poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Narodziny prawdziwe -wpis 2017

Temat poruszany wielokrotnie w naszej wirtualnej kawiarence. Wiele razy polecałem film Eleny Lonetti "Birth as we know it". Polska wersja językowa była jakiś czas temu rozpowszechniana przez towarzystwo "Shantala". Widzę, że w sieci jest całość filmu z dubbingiem rosyjskim. Pomyślałem, że przecież czas najwyższy opublikować to w wersji polskiej (napisy). Postaram się w najbliższym czasie to uczynić. Na najstarszym kanale (bardziej znanym) wreszcie odblokowano mi możliwość przesyłania filmów dłuższych niż  15 minut więc tam zamieszczam dzisiejsza rozmowę dwóch Kobiet nowej epoki.

   Film dzisiejszy jak i inne podobne wprowadził mnie w stan zachwytu (zawsze tak się wzruszam oglądając fragmenty filmu Eleny Lonettii -nie mogę wyłączyć a w oczach łzy radości) i nie mogę się powstrzymać aby już, już się tym dzisiejszym znaleziskiem z Wami podzielić. Brakuje ostatnich 3 minut tłumaczenia bo muszę iść do swoich gospodarskich zadań ale przecież " ... nie jest światło by pod korcem stało, ani sól Ziemi do przypraw kuchennych ...."  więc puszczam w świat bez małego dokończenia - uzupełnię może jeszcze dziś.
Wczoraj padało a ja trafiłem ten niesamowity - pełen niezwykłej mocy i energii wywiad więc siadłem i tłumaczyłem ile dam radę. Przed chwilą dopisałem kilka minut.

GORĄCO POLECAM!!!

edycja 21 września:
Joanna Amelia w komentarzach poniżej podała bardzo wartościowy link- dodaję więc w treści głównej: http://dwiecorki.blogspot.com/2015/04/matka-natura-rodzi-w-domu.html

edycja 25 września -kolejny ważny temat. 

sobota, 26 sierpnia 2017

W jaki sposób i po co przymusowo upowszechniono na Rusi uprawę ziemniaków.

„Ziemniaki, - posiadają słabą energię, niezrównoważoną, niepewną, energię zwątpienia. Ciało staje się powolne, wątłe,  leniwe, zakwaszone.  "Twardą" energią ziemniaka nazywa się skrobią, która nie poddaje się w organizmie obróbce kwasowo- alkalicznej,  źle usuwa się z organizmu, znacznie zmniejsza szybkość myślenia, przyczynia się do blokowania  systemu immunologicznego. Ziemniaki nie łączą się z innymi produktami. Jeśli w ogóle je jeść to oddzielnie,  pożądane jest wtedy aby gotować je "w mundurkach" czyli nieobierane. W skórze i bezpośrednio pod nią znajduje się substancja, która ułatwia rozkład skrobi. 
  W Rosji nigdy nie było ziemniaków, przywieźli je tam „Mroczni” (siły Mroku) i uprawa kartofli była wprowadzana przymusowo. Stopniowo je wypromowali  w świadomości ludzi jako główne warzywo czym poczynili bardzo dużo szkody dla organizmu człowieka. Dziś jest on najważniejszym produktem roślinnym na stole,  jest uważany za drugi chleb i zdrowe warzywa przeniesione zostały do kategorii drugoplanowych.

  Upraszamy was aby w żadnym wypadku nie serwować ziemniaków uczestnikom szkoły "Szczęście" gdzie wszystkie działania nakierowane są na zwiększenie szybkości myślenia - w takim wypadku ziemniak zniweluje do zera wszelkie nasze wysiłki. 
Można jeść młode ziemniaki przez 2 miesiące a potem stają się one trucizną. Zamiast kartofli stosujcie rzepę - nie przypadkiem starają się rzepę całkowicie wycofać z pośród spożywczych produktów.

(fragment książki: "wiedza przechowywana przez Dolmeny"- A. Sawrasow)
http://vk.com/znaniya_pervoistokov

  Również wszyscy zainteresowani zdrowym odżywianiem wiedzą, że ziemniak jest produktem BARDZO ŚLUZOTWÓRCZYM a śluz praktycznie nie jest usuwany z organizmu lecz odkłada się powodując wiele chorób ("oficjalna" medycyna oczywiście nic o tym nie wie).

W JAKI SPOSÓB PRZYMUSOWO WPROWADZONO NA RUSI UPRAWĘ ZIEMNIAKÓW:

  Był czas gdy Ruscy Staro-obrzedowcy uważali ziemniaki za Diabelską pokusę. To nie dziwi - wszak "zamorski" ziemio-płod wprowadzono na ziemie Ruskie PRZYMUSOWO!  Staro-obrzedowi duchowni rzucali klątwy i ochrzcili ziemniaki nazwą "diabelskich jabłek". Mówienie dobrze o ziemniakach a już pisanie o tym było bardzo ryzykowne. A dziś wielu naszych obywateli jest przekonanych, że ziemniak wywodzi się z Rosji albo chociażby z Białorusi natomiast USA dała światu wyłącznie frytki.

  Ziemniaki trafiły do Europy po raz pierwszy po podbiciu Peru przez Hiszpanów, którzy rozprzestrzenili je w Niderlandach, Burgundii oraz Włoszech.  

Nie ma dokładnych informacji na temat pojawienia się ziemniaków w Rosji, ale jest ono związane z epoką Piotra L. Pod koniec XVII wieku Piotr I (i znów ten Piotr I), przebywający w Holandii w sprawach dotyczących statków, zainteresował się tą rośliną i "na rozmnożenie" wysłał z Rotterdamu worek bulw do hrabiego Szeremietiewa. Aby przyspieszyć rozprzestrzenianie się ziemniaków, Senat już w latach 1755-66 rozważał kwestię przymusu wprowadzenia ziemniaków 23 RAZY!

 W pierwszej połowie XVIII wieku ziemniaki były hodowane w dużych ilościach przez "znaczących ludzi” (prawdopodobnie cudzoziemców i osób  wyższych klas społecznych). Środki dla powszechnej uprawy ziemniaków po raz pierwszy zostały przyjęte za czasów Katarzyny II, z inicjatywy Stowarzyszenia Medyków, którego prezesem był wówczas baron Aleksander Czerkasow. Początkowo chodziło o pozyskiwanie środków, aby „bez większego nakładu” wspomóc głodujących chłopów Finlandii. Z tej okazji w/w Kolegium Medyków sporządziło raport do Senatu w 1765 roku, że najlepszym sposobem, aby zapobiec tej katastrofie „są jabłka ziemi,  w Anglii nazywane "potatoes", a  w innych krajach  "ziemskimi gruszkami,  tartuflami lub kartoflami”.

   Wtedy to za sprawą zarządzenia Imperatorki Senat rozesłał do wszystkich rejonów kraju sadzeniaki oraz instrukcję dla gubernatorów aby dbano o rozwój uprawy ziemniaków. Za Pawła I zalecano hodować ziemniaki nie tylko w ogrodach ale także na polach. W roku 1811 do guberni Archangielskiej wysłano trzech kolonizatorów z nakazem zasadzenia określonej ilości ziemniaków. Wszystkie te działania były niewielkie. Ludność ziemniaki witała z niedowierzaniem, a ich kultura nie została zaszczepiona.

Dopiero za panowania Mikołaja I podczas panującego w latach w 1839 i 1840 nieurodzaju zbóż w niektórych prowincjach, władze podjęły bardziej energiczne działania na rzecz uprawy ziemniaków. Najwyższe nakazy i postanowienia, które wydano w latach 1840 i 1842 głosiły następująco:


1) We wszystkich miejscowościach zaprowadzić własne -powszechne uprawy ziemniaków aby zaopatrzyć chłopów do przyszłorocznych zasadzeń.2) wydać instrukcje dotyczące uprawy, przechowywania i stosowania ziemniaków.3) Zachęcać nagrodami i wyróżniać na inne sposoby gospodarzy przodujących  w uprawie ziemniaków.

Realizacja tych działań  w wielu miejscach spotkała się z zaciętym oporem ludności.Na przykład w Irbitskiej i sąsiednich dzielnicach prowincji Perm  chłopi w jakiś sposób powiązali zalecenia publicznych upraw ziemniaków z ideą sprzedaży ich właścicielom. Wybuchły bunty ziemniaczane (1842), przybrały one formę pobicia władz wiejskich i starając się uspokoić nastroje konieczna była pomoc oddziałów wojskowych, które w jednym z miast zostały zmuszone nawet do użycia ciężkiej broni palnej.Według liczby uczestniczących w nim chłopów i rozległości obszaru objętego ich wystąpieniem było to największe z Rosyjskich ruchów ludowych XIX wieku, który to doprowadził do represji z wyróżniającym się w tamtym czasie
okrucieństwem.


Ciekawostka:

 Włościanin - generał o nazwisku Gerngros hodujący bulwy od 1817 roku dawał sadzeniaki chłopom jednak plony na działkach chłopskich okazywały się nikłe. Wyjaśniło się, że chłopi posadziwszy bulwy wykopywali je nocą i sprzedawali "przeklęte ziemne jabłka" za wódkę w pobliskiej karczmie. Wtedy generał użył fortelu i wydał jako sadzeniaki nie całe ale poprzecinane ziemniaki. Tych już chłopi nie wykopywali z ziemi i zebrali dobre plony a przekonawszy się o wygodach jakie daje ziemniak sami zaczęli go uprawiać.

  Podsumowując: 
ci co mieli korzyść z tego aby naród na Rusi się degradował osiągnęli swój cel i ziemniaki stały się naszym "drugim chlebem".

źródło tłumaczenia

post scriptum (2 września 2017):

Kopie mojej rozmowy z Mum Bi  - przysłała jak to często bywa list na moją pocztę prywatną:
Jędrku to jest pod artykuł o ziemniakach
Byliśmy jak wegetarianie
Przekonanie, że to królowa Bona nauczyła Polaków jeść jarzyny, tylko częściowo jest prawdą. Myśmy już wcześniej je jedli. W dawnej Polsce ludność wiejska żywiła się głównie produktami roślinnymi. Obok pszenicy, prosa czy żyta, były to właśnie warzywa. Takie jak rzepa, kapusta, bób, groch, soczewica, fasola, marchew, cebula, jarmuż, pasternak. Brak warzyw w domowych zapasach uważany był za dowód całkowitego ubóstwa rodziny.
Zasługą Bony było to, że przywiozła do Polski warzywa nieznane tu wcześniej, takie jak np. pomidory, fasolę szparagową, kalafiory. A przede wszystkim to, że zwróciła nam uwagę na to, że nasz sposób odżywiania należy zmienić. Chodziło jej jednak tylko o ludzi bogatych. To tylko ich było przecież stać na wspomniane wcześniej tłuste mięsiwa w nieprzyzwoitej ilości.
Przeważająca rzesza mieszkańców ówczesnej Polski odżywiała się jak, nie przymierzając, wegetarianie, choć wtedy oczywiście nie znano takiego pojęcia. Gdyby wówczas zrobić badania dotyczące ilości zjadanych dziennie warzyw i owoców, bylibyśmy całkiem zasłużenie na czele. Zwłaszcza że w tamtych wiekach nie jedliśmy jeszcze ziemniaków, więc nie zaciemniałyby statystykom obrazu. Dopiero ponad sto lat po śmierci Bony, przywiózł je do Polski dla swojej Marysieńki Jan III Sobieski. A na większą skalę zaczęto uprawiać je u nas dopiero w XVIII wieku.
Grażyna Zwolińska
Moja odpowiedź:
Hej, wybacz, że nie odpowiadam. Dzieje się wiele - zmęczenie i brak sił/czasu. Mama odjechała wczoraj, wczoraj był też Jarek (Jaruha)-
- ten co nagrał teledysk "Lechistan".
Pozytywny chłopak i mąż-czynu. Kilka dni temu zakończyli
z kolegami konstrukcję szkieletu kopuły- mieszka w ziemiance
30 km od Gdańska - tam też ta kopuła. Jarek rusza z planami wydania płyty - ogłaszałem lakonicznie na blogu ten projekt: "polak potrafi" - jakiś taki portal istnieje.
Wczoraj wizyta z Jarkiem na Polanie u "Jacków", tam zamieszanie bo znów uciekły konie - my wracając (na szybko uruchomionym Fordem z nie po-dokręcanymi kołami) zaryliśmy się w błocie - telefon do Jacka, wyciąganie .....
  Mama się dzielnie trzymała i te 3 dni wizyty nie odwaliła  żadnego numeru- pomogła, posprzątała, obrała bób.
Odnośnie Twojego listu: jest wspaniały dowód na to co piszesz
Jan Słomka- Pamiętnik Włościanina. Nikt nie podważa rzetelności tego dokumentu- wydany ponad 100 lat temu w wielkim nakładzie- było drugie wydanie uzupełnione bo rzecz stała się hitem wśród naszych rodaków - od Syberii po USA.
Już wtedy pijano spore ilości wódki ale genetyka była jeszcze tak mocna, że było możliwe to co on tam opisuje. Kobiety w mroźne dni szły prać do rzeki-  wracając pranie zamarzało, nikt od tego nie chorował.
Na weseliskach chłopy tańcowały i ze 2 dni - taniec po kilka godzin i dla ochłodzenia kładli się w  śniegu a potem znów "w tany".
   Faktycznie jadali głównie groch itp. Mięso było rzadkością.
Dobra - opublikuję tę naszą rozmowę pod artykułem.
Po czym po paru godzinach posłałem "Mum Bi" (Ani) jeszcze taki list:
Jeszcze taka tam przygoda z dziś (i wczoraj jak myślę).
 
Myśl przyszła dopiero po południu - wcześniej na to nie wpadłem.
Wczoraj jak chyba pisałem odwiedził mnie Jarek (Lechistan- Jarucha)
i na szybko improwizowałem czym tu chłopa ugościć.
Była moja mama i gotowała sobie garnek naszych własnych ziemniaków.
  Obiad we trójkę więc ziemniaki na stole, do tego twaróg w 2 wersjach z cebulą i ziołami ,
no i podczas komponowania posiłku (Jarek już dojeżdżał) złapałem z półki
pomidora, które to kilka pomidorów też kupiła mama. Do tego
(kupione przez nią wcześniej) pomidory suszone w ziołach i oleju - takie tam,
z "Biedronki". Złapałem słoiczek- odkręciłem i do szklanej miseczki- "dziubnąć nie zaszkodzi" -pomyślałem.
 
  Przyjechał Jarek- trwa biesiada. Ściągnąłem im z niski 2 małe ziemniak,
sam miałem kilka liści sałaty na talerzu, ogórki itp. no i przy mamie udawałem, że jem twaróg
chowając kęsy w dłoni i do kieszeni. Zjadłem 2 kawałeczki surowego pomidora i....
jakoś tak wrzuciłem sobie kilka tych suszonych w oleju- pomyślałem, że coś na tym moim talerzu
być musi a pomidor chyba lepszy niż twaróg.
Te pomidory z sałatą mi zasmakowały- gadamy , ja sobie dokładam.
  Na koniec dnia jak już Jarek pojechał ja jeszcze przy "kolacji" podjadłem kilka sztuk
czyszcząc miseczkę z tego co pozostało.
 
  Noc jakoś minęła .
Rano idę z nowymi pomysłami do auta przykręcać hak holowniczy,
  nic nie dzwigałem!!! zaparłem się tylko tak jak to bywało codziennie dotąd
i pociągnąłem klucz, pociągając nakrętkę. W plecach "klik" i  ała!!!
   Odezwała się stara kontuzja dysku i ucisk na korzonki.
Taki to "przypadek"- cały dzień chodzę dziś lekko przygięty
a zapomniałem już o tym, że muszę nieco uważać na tą rzecz.
Całe lato dźwigałem normalnie kamienie i wszystko co dzień przynosił.
 
  3 lata temu postawiłem sam cały domek - wymurowałem te sciany
co widzieliście w podwórku - budyneczek z zielonym dachem a potem jeszcze na koniec
niemalże sam poustawiałem 7 metrowe żerdzie na dachu i w ogóle cały dach .
  Gdzieś tak we wrześniu gdy budynek już prawie pokryłem płytami onduline
dźwignąłem lekką ramę okienną - w zasadzie porządkując plac budowy.
To samo- klik i wyłączenie z ruchu (wtedy dość poważne bo na dobry miesiąc) .
czemu o tym piszę? Ano bo pracując od rana do nocy przy tym murowaniu
jadałem z lenistwa na obiad ziemniaki (przeważnie własne- ogrodowe) , z oliwą,
solą, ziołami - deptałem to sobie i "aby się najeść".
No i potem ta awaria. Wywaliłem ziemniaki z diety- plecy się wyleczyły
i na wiosnę już było w porządku.
 
  Jakoś tak jak sięgam pamięcią zawsze w tle wspólny mianownik: "ziemniaki- ew. pomidory".




piątek, 25 sierpnia 2017

Taka tam rozmowa:

"Dobrze!- Jeśli delfiny są tak inteligentne, jak mówisz, to czemu nie budują swojej cywilizacji?"

- O jakiej cywilizacji mówisz? Delfiny żyją w pięknym z ich punktu widzenia świecie. Nie mają praktycznie żadnych naturalnych wrogów, z wyjątkiem akurat ludzi. Ocean zajmuje 2/3 łącznej powierzchni globu. Dużo jedzenia. Co jeszcze mogą czynić poza jedzeniem, zabawą i przyjemnościami? Co chcesz zobaczyć jako ich cywilizację? blokowiska mieszkalne lub biura? burdele? kopalnie złota? banki ze swoimi pożyczkami i kredytami hipotecznymi? giełdę papierów wartościowych? samochody i szyby naftowe? armię, sądy, a może więzienia z tymi swoimi wieżyczkami strażniczymi i drutem kolczastym?  

Czy myślisz, że powinny budować kościoły  lub świątynie religijne? Może  różnica między nami a nimi polega właśnie na tym, że mają wystarczająco dużo rozumu by nie zajmować się tymi wszystkimi bzdurami!

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Żyjemy w takich czasach.....



że odwagą jest się ubrać niż się rozebrać.



p.s.  jeszcze coś znalazłem:

Statek nie tonie kiedy jest w wodzie-
- on tonie wtedy kiedy woda jest w nim.

To co dzieje się wokół was nie jest tak ważne jak to co się dzieje w waszym wnętrzu.

niedziela, 13 sierpnia 2017

Życie na wsi - jedna z lepszych recept szczęścia dla płci pięknej. c.d.

   Kontynuuję ten temat bo właśnie pojawił się nowy komentarz pod starą publikacją na blogu:

Z ciekawością przeczytałam tekst o życiu na wsi. Jak byłam młodsza strasznie się nudziłam latem na wsi, ale teraz wiele bym dała by uciec z miasta na wieś. Mieszkam w wielkim mieście (6.5 mln mieszkańców), wielokulturowym i skrajnie liberalnym. To miejsce zabija człowieka na wiele sposobów: zabija spalinami, naszpikowanym chemią jedzeniem ale przede wszystkim zabija duchowo. Ludzie wokół to żywe trupy na papce telewizyjnej nie mające żadnej idei, nie wierzące w nic, nie chcące niczego poza zabawą i uprawianiem seksu. Rodzica umiera, relacje międzyludzkie są płytkie a użycie antydepresantów i mocniejszych środków osiąga ekstremum, podobnie jak picie alkoholu, palenie skrętów. Wielkie miasta są nieludzkie, a ludzie w nich albo wariują albo wpadają w nałogi. Nie da się znieść życia bez znieczulenia.

Wieś czasem ciąży a miasto kusi. Lecz miasto to pustka ubrana w piękne opakowanie, zgnilizna polana perfumami. Pod chwytliwymi hasełkami i obietnicami bez pokrycia jest ból, samotność i ciemność. Liberlewactwo nie widzi, nie śmie patrzeć, że zagłada już naciska klamkę. I to właśnie ta daleka, słowiańska wieś zostanie niedługo światłem pośród ciemności, która niebawem ogarnie zachodni świat.
 Miałem niedawno kolejnych wspaniałych gości tutaj na wsi.  Pojawiły się nowe energie i przemyślenia- rozmawialiśmy właśnie o tym, o przenosinach na wieś itp.
Przypomniałem sobie podczas tych rozmów, że znana polska wizjonerka - współtwórca miesięcznika "Wegetariański Świat" - Maria Grodecka (gorąco polecam jej książki! Na allegro są właśnie egzemplarze w cenie 5 do 10 zł za sztukę!) już dawno temu przewidywała, że ludzkość zacznie się rozdzielać - jedni będą się degradować w miastach a inni poczują przemożne pragnienie powrotu do natury.
  Tak jak pisała Kaśka na tejże stronie - wieś daje pewne ograniczenia ale to jest dobre. Dziś te ograniczenia są w zasadzie minimalne- samochodów jest aż nadto a więc o komunikację z miastem nie jest trudno, telefony komórkowe i internet powodują, że wieś nie jest już osamotnieniem i wygnaniem i w zasadzie wszystko co dotąd oferowało wyłącznie miasto można mieć tutaj nie tracąc tego co najistotniejsze - nie odłączając się od Matki-Natury.

   Wielu ludzi dostrzega już wyraźnie ten jedyny możliwy trend o jakim pisze autorka powyższego komentarza - Lewszunow na przykład wspomniał, że już w niedługim czasie najskromniejszy domek na wsi będzie wart 3 mieszkania w miejskim bloku. Trehlebov to już w ogóle całe instruktaże dawał odnośnie tego tematu.
  Niby powoli (bo nie z dnia na dzień) ale jednak w perspektywie Ziemskiej w mgnieniu oka następuje ta transformacja i podział. Trehlebov w niedawno zamieszczonym filmie powiada, że w najbliższych latach jedni się będą degradować a inni szybko wzrastać ewolucyjnie. (Aha! tu przypomnę tu film, który mi już raz cenzura usunęła i który mam znów na kanale ale pod zaszyfrowanym hasłem).
   Od wieków ludzie przebudzeni zdawali sobie sprawę z nieuchronności tego procesu ["galaktycznej zimy czyli Mroku i galaktycznej wiosny oraz lata (słynny "wiek Złoty" opisywany w starożytnych manuskryptach)]- on następuje cyklicznie. Cywilizacje pojawiają się i w szczytowym punkcie swojego rozwoju znikają - topią się we własnych odchodach. Niezmienna i wiecznie żywa pozostaje kultura (Kult-U-Ra  czyli kult światła, kult mądrości/oświecenia). Kultura zawsze przychodzi po czasie mroku i ciemności. Różne wykopaliska potwierdzają, że nasza współczesna techniczna cywilizacja jest co najmniej 22-gą z kolei. Istnieją ślady zaawansowanych cywlilizacji datowane nawet na 70 milionów lat wstecz. To są długofalowe procesy galaktyczne związane z wirowaniem naszej galaktyki (Swa-stiki) wokół centrum wszechświata. Cykle te (Kalijuga, Satiajuga) liczone są w tysiącach lat - jeśli dobrze pamiętam jeden taki cykl trwa około 26 tysięcy lat. Obecnie mamy czas galaktycznej wiosny- era Wodnika (era Welesa)

Pozwalam sobie poniżej zamieścić miłą dla ucha piosenkę ze znanego filmu ale muszę cytat ten opatrzyć komentarzem. Ruch tak zwanych hippisów został skażony i spłycony- niemal cała energia buntu (jak to wiele razy już w ostatnich wiekach bywało- Smoki są mistrzami w tym dziele) została przekierowana na seks i w ogóle rozproszona na płytkie dość -przedszkolne takie postępki. Ale po latach i tam jakieś ziarna wzeszły. Film "Hair" już wtedy promował multi- kulti czego owoce zbiera dziś Ameryka a co konsekwentnie przycina dziś Trump budując coraz silniejsze poparcie dla siebie pośród ludności USA. Niedawno na przykład coś tam poprawił w kryteriach przyjmowania na studia bo "lewactwo" doprowadziło do tego, że dziś najbardziej dyskryminowany jest biały, heteroseksualny mężczyzna.
   Oto obiecany link - miłego słuchania i oglądania ale zalecam krytycyzm i dystans:
p.s. aha- jedną z dywersji było odwrócenie słynnej "pacyfki" czyli kurzej łapki wpisanej w okrąg. Ona powinna być odwrócona o 180 stopni tak jak runa Algiz a nie tak jak runa Wyrd. Znaczenie na przykład tutaj: http://www.magiarun.pl/znaczenierun.html  
Już Konfucjusz nauczał: "znaki i symbole rządzą światem a nie prawa i paragrafy". Politycy od dawna używaja magii dla władania masami- podsuwa się nam fałszywą symbolikę. Ruch hippisów cofnął ludzi a nie posunął do przodu- choć z tamtych czasów przetrwały i rozmaite diamenty jak na przykład to:
Utwór ten miał później ze 2 inne wersje - naprawdę nie wiem która lepsza. Tu już grają rolę sentymenty i to kto pierwszy raz którą słyszał- po prostu majstersztyk:
https://www.youtube.com/watch?v=S9MeTn1i72g
https://www.youtube.com/watch?v=ctXeHc9_kr8

wtorek, 1 sierpnia 2017

Mało kto wie co tak naprawdę oznacza życzenie komuś zdrowia.

  Być "Z-Drowym" oznacza być "Z-Drzewem" (staropolskie: "gdzie drwa rąbią tam wióry lecą". Do dziś mamy słowo "drwal"- ten co przewala drwa - przyp. tłum.). Być z drzewem czyli we więzi wzajemnej z drzewem Rodowym- z Rodem i otrzymywać wsparcie i zasilanie od Przodków (od korzeni). Stąd bierze się zdrowy umysł a nie tylko zdrowe ciało i długowieczność.
    W dni świąteczne Dusze Przodków przechodzą do świata Jawi i dokonują przeglądu swoich rodów - sprawdzają czy ich wnuki dobrze gospodarzą i czy prawidłowo pojmują Istotę rzeczy oraz czy nauczają o tym swoje dzieci. Słowianie wierzą, że ich światli Przodkowie będąc w innym świecie ochraniają ich tu w  świecie Jawi (Jawnym). Istnieje trwała więź - jeśli się rozumie Przodków to wtedy mają oni moc ochrony ludzi.
   Małżonkowie pragnący mieć dzieci przywołują te dusze aby wcieliły się one w ich potomkach. Poczęcie ciał dla tych Dusz ma miejsce podczas święta Kupały - wszak to właśnie w tym czasie ma miejsce połączenie Słońca Darzboga i Wody Dany (połączenie żywiołów męskiego i żeńskiego) a jednocześnie i wnuków Darzboga. Dusze, które nie były przywołane na nowe narodziny powracają znów do Swargi.

   Prawosławni Rodzimowiercy jeszcze dziś sławią Boga Trojana. Jest on ucieleśnieniem Wielkiego Trygława - Boga strażnika Prawi, Jawi i Sławi. Trojan utożsamiany jest z korzeniami Boga Rodu. W niższej części wizerunków tego Boga przedstawiany jest księżyc ( Naw, Weles) , w średniej człowiek (Jaw - Darzbóg) a zwieńczeniem takich posążków (kumirów) jest "czapka" czy też korona symbolizująca Słońce (Praw- Swaróg).

źródło