Mamy już szansę na wyjątkowo dorodne warzywa, buraki wprost szaleją - no radość dla oczu- takie gospodarskie szczęście. Do tego kwiatów różnorakich pełno, trzmiele, pszczoły.
Ogrodowe prace wiosenne za nami więc wziąłem się za różnorakie inne - szopki, wodociąg, remont kolejnego motorka. Przy tym wszystkim za sprawą internetu koresponduję sobie z rozmaitymi ludźmi i mam o czym myśleć. Odwiedzin u sąsiadów też nie brakuje- wszystko to inspiruje do przemyśleń.
Jedna z moich niedawnych rozmówczyń (znamy się już jakiś czas choć na razie tylko korespondencyjnie) sprawiła, że zdecydowałem wypowiedzieć się jaśniej na taki oto temat:
Okazało się, że ona - sympatyczka Słowiańskich praktyk jest również praktykującą katoliczką i wyraziła obawy, że ja ją za to potępię :).
Uśmiechnąłem się czytając tę wiadomość i po przemyśleniu stwierdziłem, że warto nawet i któryś raz powtórzyć moje widzenie świata w tych kwestiach tym bardziej, że wynikła pewna ciekawa okoliczność o czym za chwilę.
Mam kilku przyjaciół katolików - poznanych na żywo. KAŻDY MA SWOJĄ ŚCIEŻKĘ - stali czytelnicy wiedzą, że sam się powołuję na przykład na mądrości przypisywane Jezusowi bo nauczanie to jest zgodne ze Słowiańskim Wiedyzmem a ja szukam zawsze tego co łączy a nie co dzieli.
Ja chyba wiem skąd wynikła ta obawa mojej rozmówczyni - znamy (znaliśmy bo niestety dla mnie niektóre to czas przeszły) te same osoby. Wiele z nich bywało na tak zwanych "wiecach" Słowiańskich. Tam moja korespondentka poznała tych ludzi a ponieważ ja tu na blogu wtedy polecałem (z umiarkowanym entuzjazmem ale jednak) działania tychże to i sam byłem zapewne kojarzony z poglądami tych panów. Oni są jawnie antykatoliccy, antyżydowscy - są tam szumne manifesty dotyczące takich poglądów. Jeden z panów z którym podczas rozstania miałem bardzo emocjonalną (z jego strony) rozmowę zarzucał mi nawet, że nie jestem dostatecznie antyżydowski :)
Wydawało mi się, że tłumaczenia jakie zamieszczam na kanale "michalxl600" dostatecznie wyjaśniają moje spojrzenie na te sprawy ale życie ostatnio tak przyspiesza, że najwyraźniej niektórym umykają te niuanse stąd niniejszy tekst. Trehlebov, którego cenię i lubię (nie fanatycznie - widzę jego słabości, to zresztą dotyczy wszystkich innych mówców ze sobą włącznie) opowiadał kiedyś o swoich znajomych- żydach. Mówił, że ma przyjaciela, który potrafi się trudzić jako gospodarz i uczciwie sam zarabia na swoje utrzymanie. Opowiadał też Trehlebov (chyba film "nieludzie") o znajomości z pewnym popem prawosławnym. Inni tłumaczeni przeze mnie mówcy też należeli do rozmaitych konfesji, Iwan fajnie kiedyś wyjaśniał "Anastazjowcom" jak nie popaść w fanatyzm. Trehlebov naucza, że wszystkich połączy tak zwane "zdrowomyślenie"- nieważne z jakich nurtów czy szkół się wywodzą i że tacy ludzie są sobie duchowymi braćmi.
W każdym razie ja również nikomu nie przypinam etykietek. Moja zasada stara jak świat: "po owocach poznawajcie".
Czemu ja tak długo "zamulam"? :) Przyczyn jest kilka.
1. Wspomniany ex- znajomy z którym się z hukiem rozstałem, którego tu polecałem kiedyś na blogu stwierdził, że jestem teoretykiem siedzącym za komputerem, "pozującym na mędrca" (takie padły słowa - wydaje mi się, że sądził po sobie z racji bardzo emocjonalnej wypowiedzi), że "on przynajmniej działa organizując wiece" (pewne zdarzenie tego typu było inspiracją do zamieszczonego wiosną wpisu na blogu).
2. Kiedyś też pochwaliłem się nieco działaniami w sprawie krzepnięcia naszej osady i to również spowodowało wiele poruszenia. Gdy opadły emocje to wspomniana publikacja przyniosła również pewne interesujące owoce w formie korespondencji.
Działamy sobie tu spokojnie i BEZ POŚPIECHU. Zaplatają się spokojnie przeróżne znajomości - zwyczajnie "wrastamy" w tę społeczność, któś wychowany w mieście nie wie w ogóle o istnieniu takich więzi. One nadal istnieją. Staramy się przy tym wszystkim delektować życiem jak powiada odwiedzona wczoraj po raz kolejny dalsza sąsiadka pani Danuta. Każdy dzień przynosi jakieś nowe wyzwania, wielu ludzi podejmuje w swoich obszarach jakieś działania. Zdarza się, że one się przyciągają z naszymi a ja "Jestem na tak" :) (polecam gorąco ten film - pogodna komedia ale zawiera bardzo ważną prawdę).
Moja dotychczasowa praktyka życiowa potwierdza dobitnie, że nie warto się spieszyć. Trwałe i stabilne konstrukcje nie powstają na pstryknięcie palcami (przypomnę tu wpis blogowy o pośpiechu).
Przypomnę też pradawną mądrość: "siem raz otmież- adin raz otrież" czyli "siedem razy odmierz a jeden raz odetnij". Prawo to uczy, żeby ze wszystkim spokojnie czekać - każde działanie ma być zaakceptowane we wszystkich siedmiu światach (poziomach) w jakich tak naprawdę żyjemy.
3. No i stało się tak, że ktoś również (wynika to z wypowiedzi radiowej jaką można odsłuchać na dole tej strony) metodycznie i wytrwale realizuje swoje wizje i powołanie. Pogłoski o tym fakcie krążyły już od kilku tygodni a o zamiarach tych wiem od roku. Kilka dni temu upewniłem się, że to prawda i że mamy (taki "przypadek") BARDZO interesujące sąsiedztwo.
Fragment tekstu do którego link podałem wyżej (powtórzę):
- Dwadzieścia lat temu przeżyłem niezwykły czas w pustelni - najmocniejszy, jeżeli chodzi o spotkanie z Bogiem, stąd pomysł na stworzenie właśnie pustelni. Kilka lat szukaliśmy dobrego terenu. Pewna rodzina zakupiła nam jedenaście hektarów ziemi w Kołtkach, miejscowości oddalonej siedem kilometrów od Białego Boru - powiedział ksiądz Siwiński. - Chcielibyśmy stworzyć pustelnię na wzór tych dużych francuskich. Każdy będzie mógł tu przyjechać i spotkać się z Bogiem. Ludzie będą modlili się za drugą osobę. To będzie takie duchowe spa - podsumował.Im dłużej o tym myślę tym bardziej uważam, że nie jest to przypadek i że "w Boskiej kancelarii" (tak mawiał nieżyjący Siergiej Daniłow) coś tam "namieszali" łącząc nasze tutaj marzenia na Polanie z marzeniami innych ludzi.
Stali czytelnicy bloga wiedzą, że mam tu też w odległości kilku kilometrów sąsiadów - zagorzałych katolików (Szymon co żony szukał), są też inni - rodzina leśników z trójką dzieci angażująca się obecnie w nurt jakiegoś "skautingu" pod auspicjami KK. Są to ludzie ideowi i godni szacunku (choć jak dla mnie zbyt fanatyczni ale każdy ma swoją ścieżkę i dojrzewa w swoim rytmie). Na ile to możliwe utrzymujemy więzi szanując się wzajemnie. Podejrzewam, że w jakimś stopniu mieli oni wpływ (informacja dla księdza Radka) w tym co się dokonało. Kiedyś byłem nawet z Szymonem w Koszalinie w tym domu miłosierdzia Bożego jaki prowadzi ksiądz Radek i przyznać trzeba, że jest to dobry i energiczny organizator więc plany jakie deklarują (już w tym roku) na pewno się ziszczą.
No w każdym razie całe przedsięwzięcie powstaje 500 metrów od nas - jesteśmy najbliższymi sąsiadami w tej głuszy leśnej. Taki to "przypadek".
Z tego co mi wiadomo to w Polsce nikt czegoś takiego jeszcze nie organizował. Z wiadomości jakie już miałem zeszłej jesieni plan jest taki, że na obszarze ma być centralnie jakaś kaplica z pomieszczeniami gospodarczymi a wokół w oddali cztery (o tylu była mowa w tamtej rozmowie) "eremy" czyli jakieś pustelnie. Wiemy też od sąsiadów, że księżulo zamierza wiercić studnię, do tego jak przypuszczam będzie odnawiał dawne przyłącze elektryczne (25 lat temu nieopodal tamtego miejsca stał mały transformator, elektryczna linia średniego napięcia chyba nadal tam jest). Jeśli tak jest to zastanowię się i ja nad odnowieniem przyłącza elektrycznego (kiedyś biegło do mojego domu).
Może tyle nowin.
Dopowiem jeszcze, że dojrzewam do realizacji wideoblogów ale to chyba dopiero jesienią - na razie zbyt wiele działań na zewnątrz, w planach nadal pewne zaległości choć dostaję sygnały z Niebios (przewiałem plecy) aby się nie spieszyć zbytnio.
Kaplica ma być powiadasz. A czym kaplica różni się od kości ula? To co powstaje to kolejne zajęcie terenu przez KK. Na tym terenie życie będzie umierać jak w każdym ulu z kości. Jeśli nauki i poczynania kk do tej pory nie przyniosły raju na ziemi to wątpię, ze kolejne pomysły kk to uczynią. Nikt
OdpowiedzUsuńProponuję Tobie dobre przestudiowanie tej przypowieści jaką kiedyś opowiedział Trehlebov:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=E1XgDNWrja8
Cały czas trwa rywalizacja sił Mroku i Ciemności. Oni na szachownicy czynią swój ruch i maja swoje plany a Światłość (życie) ma swoje. Nauki KK (i wszelkie religie) były potrzebne jak świeczka w pokoju w którym wyłączono światło. Prawda, że człowiek z tą świeczką się obijał o szafy czy inne tam...widziane w ostatniej chwili przedmioty ale też dla przenikliwych narzędzie to było pomocą.
To w ogóle szeroki temat.
Poza wszystkim działają obecnie "prawa czasu" czyli prawa "galaktycznej wiosny". Czas Mrocznych minął, KK jak widzisz jest powolutku wyłączane, te wszystkie filmy ujawniające ich mroczne sekrety to nie jest przypadek. Światło zaczyna świecić w każdy zakamarek. Dotychczasowa polityczna siła KK jest w tej chwili przenoszona do Azerbejdżanu (papież już złożył tam wizytę a w senacie USA już zmienia się obrządki dla tej transformacji). KK dysponuje jeszcze częściowym zaufaniem społecznym a co za tym idzie posiada (jak widać) silne wpływy materialne. Ta ziemia nie była tania, wiem od kogo ją kupił fundator. Całe przedsięwzięcie też będzie kosztowne.
Na naszych świętych górach (niedaleko nas na przykład Polanowska święta góra Słowian) stoją dziś powszechnie budynki postawione przez KK. Oj- długo by o tym pisać.
W każdym razie nic nie jest takie czarno -białe. Ta rozgrywka jest dynamiczna a prawo czasu działa nieubłaganie. Znaków jest co tydzień cała masa - 15 letnia córka Rockefellerów zabiła się kilka dni temu na quadzie na terenie własnego gospodarstwa.
To co sobie KK planuje to jedno a to co z tego ostatecznie wyjdzie to całkiem inna sprawa. Jeszcze raz odsyłam do Trehlebova i przypowieści jaka na wstępie. Życia nie da się zadeptać - po zimie zawsze następuje wiosna a zima to też dobro, ona jest selekcjonerem.
Iwan kiedyś słusznie mówił, że my się zawsze odradzamy - kwestia naszej liczebności jest dyskusyjna (ludzie teraz umierają masowo, trup ściele się gęsto w szpitalach i domach) ale zwycięstwo prawdy jest nieuniknione. Opowieść o Feniksie z popiołów to nasza pradawna legenda c.d.n.
Najprawdopodobniej wspólnoty katolickie oczyszczą się do żywego chrześcijaństwa (przeciw niemu nic nie mam- Szymonowi zawsze powtarzam, że ja nie jestem katolikiem ale można mnie określić chrześcijaninem bo te zasady są zgodne z moimi. Czasem dodaję gdy ktoś mocno naciska, że mi najbliżej do Prawosławia (nie wyjaśniam już zazwyczaj do jakiego :)) ale to kończy wątpliwości i bywało nierzadko, że dawało platformę do jakichś tam wspólnych dalszych rozmów). Tu przypomnę, że pojęcie Prawosławny zostało zawłaszczone przez kościół Bizantyjski i z naszym Słowiańskim Sławieniem Prawii czyli świata Bogów- praprzodków nie ma wiele wspólnego.
UsuńCóż - niech ludzie działają. Cel jest szczytny, duże moce finansowe posiadane przez wspólnoty KK muszą znaleźć jakieś sensowne ujście. Niech budują pustelnie, niech inwestują. Tam też bywają (znam osobiście od dawna pewnego księdza Andrzeja) ludzie "Boży".
Księdza Radka jeszcze nie poznałem bliżej, widziałem jego "trzódkę" na stołówce w domu jaki prowadzi. On zbiera tam połamańców życiowych i pomaga im stanąć na nogi. Podobnie przecież czynią buddyści gdzieś tam pod Warszawą czy w Kucharach. 10 km stąd w małej wsi jest wspólnota zielonoświątkowców w której stają na nogi byli alkoholicy. Ludziom potrzebny jest jakiś "szkielet" - oparcie i wspólnota. Nie mamy innego wyjścia jak "zoperować żywego pacjenta" czyli społeczeństwo. Kłamstwo wieków to choroba z której wychodzimy jak z dużej gorączki, trzeźwiejemy jako ludzkość.
Dezyderatę też możesz sobie poczytać, tam jest takie zdanie: "wszędzie życie pełne jest heroizmu".
Tyle na razie - dopisuję wczesnym rankiem. Jak będą siły (a przede wszystkim jeśli ktoś ma chęć to czytać) to mogę jeszcze wiele dodać tych swoich przemyśleń.
Temat jaki poruszyłeś jest bardzo ważny.
UsuńSzukam teraz filmu Trehlebova (Amelia go kiedyś słusznie przypomniała -jeśli nas czytasz to powtórz proszę link) gdzie mówi on słusznie, że na egregor chrześcijański pracowali nasi Przodkowie - moi dziadkowie, moje babcie i prababcie zasilały go więc warto się nim także posługiwać.
Chcemy czy nie mamy do niego dostęp. Energia to tylko energia (Vadim Zeland nazywa te pola informacyjne wahadłami, w pierwszych trzech książkach jest wszystko wyłożone dokładnie, podobno ostatnia dziewiąta jest streszczeniem i wprowadzeniem do ośmiu pozostałych (czytałem pobieżnie, zamówiłem sobie wersje książkowe 2 miesiące temu. Pierwsze czytania miałem wersji elektronicznej- są polskie tłumaczenia w necie).
Trehlebova nie znalazłem (w sumie jest tam chyba tylko kilka zdań ale znalazłem coś takiego:
https://www.youtube.com/watch?v=WzIr4jAADEE
Przypomniałem sobie ten film. Zeland powiada, że "wahadła" (energie/ pola informacyjne ) rezonują ze sobą i się przyciągają. Nie wiem co siedzi w głowie ludzi zgromadzonych wokół księdza Radka (bo on jest inicjatorem ale jak sam stwierdza jest więcej osób zainteresowanych projektem tej pustelni) ALE WIEM CO SIEDZI W MOJEJ DUSZY. Wiem, że od lat jakaś siła odpowiadała na moje młodzieńcze marzenia. Ja w te rejony gdzie teraz jestem przyjeżdżałem motocyklem nad jeziora (piękne i tajemnicze jezioro Bobęcińskie jest około 10 km od miejsca lokalizacji naszej Polany i pustelni o której mowa w artykule- 5 km w inną stronę są dwa inne przepiękne jeziora niemal przytulone do siebie. Jedno nosi nazwę Wołczyca (znamienne prawda? od Wołk/Wilk/Weles) a drugie niemal z nim styczne "Kościelne" (no taka nazwa- zaraz dopowiem coś innego co przyszło mi do głowy odnośnie znaków i tej sytuacji przedziwnej).
W każdym razie egregor (wahadło) moich marzeń najwyraźniej zarezonowało z marzeniami innych ludzi - oni to finansują, pragną mieć kontakt z przyrodą. Ksiądz opowiada tam w artykule, że parę lat nosili się długo z wyborem lokalizacji, że brali pod uwagę fakt by nad głowami nie latały samoloty (co ma miejsce na zachód od Białego Boru gdzie dolatują myśliwce z poligonu Drawskiego). c,d,n,
Mama moja nie raz powtarza: "ojcu by się tu podobało". Marzenie zamieszkania w lesie miał mój ojciec- leśnik z wykształcenia i powołania. Uwielbiał te lasy w okręgu Szczecinka, serce oddał tej ...służbie (tak kiedyś pojmowano pracę w lesie, jeszcze mój dziadek (ze strony mamy) też leśnik mawiał "idę do służby". Pokolenie wcześniej w gronie pradziadków było pięciu braci leśników (cały czas linia rodowa mamy). mamie przy urodzeniu wywróżyli, że wyjdzie za leśnika - wróżba miała jakiś związek z chrzestnym w leśnym mundurze, który trzymał ją do chrztu.
UsuńJa widzę ograniczenia katolików i głośno o nich mówię. Dla niektórych z nich (chyba dla większości) wyjście ze starej hierarchii w rodzaju "kapłan- owieczki" będzie niemożliwe ale też dobrze wiem, że gdyby ich tego pozbawić to jak te zwierzątka w filmie "Man in Black" (scena w skrzynce na bagaż gdzie jakieś ludziki czciły zegarek) zmajstrowali by sobie innego "złotego cielca".
Moja rozmówczyni, która dała inspirację do niniejszego artykułu prtzypomniała mi, że Wedy powiadają o Bogu osobowym i bezosobowym. Dojście do tego drugiego jest bardzo trudne- wtedy już się widzi Boga we wszystkim. Demony też są drugą ręką tego samego Boga tak więc wszelakie siły demoniczne zagnieżdżone między innymi w KK (bo przecież nie tylko tam) działają koniec końców tak jak wyjaśniał Mefistofeles doktorowi Faustowi: "JAM CZĘŚCIĄ TEJ SIŁY, KTÓRA STARAJĄC SIĘ CZYNIĆ ZŁO - NIEUSTANNE DOBRO SPRAWIA".
W każdym razie egregor opiekujący się nasza Polaną (przypominam, że mieszka tu już na niej para ludzi -nie chcą rozgłosu, też izolują się przed zgiełkiem świata, otaczają się zwierzętami, zakorzeniają się w przyrodzie i leczą swoje duchowe rany po życiu w miastach)...egregor ten to dziedzictwo co najmniej kilku pokoleń w moim Rodzie. Długo bym mógł opowiadać w jaki sposób ta ziemia trafiła w moje ręce - seria sympatycznych zbiegów okoliczności i życzliwych ludzi w odpowiednim czasie i miejscu. Tak fizycznie (materialnie) zapłaciłem za nią bardzo niewiele, kupiona na raty 10 lat. Ludzie się ze mnie podśmiewali gdy to czyniłem ale ja swoje wiedziałem tak "podskórnie" - racjonalnie wyjaśnić pewnych decyzji nie umiałem. Byłem w tej sprawie zawsze "na tak". Pojawiała się okazja i propozycja Losu - czemu nie?
UsuńTe wszystkie nasze marzenia przyciągnęły jakiegoś księdza z jakimiś ludźmi i jakimś marzeniem pustelni i natury. Tu bywa tak, że zbierając grzyby w ciszy można na 10 metrów podejść pięknego jelenia. Różnorodne lasy i sporo ptactwa - żurawie budzą nas wszędzie co rano.
Nie znalazłam filmiku o którym piszesz, ale inny (o krzyżach między innymi) - tego filmu chyba nie widziałam wcześniej.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=5M-5jYTjdd0
Jedna kaplica mniej czy więcej...i tak się rozbudowywują ciągle, a teraz PIS wygra znowu to i Rydzyk będzie poszerzał swoje wpływy i dalej bogacił się.
"...przyjechać i spotkać z Bogiem w pustelni" - a przecież Chrystus uczył modlić się pod gołym niebem.
Pozytywny akcent z całego tekstu to wzmianka o wróżbie dla małej mamy - romantyczna historia :)
Dzięki!
Usuńteż się trochę obawiam, że będzie to zawoalowany dom wypoczynkowy. ALE !!! tak jak pisałem, ich intencje to jedno (jeśli odbiegają od tych oficjalnie deklarowanych) a to co im się uda to druga rzecz. Dzieją się obecnie rzeczy, które ich samych wpędzają w strach i niezrozumienie bo to co dotąd działało- działać przestaje. "Pożyjemy- zobaczymy".
Będę meldował o rozwoju zdarzeń. Rozmawiałem dziś telefonicznie z Szymonem, będzie na tym poświęceniu 6 sierpnia, ja się też wybieram z dyplomatyczną wizytą jako sąsiad.
p.s. Jezus "urzędował" w innym klimacie. Ja nie mam nic przeciwko by wybudować jakiś dach. Od dawna powiadam, że gdyby KK dbało o pieniądze wiernych to powinno rozpisać konkurs na tanią konstrukcję jakichś "hal" i metodą szkół tysiąclatek "klepać ze sztancy" ten sam projekt po całej Polsce albo i Europie a ludzie w każdym regionie niech sobie go przyozdobią jak tam lubią. Na głowę ma nie padać i jakieś tam ogrzewanie z oświetleniem. Parafia nieduża a zazwyczaj (tak jest na przykład w Białym Borze) parafia 2 razy większa od samego kościoła.
UsuńZa zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wiernych pobudować domy samotnej matki a przy nich szwalnie czy inne tam zakłady gdzie by dziewczyny mogły zarobić na utrzymanie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPrawda! Nie pierwszy raz się z Tobą zgadzam.
UsuńGdzieś tu już pisałem, że ta moja rozmówczyni przypomniała Wedyjską mądrość o Bogu osobowym i bezosobowym. Większość ludzi potrzebuje dziś prostych bajek - jakiegoś pośrednictwa, nie są w stanie sami sobie z Bogiem porozmawiać, nie widzą go wokół w tych cudownych przejawach przyrody wszelkiej. c.d.n.
Ale moja wizja była podobna do tego co się dzieje na przykład u Starowierców. To są chrześcijanie starego obrządku - mieszkają w tajdze, ciężko pracują, to od nich się uczy Iwan. Widziałem takie filmy (rzadko pozwalają siebie nagrywać - to jedna z ich zasad) gdzie opowiadają jak się wspólnie modlili (oni głównie śpiewają) i mężczyzna mówił, że po takim spotkaniu trwającym czasem i 6 godzin czuje takie uwznioślenie duszy, że nie wie z czym to w ogóle porównać. U nich nie ma kapłanów - spotykają się wspólnotami i każdy po kolei czyta pisma i śpiewa. Jakaś tam świetlica w takiej tajdze jest do tego potrzebna - przynajmniej zimą. Ale jest to sprawa drugorzędna jak ubranie na człowieku. U nas wyszło to na plan pierwszy, ludzie przystrajają kapliczki i oddają pokłony jakimś obrazkom a przecież wyraźnie w księgach jest i o tym mowa by cielców nie tworzyć.
UsuńJest jednak pewna zdumiewająca rzecz o której nawet czytałem w poważnym miesięczniku dla architektów. Pewien starszy pan z wysokimi tytułami (czy nie czasem profesor) zwracał się tam do swoich młodszych kolegów by nie lekceważyli takich spraw. Zdarzyło się bowiem, że poszukiwali fundamentów jakiejś zabytkowej świątyni - pole duże, nikt nie miał pojęcia jak zacząć. Ktoś wpadł na pomysł by wezwać różdżkarza i ten precyzyjnie wyznaczył prostokąt gdzie energia była jakaś inna, powiadał, że odczuwa tam swojego rodzaju "ciszę". Słyszałem też opinie (sam mam taką o kościele św. Jacka w Słupsku), że są kościoły gdzie jak ktoś powiadał: "jest namodlone". Wytwarza się w takich miejscach chyba jakiś portal - łatwiej jest wejść w uspokojenie i wyższe stany duszy.
Tak samo jest z pustelniami, mówiło się, że pustelnik mieszkający koło wsi oddziałuje swoją energetyką i pomaga mieszkańcom samym swoim istnieniem.
p.s. ciekawe to co piszesz o swoim dziecku.
UsuńWracając do planów księdza Radka: zobaczymy co tu się wydarzy. Jeśli czyni coś na siłę to Niebiosa założą tu jakieś ograniczenia. Mieli tam jakąś nieprzyjemną historię rok temu - jeden pensjonariusz pozbawił życia drugiego.
Nie wiem do dziś co o tym sądzić:
https://koszalin.gosc.pl/doc/4909093.Oswiadczenie-ws-tragedii-na-Roli-Smutek-i-ogromny-bol
http://www.prk24.pl/38324130/trzy-miesiace-aresztu-dla-bezdomnego-podejrzanego-o-zabojstwo
Na pewno oddziałuje. Ale to musi być pustelnik z otwartym sercem, a nie taki "fałszywy pustelnik" - tacy też pewnie istnieją.
UsuńJa miałam kiedyś spotkanie z prawdziwym Pustelnikiem, może nie całkiem bezpośrednio, ale i tak odczułam energię bardzo piękną i czystą, a innym osobom łzy płynęły z oczu pod jego wpływem.
Nie wszyscy to rozumieją, ludzie nie wierzą w "energie" i wysokie wibracje więc wyśmiewają to.
"Za zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wiernych pobudować domy samotnej matki a przy nich szwalnie czy inne tam zakłady gdzie by dziewczyny mogły zarobić na utrzymanie."
UsuńJa dawniej z koleżanką z pracy planowałyśmy sobie, że jak będziemy bogate :) to założymy dom samotnej matki, gdzie kobiety mogłyby pracować, rozwijać się, uczyć kreatywności i pozytywnego podejścia do życia...miały być tam też zwierzęta i wielki ogród :)
Ostatnio w telewizji mówili o sprawie samotnych matek wyrzucanych z jakichś domków w Warszawie, nie wiem jak to się skończyło.
No widzisz ... mamy podobne marzenia naprawiania świata :)
UsuńWiele dobrych tego pomysłów jest w serii książek "Dzwoniące Cedry Rosji".
Ja jestem praktyk, który wie, że świetlana idea to jedno a wdrożenie jej w praktykę ..... oj- to całkiem inna sprawa. Ludzie sami stawiają opór nieznanemu, bronią bolesnych ale znanych realiów - te schematy (mechanizmy wahadeł czy egregorów o których mówi zalinkowany wcześniej film).
Przykładem jest tu praca nad społecznymi przekonaniami jaką wykonał na przykład Ghandi. Takie jednostki ("pustelnicy" - to nie musi być koniecznie samotnik żyjący w jaskini choć więź z naturą gra tu ogromną rolę).... takie jednostki zmieniają świat. Jest na youtube taki film rosyjskojęzyczny o tego typu ludziach - jeden posadził tysiące drzew na pustyni i stworzył oazę, drugi przez 30 lat wytrwale drążył koryto w zboczu góry i jego wioska ma teraz wodę, której wcześnie brakło.
Był taki papież, który opisywał różne typy psychiki ludzkiej, omawiał między innymi to co ładnie pokazuje film "Bajland" z Pszoniakiem (jest na youtube- podtytuł: "populizm po polsku"). Papież ten omawiał psychologię tłumu ale też wspomniał o jednostkach, które są ideowe i dążą do celu wbrew społecznym przekonaniom. Dodał na koniec (bo tacy najmocniej szkodzili interesom Watykanu): "CI SĄ NAJGORSI".
WSZYSTKO ZALEŻY OD INTENCJI CZŁOWIEKA - jak to słusznie powiedział Iwan w tym ostatnim bardzo kontrowersyjnym filmem: "taki człowiek odpowiada już tylko przed Bogiem i swoim sumieniem". Leczenie polega często na chwilowym sprawieniu bólu (wyciągnięciu czegoś z rany czy też podanie gorzkiej pigułki). Dobry lekarz społeczny o tym wie, wznoszenie się to wysiłek. Miło jest leżeć tam gdzie się jest a wspięcie się na kolejną półkę skalną by ujrzeć więcej i by być bliżej słońca często (zazwyczaj) trzeba okupić wylanym potem a czasem nawet jakąś kontuzją.
UsuńCóż (wracam do tematu głównego), zobaczymy kim jest ksiądz Radek. Noszę się nawet z napisaniem do niego listu jeszcze przed tym 6 sierpnia czyli poświęceniu ziemi jakie tam planują. Umiejętności organizacyjne to on ma - wszystko dalej zależy jak głębokie są intencje. Zazwyczaj (od youtuberów począwszy a na budowniczym bazyliki w Licheniu skończywszy) motorem działań była pycha i chęć zaistnienia (to chyba w Licheniu był czy jest pomnik gdzie ksiądz- założyciel klęczy przez Janem Pawłem 2 coś mu tam podając). Jeśli inicjatywy ks. Radosława powodowane są chęcią wzniesienia społeczeństwa na wyższy poziom to będzie nam po drodze.
"Ktoś wpadł na pomysł by wezwać różdżkarza i ten precyzyjnie wyznaczył prostokąt gdzie energia była jakaś inna, powiadał, że odczuwa tam swojego rodzaju "ciszę". Słyszałem też opinie (sam mam taką o kościele św. Jacka w Słupsku), że są kościoły gdzie jak ktoś powiadał: "jest namodlone". "
UsuńMoże chodzi o to, że świątynie budowano kiedyś na tak zwanych miejscach mocy - przynajmniej te bardzo stare. Albo na ruinach jeszcze starszych świątyń. Tak jest w Warszawie z kościołem ŚW. Katarzyny - podobno ta górka na której stoi była ważna dla dawnych Słowian. To samo Kościół ŚW. Anny przy Starówce.
I to jest chyba najbardziej prawdopodobne. Dziś została tradycja "wmurowania kamienia węgielnego" i..... w zasadzie nie wiadomo o co chodzi. Ja kiedyś kojarzyłem to z węglem a chodzi najprawdopodobniej o "węgieł" (ros. ugoł) czyli róg, narożnik budowli. Podobno ustawiając w czterech narożnikach specjalnie dobrane i w specjalny sposób kamienie uzyskujemy w danym obszarze jakiego obrys wytyczają te kamienie tak zwaną ciszę radiestezyjną a więc zabezpieczenie przed szkodliwymi wpływami żył wodnych czy innych tego typu.
UsuńDawniej mądry Wiedun wmurowywał nie jeden ale cztery kamienie w narożnikach zabezpieczając czy to dom mieszkalny czy inny budynek od w/w szkodliwego promieniowania.
Usuń"Papież ten omawiał psychologię tłumu ale też wspomniał o jednostkach, które są ideowe i dążą do celu wbrew społecznym przekonaniom.(bo tacy najmocniej szkodzili interesom Watykanu): "CI SĄ NAJGORSI"."
UsuńA naprawdę najlepsi :)
Wczoraj gdy szukałam filmu Trehlebova zwróciłam uwagę na takie jego słowa - że to co nas dobre, dla nich (ludzie mroku) złe i to co dla nas złe to dla nich dobre. To mi wiele wyjaśnia - dlatego nie da się porozumieć z człowiekiem o złych ukrytych intencjach - zawsze będzie jakiś zgrzyt.
A w ogóle poleciłam wczoraj ten sam film, który jest podany w artykule w nawiasie. Przeoczyłam go po prostu. A Ty mi nie zwróciłeś uwagi.
Usuń"..... A Ty mi nie zwróciłeś uwagi."
UsuńPrawda - przyznaję się, że dopiero teraz sprawdziłem ten link. Pośpiech dnia - dużo się dzieje, napisałem list do księdza Radosława, zobaczymy co odpowie :)))
Widziałam Twego księdza na YT :)
UsuńA to jest podpowiedź!! Dzięki! - z mimiki twarzy, z gestów też wiele można wywnioskować. Poszukam sobie wieczorem i popatrzę. Na list jak dotąd nie mam odpowiedzi.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=khCJGiDgqxM
Usuńwłączyłem początek a potem przeskoczyłem na 26 minutę.
7 cech osoby ludzkiej - ciekawe. Przyznać trzeba, że facet ma jakieś przemyślenia. Z bodajże szóstym jakoś trudno mi się zgodzić -on mówi: "to nie jest tak, że ja mam ciało- ja jestem ciałem".
No ale widziałem na razie do tego miejsca- może potem coś się wyjaśni.
Podoba mi się, że potrafi się zdystansować od chrześcijaństwa -to nie jest poziom twardogłowego proboszcza.
37 minuta- podejście do pracy mi się podoba. To jest to co Hiniewicz nazywał "trudzić się" a "robota" w fabryce o której mówi Radosław Siwiński nie rozwija nas duchowo.
UsuńOj - doszedłem do 43 minuty i ......coś mi się zdaje, że tu duża różnica między nami.
UsuńNo cóż - chyba dojdzie do jakiegoś spotkania kiedyś tam (albo nie - tak się składa, że na granicy oddzielającego nas lasu przebiega granica województw, oni są w Zachodniopomorskim a my w Pomorskim) ale takie podejście zamyka porozumienie - no chyba, że Radosław jest ponad i będzie widział współbraci dążących do wspólnych celów. Tylko, że u nich (przynajmniej ci prości ludzie tak deklarują- nie raz to słyszałem): "odpowiedzią na wszystko jest Jezus - my wszystko dla Jezusa". To jest bezmyślny fanatyzm. Jeśli wszystko będzie podporządkowywane takiemu poziomowi to bieda. No nic - przecież to tylko sąsiedztwo.
Doszedłem do 52 minuty i dalej na razie nie dam rady. Zupełne zażenowanie spowodowały słowa, że kryzys (oczywisty) relacji męsko- żeńskich skłania do homoseksualizmu. Być może tak jest u kobiet - z moich obserwacji wynika to samo co mówi ks. Radek czy kilka innych osób, że u kobiet stosunki z tą samą płcią są częstsze i łatwiejsze ale NORMALNY mężczyzna porzygałby się na samą myśl o jakichś relacjach cielesnych z tą samą płcią. Tu już brat Radosław wykazuje typowo żydowskie myślenie.
UsuńW ogóle dużo takiego zimnego filozofowania, dużo słów.... Iwan też dużo opowiada ale to inny poziom, tam jest uśmiech i radość a tu cierpienie. Opowieści o rezygnacji z własnej wolności - to są niuanse bo ja się niby z nim zgadzam w wielu sprawach, że żyjemy wspólnotowo, że żyjemy dla innych ale INTENCJE takich wyborów mamy jak mi się wydaje diametralnie różne. U nich nie jest to WYBÓR Z PRZEŚWIADCZENIA - ze zrozumienia, ale jest to jakiś wewnętrzny przymus, gwałt na sobie samym.
Nie wiem który oglądasz bo jestem poza domem, a z telefonu nie umiem nic wklejać jeszcze ani włączyć tego linka .
UsuńJa mam dystans do nich (kler) i nic nie mogę nawet na to poradzić. Wczoraj oglądałam jakieś śpiewy kościelne i wszystko mi się przewracalo w środku.
Znałam też dziewczyny z Oazy - bardzo wredne z charakteru.
A ten ksiądz ma przynajmniej pokorę w sobie bo widziałam wczoraj jak tłumaczył kościół z ostatnich afer, mówił że Chrystus upomina kościół.
A inni np twierdzą że to bezczelne i podle ataki na Katolicyzm (ujawnianie tych afer)
Pamiętaj że on mówi to czego go uczono w seminarium. Nie może się za bardzo wychylac że swoimi przemyśleniami które stały by w pewnej sprzeczności z tą nauką. Tak mi się wydaje.
UsuńWidać że ma w sobie entuzjazm i bardzo się stara ten ksiądz trafić do ludzi.
UsuńAle ja mam wrażenie że oni - księża nie patrzą przychylnie to aby człowiek przejawial pełnię swojego potencjału i możliwości duchowych - na pewno wiesz o co mi chodzi, trudno to opisać.
A teraz wśród katolików nie ma zwrotu Bóg a jest Pan Bóg, a jeszcze mówią często" np modlimy, śpiewamy do Pana". " Pan kiedyś stanął nad brzegiem..." tak się zaczyna ulubiona pieśń kościelna JPII. Ostatnio bywam na pogrzebach tak się jakoś składa, uszy same mi się zamykały na dżwięk wypowiadanych zaklęć. Nikt
Usuń"A teraz wśród katolików nie ma zwrotu Bóg a jest Pan Bóg,"
UsuńTak - pisałem nieraz o tym (cały post jest na blogu, nawet dwa pod tytułem: "Dzieci Pana i dzieci Boga"). Dlatego napisałem powyżej, że żydowskie myślenie. Tacy katolicy ze spranymi głowami to mentalni żydzi - zupełnie jak na filmie "Żywot Brajana" gdzie ktoś mówił "Jehowa" a reszta rzucała kamieniami. Nie ma zdrowomyślenia - są tylko mechanizmy, programy emocjonalne czy w języku Zelanda "służenie wahadłom". Przy tych wszystkich "Pan Jezus/ pan Bóg/ Pan nasz.... " od razu automatycznie zginają kark i łamią im się kolana. Wiele razy pisałem mojej koleżance -katoliczce "wstań z kolan" gdy wysyła mi takie głupoty.
---------------------------
Amelia: zgadzam się, stara się. Zaraz sobie odnajdę ten film o którym mówisz. W zalinkowanym na wstępie wywiadzie dla radia Koszalin też wspomniał co najmniej jednym zdaniem o "trudnych czasach dla kościoła" - chyba jakoś tak to ujął.
J. Amelia 19 lipca 2019 17:43
Pamiętaj że on mówi to czego go uczono w seminarium.
Prawda, prawda. Im trudno wychylić się za ten kanon - dyskusji otwartej z takim człekiem nie będzie bo on będzie powtarzał tylko swoje mantry. Trehlebov gdzieś to mówił, że oni jak żołnierze są nauczeni i posłuszni swojemu "dowództwu". On jest też egzorcystą więc ktoś dał mu jakieś "gotowce", podłączył do egregoru. Chłopak jest młody bo rodzony w 1976 -ot, wykonuje swoje zadanie.
Pracowałem przed chwilą w ogrodzie rozmyślając sobie nad tym co słuchałem kilka godzin wcześniej i jeszcze jedna rzecz mi zazgrzytała. On tam powiada, że człowiek może znaleźć szczęście tylko na zewnątrz. Według mnie to bzdura. U nich bazuje się na dogmacie (on to tez tam wypowiada): "pan Bóg cię umiłował". Z tego dalej (jak się tam wewnątrz "wciśnie" taki dogmat) ma wynikać "obowiązek miłości świata", obowiązek a nie głęboka - z głębi duszy i przeświadczenia chęć. Pisałem już o tym innymi słowami.
Szczęście w tym świecie dziwnym i niedoskonałym - owszem jest również na zewnątrz ale jak możesz kochać świat nie kochając samego siebie? nie uporządkowawszy swojej Matrioszki? "Królestwo Boże jest w was" nauczał Jezus. Pokochaj siebie a będziesz promieniował miłością samoistnie a nie z wewnętrznego przymusu.
Jest kolejny przykład zajmowania terenu przez kk tym razem będzie to kaplica w sercu Puszczy Niepołomickiej
Usuńhttps://faktyimity.pl/v-kolumna-14/
Nikt
Jak widać to jakaś zorganizowana akcja ;)
Usuń- realizowana w wielu rejonach Polski.
Może to pomysł na przyciągniecie ludzi do Kościoła z powrotem, bo chyba z roku na rok ich ubywa.
Czytałem gdzieś o tym - kaplicę mają finansować chyba Lasy Państwowe. Trzymajmy się zasady, że "NIE MA TEGO ZŁEGO CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO". Na górze Polanowskiej jest kościół, mieszka tam jeden zakonnik ale krzyż jaki tam widnieje na kościele i na bramie podwórzowej jest bez górnej poprzeczki, taki podobny do młotu Tora. Pytaliśmy go czemu tak - odpowiedział, że oni są jakimś tam małym odłamem zakonnym ....z Gniezna chyba. Zapomniałem tę nazwę - coś od grobu Jezusa. Znalazłem to nawet ze 2 lata temu w internecie.
Usuń:)))
OdpowiedzUsuńWitam, Jędrzej, dawno nie pisałem. Oprócz tego z wieloma kobietami, to wiele miesięcy cisza. Pierwszy raz doznałem kontuzji na drążku - przy nowym ćwiczeniu. Nie wiem czy złamanie nadgarstka czy zwichnięcie. Jakiś komentarz do tego może z Twojej strony? W "Przez chorobę do samopoznania" przeczytałem, że to może oznaczać, iż nie zauważyłem jakiegoś momentu przełomowego w rozwoju, taki moment następuje, albo wskazanie, jakobym to był zbyt "sztywny" - nieustępliwy, sztywne kości się łamią, w skrajnej postaci człowiek ugina się przy złamaniu kręgosłupa według tego pisma. Czyli należałoby być bardziej "elastycznym", zamiast takim upartym. Albo, że za dużo ruchu, aktywności w takim człowieku, teraz należy zwolnić przy urazie. Lewszunow mówił, że cukier osłabia kości. Niewiele go spożywam, może już niedługo wyeliminuję. Ogółem to w sumie raczej przesadziłem z ćwiczeniami, tak jak przy pęknięciu śródstopia. Czy może być w takiej kontuzji większy sens? Co to oznacza? Cokolwiek? Masz jakieś doświadczenia ze złamaniami? Pozdrawiam serdecznie i zdrówka.
OdpowiedzUsuńArexel
Witaj, ze łamaniami rąk, nóg (odpukać w niemalowane drewno) nie mam ale tu na wsi już 3 razy połamałem sobie zebra, raz spadłem z drabiny - dobre 6 lat temu, oj- to była szkoła. Zagalopowałem się z remontami, z tymi połamanymi żebrami tego samego dnia układałem jeszcze ostatnie płyty dachowe a potem..... dobry miesiąc były jęki przy samym układaniu się do łóżka. Potem co prawda obwiązywałem się takim gorsetem z bandaży i gipsu i w takiej "zbroi" jeździłem motorem do mleczarni na zakupy. Mamy tu taką eko- 9 km stąd.
UsuńTakie zdarzenia ze zdrowiem uczą pokory i szanowania zdrowia. Powtarzam w takich razach wiersz Kochanowskiego: "szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz .....aż się zepsujesz". 2 lata temu podczas spawania samochodu i wyginania blach upadłem na plecy w pokrzywy (ciągnąłem mocno pewien element na giętarce do blach aż mi się wymsknął z rąk). A w tych pokrzywach stała glebogryzarka - no i bach, trach. Żeber mniej niż poprzednim razem ale znów 3 miesiące mocnego ograniczenia.
Tej wiosny w marcu jedno lub 2 żebra w zupełnie głupi sposób sobie nadłamałem zmieniając wahacz przedni w samochodzie- taką dźwignię zrobiłem i nacisnąłem na nią całym ciałem a zapomniałem, że na niej są takie wypustki. Bolało prawie 2 miesiące ale ja już mam na takie wypadki żywokost- Tobie też polecam. Mój brat kiedyś na nartach uszkodził kręgi szyjne i po różnych cudach ze Szwajcarii (mama kierownik apteki szpitalnej w 100 tysięcznym mieście) zadziałała nalewka z żywokostu. Chirurdzy najpierw rozkładali ręce starając się dostępnymi sposobami a potem (po eksperymencie na bratu )mama przez następne 10 lat robiła potajemnie tę nalewkę żywokostu na oddział. Tylko, że wtedy byli jeszcze lekarze chcący leczyć- to były lata 80- 90. c.d.n.
A to co mam teraz to typowe porażenie korzonków nerwowych. Ja mam od urodzenia lekko krzywy kręgosłup w lędźwiach - nie przejmowałem się tym, pracowałem normalnie i na budowach itp. i drewno z lasu się woziło ale chyba teraz mam kolejny znak z Niebios by te plecy oszczędzać albo na poważnie wziąć się za Wieduńskie sposoby i te plecy wyprostować wreszcie. Tak jak powiada Iwan możemy transformować ciało na dowolne sposoby a ograniczeniami są tylko programy w naszym ciele astralnym.
UsuńNo w każdym razie nałożyło się kilka niuansów (prawdopodobnie również fakt, że wiosną jadałem dość dużo słonych posiłków, na jakieś takie mieszanki warzywne mnie wzięło i na ....ziemniaki :))). Iwan przestrzegał przed nimi w nadmiarze.
Ale te wszystkie uchybienia dietetyczne to drobiazgi - ja wiem, że najważniejszy wpływ miała tu "Boska kancelaria" :)) . Mam się zatrzymać, ten rok ma być taki, powolutku, pomalutku.
Dobra - tyle na razie - idę do piwnicy naprawiać hydrofor bo przestał mi się włączać a woda z kranu potrzebna - szczególnie gdy dźwigać nie powinienem.
Co to oznacza? Cokolwiek? Masz jakieś doświadczenia ze złamaniami? Pozdrawiam serdecznie i zdrówka.
UsuńArexel
Ważne jest która ręka - prawe elementy ciała wskazują na męskie a lewe żeńskie części naszego Rodu, na przykład prawy nadgarstek = mniejsze wsparcie ze strony Rodu ojca.
Swego czasu Lousie Hay opracowała taka fajna tabelkę gdzie kłopoty z różnymi częściami ciała wskazują naszą duchową przyczynę danej choroby. Jak dobrze poszukasz to znajdziesz ją w necie - stara sprawa.
W ogóle sprawy dotyczące kości też coś konkretnie oznaczają- może mi się przypomni.
Może jakaś Wiedźma blogowa coś podpowie albo wyprostuje moją odpowiedź.
Ja też mam problemy z kręgosłupem od dzieciństwa.
UsuńKiedy problem jest od urodzenia lub dzieciństwa to może oznaczać że dziecko wzięło na swoje barki problemy jednego z rodziców i kręgosłup skrzywil się od ciężaru.
Rodzic może hamować dziecko w wyzdrowieniu bojąc się by problem do niego nie wrócił.
Nadgarstki (powitanie) mogą symbolizować relacje z innymi.
"wzięło na swoje barki problemy jednego z rodziców i kręgosłup skrzywil się od ciężaru. "
UsuńCałkiem możliwe. U mnie prawa noga jest nieco krótsza stąd i miednica się ledwie zauważalnie skrzywiła - dziś większość ludzi ma pokrzywione plecy.
Czyli, że to moje świadczyłoby o wzięciu na siebie problemów rodu ojca. No wziął sobie niełatwe wyzwanie małżeńskie a moja mama faktycznie może hamować i czyni to.
Przez prawie dwie dekady pracowałem w fabryce samochodów. Safety first-to nam powtarzano jak mantrę. I faktycznie tak było. Wypadki się oczywiście zdarzały, bo na kilka tysięcy załogi po prostu statystyka... Najgroźniejszy jaki sobie przypominam, to jak prasa zgniotła pracownikowi nogę. Zakład zafundował mu potem protezę. Inny wypadek jak mojemu koledze iskry wpadły do oka. Zapruszenia oczu się zdarzały, ale jego przypadek był bardzo groźny. Wezwano helikopter, który przewiózł go do kliniki okulistycznej. Muszę przyznać, że pracodawca dbał pod tym względem o pracowników. Ja sam odmówiłem kiedyś pracy ze względów bezpieczeństwa. Mojemu bezpoścredniemu przełożonemu sie to nie podobało, ale nie mógł nic zrobić. Sam wszedł na moje stanowisko i pracował a ja przez godzinę nie robiłem nic. Niby zagrozenie nie było jakies duże, ale dmuchałem na zimne, a mój przełożony wiedział, że nic nie wskóra. Czy coś mnie złego spotkało za to, że odmówiłem pracy? Absolutnie nie. Była jeszcze inna sytuacja. Z wysokości metrów na karoserię spadł griper. Griper to kawał zelastwa, a ten który spadł miał wage około 50 kilogramów. Spadł pół metra od mojego kolegi, ja stałem trochę dalej. Gdyby to spadło komuś z nas na głowę, to pomimo ochronnej czapki chyba człowiek by tego nie przeżył. A gdyby przezył to byłby kaleką do końca życia. Myśmy wczesniej zgłaszali, że ten griper może się wypiąć, ale nie było bezpośredniego zagrożenia. Po prostu widzielismy co sie dzieje. Ale jak spadło to nasz bezpośredni przełożony cieszył się, że nie było w tym czasie nikogo wyżej postawionego, bo mówiąc kolokwialnie miałby ciepło, bo zgłaszaliśmy mu problem. Na szybko tylko ściagnał uszkodzoną karoserie z linii i na szybko zabezpieczał hak tego gripera, by już więcej nie spadł.
UsuńTaak więc jak widać, przy fizycznej pracy, ale również podczas uprawiania sportu trzeba zadbać o swoje bezpieczństwo. Jeśli się to pominie, to konsekwencje mogą być poważne. Ja przez te dwie dekady pracy w tej fabryce poza tym, ze parę razy walnąłem sie dośc boleśnie w łeb, nie doznałem żadnej szkody. Ale byli tacy, co wchodzili do stacji zrobotyzowanych bez jej zabezpieczenia. I to nie zwwykli pracownicy, ale nasi przełożeni. Za coś takiego teoretycznie można było nawet wylecieć z roboty. Już pal licho zwolnienie, ale gdyby roboty w niezabezpieczonej stacji ruszyły, to człowiek mógłby zostać rozszarpany na szcępki. Osobiście wchodząc do stacji zrobotyzowanej zawsze ją zabezpieczałem. Nawet jak wchodziłem tam dosłownie na minutę. I to nie z obawy przed zwolnieniem tylko z obawy o własne bezpieczeństwo. A wchodzenie dos stacji zdarzało się kilka czy nawet kilkanaście razy w ciągu zmiany.
Damianie- o co chodzi z tą opowieścią?
UsuńChodzi o to, by zawsze zadbać o swoje bezpieczeństwo. I nieważne czy będzie to praca na etacie, czy robimy coś w swoim domu, garażu lub ogrodzie, albo czy uprawiamy jakiś sport. Wypadki zawsze będą się zdarzać, ale gdy zadbamy o to by środowisko wokół nas było jak najbardziej bezpieczne, to wielu wypadków uda się uniknąć.
UsuńZwróccie jeszcze uwage na to, że mnóstwo ludzi chodzi po mieście wpatrując się w ekran smartfona. To jest zwykły idiotyzm, bo o wypadek wtedy nietrudno. Są też kierowcy, co jądąc samochodem wpatrują się w ekran smartfona, albo nawet piszą SMSy. Debilizm i nic więcej. Wiem, że ludzie którzy czytają tego bloga sie tak nie zachowują, ale każdemu z nas zdarza sie czasem nie przemyśleć do końca tego co się robi. Albo czasem może byc tak, że ulegniemy wypadkowi, choć to nie my zawinimy. Więc warto też zwracać uwagę innym osobom na to co robią nie tak.
O tak mi teraz przyszło do głowy. Napisałeś Jędrzeju, że podczas wyginania blach upadłeś w pokrzywy. Nie da się przewidzieć takiego upadku, ale można zadbac o to na co upadniemy. Mogłeś usunąć tą glebogryzarkę zanim zacząłeś pracę. Upadek w same pokrzywy pewnie nie skończyłby sie aż tak źle, jak upadek na to urządzenie. A gdyby zamiast glebogryzarki była tam jakaś kosa postawiona na sztorc, to mógłbyś nawet stracić życie.
"Mogłeś usunąć tą glebogryzarkę zanim zacząłeś pracę. "
UsuńDamian, nie załamuj. Tak- mogłem też dla swojego bezpieczeństwa przenieść całe to spawanie na księżyc, tam byłoby super- bezpiecznie.
Wszystko co tu zademonstrowałeś to typowe podejście matczyne (Żeńskie). Gdyby się kierować takimi zasadami to mężczyzna nigdy nie wybudowałby domu bo wejście na jakąś tam wysokość na rusztowanie też grozi upadkiem. Ty byś pewnie przed wejściem na rusztowanie wykupił potrójne ubezpieczenie, zamówił dźwig dla asekuracji i obwiązał się potrójną liną.
Przed chwilą odwiozłem mamę do kościoła - przez moment jechałem szosą a z naprzeciwka pędziły na mnie inne pojazdy mijając w bliskiej odległości z boku. Uruchom wyobraźnię- jakie to jest niebezpieczne! Kilka dni temu komuś zadrżała ręka i jechał mi "na czołówkę". Chodzenie po schodach jest też bardzo niebezpieczne. Wszystkie piętrowe bloki powinny być zlikwidowane.
A ustosunkowując się do tak przedstawionej kwestii: wszędzie i zawsze zwyczajnie kalkulujemy ryzyko - jest różnica między ryzykiem a brawurą. Męską rolą jest być skutecznym i roztropnie przekraczać ograniczenia - wytrwale dążyć do wybranego celu.
UsuńJa zapłaciłem swoim zdrowiem za określone dokonania- złamane żebra to też fajne doświadczenie i jestem dzięki niemu bogatszy bo cały czas poznaję granice. Nadto miałem okazję przećwiczyć na sobie kilka środków leczniczych, wzmocnić swoją wytrwałość, sprawdzić się. Mężczyźni w bojach zawsze doznawali jakichś tam ran i bez tego nie byliby mężczyznami. Wszelkie takie dokonania jak moje spawanie samochodu czy jakieś remonty to jest ten współczesny męski bój.
Wczoraj była u mnie rodzina -bliski krewny znany od dzieciństwa. Zapasł się chłopak, wzrok mętny - co z tego, że mają dostatek materialny jak oczy podkrążone, cera szara, włosy siwe (młodszy ode mnie). Tak się dla mężczyzny kończy "życie z zabezpieczeniami". Omawiany człowiek jest w dużym stopniu pantoflarzem, tam żona ma za wiele do powiedzenia a on wycofuje się coraz bardziej choć kiedyś było w nim więcej fantazji.
"Wczoraj była u mnie rodzina -bliski krewny znany od dzieciństwa. Zapasł się chłopak, wzrok mętny - co z tego, że mają dostatek materialny jak oczy podkrążone, cera szara, włosy siwe (młodszy ode mnie). Tak się dla mężczyzny kończy "życie z zabezpieczeniami". Omawiany człowiek jest w dużym stopniu pantoflarzem, tam żona ma za wiele do powiedzenia a on wycofuje się coraz bardziej choć kiedyś było w nim więcej fantazji."
UsuńŻe tak zapytam, a co ma piernik do wiatraka? To, że on o siebie nie dba nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem, to że jest pantoflarzem równiez nie.
Widziałem na własne oczy jak koleś uszkodził sobie staw kolanowy. Wymieniał końcówki elektrod na zgrzewarce punktowej i wyłączył wodę i prąd, ale nie wyłączył powietrza. Nie wiem jak to się stało, że jego kolano znajdowała się między elektrodami, ale tak właśnie było. Gdyby odłączył powietrze, to elektrody by się nie zeszły i nie byłoby problemu. Drugi mój kolega wpadł pod wózek widłowy. I to z własnej winy. 14 miesięcy L4 . A dało sie tego uniknąć. Co dbanie o własne bezpieczeństwo ma wspólnego z matyczynym podejściem? Oczywiście, że jest róznica między ryzykiem a brawurą, ale ja piszę o pdstawowych zasadach bezpieczeństwa. Być może jestem uczulony... W fabryce w której pracpwałem nigdy nie doszło do śmiertelnego wypadku, ale w zagranicznych fabrykach mojego pracodawcy tak. I zawsze była to przez zaniedbanie ludzi. Zresztą w fabryce, w której pracowałem nieomal nie doszło do wybuchu, w którym mogło zginąć tysiące ludzi, bo ktos wrzucił niedopałek papiorosa do szybu wentylacyjnego. Brakowało jednego metra i ogień dostałby się do materiałów, których wybuch spowodowałby uniecestwienie fabryki, a na pewno w powietrze wyleciałaby hala, na której to się stało. I to nie była żadna brawura, tylko brak wyobraźni. Ciekawe, czy coś takiego tez nazwiesz "matczynym podejściem", czy może jednak raczej zwykłym idiotyzmem.
"Że tak zapytam, a co ma piernik do wiatraka? To, że on o siebie nie dba nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem, to że jest pantoflarzem również nie."
UsuńTrochę wspólnego ma - ten chłopak nieustannie "dba o bezpieczeństwo". Jego żona tym bardziej- wszędzie widzą zagrożenia tam gdzie one nieomal nie istnieją. Kiedyś przyjechał do mnie i otwierając klapę bagażnika samochodu uderzył się nią lekko w czoło. Tam był jakiś drobny zardzewiały element i nagle chłopak zaczął biegać nerwowo w panice aby mu dać wodę utlenioną, "bo rdza, bo tężec...".
To co opisujesz to przecież zwykły brak świadomości. Powtarzam - bez zachowywania jej spadniesz ze schodów i się zabijesz. Ja też kiedyś (ze 3 razy chyba) przez własną głupotę miałem iskry ze szlifierki w oku. Zapędziłeś się wypisując głupstwa o usunięciu glebogryzarki dlatego odrobinę sobie zadrwiłem. Gospodarstwo rolne to nie sala chirurgiczna a sytuacja jaka miała miejsce z tą glebogryzarką była trudna do przewidzenia. Gdyby jej nie było mogłem upaść na płaską ziemię i przy odrobinie "szczęścia" zwichnąć sobie obojczyk lub coś gorszego. Znam przypadek gdy rowerzysta na ulicy się przewrócił i to tak nieszczęśliwie, że głową uderzył w krawężnik (miał kask rowerowy, który nie pomógł). Jest takie stare powiedzenie: "jak ma się coś zdarzyć to w drewnianym kościele cegła ci na głowę spadnie".
Świadomość o której wspomniałem wynika z ogólnego zachowania energii "czi". Napiszę potem więcej na ten temat - teraz nie mam czasu. Duży zasób energii czi to bardzo rozrośnięte ciało astralne dające ochronę w nieprawdopodobnych sytuacjach - to samo sprawia miłość kochającej żony. Ja miałem kiedyś sytuację gdy zrobiłem salto w tył z rusztowania trzymając w rękach działającą piłę łańcuchową. Nic mi się nie stało. Natomiast w dzieciństwie gdy energia była słaba doznawałem nieustannie wypadków - rozbijałem sobie głowę. Jeśli człowiek jest "śpiący" ( w sensie nieprzytomny, bezmyślny - to częste dziś, ludzie marnują energię na przykład na masturbację) to ochrona astralna jest żadna. Dlatego pisałem o tym krewnym i jego matowych oczach. Twój kolega nie odłączający powietrza jest sam sobie winien - przyszedł do pracy w złym stanie, nie powinien się tego dnia za takie rzeczy brać. Są też dni (zbliżająca się pełnia księżyca i inne osobiste) kiedy człowiek nie powinien podejmować się skomplikowanych prac - być może do takich należał ten mój gdzie NIE POMYŚLAŁEM DOSTATECZNIE wyginając blachę w uchwycie.
Ok, rozumiem twój styl myślenia.
UsuńPrzyszła mi do głowy taka myśl, że wiele zależy od srodowiska pracy. W fabryce był nacisk na bezpieczeństwo, bo gdyby go nie było, to wypadków byłoby duuuużo więcej. Myśmy nawet zgłaszali tzw. near measy, czyli zagrożenia wypadkowe. Nie było dnia, by nie było choć jednego zagrożenia zgłoszonego na hali na której pracowałem. Na innych halach być może było inaczej, bo wydział na którym pracowałem był najbardziej narażony na wszelkie wypadki i było ich też najwięcej. Gdyby zagrożenia wypadkowe były ignorowane, to mogło sie to źle skończyć. Po prostu taka byla specyfika tej pracy.
"Twój kolega nie odłączający powietrza jest sam sobie winien - przyszedł do pracy w złym stanie, nie powinien się tego dnia za takie rzeczy brać."
Tak sam jest sobie winien. Natomiast wymiana końcówek ekektrod należała do czynności standardowych. To sie wykonywało kilka razy podczas zmiany na stacjach manualnych. Nie uważam, że przyszedł do pracy w złym stanie, po prostu z jakiegoś powodu się zagapił. Mnie też się czasem zdarzało nie wyłaczyć powietrza z powodu zagapienia. Natomiast nigdy bym czegoś takiego nie zrobił świadomie. Wyłaczenie powietrza to przełączenie jednego przełączenia na zgrzewarce. Nie wiem jakim cudem kolano tego kolegi znalazło się miedzy elektrodami. O to musiał sie naprawdę mocno postarać. Gdyby to była ręka, to bym jeszcze zrozzumiał, ale nie kolano. Spust mógł wcisnąć całkowicie świadomie i elektrody się zeszły uszkadzając mu kolano. Ale dlaczego tak zrobił, to chyba on sam nawet nie wie...
Co do energii czi to sie zgadzam. Ale jest jeszcze coś. Jak chodziłem do technikum to stalismy z kolegami na przystanku i czekaliśmy na autobus. Chciałem przejść na drugą strone ulicy. Coś mnie szarpnęło mocno do tyłu. I w tym momencie przez ulice przejechał samochód z dość dużą prędkością. Gdyby mnie to coś nie pociągnęło do tyłu, to wpadłbym pod ten samochód. Moi koledzy stali zbyt daleko o de mnie, by ktokolwiek z nich mógł mnie odciągnąć. Oni nawet nie wiedzieli co się stało. Do dziś nie wiem jaka siła mnie wtedy odciągneła...
"Nie wiem jakim cudem kolano tego kolegi znalazło się miedzy elektrodami."
UsuńWiększość z nas niemal cały czas "śpi na jawie". Nie jesteśmy swą świadomością obecni "tu i teraz" ale nasz umysł ("ego - wytwór cywilizacji) nieustannie rozpamiętuje coś w przeszłości albo w przyszłości.
Siły demoniczne bardzo dbają o to - ludzie już w ogóle nie żyją w chwili obecnej - chodzące zombie za sprawą smartfonów. Śpią już całkowicie:
https://www.youtube.com/watch?v=h5xSSPrf-Aw
https://www.youtube.com/watch?v=cahwXDbyG-I
Wspomniana zależność dużej ilości "czi" ma tu też znaczenie. Człowiek umiejący zachowywać energię (nie dający się "drenować" pornografią czy innymi nałogami jest również przytomny - PRZEBUDZONY. To sie odbywa tak jakbyśmy głowę wychylali ponad chmury - zaczyna nam się to udawać coraz dłużej, coraz dłuższe chwile bywamy świadomi.
Takie głupstwa jak z tym kolanem to faktycznie podobna sytuacja jak moja z tą blachą i upadkiem. Byłem przemęczony, nie dość przytomny. W każdej chwili trzeba myśleć a wypadki mogą się zdarzyć przy najprostszych czynnościach - kopiąc szpadlem dół też można sobie zrobić krzywdę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAmelia:
Usuń"Tak własnie było w mojej rodzinie - nie wiem czy myślenie coś by tu pomogło, bo po prostu szybko noga się ześlizgnęła i mimo długich spodni rana była do kości."
Dzięki za tę opowieść. Tak to właśnie bywa - miewałem różne takie (drobniejsze na szczęście) zdarzenia, przez pośpiech i ogólny brak uważności. Demony wtedy mają dostęp i płatają figle - masz rację, wszystko po to abyśmy nabrali pokory.
A może to te Demony mają do nas dostęp i sprawiają te upadki, bo taka ewentualność też istnieje i przez nasz brak zaniedbania jeśli chodzi o ochronę energetyczną tak się dzieje. Nikt
UsuńAwiessałom Podwodnyj pisał (ja się z tym zgadzam), że każdy z nas na drogę życiową oprócz "opiekunów światła" (Aniołów jak mawiają chrześcijanie) dostaje również na wychowanie swoją garstkę Demonów. My ich uczymy miłości a oni nas kontrolują starając się nieustannie "szukać dziur". To tacy "szermierze" - wyszukują nasze słabe punkty aby sie podłączyć i pasożytować sobie. A. Podwodnyj pisał, żę całkowite pozbycie się tych swoich Mrocznych opiekunów jest niemożliwe - można je tylko "ucywilizować". Według niego nad każdą czakrą czuwa inny Mroczny byt - pamiętam, że na poziomie trzecim jest "czarny" - wojowniczy, chyba wyżej jest smok lubiący się chełpić i chwalić. Jeśli gospodarz uświadomi sobie ich istnienie i będzie nieustannie czujny to one nie dostają energii i zmieniają się w małe, niegroźne żyjątka jak żuczki w trawie. Weź jednak takiego żuka ze szczypcami "napompuj" to ci tymi szczypcami utnie głowę.
UsuńNasza stara mądrość ludowa powiadała to samo co Podwodnyj - mawiało się, że na lewym ramieniu siedzi diabeł a na prawym anioł. Człowiek ma wybór ku czyim podszeptom nachylić głowę. Powiadało się potocznie: "diabli go wzięli" gdy się ktoś dał zdenerwować. Masa innych tego typu mądrości zauważanych na co dzień. "diabeł podkusił" itp. Iwan powiada w jednym z filmów: "biorą nas na zmęczenie". Prawda!
Popełniamy dziś masę rozmaitych błędów na co dzień - swego rodzaju brak duchowego BHP. c.d.n.
Dajemy demonom łatwiejszy dostęp do siebie jeśli zamiast spać w nocy łazimy albo siedzimy w internecie (duże niebezpieczeństwo na głupie pomysły). Kilka di obżarstwa na przykład ściąga nas "w dół". Zaczyna być ciężko zasnąć przed 24, potem ciężko wstać o świcie a stara mądrość mówi: "kto rano wstaje temu Bóg daje". Oj - długo wymieniać! współczesny świat pełen demonicznych pułapek. Poruszamy się dosłownie jak po polu minowym, z ludźmi spotykamy się wieczorem gdy aura słaba - powinno być odwrotnie. Wieczór to czas wyciszenia, przygotowania do snu.
UsuńFajnym instruktażem na ten temat jest też stara książeczka Colina Wilsona "pasożyty umysłu".
UsuńKobietom jest trudniej (nie przypadkiem legendy mówią o złych czarownicach) gdyż u nich naturalnie więź ze światem energii (niewidzialnym a stamtąd "podchodzą" nas wrogowie- siły Mroku) jest większa - ochronę dla kobiety stanowi odpowiadający jej poziomem mężczyzna. Dziś nawmawiano płci pięknej, że "może sama" - no i mamy to co mamy.
"Kilka di obżarstwa na przykład ściąga nas "w dół". "
UsuńMnie ściąga jeden dzień, poza tym po jednym mam już nauczkę wystarczającą...
Ciekawe gdzie siedzi demonek ( czakry ) kuszący do picia alkoholu - na mnie się uwziął w tym roku,... ale nie ma szans biedny :)
"Poruszamy się dosłownie jak po polu minowym,..."
Licho nie śpi.
Ciekawe gdzie siedzi demonek ( czakry ) kuszący do picia alkoholu - na mnie się uwziął w tym roku,... ale nie ma szans biedny :)
UsuńJedna ze starych mądrości powiada: "z kim przestajesz -takim się stajesz". Osoby z bliskiego otoczenia są też często źródłem "zarażeń energetycznych".
Jak ktoś jest odporny to się nie zarazi.
UsuńOdnośnie żeber :
Usuńhttps://www.totalna-biologia.pl/choroby/zebra
co to za "Pani" ta pod wpisem na obrazku?
OdpowiedzUsuńBogini Łada
UsuńDamian 23 lipca 2019 20:58
UsuńBogini Łada
Tak jest!
Dziękuję za odpowiedź, tak rzem myślał, że to Bogini Łada ale chciałem się upewnić. A tam z tyłu z obu stron to jacyś wyżsi bogowie?
Usuń