piątek, 13 stycznia 2017

Pozbądź się ego - nie oceniaj!

Stali czytelnicy byc może pamiętają mój wpis pod tytułem "nie oceniaj". Zdarzyło się to po dokładnie takiej wypowiedzi jakiejś osoby. Opinia jaką wyraziłem była niemal tożsama z tym co pisze Driada na swoim blogu. Driada dopisała się dziś pod jednym z artykułów- zajrzałem. Jako pierwszy przeczytałem wpis o duchowych wojownikach cz.2  (nie pomnę dokładnego tytułu) - bardzo mi się spodobał. W tej chwili przeskoczyłem na kolejny:
 http://sciezkadriady.19a.pl/artykuly-driada/porzuc-swoje-ego-i-nie-oceniaj-paranoja-nowy-trend-czy-pozyteczny-zabieg-w-duchowosci/#comment-49
  Uważam, że warto zajrzeć.


Przy okazji dzielę sie takim znaleziskiem- aby ujrzeć obraz w lepszej rozdzielczosci i przeczytać treść kliknij na link: https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwOU76n4GeJlQMcKMeLv7oOPRfif8l5b7QSDm0rXdxyDPGGHnLe5M5T7EKO2lBd37_QTzqR5tkk74DkavzslJPwoKuJht4YsRXaOKF2Xn8uADrDhaHen5S7RJIdR8srOuZdpQ7DFA-DOPq/s1600/Wessley+Clark+kl%25C4%2599czy+przed+wodzem.jpg

85 komentarzy:

  1. gdzie na tym zdjęciu jest Wesley Clark? Widziałem je tydzień temu w powiększeniu, jako pierwszy stoi dwudziesto paroletni, może trzydziestoletni mężczyzna, za nim kobieta pięćdziesiętnio, może sześćdziesiętnioletnia kobieta, obok niej też góra trzydziestoletni, brodaty mężczyzna. Gdyby tam klękną Wesley Clark to ... szkoda mówić. Oficjalnie władze czy nie,nie przyznają się do tego co zrobili Indianom i nie pokalają się przed nimi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może chcą odwrócić złą karmę , myślą że im się uda :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli skrucha jest prawdziwa to lekcja karmiczna faktycznie zanika bo przestaje być potrzebna.

      Usuń
    2. Nie do końca. Prawdziwe odrobienie lekcji byłoby, gdyby dostali rozkazy i odmówili ich wykonania. Nawet prawdziwe poczucie skruchy może nie przetrwać najprostszego testu.

      Sytuacja kojarzy mi się z dziewczyną, która była wykorzystywana seksualnie przez ojca w dzieciństwie. Kiedy po latach spotkała się z ojcem i wyrzuciła mu w twarz jak bardzo zniszczył on jej życie, tamten naprawdę żałował, był skruszony. Przepraszał ją. Deklarował, że zrobi wszystko, by jej wynagrodzić. Jednak kiedy powiadomiła go, że ma tydzień, by powiedzieć o wszystkim jego żonie a jej matce oraz całej reszcie rodziny, nagle okazało się, że to ona jest zła, okrutna i ogólnie "jak może mu coś takiego robić!".

      Usuń
    3. Znaczy to ni mniej ni więcej, że facet nie był szczery i nadal gra w obłudne gierki. Częste niestety i powszechne niezależnie od skali przewinień. Ludzie potrafią "iść w zaparte" o takie gfłupstwa, że w głowie się nie mieści. A wszystko przez to, że cierpi własne, nadęte ego.

      Usuń
    4. Karma to taki ciekawy temat...

      Karma to przede wszystkim intencje - kiedy oczyszczają się intencje, oczyszcza się karma. Przy tym trzeba uwzględnić intencje zarówno świadome, jak i podświadome.

      Skrucha prowadzi do oczyszczenia intencji, pod warunkiem, że nie rodzi poczucia winy. Poczucie winy to kolejna negatywna intencja, która wraca w postaci kary, na którą dana osoba według samej siebie zasłużyła. Jest to trochę bezsensowne, gdyż zamiast ściągać na siebie karę, która nic nikomu dobrego nie przyniesie, można zadośćuczynić pokrzywdzonemu i spróbować zrekompensować straty. Wtedy następują obopólne korzyści. Tak więc: oczyszczenie karmy wiąże się przede wszystkim z poszerzeniem Świadomości.

      Przykład z molestowaną córką nie jest wcale taki jednoznaczny. Ona po prostu chciała się zemścić na ojcu: zniszczyłeś mi życie, to ja teraz zniszczę twoje - zwykły szantaż. A karmiczna gierka toczy się dalej. Ona mu nie przebaczyła, zaś przebaczenie to podstawa w jakimkolwiek duchowym uzdrowieniu.

      Usuń
    5. "Ona po prostu chciała się zemścić na ojcu: zniszczyłeś mi życie, to ja teraz zniszczę twoje - "

      Zniszczyć jakie życie? Utkane na obłudzie? Przecież to chory teatr - ukrywanie różnych brudów "za plecami". Mam znajomego- kiedyś był uzalezniony od alkoholu. Rozmowa z nim jest zawsze bardzo ciekawa bo nie ma tematów, których by się wstydził: "tak - to prawda leżałem zaszczany pod płotem". I nie popada w tym w jakąś drugą skrajność (bo i tak bywa -inna forma obłudy). Śmieje sie przy tym serdecznie wiedząc, że dla niego to przeszłośc i cała ta gra skończona. "Ja już piekło w życiu prfzeżyłem" -powtarza przy innej okazji. Coś jakby opowiadał o filmie jaki widział w kinie.
      Póki zależy komus na tym "co inni powiedzą" - póty jest uwikłany w te wszystkie gry i karmiczne więzy.

      Usuń
    6. Zgadzam się w 200% z Michalxl600! Nie jest prawdą, że dziewczyna o której pisałam chciała się zemścić, to co robiła było zwykłym wyjściem z roli ofiary i przy okazji chronieniem innych małych dzieci w jej rodzinie przed kontaktem z niebezpiecznym człowiekiem. Dlaczego twierdzisz, że chciała się zemścić mówiąc prawdę? To jest bardzo niebezpieczny sposób myślenia!

      Podobnie nie zgadzam się, że przebaczenie to podstawa w jakimkolwiek uzdrowieniu. Przebaczenie to najczęściej utwierdzanie się w roli ofiary, to nie pozwolenie oddania odpowiedzialności temu, komu się ona należy, a czasem zwykła ucieczka od zmierzenia się z problemem. Przebaczanie nie ma sensu dopóki oprawca nie zdecyduje się przeprosić i realnie zmienić swego zachowania, bo w istocie czemu wówczas służy?

      Moim zdaniem papka o duchowości i przebaczaniu to kolejna gra ludzi, którzy nami manipulują i jak wyżej wspomniano, chcą uciec od odpowiedzialności karmicznej, która przecież będzie mniejsza, jeśli uznamy, że nie ma problemu, że przebaczamy, a oni nadal będą robić to samo.

      Usuń
    7. To zależy od tego, co rozumiemy przez przebaczenie. Chodzi mi raczej o pewien proces wewnętrznego uświadomienia, zrozumienia, a nie udawanie, że nic się nie stało.

      Trzeba pamiętać, że lekcja karmiczna dotyczy tak samo gwałciciela, jak i ofiary. Ofiara powinna przebaczyć także samej sobie i zrozumieć, jakie intencje spowodowały taką sytuację w jej życiu. Nic w naszym życiu nie dzieje się bez naszej świadomej lub podświadomej zgody. Dopiero zrozumienie całego zajścia od strony obopólnych intencji oznacza wyjście z roli ofiary.

      Stawianie warunków typu: 'tydzień na powiadomienie o wszystkim rodziny' wygląda bardziej na działanie emocjonalne. Jednak trudno to dokładnie ocenić nie znając tych ludzi i całej sytuacji z bliska.

      Zło nie ukarane pomnaża się, to fakt. Ten przypadek jest o tyle trudny, że dotyczy relacji ojciec-córka. Rodzice zawsze pozostaną naszymi rodzicami i powinniśmy patrzeć na nich z miłością nawet, jeśli postępowali niegodziwie. Dopóki nie wybaczymy rodzicom zła, które nam wyrządzili, dopóty odcinamy się od wsparcia Rodu.

      Usuń
    8. "Trzeba pamiętać, że lekcja karmiczna dotyczy tak samo gwałciciela, jak i ofiary. Ofiara powinna przebaczyć także samej sobie i zrozumieć, jakie intencje spowodowały taką sytuację w jej życiu. "

      Tak to prawda- ogólnie z większością Twojej poprzedniej wypowiedzi jestem zgodny. pisałeś o uswiadomieniu- własnie na tym to poollega, jak uswiadamiasz sobie po co była dana lekcja to ona przestaje powracać. Wyskakujesz z "zakletego kręgu" - z petli czasowej w jakiej jesteś zamkniety/a.

      Temat jaki poruszasz jest bardzo drażliwy i rodzi ogromne emocje. Używa sie tych emocji (głównie silnych emocji kobiecych) do manipulacji społeczeństwem - poruszanie tematu gwałtów, pedofilii itp. Ciężko jest sobie wyobrazić, że dana dusza wcielając się zgadza się w swoim duchowym programie danego wcielenia na przejscie tak okrutnych doswiadczeń ale przyjmując koncepcję (bo to cały czas pewna umowna konstrukcja) praw karmy - przyczyny i skutku - musimy zgodzić sie i na taka logikę. Jeśli przyjąć do wiadomości, że zrozumienie lekcji (ta wspomniana "skrucha", pokora- zaraz wyjaśnieznaczenie słów) powoduje jej zakończenie to mi ta koncepcja pasuje. Zauważam, że są zdarzenia w tej rzeczywistosci mające swoje żelazne konsekwencje- muszą one istnieć jak bat (lewa ręka Boga) bo inaczej nic byśmy z tych lekcji nie skorzystali.
      Powtarzam (wyjaśniałem już wiele razy przy różnych okazjach), że pokora to po starosłowiańsku "smirienie" = s-Mirom gdzie "Mir" to świat a zarazem pokój. Zaczynasz działać w zgodzie ze światem a nie przeciw niemu. W Twoim sercu rodzi sie "mir" - pokój i cisza.

      Usuń
    9. "Dopóki nie wybaczymy rodzicom zła, które nam wyrządzili, dopóty odcinamy się od wsparcia Rodu."

      Bardzo ważna uwaga. Każde niegodziwe zachowanie rodziców ma jakąś swoją przyczynę (kto wie czy my sami nie byliśmy tego przyczyną- już dawno temu czytałem, że zwyczajna, materialistyczna -współczesna psychologia dostrzega zadziwiajace podobieństwo zachowań i charakterów mniej więcej do drugie pokolenia a więc między dziadkiem a wnukiem itp). To jacy byli (są) nasi rodzice to efekt kumulacji błędów poprzednich pokoleń- całego łańcucha "niepozornych" uchybień rozrastajacych sie ostatecznie w jakieś monstrum aby je w końcu zauważyć. Między innymi szamani Syberyjscy (wspominał o tym Luczis) nauczają, że wszelkie "zło" to nasza własna część energii wypromieniowana zewnątrz (wyparta)- są nawet takie ciekawe szkice aury ludzkiej a w niej skupiska energetyczne - zagęszczone kule jak to ponoć widzi Lazariew. Mnie sie ta teoria podoba- dopóki tej bomby nie rozbroisz to będziesz miał/a z nią nieustanny kłopot. Zrozumienie - "przytulenie" tego "zła" - asymilacja, przetransformowanie tego ładunku na wyższe wibracje właśnie z uzyciem miłosci. Energia powraca do twojego wnetrza- kompletujesz swoja własną Matrioszkę, nic "z zewnątrz" już nie atakuje a wprost przeciwnie - zyskujesz nieczynny dotąd potencjał. Zyskujesz podwójnie bo zyskujesz również tą część energii, która dotąd była pozytkowana na walkę (wypieranie) z tym 'atakującym" złem.

      Usuń
    10. Córka Słońca 16 stycznia 2017 00:09

      ............Przebaczanie nie ma sensu dopóki oprawca nie zdecyduje się przeprosić i realnie zmienić swego zachowania, bo w istocie czemu wówczas służy?

      Na to co uczynią inni nie mamy zbyt wielkiego wpływu- istnieje prawo wolnej woli i oni decydują czy chcą nadal przebywać w jakiejś rzeczywistości czy już dość i warto przeskoczyć w inny tunel czaso-przestrzenny.
      Podobne przyciąga podobne i bywamy dla siebie wzajemnie lustrami- aktorami w swojej własnej grze. Przyciągamy takiego człowieka, który ma do odbycia podobną lekcje i jest w stanie "zagrać dla nas tę ściśle określoną rolę". Zatem tak jak napisał powyżej Tonquetonic wszystko tak naprawde dokonuje się w naszym wnętrzu, gdy juz dokopiesz się do samego dna swojego osobistego problemu to ...przestajesz sie kręcić w damym kółku- przestajesz przyciągać tę a nie inną sytuację (epizod). Nie dość przypominania tu wspaniałej wypowiedzi Banjamina Smythie:

      https://www.youtube.com/watch?v=w2tPMVCkkFI

      Nie oczekuj, że ktos przeprosi, nie wypieraj na zewnątrz swojego problemu. Nie przejmuj się tym "co ludzie powiedzą" (istnieje taki fajny serial angielski z panią Bukiet w roli głównej) Ona - ten ktoś na zewnątrz nas ma swój problem a my tylko przyciągamy daną sytuację z jakiegoś powodu.

      BYWA TEŻ , że jakaś sytuacja nie jest już naszym problemem ale pojawia sie jeszcze w formie sprawdzianu- jesteśmy testowani przez nauczycieli ze świata ponad nami.

      Bywa również, że komuś przytrafiają sie takie relacje gdy jest już nauczycielem - tu rola jest dwojaka, nadal jest testowanie i taki człowiek jest sprawdzany (będąc nauczycielem nadal się uczy i hartuje) i druga rzecz: będąc już istotą mogącą byc lekarzem dla innych spełnia rolę zwierciadła w takich relacjach- wtedy jest to już jego świadomy wybór -poświęcenie dla innych. Przyciąga takie sytuacje świadomie z miłosci do bliźnich i pomaga im uleczyć ich własne rany.

      Usuń
    11. To co zrobiła dziewczyna jest czymś, co realnie pomogło jej odzyskać równowagę i wrócić do zdrowia psychicznego. Właśnie to, że powiedziała rodzinie (nie myślcie, że było po tym różowo, że rodzina ją zaakceptowała i wsparła. Wręcz przeciwnie, zareagowali podobnie jak wy, twierdząc, że niepotrzebnie się mści po latach, że chce rozbić rodzinę, kiedy już nikomu nie jest to potrzebne. Odrzucili ją, a mimo to jej stan diametralnie się zmienił. To jej było to potrzebne, by przerwać tą grę, tą chorą maskaradę, bo ona wewnątrz nadal była jej częścią, nadal była dziewczynką traumatyzowaną i zastraszaną przez ojca. Właśnie odkrycie prawdy było dla niej prawdziwie wyzwalające. To właśnie było dla niej prawdziwe przebaczenie sobie, zrozumienie, że nie jest brudna i obrzydliwa, że to nie ona ponosi winę za to, co się stało).

      Prawdziwe przebaczanie jest dla mnie skutkiem dojścia do równowagi, skutkiem tego że problem przestaje dotyczyć ofiary, że nie potrzebuje ona już dłużej zajmować się nim, że jej lekcja zostaje odrobiona. W żadnym wypadku przebaczanie nie metodą terapii! To niezwykle ważne, by to zrozumieć.

      Przekonanie o potrzebie przebaczania i obdarzania oprawcy miłością jest bardzo szkodliwe, czasem wręcz uniemożliwia powrót do zdrowia. Aby wiedzieć o czym piszę, musielibyście zrozumieć co się dzieje w głowie ofiary. Ofiara w naturalny sposób czuje się odpowiedzialna za zdarzenia, za które powinna oddać odpowiedzialność. Mówienie ofierze gwałtu, że był on po części jej odpowiedzialnością, bo umówiła się na to w zaświatach jest wielkim niezrozumieniem jej problemu i sytuacji. Zrozumcie, że to nie ma znaczenia na co się umówiła w zaświatach, nie o to w tym wszystkim chodzi, to nikogo nie usprawiedliwia. Nie zmienia to w ogóle faktu, że dana lekcja wymaga realizacji.

      Podobnie nie pisałam nigdzie, że oczekuję by ktokolwiek, kogokolwiek przepraszał. Napisałam, że przebaczanie komuś nie ma w ogóle sensu, jeśli ta osoba nie żałuje swojego zachowania i nie zamierza go zmienić. Zaś przebaczenie sobie często nie jest możliwe bez zrozumienia, że mamy prawo nie przebaczyć komuś, że mamy prawo czuć gniew, czy żal za to, co nam zrobiono, że mamy prawo się na to nie zgadzać. Tak jak napisałam wcześniej, prawdziwe przebaczenie jest możliwe tylko, kiedy problem już został uleczony i nas nie dotyczy.

      To jest jakieś szaleństwo. Ludzie dziś w imię owej „duchowości” i „wysokich wibracji” nie pozwalają sobie przeżywać własnych emocji. Nie pozwalają sobie zdrowo funkcjonować. Emocje dziś są złe, bo są pożywką dla ciemnych istot, bo są zwierzęce, bo służą do manipulacji społeczeństwem… wstaw cokolwiek. Takie myślenie jest jak dla mnie realnym nie zrozumieniem jak funkcjonujemy i czemu służą emocje. Nie mówię tu, by dać się ponosić emocjom i działać pod ich wpływem. Mówię, by pozwolić sobie je przeżywać. One nie znikną. Jeśli nie zostaną uzewnętrznione, skierujemy je do własnego wnętrza.

      Podobnie nie rozumiem czemu ludzie nie pozwalają sobie, by nie przebaczać. To naprawdę jest czymś, co wyzwala. Pozwolenie sobie swobodnie odczuwać, uzewnętrzniać to, co mamy wewnątrz, nie udawać, że tego nie ma. Nie wytwarzać poczucia winy za to. Zrozumcie, że to jest część akceptacji siebie.

      Sami widzicie, w napisanym przez Driadę artykule jest mowa o tym, że ocenianie nie jest czymś złym, że ego nie jest czymś złym, czego trzeba się pozbyć, by „wznosić się duchowo”. Czekam cierpliwie aż upadną wszystkie inne bzdurne przekonania na temat duchowości i ludzie zrozumieją, że wszystko, wszystkie odpowiedzi już są w nich, że to co czują, co chcą robić, kierunek w jakim chcą podążać jest czymś prawdziwie naturalnym dla nich, że odrzucenia wymagają jedynie idiotyczne przekonania, nie to, kim są, ani jak funkcjonują.

      Usuń
    12. Ależ Córko Słońca - ja jak najbardziej jestem po stronie tej dziewczyny! Oczywiscie,że dobrze uczyniła. Zasadą jest, że jeśli cokolwiek takiego przytrafia się w rodzinie (równiez alkoholizm, któregoś z jej członków) to lekcje do przepracowania ma cała rodzina! To jak z grypą, najgorszym jest stan gdy organizm ( w tym jak najbardziej omawiany organizm rodzinny ) nie reaguje, nie uświadamia sobie choroby. Przytaczałem już któryś raz (za dużo tych nazwisk- ostatnio przestaję je pamiętać,, Tarakowa!!!) wypowiedź pani tarakowej, że najpierw musisz zlokalizowac punkt w jakim się znajdujesz aby przeskoczyć w inną przestrzeń. bez nazwania spraw nikt nigdy nie posunie sie dalej. Alkoholik musi zdać sobie sprawę: 'mam kłopot". pedofil musi odważnie nazwać swoje postępowanie - bez tego nie zmieni sie nic! Będzie obłudne pomijanie "bolesnej przeszłości" i jatrząca sie rana. Ropień sie przecina i koniec.

      Tonquwtonic dobrze powiedział, że my nie znany szczegółów tamtej historii stąd nasze wypowiedzi ledwie muskają problem - ale co do zasad ogólnych jesteśmy zgodni.

      Sam miałem sytuację ze swoją matką gdy ponazywałem jej w szczegółach sytuacje gdy biła nas takim przedłużaczem od żelazka albo siatką plecioną z żyłki.

      Usuń
    13. "Podobnie nie pisałam nigdzie, że oczekuję by ktokolwiek, kogokolwiek przepraszał. Napisałam, że przebaczanie komuś nie ma w ogóle sensu, jeśli ta osoba nie żałuje swojego zachowania i nie zamierza go zmienić."

      Nadal nieporozumienie miedzy nami tkwi w pojęciach. Czym jest dla Ciebie przebaczenie? Powiem na swoim przykładzie: doznałem od swojej ex żony wiele podłości- łacznie z próbami fizycznego zabójstwa. Mimo to gdyby dziś sie tu pojawiła i zaczęła mówić z sensem odnośnie tamtych zdarzeń to mógłbym z nia normalnie pozozmawiać- JEŚLI BY POJĘŁA TĘ LEKCJĘ, cały ten dziwny teatr. Póki to się nie stało zmuszony jestem się od niej izolowac bo każda próba kontaktu jest z jej strony atakiem. Ona wypiera tamte zdarzenia, nie jest w stanie zaakceptować, że sama była ich źródłem. Ego rozdęte traci wizerunek 'bycia pięknym i nieskazitelnym".

      Jest u nas na blogu tłumaczenie artykułu o 5 ciu stopniach rozwoju, 5 ciu spojrzeniach na świat. Bodajże drugi to pozycja "walki ze światem"- winne jest wszystko co poza mną - a to co jest "poza" jest projekcją tego co nosimy we własnym wnętrzu. Wedy dość obrazowo powiadają: "POZA TOBĄ NIKOGO INNEGO TU NIE MA".

      Usuń
    14. "To jest jakieś szaleństwo. Ludzie dziś w imię owej „duchowości” i „wysokich wibracji” nie pozwalają sobie przeżywać własnych emocji. Nie pozwalają sobie zdrowo funkcjonować. Emocje dziś są złe, bo są pożywką dla ciemnych istot, bo są zwierzęce, bo służą do manipulacji społeczeństwem… wstaw cokolwiek."

      A KTO TAK TWIERDZI??? Na pewno nie są to zachowania preferowane na tym blogu- patrz na moje komentarze, czasem nie przebieram w słowach za co wielu ludzi ma do mnie żal. Pod filmami na You Tube to już w ogóle czasami mięsem rzucam. Czasem i to jest potrzebne- słowo jest jak miecz- kiedyś się słusznie mawiało "ostre słowa" (ang "word" tylko jedną literkę się różni od "sword". To nie jest przypadek). Jeden z moich ukochanych filmów "Ame Agaru" ("Po deszczu" -polecałem niedawno) zawiera taką scenę. Niezwykły bohater tego filmu jest świadkiem kłótni w lesie- stara sie rozdzielić walczących. powiada wspaniałe słowa: "MIECZ SŁUZY DO WYCINANIA GŁUPOTY Z LUDZKICH SERC". Tym samym bywaja ostre słowa jeśli nie ma już innej mozliwości.

      Popatrz Córko Słońca jakie ja preferuje tłumaczenia - jakich nauczycieli. Trehlebov czy Lewszunow to normalni ludzie "z krwi i kości". Reagują emocjonalnie i Lewszunow wręcz zaleca takie zachowania !- to jest nasza Słowiańska natura! Lewszunow powiada, że tylko gady nie mają emocji, że postępuja "na zimno". My jak najbardziej pozwalamy sobie na te emanacje - i nie nosimy długo urazy, energia uwolniona - "słuszny gniew". Jeśli ktoś obłudnie zaleca "chowanie w sobie" to gnać daleko takich "nauczycieli". od razu wiadomo skąd oni pochodzą.

      Usuń
    15. "Zrozumcie, że to nie ma znaczenia na co się umówiła w zaświatach, nie o to w tym wszystkim chodzi, to nikogo nie usprawiedliwia. Nie zmienia to w ogóle faktu, że dana lekcja wymaga realizacji."

      Jak najbardziej tak! Jest taka wspaniała książka "Radykalne wybaczanie" . Książka jest mądrze napisana ale wielu ludzi nic z niej nie pojmuje. Znajduje sobie w niej takie chore wytłumaczenia o jakich piszesz. Wszystkie demony sie na nią powołuja jak ten "biedny" smok w filmie "On-Drakon". "On jest przecież tak bardzo samotny i niezrozumiany i należy go kochaĆ takim jaki jest". A POSZEDŁ TY WON!!!" Pracuj nad sobą a wtedy ktoś cię pokocha.
      Wracając do książki "Radykalne wybaczanie" - jest tam jasno nap;isane, że na poziomie serca autor rozumiał zalezności i nie żywiłu razy ("pokochajcie nieprzyjaciół waszych") ALE NA POZIOMIE FIZYCZNYM podał nieuczciwego wydawcę do sądu!!! Fizycznie musza zaistnieć wszelkie konsekwencje zdarzeń- lekcja musi wybrzmieć. Jak ona się potoczy to już zależy nie od nas- wciskasz guzik i odchodzisz. reszta zależy od sił wyższych - jeśli dany człowiek zrozumiał to najprawdopodobnie uniknie bolesnych konsekwencji- jeśli nie to będzie "szlifowany" dalej.

      Jest taki krótki filmik z udziałem Trehlebova, który swego czasu wzbudził wielkie poruszenie: POMAGAJCIE WROGOM. Można nawet zabić z miłością.

      https://www.youtube.com/watch?v=w8GzH3WhD4w

      Usuń
    16. "A KTO TAK TWIERDZI???"

      Często tu czytałam tego typu spostrzeżenia, szczególnie dotyczące żalu, gniewu i "nisko-wibracyjnych" emocji. Były też wspomnienia o tym, że nasze emocje są czymś w rodzaju paliwa dla "sił ciemności" i dlatego należy ich nie odczuwać (z wyjątkiem miłości oczywiście). Hitem był filmik krótkowłosej pani, którym wszyscy się zachwycali, która literalnie, przez pół filmiku opowiadała, że nie należy odczuwać emocji. Byłam szczególnie wyczulona na to, czy chodzi jej o obserwowanie siebie i swoich emocji, o to by przechodziły jak chmury na niebie, ale nie. Mówiła, że nie należy w ogóle ich odczuwać. Wszyscy jej klaskali i zachwycali się, że żyje w piątym wymiarze.

      Lewuszowa właśnie za to lubię, że jest normalnym człowiekiem. Ciebie zresztą też. Haha, mam chyba alergię na "oświeconych ludzi". :D

      Usuń
    17. Krótkowłosa pani- chyba sobie przypominam.
      No nie przeginaj Promyczku! ;) żaden hit to nie był. Szybko babkę rozszyfrowaliśmy. To, że na jednym filmiku mówiła kilka całkiem sensownych zdań trzeba zwyczajnie przyznać - ODDZIELIĆ PRZEKAZ ON NIEJ SAMEJ bo bez tego sie pogubimy!! Gdyby odrzucać "z automatu" wszystko co mówią mroczni to byśmy też pobłądzili. Oni - cwaniaki mieszają prawde z fałszem.

      Na te "pierdy" (wybaczcie) o miłości bez emocji mam alergię (sposobał mi się dlatego właśnie szalony film z roku 2014 o tytule "Poczatek" . Omawialiśmy go jeszcze wczoraj z Anią).
      Zainteresowanym polecam odwiedzenie forum Anastazja.org i sprawdzenie w jaki sposób opisuje sie tam wszystkie moje tłumaczenia oraz mnie samego (nie mam tam wstępu- jestem banowany). Typowy przykład takiej właśnie obłudnej "duchowości" - "och! ach!! kochajmy się!" . Sekta i nic wiecej. Wszystkie sekty dokładnie takie mają standardy- emanacja taka oślizgłą "duchowością".

      Usuń
    18. "Zrozumcie, że to nie ma znaczenia na co się umówiła w zaświatach, nie o to w tym wszystkim chodzi, to nikogo nie usprawiedliwia. Nie zmienia to w ogóle faktu, że dana lekcja wymaga realizacji."

      Ależ, jeśli odrzucimy wyższą perspektywę - perspektywę światów duchowych, to nigdy nie pojmiemy danej lekcji do końca. Gwałciciela oczywiście to nie usprawiedliwia - chodzi jednak o to, że to nie ukaranie sprawcy jest sednem lekcji.

      Emocji nie należy wypierać, ale działanie pod ich wpływem to odrzucanie boskiej mądrości. Jeśli utknęłaś w emocjach, to utknęłaś w królestwie srebra. W porządku, lecz przecież warto wznieść się wyżej.

      Stawanie po stronie molestowanej dziewczyny to 'srebrne' postrzeganie - ziemska perspektywa. Nie ma w niej nic dziwnego: to normalne, że oburza nas nieprawość. Domagamy się wymierzenia sprawiedliwości.

      W królestwie złota nie stajemy ani po stronie ofiary, ani kata - tam przychodzi do nas zrozumienie, że to wszystko boska gra. W poprzednim wcieleniu role mogły być odwrócone - obecna ofiara mogła być katem. To nasza ułomność, że współcześnie większość z nas nie pamięta poprzednich żywotów ani zaświatów. To skazuje nas na fragmentaryczną perspektywę - srebrną lub miedzianą.

      Jeśli dziewczyna działałaby z żądzy zemsty, to wybrałaby rozwiązanie miedziane. W tym wypadku tak nie było, skoro nie straszyła nikogo sądem, nie próbowała czegoś ugrać itd.

      Jeśli dziewczyna działała pod wpływem emocji, to wybrała rozwiązanie srebrne (na to wygląda). Widać to było jej na ten moment potrzebne. Wszak droga do królestwa złota wiedzie przez królestwo srebra, tego się nie przeskoczy. Ważne, by na srebrze nie poprzestawać.

      Ktoś mógłby zapytać, dlaczego zajmujemy się bardziej ofiarą, a o kacie prawie nic. Pewnie właśnie dlatego, że sytuacja kata jest dość oczywista, natomiast wokół roli ofiary narosło dziś wiele nieporozumień.

      Michał napisał sporo mądrych rzeczy, chciałem jeszcze tylko dodać coś od siebie - także po to, by samemu lepiej to wszystko zrozumieć.

      Usuń
    19. Cześć,
      Skrobnę coś bo interesujący wątek. Dla mnie takie myślenie, że po odrzuceniu emocji wchodzimy do duchowego złotego królestwa jest porównywalne z tym, że po samobójczym wysadzeniu w powietrze w imię Boga dostanę 72 dziewice w niebie. Bo skąd tak naprawdę wzięło się to przeświadczenie, kto tego uczy? Mamy wierzyć na słowo? Z kolei spójrzmy na konsekwencje tego w naszym, fizycznym świecie - tj. powiedziała CS, tamta dziewczyna zapewne zapobiegła dalszej eskalacji takiego zachowania. A gdybyśmy wszystko tak wybaczali i nadstawiali drugiego policzka to by nas wyrżneli jak barany. W imię czego?

      Rozumiem, że z perspektywy świata jakiegoś tam duchowego takie relacje miałyby sens ale skąd możemy wiedzieć, że takie prawa wogóle obowiązują? A może ktoś tutaj u nas sobie to wymyślił, żeby łatwiej nami sterować (jak to robi zresztą kościół w identyczny sposób).
      Takie samo zdanie mam nt. karmy - nie wierzę, że coś takiego obowiązuje. Zobaczcie na nas Słowian - palili nas na stosach, gwałcili, wykorzystywali do eksperymentów medycznych, zniewolili - bo się dajemy. Nasi oprawcy żyją w luksusach i dalej będą to robić dopóki im się to nie znudzi. Nie przyjdzie tutaj żadna fala x świadomości, czy przodkowie na vimanach. Jedynie możemy się wyzwolić sami. A ci którzy myślą o wybaczaniu to wkońcu im tak śrubę dokręcą, że będą mieli tylko wybór- walcz albo umieraj. A przynajmniej takie jest moje zdanie jeśli patrzę na to przez pryzmat zdrowomyślena.

      Usuń
    20. Dlatego należy oddzielić przebaczanie od nastawiania drugiego policzka, a odrzucenie emocji od panowania nad nimi i wzniesienia się ponad nie.

      Nie wierzyć w prawo karmy oznacza nie wierzyć w prawo przyczyny i skutku.
      Każdy czyn powoduje określony skutek, przy czym następstwa takiego samego czynu mogą być skrajnie różne w zależności od intencji, z jaką go dokonujemy. Czym innym jest zabić w obronie rodziny czy ojczyzny, a czym innym dla pieniędzy lub z innych niskich pobudek.

      Dobrze jest mocno stąpać po ziemi, jednak bez duchowej perspektywy jesteśmy zgubieni - stajemy się materialistami.

      Usuń
    21. Czytam sobie raz jeszcze naszą rozmowę i przyznam, że wewnętrzny bunt Córki Słońca jest mi bardzo bliski. Wiele lat jako nadwrazliwiec żyłem w takim "zepchnięciu na margines"- z poczuciu bycia gorszym, winnym, "grzesznym". W końcu zrodził się wewnętrzny bunt - wybuch. Nie dałem już więcej "wciskac sobie kitu". Zaraz rozwinę o co mi chodzi.

      Tonquetonic napisał a ja się już do tego odniosłem:
      "Trzeba pamiętać, że lekcja karmiczna dotyczy tak samo gwałciciela, jak i ofiary. Ofiara powinna przebaczyć także samej sobie i zrozumieć, jakie intencje spowodowały taką sytuację w jej życiu. "

      Byc może jest możliwa jeszcze jedna alterenatywa na wcielenia- kiedyś o tym przeczytałem i .....przyznam nieskromnie, że zagrało mi to mocno w duszy. Książka nosiła tytuł: "wojownicy światła" albo "Rodzina świetlanych wojowników". Nie wiem czy czasem autorką nie była barbara Marciniak- kiedyś sporo czytałem zachodniej literatury bo nic innego nie było.
      No i koncepcja tam zawarta (mówią o tym też wszelakie przekazy o dzieciach indygo, dzieciach kryształowych itp) powiada, że wcielają się w ostatnich latach na Ziemi istoty nie mające z karmą danej rodziny wiele wspólnego. Wcielają się tu gdzie można - do chorych rodzin bo po prostu nie ma już innej możliwości. Nie ma rodzin zdrowych i jedyną ostatecznoscią jest uzyskać ciało w układzie chorym po czym stosunkowo szybko zrzucić te więzy i..... ulecieć w przestworza.
      Myślę, że takie rozwiazanie jest bardzo prawdopodobne- wojownicy światła świadomie podjęli ten trud aby (co przy ich wyjątkowej wrażliwości bywa zabójcze) "przebić się" przez chorą genetyke i pojawić się tu w Matrixie w celu wyciagnięcia stąd kilku innych ludzi, którzy ugrzęźli. jest to swoistego typu ekipa ratunkowa.

      Usuń
    22. Oczywiście, nie mówiłem, że emocje mają nami władać. W innym wątku napisałem to samo tzn. powinniśmy nad nimi panować i wznieść się powyżej, to przydatne narzędzia – nie odrzucam duchowości. Natomiast prawo przyczyny i skutku oraz karma to dla mnie różne zagadnienia.

      Ludzie zakładają, że morderca przez prawo karmy w następnym życiu będzie ofiarą. Nie widzę sensu, kiedy nie będzie on świadomy czynów popełnionych w poprzednim wcieleniu. Spotka go tylko cierpienie i w efekcie zrodzi się w nim złość. To ma być nauka? Którzy nauczyciele was w życiu najwięcej nauczyli – ci przyjemni czy ci u których wszyscy się bali na lekcjach? Mówi się, że to dusza ma doświadczać a my jesteśmy tylko “skafandrem”. Mamy to wziąść na wiarę i dalej cierpieć? Gdyby odrzucić te prawo karmy, którego istnienia jesteśmy pewni jak “72 dziewice” to brzmi to jak kolejna technika manipulacji, tak samo jak “drugi policzek”.

      A wracając do prawa przyczyny i skutku to widzę to tak: skutek – nasze cierpienie; przyczyna – pewne grupa ludzi(?) kłamstwem i zdradą nas podbiła, zniewoliła i wykorzystuje nas do dziś. Brak tu kosmicznego sędziego, który uchroni owieczki i zaprowadzi sprawiedliwość.

      Usuń
    23. Temteremte - to bardzo powierzchowne podejście do prawa karmy:

      'Ludzie zakładają, że morderca przez prawo karmy w następnym życiu będzie ofiarą.'

      To tylko jedna z możliwości. Często tak się dzieje, że dusza będąca katem w jednym wcieleniu wybiera rolę ofiary w drugim, aby poznać dane doświadczenie od drugiej strony. Owszem, często dusze niczego na tym się nie uczą i motają się dalej w kołowrocie karmy. Dlatego tak ważne jest przebaczenie - to zamknięcie błędnego koła.

      Dla Ciebie prawo karmy to '72 dziewice' - dobrze. Dla mnie z kolei to wcale nie jest jakiś tam dogmat, a coś namacalnego, co można zaobserwować i stwierdzić.

      Michale - ciekawe to, o czym napisałeś. Takie dusze podjęły się bardzo trudnego wyzwania. Być może dla niektórych okazało się zbyt trudne. Tak czy owak - to wszystko lekcje.

      Usuń
    24. W badaniach nad reinkarnacją przy użyciu hipnozy regresyjnej, często osoby poddane takiej hipnozie potrafią potem lepiej zrozumieć swoje życie ,swój los, dlaczego coś się wydarzyło i co kierowało innymi ,że tak a nie inaczej postąpili wobec nich. A co najważniejsze dopiero wtedy wybaczyć i wyzdrowieć z różnych traum, odmienić swoje zycie.
      Wniosek jest jeden, nie wiemy wszystkiego na tym planie fizycznym.

      Pzdr
      Ana

      Usuń
    25. Michalxl600:
      Przejrzałam na ową stronę o Anastazji, faktycznie sprawia bardzo dziwne wrażenie. Nie znalazłam niestety wątków o Tobie, ale znalazłam to: http://anastazja.org/saw.php i link tu: http://yggeld.livejournal.com/49791.html
      Co o tym sądzisz? Czym jest owy inglizm? Nie słyszałam nigdy o Hiniewiczu.


      Tonguetonic:
      „Ależ, jeśli odrzucimy wyższą perspektywę - perspektywę światów duchowych, to nigdy nie pojmiemy danej lekcji do końca.”

      Nie jest to prawdą. Nie jest konieczna w ogóle wiedza duchowa, ani „wyższa perspektywa”, by pojmować lekcje tak samo, jak nie jest potrzebna wiedza o formułach praw fizycznych, by się do nich stosować. Miliony ludzi wciela się, nie interesując się w ogóle duchowością, wszyscy oni przerabiają swoje lekcje, często z podobną skutecznością, z jaką czynią to osoby „uduchowione”.


      „Gwałciciela oczywiście to nie usprawiedliwia - chodzi jednak o to, że to nie ukaranie sprawcy jest sednem lekcji.”

      Dlaczego nieukaranie sprawcy ma być sednem lekcji? Co tu do rzeczy ma w ogóle karanie kogokolwiek? Pytam, bo nie rozumiem.
      Jak dla mnie sednem lekcji mogło być tu raczej wyjście z roli ofiary, zaprzestanie wyrażania zgody na krzywdę, odrzucenie błędnych, nie służących tej osobie przekonań, zerwanie błędnego łańcucha cierpień ciągnących się w rodzinie i tak dalej. Nie chodziło tu w ogóle o kwestię karania, czy wymierzania sprawiedliwości. Wzięcie swojej odpowiedzialności za siebie, swoje życie oraz oddanie nie swojej odpowiedzialności, którą nosiliśmy, nie jest wymierzaniem kary, ale nauką zdrowego funkcjonowania.

      Tonguetonic, nie rozumiem prawdopodobnie Twojego sposobu obrazowania królestw: miedzianego, srebrnego i złotego. Wydaje mi się, że łączysz je bezpośrednio z materializmem, emocjami i duchowością i podkreślasz, że nie powinno się pozostawać w sferze materii i emocji, ale „wspinać się wyżej”. Czy dobrze rozumiem? Bo nie chcę przeinterpretowywać, zanim się wypowiem.


      „W poprzednim wcieleniu role mogły być odwrócone - obecna ofiara mogła być katem. To nasza ułomność, że współcześnie większość z nas nie pamięta poprzednich żywotów ani zaświatów. To skazuje nas na fragmentaryczną perspektywę - srebrną lub miedzianą.”

      To tak nie działa. Nie zmieniamy się w tak totalny sposób, nie stajemy się „kimś zupełnie innym” w nowym życiu. Nasza tożsamość pozostaje po śmierci. Nie ma też czegoś takiego, że od tak się umawiamy się na bycie katem, by zobaczyć jak to jest. To byłby nonsens. Po co ktokolwiek mógłby chcieć tego?

      Relację ofiara-kat spaja inny mechanizm. Zauważcie jak doskonałą analogię daje życie. Często jest tak, że dorosły kat był w dzieciństwie ofiarą, a staje się katem nie dlatego, żeby zobaczyć „jak to jest”, ale dlatego, że nie zna innych wzorców, że jest w pewien sposób zaprogramowany, ma wiele bzdurnych, wyuczonych reakcji, przekonań i obsesji, których się wyuczył. W ten sposób też stwarza swoją przyszłość, tkwiąc w tej zależności i nawet nie wyobrażając sobie, że może być inaczej.
      Chcę jednocześnie podkreślić (by nie było niedomówień), że w wielu przypadkach ofiara nigdy nie staje się katem. Trwa bezustannie w roli ofiary, prowadząc życie przepełnione lękiem.

      To jest właśnie to, co mam wrażenie, chciał powiedzieć Temteremte. Nic nam nie da bezustannie trwanie w roli ofiary, wybaczanie wszystkiego i uważanie, że z tego przyjdzie nam jakaś chwała i świętość. Jesteśmy tu po to, by się uczyć, by zmienić pewne rzeczy, odrzucić to, co nam niepotrzebne, wyjść z tej chorej roli, która nikomu nie służy, by przestała ona do nas się w ogóle odnosić. Tak jak Temteremte powiedział. Tylko my sami możemy sobie pomóc. Człowiek z mentalnością niewolnika będzie niewolnikiem, niezależnie od tego, czy ma na sobie kajdany, czy nie.

      Usuń
    26. 'Miliony ludzi wciela się, nie interesując się w ogóle duchowością, wszyscy oni przerabiają swoje lekcje, często z podobną skutecznością, z jaką czynią to osoby „uduchowione”.'

      Co przemawia za tym, że skuteczność jest podobna, Córko Słońca? W odległych czasach, kiedy wiedza duchowa była powszechna, o wiele więcej ludzi osiągało oświecenie. Dziś wcielają się i żyją bez wiedzy duchowej, dlatego potrzebują setek i tysięcy wcieleń, by się oświecić. A wystarczyć może tylko jedno wcielenie.

      'Dlaczego nieukaranie sprawcy ma być sednem lekcji? Co tu do rzeczy ma w ogóle karanie kogokolwiek? Pytam, bo nie rozumiem.'

      Tutaj zawiniła konstrukcja ułożonego przeze mnie zdania: nie chodziło mi o to, że 'nieukaranie sprawcy jest sednem', a o to, że 'sednem lekcji wcale nie jest ukaranie sprawcy'.
      Zatem co do sedna lekcji prawie się zgadzamy. Przy czym według mnie, aby w pełni wyjść z roli ofiary, należy także zrozumieć, dlaczego w ogóle stałem się ofiarą, jakie intencje do tego mnie przywiodły.

      Obrazowanie królestw miedzianego, srebrnego i złotego zaczerpnąłem od Lewszunowa. Miedziane to sfera instynktów, srebrne - ludzkich uczuć i emocji, złote - boskiej mądrości. Mówiąc językiem ezoteryki (który wykorzystał później Freud): chodzi o niższe Ja, średnie Ja i Wyższe Ja.

      'To tak nie działa. Nie zmieniamy się w tak totalny sposób, nie stajemy się „kimś zupełnie innym” w nowym życiu. Nasza tożsamość pozostaje po śmierci. Nie ma też czegoś takiego, że od tak się umawiamy się na bycie katem, by zobaczyć jak to jest. To byłby nonsens. Po co ktokolwiek mógłby chcieć tego?'

      Ale ja wcale nie twierdzę, że przez brak pamięci poprzednich wcieleń stajemy się zupełnie kimś innym.
      To tak jak z pamięcią w obecnym życiu: ten, kto ma sprawną pamięć, zrozumie o wiele więcej ze swojego życia niż osoba, która szybko zapomina przeszłe zdarzenia.

      Po co dusze umawiają się na granie ról? Uważasz, że to nonsens... A po co w ogóle całe to wcielanie się, ten ziemski teatr życia?: )

      Bardzo trafnie opisujesz mechanizmy rządzące relacjami kat-ofiara. Ale to cały czas tylko perspektywa ziemska, która nie wyklucza tej wyższej - boskiej.

      Usuń
    27. tonguetonic16 stycznia 2017 14:04

      ...................................

      "Jeśli dziewczyna działałaby z żądzy zemsty, to wybrałaby rozwiązanie miedziane. W tym wypadku tak nie było, skoro nie straszyła nikogo sądem, nie próbowała czegoś ugrać itd.

      Jeśli dziewczyna działała pod wpływem emocji, to wybrała rozwiązanie srebrne (na to wygląda). Widać to było jej na ten moment potrzebne. Wszak droga do królestwa złota wiedzie przez królestwo srebra, tego się nie przeskoczy. Ważne, by na srebrze nie poprzestawać."

      Mam wrażenie (jeśli się mylę to wyprowadź mnie z błędu), że uległeś tej własnie sztuczce Mrocznych (iluzji duchowosci) jaka oni wciąż nam wciskają opowiadając, że działanie na poziomie miedzi jest czyms niegodnym i złym.
      My Słowianie "obrazujemy potrójnie" (trójca święta to nasza pradawna koncepcja)- słowo "strojenie" (złożenie trzech elementów) nie wzięło się znikąd.
      DZIAŁAMY NA WSZYSTKICH 3 POZIOMACH- każdy z nich jest potrzebny. To, że zrozumiesz (król w głowie - piszesz by nie poprzestawać na srebrnym królestwie czyli na poziomie "księcia") nie wyklucza stosownych działań w innych królestwach. Rzecz powinna być nagłośniona jeśli ma ulec naprawie. zabrano dziewczynie cześć ("czi"- zabrano energię) i jeśli sprawca chce zadośćuczynić to powinien "oddac cześć" (zwracam honor -mawiało się dawniej). Powinien obrazowac potrójnie a więc na wszystkich 3 poziomach naprawić sytuację. Jeśli przymusem zrekompensuje "krolestwo miedziane" bez zrozumienia to nic się nie nauczy. Podsumowując" 1 zadoś uczynić materialnie 2. ogłosić i oddać cześć na poziomie srebra 3. zrozumieć -wtedy wszystko co powyzej jest trwałe i sensowne i lekcja w całości zostanie wymazana DLA OBU STRON. ofiara powinna zadbac własnie o to aby oprawca pojął lekcję. Wyjasnić ale też "po galotach" dać- bo dlaczego nie?

      Usuń
    28. Córka Słońca 17 stycznia 2017 12:13

      "Przejrzałam na ową stronę o Anastazji, faktycznie sprawia bardzo dziwne wrażenie. Nie znalazłam niestety wątków o Tobie, ale znalazłam to: http://anastazja.org/saw.php i link tu: http://yggeld.livejournal.com/49791.html
      Co o tym sądzisz? Czym jest owy inglizm? Nie słyszałam nigdy o Hiniewiczu."

      To też moje tłumaczenia- taki "administrator". Dobry nauczyciel na poziomie "słowiańskiego przedszkola". zalatuje lekko sektą ale facet podaje sporo wiedzy- dlatego jest tak nielubiany przez inne sekty :) . Sekty walczą o owieczki i każdemu zarzucac będą sekciarstwo.

      https://www.youtube.com/watch?v=_Wwa9y4-FUE

      ==============================

      Córka Słońca:
      "Chcę jednocześnie podkreślić (by nie było niedomówień), że w wielu przypadkach ofiara nigdy nie staje się katem. Trwa bezustannie w roli ofiary, prowadząc życie przepełnione lękiem."

      oj- dość często tak własnie jest, że dawna ofiara (zasada wahadła) staje się katem. Zaślepiona emocjami przekracza bariery- szczególnie kobietom sie to zdarza. Gdyby tak było jak piszesz to nie istniało by zjawisko fali w wojsku itp.

      Usuń
    29. Jędrzeju,

      'Mam wrażenie (jeśli się mylę to wyprowadź mnie z błędu), że uległeś tej własnie sztuczce Mrocznych (iluzji duchowosci) jaka oni wciąż nam wciskają opowiadając, że działanie na poziomie miedzi jest czyms niegodnym i złym.
      My Słowianie "obrazujemy potrójnie" (trójca święta to nasza pradawna koncepcja)- słowo "strojenie" (złożenie trzech elementów) nie wzięło się znikąd.'

      ja widzę to tak: działanie z poziomu miedzi oznacza kierowanie się instynktami. W powszechnym rozumieniu takie postępowanie jest złe - to po prostu niski, zwierzęcy lub wręcz demoniczny poziom, a więc degradacja człowieka.

      Nastrojenie to zgodność na wszystkich trzech poziomach: złotym, srebrnym i miedzianym. Świadomość, że każdy z tych poziomów jest potrzebny i każdy z nich działa dla dobra całości.

      Aby osiągnąć nastrojenie niezbędne jest wprowadzenie odpowiedniej hierarchii w swoich królestwach. Nie przez przypadek ułożone są one wertykalnie: złote nad srebrnym, srebrne nad miedzianym. To naturalna hierarchia: car w głowie wydaje rozkaz, przekazuje go do kniazia w sercu, a kniaź przekazuje go dalej do służby - królestwa miedzi.

      Kłopoty zaczynają się, kiedy odwracamy hierarchię - zaczyna się wówczas 'bezkrólewie', a w naszym ustroju panuje chaos. Rozkazy wydaje kniaź (miotają nami emocje) albo - jeszcze gorzej - służba (władają nami instynkty). Wtedy działamy z poziomu srebra lub miedzi, odcięci od boskiej mądrości. Niektórzy wprowadzają sobie porządek horyzontalny (równouprawnienie): wtedy to do głosu raz dochodzi kniaź, czasem car, czasem służba - to znowu jedna wielka szarpanina, miotanina i niezdecydowanie. Takie carstwo skazane jest na upadek.

      Rzeczywiście istnieje także coś takiego, jak ugrzęźnięcie w królestwie złota. Spotyka się ludzi uduchowionych, żyjących w sferze boskości, a jednak nie radzących sobie w relacjach międzyludzkich, ze zdrowiem, nie potrafiących odnaleźć się w świecie materii. Górne czakry wielgachne, a od gardła w dół wszystko mikre i poblokowane. Oni uciekli w królestwo złota, a pozostałe dwa poziomy uznali za niepotrzebne, czy wręcz szkodliwe. Mamy wtedy takiego cara bez dworu.

      Jeśli chodzi o tę biedną dziewczynę - trudno to wszystko rozstrzygnąć. Na przykład: czy to, że wszyscy dowiedzą się o molestowaniu rzeczywiście poprawi jej sytuację? Zależy co to za rodzina, z jakimi ludźmi mamy do czynienia. Być może w tym przypadku uzdrawiający wstrząs był potrzebny.

      No a poza tym - oczywiście, ulegam różnym iluzjom, a mój car w głowie musi jeszcze wzmocnić swój autorytet oraz poprawić relacje z kniaziem i służbą. Czasami poddani trochę na za wiele sobie pozwalają:) Pozdrawiam!

      Usuń
    30. 1. Kat a ofiara

      Tonguetonic, poprzedni komentarz napisałam w męczarni, miałam wrażenie, że wszystko co poprzednio napisałam, zostało przekręcone, ale skoro zaczęłam, to skończę już. :(

      Po pierwsze, nie mówiłam, że dusze się na nic nie umawiają. W zasadzie swoim zwyczajem nie powinnam w ogóle zabierać głosu na tego typu tematy, ale skoro już coś napisałam i nie było to zrozumiałe, to wyjaśnię co miałam na myśli.

      Chodziło mi o to, że nonsensem jest umawianie się na bycie katem, bo kogoś ciekawi „jak to jest”. Nie ma to sensu z tego samego powodu, dla którego jutro nagle sam nie wyjdziesz zabijać ludzi na ulicy, bo będziesz się zastanawiał „jak to jest” i zechcesz sprawdzić. Jeśli byś tak zrobił, musiałbyś mieć już mentalność kata gotowego do działania, czy psychopaty szukającego nowych, nieznanych wrażeń.
      Katem zostaje się z innych powodów. Ktoś kto nie ma mentalności kata/ofiary nie potrzebuje w ogóle wchodzić w te role.

      Podobnie Michał: „oj- dość często tak własnie jest, że dawna ofiara (zasada wahadła) staje się katem. Zaślepiona emocjami przekracza bariery- szczególnie kobietom sie to zdarza.”

      Napisałam, o tym! Napisałam, że kat najczęściej był wcześniej sam ofiarą i w najprostszy sposób powiela wzorce. To nie jest tak, że zostaje się katem pod wpływem emocji, czy impulsu. Nie jest tak, gdyż emocje nie trwają wiecznie, opadają, impuls się wyczerpuje. Zaś zachowania kata są powtarzalne. Emocje im często towarzyszą, ale to nie one są przyczyną, a rezultatem, są wyzwalane pod wpływem sytuacji, na którą osoba reaguje w dany sposób. Takie zachowania wynikają z wzorców, z tego w jaki sposób dana osoba myśli i działa, w głowie takiej osoby nie ma miejsca na inne zachowanie.
      Dla przykładu, żona która wylewa frustracje na mężu, robi to, bo taką zna metodę pozbywania się napięcia, takie zachowanie jest dla niej najprostsze, działa program, autopilot. Być może po tym nawet czasem czuje się winna, być może wręcz przeciwnie, nie uważa, że robi coś źle. Faktem jest, że emocje są rezultatem, nie przyczyną. Nie ma tu też żadnej zależności, czy chodzi o kobietę, czy mężczyznę. Spotkałam się nawet ze spostrzeżeniami, że to mężczyźni częściej wchodzą w rolę kata ze względu na ich większe skłonności do agresji itp. Jednak nie sądzę, że jest duża różnica między płciami w tych sprawach.

      Powtarzam jednak, że wbrew panującej opinii, często się zdarza, że ofiara nigdy nie zostaje katem (piszę, często, co NIE znaczy, że zawsze!). Dla przykładu dzieci alkoholików, bite w dzieciństwie, często wcale nie zostają alkoholikami i nie biją swoich dzieci. Trwają za to w stanie ofiary, układając sobie życie pod wpływem nabytych traum.

      Usuń
    31. Córko Słońca - sam zastanawiałem się, czy dobrze uczyniłem wywołując tę dyskusję. Karma to taki temat, że poruszysz jeden aspekt, a tu zaraz wyskakuje kilka następnych. O relacjach kat-ofiara można napisać książkę i to zapewne niejedną. A o życiu dusz w zaświatach napisano mnóstwo i temat jeszcze się nie wyczerpał.

      W forumowej dyskusji zmuszeni jesteśmy potraktować te sprawy skrótowo, a uproszczenia prowadzą do nieporozumień.

      Czytając Twoją ostatnią wypowiedź myślę jednak, że wiele udało nam się w tej rozmowie uzgodnić i mam nadzieję, że wszyscy wychodzimy z niej w jakiś sposób bogatsi.

      Usuń
    32. 2. Oświecenie

      „Co przemawia za tym, że skuteczność jest podobna, Córko Słońca? W odległych czasach, kiedy wiedza duchowa była powszechna, o wiele więcej ludzi osiągało oświecenie. Dziś wcielają się i żyją bez wiedzy duchowej, dlatego potrzebują setek i tysięcy wcieleń, by się oświecić.”

      To zależy czym według Ciebie jest oświecenie. Z Twego opisu wnioskuję, że jest to jakiś ostateczny cel człowieka, koniec jego drogi, czy coś w tym rodzaju. Trochę trudno mi się ustosunkować do tych rzeczy, gdyż rozumiem je zupełnie inaczej i nie mają dla mnie żadnego znaczenia, nie zajmuję się nimi.

      Moje słowa z przytaczanego przez Ciebie komentarza wzięły się z wewnętrznego przeświadczenia, że jesteśmy kompletni oraz (nawet jeśli w sposób nieuświadomiony) wiemy co jest dla nas dobre. Wszystko jest na swoim miejscu. Według mnie nie potrzebujemy owej legendarnej „wiedzy duchowej”, jeśli tylko mamy kontakt ze sobą i ze światem. Wówczas wiemy co robić. To bardzo proste. Wielu ludzi nie interesuje się duchowością, ale postępują w bardzo świadomy sposób (nawet, jeśli dla obserwatora z zewnątrz wyglądają jak przysłowiowi głupi Jasiowie) i bardzo skutecznie odrabiają swoje lekcje.

      Czasem wydaje się wręcz, że ludzie nie zajmujący się duchowością w całkiem naturalny sposób zdrowomyślą, natomiast ci zajmujący się, chętniej szukają odpowiedzi u mistrzów, u autorytetów. Również z tego powodu ludzie „uduchowieni” są bardzo podatni na przyswajanie fałszywych, nie potrzebnych przekonań (jak choćby to opisywane przez Driadę pozbywanie się ego. „Nieuduchowieni” nie potrzebowali zupełnie zajmować się tym problemem, nie potrzebowali czuć się lepsi od innych, po prostu robili swoje).
      Dlatego myślę, że „uduchowieni” powinni ze szczególną uwagą sprawdzać wszystko, zadawać sobie wiele pytań, na przykład: „Dlaczego chcę być oświecony?”, „Po co?”, „Dlaczego ma jakiekolwiek znaczenie, czy stanę się oświecony w ciągu jednego wcielenia, czy tysiąca?”, „Czemu uważam, że uduchowieni są „wyżej”, niż inni ludzie”, „Do czego mi to potrzebne?” i tak dalej.

      Dla mnie prawdziwa wiedza duchowa nie ma związku z religiami, czy dawnymi obrzędami. To raczej kontakt ze sobą i ze światem. Duchowość jest już w nas, jest wszędzie wokół nas. Wszystko już jest na swoim miejscu.

      Usuń
    33. 'Dla mnie prawdziwa wiedza duchowa nie ma związku z religiami, czy dawnymi obrzędami. To raczej kontakt ze sobą i ze światem. Duchowość jest już w nas, jest wszędzie wokół nas. Wszystko już jest na swoim miejscu.'

      Owa prawdziwa wiedza duchowa, o której piszesz, to to, co często nazywamy Świadomością. I rzeczywiście lepiej ująć to w ten sposób: do rozwoju potrzebna jest Świadomość.

      Usuń
    34. Takiej długiej rozmowy to chyba jeszcze nie mieliśmy:)

      Czyżbyśmy mieli dowód z praktyki na to co niejeden "mądrala"/ "madralińska" (mowa o prelegentach z filmów) tu prezentował/a? Mówi się, że Kobiety mają od razu całą mądrość w sobie- rodzą się z nią (pamietam, że był taki artykuł "czy wykształcenie jest potrzebne?" chyba Olgi Waliajewej) a mężczyźni rodzą sie jak ślepe krety i muszą sobie mozolnie przypominać różności, konstruować jakieś umysłowa układanki o zależnościach - karmicznych na przykład. :))

      Oglądnąłem właśnie pogodny film polecany przez Annę- "Cuda z Nieba (2016) - film oparty na faktach. Warto.

      Usuń
    35. Michalxl600, nie mam pojęcia. Nie chciałam by zabrzmiało, jakbym się mądrzyła. Po prostu chciałam powiedzieć, że problemy są jak góry lodowe. To co widać na powierzchni zwykle jest zaledwie ekspresją tego, co jest głęboko pod powierzchnią. Do tego ekspresją zwykle na pierwszy rzut oka słabo związaną z problemem, która jednak pozwala zauważyć gdzie on się znajduje.

      Miałam pisać jeszcze trzeci komentarz na temat królestw, ale na szczęście ubiegł mnie Michalxl600, dzięki Ci za to! Nie wiem nawet czemu mnie tak zmęczyła ta dyskusja. Miałam wrażenie ciągłego mówienia o tym samym, wyjaśniania co miałam na myśli po 15 razy. Myślę, że przyjrzę się temu odczuciu.

      Tonguetonic, nawiązując do królestw, nie chodzi tu o górne, czy dolne czakry. Jeśli bym miała już podać jakąś analogię, byłoby to raczej nawiązanie do królestwa fizycznego (materialnego), astralnego (gwiezdnego) i duchowego. Byśmy mogli dobrze funkcjonować, wszystkie one muszą być w równowadze i żadne z nich nie powinno być pominięte.

      Jak wiadomo ciało w królestwie materialnym do funkcjonowania potrzebuje jedzenia, składników odżywczych, potrzebuje też względnego ciepła i tak dalej. Dlatego mówi się, że ludzie żyjący w tym królestwie koncentrują się głównie na zaspokojeniu podstawowych potrzeb, choć oczywiście jest to metafora, bowiem każdy człowiek funkcjonuje we wszystkich królestwach jednocześnie. Oczywistym jest, że dla ludzi, którzy są bardzo przywiązani do fizyczności ważne będą pieniądze, które przecież zapewniają przetrwanie, ważna będzie zewnętrzna powierzchowność, która zapewnia przekazanie dobrych genów i tak dalej.

      Ciało astralne jako pożywienia potrzebuje zdrowych, swobodnie przepływających emocji, ładu, czegoś, co odczuwamy podczas kontaktu z naturą, podczas słuchania muzyki, jedzenia dobrego jedzenia i tak dalej. Temu właśnie służy owo piękno. Piękne ubieranie się, czytanie poezji, śpiew, oglądanie zachodów słońca. To dosłownie karmi naszą duszę. Osoby przebywające w tym królestwie otaczają się harmonią. Nawiązują zdrowy kontakt z emocjami, mają silną intuicję i tak dalej.
      (Dodam, że w miejscu gdzie ta płaszczyzna łączy się z innymi (w matrycy), powinny "odpieczętowywać" się informacje o partnerach seksualnych i innych tego typu wpływach, dlatego daje się je czyścić za pomocą działania silnych uczuć, uniesień, czy kontaktu z naturą. Oczywiście da się je również czyścić świadomie, poprzez działanie umysłu).

      Wreszcie duch. Królestwo ducha jest królestwem, w którym stwarzamy naszą rzeczywistość, królestwem myśli, idei. W nim jesteśmy bogami. W nim dotykamy naszej bezkresności i nieśmiertelności. W nim niszczymy i tworzymy wszechświaty. W nim osiągamy zrozumienie. W nim dotykamy istoty wszystkiego co istnieje, wszystkiego, czym jesteśmy.

      Tak więc każdy człowiek przebywa w każdym z królestw jednocześnie, choć często nie uświadamia sobie tego. Wielu ludzi nie jest świadomych nawet swych gwiezdnych ciał, ale korzystają z nich w sposób nieświadomy.
      Chciałabym tu zaznaczyć, że takie metaforyczne przebywanie w którymś z królestw nie jest złe, nie czyni nikogo gorszym, ani wybrakowanym w żaden sposób. Nie jest złe przebywanie w królestwie fizycznym, gdzie liczy się jedynie przetrwanie, dostatek. Oznacza to jedynie, że nie wiemy wszystkiego o tym, jak działamy, nie umiemy korzystać z naszych umiejętności w pełni. Wszyscy jednak są w stanie uczyć się, realizować lekcje, choć oczywiście dużo łatwiej jest pracować nad pewnymi rzeczami mając większą wiedzę i będąc świadomym pewnych spraw. Na przykład z królestwa złotego można błyskawicznie wymazywać traumy, leczyć choroby, planować wydarzenia w swym życiu (czy choćby przyszłe wcielenia). To bardzo przyśpiesza i ułatwia wiele rzeczy, ale nie jest niezbędne.

      Usuń
    36. Córko Słońca: obraz trzech królestw pochodzi ze słowiańskich bajek i można go odnosić do różnych zjawisk.

      Można, tak jak napisałaś, do światów materialnego, astralnego i duchowego (Jawi, Nawi, Prawi).

      A można i do czakramów - dolne czakramy (podstawa i poniżej pępka) generalnie odpowiadają za byt, przetrwanie, zdrowie i witalność (poziom miedzi). Czakramy splotu, serca i gardła - za dostatek, uczucia i komunikację (srebro). Trzecie oko i korona wiążą się z natchnieniem, jasnowidzeniem, łącznością z Bogiem - królestwem złota.

      Usuń
    37. Dzisiaj podczas spaceru zastanawiałem się nad przytoczonymi w dyskusji słowami Jędrzeja:

      'Mówi się, że Kobiety mają od razu całą mądrość w sobie- rodzą się z nią (pamietam, że był taki artykuł "czy wykształcenie jest potrzebne?" chyba Olgi Waliajewej) a mężczyźni rodzą sie jak ślepe krety i muszą sobie mozolnie przypominać różności, konstruować jakieś umysłowa układanki o zależnościach - karmicznych na przykład. :))'

      Porównanie do ślepych kretów jest trochę deprymujące; )

      Mężczyzna ma naturę myśliciela - filozofa i taką też drogą dochodzi do mądrości. Żeńczyniom wydaje się ona mozolna:)

      Nic dziwnego, ponieważ żeńczynie nie filozofują, a dochodzą do niej na drodze odczuwania, odbierają ją bezpośrednio.

      Każda z tych dróg dochodzenia do mądrości jest potrzebna: ma swoje zalety, ale i zagrożenia.

      Mężczyznom grozi utknięcie w rozmyślaniach, zamknięcie na poziomie intelektu, pogrążenie się w przerośniętych systemach filozoficznych, które w końcu mogą przyćmić sedno duchowej prawdy.

      Z kolei żeńczynie mają wprawdzie 'krótszą' drogę do mądrości, ale nie budują na jej podstawie światopoglądu - to mądrość doraźna, do wykorzystania tu i teraz.

      Dlatego wołchwami i wychowawcami zawsze byli mężczyźni - oni potrafili zebrać całą wiedzę i systematycznie ją przekazywać. Żeńczynie nie pisały ksiąg i nie nauczały (no owszem - nauczały w pewnych dziedzinach inne żeńczynie) - ich mądrość pozostawała głównie natchnieniem dla ich mężczyzn. To dawało współdziałanie mądrości żeńskiej i męskiej, z której powstawała doskonała całość.

      Paradoksalnie: zdolności intelektualne dziedziczymy po matce, a zdolność odczuwania (empatię, 'duchowość') po ojcu. Dzięki tej 'naprzemienności' możliwa jest ewolucja. Dlatego Słowianie prowadzili (i prowadzą) ród po linii męskiej - by nie doszło do przerostu intelektu nad duchem: to prowadzi do demonizmu.

      Do myślenia dało mi zmęczenie Córki Słońca w czasie dyskusji, o którym wspominała. Jeśli usiłujemy kogoś przekonać do swojej racji - tracimy energię. A zwłaszcza, jeśli żeńczyni próbuje przekonać do swojej racji mężczyznę, gdyż to jednak kłóci się z jej naturą. Baba Jaga przekazuje mądrość nie nauczając.

      Ja sam też za dużo filozofuję. Ciekawostka: nadmiar filozofowania może objawić się u mężczyzn łysieniem. Przypomnijcie sobie wizerunki starożytnych filozofów: długa broda, ale na głowie włosów niewiele. Kobiety łysieją bardzo rzadko! Moje włosy na głowie trzymają się, chociaż znacznie przerzedziły się tu i ówdzie. To znak nadaktywności umysłu i intelektu, czyli niedostatecznego 'poddania się gwiazdom'. Jeszcze trochę za słabo ufam Bogom, a zbyt mocno opieram się na zdolnościach umysłowych.

      Sława Gwiazdom!

      Usuń
    38. "Porównanie do ślepych kretów jest trochę deprymujące; "

      Dobra - zmieniamy na szczenięta;) - szczeniak w końcu coś widzi. Kret raczej nie.

      http://ulubionykolor.pl/images/normal/13012013/32bea0d88213c3754c339733b13012013190341.jpg

      Usuń
    39. "Córko Słońca: obraz trzech królestw pochodzi ze słowiańskich bajek i można go odnosić do różnych zjawisk."

      Nie, otworzenie sobie czakr, czy nawet ich rozpromienienie to nie to samo co przebywanie w opisanych królestwach.

      "Do myślenia dało mi zmęczenie Córki Słońca w czasie dyskusji, o którym wspominała. Jeśli usiłujemy kogoś przekonać do swojej racji - tracimy energię. A zwłaszcza, jeśli żeńczyni próbuje przekonać do swojej racji mężczyznę, gdyż to jednak kłóci się z jej naturą."

      Nie jest to powód dla którego rozmowa mnie zmęczyła.

      Ale cokolwiek. Twierdź co chcesz, mi wszystko jedno.

      Usuń
    40. ""Porównanie do ślepych kretów jest trochę deprymujące; "
      Dobra - zmieniamy na szczenięta;) - szczeniak w końcu coś widzi. Kret raczej nie."

      Haha. :D Krety to fascynujące stworzenia. One "widzą" w sposób niepojęty dla człowieka, choć nie wzrokiem, a dotykiem. Są w stanie też doskonale odczuwać wibracje otoczenia, a także ruch powietrza. Dla przykładu kret w labiryncie jest w stanie powiedzieć, które korytarze są ślepą uliczką, gdyż powietrze w nich inaczej cyrkuluje, niż w tych otwartych. Fascynująca zdolność "widzenia".

      W bajce, którą widziałeś. "Awatar. Legenda Aanga", Toph, niewidoma dziewczynka zostaje niedoścignionym władcą ziemi gdyż... wychowały i uczyły ją krety. Mimo, że dziewczynka nie mogła korzystać ze zmysłu wzroku, "widziała" ona wszystko, co potrzebowała. :)

      Szczenięta, psy, wilki natomiast żyją w świecie zapachów, który również jest dla nas nieznany. Są dzięki temu w stanie "widzieć" rzeczy niepojęte. Np. ślady zapachowe zostawione na przedmiotach, czy nawet komórki rakowe.

      Wiem, że nie tego dotyczyła ta metafora, ale tak mi się skojarzyło. Świat zwierząt jest fascynujący.

      http://i.imgur.com/6sz7O6F.gifv :D

      Usuń
    41. Zapraszam do kontynuacji tej rozmowy pod nowym wątkiem (wpisem):

      https://michalxl600.blogspot.com/2017/01/poczatek.html

      Usuń
    42. 'Nie, otworzenie sobie czakr, czy nawet ich rozpromienienie to nie to samo co przebywanie w opisanych królestwach.'

      Toteż napisałem, że bajkowe trzy królestwa mogą symbolizować różne rzeczy.

      Widzę, Córko Słońca, że zasadniczo jesteś na 'nie' w rozmowie ze mną. 'Nie jest to prawdą', 'to tak nie działa', 'nie chodzi tu o górne, czy dolne czakry' itd.

      A tak naprawdę nie ma sprzeczności między naszymi wypowiedziami, podchodzimy tylko do omawianych tu tematów od nieco innej strony. Napisałaś dużo mądrych i ciekawych rzeczy. Nasze stanowiska mogłyby się ładnie zazębić i uzupełnić, no ale jak się cały czas mówi 'nie', to...

      - Wiesz, że 'tęcza' to po rosyjsku 'raduga', a 'Ra' oznacza Światło?

      - Nieprawda. 'Radugę' zapisalibyśmy całkiem inaczej, gdybyśmy używali cyrylicy. Alfabet łaciński, którego używamy, jest bardzo niedoskonały. I zupełnie nie wiem, po co mieszać do tego jakichś bogów egipskich.

      - Dobrze, zapis zapisem, ale znaczenie słowa przecież się nie zmienia. Siedem kolorów tęczy odpowiada siedmiu kolorom czakr - to dlatego, że jesteśmy zbudowani z 'Ra', ze Światła.

      - To zupełnie nie tak. Jesteśmy zbudowani przede wszystkim z Miłości, chociaż na planie fizycznym widzimy to jako gęste ciało. A czakry nie mają tu nic do rzeczy.

      W taki sposób ciężko dojść do porozumienia.

      Zasiedziałem się, pora spać.

      Usuń
    43. Córka Słońca 21 stycznia 2017 00:14

      ...........................

      "W bajce, którą widziałeś. "Awatar. Legenda Aanga", Toph, niewidoma dziewczynka zostaje niedoścignionym władcą ziemi gdyż... wychowały i uczyły ją krety. Mimo, że dziewczynka nie mogła korzystać ze zmysłu wzroku, "widziała" ona wszystko, co potrzebowała. :) "

      Ha, przyznam, że nagrane już mam ale jeszcze się do animowanej wersji nie przyłożyłem. Przyjdzie na nią czas.

      Ale z Twojego opisu wynika, że jednak dziewczynka a nie chłopczyk a więc mamy być może podpowiedź, że te super- zdolnosci to jednak swiat żeński.

      Usuń
    44. Po prostu komunikuję swoje zdanie. Rozmowa nie jest dyskusją, czy składamy się ze światła, czy miłości. To wygląda raczej tak:

      - "Powinniśmy wybaczać naszym oprawcom bo to jest droga do wyzwolenia" - Nie zgadzam się. Tłumaczę dlaczego.

      - "Powinniśmy porzucić fizyczność i emocje, wznieść się wyżej" - Nie zgadzam się. Tłumaczę dlaczego.

      - "Naszym celem jest oświecenie" - Nie zgadzam się. Tłumaczę dlaczego.

      Nie sądzę, że cokolwiek by się zmieniło, gdybyś pisał cyrylicą. Nie sądzę też, że powinnam się z Tobą ślepo zgadzać, gdyż jesteś mężczyzną-nauczycielem, że działam przeciwko swojej naturze mając inne zdanie, choć być może lepszym pomysłem byłoby nie zabieranie głosu.

      Usuń
    45. Od czasu rozpoczecia tej rozmowy widzę oczami wyobraźni różne sceny. Bardzo dobrze Córko Słońca, że miałaś odwagę właczyć sie do tej rozmowy. Ja WIEM (skąd- nie umiem wyjasnić) , Wiem i czuję, że takie rozmowy na energetycznym poziomie leczą- tym bardziej jeśli jest to rozmowa kilku WSPÓŁODCZUWAJĄCYCH osób (zawsze tłumaczę, że rozrózniam to co powszechnie nazywa sie "współczuciem" czyli jakimś takim płytkim użalaniem sie nad kimś: 'o-jakiś ty biedny" a WSPÓŁODCZUWANIEM- to jest uczucie z wysokiego poziomu i umiejętność pełnego połączenia swojej duszy z duszą innego człowieka- szczera pomoc na duchowym poziomie). W takiej rozmowie pełnej prawdziwego a nie udawanego współodczuwania można pomóc drugiemu - do tego potrzebne jest zaufanie i dość duża świadomość - "ogarnięcie" swoich własnych problemów bo nie pomoże chory choremu. Wiem, że kilka takich osób czytuje ten blog.

      No i mimo, że rozmowa pulsowała nam tu na różnych pułapach .... intymności, że tak to ujmę to wydaje mi się........jestem głęboko przekonany, że fale uzdrowieńczej energii dla Twojej przyjaciółki przekraczają barierę czasu i przestrzeni i płyną. Podobno 19- stego (2 dni temu ) otworzył się jakiś ważny portal na Ziemi. Będzie jeszcze jedno takie otwarcie 28-smego. Może to i prawda - to, że wszyscy wokół w mniejszym lub większym stopniu sie pochorowali to nie przypadek. To choroba oczyszczająca. Tak więc nasza rozmowa na tak ważny zyciowo temat nie była przypadkiem - mnie dodatkowo "zamęcza" film "Początek" -też to odczytuję jako znak- uczyniłem osobny wpis z tym filmem związany.

      Co tak naprawdę chciałem napisać? Mogę zapewnić Twoją przyjaciółkę Córko Słońca, że istnieją mężczyźni inni niż ojciec tej dziewczyny. Znam co najmniej 2 takie przypadki - dlatego zdumiewają (a wręcz oburzają) mnie uwagi jakie nam na przełomie roku poczynił Anonim sugerując, że Lewszunow to na pewno kobieciarz a Katerina z pewnoscią "korzystała z życia". To są dla mnie tak żenujące wypowiedzi, że nie mam słów.

      Ja mam kolegę (przyjaciela mogę spokojnie orzec), który ożenił się z dziewczyną mającą właśnie takie bariery do przeskoczenia. To była jego pierwsza kobieta w tym życiu- przed ślubem już sporo rozmawiali i on wiedział, że coś w sferach osobistych jest do naprawienia- coś bardzo poważnego. Wiem, że rozmawiali o dzieciach- że może ich nie być (on o dzieciach marzył). Przez około 10 lat było to tak zwane "białe małżeństwo" - czułości wzajemne jak między bratem i siostrą. W dzisiejszym świecie mężczyźnie jest trudno się w ogóle takimi rzeczami chwalić bo padają idiotyczne zarzuty i domysły. Nic chłopakowi nie brakowało i nie brakuje. Opowiadał jakie naciski wokół wywierała rodzina i otoczenie dopytując się "kiedy będą dzieci?" -padały nawet supozycje, że chłop jest homoseksualny itp. Świat dziś oszalał. No w każdym razie ten 200% facet nie miał problemów by pracować nad leczeniem ran dziewczyny, którą kochał i szanował. To co mi opowiadał budzi wręcz przerażenie - ponoć jedna z ciotek sugerowała nawet aby ją zgwałcił. Po latach w tym związku urodziły się dzieci.

      Twoja przyjaciółka Córko Słońca powinna znaleźć takiego mężczyznę - to rzadkość ale trafiają się- -zapewniam, znam osobiście i wiem, że to prawda.
      Tu jest do naprawy wzorzec u samych podstaw bo człowiek (ojciec) mający być obrońcą i wzorcem na całe dalsze życie - sam się okazał złoczyńcą. Odbudowa tego zaufania może potrwać bardzo długo- być może i lata.

      Tyle chciałem napisać.... ku pokrzepieniu mam nadzieję.

      Usuń
    46. Dziewczyna ma męża, który ją bardzo wspiera, więc rzeczywiście wydaje się, że wszystko się dobrze skończyło. :)

      Podziwiam mężczyznę, o którym pisałeś. Myślę, że niewielu byłoby zdolnych tak zaopiekować się kobietą. Szczególnie, że naturalne jest dla mężczyzny chcieć zbliżenia z kobietą, którą kocha. Naprawdę, robi to wrażenie. Podziwiam tego człowieka.

      Usuń
    47. Żyjemy w tak strasznych czasach, że zachowania naturalne i normalne stały sie jakimś ewenementemi "heroizmem". Jeśli coś wykracza poza egoizm to już się wyróżnia. Ufam, że to niebawem się zmieni.

      Usuń
  3. Jakoś w to nie wierzę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem - czas pokaże. Jeśli to prawda to byłby to przełom na miarę epoki.

      Usuń
  4. Myślę, że warto dbać o siebie o swoje wnętrze i wypełniać je Światłem i Miłością albo inaczej dbać o siebie i odkrywać Światło i Miłość które jest w Nas":)))
    Im więcej Nas takich będzie tym więcej Światła i Miłości będzie wokół Nas. Pozdrawiam I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - skupianie się nad "działaniem mechanizmu" może też być iluzją i stratą czasu (kolejną zabawką- zwiedzeniem). Nie musisz znać w szczegółach zasad działania samochodu by z niego kiorzystać - tak samo można znać parę zasad dobrego życia a niekoniecznie wszystkie te niuanse i zależności, których przecież i tak z tego poziomu nie widać dokładnie i wszelkie takie rozważania są "gdybaniem". Budzisz sie rano, masz kolejny klocek do układanki "pod stopami" i zabierasz się do montażu.

      Usuń
  5. Przebaczyć można tylko samemu sobie!!!
    Jest to typowo boska czynność. Religia twierdzi że to bóg po śmierci wybacza, ukrywając że należy sobie samemu wybaczyć zanim się umrze..
    Jeśli ktoś nam coś zrobi to wypada mu podziękować za lekcje a nie wybaczać...
    Wybaczenie innym to po prostu głupota i same ego. Wybaczyć można (i powinno się codziennie, tak jak mycie zębów dla higieny) TYLKO samemu sobie !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo jesteśmy 'dziećmi Bożymi" - małymi Bogami. Mamy więc wszelkie moce i narzędzia do konstrukcji własnej drogi życiowej. Sekciarskie religie usilnie dzielą zależności w grupie na "owieczki" i kapłana. Jednak przez stulecia w każdej z religii zdarzali się ludzie "składający swoją Matrioszkę" z tych fragmentów (podpowiedzi) jakie starano się przed nimi ukryć lub zmarginalizować (wypaczyć ich znaczenie). Ojciec Pio na przykład wyrósł z korzeni katolickich. Żaden pośrednik nie jest potrzebny - posrednik to wirus wmawiający nam, że jest niezbędny. Owszem jest - dla siebie samego. To jemu potrzebne jest podłączenie - nam nie. Mamy je od zawsze - tylko uchylić drzwi.

      Usuń
  6. Oświecenie a obudzenie.
    Oświecenie to nic dobrego, oślepieni blaskiem bzdur nie potrafimy dostrzec prawdy. Lucyfer to właśnie poranna gwiazda która przynosi światło - oszukuje. W angielskim jest nawet takie powiedzenie 'ignorance is bliss' czyli ignorancja to oświecenie. Ignorując cały prawdziwy świat i krzywdy które się na nim dzieją siedzimy w swojej bańce, oślepieni przez blask głupoty nie widzimy prawdy. Pozbycie się tej zasłony iluzji to obudzenie. Stawiam teze, że cały świat żyje obecnie w kompletnym oświeceniu, zajęty swoim własnym życiem i sprawami, które uważa za ważne, jednocześnie popadając w coraz to większą niewole - coraz głębszy sen. Oświecenie to typowa new-agowa bajka dla naiwnych pragnących być wyjątkowym i lepszym od swoich braci. Radzę odrzucić te iluzje..

    OdpowiedzUsuń
  7. Wprowadzasz niepotrzebny mętlik w pojęciach, Tomaszu.

    'Oślepieni blaskiem bzdur' - to już po prostu oksymoron: ) Bzdury to nie blask - bzdury to ciemnota.

    Tych, którzy się oświecili (osiągnęli poziom Bogów) światło nie oślepia. Oświecony może patrzeć w Słońce kilkanaście godzin na dobę bez ryzyka przypalenia siatkówki. Dziś ludzie zakładają ciemne okulary - to lęk przed Światłem, przed Oświeceniem. A potem się skarżą, że coraz mocniej ich razi: )

    Oświecenie to żaden new-age'owy wymysł, Tomku - to słowo stare jak świat. Czuj duch!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. A to, że wokół oświecenia zdążyło narosnąć wiele mitów, błędnych wyobrażeń i nieporozumień, to już inna sprawa.

      Usuń
    2. Ostatnio obejrzałem polecany serial Mistrz i Małgorzata, niezwykle interesujący dla mnie i szczególnie utkwiło mi w pamięci takie zdanie, które mam zaszczyt pierwszy raz użyć:D
      Woland - Jak zwykle mówimy różnymi językami, ale rzeczy o których mówimy nie zmieniają się od tego.

      Usuń
    3. :)) he, he - no tak Woland parę razy podsumowuje mocno.
      Cieszę się, żepropozycja przypadła do gustu

      tonguetonic 17 stycznia 2017 18:44

      Wprowadzasz niepotrzebny mętlik w pojęciach, Tomaszu.

      'Oślepieni blaskiem bzdur' - to już po prostu oksymoron: ) Bzdury to nie blask - bzdury to ciemnota.

      Tomasz (moim skromnym zdaniem) faktycznie innymi słowami nazywa to co od dawna wielu powtarza i przed czym przestrzega. Można się spierać o samo pojęcie (oświecenie lub obudzenie). W jakiejś pracy czytałem o dwóch oświeceniach- małym i duzym. To pierwsze to takie "wyjscie z drzemki" i czesto staje sie kolejnymi kajdanami dla "przebudzonego". Opowiadał o tym Trehlebov (cytując starych mistrzów)- bywa nawet tak, że na jakimś stopniu gdy naturale staje się czytanie w myślach itp. ludzie ci wpadają w pułapkę - jakby zażyli narkotyk. "Tu przeczytam myśli, tam przeczytam myśli. Popatrzcie! mogę czytać w myślach!". Takich ludzi czasem nazywa się sidha- jarmarki pełne są speców od przekłuwania się nożami, siedzących na szkle itp. To sa "odpady" ze ścieżki duchowej - tacy ludzie sa właśnie "oślepieni" ta iluzją - chyba to miał na myśli Tomek. Brak jest u nich pokory- ego zachłystuje sie zabawką. Ponoc zazwyczaj niemożliwe jest wyjście z tej pułapki w tym samym wcieleniu.
      Prawdziwe oświecenie jest tam gdzie pokora, gdzie ego jest posłuszne umysłowi (królowi). Dziś zazwyczaj ego (paź z królestwa miedzi) rozpiera sie na tronie i "rządzi" jak umie przepalając na błyskotki cały kapitał energetyczny jaki dusza wzięła na to wcielenie. Niebawem 8 min wykładu pani Lory Szeremietiew na ten własnie temat.

      Usuń
    4. Napisałem powyzej: Niebawem 8 min wykładu pani Lory Szeremietiew na ten własnie temat.

      https://www.youtube.com/watch?v=9HsZUI1DgwI

      Usuń
  8. Ja słyszałem nawet o tzw. cząstkowych oświeceniach, które prowadzą do oświecenia ostatecznego. Pewnie u każdego to wygląda trochę inaczej.

    To, co napisał Tomasz, generalnie mi się podoba, ale... dla Słowian słowa zawsze miały konkretne znaczenie i chociaż takie przewrotne postawienie sprawy może stanowić pewną inspirację, to na dłuższą metę lepiej za mocno nie mieszać w pojęciach. Bo w końcu już zupełnie nie będziemy mogli się dogadać i trzeba będzie przy każdej wypowiedzi zamieszczać osobisty słowniczek z definicjami: ) Jak widzicie - słowa i tak już znacznie straciły na obrazowości: na przykład pod 'przebaczeniem' każdy z nas widzi co innego. Trzeba nam zaprowadzić ład w słowach i odbudować dawne obrazy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałem wcześciej, że to właśnie Lucyfer przynosi światło - kłamstwo. Wszystkie te bzdury - mądrości, którymi nas obdarował typu demokratyzm, konsumpcjonizm, kapitalizm, socjalizm, wszelkie te -ismy, ideologie, religie. To są wszelkiej maści bzdury które przyjmujemy jako własne programy - oślepiają nas od prawdy i zwracają uwagę w stronę kłamstwa. Obejrzałem ten filmik Trehlebova oświecenie to cierpienie i rozumiem to cierpienie jako właśnie wychodzenie z 'oświecenia' czyli powrót z kłamstwa do prawdy(oczywiście bardzo niewygodne i męczące bo działamy przeciwko naszym kłamliwym przyzwyczajeniom, wpajanym całe życie) chodź tak jak pisałem lepiej pasuje tu moim skromnym zdaniem słowo budzenie:).

      Poza tym w tej samej scenie MiM jest to też częściowo wyjaśnione. Najpierw jest ciemność, potem jest lampka która rozświetla tą ciemność, a potem to światło daje cienie w kontakcie z przedmiotami.

      Poza tym ani Iwan Carewicz ani Anastazja jakoś nie wspominają w ogóle o oświeceniu, nie twierdzą że są oświeceni, albo że posiadają pełną wiedzę, przyznają że mają problemy ze zrozumieniem niektórych rzecz, a jednocześnie prezentują wiedzę 'o trzy klasy wyżej' w porównaniu do innych oświeconych:) Sam piszesz jakieś dziwne argumenty typu patrzenie w słońce i cząstkowe oświecenie. Oświecenie nie istnieje dopóki nie zobaczę tego gdzieś w praktyce i pozostanie one dla mnie bajką newageowską:) Pozdrawiam

      Usuń
    2. Tomek 20 stycznia 2017 10:28

      "Napisałem wcześciej, że to właśnie Lucyfer przynosi światło - kłamstwo. Wszystkie te bzdury - mądrości, którymi nas obdarował typu demokratyzm, konsumpcjonizm, kapitalizm, socjalizm, wszelkie te -ismy, ideologie, religie. To są wszelkiej maści bzdury które przyjmujemy jako własne programy - oślepiają nas od prawdy i zwracają uwagę w stronę kłamstwa."

      Z tego co ja sobie do tej pory pozbierałem i co zaobserwowałem w praktyce to Mroczni (tam jest jak wszędzie cała hierarchia - prostym ludziom wysyła sie "proste" Diabły- patrz wspaniała i wiecznie żywa sztuka "Igraszki z Diabłem" - teatr TV z udziałem Gajosa i całej palety ciekawych aktorów)....Mroczni w praktyce do swych kuglarskich sztuczek "zaślepiania" (tak bym to ujął) zawsze uzywają światła odbitego bo własnych źródeł nie mają- oni nie są twórczy, sa odtwórczy. Przywódcy sekt miksują jakieś trujące "nauczanie" biorąc do tego koktajlu pewne sensowne - znane prawdy (sztandar musi być - false flag) ale ich interpretacja jest jakaś pokrętna, płytka, prymitywna i z "haczykami"- co w konsekwencji powoduje przekierowanie energii na siebie samych. Mądry mistrz (Prawy) pomaga ludziom znaleźć kontakt ze źródłem - fałszywy podłącza ludzi do siebie. Sekta (coś odsieczonego - od czego? od źródła właśnie) ma taki mechanizm, że zabiera ludziom ich własne zasoby- umiejętnie co jakiś czas -( z wielkim fanfarami , w oparach "cudu" ma się rozumieć) -rzuca komuś ochłap a reszta jest przejadana i marnowana przez "dowództwo".
      Odróżnić jasnych i mrocznych mistrzów można po skromności. Mroczni zazwyczaj co jakiś czas "płyną"- ego ich ponosi, "gwiazdorzą" jak to nazwała jedna z moich korespondentek ("samozachwyt- "ach! jak ja mądrze sie wypowiadam!"), bywają głośni, nachalni, nadmiernie pewni siebie- to typowy objaw zamknięcia na własne źródło (czesto niedostrzegane przez samego "mistrza". On tkwi w iluzji, że postępuje jak należy).

      Moja cytowana wiele razy mądra prababcia Helena (kobita miała kilka klas podstawówki ale ogromną mądrość życiową i głęboką wiarę wynikającą z praktyki i niełatwego życia)... prababcia powiadała : "DZWON GŁOŚNY BO PRÓŻNY".

      Usuń
    3. Tomaszu: Iwan Carewicz mawia o oświeceniu - choćby w wykładzie 'Przeprawiaj się przez życie z Miłością', gdzie wspomina o tym, jak ciało człowieka pod koniec ziemskiej drogi przemienia się w światło. Oświecenie to pełne rozwinięcie ciała świetlistego, które Lewszunow nazywa ciałem błogości.

      A że Anastazjuszka o oświeceniu nie mówi, cóż... żeńczynie w ogóle rzadziej prawią o oświeceniu, bo oświecenie to cel, a dostrzeganie i dążenie do celów to rzecz męska.

      Faktem jest, że o oświeceniu nie ma co gadać - trzeba go po prostu doświadczyć.

      Co do Lucyfera - to postać-zlepek wywodząca się z różnych mitów. 'Lucz' to po rusku promień. Światło światłu nierówne - co innego Słońce, a co innego świetlówka. Lucyfer niesie więc nam jakiś tam substytut boskiego Światła, diabelską podróbkę. Pozdrowienia!

      Usuń
    4. " 'Lucz' to po rusku promień. Światło światłu nierówne - co innego Słońce, a co innego świetlówka."

      stąd Luczis? :)

      Usuń
  9. Witam, przeczytałam komentarze, każdy jest ciekawy i właśnie dlatego wydaje mi się że najbardziej wartościowe sa nasze własne odczucia.Podziele sie zatem moimi przemyśleniami. Prawdą jest dla mnie że słowo u nas Słowian zawsze miało największe znaczenie. "Tyleś wart ile słowo twoje", to dewiza człowieka prawego, postępującego zgodnie z własnym kompasem moralnym. Dlatego kłamstwa jak zauważył jeden z przedmówców jest najgorszą rzeczą jaka może się nam przytrafić i z reguły przytrafia się świadomie, człowiek świadomie kłamie. Kłamie nt przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, okłamuje siebie i innych... kłamie i tym samym zmienia swoje przeznaczenie , słowa nt przeszłości zmieniają naszą przyszłość itd. Nic nie jest pewne, nic nie jest jasne taki człowiek jest pogubiony a nawet zagubiony. Nie trzeba znac nauk wszelakich aby się odnaleźć w naszym świecie, wystarczy czasem zrobić sobie rachunek sumienia określić zasady wedle których pragniemy żyć, odnaleźć drogę prawdy a wtedy prawda odnajdzie nas sama, nie będziemy ponosić strat z powodu zagubienia.
    N

    OdpowiedzUsuń
  10. Zupełnie abstrachując od wątku, ale chciałam się podzielić https://justynapettke.blogspot.com/2017/01/samotnosc.html
    Trafiłam na kolejną super kobietę, która się odkryła. Piękny tekst u niej, osobisty i szczery :) Może warto jej coś miłego skrobnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie warto - przeczytałem 2 teksty, juz dodaję szybki link do bloga Justyny - umieszczę zaraz pod Twoim tu po prawej.

      Usuń
  11. Kurde, ciągle trafiam na nowe inspiracje i mam ochotę się dzielić! :) Jakiś czas temu natrafiłam na "Projekt Egoistka". Wydało mi się to takie pretensjonalne i w ogóle... nazwa jest jaka jest i ma swoją historię, ale sama Dagmara jest dla mnie... idealna <3 (choć trochę musialam się jej bliżej przyjrzeć zanim to zobaczyłam).
    Ona jest przykładem kobiety, która zajmuje się rozwojem osobistym, ale nie w żaden męski, motywacyjny, agresywny sposób. Pisze pięknie, widać, że naprawdę odkrywa duchowość i swoje wnętrze... A wszystko zaczęło się od tego, że jej mąż umarł na raka.
    Wklejam fragment jednego z jej ostatnich wpisów. Ją całą można znaleźć na fb i na jej stonie, wystarczy wklepać Projekt Egoistka do googli.


    "Stałam się delikatna czuła i opiekuńcza, pozwoliłam sobie na słabość. Zmądrzałam, spokorniałam stałam się uważniejsza. Wcześniej byłam nie do zniesienia i to mi mówią ludzie, którzy mnie znają. Kilka lat temu odbierano mnie jako bardzo ekspansywną osobę, która zabiera przestrzeń, która była hałaśliwa, robiła wokół siebie dużo szumu. Mocno byłam skoncentrowana też na sobie, na swoim ego. Moja przemiana jest bardzo widoczna. Obudziłam w sobie współczucie, jestem delikatniejsza, ludzie są przy mnie rozluźnieni, nauczyłam się słuchać. Mężczyźni chcą się mną zaopiekować, kiedyś nie miałam takich sygnałów.

    Jednak najważniejsze to, że ja sama czuję swoją kobiecość, pozwalam sobie ją wyrażać. Zmieniło się moje odczucie męskiej energii, ona już mnie nie zmusza do rywalizacji, mogę się jej poddać, pozwolić być chronioną przez mężczyznę. Wcześniej chciałam z mężczyznami rywalizować, udowadniać, że jestem równie dobra, a nawet lepsza. Teraz widzę, że więcej zyskuję nie rywalizując.

    Spotykam dużo sfrustrowanych kobiet, które płaczą, że nie czują się kobieco. Więc pytam się ich, jak mają się tak czuć, skoro w 80% są facetami. Gdzie jest równowaga w związku, który w ich przypadku składa się w większości z męskiego aspektu wyrażanego przez nią i przez niego? Popatrz, co się dzieje z facetami dzisiaj, oni są szafiarkami, prowadzą blogi modowe, słynni mówcy motywacyjni nie wyjdą na scenę bez pomalowanych rzęs, gdzie są mężczyźni? Gdzie jest ta pierwotna męska energia? Przecież my czujemy jej brak. Niemal każda kobieta marzy o mężczyźnie, który jest prawdziwym wojownikiem, takim nieogolonym (śmiech). Ochrania nas zupełnie spontanicznie. Jest silny, zdecydowany, bo ma kontakt z własną mocą.

    Przeczytałam kiedyś słowa, które bardzo dobrze określają to o czym mówimy. Wypowiedział je ks. Piotr Pawlukiewicz: „Prawdziwy facet ma takie coś, że jak stoisz naprzeciwko niego, to czujesz, że stoisz naprzeciwko faceta. On nic nie robi. Oddycha tylko i się patrzy”.

    (...)

    cdn. *ograniczona ilość znaków jednego komentarza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (...)

      Kobieca energia projektuje męską. Niestety brak żeńskiej energii prowadzi do tego, że mężczyźni robią się coraz bardziej zniewieściali. I to nie jest dobra zmiana, bo spotykam się z kobietami i mężczyznami, którzy są nieszczęśliwi. Tracimy swoją kobiecość, bo emanowanie seksem to nie jest jeszcze kobiecość, założenie bikini także nią nie jest. Kobiecość znajduje się o wiele głębiej. Powinniśmy dawać sobie prawo do niej, nie negować, nie przykrywać siłą i niezależnością. Nie musimy medialnie przecież mówić jedynie o tym, jakie powinnyśmy być silne, jak bardzo same walczymy o nasze prawa, po co to robić? Jaki jest dzisiaj w tym cel? Czy to czasami nie jest zasłona dymna dla tego czego naprawdę się obawiamy? Warto zapytać o to siebie samej. Ja zadałam sobie te pytania i dzisiaj jestem innym punkcie.

      Mogę powiedzieć jedno: kiedy odkryjemy kobiecość, to odkryjemy w sobie niesamowita siłę, lecz wyraża się ona zupełnie w inny sposób niż to co obserwujemy obecnie… Dzisiaj nie walczę, nie biję głową w mur, nie ukrywam, nie wypieram i raczej nikt o mnie nie powie, że jestem nieporadną kobietką – przetrwałam największy życiowy sztorm. Jestem stabilna, mam poczucie spełnienia, ufam sobie, mam dostęp do mądrości, współczucie, inspiruje setki osób bo używam swoich wrodzonych naturalnych umiejętności. I to jest stan, który czują kobiety dopuszczając do głosu swoją kobiecość."


      P.S. Nie trudno się domyślić jaka ostra dyskusja się wywiązała pod tym wpisem. A jej odpowiedź była tak mądra, pozbawiona ego i negatywnych emocji, że mnie zaczarowała.
      Warto popatrzeć.

      Usuń
    2. Dziękuję Karolino za wpis. Czytałem książke Dagmary- tę co to dokończyła po śmierci męża, czytała ją też moja mama i sporo dyskutowaliśmy. Mama "po babsku" od razu wypunktowała kilka chronologicznych niescisłosci jakimi chwali się dagmara- szczegółów już teraz nie przypomnę ale chodziło o lata jakie sobie podopisywała najwyraźniej budując swój PR. Tam było sporo rażących niezgodnosci - ogólny wniosek był taki, że jest to młoda dziewczyna z bardzo silnym "parciem medialnym" i chęcią robienia wokół siebie szumu. Książźka estetycznie wydana ale treściowo BARDZO niespójna - początek pisany przez jej męża był nawet ciekawy i czuło się w tym sporo przemysleń natomiast reszta była bardzo na siłę - "aby zamknąć temat". Dagmara nie ukrywała, że została z kredytem za dom do spłaty itp.
      Ogólnie jej wnioski bardzo pohopne i na wyrost.

      Usuń
    3. Ale zajrzę- może faktycznie ma Baba ;) jakieś przemyslenia- z książki wynikało jasno, że to ona była motorem związku, zdjęcie na pierwszej stronie też dość znamienne (ona na nim). No i sam fakt, że mąż zmarł na raka- gdzie była jej kobieca energia do ochrony skoro zmarł?

      Usuń
    4. michalxl600
      No i sam fakt, że mąż zmarł na raka- gdzie była jej kobieca energia do ochrony skoro zmarł?
      Myślę, że w tak zakręconym zmatrixowanym świevie mało kto wie o kobiecej energii ochronnej,
      Myslę, że wszystko nawet śmierć bliskiej osoby wydarza się po coś, moze w tym przypadku posłuzyła do pobudki Dagmary, tak samo było w filmie - Początek. Pozdrawiam I.

      Usuń
    5. "tym przypadku posłuzyła do pobudki Dagmary,"

      Być może. może to ja mam uraz do "głośno dzwoniących" "coachów" (czy jak to się tam pisze). Widzę wielu takich zarówno u nas jak i w rosyjskojęzycznym necie. Ludzie się biorą za nauczanie a sami mają podstawowe problemy- ale widać i tak ma być. Wszystko jest po coś. Nie ma przymusu- ktoś tam ma ochotę płacić za jakieś zajęcia- rodzą sie powiązania i zależności. Byc może jest tak jak pisze karolina, że (no to jest fakt) Dagmara ogniskuje wokół jakąś grupę kobiet i tak połączone energie ku czemuś wspólnie dążą. Każdemu trzeba czegoś innego - ważne by była dobrowolność i obustronne ("uczniów" i "nauczyciela") pragnienie uwalniania się z iluzji.

      Usuń
  12. Michał - no właśnie to jest ta zmiana.
    To, co było wcześniej, ich życie, parcie na szkło, rozwój, jego śmierć i dokończenie tamtej książki ... miałam podobne odczucia do Was.

    A później trafiłam na jakiś jej wpis, który mi się spodobał i zaczęłam ją śledzić. Wydaje mi się, że po tym jak spędziła miesiąc w Australii ucząc się i medytując u jakiegoś mistrza (nie pamiętam teraz jak się nazywa) bardzo dużo się zmieniło. Wiadomo, nie wszystko i idzie to stopniowo, ale i tak uważam, że jest super.
    Nie jest to druga Olga Waliajewa, ale wcale być nie musi. I tak dużo lepiej sobie radzi i dużo bliżej swojej kobiecości jest, niż 90% kobiet dzisiaj. I ma wpływ, dziewczyny za nią idą, więc może dobrze, żeby szły. Krok po kroku.
    Sam widzisz, że nie każda jest mentalnie gotowa od razu na dużą zmianę, że kobiety wpadają tutaj na tego bloga i się oburzają. Każdy musi przerobić swoje i chyba fajnie, że ona potrafi za sobą pociągnąć dziewczyny i tak jak się powoli zmienia tak i zmieniają się one ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm.. skoro tak to będziemy się przyglądać. Trzymam kciuki- śmierć bliskiego człowieka może być punktem zwrotnym w życiu, choć zazwyczaj nie od razu (widzę po swoim otoczeniu).

      Usuń
    2. A własciwie to jaka śmierć? Toż to przeciez zdjęcie kostiumu teatralnego :) I

      Usuń
    3. "smiert" - według bukwicy = S -(smiena) MIER- (miernosti, wymiaru) T- ("twierdo" czyli trwała, na stałe). trwała zmiana wymiaru w którym się przebywa.

      Usuń
  13. trwała zmiana wymiaru w którym się przebywa.
    trwała zmiana to znaczy, ze śmierć zmienia wymiar trwale na stałe?I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdej nocy opuszczamy swoje ciało i zmieniamy wymiar ale niewielu ludzi jest tego świadomych. Rankiem znów zasiedlamy swoje awatary i realizujemy zadania przygotowane (lub skorygowane) przez duszę kiedy ciało śpi i wypoczywa. Z tego punkto widzenia opuszczenie na stałe i likwidacja danego awatara jest trwała ale to też jest oczywiście względne bo zależy w jakiej skali przyglądamy się rozwojowi duszy. Dusza jest nieśmiertelna i kolejne wcielenia w nowe ciało to takie "większe dni"- a może raczej lata (roki - stąd w jęz. rosyjskim do dziś przetrwało starosłowiańskie "urok" czyli lekcja).

      Usuń
    2. Dziękuję:) Coś w tym jest:) I.

      Usuń

"OSTRZEŻENIE: wszystkie anonimowe komentarze bez jakiegokolwiek nicka/charakterystycznego znaku/ podpisu będą usuwane".
UWAGA TECHNICZNA: aby rozmowa miała jeden ciąg trzeba zawsze wcisnąć ";odpowiedz" pod pierwszym (przewodnim) postem zaczynającym daną rozmowę.
2.Najpoczytniejsze artykuły są dostępne po prawej w szybkich linkach pod nazwą "abecadło".
3. Ponadto w razie braku publikacji na stronie proszę o wiadomość na mail. Z jakiegoś powodu niektóre komentarze mylnie oznaczane są jako spam.
4. Wbudowana wyszukiwarka blogowa jest trochę niedokładna i omija pewne treści pomimo występujących w nim szukanych słów. Innym rozwiązaniem jest wpisanie w google, czy bezpośrednio w pasku przeglądarki frazy: site:michalxl600.blogspot.com szukanywyraz Wynikami będą wszystkie artykuły zawierające słowo "szukanywyraz" na tymże blogu.