Blog ma ambicje upowszechnienia szeroko pojętej sfery obyczajowości Słowiańskiej a więc zdrowych podstaw życia rodzinnego a co za tym idzie zdrowia całego naszego społeczeństwa w nadchodzącej już nowej kosmicznej erze Wilka (Welesa).
czwartek, 30 lipca 2015
Niebezpieczna bliskość
W wieku technologii informacyjnych i wychwalania nadmiernej niezależności stosunkowo łatwo być na odległość podtrzymując przy tym iluzję bliskości - wielu z nas tak właśnie czyni. Razem spędzamy wieczory ale każde przy swoim komputerze, żyjemy na jednej przestrzeni ale cele i kierunki nie zawsze się pokrywają. Formalnie jesteśmy rodziną ale tak od wnętrza niekoniecznie. Czasami jest łatwiej dbać o stronę zewnętrzną niż gruntownie zmierzyć się z jej zawartością.
Być na serio razem z innym człowiekiem to zachowanie równowagi między tym aby pozostawać do dyspozycji i równocześnie zachować osobistą przestrzeń pozwalając swojemu partnerowi tej relacji postępować w ten sam sposób. W życiu codziennym nie da się ukryć niedostatków dlatego nie należy podchodzić zbyt blisko. Niezbędna jest nauka w porę się oddalić aby nie naruszyć wrażliwej przestrzeni relacji. To tak jak z obrazami w galeriach: aby zobaczyć piękno konieczne jest wykonanie kilku kroków w tył bo inaczej przed oczami będą tylko maźnięcia pędzlem i niezrozumiałe fragmenty płótna.
Dla subtelnych działań niezbędny jest wysoki kunszt - słowa ranią jak nóż w rękach nieudolnego chirurga. Działania są obarczone poważnymi konsekwencjami. Czym bliżej ludzie są ze sobą tym silniejszy jest rezonans na każdy czyn czy też słowo. Dochodząc do określonego stopnia bliskości istnieje wielkie ryzyko rozczarowania i ucieczki dalej w poszukiwaniach ideału i innych relacji, albo po prostu ucieczki jak najdalej od tego miejsca w którym nie udało się odnaleźć ciepła i wsparcia. Takie coś ma miejsce powszechnie - dzieci uciekają od rodziców, bracia przestają kontaktować się z siostrami - jedni i drudzy nie chcą więcej współdziałać ze sobą. Z przyjaciółmi w interesach sytuacja jest praktycznie taka sama.
Najprawdopodobniej mamy zbyt wiele oczekiwań co do relacji z kimś będącym obok. Ludzie są tylko ludźmi. Tak - potencjał jest wielki ale: "może -nie oznacza, że będzie". Bycie wewnątrz siebie nie jest zajęciem powszechnym - prawdziwa bliskość z sobą samym często okazuje się zadaniem męczącym i czasami zupełnie ponad siły dla wielu ludzi. Konfrontacja ze sobą prawdziwym - zdolność akceptacji nie tylko swoich dobrych stron lecz i bezgranicznego oceanu niedostatków jest nieprostym zadaniem i czy warto obwiniać kogoś, że nie ma on ochoty "zagłębiać się w sobie", "wejść w głąb" ? Nie warto.
Ogólnie rzecz biorąc, dobrze byłoby nie "odrywać" się od innych ludzi, mając świadomość, że każda mama, każdy tata i dowolny inny krewny, każdy mąż czy żona, każdy brat, każda siostra, każdy urzędnik, każdy sprzedawca, każdy prezydent, każdy duchowny, każdy nauczyciel, każdy żołnierz - to po prostu człowiek. Niedoskonały człowiek. Niedoskonały człowiek idący jakąś tam swoją niedoskonałą drogą - idzie jak umie, żyje jak potrafi, kocha jak potrafi, albo jak nie potrafi.
Pomóc uleczyć się drugiemu człowiekowi można tylko poprzez bezwarunkowe przyjęcie, poprzez współczucie, które może być wyrażone również poprzez surowość ale oczywistym jest, że do tego trzeba najpierw stać się autorytetem i wywalczyć szacunek. A Autorytet i szacunek wywalczyć można wyłącznie wtedy gdy twoje słowa pokrywają się z twoimi czynami. A słowa z czynami zaczynają się pokrywać tylko wtedy gdy wybierasz bycie bliżej samego siebie. A gdy stajesz się bliższy samemu sobie to zaczynasz pojmować, że doskonały świat jest zasiedlony miliardami niedoskonałych ludzi a jednym z nich jesteś ty sam. I wszystko co możesz uczynić to kontynuować podróż swoją niedoskonałą drogą nie zawracając sobie głowy niedostatkami innych.
Bliskość jest niebezpieczna - ludzi o delikatnym i wrażliwym sercu nie ma na świecie zbyt wielu. Częściej spotyka się takich co walczą, pękają krusząc się na kawałki. Trzeba starać się widzieć doskonałą duszę i Boski zamysł w każdym, kogo życie przysyła na naszą drogę. Podchodźcie bliżej ale pozwalajcie na zachowanie odrobiny przestrzeni i dla siebie.
źródło: http://pravotnosheniya.info/Uyazvimaya-blizost-2216.html
45 komentarzy:
"OSTRZEŻENIE: wszystkie anonimowe komentarze bez jakiegokolwiek nicka/charakterystycznego znaku/ podpisu będą usuwane".
UWAGA TECHNICZNA: aby rozmowa miała jeden ciąg trzeba zawsze wcisnąć ";odpowiedz" pod pierwszym (przewodnim) postem zaczynającym daną rozmowę.
2.Najpoczytniejsze artykuły są dostępne po prawej w szybkich linkach pod nazwą "abecadło".
3. Ponadto w razie braku publikacji na stronie proszę o wiadomość na mail. Z jakiegoś powodu niektóre komentarze mylnie oznaczane są jako spam.
4. Wbudowana wyszukiwarka blogowa jest trochę niedokładna i omija pewne treści pomimo występujących w nim szukanych słów. Innym rozwiązaniem jest wpisanie w google, czy bezpośrednio w pasku przeglądarki frazy: site:michalxl600.blogspot.com szukanywyraz Wynikami będą wszystkie artykuły zawierające słowo "szukanywyraz" na tymże blogu.
Bardzo ciężko jest nie "odrywać" się od ludzi , którzy zaborczo trzymają się "systemu" a ty robisz wszystko aby z niego wyjść i nie powielać starych schematów. No bo jak tak można! przecież tak było zawsze.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty i Wy którzy czytacie bloga ale ja od jakiegoś czasu mam wrażenie ,że biorę udział w jakimś "spektaklu" Czym bardziej obserwuje swoją rodzinę i innych ludzi tym mniej ich rozumiem .
Gdy próbuję im podsuwać pewne tematy to ni jak nie ma z nimi dyskusji i o zgrozo! to podobno ja "stałam się dziwna" .Nie piję(nawet za zdrówko) nie palę z resztą nigdy nie paliłam, no i nie jem mięsa. Doszło do tego ,że na wszystkie rodzinne spotkania chadzam niechętnie i nie czuję się na nich komfortowo(wolę spacer po parku) Tym bardziej ,że jestem z rodziny w której owszem było co jeść i gdzie spać ale więzi emocjonalnej za bardzo nie było i nie ma (chodzi mi o relacje rodzice dzieci).
No i Michale jak w/g Ciebie mam się nie odrywać od takich ludzi .Ja szanuje ich wybór względem życia jakie prowadzą, natomiast oni najwyraźniej mojego nie.
Gabi.
Wspaniały wpis i jakże mi bliski. Dziś rano sąsiad ( wioska 5 km stąd ale sąsiad) przywiózł mi piasek do murowania. Tak się składa, że mam możność wniknąć w sytuacje w ich rodzinie. Ciekawi ludzie jak na ogólną społeczną średnią ale oczywiście takie tematy jak tutaj to dla nich kompletne dziwactwo. 3 dni temu pomagałem nosić meble u nich w domu- córa w ciąży i typowe poszukiwanie szczęścia w materii. Umeblowała na nowo pokój, "stare" mebelki całkiem fajne są w mojej ciężarówce. Dostałem w prezencie. Jak już skończyliśmy wyrwało mi się patrząc na nią - 8-smy miesiąc, Zresztą mam wieści od jej babci, która mi tu matkuje czasem ( na czereśnie jeszcze kilka dni temu do niej chodziłem. Mądra kobieta- w lot złapaliśmy porozumienie). Palnąłem więc, że teraz się rodzą takie dzieci co pamiętają wszystko nawet przed urodzeniem, że dzieci w brzuchu matki widzą otaczający świat na czerwono i chyba jeszcze coś dodałem. Dalej się już ugryzłem w jęzor bo spojrzała na mnie jak na UFO. Ale widać tak miało być - niech rozmyśla. Jej ojciec (ten od piachu) od dawna ma mnie za dziwaka gdy się wypowiedziałem, że chemii na swoje pole lać nie zamierzam. Zacofany jestem.
UsuńNo tacy oni są - ale jest w nich wiele dobrego. Znajomość od 5 lat ( ich córkę znam dłużej - znaczy siostrę pana od piachu, była moją klientką dawno temu. Naprawiałem maszynę w firmie gdzie pracowała.
Piszę to wszystko bo sam sobie ustawiam prawdy zawarte w tym tekście. Piotr przywiózł mi piach - coś tam od czasu do czasu zamienimy kilka zdań i na tym koniec. Raz zimą byłem u nich na obiedzie - oczywiście ja bez mięsa, oni kłopot co ze mną zrobić. Mam kilku takich znajomych - najgorzej jest jednak z rodziną - tu sytuacje są o wiele trudniejsze. Też mam je bardzo mocno ochłodzone - nie da się. Staram się na przykład pracować nad moją matka ale ostatnio znów ochłodziłem kontakty bo zaczęły się typowe ingerencje w moje życie. Perswazja nie działa więc trzeba izolować. Tak to już jest ( to reguła), że ludzie budzący się są uznawani przez otoczenie za świrów. Stare powiedzenie " jedzcie g..wno - miliony much nie mogą się mylić" przekazuje tu pewną prawdę. Oni sądzą, że chorzy są ci pojedynczy dziwacy - zresztą tu się kłania inna magiczna zasada. Nie raz robiono testy - jest taki film na You Tube o wsiadaniu do windy. Współpasażerowie są w zmowie i co jakiś czas zmieniają razem pozycję- na inne strony świata patrzą. Zdezorientowany jeden współpasażer po chwili robi to samo. Presja otoczenia. Mechanizm stadny. Jest masa takich filmów i doświadczeń po rosyjsku. oj - długi temat.
Ogólnie masz rację. jest takie powiedzenie "zdrowe ryby płyną pod prąd". TRZEBA SIE ODRYWAĆ, trzeba walczyć o swoje marzenia, o swoje ideały. Nie dać ich zadeptać, nie dzielić się marzeniami z byle kim. W artykule powyżej jest mowa o tym mądrym balansie - z jednej strony izolować się nie jesteś w stanie - jesteśmy częścią organizmu społecznego, z drugiej jeśli chcesz pozostać zdrowa /y to musisz być czujny /a i nie odsłaniać się zanadto ( ja wiele tat robiłem ten błąd. Jest wspaniała przypowieść o tym- kobieta przychodzi do mędrca żaląc się, że ktoś ja znów zranił. On jej na to: " rozbierz się do naga i przejdź się przez wieś". Ona na to zdumiona: "jak to ? Przecież wszyscy będą mogli się na mnie gapić ?. On na to: "no widzisz. Tak samo jest i z innymi sprawami. Chodzisz po świecie z gołą duszą i masz pretensje , że ktoś cię zranił".
UsuńDeszcz u mnie pada- wróciłem z lasu z fajnym plonem - mam torbę kurek, już suszę i podjadam na surowo. Masę tematów uruchomiłaś a ja nie mam sił i chęci pisać.
UsuńLewszunow niedawno na swojej stronie wpisał fajną prawdę, że gdy tworzą się takie prawdziwe relacje - relacje nowej ery, nie takie częściowe jak te w tekście powyżej, jak te tu opisywane moje z sąsiadem to energia takiej grupy rośnie w postępie geometrycznym, Energia każdego człowieka z osobna tak rośnie. Zaraz znajdę ten wpis- pamiętam tylko, że ludzie rezonujący ze sobą idealnie na wszystkich 7- miu poziomach wzmacniają swoje siły t6ak bardzo, że nie ma porównania we współczesnych relacjach. Czwarty z kolej człowiek w zesople ( tyle zapamiętałem ) powiększa potencjał każdego z uczestników ponad 200 razy!!!
Szczerze tu dodam, że pisze tego bloga marzę o znalezieniu choć kilku takich bratnich dusz - stałem się bardzo radykalny. Żadnych kompromisów i półśrodków- to wszystko było już ćwiczone. Albo ktoś będzie pasował na 100 procent albo prędzej czy później wyjdzie z tego katastrofa bo dochodzi się do punktu, który powoduje iskrzenia . Bez sensu. lepiej w ogóle nie plątać się takie relacje. Tym bardziej jeśli to są relacje osobiste i na przykład pojawia się dziecko.
Czytam jeszcze raz Twoje pisanie: chyba większość z nas pochodzi z rodzin gdzie z więzią emocjonalną było krucho. Ja dziś przyglądam się priorytetom jakie mają ludzie wokół, mam dystans już do tego co miałem w domu rodzinnym, mój brat na przykład powiela ten schemat- jemu się to podoba , ja od tego się odciąłem. Nie mam o czym z nim gadać.
UsuńNo dokładnie tak jak piszesz .Też przez wiele lat za bardzo się odsłaniałam ,ale z ostatnimi urodzinami coś się we mnie zmieniło i powiedziałam sobie- wręcz obiecałam "dość" co ma być to będzie.
UsuńJak się ma miękkie serce to trzeba mieć twardą .... i coś w tym jest .
Pozdrawiam Gabi
Gabi, wszystko co piszesz, całkiem pokrywa się z moimi odczuciami... 'o zgrozo' jest akuratnym słowem, jaki użyłaś. Osobiście staram się wszystkich rozumiec, szanowac, a poskramiac swoje tzw. duchowe ego, ale z przykrością zauważam, że od rodzinnch, czy przyjacielskich spotkań zdecydowanie też wolę spacer.
UsuńNa szczęście sama z sobą nigdy się nie nudzę, czego nie mogę powiedziec o spotkaniach. Kompletnie można się udusic, takie spotkania zazwyczaj przynajmniej w połowie dotyczą tematów papuśnych, np. czy schabowy lepszy od kiełbasa z grilla - temat często wiodący, lub inny - które piwo jest najlepsze, a może nalewka babuni, a o polityce dyskusje - to już obowiązkowo trzeba uciekac, każdy wszystko wie najlepiej - robi się bełkot emocjonalno-energetyczny.
Szkoda, że tak się dzieje.
Nie można jednak byc nieprawdziwym. można ewentualnie przemilczac ile się da, jednak prowokacja bywa bezpośrednia, skierowana do nas, a my nie potrafimy mówic jak papugi. Jak żyjemy tak mówimy, nie można inaczej.
Mam nadzieję, że to przejściowy kryzys rodzinny, społeczny spowodowany dezinformacjami, wiele osób czuje, że coś jest pokręcone, ale w towarzystwie nie wypada krakac inaczej niż ogół.
To jest dobre:
" Bliskość jest niebezpieczna - ludzi o delikatnym i wrażliwym sercu nie ma na świecie zbyt wielu. Częściej spotyka się takich co walczą, pękają krusząc się na kawałki. Trzeba starać się widzieć doskonałą duszę i Boski zamysł w każdym, kogo życie przysyła na naszą drogę. Podchodźcie bliżej ale pozwalajcie na zachowanie odrobiny przestrzeni i dla siebie".
No to nam niezawodna Krysia zrobiła podsumowanie - nic dodać.
UsuńMottem mojego dnia ( słońce jest!!!) będzie cytat z jej wpisu: "my nie potrafimy mówic jak papugi." - DOKŁADNIE TAK. Serdeczności wszystkim czytającym!
Miło mi Michałku przycukrowałeś, nikt mi jeszcze nie powiedział 'niezawodna', chociaż podobno poza oczami się to zdarzyło.
UsuńAle tak naprawdę - można się na mnie zawieśc, jestem tylko człowiekiem i podobno 'słaba płec'.
A tak całkiem serio - musimy jakoś się wspierac, tworzyc dobre wibraje. Wg. moich odczuc, tzw. świrusy (jak ładnie nazywasz), którzy nie jedzą czego nie chcą jeśc, nie poddają się pod ogólnie przyjęte normy, które dla nich nie mają sensu, itp., itd. mają spore szanse, żeby się rozchorowac, a nawet zwariowac tylko i wyłącznie z powodu braku odporności na brak akceptacji ze strony otoczenia, które wszystko wie najlepiej, gdyż tak zawsze było, ale przede wszystkim częste ataki drwin. Ogólnie mówi się, że to my narzucamy swoje poglądy, na pewno czasem tak bywa, ale zazwyczaj przestajemy, gdy już wiemy, że grunt nie jest gotowy. Ale, gdy już odkryjemy swoją duszę całkiem to dokuczanie i umoralnianie nas nie ma końca.... poprostu chce się uciekac, żeby nie zwariowac. Bywają takie momenty bezradności.
Potrzebne lekarstwo na wzmocnienie odporności na infekujące drwiny.
Najważniejsze i najlepsze lekarstwo - to pokochac siebie w 100 procentach, później innych.
Działa, ale na zasadzie bateryjki, która w końcu słabnie, wyczerpuje się, a ponownie zbyt długo się ładuje.
No to sobie pomarudziłam, i bateryjka mi się podładowała.
Pozdrawiam Was.
Myślę że to jest standard u ponad 90% rodzin. U mnie w rodzinie też nic nowego. 90% to katolicy reszta to ludzie "nowocześni". I z jednymi i z drugimi jest trudno znaleźć jakiś wspólny kontakt. Jak są spotkania rodzinne to ja sobie w rogu siedzę i patrzę z uśmiechem na twarzy co oni sobie tak "gadają" (to od gada :P). Na szczęście mam jeszcze mamę z którą się rozumiem już prawie bez słów hehehe :D To możemy sobie porozmawiać o tematach nam wspólnie bliskich.
UsuńNie martwcie się głowa do góry. Będzie dobrze :)
Pozdrawiam Was ;)
Michał
Michał, masz rację mówiąc, że energia grupy rośnie jeśli są
OdpowiedzUsuńprawdziwe relacje - relacje nowej ery.
A to dobre i jakże ważne
Chodzisz po świecie z gołą duszą i masz pretensje , że ktoś cię zranił".
Trzeba duszę odpowiednio chronic i osłaniac. Dusza jest wrażliwa.
:) obiecałem wczoraj szukać tej wypowiedzi Lewszunowa. Pamietam- wczoraj jeszcze wieczorem pracowałem fizycznie korzystając, że mżawka ustała. Pszczółki w lekkim deszczu latały więc i ja nie mogłem siedzieć bezczynnie. Towarzyszyły mi przy murowaniu bo pszczoła musi do procesu przetwarzania nektaru brać gdzieś wodę. Mam tu taki staw i one przysiadają na trawach czy zaroślach tuż u brzegu, albo na jego glinianym elemencie spijając kropelki ale wczoraj ta mżawka i lekki wiatr i by się potopiły. Przylatywały więc do mnie i przysiadały na stabilnej ścianie pobierając wodę deszczową.
UsuńWspaniały artykuł, być może czegoś mi z niego w życiu brakowało, w ostatnim czasie- zaakceptowania, żeby za wiele od ludzi nie wymagać, bo niektórzy i tak starają się ja mogą i żyją tak jak potrafią. ;) dziękuję Michale!
OdpowiedzUsuńCóż, ośmielam się wcisnąć to jeszcze tu, może ktoś z czytelników bloga będzie chciał się zapoznać czy wyrazić opinię.
OdpowiedzUsuńMichale...
Znalazłem przypadek, który może Cię zainteresować (tutaj puszczam przysłowiowe oko). Byłbym szczęśliwy, jeżeli mógłbym liczyć na Twoją pomoc. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeżeli napiszę to też w innym miejscu. Wiele opinii, więcej potencjalnej nadziei, a może... naiwności. Ciekawy, choć długi tekst (za co bardzo przepraszam, wiadomo, że trzeba poświęcić temu czas). Oto on: Jestem... wstyd mi się chwalić, ale nie mam problemu z ludźmi, prawie nigdy nie miewam konfliktów. Może ja to człowiek zbyt uległy czasami, staram się to wyeliminować, poprawić, wszystko zrównoważyć, zachować równowagę uczuć. Mimo lenistwa, dosyć często nad sobą pracuję (fizycznie, umysłowo, duchowo). Teraz jednak spotkał mnie mur, przez który nie potrafię, jak na razie, przeskoczyć. Starałem się być miły, uprzejmy, tłumaczyć, zrozumieć, spokojnie mówić raz po raz o tym, co należy między nami poprawić, jednak bezskutecznie. Stosowałem wiele sposobów, aż skończyły mi się pomysły. Zdecydowany czy uległy, miłosierny czy bezkompromisowy, zrównoważony czy jasno zdeklarowany, pokojowy na obu, a mimo to... problem się powtarza wciąż i wciąż. Sądzę, że niektórzy mają tak skonstruowaną psychikę, że nie da się dosłownie żyć z nimi w zgodzie ciągle. Im dłużej przebywasz z taką osobą, tym większa szansa na konflikt, mimo wszelkich zabiegów. Dobrze byłoby po prostu się odseparować, to wygląda na jedyne wyjście. Z moją matką, bo o niej mówię, mieli takie same kłopoty już: mój ojciec, brat, znajomi, pozostali z rodziny oraz, jak można wywnioskować, nawet pracodawcy. Oczywiście, wiele momentów jest znośnych, miłych, fajnych, przyjaznych, a także cudownych i pięknych, pełnych uczuć pozytywnych. Tylko że... tak jakby wszystko to wynikało z mojej inicjatywy, a finalnie spotykam się z negacją czy doprowadzeniem do sporu... Raz za razem, dzień po dniu. Nic się nie poprawia, żeby nie powiedzieć, że pogarsza... To, co napisałem może wydać się bezwzględne, ale niekiedy trzeba napisać wszystko, co leży na sercu, wszystko, co dokładnie się myśli w określonej chwili, każde słowo. Oto mój opis i jednocześnie zarzuty, które uwieczniłem w tak jakby małym, prowizorycznym "liście": "Mamo, mimo że czasami jest fajnie (dzięki mojej uległości, miłości, dobroci i chęci zgody, to przepraszam, ale zwykle wygląda to tak: - nie wywiązujesz się z obietnic (niesłowna, nieodpowiedzialna), co wywołuje nieprzyjemności i konflikty, których nie unikasz i zapewne sądzisz, że to ty jesteś ofiarą, - owijasz wszystkich wokół palca, zobowiązując ich do czegoś względem ciebie i unikając sama zobowiązań, - obrażasz się, gdy słyszysz nieprzychylną prawdę na swój temat, masz pretensje niesłusznie, - apodyktycznie podporządkowujesz innych sobie, - kłamiesz albo nie odpowiadasz w związku z prośbami czy oczekiwaniami, - niesłusznie uważasz się za bóstwo, któremu wszystko wolno i które jest najważniejsze, - jesteś egoistyczna, - wywołujesz konflikty i przy tym sprawiasz wrażenie osoby wyrafinowanej albo z problemami osobistymi, - zarzucasz innym nieobiektywnie rzeczy, których nie zrobili lub które nie wymagają nawet komentarza,
- wiesz, co będzie dobre dla innych lepiej niż oni sami, - manipulujesz emocjami innych, oczekując wywołania u nich współczucia albo poczucia winy, nawet płaczem, - mimo ogromnej tolerancji, wyprowadzasz każdego właściwie napotkanego człowieka z równowagi swoim zachowaniem, - narzucasz komuś swoje nieuargumentowane poglądy, - mimo że masz pieniądze, nie troszczysz się o to, że twoje dziecko nie ma wystarczająco dużo pieniędzy na książki, ubranie itp., - nie liczysz się z czyimś wytłumaczeniem, zdaniem, opinią, komentarzem, nie zastanawiasz się ani na chwilę nad poglądami kogoś, - jesteś człowiekiem nieprzyjemnym, a mimo to usilnie narzucasz komuś swoją obecność, - niesłusznie podejrzewasz innych o spiskowanie przeciwko tobie, - niezbyt interesujesz się uczuciami innych na dłuższą metę, mimo że sprawiasz początkowo inne wrażenie, - brak ci kultury, wyobraźni i obycia, - obwiniasz innych za swoje błędy, - jesteś skąpa, nawet nie uwzględniasz rodzinnych zobowiązań, - przez lata wywołujesz konflikty z tych samych powodów, - jesteś szowinistyczna płciowo, - nie jesteś zdolna do wyższego poświęcenia się dla kogoś czy też troski bądź współczucia, - trzymasz wszystko w tajemnicy, - w ostateczności uciekasz od wywołanego przez ciebie Ciebie problemu, a potem udajesz, że nic się nie stało, - ślepo wierzysz we wszystkie swoje czyny, słowa, mimo że mogą szkodzić innym, - lekceważysz dobre chęci i uczynki innych, widząc głównie w nich zło, - przekłamujesz lub zapominasz, bądź też mówisz, że coś się wydarzyło albo nie wydarzyło, przejaskrawiasz, wszystko, aby wyszło na twoje." (Koniec tekstu). Nie muszę chyba mówić, co czułem i czuję w związku z tym, trochę się zaangażowałem i chciałbym poprawić sytuację. Nie dostrzegam jednak wyjścia, a nie mogę uciec od własnej matki. Proszę o przynajmniej słowa otuchy, najdrobniejszą wskazówkę. Chcę mamie i przy okazji jej otoczeniu pomóc. Wiem, że to nie do końca wina rodzicielki. Charakter, taka jest, może trochę papierosy, troszkę alkohol, na pewno środowisko i rany na to wpłynęły. Były łzy, gniew, poczucie winy, bezradności... Ale czy istnieje jakieś rozwiązanie?
UsuńArexel
Zdrowia.
Cześć, dzięki za zaufanie - przeczytałem całość. TO JEST JOTA W JOTĘ OPIS MOJEJ RODZICIELKI ! :)) Były prośby, tłumaczenia, były listy ( całkiem niedawno - chyba rok temu. Były momenty "zerwania" z mojej strony ( milczenie przez kilka miesięcy - blokada nawet na numerze telefonu - dodanie do ignorowanych. To pomaga tylko na chwilę- ostatnio moja mama znów wywinęła numer i znów jest zamrożenie stosunków. Jutro ma mnie odwiedzić - zostać na jedną noc. Wkręciła się szantażem emocjonalnym ( z pewnością doskonale znasz te manipulacje, pytanie zadane w obecności innych osób, takich samych duchowych niemowląt- egoistycznych) - ale ja to mam dziś pod kontrolą. Na jutrzejsze spotkanie uzbrajam się jak na wojnę. Żadnego luzu, nieustanna czujność będzie. Ona na pewno się nie zmieni - ojca wykończyła , nie żyje już ponad 10 lat. Pod koniec życia był zrezygnowany, zmarł na nieokreśloną chorobę - ja to nazywam niechęcią do życia. Stracił cel- był wyssany przez nią z sił ( bo to są wampiry energetyczne. Nie wszystko sobie do końca uświadamiają- to rodzaj opętania , szczególnie jak piszesz, że jest alkohol i papierosy. RECEPTA: IZOLOWAĆ!!! maksymalnie izolować. Spróbuj a zobaczysz, że to Ty rozdajesz karty tak naprawdę. Ona musi dostać "post" od Twojej energii. To na moment pomaga - na chwilę trzeźwieje. Zobaczysz, że zacznie szukać kontaktu. Dla takich ludzi liczy się tylko materia. Moja mama nawet cytuje powiedzenie: 'kochajmy się jak bracia a liczmy się jak żydzi". To jej motto. Przy tym moherowy beret. Katolicy ( nie mylić ze świadomymi chrześcijanami) są mentalnie żydami- ludźmi zdegradowanymi duchowo. Nawet papież Franciszek niedawno powiedział to wprost: "każdy katolik jest duchowo żydem".
UsuńI przestań żyć w poczuciu winy!!! Ona na pewno na tym żeruje. Moja potrafi obłudnie cytować wersety pisma świętego ( przekręcając i rozumiejąc je po swojemu ) . Powtarza czasem: "szanuj ojca i matkę choćby i rozum stracił". Fajnie nie ? Ona może wszystko bo jest matka a ty masz co chwila "nadstawiać policzek". To są ludzie opętani przez mentalne pasożyty. Jeden z przyjaciół powiedział m i coś co mnie bardzo wzmocniło: " MASZ PRAWO NIE DAĆ SIĘ KRZYWDZIĆ".
UsuńPoczytaj sobie też tekst "Dezyderaty". Ona nie raz pomagała mi wyjść z trudnych sytuacji. Jest tam takie fajne zdanie: " masz prawo być tutaj jak drzewa, słońce , gwiazdy". Tekst jest w necie - kliknij "Dezyderata".
Moja mama nawet cytuje powiedzenie: 'kochajmy się jak bracia a liczmy się jak żydzi".
UsuńEch Michale u mnie jest to na porządku dziennym a w kwestiach pieniążków co do grosika.
Gabi.
"Ech Michale u mnie jest to na porządku dziennym a w kwestiach pieniążków co do grosika.
UsuńGabi."
Klub chyba założymy jakiś ;)
Jeżeli chodzi o pieniądze, to będę próbował... trochę wyciągnąć, bo w dostatki nie opływam (co zmienię, ufam w to sobie). Macie skuteczne sposoby opracowane na wynegocjowanie czegokolwiek? :)
UsuńArexel
Arexel,
OdpowiedzUsuńpodzielam zdanie Michała- IZOLOWĆ. i to jak najszybciej dopóki nie staniesz się silniejszy energetycznie .
Przykro to pisać ale Twoja matka to typowy wampir energetyczny i im bardziej będziesz szedł w stronę duchowości ale tej niezdrowej fałszywej ,czyli kochać wszystkich, tym bardziej będzie przyczepiała się do ciebie mama i będziesz opadał z sił a brak siły u Ciebie ewidentnie czuje się podczas czytania twojego komentarza.
Poszperaj w necie i poczytaj o wampirach energetycznych i o nieludziach ,Michał tez o nich wspomina.
Często zdarza się tak,że wampir energetyczny znajduje się w najbliżej rodzinie.
Ja też mam podobnie i ile ja łez wylałam z tego powodu wiem tylko ja. Z czasem stałam się silniejsza i relacje między moimi rodzicami nie ruszają mnie już tak bardzo ,ale to przyszło z czasem .
Życzę Ci duużo siły żebyś mógł stawić czoło swojej mamie, o ile będziesz chciał oczywiście, no i wary w to że dasz radę. I nigdy ale to przenigdy nie daj wmówić sobie ,że jesteś nic nie wart.
Pozdrawiam Gabi.
aha - i u mnie było też tak ( dziś sobie znów nad tym rozmyślałem po przeczytaniu Twojego listu), że według prawa psychologicznego dobrałem sobie poðświadomie ( psychologia duchowa tłumaczy to przyciąganiem podobnych lekcji karmicznych) podobną żonę. Taki sam pasożyt. Taka lekcja jest zawsze dla wszystkich zainteresowanych. Mój brat oczywiście ma też taką towarzyszkę życia ( zasada jest taka, że lekcja w kolejnych pokoleniach ulega wzmocnieniu- przejaskrawieniu czasem do granic, wszyscy mają ujrzeć problem ). Moja mama dostała dwie synowe - takie same jak ona sama bo ma zobaczyć z zewnątrz jak to wygląda. Na razie niewiele widzi, nie chce widzieć. Ja już jestem po rozwodzie ale był bardzo trudny- nie chciała się odczepić, ograbiła mnie z majątku sądząc, że się złamię. Wiem też że byłem podtruwany ale to jeszcze podczas "małżeństwa".
UsuńBardzo ciekawe spojrzenie względem prawa psychologicznego z dobieraniem, aż wyjdę z siebie przez rozczulone nastawienie pochwalne. Muszę przyznać, że inspirujesz mnie Michale, piszę pewne twory na stronie internetowej i stajesz się dla mnie muzą od czasu do czasu. Dzięki oryginalnym poglądom no i pośrednio, a właściwie głównie dzięki materiałom, wiele we mnie zmieniły na lepsze. Dziękuję, dzięki, dziękuję. http://swiatlyumysl.moy.su/publ/ muszę wiele zmienić, np. może tło z tajemniczego na Przyjazne. Mam wywodów z kartkami i dok. na komputerze z 70 ponad, ale wrzuciłem część dotychczas, zajmę się tym teraz bardziej. Dobrze, że są ludzie tacy jak Wy!
UsuńZapominam podpisywać - oczywiście Arexel :)
UsuńNapisz proszę, jak przebiegła noc z mamą, Michale. Wierzę w Twoje umiejętności.
A, masz jeszcze jakiś pseudonim? U mnie (niestety, okropne) imię Oskar do użycia oprócz Arexela.
Dobrze by było po takim przedstawieniu się wykonać gest słowiańskiego przywitania.
Wyobraźcie sobie, że już zastosowałem taki ruch z długowłosym, choć trochę śpiącym świadomościowo (ateista, ale zdarza mu się myśleć). Trochę pozytywnie odebrał, trochę żartobliwie. Może coś poczuł.
Sława!
Arexel
Przykro mi bardzo, gdy czytam lub spotykam w życiu realnym tak destrukcyjne matczyne miłości. Miłośc matki jest w życiu najważniejsza, bardzo potrzebna, każdy dzieciak kocha matkę, bez względu na to jaka jest, cierpi bardzo gdy miłośc matki jest spaczona.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeśli sytuacja jest tak chora, że nic nie można zrobic, to jednak trzeba uciekac, w obronie własnej, żeby nie zwariowac w dosłownym znaczeniu. Tak z miłości uciekac, wg. zasady kochaj bliźniego jak siebie samego - nie zapominając o Jak Siebie Samego. Taki nasz obowiązek. Psychika ma granice wytrzymałości, zdrowie również.
Moja mama akurat była i jest prawdziwie bardzo dobrą mamą, szczerze mówiąc długo myślałam, że wszystkie mamy są super.
Miałam w pewnym okresie życia sąsiadkę z naprzeciwka - matka i dorastający syn...... horror.....matka zgotowała dzieciakowi piekło.... szkoda słów.
Ostatnio na blogu pisałam na temat "Czy warto usłyszeć i zobaczyć Siebie?"
Obawiałam się trochę, że nikt się tym nie zainteresuje, gdyż temat i filmik znany w PL od dawna, z bardzo różnymi opiniami.
Okazało się, że parę osób dało mi znac, że filmik pomocny jest, a moja mama powiedziała mi dzisiaj, że każdy dosłownie (wymieniając i siebie), nie tylko matki, rodziny, każdy powinien dostac 'strzał kamerką', kilka razy, aż naprawdę usłyszy i zobaczy SIEBIE, byc może braknie mu czasu na obwinianie innych i obciążanie swoimi problemami innych, nawet szantażowanie własnego dziecka..
Ja też tak myślę, 'zobaczyc i usłyszec siebie' - może byc skuteczną terapią.
Doceniam działalność, materiał na pewno zobaczę, stokrotne dzięki, Krysiu za słowa, za normalną, ludzką troskę, współczucie i tak trzymaj! Kolejna prawdziwie dobra osoba do kolekcji :)
UsuńPozdrawiam, Arexel.
Arexel, jesteś inteligentnym młodzieńcem, masz w sobie wszystko: doskonałośc, dobroc, miłosierdzie i ogrom Miłości. To pozwoli Ci się wznieśc ponad wszelkie problematyczne sytuacje, trudności, ataki arogancji, ignorancji, kłamstwa, manipulacji. Wierzę, że światło którym promieniujesz już kruszy to, co ma byc skruszone w sercach innych, przygotowując dobry grunt dla rozwoju miłości.
UsuńKażdego dnia bądź tym, kim naprawdę jesteś - Jesteś doskonałością! Jeśli o tym nie wiesz i wciąż dążysz do doskonałości, do bezwarunkowej miłości, zachowuj się i doświadczaj tak jakbyś te cechy miał, gdyż naprawdę wszystkie je już masz!
To moje życzenie dla Ciebie - bądź Sobą!
Doprawdy cudowne motywacyjne przesłanie, doszło aż do przesadyzmu, który każdego napełniłby wiarą i nadzieją, i, choć wszyscy wiemy, na czym polegają takie słodkości, dziękuję bardzo, bo wiele wyrażeń akuratnymi dla wszelkich trudności i przypadków ludzkich, a, co istotniejsze, całość jest najczystszą Prawdą względem Potencjału, jaki drzemie i zawarty jest nierozłącznie w każdym Boskim Dziecięciu :)
UsuńArexel
Arexel - 'choć wszyscy wiemy, na czym polegają takie słodkości',
Usuń(ja akurat nie wiem),
ale z przyjemnością, dla harmoni ducha i ciała dorzucam Ci do tego miodku kropelkę dziegciu.... jesteś czasami..... (wstaw czego u siebie nie lubisz).... - super skuteczna i zdrowa mikstura.
Niech Ci wiatry sprzyjają, wiem, że tak będzie.
Sława takim Słowianom i Polakom, Lechitom jak Wy! ;) To po pierwsze. Już przed dokonaniem wywodu wyrokuję, że zanosi się na kolejne zbiory literek, nie wiem, który kozaczek pokwapi się o analizę myślową moich oznajmień. Sława tym, którzy potrafić będą to przerobić (hej!). Mają u mnie dozgonne wdzięczne traktowanie zapewnione i pomoc, kiedy będę mógł coś dodać ciekawego, poszerzyć spojrzenie i wszystko inne dobre, dobre. Dobrze by było, gdyby ktoś jeden chociaż mnie poznał, a odnoście się do czego Wam się żywnie podoba.
OdpowiedzUsuńDzisiaj jestem bardziej przytomny, wczoraj, mimo że był to pierwszy post tu, nie przyszło mi do głowy, iż pierwsze wrażenie znaczy wiele. Niemniej jednak wyżalenia się, którym Was uraczyłem nie zaliczam do porażek, głównie przez wzgląd na Waszą opiekuńczą i pełną troski (to nie sarkazm, naprawdę - dzięki!) odezwę. Wiadomo, jak to ludzie mają w zwyczaju, wiele zależy od okoliczności, na niektórych działają intensywniej i, choć zwykle mają na mnie bardziej znikomy aniżeli wczoraj wpływ, wszystko za Waszą (oj, moją też) sprawą poszło w dobrą stronę, rozpatrując samopoczucie... moje przynajmniej. Kolejny raz utwierdza mnie w przekonaniu prawdziwym, jak mniemam, teza, jakoby to od nastawienia zależało dużo (wszystko?). Dwa posty, na które skontrowaliście konstatacjami, były pisane w nocy, zły nastrój (krytyczny jak na mnie), sytuacja, pokarm też niegodny co najmniej, dzisiaj za to piszę po owocach, bieganiu, miłej wymianie wyrazowej z ojcem, po obcowaniu z naturą (biegam po łące czy czymś podobnym oraz lesie, cudowna sprawa, szczególnie po biegu!). I mimo całego zła, którego nie należy lekceważyć, gdy widzę Wasze słowa, mimo małego kontaktu, to wierzę w ludzkość. Wierzę, że "noc jest najciemniejsza przed świtem" i że ten świt coraz bliżej dla Nas Wszystkich, dla Ziemi. Taka historia życia fragmentarycznie się szykuje, bo chciałbym, WYKORZYSTUJĄC UWAGĘ, podywagować ciut w kwestii różnych spektr materii życia. Nie liczę sobie jeszcze dwudziestki (łagodnie ujmując :]), chociaż okazjonalnie mam w zwyczaju wplatać w wypowiedzi archaizmy (przyozdabiające całość, może trywializując, obym Was miejscami rozśmieszył, czemu nie?). Korzystając z opinii, jaką usłyszałem kierowaną do Trehlebova (przeczytałem właściwie za pośrednictwem tłumaczenia Michała, rosyjski mi nadal nieznajomy, dzięki ponownie za całą pracę zespoloną z trudem tłumaczenia i innymi aspektami działalności :>), a mówiła owa o tym, iż wiele pieprzyków na ciele świadczy o dużej ilości wcieleń na Ziemi, i, pomimo niewielkiego stażu Tutaj w tym wcieleniu (przyjmuję tę wersję wiary, poniekąd zbyt mało doświadczeń, by nazwać to wiedzą), przeszedłem parę przemian duchowych, zaś gdy spoglądnąć na to szerzej, było diametralnie odmiennie, wręcz zastanawiająco wiele się zmieniło względem lat spędzonych Tu (oczywiście w stronę światła, nie muszę nawet dodawać). Wykańczam odpowiedź po dwóch godzinach pauzy i... ememem... tyle jeszcze miałem napisać, o wiele rzeczy chcę zapytać, choć tak jakby nie wypada z przyczyn mych luk w wiedzy (zdążę jeszcze wiele poczytać na bieżącym blogu). Wczorajsze zachowanie pozoruje w oczach należących do mnie na w pewnym stopniu nieadekwatne wobec tego, czym niekiedy się charakteryzuje.
Patrząc wstecz, mógłbym być dzisiaj nauczycielem wczorajszego siebie, bo w afekcie przeistoczyłem się w siebie bez wiedzy i umiejętności praktycznych, niczym jeszcze larwa, ja kilka lat temu. Za to postać motyla (skromność nade wszystko), w jakiej teraz mieści się dusza coraz mocniej i wyżej wzbija się w obłoki. Bardziej personalnie i przyziemnie: skuteczniejsza, odważniejsza i prawdziwsza, a także bardziej otwarta (zwykle, dziwny nawyk, nie otwierałem się wcale lub całkowicie to robiłem) komunikacja międzyludzka, więcej ochoty na czynienie wartościowych, przydatnych, do wykorzystania w przyszłości sprawunków, tzn. wzmacniania osobistego przekroju rozwoju, ubarwiania palety doznań w kolejne kwiatki, które pachnąć zwykły przyszłością, a ta dzieje się teraz. Więcej tu i teraz. Przyjemniej, lepiej, prędzej, wydajniej na każdym polu. Nawet świta mi gdzieś wokoło oceny zachowań rodząca się zdolność intuicji. A najwyraźniej mnie przepełnia ukontentowanym usatysfakcjonowaniem mój stosunek do kobiet. Podejście. Nie stosunek fizyczny, bo w branie udziału w najbardziej bliskim z możliwych trwaniu z płcią przeciwną się wciąż nie bawiłem, ale też nie mam żadnych oporów, JEDNAKOWOŻ raduje mnie fakt, iż przede wszystkim one... trudno tak opływać w komplementy za pośrednictwem samego siebie... nie wiem, jak nałgaodniej... nie no, każda chce, takie mam wrażenie, na którą nie spojrzę, pozytywny odzew. Nie mówię o seksualności (jednakże u nich to dominuje często), ale o zwyczajnym miłym traktowaniu, z nutką podtekstu tu i tam (szkoda, że wręcz profanacyjnie one to podkreślają i nadinterpretują, a może i nie szkoda, całość w normie), wszystko zachowane jest w ryzach kultury (słowiańskiej, hej!), dobrego smaku (bez sprośnych gestów czy antyanielskich słówek), odbywa spektakl się pozytywnie, za zgodą obu stron i przy ich APROBACIE oraz POZYTYWNEJ wymianie energii żeńskiej z męską (nie feministycznej i pedalskiej, Bogu po tysiąckroć dzięki! [Nam też]). Świeży przykład z dzisiaj, nawet ładna (tyle zapamiętałem; nawet bo mam patologicznie wysokie kryteria egzaminacji aparycji, hej!)... [Z tym hej ujmujący przypadek, w tym poście dopiero zacząłem takie... ciekawe, jak wyjdzie w realnej rozmowie.] ...
Usuńotóż, ładna, powiedzmy, no, ładna, widząc mnie ociekającego potem, kroczącego pewnie jak niejeden wojownik by się nie powstydził (kiedyś abstrakcją dla mnie było dwuznaczne spojrzenie na białogłowę), przechodzę w pewnym momencie uliczką nieuczęszczaną zbytnio przez te hałaśliwe, cuchnące kupy złomu, idę, snuję się właściwie powabnie, a ona nagle też skręca i przechodzi obok mnie (podobno tylko głupi wierzą w życiu w przypadki), poprzedziłem to spojrzeniem, zatem się i zainteresowała i skusiła na przejście, zagadanie akurat mi nie przyszło do jaźni, spojrzałem głęboko wówczas w jej okulary przeciwsłoneczne (ehm...) i poczułem pewne napięcie niepejoratywne, a ożywcze. Kontakt oczu to bardzo silny bodziec (czasami prowokuję tak przechodniów męskich, sprawdzając swoją pewność siebie, następna umiejętność arcypomocna), może i przez okularki coś leci, płynie, ["hasa" od razu napisz], oddziałowuje na siebie. Chyba Cię trochę podmęczyłem, potencjalny czytelniku, Michale, Gabi i innych, toteż do konkretów. Wszystko pięknie, bo nastawienie i wiedza idą w parze, zmieniam otoczenie, już zakomunikowałem Bogu, że chciałbym napotkać Słowiankę (sukienka, delikatna, mądra i te sprawy) na swej drodze, przekraczając drzwi, które przede mną wystąpią w nowym miejscu bytowania, przeskakując je pełnym miłości (ale i świadomości przytomnej). NIEZMIERNIE i niepojęcie chciałbym porozmawiać z kimś, widząc go, z takimi istotami jak Wy i stąd KONKRETY:
UsuńOdpowiedzi:
Usuń1. Michale, Gabi, wdzięczność i moje błogosławieństwo, niech Wam sprzyja Matka Ziemia, bo zasługujecie na to.
2. Gabi, no i Michale, poradzę sobie, czując siłę, a i Waszego wsparcia doznając, a przede wszystkim stąd, iż świadomość jakaś jest, poszerzę, polepsze części układanki, w którą sam przecież musiałem chcieć wejść.
3. Zainteresuję się Dezyderatą, wampirami energetycznymi bardziej, choć już o nich słyszałem (od Trehlebova między innymi).
4. Wiem, Gabi, że już zapewniłem Cię, iż potencjał siły we mnie tkwi (i działa), ale włączać go będę częściej (trwać w nim zawsze w końcu, dojdę do tego, to w końcu nic awykonalnego).
5. Żywię nadzieję, że dobrze zinterpretowaliście moje usposobienie, motywy itd., wbrew otoczeniu, z którym miałem nie jeden raz nieprzyjemność, z którym, wedle Waszej porady, już właściwie dawno zacząłem mniej przebywać, uprzedziłem Was, choć TAKIE podzielenie się było mi bardzo potrzebne. Nie mam komu się wypłakać (a raz na wieeele tygodni jakoś znajduję Jeszcze taką potrzebę), może nie tyle wypłakać, co pobyć z kimś takim samym nawet przez internet. Ojciec jest ze mną zgodny w jakichś 60% z odchyleniem jednej dziesiątej setki zależnie od interpretacji, ale zamierzam szukać w ludziach Dobra (mały pośpiech, mniej zabawnych, przerysowanych konstrukcji) i znajdę, wedle zamierzeń i odczuwalnego przeznaczenia.
6. Łapcie cytaty z mojej strony http://swiatlyumysl.moy.su/index/wartosciowe_cytaty/0-12 oraz stąd (nie na każdej przeglądarce podobno działa, polecam mozillę do tego, mimo liska w logu, nie wiem, korzystam sam z SeaMonkey {ależ symbolika} Cytaty na forum Wybudzeni: https://forum.wybudzeni.com/?topic=1167.0 - oby pomogły, pokrzepiły tak światłych ludzi, którzy już wiele do ideału nie potrzebują. Sama przyjemność pisać z Wami, obym nie odstawał. Siły, zdrowia, szczęścia!
„Człowiek stworzony jest do szczęścia! Cierpienie trzeba zwalczać i niszczyć jak tyfus i ospę." Stefan Żeromski
Pytanka (ale on Was męęczyyy, korzysta z okazji.. skubany............ Przyda się tym, którzy tu trafią, hej!):
Usuń1. Co począć z niewiastą, kiedy duchowo całkiem odpowiednia (poglądy naprawię, aczkolwiek nie-tragiczne, nielicząc spodni, zaprzeczenia kobiecości, no, może innych drobnostek, a te do skorygowania migiem się nadają), z tym że fizycznie (oczy dobre, blado-zielllone, choć moje szare tak jakby, dotąd nie określiłem jasno; włosy trochę martwią, bo rzadkie, ja słynę z gęstych, gęstszych niż niejedna panna i do tego przydałyby się dłuższe ociupinkę)... fizycznie, tzn. kobieco... no cóż, celowałbym w bardziej obfite wybrane partie, sam zapewniam... jakieś minimum pozytywnej powłoki skórnej, dłuższej czy większej tam i tu [np. wzrost... i ...w ogóle zdrowo..... bardzo nieładnie się przechwalać], gdyby nie ubiór i pewne części niewymienne, to klęknąłbym z podziwu, bo wrażenie wywiera, jak na pozostałe z niedociągnięciami monstrualnymi wręcz czasami, bliskie dosyć niebiańskiemu. I co począć z taką? Duchowość cenię bardziej niż fizyczność, jednak "praktyczność" mówi mi odwrotnie. Stawiam paznokieć, że odpowiedź sprowadzi się do ciepłego "sam musisz na podstawie zrównoważonego osądu wyważyć balast za i przeciw". Jeszcze jej nie poznałem, za to zachęciłem do znajomości, co skwitowała pełnym ekstazy zainteresowaniem, uśmieszki, nawet dotyk w publicznej sytuacji, onieśmielony śmiech i tak dalej, i długo by wymieniać, i nie rób z siebie Herosa, Oskarze.
2. Macie jakieś forum słowiańskie? Znam prawda2, wyBudzeni (tutaj tylko biblioteczka informacyjna), a gdzie jest zgromadzenie tak przyjaźnie mądrych itd. Słowian? Istnieje? Dobrze by było czasami nawiązywać pertraktacje z Wami i innymi, dopóki nie nawiedzą mnie bliżej żyjąjące osoby. Spotkanie to dobry pomysł (w moim przypadku możliwe za... trochę czasu, komfort samodzielności wraz z pracą to parę lat). Organizujecie cokolwiek, wiecie cokolwiek? (kiedy miałbym sprzęt czy pieniądze to nawet do innego kraju bym przybył do Braci i Sióstr, nie zważając na osobowość niby-tymczasowo-na-razie samotnika).
3. Uwaga, popis własnych dywagacji kaleki społecznego (hej! powiedzcie, ile razy się uśmiechnęliście podczas tych bazgrołów... nikt nie doczyta do tego momentu, Oskarr, dziwaku................): Introwertyk: według opisu odzyskuje energię w samotności (teraz zacząłem się śmiać z siebie, patrząc ILE NAPISAŁEM, pomocyyy! coś z głową), patrzy raczej na twarz mówiącego słuchając, nie podczas mówienia, woli spotkanie KIEDY MU SIĘ OPŁACA przyjść, nie lubi rozmów o pogodzie, bezsensownych, tych, których mógłby uniknąć, ma mniej znajomych, przyjacielem zwie tylko najbliższe osoby, ma niewiele zainteresowań, za to w każde wgłębia się po samą szyję i tym podobne i tararara.. Łatwo znaleźć cechy, jeżeli nie poddawaliście analizie takich przypadków. Czym skrajniejszy introwertyk, tym większe nasilenie wszystkich cech - a ja aktualnie.... nie, jeszcze rok temu odpowiadałem temu... skrajnie stosownie. Chorobliwie, teraz to wygląda scharmonizowanie, niemniej jednak nadal egzystuję introwertycznie iiiiiiiiiiiiiiii... i tu pytanie (rany boskie, skończ już...) Tzn. zaraz (he). Skojarzam lekko introwertyzm ze swoistym zaburzeniem, dysfukncją w równowadze energetycznej (zwłaszcza silny introwertyzm). Pojawia się również opcja niefortunnego doboru rozmówców. Przy różnych osobach różnie się czuję, a introwertyzm przypuszczalnie jest też moim wytłumaczeniem i zastąpieniem prawdy, która mówi, że izolacja to część zasobu ludzkich zachowań, a świat wymaga asertywności, jeżeli dążymy do szczęścia (naogólniej). Może jestem też bardziej wyczulony na rodzaj aury (itp.), jaką promieniuje dany człowiek. Mimo, że potrafię się odgrodzić od straty "mocy" (choć, jak już uświadczyliście, widzicie, że rzaaadko, ale tracę kontrolę, co będzie się powtarzało coraz rzadziej i rzadziej, zgodnie z moimi celami). Sądzę, że każdy czynnik ma tu rolę po części, co do przypuszczeń, nie mam ochoty bardziej szczegółowo opisywać, bo można by o tym książkę... A jaka jest Wasza hipoteza, przeświadczenie?
Usuń4. Prędko i praktycznie, omijając to, że trudno o nieskażony wcale ochłap żywnościowy - czym zastąpić chleb? Czy oprócz ziaren, owoców, wody, fragmentarycznie warzyw, roślin naturalnie polnych itp. jest coś charakterystycznego, pożywnego, zdrowego a i atrakcyjnego w smaku? Coś, o czym mogłem nie słyszeć? Grykę znam.
Serdeczne dziękuję Mężnemu Rycerzowi Szlachetności (Michale... aj, to już brzmi jak adoracja seksualna) bądź Wdzięcznej Pannie Kobiecej Opieki (Gabi.. nie, już niczym więcej Cię nie podsycę) za Odważne i Wytrwałe ślęczenie nad człowiekiem trwającym: kiedyś z problemami, dzisiaj bardziej (może niekiedy wbrew pozorom) z.. co za twórczość... z Aniołami, ha!(hej!). Obym miał takich obok siebie, bo niby komu mam się zwierzyć? Oby niedługo, jest szansa, opowiem Wam, gdy się przekonam.
UsuńTaki otwarty, niby się nie znamy Michale, a jednak... może jesteśmy z tej samej Duchowej Rodziny? Czytałem Twoje wypowiedzi, Ty troszkę liznąłeś moje. Ostatnie pytanie stwierdzające. Jesteśmy podobni! (?) Zatem, przyjacielu, mentalnie ramię w ramię, pamiętać będę o Tobie i Sława! Ku pokrzepieniu Świata!
Podpis dla formalności - Arexel ;)
UsuńArexel, dużo w twoim pisaniu samozachwytu , ozdobników słownych i takich tam.... wygibasów erystycznych. Opanuj to trochę bo zanudzisz. Dominuje w Tobie na razie żeńska cząstka - upiększanie to ich ( pań) domena - my jesteśmy od konstrukcji, stelaży, wszelakich tych surowych ram, murów itp.
UsuńNa prawda2 pisuję jako "easy russian" ale tam dziewczynom odradzam zaglądać bo jest to dość specyficzne forum - dopuszczalne są wulgaryzmy.
Jest takie forum "przebudzenie.net" . Tam też pisywałem jako easy russian" , kiedyś też jako "kaszub" chyba. Pod podobnym nickiem ( i kilkoma innymi) pisywałem w Słowiańskich tematach na forum "davidicke.pl"
http://forum.przebudzenie.net/psychologia/papierosy-czy-wystarczy-silna-wola-t4360.html
Michale, nie wadzą mi wulgaryzmy ani trochę, bo zerkam na wartość merytoryczną o wiele uważniej niż na zabawy słówkami :) Wybacz, jeżeli prowokuję Cię (jakiś wielki negatyw uczułem od Ciebie) pragnieniem intensywności, od której jestem uzależniony i która znajduje upust nawet na co dzień przez ozdobniki.
UsuńPowiedz mi tylko, czy pierwiastek kobiecy (który jednak często ukrywam) to niepoprawność? Czy nie musi mi wadzić przy odpowiednim podejściu?
Rozpisałem się tak, bo brak mi rozmowy, liczyłem na kobiecy esej od Ciebie. Czasami się dziwie temu co sam piszę, ciekawe, że każdy mój wpistu jest inny (niestabilność nastawienia). Nie umiem również mojej osoby trafnie przelać na pismo :)
Arexel
Dzięki za ojcowską troskę o moje męstwo, bez ironii, jesteś właściwie w obecnych dziejach niepowtarzalnym typem nauczyciela, bo z krwi i kości mężczyzną. To się chwali.
UsuńMiałeś (nie)przyjemność próbować podjąć jakąś szerszą działalność wykładniczą na żywo w dzisiejszych realiach zdegenerowania? :)
Arexel
Jaki negatyw ? :)) Podobno każdy z nas - mężczyzna i kobieta ma w sobie cechy męskie i żeńskie. Współczesne panie zaniedbały swoją żeńskość i rozwijają aspekty męskie. Ich ciała się przeciw temu buntują. Nie są przystosowane ( przewidziane) do transmisji takiego typu energii- stąd powszechne dziś guzy, problemy ze sferą kobiecych narządów itp.
UsuńWażne by mężczyzna miał lekką przewagę na stronę męską a u kobiety by dominowały aspekty żeńskie. Z nami mężczyznami jest tak, że jako dzieci mamy z natury aspekt żeński dominujący. Stąd w wielu kulturach inicjacje męskie, których nas dziś pozbawiono. Wychowują nas kobiety - one nie wiedzą jak rozbudzić męski pierwiastek. Nie da się tego zrobić opiekuńczością i wszelakim "ubezpieczaniem". Mężczyzna się budzi balansując na granicy życia i śmierci, ryzykując, przekraczając swoje granice. Długi temat.
"Działalność wykładniczą" ??? Masz na myśli wykłady jakieś? Czas pokaże. Ja się cały czas uczę. Jeśli mój aktualny zasób wiedzy będzie komuś potrzebny to okoliczności - "szersze" jak to nazywasz- zaistnieją. Jest blog - na razie to wystarcza.
Wszystkie porady, które od Was dostaję, da się zgodnie skonfrontować z tym, co przeżyłem :) A gdy brak nam inicjacji i wyzwań, to życie samo nas pewnie przedstawi przed okolicznościami, związanymi z przekraczaniem granic (choć balansowanie na granicy śmierci rzadziej). Można to podpiąć nawet pod zabawnie niepozorne sytuacje, takie jak pęknięcie ręki czy uderzenie kogoś w twarz niechcący. Podświadomie chcący? Różnego rodzaju konfrontacje w społecznych kontaktach, które też nas sprawdzają, doskonalą, wychodzi na to, że u mężczyzn zachodzą po prostu "bardziej ekstremalnie" :) Wyjaśnia to także pewne zachowania, jakie popularnie uważa się za głupie, nieodpowiedzialne itp. (głównie za sprawą krytyki żeńskiej) albo zwariowane, do nich są skorzy młodzieńcy. A to przecież często świetna zabawa, która rozwija, jak widać, nie tylko fizycznie, ale widać, że również "płciowo pod względem duchowym". Gorzej, jeżeli ktoś nie opanował zdolności regeneracyjnych, a pociąg urwie mu rękę (któryś chyba z Rumunów, nie pamiętam, sam wziął swoją kończynę zwyczajnie po owej sytuacji i przyszyto mu ją w szpitalu, podobno).
Usuń"Mądry ciągle się uczy, głupi wszystko już umie" - czy coś podobnego. Dobrze, że w byciu mentorem nadal jesteś blisko ludzi, mimo że komunikacja ze mną może zdawać się od czasu do czasu niewygodna ;) Z resztą łatwiej jest, gdy słyszy się ton głosu i inne niewerbalne znaki.
Wczoraj próbowałem być przyjazny i zdystansowany względem matki (nasunęła mi się momentalnie ta dyscyplina dzięki Waszym poradom), co spowodowało przy kontakcie telefonicznym niezwykle krótką wymianę zdań bez konfliktu (przez telefon jakby mniejsza siła zła, właściwie tą drogą nie dochodziło do niczego poważnego) i widząc, że nic nie "wyssie", prędko dość się pożegnała. Zdążyło za to wyjść jej kolejne manipulacyjne kłamstwo, bez niego nie byłoby pewnych scen.
A jak minęło Ci ze swoją mamą, Michale? :)
Dzięki za uwagę.
Arexel
No widzisz, potrafisz pisać spokojnie stojąc twardo na Ziemi- Mateńce. Ta ostatnia wypowiedź da się czytać bez oczopląsu, każde zdanie niesie treść.
UsuńJa swoje "bliskie spotkanie 3 stopnia" przeżyłem. Pobrała sporo energii - noc była kiepska , długo zasnąć nie mogłem. Starała się choć raz musiałem krótko dać odpór kolejnym próbom ingerencji. Schemat jest taki, że gdyby tu została dłużej to z dnia na dzień robiłbym się coraz bardziej rozdrażniony.
Ona oczywiście wyjeżdżała zadowolona jak skowronek. No i dobrze - trzeba jak z małym dzieckiem, krnąbrnym bardzo i mającym władzę. Nasze pokolenia dokonują zmiany dziejowej- to my jesteśmy nauczycielami dla rodziców. Jest jakaś wypowiedź Trehlebova , ktoś z publiczności pyta o taką właśnie sprawę - kontaktu z rodzicami zmienionymi przez system w zombie. Trzeba dozować te kontakty, nie dać się zjeść. Przyznać muszę, że moja matka się stara. To jak z alkoholikiem, podnosi się i upada. Ale z perspektywy 10 lat jest pewna poprawa. Gdzieś pośród tego wykładu jest ta wypowiedź- niestety nie pamiętam gdzie a jest tego kilka godzin:
https://www.youtube.com/watch?v=WQDC-6Jrf5M
Dorzucę jeszcze na koniec moje babskie "postrzeganie drugiego człowieka".
OdpowiedzUsuńWszyscy jesteśmy cząstką Boga (nie ważne jak zwał), jak kropla oceanu, która jest z ocenu, tak my z Boga. Oczywiście to nie jest moje odkrycie, ale synchronizuje ze mną przynajmniej na dzień dzisiejszy.
Widzę więc w drugim człowieku tą 'świętą cząstkę', nie interesuje mnie jego pochodzenie, wykształcenie, kolor skóry, narodowośc, przynależnośc religijna czy jakakolwiek inna. Uważam, że każdy tą cząstkę ma w sobie, skrzętnie schowaną w pięknym pudełeczku, przewiązanym złotą kokardką .... to już moje wyobrażenie. To pudełko jest pod nazwą "Jestem cząstką Boga - to moje prawdziwe Ja"
Pudełeczko wypielęgnowane sobie leży spoko, oszczędzamy go, żeby się nie pobrudziło,
a my korzystamy z własnego pudełeczka, które nazywam 'Ja Wiem Najlepiej' i tak sobie idziemy przez życie rozdając ciosy na prawo i lewo, sami przy tym często gęsto dostając strzały między oczy i w serducho.
Gdy już leżymy powaleni doświadczeniami, nie mamy siły na dalsze przyjmowanie i rozdawanie ciosów, zauważamy pięknie mrugające do nas pudełeczko z kokardką - "Jestem cząstką Boga".....
i wtedy następuje Eureka, dowiadajemy się i interesujemy się - kim naprawdę jesteśmy? kroplą oceanu, cząstką Boga/Universum ... którą ma także każdy inny człowiek (dzisiaj może nie byc tego świadomy).
To jest moja bajkowa wyobraźnia, na podstawie moich doświadczeń, odkryc i częstych zmian poglądów, walk ze sobą, itp....
w końcu wiem, że - im więcej wiem, tym wiem mniej....
Na dzisiaj tak mam ukształtowane postrzeganie drugiego człowieka.
Pozdrawiam z serducha.
https://www.youtube.com/watch?v=tQ85O84YszE
Usuń