.

WAŻNE NIE ILOŚĆ CZASU, ALE EMOCJONALNA BLISKOŚĆ.

Czasami kilka minut rozmowy "od serca" oznacza o wiele więcej dla dziecka niż cały dzień spędzony z tobą. Fakt, że zawsze jesteśmy zmartwieni i zabiegani nie sprawi, że nasze dzieci będą szczęśliwsze, nawet jeśli wierzymy, że robimy to dla nich ich  dobrobytu.

Dla rodziców i dzieci wyrażenie „czas razem” ma inne znaczenie. Dla dorosłych wystarczy, że dzieci są tuż obok nich, kiedy robią coś w domu lub chodzą do sklepu. Ale dla dzieci pojęcie „czasu razem” polega na spoglądaniu oko w oko, kiedy rodzice siedzą obok nich, odkładają na bok telefony komórkowe, eliminują myśli o setkach swoich problemów i absolutnie nie są rozpraszani przez inne postronne rzeczy. Dziecko nigdy nie będzie ufać jeśli poczuje, że w czasie spotkania u rodziców jest coś ważniejszego niż ono.

Oczywiście rodzice nie zawsze mają czas na wspólną zabawę ze swoimi dziećmi, ale w takich krótkich chwilach robią tylko to, czego chce dziecko. Nie oferuj mu swoich opcji na czas wolny. Czas jest przemijający i ani się obejrzysz jak twoi synowie i córki dojrzeją, więc nie trać czasu i buduj z nimi zaufania już teraz. Niech zasada „trzech minut” będzie dla ciebie przydatna.

Natalia Siroticz



środa, 13 marca 2019

17 faktów z życia Starowierców na dalekim wschodzie.

źródło tłumaczenia https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_154043

W maju tego roku miałem szczęście mieszkać kilka dni w zamkniętej społeczności staroobrzędowców, która znajduje się 1000 km od Chabarowska i 300 km od Komsomolska nad Amurem.
Miejsca są piękne! Przyroda surowa ale płodna i hojna.
Razem z moim przyjacielem Mikołajem przybyliśmy do od dawna znanej mu wioski do przyjaznej rodziny staroobrzędowców, którzy przenieśli się tutaj 23 lata temu na puste miejsce. Zostaliśmy zaakceptowani przez rodzinę wuja Wani. Wujek Wania to ciepły, brodaty mężczyzna w staroruskiej koszuli z przeszywającymi niebieskimi oczami - dobrymi jak u szczeniaka. Ma około 60 lat, jego żona Annuszka ma około 55 lat. Annuszka od pierwszego wejrzenia
roztacza swój urok za który intuicyjnie czuje się siłę i mądrość. Mają przestronny drewniany dom z piecem, otoczony pasieką i ogrodami warzywnymi.

W rzeczywistości fakty są następujące:

Fakt 1
Styl życia staroobrzędowców praktycznie nie zmienił się od ponad 400 lat.
Wujaszek Wania mówi nam: „był sobór staroobrzędowców i zdecydował: nie pić wódki, ubrań "światowych" nie nosić, kobieta zaplata 2 warkocze, nie tnie włosów, okrywa je chustą a mężczyzna nie goli i nie przycina brody ...” A to tylko niewielka część.
Solidność i odporność tych ludzi jest oszałamiająca. Zabierzcie im teraz samochody lub elektryczność a nie będą
zbyt wiele żałować: wszak jest piec, drewno opałowe, woda ze studni, hojne lasy, rzeka z tonami ryb, zapasy żywności na cały rok i doświadczone ręce do pracy.
Miałem szczęście uczestniczyć w przyjęciu z okazji przybycia ich córki. Obraz jak ze starodawnych malunków: Stół pęka, jest wszystko, co nie jest dostępne w miejskich supermarketach. Widziałem takie coś tylko na ilustracjach w podręcznikach historii: siedzą brodaci mężczyźni w starodawnych koszulach, koszule przewiązane pasami, żartują, śmieją się głośno, często nawet nie rozumiem z czego żartują (
nadal muszę oswajać się z gwarą staroobrzędowców ), ale radośnie jest już z powodu samego nastroju panującego wokół tego stołu. I to wszystko bez alkoholu. Święto staroruskie w całej okazałości.

Fakt 2
Żyjąc na ziemi (na wsi) ich zarobki przekraczają zarobki mieszczan.
"Mieszczuchy są bardziej obciążone, niż ja jestem tutaj", mówi wujek Wania, "Pracuję dla mojej przyjemności". W osadzie niemal każdy staroobrzędowiec ma na podwórku Toyotę Land Cruisera, przestronne drewniane domy, od 150 m2 na każdego dorosłego członka rodziny, ziemię, ogrody przydomowe, sprzęt, inwentarz żywy, zbiory i zapasy ... Z samej pasieki miałem 2,5 miliona rubli - ujawnia wujek Wania. " Nie potrzebujemy niczego, wszystko, czego potrzebujemy damy radę kupić. Ale ile tu potrzebujemy? To tylko w mieście wszystko, co zarobione, wydawane jest na żywność, a tutaj ona sama rośnie. "
"Przyjechała tu rodzina siostrzenicy z Boliwii, sprzedali tam sprzęt, ziemię, przywieźli ze sobą 1,5 miliona dolarów. Są rolnikami. Kupił 800 hektarów ziemi ornej w Primorskim Kraju. Teraz tam mieszka. Wszyscy są szczęśliwi, wszyscy żyją w dostatku. "
Po tym myślisz sobie czy nasza cywilizacja miejska jest tak zaawansowana?


 Fakt 3
W społeczności nie było scentralizowanego zarządzania i nadal go nie ma.
"W społeczności nikt nie może nikomu nakazać co robić. Nasza zgoda nazywana jest "kaplicą". Łączymy się, mieszkamy w wioskach i spotykamy się wspólnie na modlitwy. Ale jeśli mi się nie spodoba, to nie pójdę i już. Będę się modlił w domu"- mówi wujek Wania.

  Wspólnota spotyka się w czasie świąt, które odbywają się zgodnie ze statutem: 12 głównych świąt rocznie.
"Nie mamy kościoła, mamy dom modlitwy. Jest tam wybrany starszy. Jest wybierany ze względu na swój talent. On organizuje modlitwy, narodziny, chrzest, pogrzeb. Ponadto nie każdy ojciec może wyjaśnić swojemu synowi, dlaczego coś można czynić a a czegoś innego nie należy. Ta osoba powinna również posiadać taką wiedzę: umiejętność przekonywania, umiejętność wyjaśniania. "

Fakt 4
Wiara jest formacyjną podstawą wspólnoty.
Społeczność regularnie spotykanie  się w sklepie ani w pubie, ale w modlitwie.
Na przykład świąteczna modlitwa wielkanocna trwa od 12 w nocy do 9 rano. Wujek Wania, który przyszedł rano z
wielkanocnego spotkania modlitewnego  mówi: "kości bolą, oczywiście trudno jest stać całą noc, ale teraz taka łaska jest w duszy, tyle siły ... nie sposób tego przekazać". Jego niebieskie oczy błyszczą i płoną życiem.
Wyobraziłem sobie siebie po takim wydarzeniu i zdałem sobie sprawę, że padłbym i spał przez kolejne 3 dni. A wujek Wania ma dziś kolejne posługi modlitewne: od 2 do 9 rano. Zwykłe spotkanie to takie, które trwa od 3 do 9 rano. Odbywa się regularnie, co tydzień.
"Bez popa (księdza)", jak mówi wujek Wania. "Każdy u nas uczestniczy: wszyscy czytają i śpiewają" - dodaje Annuszka.
"Jeśli ująć to krótko: w odróżnieniu od współczesnej cerkwi -tam "zarząd" jest scentralizowany, nawet na poziomie duchowym (to, co postanowił car i patriarcha dotrze do samych najniższych warstw ludu). A tu każdy z nas ma własną opinię. I nikt mnie nie zmusi. Muszą mnie przekonać, że powinienem to uczynić i że to jest na moją korzyść. Wszelkie kwestie są rozwiązywane na zborach a nie odgórnie. Wszystkie inne różnice są drobiazgami i szczegółami, które rozpraszają i oszukują ludzi. "
Oto jak tam jest. Bez względu na to, co czytałem o Starowiercach to tak naprawdę prawie nie wspomina się o tym fakcie. Przemilczana jest ta najważniejsza sprawa: ludzie podejmują decyzje sami a nie kościół za nich. To jest ich główna różnica!

Fakt 5
Rodzina jest podstawą życia.
I tutaj rozumiesz to w 100%.
Średnia wielkość rodziny to 8 dzieci.
Wujek Wania ma małą rodzinę - tylko 5 dzieci: Leonida, Wiktora, Aleksandra. Irina i Katerina, najstarsza 33, najmłodsza 14. A wokół roi się niepoliczalna ilość wnuków.
"W naszej osadzie mieszka ponad 100 dzieci w 34 domach. Po prostu są to jeszcze młode rodziny, jeszcze więcej urodzi się dzieci ", mówi wuj Wania.
Dzieci są wychowywane przez całą rodzinę, pomagają w gospodarstwie domowym od najmłodszych lat.
Duże rodziny tutaj nie muszą się ściskać jak w małym miejskim mieszkaniu, ale dają możliwość wsparcia, pomocy rodzicom i rozwoju całej rodziny (rodu).
Opierając się na rodzinie i całym rodzie ci ludzie rozwiązują wszystkie problemy życiowe.
"Zawsze mamy jakiegoś krewnego w każdym siedlisku staroobrzędowców."
Krewny to bardzo obszerne pojęcie dla Staroobrzędowców: jest to przynajmniej grupa siedlisk składająca się z kilku wiosek ale najczęściej o wiele więcej.
Wszak aby krew się nie mieszała, młodzi staroobrzędowcy muszą szukać pary w najodleglejszych zakątkach naszego świata.

Fakt 6
Osady staroobrzędowców istnieją w całym świecie: w Ameryce, Kanadzie, Chinach, Boliwii, Brazylii, Argentynie, Rumunii, Australii, Nowej Zelandii, a nawet na Alasce.
Przez setki lat staroobrzędowcy uciekali przed prześladowaniami i wywłaszczeniami, które im czyniono w ojczyźnie.
"Zrywali nam krzyże. Zmuszano nas aby porzucić wszystko. I porzucaliśmy. Dziadkowie 3-4 razy w roku przenosili się z miejsca na miejsce. Brali ikonę, naczynia, dzieci i przesiedlali się"- mówi wujek Wania.
"Rozjeżdżali się po świecie a tam już nikt ich nie uciszał i nie gnębił. Żyli jak dawni Rusicze: nosili swoją odzież, zachowali język, kulturę, pracę ...
"A staroobrzędowcy wrastają na ziemię korzeniami. Jak mógłbym wziąć wszystko,  rzucić i odejść - nie mogę sobie tego wyobrazić. Trzeba wyrywać tylko wraz z krwią. Nasi dziadowie byli silni "

Teraz staroobrzędowcy podróżują po całym świecie aby odwiedzić siebie nawzajem, przedstawić dzieci, dzielić się czystymi nasionami w ogrodzie, nowościami i doświadczeniami.
Tam, gdzie staroobrzędowcy, tam ziemia
której miejscowi ludzie nie uważali za płodną zaczyna przynosić urodzaj, rozwija się gospodarka rolna i zapełniają się rybami zbiorniki wodne. Oglądaj filmy na youtube, jeśli nie wierzysz. A wszystko to tylko dlatego, że ci ludzie nie narzekają na życie, ale podejmują i wykonują swoją pracę dzień po dniu, krok po kroku.
Ci, którzy są daleko od Rosji tęsknią za domem, ktoś wraca, ktoś nie.


Fakt 7
  Staroobrzędowcy kochają wolność.
"Zaczęli mnie gnębić mówiąc mi jak żyć, po prostu zebrałem dzieci i odszedłem stamtąd."
W razie potrzeby pomagają nam się odbudować nasi krewni, zarówno Rosjanie, jak i Amerykanie: nasi krewni pochodzą z Ameryki. Zaoszczędzili tam więcej i wysyłają nam wszystko przez ponad 20 lat, abyśmy mogli przywrócić naszą strukturę. "
Nawiasem mówiąc, to właśnie w Ameryce staroobrzędowcy nadal zachowali unikalny dialekt lat 30 ubiegłego wieku.
Życie biło i nie oszczędzało tych ludzi a jednocześnie uderzająca jest ich  witalność i gościnność, z jaką witają życie i nas - ludzi "ze świata".

Fakt 8
Umiłowanie trudu czyli pracy "od serca" (od duszy).
Staroobrzędowcy pracują od 5 rano do późnego wieczora a jednocześnie nikt nie wygląda na umordowanego lub zmęczonego - raczej wyglądają na zadowolonych po kolejnym przeżytym dniu.
Wszystko co stanowi dorobek tych ludzi- oni sami stworzyli, wychowali, "zmajstrowali" sobie dosłownie własnymi rękami. Na przykład w sklepach spożywczych kupowany jest cukier chociaż nie mają na niego wielkiej potrzeby: jest miód.
"Tu mężczyźni żyją nie mając wykształcenia ani prestiżowego zawodu ale zarabiają wystarczająco - jeżdżą terenowym Cruiserem. I to co zarobione to na rzece, na jagodach, na grzybach ... to wszystko. Po prostu nie są leniwi " - mówi wujek Wania.
Jeśli coś nie działa i nie służy rozwojowi to nie znajduje miejsca w życiu staroobrzędowca.
Wszystko jest niezbędne i proste.

Fakt 9
Pomaganie sobie nawzajem jest normą Starowierzącego.
"Podczas budowania domu mężczyźni mogą spotkać się z całą wioską aby pomóc w początkowej fazie. A potem wieczorem zorganizowałem biesiadę aby posiedzieć przy stole. Albo samotna kobieta, która nie ma męża - mężczyźni będą zbierać i kosić siano.
Nastąpił pożar - wszyscy biegniemy po pomoc.
Wszystko tu jest proste: nie przyjadę ja dzisiaj - jutro nie przyjdą do mnie ",
mówi wujek Wania.

Fakt 10
Wychowywanie dzieci.
Dzieci wychowywane są w codziennej naturalnej pracy.
Od 3 roku życia córka zaczyna pomagać matce przy piecu, pomaga zmywać podłogi. Syn pomaga ojcu w gospodarskich pracach na zewnątrz, w budowlanych itp.
"Synu, przynieś mi młot", powiedział wuj Wania do swojego 3-letniego syna a ten szczęśliwy pobiegł by spełnić prośbę ojca. Dzieje się to łatwo i naturalnie: bez przymusu i specjalnych technik rozwoju stosowanych w mieście.
W dzieciństwie takie dzieci uczą się życia i cieszą się nim bardziej niż z jakiejkolwiek miejskiej zabawki.
W szkołach dzieci staroobrzędowców uczą się wśród "światowych" dzieci.
Na studia nie idą chociaż chłopcy muszą służyć w wojsku.

Fakt 11
Wesele - 1 raz i na całe życie.
Wracając z wojska syn zaczyna myśleć o własnej rodzinie.
Dzieje się to "za głosem serca".
" Annuszka weszła kiedyś do domu, w którym przygotowywaliśmy się do święta i natychmiast zrozumiałem, że to ta moja" - mówi wujek Wania. "I poszedłem do jej rodziny na swaty."
"W maju spotkaliśmy się z Annuszką a
wesele mieliśmy już w czerwcu. I nie wyobrażam sobie życia bez niej. Czuję się spokojny i dobrze, gdy wiem, że moja żona jest zawsze ze mną."
Po wybraniu żony lub męża staroobrzędowcy kojarzą się z nimi na całe życie. Nie ma mowy o rozwodzie.
"Żona jest dawana według karmy, jak to mówią" - śmieje się wuj Wania.
Nie wybierają się nawzajem przez długi czas, nie porównują, nie żyją w cywilnym małżeństwie, ich serca z wielowiekowymi doświadczeniami pomagają im w określeniu "jedynego" na całe życie.


 Fakt 12
Stół Starowierca jest bogaty każdego dnia.
Zgodnie z naszym postrzeganiem jest to świąteczny stół. Zgodnie z ich postrzeganiem - to norma życia. Przy tym stole przypomniałem sobie smak chleba, mleka, twarogu, zupy, pikli, ciast i dżemów. Tego smaku nie da się porównać z tym co kupujemy w sklepach.
Natura daje im wszystko w obfitości, często nawet niedaleko od domu.
Wódka nie jest uznawana, jeśli ludzie coś piją, to kwas chlebowy lub nalewka.
"Naczynia są poświęcane przez mentora, myjemy je z modlitwą a każdy człowiek z zewnątrz ma przydzielane naczynie, którego my nie używamy" - mówi wujek Wania.
Staroobrzędowcy cenią dostatek i czystość.

Fakt 13
Bez leków. Bez medycyny. Bez chorób.
Musimy zacząć od tego, że ci ludzie są zdrowi od urodzenia.
Szczepienia dla dzieci to zło, tak samo szczepienia dla dorosłych.
"Genetyka" - mówią, patrząc na dorodnego chłopca w żołnierskim ubraniu na rodzinnej fotografii. "A czym się leczycie?" Pytam Annuszkę. "Nie wiem nawet," mówi. "Wypiję trochę ziół. A co trzeba pić podpowiada mi moje wnętrze." 

 "Działa nasza bania (parowa sauna staroruska), działa nacieranie miodem" dodaje wujek Wania. "Mój dziadek leczył anginę pieprzem i miodem: robił łódeczkę z papieru i gotował miód nad świecą w tym papierze. Papier się przy tym nie pali, to cud! To wzmacnia działanie leku "- uśmiecha się. "Dziadek żył przez 94 lata, nigdy nie był leczony lekami. Wiedział, jak się uleczyć: gdzieś potarł sobie buraki, zjadł coś ... "
Na moje pytanie czy uznawane jest stosowanie znachorstwa przeciw chorobom, wujek Wania odpowiedział: "To jest uważane za grzech", a następnie dodał: "Stara wiedza pozostaje pośród ludzi, ale jest ukryta".

Fakt 14
Wszystko co modne jest krótkotrwałe - nie możesz temu zaprzeczyć.
Nie można nazywać tych ludzi "wieśniakami". Wszystko jest schludne, piękne, estetyczne. Nosili sukienki lub koszule, które mi się podobały.
"Moja żona szyje dla mnie koszule, moja córka też szyje. Sukienki i suknie dla kobiet również szyją same. Budżet rodzinny nie cierpi tak bardzo ", mówi wujek Wania.
"Dziadek dał mi swoje glancowane buty, miały 40 lat, były na oko jakby miały tydzień. Taka było traktowanie rzeczy: nie zmieniał ich co roku - raz na długie, teraz na wąskie a teraz na głupie ... sam je uszył i nosił je przez całe życie ".

Fakt 15
Nie ma tu "języka rosyjskiej wsi" - nie ma przeklinania.
Komunikacja jest miła i prosta, zaczynając od pierwszych słów "żyjesz świetnie!". W ten sposób naturalnie się pozdrawiają.
Może mieliśmy szczęście ale chodząc po osadzie nie słyszeliśmy ani jednego przekleństwa. Wręcz przeciwnie, wszyscy mówią "cześć" lub kiwa tobie głową mijając obok w samochodzie. Młodzi chłopcy, zatrzymując się na motocyklu, zapytają: "U kogo będziecie?", Podają ręce i jadą dalej. Młode dziewczynki odkłaniają mi się. Zadziwia mnie jako osobę, która żyła w "klasycznej" rosyjskiej wiosce do 12 roku życia.
Gdzie jest wszystko i dlaczego teraz tego nie ma? Zadaję sobie pytanie retoryczne.

Fakt 16
Staroobrzędowcy nie oglądają telewizji. W ogóle.
Telewizora u nich nie ma, jest zabroniony tak jak komputery.
Jednocześnie ich poziom świadomości, doinformowania i poglądów politycznych jest często wyższy niż mój, osoby mieszkającej w Moskwie.
Jak ludzie uzyskują informacje?
Przekaz ustny działa lepiej niż komunikacja telefoniczna.
Informacja o ślubie córki wujka Wani dotarła do sąsiednich wiosek szybciej, niż zdołał dotrzeć tam samochodem.
Wieści o życiu kraju i świata szybko dochodzą z miasta ponieważ niektórzy staroobrzędowcy współpracują z mieszkańcami miasta.

Fakt 17
Staroobrzędowcy nie pozwalają nagrywać siebie na wideo.
Kilka prób i przekonywania by nakręcić cokolwiek zakończyło się dobrymi słowami "To nie jest potrzebne ...".
Zrobiliśmy zdjęcie, ale to nie wystarczy by przekazać tego ducha.
Mówi się, że przybyli do nich dziennikarze, ale mimo otwartości i gościnności Staroobrzędowców, dziwnie jakoś zobaczyli i uchwycili jedynie pociemniałe z powodu upływu czasu drzewo, płoty i "zniszczenie".
"Dziwne", mówi wujek Wania, "odnoszę wrażenie, że to było na zamówienie władz państwowych aby przekazać, że u nas wszystko idzie źle",  Nic dobrego nie zostało jeszcze powiedziane. W związku z tym nie widzimy sensu aby przyciągać uwagę ludzi z zewnątrz w to miejsce."
Bez komentarza.

P.S.
Trafiając do nich, czujesz się jak w domu, dokładnie jak w domu.
To uczucie radości, spokoju i bezpieczeństwa.
Nic skomplikowanego, ponieważ jedną z zasad Starowierca jest "prostota we wszystkim": dom, natura, rodzina, zasady duchowe. Ten sposób życia jest tak naturalny, ale tak zapomniany przez nas.


od tłumacza: jednak niektórzy pozwalają nagrywać filmy. Oto kilka linków z Youtube:
https://www.youtube.com/watch?v=wTSOTSNO5ew 
https://www.youtube.com/watch?v=KkAFuDYn5bo 

p.s.2 I jeszcze wyjaśnienie. Na terenach Rusi narzucano "wiarę krzyżową" przez Konstantynopol. Sporo ciekawych faktów jest w filmach "Gry Bogów" Siergieja Striżaka. Czas najazdu na nasze Słowiańskie ziemie podobny jak u nas a więc około 1000 lat temu. Po walkach ostatecznie zapanował w tamtych rejonach względny spokój na około 500 lat a to za sprawą sformułowania tzw. "dwuwiary" a więc połączenia Starosłowiańskich przekonań - szacunku do natury, przyrody, również kultu Słońca z wiedyzmem jakim są przecież nauki Jezusa. Jednak w latach 1600 krzyżowcy zaczęli "przykręcać śrubę". Za panowania patriarchy Nikona zarządzono zmianę ksiąg modlitewnych a buntujący się musieli uciekać zachowując swoje stare obrządki i jak wspomina się w artykule brak centralizacji a więc osobistą wolność.

niedziela, 3 marca 2019

Głodowanie, odżywianie rozmowy ciąg dalszy. Filmy z kanału Jan Potoczek.

Na kanale Jan Potoczek pojawił się kolejny film w naszym temacie żywieniowym jaki "rozgorzał" tutaj
https://michalxl600.blogspot.com/2019/02/zycie-bez-zabawek.html?showComment=1551265099599#c6275184616863604187

Podałem tam link do filmu "Głodowanie" a wczoraj ukazał się inny cenny wykład. Prawdziwy lekarz z powołania pragnący leczyć pacjentów:

 

EDYCJA 04 marca: 
 Jan Potoczek dodał kilka dni temu 30 min innego filmu z Michałem Sowietowem- jeszcze nie widziałem ale zapewne warto: