Witajcie Bracia i Siostry! ;)
Jakoś tak miesiąc temu gaworzyliśmy sobie gdzieś w komentarzach, że kogoś ciągnie do mięsa a ktoś tam coś innego - ja pisałem, że zacząłem solić (kamienna sól NIEJODOWANA mielona w młynku do kawy, te całe Himalajskie sole jakoś mi ostanio nie wchodzą), że orzeszki itp.
Wyznać muszę, że jakieś około 10 dni temu moja rodzicielka przywiozła twaróg wędzony - spróbowałem i ... wpadłem w ciąg twarogowy :)
Mam tu niedaleko ekologiczną mleczarnię - cuda robią. Pracujaca tam pani Ania przywitała mnie jakbym z martwych powstał bo ze 2 lata mnie u nich nie było. Twaróg tłusty - schodzi mi średnio pół kilograma na dzień- nawet więcej,istne wariactwo. Na słodko z miodem. Dziś ostatnie już kupione truskawki- jeszcze trochę ogrodowych własnych będzie ale żegnam się z truskawkami do przyszłego roku.
Tak więc twaróg z miodem przegryzany truskawkami - do tego popijam źródłanej wody, czasem mniej czasem więcej. Bywało, że eksperymentowałem wrzucając to wszystko w mikser i rodzaj koktajku z tym twarogiem wychodził ale ostatecznie doszedłem do tego, że takie niemieszane lepsze a organizm na bieżąco analizuje i trochę tego a trochę tego. Takie namieszane w mikserze przeważnie miało nietrafione proporcje.
Żegnam się bez smutku z truskawkami bo zaczynają się czereśnie. U mnie na podwórku "dziczka" pierwszy raz od 3 lat dała grad owoców- takie małe "pypcie" ale bardzo słodkie. Ledwie tej czereśni jest bo w środku duża pestka ale fajne , moje młode nasadzone kilka lat temu czereśnie (sztuk 3) też już drugi rok z rzędu owocują- na każdej kilka bąbelków wisi. Szpak niecnota (para szpaków) lata ....aha jest jeszcze stareńka czereśnia - weteranka, pęknięta już i chyba bliżej jej niż dalej ....może uda mi się przeszczepić z niej gałązki- w tym roku nic z tego nie wyszło. Soki tak wcześnie ruszyły, że spóźniłem szczepienie - nie przyjęło się. No i szpaki buszują między tymi drzewami- na tej staruszce zmajstrowałem stracha w szeleszczącym płaszczu. Jeśli tylko nie przyleci jakaś banda szpaków to nie mam im za złe bo zaczęły śpiewać- szpak ma w sobie jakiś mechanizm, który się włącza w wyniku tych czereśni.
Ale schodząc na ziemię- ten twaróg. Dobrze mi z tym na razie - jest gorąco, mleczne produkty ochładzają, dość dużo się pocę ale kapiele nawet 10 razy na dzień bo mam tu taką wannę na podwórku- napuszcza się doń deszczówki a pod nią pali ognisko. Co będzie dalej nie wiem- chyba przytyłem, w każdym razie żebra już tak mocno się nie odznaczają ;) . Ktoś jeszcze ma jakieś takie jazdy? Jak znieśliście te różne pokusy o których rozprawialiśmy?
Rogu obfitości Wam życzę !
Blog ma ambicje upowszechnienia szeroko pojętej sfery obyczajowości Słowiańskiej a więc zdrowych podstaw życia rodzinnego a co za tym idzie zdrowia całego naszego społeczeństwa w nadchodzącej już nowej kosmicznej erze Wilka (Welesa).
poniedziałek, 27 czerwca 2016
środa, 22 czerwca 2016
Poziomy świadomości
1. OFIARA.
Reakcja na problem: znaleźć winnego, oskarżyć go.
Podatny na choroby, porażki, aktywnie wysysany przez egregorialne struktury negatywnych emocji.
2. ZAPAŚNIK.
Reakcja na problem: znaleźć winnego, oskarżyć go i aktywnie walczyć z nim udowadniając swoją rację.
Podatny na choroby, konflikty, nieszczęśliwe wypadki - jest to szczególnie łakomy kąsek dla struktur egregorialnych żywiących się negatywną reakcją emocjonalną.
3. POSZUKIWACZ.
Reakcja na problem: poszukiwanie odpowiedzi, chęć dojścia do tego dlaczego tak się zdarzyło.
Mniej podatny na choroby, stara się znaleźć sposoby mogące naprawić sytuację.
Jest często prowokowany przez egregorialne struktury pasożytnicze i jeśli to się udaje to znów stacza się do poziomu ofiary albo zapaśnika.
4. GRACZ.
Reakcja na problem: szybkie podjęcie decyzji w celu naprawy sytuacji- nie traci energii na poszukiwanie przyczyn. Prawie nie choruje, odnosi sukcesy, pełen radości, - z egregorami współpracuje albo ma swoje sposoby na ochronę przed nimi. Również może (choć rzadko) podlegać prowokacjom i wtedy spada na poziom ofiary, zapaśnika, poszukiwacza ale z reguły nie na długo.
5. TWÓRCA.
Reakcja na problem: "ale heca! Poobserwuję a potem zdecyduję- ale może póki co popatrzę to może samo się rozwiąże."
Zdrowy i szczęśliwy. Czasami opuszcza się na poziom gracza lub niżej dla przygody albo jeśli został finezyjnie sprowokowany.
6. ABEL ( źródło)
Nie ma problemów. Pełna harmonia. Na Ziemi trójwymiarowej niespotykany.
A gdzie teraz znajdujesz się ty?
źródło tłumaczenia: http://pravotnosheniya.info/Urovni-Osoznannosti-3534.html
Reakcja na problem: znaleźć winnego, oskarżyć go.
Podatny na choroby, porażki, aktywnie wysysany przez egregorialne struktury negatywnych emocji.
2. ZAPAŚNIK.
Reakcja na problem: znaleźć winnego, oskarżyć go i aktywnie walczyć z nim udowadniając swoją rację.
Podatny na choroby, konflikty, nieszczęśliwe wypadki - jest to szczególnie łakomy kąsek dla struktur egregorialnych żywiących się negatywną reakcją emocjonalną.
3. POSZUKIWACZ.
Reakcja na problem: poszukiwanie odpowiedzi, chęć dojścia do tego dlaczego tak się zdarzyło.
Mniej podatny na choroby, stara się znaleźć sposoby mogące naprawić sytuację.
Jest często prowokowany przez egregorialne struktury pasożytnicze i jeśli to się udaje to znów stacza się do poziomu ofiary albo zapaśnika.
4. GRACZ.
Reakcja na problem: szybkie podjęcie decyzji w celu naprawy sytuacji- nie traci energii na poszukiwanie przyczyn. Prawie nie choruje, odnosi sukcesy, pełen radości, - z egregorami współpracuje albo ma swoje sposoby na ochronę przed nimi. Również może (choć rzadko) podlegać prowokacjom i wtedy spada na poziom ofiary, zapaśnika, poszukiwacza ale z reguły nie na długo.
5. TWÓRCA.
Reakcja na problem: "ale heca! Poobserwuję a potem zdecyduję- ale może póki co popatrzę to może samo się rozwiąże."
Zdrowy i szczęśliwy. Czasami opuszcza się na poziom gracza lub niżej dla przygody albo jeśli został finezyjnie sprowokowany.
6. ABEL ( źródło)
Nie ma problemów. Pełna harmonia. Na Ziemi trójwymiarowej niespotykany.
A gdzie teraz znajdujesz się ty?
źródło tłumaczenia: http://pravotnosheniya.info/Urovni-Osoznannosti-3534.html
Kukułka
Cisną mi się na klawiaturę różne słowa..... potem ręce zawisają
i sądzę, że lepiej nic nie pisać bo co tu dodać?
"co poeta chciał powiedzieć?" - to tak jakby rozkroić lecącego ptaka i zacząć
"wyjaśniac zjawisko" grzebiąc się we wnętrznościach. Ptak leci, pojawił się, energia płynie.... Piosenka stara bo z lat 90- tych , jej autorem i pierwszym wykonawcą jest Wiktor Coj zmarły tragicznie lider kultowej w Rosji grupy "Kino". https://www.youtube.com/watch?v=B1Nx3SU2izA ale może najpierw włączcie to co poniżej bo jest to całkiem inny już utwór- inna epoka i inne okolicznosci.
Kiedyś już starałem się zamieścić to wideo na moim kanale ale zostało na mocy praw autorskich zablokowane. Dziś znów ujrzałem je w zestawie "ulubione" u jednego z internetowych przyjaciół. Większość z Was odwiedzających to miejsce znam tylko z nicków i wypowiedzi natomiast Karolina prowadzi swój blog gdzie można nawet ujrzeć jej fotografie. Tak więc w jakiś sposób połączyłem wykonawczynię tego utworu z "Niesfornym Karolkiem" ;) i mam wrażenie, że piosenka może się Tobie spodobać Karolino. Wydaje mi się, że podobna siła i temperament. Za plecami wykonawczyni młodzież rozmaita "połamana"- wszelakie zagubione punki itp. Kładą jej dłonie na ramieniu- ona staje się ich głosem. W ogóle ten teledysk to ... jak to powiadają rosjanie "szedewr" czyli arcydzieło. MOC- niezwykła moc przekazu i ta czystość zmiatająca stare sprawy. Powiadają, że jaskółki czynią wiosnę - tutaj kukułka sygnalizuje wiosnę duchową. Piosenka jest przebojem w Rosji i ogniskuje olbrzymią energię. Dziewczyna ..... no zresztą zobaczcie i posłuchajcie- radzę usiąść bo młoda wojowniczka wbija w fotel:
p.s. "dopieszczam" ten post i skoro mowa o mocy to jakaś nowa czytelniczka przypomniała naszych -polskich wojowników. Dziś czynią co innego- staram się nie oceniać, widać taka ich droga i dla nich najlepsza ale te stare dokonania warte pamięci. Przekaz, którego najwyraźniej na tamten moment nie udźwignęli - może do tego wrócą?
i sądzę, że lepiej nic nie pisać bo co tu dodać?
"co poeta chciał powiedzieć?" - to tak jakby rozkroić lecącego ptaka i zacząć
"wyjaśniac zjawisko" grzebiąc się we wnętrznościach. Ptak leci, pojawił się, energia płynie.... Piosenka stara bo z lat 90- tych , jej autorem i pierwszym wykonawcą jest Wiktor Coj zmarły tragicznie lider kultowej w Rosji grupy "Kino". https://www.youtube.com/watch?v=B1Nx3SU2izA ale może najpierw włączcie to co poniżej bo jest to całkiem inny już utwór- inna epoka i inne okolicznosci.
Kiedyś już starałem się zamieścić to wideo na moim kanale ale zostało na mocy praw autorskich zablokowane. Dziś znów ujrzałem je w zestawie "ulubione" u jednego z internetowych przyjaciół. Większość z Was odwiedzających to miejsce znam tylko z nicków i wypowiedzi natomiast Karolina prowadzi swój blog gdzie można nawet ujrzeć jej fotografie. Tak więc w jakiś sposób połączyłem wykonawczynię tego utworu z "Niesfornym Karolkiem" ;) i mam wrażenie, że piosenka może się Tobie spodobać Karolino. Wydaje mi się, że podobna siła i temperament. Za plecami wykonawczyni młodzież rozmaita "połamana"- wszelakie zagubione punki itp. Kładą jej dłonie na ramieniu- ona staje się ich głosem. W ogóle ten teledysk to ... jak to powiadają rosjanie "szedewr" czyli arcydzieło. MOC- niezwykła moc przekazu i ta czystość zmiatająca stare sprawy. Powiadają, że jaskółki czynią wiosnę - tutaj kukułka sygnalizuje wiosnę duchową. Piosenka jest przebojem w Rosji i ogniskuje olbrzymią energię. Dziewczyna ..... no zresztą zobaczcie i posłuchajcie- radzę usiąść bo młoda wojowniczka wbija w fotel:
Może jeszcze tekst:
Jak wiele jest jeszcze nienapisanych piosenek?
Powiedz kukułko i zaśpiewaj.
Czy mam żyć w mieście czy poza nim?
Leżeć jak kamień czy też palić się jak gwiazda?
Słońce moje - spójrz na mnie
moja dłoń zmieniła się w pięść.
A jeśli masz proch to "daj ognia"
O tak!
Kto pójdzie samotnie szlakiem?
Silne i śmiałe głowy złożyli....
na polu bitwy.
Mało kto zachował jasną pamięć
przy zdrowym umyśle i z twardą ręką...
w porządku- w szeregu.
Słońce moje - spójrz na mnie
moja dłoń zmieniła się w pięść.
A jeśli masz proch to "daj ognia"
O tak!
Gdzieś ty teraz wolna wolo?
Z kimże teraz witasz czuły świt?
Dobrze jest z tobą - bez ciebie źle
Głowę oraz plecy cierpliwe
pod bat, pod bat.
wtorek, 21 czerwca 2016
Mężczyzna powinien mnie szanować
Stałe czytelniczki bloga mogą się zdziwić albo poczuć zniesmaczone czy zażenowane, że takie rzeczy trzeba tłumaczyć ale okazuje się, że w większości wypadków dziś trzeba.
Popełniłem więc takie oto tłumaczenie (polski tekst włączany funkcją You Tube czyli przyciskiem "CC" w prawym dolnym rogu ekranu):
Popełniłem więc takie oto tłumaczenie (polski tekst włączany funkcją You Tube czyli przyciskiem "CC" w prawym dolnym rogu ekranu):
poniedziałek, 20 czerwca 2016
sobota, 18 czerwca 2016
niedziela, 12 czerwca 2016
Ojczyzna
Z podziękowaniem i wdzięcznoscią dla źródła mojego porannego natchnienia.
Niestety nie udało mi sie wkleić napisów na stałe- coś się zepsuło z programem a nie mam teraz czasu na kombinacje. Napisy włączane poprzez You Tube ( gdyby sie nie ukazały p;rosze sprawdzić ustawienia swojego kanału - ikonka "cc" w prawym dolnym reogu ekranu).
Wiktoria Czerniecowa - kto ma chęć niech wpisze sobie w wyszukiwarkę You Tube jej imię i nazwisko cyrylicą Виктория Чернецова
Złote makówki cerkwi nad rzeką,
Truskawki dojrzałe i świeże mleko,
Biegnę po skoszonej trawie a nade mną...
wysoko niebieskie niebo.
jestem jeszcze dziewczynką lat około pięciu,
I radość moja śpiewa a moje szczęście leci.
Opowieści babci "O miłości i odwadze",
Gdzie dobro i prawda chroni światło białe,
Dziadka medale za Pragę i Berlin,
I porą wiosenną fajerwerki.
Wiem, że razem tworzymy naród,
I radość moja leci a szczęście moje śpiewa.
To wszystko moje rodzime, to jest gdzieś w głęb,
Jest najświętszą rzeczą co została we mnie.
To ochrania nas i leczy jak błogosławieństwo Boga,
To jest coś, co nie da się zabrać ani przetargować.
Minie czas obojętnosci wokół,
wykreślając znane mi adresy
Uczymy się i kalkulacji zysków, ale w sobie...
wzajem przestajemy widzieć niebo.
A gdy mi ciężko będzie znów to....
powiem sobie i wszystkim czasom na złość:
To wszystko moje rodzime, to jest gdzieś w głębi,
Jest najświętszą rzeczą co została we mnie.
To ochrania nas i leczy jak błogosławieństwo Boga,
To jest coś, co nie da się zabrać ani przetargować.
To jest coś, co nie da się zabrać ani przetargować.
Niestety nie udało mi sie wkleić napisów na stałe- coś się zepsuło z programem a nie mam teraz czasu na kombinacje. Napisy włączane poprzez You Tube ( gdyby sie nie ukazały p;rosze sprawdzić ustawienia swojego kanału - ikonka "cc" w prawym dolnym reogu ekranu).
Wiktoria Czerniecowa - kto ma chęć niech wpisze sobie w wyszukiwarkę You Tube jej imię i nazwisko cyrylicą Виктория Чернецова
Tekst:
Truskawki dojrzałe i świeże mleko,
Biegnę po skoszonej trawie a nade mną...
wysoko niebieskie niebo.
jestem jeszcze dziewczynką lat około pięciu,
I radość moja śpiewa a moje szczęście leci.
Gdzie dobro i prawda chroni światło białe,
Dziadka medale za Pragę i Berlin,
I porą wiosenną fajerwerki.
Wiem, że razem tworzymy naród,
I radość moja leci a szczęście moje śpiewa.
Jest najświętszą rzeczą co została we mnie.
To ochrania nas i leczy jak błogosławieństwo Boga,
To jest coś, co nie da się zabrać ani przetargować.
wykreślając znane mi adresy
Uczymy się i kalkulacji zysków, ale w sobie...
wzajem przestajemy widzieć niebo.
A gdy mi ciężko będzie znów to....
powiem sobie i wszystkim czasom na złość:
Jest najświętszą rzeczą co została we mnie.
To ochrania nas i leczy jak błogosławieństwo Boga,
To jest coś, co nie da się zabrać ani przetargować.
To jest coś, co nie da się zabrać ani przetargować.
piątek, 10 czerwca 2016
Metoda ciastka i bata
"knuta i prianika"( czy też kija i marchewki jak ostatnio przetłumaczył mi to słownik internetowy). Prianik to po rosyjsku ciastko (piernik mamy w polskim) a knut słowo znane w staropolskiej mowie.
Kręcę się wokół naszego tematu oceniania świata i ludzi oraz wspominanego niedawno w rozmowach: "mroczne siły są lewą ręką tego samego Boga". Pojęcie zaczerpnąłem chyba od Trehlebova i widzę, że bardzo się spodobało. My Słowianie szanowaliśmy zawsze obie strony mocy (Slavianin= sław Yang Yin) i rozumieliśmy konieczność ich istnienia. W naszej kulturze otaczano szacunkiem rozmaite przejawy Boskości - miedzy innymi opowiadano dzieciom bajki o dwóch siostrach, Boginiach Doli i Niedoli. Jeśli człowiek sam siebie nie zdyscyplinuje "wewnętrznym batem" to będzie dyscyplinowany z zewnątrz. Jeśli chcesz otrzymywać ciastka to sam bądź dla siebie surowy i nie pobłażaj sobie w niepowodzeniach. Oferowana dziś "moralność" dlatego właśnie jest "śmiercią wszystkiego" gdyż wbija nas w swoistą schizofrenię. Podział na zło i dobro powoduje, że zakazuje nam się popełniania błędów ( doświadczania) i zamiast otrzepać się po jakimś upadku i podziękować Bogini Niedoli za lekcję wbijamy się w poczucie winy, (Boże bądź miłościw mnie grzesznemu) tego, że nic nie jesteśmy warci, że brudni, grzeszni - a przede wszystkim przekazujemy "bat" nad soba komuś z zewnątrz. Zdejmujemy odpowiedzialność za siebie zmieniając się w bydło za ogrodzeniem. Nasze pastuchy chętnie przyjmuja taka rolę dojąc nas energetycznie i wykorzystując dla swoich celów wszak ogrodzenie ma swoje koszta. Nasze osobiste misje pozostają niezrealizowane i stąd wielu ludzi umierając powiada: "żyłem nieswoim życiem" (taki filmik nawet kiedyś przetłumaczyłem - na życzenie znajdę).
Toczę sobie ostatnio kilka ciekawych rozmów listownych i jedna z rozmówczyń zapytała (podając link do pewnego filmu) co sądzę o mrocznych siłach? Na wykładzie jaki zawierał podany materiał filmowy prelegent twierdził, że "szatana nie ma". Podczas rozmowy zacząłem szukać wyświetleń dla hasła "knut i prianik" ( zaczęliśmy się zastanawiać jak to ujmują przesłania - czy ciastko w lewej a knut w prawej czy odwrotnie) i ukazał się ciekawy artykuł, który zaprezentuję poniżej. Przyznam, że wiele z tego co w nim zawarte potwierdza i moje doświadczenie życiowe. Trehlebov gdzieś tam kiedyś pięknie wyjaśnił starą madrość: "chcesz pokoju - gotuj się na wojnę". Ładnie to wyjaśnia sam artykuł opisując przypadek trenowania tężyzny fizycznej. Jeśli w życiu przygotujesz sie na jakiekolwiek wydarzenie to lekcja przebiegnie bardzo łagodnie lub nawet ominie cię całkiem bo jest już tobie zbędna- sam się przygotowałeś/aś i zajęcia praktyczne (bat) nie są potrzebne.W mojej rodzinie powtarzano w żartach pewną obserwację, że jak weźmiesz na spacer parasol to deszcz nie pada.
Rozmyślania niniejsze powiązane są równiez z kilkoma zdaerzeniami jakich miałem możność brać udział ostatnimi czasy.
PSYCHOLOGIA CZŁOWIEKA
Strona Maksima Własowa
Ciastko i bat.
Wszyscy zapewne wiedzą, że istnieja ludzie, których można stymulować za pomocą ciastka i są tacy, którzy rozumieja tylko bat. W psychologii rozważa się mnóstwo ludzkich typów lecz jeśli spojrzeć na wszystko w uproszczeniu to okazuje się, że wystarczy rozpatrywać ludzi tylko z tych dwóch pozycji. Można tak uczynić gdyż cały szereg cech właściwych dla tych różnorodnych typów pozwala już zrozumieć kto stoi przed tobą. Ja jakże dzielę ludzi na zwycięzców i przegranych - ich też można podzielić na tych, którzy rozmumieją "piernik" i na tych, którzy zauważaja tylko bat. Zgodzicie się, że nie jest wielkim problemem dokonanie takiego podziału a korzysci niesie to ze sobą ile się tylko zapragnie.
Na początek ustalmy sobie kogo jest więcej- czy tych co rozumieją ciastko czy też tych, którzy dostrzegają wyłącznie knut.
W czasach niewolnictwa ludzi trzymano w ryzach za pomocą bata i było to bardzo skuteczne. Ci co trzymają ludzi pod kontrolą zawsze używają bata sporadycznie zachęcając ich ciastkiem. Potem ludziom podarowano piernik w formie "swobody i demokracji". Tak naprawdę żadnego piernika w tym nie ma - to też jest bat tylko, że ludzie sami siebie nim chłoszczą co jest o wiele efektywniejsze. Zrelaksowany człowiek nie doświadczający stresu staje się bolesnym, dogorywającym pasożytem z którego po prostu nie ma pożytku a tylko wiele złego. Z przekonaniem mogę powiedzieć, że większość ludzi rozumie tylko bat jako jedyny środek dla stymulacji i utrzymywania ich pod kontrolą. To właśnie pragnienie bata przymusza dzisiaj wielu z nich do brania kredytów, które potem trzeba oddawać pod groźbą kary. Strach kieruje ludźmi i użycie knuta to wykorzystanie strachu dla osiągnięcia swoich celów.
Ale strach wykorzystywany jest nie tylko poprzez bat ale też poprzez nasz "piernik" tylko, że piernik działa na mniejszą liczbę ludzi i istnieje na to wyjaśnienie. Oczywiście, że stymulacja piernikiem jest o wiele przyjemniejsza niż batem ale też mniej efektywna - szczególnie dla samego siebie. Strach przed batem czyni człowieka zależnym od piernika. Jeśli zdecydowałeś aby stać się nieco silniejszym i opanować na przykład jakieś sztuki walki to możesz pójść i zapisać sie na jakąś sekcję. Będziesz sie tam trenował i osiągniesz określony rezultat lecz jeśli się to tobie znudzi to sobie po prostu pójdziesz. Lecz jeśli zostałeś pobity na ulicy a tym bardziej jeśli ma to miejsce nieustannie to będziesz zmuszony pójść i zapisać się na sekcję. Będziesz trenował w pocie czoła aby koniecznie osiągnąć rezultat. I nie odpuścisz treningu choćby do momentu aż nie osiągniesz czegokolwiek. Czujecie różnicę pomiędzy pierwszym a drugim wariantem? W danym przykładzie przymus jest batem a rezultat jest piernikiem.
Tak w ogóle to korzystnie jest w ogóle nie bić batem lecz tylko straszyć strzelając nim wokół. Człowiek rozumiejący piernik po prostu wie o istnieniu bata i nie chce doprowadzać sytuacji do konieczności jego użycia. Wystarczy od czasu do czasu dać znać o swojej władzy strzelając z bata i natychmiast zostaniecie zrozumiani. Tak już jest zbudowany człowiek, że w przeważającej ilości wypadków musi dostać kopniak w tyłek a wtedy zaczyna czynić wszystko tak jak należy. Piernika chcą wszyscy ale podporzadkowują sie przeważnie tylko batu.
Dlatego też moja rada dla was: jeśli chcecie być stymulowani z użyciem piernika to sami siebie stymulujcie batem. Sami siebie karajcie- bądźcie dla siebie obiektywni. Za swoje błędy trzeba samemu odpowiadać i tylko w ten sposób oduczycie się je popełniać. Powinniście posiadać wewnętrzną samokontrolę - surową i nieubłaganą. W waszej głowie zawsze powinno żyć dwoje ludzi - kierownik i podwładny. Jeśli nie osiągacie tego co zamierzyliście to wymierzcie sobie karę i pozbawcie sami siebie przyjemności- sprawcie sobie dosłownie ból.
A jeśli wasze zamierzenia się powiodły to dajcie sobie nagrodę, podarujcie sobie cokolwiek - załużyliście na to. Powinniście dążyć do rezultatu tak długo aż go nie osiągniecie a gdy tylko to nastąpi możecie nagrodzić sami siebie piernikiem ale tylko wtedy gdy będzie rezultat. To szlifuje psychikę człowieka - kształtuje ją na zwycięstwo, tylko na pozytywny wynik. Przy tym nie jest ważne kto jest winny niepowodzenia - wymierzcie karę przede wszystkim sobie. Jeśli natomiast przy niepowodzeniu uspokajacie siebie, czynicie sobie małą czy też większą radość to kształtujecie swoją psychike na niepowodzenie- na przegraną. Stajecie się słabi kiedy się pocieszacie a jeszcze gorzej jeśli czynią to inni.
Każdy swój przejaw słabości trzeba ukarać, jeśli cokolwiek się wam nie udaje należy siebie ukarać. To prosta lecz efektywna zasada, która uczyni was silniejszymi, która pozwoli uniknąć bata z zewnątrz. Zapamiętajcie- jeśli sami nie ukarzecie siebie za swoje błędy to zrobią to inni (ta sama reguła dotyczy niemądrych rodziców- jeśli wy nie wymierzycie dzieciom mądrej kary to zrobia to inni - przyp. tłumacza). Jakakolwiek wasza słabość stanowi możliwość dla waszych potencjalnych wrogów aby was zniszczyć. Nie poddawajcie się swojej słabości, pogardzajcie nią, niszczcie ja w zarodku. Nie bądźcie większością na którą działa wyłącznie bat.
źródło tłumaczenia: http://psichel.ru/knut-i-pryanik/
Dwie siostry- Dola i Niedola
Kręcę się wokół naszego tematu oceniania świata i ludzi oraz wspominanego niedawno w rozmowach: "mroczne siły są lewą ręką tego samego Boga". Pojęcie zaczerpnąłem chyba od Trehlebova i widzę, że bardzo się spodobało. My Słowianie szanowaliśmy zawsze obie strony mocy (Slavianin= sław Yang Yin) i rozumieliśmy konieczność ich istnienia. W naszej kulturze otaczano szacunkiem rozmaite przejawy Boskości - miedzy innymi opowiadano dzieciom bajki o dwóch siostrach, Boginiach Doli i Niedoli. Jeśli człowiek sam siebie nie zdyscyplinuje "wewnętrznym batem" to będzie dyscyplinowany z zewnątrz. Jeśli chcesz otrzymywać ciastka to sam bądź dla siebie surowy i nie pobłażaj sobie w niepowodzeniach. Oferowana dziś "moralność" dlatego właśnie jest "śmiercią wszystkiego" gdyż wbija nas w swoistą schizofrenię. Podział na zło i dobro powoduje, że zakazuje nam się popełniania błędów ( doświadczania) i zamiast otrzepać się po jakimś upadku i podziękować Bogini Niedoli za lekcję wbijamy się w poczucie winy, (Boże bądź miłościw mnie grzesznemu) tego, że nic nie jesteśmy warci, że brudni, grzeszni - a przede wszystkim przekazujemy "bat" nad soba komuś z zewnątrz. Zdejmujemy odpowiedzialność za siebie zmieniając się w bydło za ogrodzeniem. Nasze pastuchy chętnie przyjmuja taka rolę dojąc nas energetycznie i wykorzystując dla swoich celów wszak ogrodzenie ma swoje koszta. Nasze osobiste misje pozostają niezrealizowane i stąd wielu ludzi umierając powiada: "żyłem nieswoim życiem" (taki filmik nawet kiedyś przetłumaczyłem - na życzenie znajdę).
Toczę sobie ostatnio kilka ciekawych rozmów listownych i jedna z rozmówczyń zapytała (podając link do pewnego filmu) co sądzę o mrocznych siłach? Na wykładzie jaki zawierał podany materiał filmowy prelegent twierdził, że "szatana nie ma". Podczas rozmowy zacząłem szukać wyświetleń dla hasła "knut i prianik" ( zaczęliśmy się zastanawiać jak to ujmują przesłania - czy ciastko w lewej a knut w prawej czy odwrotnie) i ukazał się ciekawy artykuł, który zaprezentuję poniżej. Przyznam, że wiele z tego co w nim zawarte potwierdza i moje doświadczenie życiowe. Trehlebov gdzieś tam kiedyś pięknie wyjaśnił starą madrość: "chcesz pokoju - gotuj się na wojnę". Ładnie to wyjaśnia sam artykuł opisując przypadek trenowania tężyzny fizycznej. Jeśli w życiu przygotujesz sie na jakiekolwiek wydarzenie to lekcja przebiegnie bardzo łagodnie lub nawet ominie cię całkiem bo jest już tobie zbędna- sam się przygotowałeś/aś i zajęcia praktyczne (bat) nie są potrzebne.W mojej rodzinie powtarzano w żartach pewną obserwację, że jak weźmiesz na spacer parasol to deszcz nie pada.
Rozmyślania niniejsze powiązane są równiez z kilkoma zdaerzeniami jakich miałem możność brać udział ostatnimi czasy.
PSYCHOLOGIA CZŁOWIEKA
Strona Maksima Własowa
Ciastko i bat.
Wszyscy zapewne wiedzą, że istnieja ludzie, których można stymulować za pomocą ciastka i są tacy, którzy rozumieja tylko bat. W psychologii rozważa się mnóstwo ludzkich typów lecz jeśli spojrzeć na wszystko w uproszczeniu to okazuje się, że wystarczy rozpatrywać ludzi tylko z tych dwóch pozycji. Można tak uczynić gdyż cały szereg cech właściwych dla tych różnorodnych typów pozwala już zrozumieć kto stoi przed tobą. Ja jakże dzielę ludzi na zwycięzców i przegranych - ich też można podzielić na tych, którzy rozmumieją "piernik" i na tych, którzy zauważaja tylko bat. Zgodzicie się, że nie jest wielkim problemem dokonanie takiego podziału a korzysci niesie to ze sobą ile się tylko zapragnie.
Na początek ustalmy sobie kogo jest więcej- czy tych co rozumieją ciastko czy też tych, którzy dostrzegają wyłącznie knut.
W czasach niewolnictwa ludzi trzymano w ryzach za pomocą bata i było to bardzo skuteczne. Ci co trzymają ludzi pod kontrolą zawsze używają bata sporadycznie zachęcając ich ciastkiem. Potem ludziom podarowano piernik w formie "swobody i demokracji". Tak naprawdę żadnego piernika w tym nie ma - to też jest bat tylko, że ludzie sami siebie nim chłoszczą co jest o wiele efektywniejsze. Zrelaksowany człowiek nie doświadczający stresu staje się bolesnym, dogorywającym pasożytem z którego po prostu nie ma pożytku a tylko wiele złego. Z przekonaniem mogę powiedzieć, że większość ludzi rozumie tylko bat jako jedyny środek dla stymulacji i utrzymywania ich pod kontrolą. To właśnie pragnienie bata przymusza dzisiaj wielu z nich do brania kredytów, które potem trzeba oddawać pod groźbą kary. Strach kieruje ludźmi i użycie knuta to wykorzystanie strachu dla osiągnięcia swoich celów.
Ale strach wykorzystywany jest nie tylko poprzez bat ale też poprzez nasz "piernik" tylko, że piernik działa na mniejszą liczbę ludzi i istnieje na to wyjaśnienie. Oczywiście, że stymulacja piernikiem jest o wiele przyjemniejsza niż batem ale też mniej efektywna - szczególnie dla samego siebie. Strach przed batem czyni człowieka zależnym od piernika. Jeśli zdecydowałeś aby stać się nieco silniejszym i opanować na przykład jakieś sztuki walki to możesz pójść i zapisać sie na jakąś sekcję. Będziesz sie tam trenował i osiągniesz określony rezultat lecz jeśli się to tobie znudzi to sobie po prostu pójdziesz. Lecz jeśli zostałeś pobity na ulicy a tym bardziej jeśli ma to miejsce nieustannie to będziesz zmuszony pójść i zapisać się na sekcję. Będziesz trenował w pocie czoła aby koniecznie osiągnąć rezultat. I nie odpuścisz treningu choćby do momentu aż nie osiągniesz czegokolwiek. Czujecie różnicę pomiędzy pierwszym a drugim wariantem? W danym przykładzie przymus jest batem a rezultat jest piernikiem.
Tak w ogóle to korzystnie jest w ogóle nie bić batem lecz tylko straszyć strzelając nim wokół. Człowiek rozumiejący piernik po prostu wie o istnieniu bata i nie chce doprowadzać sytuacji do konieczności jego użycia. Wystarczy od czasu do czasu dać znać o swojej władzy strzelając z bata i natychmiast zostaniecie zrozumiani. Tak już jest zbudowany człowiek, że w przeważającej ilości wypadków musi dostać kopniak w tyłek a wtedy zaczyna czynić wszystko tak jak należy. Piernika chcą wszyscy ale podporzadkowują sie przeważnie tylko batu.
Dlatego też moja rada dla was: jeśli chcecie być stymulowani z użyciem piernika to sami siebie stymulujcie batem. Sami siebie karajcie- bądźcie dla siebie obiektywni. Za swoje błędy trzeba samemu odpowiadać i tylko w ten sposób oduczycie się je popełniać. Powinniście posiadać wewnętrzną samokontrolę - surową i nieubłaganą. W waszej głowie zawsze powinno żyć dwoje ludzi - kierownik i podwładny. Jeśli nie osiągacie tego co zamierzyliście to wymierzcie sobie karę i pozbawcie sami siebie przyjemności- sprawcie sobie dosłownie ból.
A jeśli wasze zamierzenia się powiodły to dajcie sobie nagrodę, podarujcie sobie cokolwiek - załużyliście na to. Powinniście dążyć do rezultatu tak długo aż go nie osiągniecie a gdy tylko to nastąpi możecie nagrodzić sami siebie piernikiem ale tylko wtedy gdy będzie rezultat. To szlifuje psychikę człowieka - kształtuje ją na zwycięstwo, tylko na pozytywny wynik. Przy tym nie jest ważne kto jest winny niepowodzenia - wymierzcie karę przede wszystkim sobie. Jeśli natomiast przy niepowodzeniu uspokajacie siebie, czynicie sobie małą czy też większą radość to kształtujecie swoją psychike na niepowodzenie- na przegraną. Stajecie się słabi kiedy się pocieszacie a jeszcze gorzej jeśli czynią to inni.
Każdy swój przejaw słabości trzeba ukarać, jeśli cokolwiek się wam nie udaje należy siebie ukarać. To prosta lecz efektywna zasada, która uczyni was silniejszymi, która pozwoli uniknąć bata z zewnątrz. Zapamiętajcie- jeśli sami nie ukarzecie siebie za swoje błędy to zrobią to inni (ta sama reguła dotyczy niemądrych rodziców- jeśli wy nie wymierzycie dzieciom mądrej kary to zrobia to inni - przyp. tłumacza). Jakakolwiek wasza słabość stanowi możliwość dla waszych potencjalnych wrogów aby was zniszczyć. Nie poddawajcie się swojej słabości, pogardzajcie nią, niszczcie ja w zarodku. Nie bądźcie większością na którą działa wyłącznie bat.
źródło tłumaczenia: http://psichel.ru/knut-i-pryanik/
Dwie siostry- Dola i Niedola
środa, 8 czerwca 2016
Po co mamy śpiewają kołysanki?
Współczesne mamy......wszystko mają rozpisane według godzin i dziecko żyje ściśle według grafiku. Dziś mamy- jeśli już śpiewają swojemu dziecku kołysanki to tylko po to aby ułożyć je spać a często zamiast kołysanki puszczana jest cicha muzyka albo też dziecko zasypia z dźwiękiem z telewizora. We współczesnym świecie gdzie sklepy zawalone są kształcącymi zabawkami mało która z mam zdaje sobie sprawę z wagi kołysanki jako środka rozwoju dziecka i środka komunikacji z nim.
Tymczasem eksperci twierdzą, że: ludzie, którym w dzieciństwie nie śpiewano kołysanek mają mniej sukcesów w życiu i częściej cierpią na rozstrój psychiczny. Psychologowie prowadzili badania w trakcie których obserwowali dwie grupy dzieci. Maleństwom z pierwszej grupy mamy śpiewały kołysanki natomiast tym z drugiej grupy po prostu włączano spokojną muzykę.
Wyniki były zaskakujące i imponujące. Dzieci z pierwszej grupy były bardziej spokojne, posłuszniejsze i bardziej rozwinięte intelektualnie. Psychologowie wyjaśniają takie rezultaty kilkoma przyczynami. Jedną z najważniejszych jest powstanie szczególnych więzi emocjonalnych między mamą a dzieckiem. Wszak mama usypiając dziecko pozostawia daleko poza jego kołyską wszystkie nagromadzone w ciagu dnia trwogi i emocje. Skupiona w pełni na nim przekazuje mu swoje ciepło i czułość, czule głaszcze dziecko. Maleństwo przyjmuje jej intonację, tembr jej głosu- ten ukochany, który daje mu poczucie ciepła i bezpieczeństwa tak ważne dla zakończenia dnia i spokojnego snu.
Kołysanki są bardzo ważne w procesie opanowania mowy a dalej w związku z tym z rozwojem myślenia. Od tego jakie pieśni śpiewała dziecku jego matka i czy w ogóle je śpiewała zależy w ogóle charakter małego człowieka, jego fizyczne zdrowie, stopień jego psychicznej stabilności. Ponadto w kołysankach zaszyfrowana jest wiedza o świecie, która przebudza się w pamięci genetycznej. Dzieciom u których genetyczna pamięć nie jest "rozbudzona" jest dużo trudniej adaptować się w życiu i w społeczeństwie. Rozwijają się one wolniej.
Autorstwo tego odkrycia należy się doktorowi nauk filozoficznych z Tiumen Irinie Karabułatow, która przez długi czas studiowała kołysanki narodów Syberii. Niemieccy lekarze, którzy badali kołysanki ze swoich stanowisk twierdzą: jeśli przed operacją dać posłuchać pacjentowi kołysankę to niezbędna dawka środka usypiającego spada dwukrotnie. Specjaliści Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych dowiedli, że u mam, które śpiewają swoim dzieciom kołysanki polepsza sie laktacja a w przyszłości formują się dużo bliższe relacje z dziećmi. Jeśli mama będzie regularnie śpiewać dziecku przed narodzinami to po porodzie takie dziecko dużo szybciej dochodzi do sił. U matek, które zaczęły śpiewać kołysanki swoim dzieciom przed narodzinami zanikały przejawy toksykozy oraz lżej przechodził sam proces ciąży.
U narodów Syberii według obserwacji Iriny Karabułatow właśnie poprzez kołysanki płynie przekaz wartości etycznych z jednego pokolenia na drugie. Dawniej uważano, że wiek niemowlęcy jest najlepszym dla wpajania małemu człowiekowi podstaw etycznych. Śpiewając kołysankę matka przekazuje synowi lub córce kody pewnego wzorca zachowań przyjętych w społeczeństwie a to prowadzi do społecznie akceptowanych zachowań człowieka w przyszłości.
Warto zauważyć, że nie istnieje żadna kołysanka, programujaca na niepowodzenie lub opisująca rozpaczliwą sytuację. Tym czynnikiem naukowcy tłumaczą statystykę zgodnie z którą ludzie zasypiający przy kołysankach po osiągnięciu wieku dorosłego osiągają większe sukcesy niż ci, którzy kołysanek nie słyszeli.
Cekawe jest, że kołysanki wszystkich narodów świata posiadają wspólne cechy: wysoki tembr, wolne tempo i charakterystyczną intonację. Ale pieśni każdego narodu mają swoje własne "sekrety" - zawarta jest w nich własna filozofia i własne spojrzenie na życie, akcenty na słowa podporządkowane są własnemu zapisowi rytmicznemu i odzwierciedlają one uogólniony model wszechświata własnego ludu, w którym dziecko po raz pierwszy zapoznało się ze światem.
źródło tłumaczenia: https://vk.com/slavculture?w=wall-68886476_17028
Tymczasem eksperci twierdzą, że: ludzie, którym w dzieciństwie nie śpiewano kołysanek mają mniej sukcesów w życiu i częściej cierpią na rozstrój psychiczny. Psychologowie prowadzili badania w trakcie których obserwowali dwie grupy dzieci. Maleństwom z pierwszej grupy mamy śpiewały kołysanki natomiast tym z drugiej grupy po prostu włączano spokojną muzykę.
Wyniki były zaskakujące i imponujące. Dzieci z pierwszej grupy były bardziej spokojne, posłuszniejsze i bardziej rozwinięte intelektualnie. Psychologowie wyjaśniają takie rezultaty kilkoma przyczynami. Jedną z najważniejszych jest powstanie szczególnych więzi emocjonalnych między mamą a dzieckiem. Wszak mama usypiając dziecko pozostawia daleko poza jego kołyską wszystkie nagromadzone w ciagu dnia trwogi i emocje. Skupiona w pełni na nim przekazuje mu swoje ciepło i czułość, czule głaszcze dziecko. Maleństwo przyjmuje jej intonację, tembr jej głosu- ten ukochany, który daje mu poczucie ciepła i bezpieczeństwa tak ważne dla zakończenia dnia i spokojnego snu.
Kołysanki są bardzo ważne w procesie opanowania mowy a dalej w związku z tym z rozwojem myślenia. Od tego jakie pieśni śpiewała dziecku jego matka i czy w ogóle je śpiewała zależy w ogóle charakter małego człowieka, jego fizyczne zdrowie, stopień jego psychicznej stabilności. Ponadto w kołysankach zaszyfrowana jest wiedza o świecie, która przebudza się w pamięci genetycznej. Dzieciom u których genetyczna pamięć nie jest "rozbudzona" jest dużo trudniej adaptować się w życiu i w społeczeństwie. Rozwijają się one wolniej.
Autorstwo tego odkrycia należy się doktorowi nauk filozoficznych z Tiumen Irinie Karabułatow, która przez długi czas studiowała kołysanki narodów Syberii. Niemieccy lekarze, którzy badali kołysanki ze swoich stanowisk twierdzą: jeśli przed operacją dać posłuchać pacjentowi kołysankę to niezbędna dawka środka usypiającego spada dwukrotnie. Specjaliści Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych dowiedli, że u mam, które śpiewają swoim dzieciom kołysanki polepsza sie laktacja a w przyszłości formują się dużo bliższe relacje z dziećmi. Jeśli mama będzie regularnie śpiewać dziecku przed narodzinami to po porodzie takie dziecko dużo szybciej dochodzi do sił. U matek, które zaczęły śpiewać kołysanki swoim dzieciom przed narodzinami zanikały przejawy toksykozy oraz lżej przechodził sam proces ciąży.
U narodów Syberii według obserwacji Iriny Karabułatow właśnie poprzez kołysanki płynie przekaz wartości etycznych z jednego pokolenia na drugie. Dawniej uważano, że wiek niemowlęcy jest najlepszym dla wpajania małemu człowiekowi podstaw etycznych. Śpiewając kołysankę matka przekazuje synowi lub córce kody pewnego wzorca zachowań przyjętych w społeczeństwie a to prowadzi do społecznie akceptowanych zachowań człowieka w przyszłości.
Warto zauważyć, że nie istnieje żadna kołysanka, programujaca na niepowodzenie lub opisująca rozpaczliwą sytuację. Tym czynnikiem naukowcy tłumaczą statystykę zgodnie z którą ludzie zasypiający przy kołysankach po osiągnięciu wieku dorosłego osiągają większe sukcesy niż ci, którzy kołysanek nie słyszeli.
Cekawe jest, że kołysanki wszystkich narodów świata posiadają wspólne cechy: wysoki tembr, wolne tempo i charakterystyczną intonację. Ale pieśni każdego narodu mają swoje własne "sekrety" - zawarta jest w nich własna filozofia i własne spojrzenie na życie, akcenty na słowa podporządkowane są własnemu zapisowi rytmicznemu i odzwierciedlają one uogólniony model wszechświata własnego ludu, w którym dziecko po raz pierwszy zapoznało się ze światem.
źródło tłumaczenia: https://vk.com/slavculture?w=wall-68886476_17028
wtorek, 7 czerwca 2016
Jakie są atrybuty prawdziwej Żeńskości?
Obok prawdziwej Kobiety zawsze jest mężczyzna- prawdziwa Żeńskość nigdy nie bywa samotna o ile tylko nie jest to jej świadomym wyborem.
Mężczyzna będący obok takiej Kobiety zawsze staje się mężczyzną a wraz ze wzrostem w niej Żeńskości zwiększa się i jego Męskość.
Mężczyźnie nigdy nie przyjdzie do głowy urazić prawdziwej Kobiety - to znaczy nie ma on potrzeby walczyć z jej przerośniętym, wewnętrznym mężczyzną.
Mężczyzna zawsze pomaga, opiekuje się i ochrania prawdziwą Kobietę, nie musi ona nosić toreb, wbijać gwoździ i sama wieszać półki w łazience. Przy takiej Kobiecie mężczyzna z radością spełnia wszystkie swoje powinności.
Przebudzenie w sobie Żeńskości rodzi szczególny rodzaj piękna: jest to wewnętrzne promieniowanie harmonii Duszy, delikatność i łagodność, naturalny wdzięk i subtelność, miłosierdzie i czułość.
Prawdziwa Kobieta powierza mężczyźnie opiekę nad sobą, przyjmuje go totalnie a potem wspomaga jego wzrost osobisty i wzrost jego kariery, on sam dąży do zabezpieczenia rodziny i myśleniu o jej powodzeniu i dobrobycie.
Kobieta poprzez stan pokoju jest natchnieniem dla mężczyzny do działania a on z radością i lekko wszystko wypełnia tzn. ona go nie zmusza, nie wymusza i nie popędza.
Kobieta przez swój łagodny i pełen czułości stan zapewnia osobliwą atmosferę w domu: atmosferę miłości, ciepła, dobroci, szacunku i harmonii a to jest kluczem do szczęśliwego życia rodzinnego.
Kobieta swoją szczerą i czystą miłością może wznieść mężczyznę na szczyty sukcesu.
Kobieta darowuje długowieczność i zdrowie całej rodzinie jeśli prawidłowo przygotowuje jedzenie nie dając przy tym upustu rozdrażnieniu i złym myślom- pożywienie nasyca się dobrymi i jasnymi wibracjami, staje się smaczne i pożywne.
Jeśli Kobieta szanuje Mężczyznę to on automatycznie zyskuje szacunek w oczach otoczenia - w ten sposób działa jej moc.
Kobieta to strażnik (opiekunka/ duchowa ochrona) całej rodziny- swoją czystością, miłością, wiarą i jasnymi myślami tworzy ona kokon ochronny dla swojego męża i dzieci- stają się oni praktycznie niepokonani.
źródło tłumaczenia https://vk.com/id134211868?w=wall134211868_38991%2Fall
Mężczyzna będący obok takiej Kobiety zawsze staje się mężczyzną a wraz ze wzrostem w niej Żeńskości zwiększa się i jego Męskość.
Mężczyźnie nigdy nie przyjdzie do głowy urazić prawdziwej Kobiety - to znaczy nie ma on potrzeby walczyć z jej przerośniętym, wewnętrznym mężczyzną.
Mężczyzna zawsze pomaga, opiekuje się i ochrania prawdziwą Kobietę, nie musi ona nosić toreb, wbijać gwoździ i sama wieszać półki w łazience. Przy takiej Kobiecie mężczyzna z radością spełnia wszystkie swoje powinności.
Przebudzenie w sobie Żeńskości rodzi szczególny rodzaj piękna: jest to wewnętrzne promieniowanie harmonii Duszy, delikatność i łagodność, naturalny wdzięk i subtelność, miłosierdzie i czułość.
Prawdziwa Kobieta powierza mężczyźnie opiekę nad sobą, przyjmuje go totalnie a potem wspomaga jego wzrost osobisty i wzrost jego kariery, on sam dąży do zabezpieczenia rodziny i myśleniu o jej powodzeniu i dobrobycie.
Kobieta poprzez stan pokoju jest natchnieniem dla mężczyzny do działania a on z radością i lekko wszystko wypełnia tzn. ona go nie zmusza, nie wymusza i nie popędza.
Kobieta przez swój łagodny i pełen czułości stan zapewnia osobliwą atmosferę w domu: atmosferę miłości, ciepła, dobroci, szacunku i harmonii a to jest kluczem do szczęśliwego życia rodzinnego.
Kobieta swoją szczerą i czystą miłością może wznieść mężczyznę na szczyty sukcesu.
Kobieta darowuje długowieczność i zdrowie całej rodzinie jeśli prawidłowo przygotowuje jedzenie nie dając przy tym upustu rozdrażnieniu i złym myślom- pożywienie nasyca się dobrymi i jasnymi wibracjami, staje się smaczne i pożywne.
Jeśli Kobieta szanuje Mężczyznę to on automatycznie zyskuje szacunek w oczach otoczenia - w ten sposób działa jej moc.
Kobieta to strażnik (opiekunka/ duchowa ochrona) całej rodziny- swoją czystością, miłością, wiarą i jasnymi myślami tworzy ona kokon ochronny dla swojego męża i dzieci- stają się oni praktycznie niepokonani.
źródło tłumaczenia https://vk.com/id134211868?w=wall134211868_38991%2Fall
wersja dźwiękowa artykułu:
niedziela, 5 czerwca 2016
Nie oceniaj cz.2
Chodzę sobie sprawdzając ule (3 nowe rodziny w pasiece skorzystały z mojego zaproszenia i zadomowiły się w nowych M1) i rozmyślam nad tą naszą rozmową pod poprzednim wpisem http://michalxl600.blogspot.com/2016/06/nie-oceniaj.html . Odnoszę wrażenie, że część rozmówców nie uchwyciła o czym chciałem. Wydawało mi się, że ta "przypowieść" przetłumaczona na koniec jest wyrazistą wskazówką a tu pojawiła się mocna emocjonalność i zaangażowanie w rozmaite sytuacje z jakimi mamy do czynienia w swoim otoczeniu (rozmowy 500+, rzucił, zostawił, nie chce mu sie pracować).
Lewszunow gdzieś przestrzegał aby zamienić się w obserwatora - choćby i wojny na Donbasie, tzn. nie w biernego i obojętnego (tu jest ta subtelna różnica- ten haczyk na jaki nas łapią mroczni. Szczególnie emocjonalne i uczuciowe kobiety są podatne na to- dobrze to wiedzą twórcy reklam i wszelakiego marketingu) ale takiego mądrego uczestniczenia "z wysoka". Jako przykład podam pewne zdarzenie o którym czytałem w jakiejś książce.
W pewnym więzieniu w USA - więzieniu o bardzo ostrym rygorze i jednej z najgorszych reputacji (bo przebywali tam więźniowie z najcięższymi przewinieniami, recydywiści itp.) pojawił się razu pewnego autor książki. Już nie pomnę jakie były okoliczności- jako konsultant czy też psycholog.... nie pamiętam. To był (jest?) człowiek powiązany ze wschodnimi naukami i głęboko widzący wiele zalezności. Aha!! - zdaje się, że to była jakaś nadzwyczajna decyzja więziennictwa czy zarządu bo sytuacja w więzieniu wymykała się z pod kontroli. Bywał tam wiele dni - dano mu jakieś biurko, poprosił by dostarczano mu akta wszystkich więźniów a on je mozolnie czytał przenikając te skomplikowane życiorysy. Nie piętnował, nie nazywał co złe a co dobre - podobno skończywszy czytanie jakiejś biografii więźnia w zadumie powiadał: "jak mi przykro". W przestrzeń wysyłana była fala czystego współczucia (wolę nawet określenie "współodczuwania", wczuwania się w sytuację. Współczucie bywa dziś mylnie rozumiane jako taka głupkowata litość z zawoalowanym poczuciem wyższości ze strony litujacego się).
Tak podobno minęły tygodnie. Jeden człowiek "medytował" niejako zasilając swoją uwagą ( a więc energią) te poszczególne "ścieżki filmowe" jakie ułożyli sobie pensjonariusze tego przybytku. Po jakimś czasie misja tego pana się skończyła. Mineło kilka miesięcy i dała się zauważyć niezwykła poprawa w społeczności więziennej- wielu "skreślonych" nagle zaczęło wypożyczac książki z biblioteki, zgłosili się do jakichś prac, były podobno jakieś nawrócenia religijne itp. Podobno z dalszej perspektywy czasowej stan się jeszcze bardziej poprawił na korzyść - powiadano, że to wprost rzeczy niewyobrażalne.
Tak ja postrzegałem zacytowaną na końcu poprzedniego wpisu opowieść o dzieciach, wyborach ich rodziców. Autorka z miłoscią opowiada o tym zachowując taką subtelną równowagę bez 'nalepiania etykietek".
Już mi się myli która z moich rozmówczyń i czy na blogu czy w liście prywatnym........kilka z Was to ładnie ujęło- przypominam sobie w tej chwili co najmniej dwie takie wypowiedzi- na pewno Karolina podczas mojej rozmowy z Damianem powiedziała, że bez miłości wszystko staje się zimnym zbiorkiem reguł i zasad. Ktoś kto sam przeżył wiele w życiu ( a nie myli się tylko ten kto nie czyni nic) będzie ostrożny z piętnowaniem bliźnich a na pewno jeśli wypowiada się o jakichś zdarzeniach to nie będzie w tym "chęci podeptania" (to chyba cecha ludzi małych i leniwych, że znajdując czyjąś niedoskonałość zaraz wpychają szpilę aby się samemu przez chwilę dowartościować) ale coś jakby gest wyciagniętej ręki. Z całego serca pragniesz by ulżyć drugiemu w cierpieniu a z tymi naszymi niedoskonałościami jest tak jakbyśmy mieli jakieś "pijawki" na plecach- one są, nieładne, czynią szkody ale my ich nie widzimy. A jeśli już zdajemy sobie choć trochę sprawę gdzie szukać to ciężko jest nam tam "dosięgnąć". Drugi człowiek (jeśli szczerze kochający) pomoże "umyć te plecy", pomoże zdjąć z nich niechciany ciężar. Samemu jest to uczynić wiele trudniej.
NIE WOLNO TEGO JEDNAK CZYNIĆ TYRANIĄ I PRZEMOCĄ- ZASADA WOLNEJ WOLI NADAL OBOWIĄZUJE.
Tak właśnie- w ten sposób postrzegam ja nawet trudne rozmowy tu na blogu ( było coś wczesną zimą co nawet jedna z rozmówczyń nazwała "zaniżeniem wibracji na blogu") . Skoro się wyświetliło to widać tak miało być- domagało się uwagi i "oświetlenia miłością". Wszyscy czytający dodali tam swoją energię.
Wracając jeszcze do wątku tego mądrego uczestniczenia- weźmy tę sytuację z przyjaciółką i jej ex mężem (chyba Ania Rz. wspomniała o tym). KAŻDA !!.... każda sytuacja jest lekcją dla obu stron, na każdą można spojrzeć z kilku perspektyw. Mama mi opowiada, że był kiedyś jakiś film - opowiedziane te same zdarzenia najpierw przez mężczyznę a potem przez kobietę. Podobno oglądało się jak dwie osobne historie. Odnoszę wrażenie, że u Ani równowaga spojrzenia jest zachwiana bo bierze stronę przyjaciółki - tak z niskiego pułapu czyli "bronić pazurami bo źle się dzieje! Krzywdzą kobietę, leń nie chce iść do pracy!"
Gdyby natomiast z miłością spojrzeć z wysoka na całą lekcję to można na przykład zadać pytanie: "gdzie była intuicja tej koleżanki gdy wybrała sobie za męża tak nieodpowiedzialnego faceta? " . Można zadać wiele innych pytań - ważne by (znów słowa Karoliny gdzieś z jej bloga: "wziąć odpowiedzialność za swoje życie") widzieć całość zjawiska i fakt, że każdy wybiera sobie sam te realistyczne ( czasem do bólu) akty w sztuce zwanej życiem.
Rozmawialiśmy całkiem niedawno o tym jak to widzą Wedy: "oprócz ciebie nikogo tutaj nie ma". Nieważne jak postapią inni w danej sytuacji, to jest ich lekcja i oni będą płacić rachunki za swoje wybory- ważne jest dla mnie to jak ja postąpię. Spychanie wszelakich zdarzeń na los, na okolicznosci zewnętrzne - szukanie tam winnych (miałem całkiem niedawno jaskrawy przykład takich zachowań) to niedojrzałość. Dlatego jeśli Ania chce pomóc swojej przyjaciółce to niech ich OBOJE obejmie w myślach miłością. Ona go takiego wybrała do tej sceny z teatru życia i póki będą negatywne emocje ( a Twoje współodczuwanie w "krzywdzie" umacnia tylko stan krzywdy), póki nie pojawi się wdzięczność i taki wewnętrzny uśmiech za daną lekcję (cokolwiek sie wydarzyło i wydarza - ja wiem, że to trudne , zaraz opowiem o modliszce) póty będzie ona trwała i nie zaniknie. Pozna nowego mężczyznę i scenariusz sie powtórzy.
No właśnie - Gabi albo Natalia ( to było w ostatnich wpisach a ja skaczę po dachu przyczepy i giną mi szczegóły - wybaczcie..... nie ! to przyszło do mnie chyba wczoraj prywatnym listem ) wspomniała jednym zdaniem, że modliszki też nie pojawiają się przypadkiem. Ja mógłbym się spokojnie uśmiechnąć do Maryśki (moja ex) i porozmawiać o zdarzeniach jak o filmie w kinie, który kiedyś wspólnie obejrzeliśmy- oczywiście gdyby ona była na to gotowa. Czujecie w czym rzecz? Taki balans między obojetnością a niskim, emocjonalno- wojowniczym zaangażowaniem. To drugie jest kompletnym niezrozumieniem w czym bierzemy udział, to pierwsze znów jakimś skrajnym egoizmem. Pisałem gdzieś, że pomagać trzeba mądrze (długo sie tego uczyłem 'matkując" moim pracownikom, podkładając poduszeczki, tłumacząc). Jest takie powiedzenie: "kto nie jest socjalistą za młodu ten nie ma serca ale jeśli ktoś jest nim po 40-stce ten nie nabrał rozumu".
Nie wolno odrabiać za ludzi (za własne dzieci, za małżonków) ich zadań życiowych. To jest też subtelna pokusa i unikanie swoich wyzwań ("ja tak pomagam wszystkim, jestem taki dobry/a"). Tu jest też Wedyjska mądrość cytowana wiele razy przez Trehlebova:
" wypełnić swój własny dług (powinność) - choćby i niezbyt doskonale jest dużo ważniejsze niż wypełnienie cudzych zobowiązań choćby to było zrobione perfekcyjnie".
Chyba starczy na razie - "wylało" mi się. ;)
Lewszunow gdzieś przestrzegał aby zamienić się w obserwatora - choćby i wojny na Donbasie, tzn. nie w biernego i obojętnego (tu jest ta subtelna różnica- ten haczyk na jaki nas łapią mroczni. Szczególnie emocjonalne i uczuciowe kobiety są podatne na to- dobrze to wiedzą twórcy reklam i wszelakiego marketingu) ale takiego mądrego uczestniczenia "z wysoka". Jako przykład podam pewne zdarzenie o którym czytałem w jakiejś książce.
W pewnym więzieniu w USA - więzieniu o bardzo ostrym rygorze i jednej z najgorszych reputacji (bo przebywali tam więźniowie z najcięższymi przewinieniami, recydywiści itp.) pojawił się razu pewnego autor książki. Już nie pomnę jakie były okoliczności- jako konsultant czy też psycholog.... nie pamiętam. To był (jest?) człowiek powiązany ze wschodnimi naukami i głęboko widzący wiele zalezności. Aha!! - zdaje się, że to była jakaś nadzwyczajna decyzja więziennictwa czy zarządu bo sytuacja w więzieniu wymykała się z pod kontroli. Bywał tam wiele dni - dano mu jakieś biurko, poprosił by dostarczano mu akta wszystkich więźniów a on je mozolnie czytał przenikając te skomplikowane życiorysy. Nie piętnował, nie nazywał co złe a co dobre - podobno skończywszy czytanie jakiejś biografii więźnia w zadumie powiadał: "jak mi przykro". W przestrzeń wysyłana była fala czystego współczucia (wolę nawet określenie "współodczuwania", wczuwania się w sytuację. Współczucie bywa dziś mylnie rozumiane jako taka głupkowata litość z zawoalowanym poczuciem wyższości ze strony litujacego się).
Tak podobno minęły tygodnie. Jeden człowiek "medytował" niejako zasilając swoją uwagą ( a więc energią) te poszczególne "ścieżki filmowe" jakie ułożyli sobie pensjonariusze tego przybytku. Po jakimś czasie misja tego pana się skończyła. Mineło kilka miesięcy i dała się zauważyć niezwykła poprawa w społeczności więziennej- wielu "skreślonych" nagle zaczęło wypożyczac książki z biblioteki, zgłosili się do jakichś prac, były podobno jakieś nawrócenia religijne itp. Podobno z dalszej perspektywy czasowej stan się jeszcze bardziej poprawił na korzyść - powiadano, że to wprost rzeczy niewyobrażalne.
Tak ja postrzegałem zacytowaną na końcu poprzedniego wpisu opowieść o dzieciach, wyborach ich rodziców. Autorka z miłoscią opowiada o tym zachowując taką subtelną równowagę bez 'nalepiania etykietek".
Już mi się myli która z moich rozmówczyń i czy na blogu czy w liście prywatnym........kilka z Was to ładnie ujęło- przypominam sobie w tej chwili co najmniej dwie takie wypowiedzi- na pewno Karolina podczas mojej rozmowy z Damianem powiedziała, że bez miłości wszystko staje się zimnym zbiorkiem reguł i zasad. Ktoś kto sam przeżył wiele w życiu ( a nie myli się tylko ten kto nie czyni nic) będzie ostrożny z piętnowaniem bliźnich a na pewno jeśli wypowiada się o jakichś zdarzeniach to nie będzie w tym "chęci podeptania" (to chyba cecha ludzi małych i leniwych, że znajdując czyjąś niedoskonałość zaraz wpychają szpilę aby się samemu przez chwilę dowartościować) ale coś jakby gest wyciagniętej ręki. Z całego serca pragniesz by ulżyć drugiemu w cierpieniu a z tymi naszymi niedoskonałościami jest tak jakbyśmy mieli jakieś "pijawki" na plecach- one są, nieładne, czynią szkody ale my ich nie widzimy. A jeśli już zdajemy sobie choć trochę sprawę gdzie szukać to ciężko jest nam tam "dosięgnąć". Drugi człowiek (jeśli szczerze kochający) pomoże "umyć te plecy", pomoże zdjąć z nich niechciany ciężar. Samemu jest to uczynić wiele trudniej.
NIE WOLNO TEGO JEDNAK CZYNIĆ TYRANIĄ I PRZEMOCĄ- ZASADA WOLNEJ WOLI NADAL OBOWIĄZUJE.
Tak właśnie- w ten sposób postrzegam ja nawet trudne rozmowy tu na blogu ( było coś wczesną zimą co nawet jedna z rozmówczyń nazwała "zaniżeniem wibracji na blogu") . Skoro się wyświetliło to widać tak miało być- domagało się uwagi i "oświetlenia miłością". Wszyscy czytający dodali tam swoją energię.
Wracając jeszcze do wątku tego mądrego uczestniczenia- weźmy tę sytuację z przyjaciółką i jej ex mężem (chyba Ania Rz. wspomniała o tym). KAŻDA !!.... każda sytuacja jest lekcją dla obu stron, na każdą można spojrzeć z kilku perspektyw. Mama mi opowiada, że był kiedyś jakiś film - opowiedziane te same zdarzenia najpierw przez mężczyznę a potem przez kobietę. Podobno oglądało się jak dwie osobne historie. Odnoszę wrażenie, że u Ani równowaga spojrzenia jest zachwiana bo bierze stronę przyjaciółki - tak z niskiego pułapu czyli "bronić pazurami bo źle się dzieje! Krzywdzą kobietę, leń nie chce iść do pracy!"
Gdyby natomiast z miłością spojrzeć z wysoka na całą lekcję to można na przykład zadać pytanie: "gdzie była intuicja tej koleżanki gdy wybrała sobie za męża tak nieodpowiedzialnego faceta? " . Można zadać wiele innych pytań - ważne by (znów słowa Karoliny gdzieś z jej bloga: "wziąć odpowiedzialność za swoje życie") widzieć całość zjawiska i fakt, że każdy wybiera sobie sam te realistyczne ( czasem do bólu) akty w sztuce zwanej życiem.
Rozmawialiśmy całkiem niedawno o tym jak to widzą Wedy: "oprócz ciebie nikogo tutaj nie ma". Nieważne jak postapią inni w danej sytuacji, to jest ich lekcja i oni będą płacić rachunki za swoje wybory- ważne jest dla mnie to jak ja postąpię. Spychanie wszelakich zdarzeń na los, na okolicznosci zewnętrzne - szukanie tam winnych (miałem całkiem niedawno jaskrawy przykład takich zachowań) to niedojrzałość. Dlatego jeśli Ania chce pomóc swojej przyjaciółce to niech ich OBOJE obejmie w myślach miłością. Ona go takiego wybrała do tej sceny z teatru życia i póki będą negatywne emocje ( a Twoje współodczuwanie w "krzywdzie" umacnia tylko stan krzywdy), póki nie pojawi się wdzięczność i taki wewnętrzny uśmiech za daną lekcję (cokolwiek sie wydarzyło i wydarza - ja wiem, że to trudne , zaraz opowiem o modliszce) póty będzie ona trwała i nie zaniknie. Pozna nowego mężczyznę i scenariusz sie powtórzy.
No właśnie - Gabi albo Natalia ( to było w ostatnich wpisach a ja skaczę po dachu przyczepy i giną mi szczegóły - wybaczcie..... nie ! to przyszło do mnie chyba wczoraj prywatnym listem ) wspomniała jednym zdaniem, że modliszki też nie pojawiają się przypadkiem. Ja mógłbym się spokojnie uśmiechnąć do Maryśki (moja ex) i porozmawiać o zdarzeniach jak o filmie w kinie, który kiedyś wspólnie obejrzeliśmy- oczywiście gdyby ona była na to gotowa. Czujecie w czym rzecz? Taki balans między obojetnością a niskim, emocjonalno- wojowniczym zaangażowaniem. To drugie jest kompletnym niezrozumieniem w czym bierzemy udział, to pierwsze znów jakimś skrajnym egoizmem. Pisałem gdzieś, że pomagać trzeba mądrze (długo sie tego uczyłem 'matkując" moim pracownikom, podkładając poduszeczki, tłumacząc). Jest takie powiedzenie: "kto nie jest socjalistą za młodu ten nie ma serca ale jeśli ktoś jest nim po 40-stce ten nie nabrał rozumu".
Nie wolno odrabiać za ludzi (za własne dzieci, za małżonków) ich zadań życiowych. To jest też subtelna pokusa i unikanie swoich wyzwań ("ja tak pomagam wszystkim, jestem taki dobry/a"). Tu jest też Wedyjska mądrość cytowana wiele razy przez Trehlebova:
" wypełnić swój własny dług (powinność) - choćby i niezbyt doskonale jest dużo ważniejsze niż wypełnienie cudzych zobowiązań choćby to było zrobione perfekcyjnie".
Chyba starczy na razie - "wylało" mi się. ;)
piątek, 3 czerwca 2016
Nie oceniaj
Toczę sobie ostatnio rozmowę z pewną czytelniczką na temat wymazanego posta na blogu. Inna z odwiedzających tu pań wpisała dwuzdaniową uwagę gdzieś pod jakimś komentarzem brzmiącą w skrócie: "nie oceniaj". Jako, że ta sama osoba w ciagu godziny poczyniła kilka innych niezbyt przemyślanych wpisów wykasowałem również i ten.
No i wspomniana na wstępie moja korespondentka zauważyła zniknięcie wpisu- wysłała mi list prywatny z pytaniem co się stało. Wyjaśniłem, że to moja ingerencja i wyjaśniłem powody.
Pozwólcie, że zacytuję swój wczorajszy list z odpowiedzią a potem artykuł - jak sądzę korespondujący mocno z omawianą treścią "nieoceniania".
Dobra - a teraz opowieść jaka mi się otworzyła dziś rano (nie ma przypadków) podczas przeglądania nowości na stronie "vkontakte":
Dzieci to zwierciadło zdrowia duszy dorosłych.
Całe moje życie zawodowe miało zwiazek z dziećmi. Pierwsza moja praca była na oddziale dziecięcym zakaźnym - dziś jestem kasjerką w restauracji, kolektyw pracowniczy to młodzi i u nich też "robię za matkę".
Być może zainteresuję młodych informacjami. Podczas mojej pracy w szpitalu często stykałam się z ciężkimi dziecięcymi okaleczeniami losu. Ja oczywiście nie jestem święta i nie jestem aniołem, który ma prawo kogokolwiek sądzić - po prostu mój los mnie z tym stykał i pokazywał to wszystko nie przypadkiem i dlatego tym się dzielę.
Wszystkiemu co zaobserwowałam mogę dopiero dziś wydawać ocenę.
Był pewien chłopiec ze strasznym wodogłowiem - inwalida, męczył się i był nieustannie na środkach przeciwbólowych. Prawda to czy nie ale powiadali ludzie, że jego mama zaszła w ciążę z chłopakiem aby się z nią ożenił a potem gdy on jej odmówił ściągała (wygładzała) swój brzuch i niemowlak urodził się taki właśnie. Był dzieckiem porzuconym i wszystkie szpitale w taki czy inny sposób go znały.
Pracowałam przez całe doby i jego krzyki i męczarnie pamiętam po dziś dzień. Moje życie w tamtym czasie zapierało dech w piersiach ale tamte sytuacje będę rozważać do końca swoich dni. Z moim potomstwem oczywiście nie jest najlepiej dlatego też tak wiele widziałam w swoim życiu okaleczonych dziecięcych żywotów.
Był też innych chłopiec około 3 lat. Mama porzuciła go zimą samego w nieogrzewanym pokoju i uratowali go sąsiedzi- przywieźli go do nas z masą niedomagań. Leżał prawie 3 miesiące- za ten czas nauczył się samodzielnie siadać na nocnik i jeść. Bardzo zmyślne i dobre dziecko. Mama pojawiła się po 3 miesiącach i go zabrała- bardzo się ucieszył.
W szalone mrozy grudniowe przywieźli nam 6- miesięczną dziewczynkę. Samochód patrolowy wykonywał trasę i drugi z Milicjantów (niedawno umarła mu córka) zwrócił uwagę na zawiniątko koło drogi. Okazało się, że to ta wspomniana dziewczynka - takiego pragnienia życia jak u niej nie widziałam nigdy, nawet nie kichnęła.
Dawno już stamtąd odeszłam ale wspomnienia będą ze mną zawsze. Dzieci to lustro duchowego zdrowia dorosłych. Cierpienia są nieuniknione kiedy brak jest miłości. Kiedy sam płacisz swoje rachunki to jedna rzecz lecz kiedy cierpią i męczą się dzieci- choćby nawet nie twoje- to trudno przekazać to słowami. Dawniej zawsze mi się wydawało, że wskaźnikiem miłości jest wyłącznie zadowolenie niezależnie czy to ciała czy też duszy.
Po takim moim doświadczeniu nie zostałam jeszcze matką i nie będę twierdzić, że nigdy w życiu nie popełnię błędu. Zdradzić i odrzucić miłość można raz ale skutki będą sie ciągnąć całe życie. Takie doświadczenie nie jest zbyt radosne ale to jest życie i nigdzie przed nim nie uciekniesz.
źródło tłumaczenia: http://pravotnosheniya.info/Deti-eto-zerkalo-zdorovya-dushi-vzroslih-3163.html
No i wspomniana na wstępie moja korespondentka zauważyła zniknięcie wpisu- wysłała mi list prywatny z pytaniem co się stało. Wyjaśniłem, że to moja ingerencja i wyjaśniłem powody.
Pozwólcie, że zacytuję swój wczorajszy list z odpowiedzią a potem artykuł - jak sądzę korespondujący mocno z omawianą treścią "nieoceniania".
......rano chciałem Tobie napisać maila na temat tego "nie oceniaj"- to bzdura jest. Nam dziś wszędzie wmawiają "nie oceniaj" . A jak w takim razie się uczyć w tej szkole życia skoro nie mamy sobie ustalać kryteriów jakichś zdarzeń czy postępków? Myślę, że niuans tkwi w "nie potępiaj" - a to już całkiem co innego. Mam prawo ocenić wszystko- czy to swoje działania czy to czyjeś inne. Całkiem osobną sprawą jest w jaki sposób podchodzę ... głównie do ludzi, których postępowanie oceniam ( bo tego dotyczył wymazany komentarz). Wiele razy już w necie pisałem, że jest subtelna różnica w powiedzeniu "jesteś głupi" a "głupio postąpiłeś". To pierwsze daje piętno na człowieka - dołuje i nie daje możliwości rozwoju (choć tak naprawdę bez obłudy to też może być- dziś jesteś głupi ale jutro masz szansę zmądrzeć). No w każdym razie powiedzenie "głupio postąpiłeś" daje nam konkretny materiał do pracy bo wskazuje na konkretną czynność- daje szansę wyciągnięcia wniosków. A jeśli jasne jest, że traktuję wszystkich wraz ze sobą jako uczniów w szkole życia to oczywiste jest, że traktuję to jako jedną z lekcji- postępuję adekwatnie do sytuacji itp.
Natomiast takie ogólne "nie oceniaj"- zakaz absolutny plącze ręce czy też nogi (albo język- rodzaj klebla), nie daje żadnej możliwosci ruchu. Koniec- nie oceniaj!- no żesz kurka wodna ! "taki już jestem i mnie nie oceniaj"- to się do cholery zmień!! Te kneble "nie oceniaj" stosują lenie duchowe. Ja kiedyś pobłażałem temu a dziś gnam tego typu osoby.
potem następnym listem wysłałem ważne uzupełnienie:
Gdzieś tam w domyśle miałem oczywisty dla mnie warunek ( to wynikało z ostatnich i nie tylko wydarzeń), że dane osoby żądające od nas "nie oceniaj" chcą uporczywie kontynuować z nami relacje NA SWOICH WARUNKACH. Ja się nie "wcinam" w jego/jej życie - chcesz to sobie tak żyj ale beze mnie, chcesz usłyszeć co ja na ten temat myślę to proszę , nie chcesz też twój wybór. Ważne dla mnie, że ja kontynuować takich układów nie zamierzam. I tu pojawia się: "JAK TO???" ( w domysle: taka wspaniała propozycja, ja jestem taki wspaniały/a - jak można odrzucić takie "dobro"?. ) Wyłazi skrywany egoizm, dziecinada, niemowlęctwo duchowe w dorosłym życiu sprytnie pokryte rozmaitymi sztuczkami i manipulacją,
A dlaczego to niby nie wolno na forum wpisać swojej oceny jakichś postaw i wzorców życiowych? Tym bardziej, że nie są skierowane do nikogo personalnie.
No ale autorka postu "nie oceniaj" najwyraźniej poczuła się czymś dotkięta- to jej problem i terroryzuje otoczenie zakazując o czymś takim mówić.
Dobra - a teraz opowieść jaka mi się otworzyła dziś rano (nie ma przypadków) podczas przeglądania nowości na stronie "vkontakte":
Dzieci to zwierciadło zdrowia duszy dorosłych.
Całe moje życie zawodowe miało zwiazek z dziećmi. Pierwsza moja praca była na oddziale dziecięcym zakaźnym - dziś jestem kasjerką w restauracji, kolektyw pracowniczy to młodzi i u nich też "robię za matkę".
Być może zainteresuję młodych informacjami. Podczas mojej pracy w szpitalu często stykałam się z ciężkimi dziecięcymi okaleczeniami losu. Ja oczywiście nie jestem święta i nie jestem aniołem, który ma prawo kogokolwiek sądzić - po prostu mój los mnie z tym stykał i pokazywał to wszystko nie przypadkiem i dlatego tym się dzielę.
Wszystkiemu co zaobserwowałam mogę dopiero dziś wydawać ocenę.
Był pewien chłopiec ze strasznym wodogłowiem - inwalida, męczył się i był nieustannie na środkach przeciwbólowych. Prawda to czy nie ale powiadali ludzie, że jego mama zaszła w ciążę z chłopakiem aby się z nią ożenił a potem gdy on jej odmówił ściągała (wygładzała) swój brzuch i niemowlak urodził się taki właśnie. Był dzieckiem porzuconym i wszystkie szpitale w taki czy inny sposób go znały.
Pracowałam przez całe doby i jego krzyki i męczarnie pamiętam po dziś dzień. Moje życie w tamtym czasie zapierało dech w piersiach ale tamte sytuacje będę rozważać do końca swoich dni. Z moim potomstwem oczywiście nie jest najlepiej dlatego też tak wiele widziałam w swoim życiu okaleczonych dziecięcych żywotów.
Był też innych chłopiec około 3 lat. Mama porzuciła go zimą samego w nieogrzewanym pokoju i uratowali go sąsiedzi- przywieźli go do nas z masą niedomagań. Leżał prawie 3 miesiące- za ten czas nauczył się samodzielnie siadać na nocnik i jeść. Bardzo zmyślne i dobre dziecko. Mama pojawiła się po 3 miesiącach i go zabrała- bardzo się ucieszył.
W szalone mrozy grudniowe przywieźli nam 6- miesięczną dziewczynkę. Samochód patrolowy wykonywał trasę i drugi z Milicjantów (niedawno umarła mu córka) zwrócił uwagę na zawiniątko koło drogi. Okazało się, że to ta wspomniana dziewczynka - takiego pragnienia życia jak u niej nie widziałam nigdy, nawet nie kichnęła.
Dawno już stamtąd odeszłam ale wspomnienia będą ze mną zawsze. Dzieci to lustro duchowego zdrowia dorosłych. Cierpienia są nieuniknione kiedy brak jest miłości. Kiedy sam płacisz swoje rachunki to jedna rzecz lecz kiedy cierpią i męczą się dzieci- choćby nawet nie twoje- to trudno przekazać to słowami. Dawniej zawsze mi się wydawało, że wskaźnikiem miłości jest wyłącznie zadowolenie niezależnie czy to ciała czy też duszy.
Po takim moim doświadczeniu nie zostałam jeszcze matką i nie będę twierdzić, że nigdy w życiu nie popełnię błędu. Zdradzić i odrzucić miłość można raz ale skutki będą sie ciągnąć całe życie. Takie doświadczenie nie jest zbyt radosne ale to jest życie i nigdzie przed nim nie uciekniesz.
źródło tłumaczenia: http://pravotnosheniya.info/Deti-eto-zerkalo-zdorovya-dushi-vzroslih-3163.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)