artykuł spodoba się sympatykom Olgi Waliajewej. Zapraszam:
Większość kobiet uważa, że jeśli pracują od rana do wieczora poza domem to ich działania znacznie zwiększą dochód rodzinny. Spieszę rozczarować: będzie wręcz przeciwnie, a założenie to zostało potwierdzone przede wszystkim poprzez doświadczenie naszej rodziny, a potem przez dziesiątki par naszych przyjaciół.
Dlatego w tym artykule postanowiłam poruszyć temat „związek wzajemny zatrudnienia kobiet i zarobków mężczyzn.” Większość z was zapyta: „Czy istnieje takie powiązanie?”. Właściwie tak, a jeśli zadaliście sobie to pytanie to radzę, aby doczytać ten artykuł do końca. Ponadto dziś podam tu przykłady z własnego doświadczenia i postaram się przekazać wszystkie emocje i uczucia na każdym etapie mojego uświadamiania go sobie.
W czasie mojego dorastania wielokrotnie słyszałam od społeczeństwa, że istnieje coś takiego jak „kobieta biznesu” i obraz ten w umysłach ludzi wydaje się tak jasny i interesujący, że najprawdopodobniej większość dziewczyn marzy takimi się stać. Ja nie byłam tu wyjątkiem. Pamiętając siebie z przed 5-7 lat mogę zdecydowanie potwierdzić, że moja droga życiowa była taka właśnie jak ten wymarzony ideał. W zasadzie zawsze osiągałam to, czego chciałam. Począwszy od uniwersytetu na który sama wstąpiłam i uzyskałam stypendium, powierzono mi tam stanowisko starosty grupy - pedagodzy prorokowali mi karierę pełną sukcesów, a niektórzy wykładowcy przedstawiali mi swoich partnerów biznesowych i proponowali pracę. Uniwersytet zakończyłam z wyróżnieniem i wstąpiłam do innej słynnej akademii również otrzymując stypendium. Chciałam zostać wielkim ekonomistą - a ściślej mówiąc to społeczeństwo tak chciało, a ja traciłam samą siebie coraz bardziej. Potem nastąpiło doświadczenie pracy w księgowości gdzie po 2,5 roku zdałam sobie sprawę, że praca biurowa mnie dusi. Potem zaczęłam szukać siebie w innych zawodach i w pewnym momencie, byłam szefem departamentu obsługi personalnej w dużej firmie. Równolegle do wszystkich tych działań układałam wiele planów biznesowych, marząc o otwarciu własnego salonu, byli nawet zainteresowani inwestorzy, wybrałam niszę rynkową, która w tym czasie była jeszcze pusta ...
W tym momencie trudno mi wyrazić emocje tamtych chwil, mogę tylko powiedzieć jedno: były jawnie fałszywe. Tak, byłam zachwycona i wniebowzięta, że wszystko mi się udawało, ale wewnętrzny dyskomfort ciągle mnie dręczył i trzymał w nerwowym napięciu. Z wyglądu pozostałam miłą, życzliwą dziewczyną, a w środku było całe mnóstwo niezadowolenia z własnego życia.
Zdjęcie maski "biznes- woman" nastąpiło u mnie w momencie założenia swojej rodziny. Jak tylko zaczęliśmy wspólne życie z moim mężem to trafiłam do szpitala a moje zwolnienie lekarskie przeciągnęło się ponad 1,5 miesiąca (jak to mówią "tym lepiej"). Musiałam rzucić pracę i zaczęłam odczuwać okropną depresję. Jak to tak?: Ja - odnosząca sukcesy dziewczyna z wieloma umiejętnościami i talentami zostałam bez pracy? Oczywiście każdego dnia szukałam odpowiedniej pracy dla moich umiejętności i przyzwoitej pensji. Po bezowocnych poszukiwaniach przez kilka tygodni byłam całkowicie sfrustrowana. Któregoś dnia usiadłam przy monitorze i po prostu zaczęłam płakać z rozpaczy: mój obraz współczesnej kobiety rozpadł się na małe kawałki. Przez łzy nie zauważyłam przybycia męża, który niespodziewanie wrócił wcześniej niż zwykle. Otworzył drzwi i zobaczył mnie zapłakaną ze smutnymi oczami. Na twarzy męża od razu pojawił się strach:
"Co się stało?" Czy znowu boli?
Tu jeszcze mocniej zalałam się łzami, potrząsając głową i mówiąc cicho:
Potem uspokoiłam się i próbowałam przemyśleć wszystko powyższe. Szczerze mówiąc, byłam pod wpływem dwóch przeciwieństw: jedno z nich starało się słuchać swojego męża, a drugie zadawało prowokacyjne pytania: Co będzie jeśli on nie da rady?, czym się będziesz teraz zajmować?, co ludzie sobie myślą? Ostatecznie wygrała miłość! Koniec końców zdecydowałam, że wierzę w swojego mężczyznę i wierzę w jego sukces.
Pierwszy miesiąc był dla mnie najtrudniejszy: absolutnie nie wiedziałam, co robić. Nienawykła do codziennej rutyny zaczęłam oglądać seriale telewizyjne i czytać czasopisma czego nigdy wcześniej nie czyniłam. A kiedy mój mąż wracał do domu to biegłam mu na spotkanie, szczerze radując się z jego przybycia. To zaskakujące, ale to fakt: dochody w tym miesiącu wzrosły 3 razy, kilkakrotnie pokrywając moją zwykłą pensję! Mój szczęśliwy i beztroski uśmiech zadziałał! Dla mnie było to odkrycie.
Po kilku miesiącach zaczęło mi się bardzo nudzić a zewnętrznie zaczęłam przypominać lalkę Barbie z wiatrem w głowie, a moja samoocena zaczęła gwałtownie spadać. Nagle moi znajomi zaproponowali mi ciekawy i opłacalny wakat. Powiedziałam mężowi, że ta działalność przyniesie mi przyjemność i przyjęłam tę pracę oficjalnie. Po pierwszym miesiącu pracoholizmu po moim beztroskim uśmiechu nie było już ani śladu. Pełne radości wieczory z mężem zamieniły się w dokuczliwe: jak bardzo jestem zmęczona i ile pracy spadło mi na moje barki. Mój mąż cierpliwie traktował moje opowieści ze zrozumieniem i starał się mnie wspierać przez cały ten czas. Podczas gdy on dążył do podniesienia mojego ducha, dochody naszej rodziny spadły ponownie o połowę - i to z uwzględnieniem mojej pensji. Zdawszy sobie sprawę, że praca naprawdę mnie przygnębia, a moje starania zwiększenia rodzinnych dochodów są znikome, zrezygnowałam.
W mojej głowie pojawiło się kompletne pomieszanie: mój uśmiech i mój dobry nastrój zwiększa nasze przychody ale mój nastrój właśnie spada bo seriale mi radości nie przynoszą. Cóż czynić? W tym momencie zostałam zaproszona do mojej poprzedniej pracy, która zainspirowała mnie najbardziej, mało tego: zaproponowano mi absolutnie swobodny harmonogram (stawka godzinowa). Wydawało by się, że lepszych warunków być nie może. Moje ulubione zajęcie, które sprawia mi przyjemność, a także wolny harmonogram przywróciły mi zainteresowanie aktywnym życiem. To prawda, że zainteresowanie nie trwało długo. Po kilku miesiącach w naszym zespole zaczęły się budzić nieporozumienia, które mnie niepokoiły i o których znowu zaczęłam opowiadać w domu. To kolejny raz odbiło się nie najlepiej w naszych zarobkach -tak samo jak w poprzednich razach, po czym wywnioskowałam, że to nie przypadek, a reguła!
Po ponownym zwolnieniu się z pracy zaczęłam szukać swojego ulubionego zajęcia, które wykluczałoby możliwość stresujących przeżyć. I tu przypomniało mi się moje dawno zapomniane hobby - poezja. Zanurzyłam się w interesujące zajęcie, odzyskałam radość i beztroskę oraz ocaliłam wesołe domowe wieczorki. Wewnątrz mnie coraz mocniej narastało pragnienie dalszego rozwoju, ale w tym momencie zdałam sobie już sprawę z mojego prawdziwego kierunku. W czasie bycia gospodynią domową zaliczyłam wiele szkoleń i kursów samorozwoju, zetknęłam się z dziesiątkami ciekawych tematów, które wcześniej mnie nie interesowały, nauczyłam się montażu wideo, nauczyłam się robić na drutach, studiowałam temat prawidłowego odżywiania, i w pewnym momencie zauważyłam: Jestem zadowolona. Tym razem było to prawdziwe szczęście, pochodzące od wewnątrz, a nie fałszywe - narzucone przez społeczeństwo.
Co więcej, stałam się bardziej wrażliwa i uważna. Na przykład, kiedy zawiozłam starszego kota do weterynarza z podejrzeniem „On nie czuje się dobrze”, to weterynarz był wyraźnie zaskoczony. Oniemiały zapytał mnie: „Jak można zauważyć początkowe stadium zapalenia ucha środkowego, gdy nie ma wyraźnych oznak? Dzieci czasami narzekają na uszy, ale koty dają sygnały tylko wtedy, gdy choroba zaczyna objawiać się na poważnie. " Nie odpowiedziałam nic, nie mogę przecież mu powiedzieć, że po prostu czuję jego stan pomimo faktu, że jest to kot. Jest to przejaw kobiecości i jest niezwykle konieczne dla stworzenia harmonijnej rodziny.
Możecie powiedzieć, że jest to tylko jedno doświadczenie, oparte na osobistym przykładzie. Tak -to prawda, w artykule opisałam tylko nasze doświadczenie bo nie mam upoważnienia do ujawnienia sekretów rodzinnych innych osób, ale zapewniam Was, że zależność ta była testowana u kilkudziesięciu innych par, u większości których miały miejsce wspaniałe zmiany w relacji oraz w dziedzinie finansów.
Oczywiście trudno będzie od razu zmienić rodzinną atmosferę w której żyłaś przez wiele lat. Jednocześnie mam nadzieję, że ten artykuł pozwoli ci przynajmniej zadumać się nad tym, czym jest prawdziwe szczęście i w jaki sposób to szczęście mogłoby się odbić na ukochanych ludziach wokół.
:))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z ogromnym uśmiechem na ustach :)
:) to i ja się uśmiecham, że moja praca sprawia radość.
UsuńMężczyznom też dobrze zrobi relaks
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=Gh8KhYr3knA
I
Te artykuły powinny być kierowane do mężczyzn, gdyż wiele kobiet chciałoby usłyszeć z ust swojego męża: kochanie zrelaksuj się, nie musisz pracować. Tylko, że na takie blogi mężczyźni nie wchodzą, nic tu ciekawego dla nich nie ma, żadnej golizny.
OdpowiedzUsuńZapewniam, że gdyby żony usłyszały to zrezygnowałyby z pracy. Tymczasem co słyszą, musisz pracować bo z nadmiaru czasu głupoty będą Ci przychodziły do głowy.
Już nie wspomnę o mężach, którzy niepracujące żony uznają za darmozjady.
***
"Zapewniam, że gdyby żony usłyszały to zrezygnowałyby z pracy."
UsuńMoja usłyszała, z pracy zrezygnowała ale dom wyglądał jak chlew (dosłownie bo było kilka zwierząt).
Są po prostu różni ludzie po obu stronach - powtarzam, że ważne aby dobrać się poziomem rozwoju duchowego. Niestety nikt nas tego nie uczy i zazwyczaj ktoś łatwowierny pada ofiarą lenia i cwaniaka.
aha - mężczyźni czytają ten blog. Nie każdy tu komentuje.
Usuń..., że ważne aby dobrać się poziomem rozwoju duchowego...
OdpowiedzUsuńPatrząc na moje życie wstecz stwierdzam że
To jest NAPRAWDĘ Mega WAZNE. I.
Podstawa - dawny podział na warny nie był przypadkowy. Ułatwiał wiele spraw w życiu. Jeśli chcesz być bogatą (materialne dobra) to szukasz męża ze stosownej warny a nie pośród duchownych czy wojowników. itp.
UsuńTak właśnie myślę, pisałam wcześniej o kastach grupach społecznych jak ważne było mieć męża żonę z jednej kasty, Dlatego pilnowano by żenić żeńczynę mużcine będących z jednej grupy społecznej...coś wtym jest...
Usuńczy chodzi o to czy ja chcę być bogatą...i tak szukać meża?
ja myślę że powinno się szukać żonę męza z tej samej warny co sami jesteśmy, a nie tak jak chcemy... I.
Wspomniałam ze pisałam wcześniej bo to wcześniej pisany komentarz wyleciał w kosmos n.ty raz...I.
UsuńTo ja tylko dodam (przypomnę bo użyłaś zamiennie słów "warny" i "kasty"), że współczesny podział kastowy w Indiach na przykład jest wynaturzeniem naszych obyczajów. U nas nie klasyfikowano na warny (klasy społeczne) według urodzenia ale według talentów posiadanych. Jeśli urodził się geniusz w wieśniaczej izbie to mógł jak najbardziej - udowadniając swoje kompetencje - pójść służyć społeczeństwu jako duchowny na przykład. Dziś w Indiach tak nie jest- kasty społeczne hermetycznie strzegą do siebie dostęp metodą dziedziczenia a tym samym degradują swoją jakość a za tym społeczną przydatność. Stąd w Indiach dziś jest jak jest -cała warstwa biedoty.
UsuńRozumiem. Dzięki za wytłumaczenie. I
UsuńRozumiem Dzięki za wytłumaczenie. Zrozumiałm za 1 razem :))))I
Usuń:)))) no widzisz- a ja musiałem pogłówkować trochę zanim wpadłem na to, że zapomniałem w nocy wykasować duplikat komentarza. :)))
UsuńW pierwszej wersji palec omsknął się późną pora palec na klawiaturze i zamiast kasty napisało się "kasy". Takie literówki mi się zdarzają- czasem macham ręką i zostawiam ale w tym wypadku zbyt duża zmyłka i zdecydowałem się wpisać korektę.
Pierwowzór już usunąłem (to dla ewentualnych czytelników doszukujących się sensu tej rozmowy).
Nie jest chyba problemem znalezienie żony/męża z tej samej warny gdy przebywa się pośród ludzi uduchowionych.
Usuń***