oryginał jest tu: https://www.youtube.com/watch?v=huJ1vCTpc1g
Hura! Znów się spotkaliśmy. Co tam do nas piszą nasi słuchacze na Youtube?
- witam Wiktorze
Fiodorowiczu, temat rodzina, rodzina w zasadzie się rozpada
i
takie były przepowiednie. Bardzo chcę wydostać się z karmy
Jak żyć, jak postępować jeśli drugi człowiek już się z tym pogodził i nie chce nic czynić. Do tego wszystkiego Biesy wtrącają się z obu stron. Proszę o pomoc.
można jeszcze raz całe to pytanie?
- Rozpada się nasza rodzina, w zasadzie takie były na ten temat przepowiednie. Chcę wyjść z karmy,
Jak żyć, jak postępować jeśli drugi człowiek już się z tym pogodził i nie chce nic czynić. Dodatkowo Biesy wtrącają się z obu stron.
- dodatkowo co?
Biesy,
- ach Biesy, demony z obu stron.
To nie jest jedno pytanie ale wiele pytań.
- ja to zrozumiałam tak, że rozpada się rodzina i działają demony po obu stronach.
Dobra - zrozumiałem, tak w ogóle rodzina jest niezniszczalna. Był taki opis, że Jezus podszedł do studni, a tam była kobieta, która miała już trzeciego męża. Jezus podczas rozmowy z nią powiedział: "oni wszyscy są twoimi mężami". Czyli, że ta więź z nimi w tym życiu cały czas istnieje.
Tak więc rodzina istnieje, pytanie tylko brzmi w jakim jest ona teraz stanie - czy jest dobrze, czy się rozpada. Tak w ogóle ten temat: "rozpada się rodzina" jest bardzo drażliwy, bardzo śliski.
Po pierwsze - istnieje bardzo wiele filmów fabularnych, nawet tych produkowanych w Hollywood gdzie mowa jest o rozpadzie rodziny. Była taka opowieść, że ona już nic nie chce czynić - opuściła ręce, a on chce zachować tę relację i tu jakiś jego starszy znajomy powiedział bohaterowi tego filmu:
- zrób tak i tak, kup jej jakieś kwiaty, powiedz jej, że pożyjcie jeszcze przez miesiąc a potem zdecydujesz czy się rozejść czy nie. On się zastosował do tych rad, na co ona ostatecznie powiedziała: "jakoś nie chce mi się odchodzić".
Jest jeszcze inna opowieść, którą przytaczał uczeń Torsunowa. On nie mówił o tym Torsunowie, ale o jakimś tam psychologu, który także znał nauki Wedyjskie.
- ej! przyjaciele, tu nie można tak grać.
Znajdźcie sobie inne pole do działania a potem możecie tutaj wrócić. Dzieci nam przeszkadzają rozmawiać o wielkich sprawach - tak, będziecie nam w ten sposób przeszkadzać.
Żona opowiada: "mąż zachowuje się koszmarnie. Będę musiała się rozwieść, jeszcze nie wiem jak". Rzecz w tym, że ona należała do "stowarzyszenia świadomości Kriszny" i tam jej powiedzieli, że nie należy się rozwodzić - że to nie jest dobre ani dla karmy ani dobre w ogóle.
Ten psycholog widział jej zdecydowanie, ona opisała męża jako zupełnie nie nadającego się do życia rodzinnego. Do tego miewa jakieś napady szału i pije - w takich warunkach w ogóle nie ma mowy o miłości.
No i psycholog jej powiedział: "zemścimy się na tym twoim mężu. Oczywiście możesz się rozwieść nawet i w tej chwili, ale skoro to jest taki drań to zemścijmy się na nim.
Jutro z
rano się ubierz ..... dzieciaki bądźcie ciszej, Alicjo - uspokój swoją bandę!
Tak więc rano ładnie się ubierz, przygotuj coś smacznego i zanieś tej świni śniadanie do łóżka. Powtarzaj to codziennie - każdego dnia do łóżka no i ubieraj się jakoś atrakcyjnie.
Zazwyczaj kobiety w domu chodzą w byle czym - a na wyjście do sklepu malują się pół godziny. A w domu nie, no bo po co?
No i spotykają się po dwóch dniach:
- on ją pyta: "no i co?"
- ona mu na to: "nic nie je - chyba boi się, że go otruję".
- dobrze, postępuj tak dalej. Czyń tak, aby wszystko apetycznie pachniało.
Po jakimś czasie on zaczął jeść, przecież każde zwierzę da się oswoić - prawda? No i to wszystko - ona go tylko karmiła i normalnie wyglądała. Po miesiącu ten doradca zapytał: " no co? Będziemy się rozwodzić. Zemścimy się, żeby on wiedział jaką żonę traci."
Ona na to: "ja nie chcę. Wydaje mi się, że on stał się taki dobry więc nie chcę."
Oto prosta, dostępna metoda bez żadnej ezoteryki i podobnych rzeczy.
Ta opowieść jest bardzo podobna do tego co opowiadał Norbekow. Jest gdzieś taki klasztor - tam się ustawia kolejka normalnych ludzi, aby się tam dostać.
Taki normalny, świecki człowiek może tam sobie przebywać przez jakiś czas, wykonywać codziennie wszystko to co mnisi - i okazuje się, że uzdrawiają się wszelakie dolegliwości fizyczne i psychiczne. A tam były tylko 2 warunki:
-
uśmiechać się i utrzymywać prawidłową postawę ciała, czyli nie garbić się i uśmiechać się.
Kiedy na twarzy utrzymywano uśmiech i wyprostowaną postawę - o tak, bo będąc zgarbionym jest tam niewygodnie siedzieć. No i podczas pobytu wszystkie bolączki znikają. Psychologia nazywa takie działanie "ustawienia", ale mi nie podoba się to słowo - to są normalne rzeczy.
Z jakiegoś powodu przed innymi
ludźmi staramy się za wszelką cenę pokazać,
a mąż przed żoną, albo żona przed mężem jakoś już mniej. Rozluźniają się, ona wygląda tak, że mój Boże i mąż się zaczyna zastanawiać co to w ogóle jest.
Dawniej był nawet tak, że była męska część domu, żeńska część domu i oni mieli od siebie pewien dystans. To jest taka normalna higiena świadomości.
Przecież istnieją narządy zmysłów i on to
widzi, słyszy i czuje, jeśli coś jest nie tak - doprowadź siebie do porządku, a wtedy będziesz pociągająca.
Co ja tu zapisałem? aha - rozpada się rodzina. Przepowiednie - zaraz o tym też opowiem.
Było dwóch ludzi i przyszli do
jakiegoś wróżbity. To jest przypowieść, ale tam też jest pewne przesłanie.
Jeden z nich był niemalże z jakiegoś tam rodu królewskiego, a ten drugi był podobno jakimś jego przyjacielem, który również nie miał żadnych trosk materialnych.
No i wróżbita im przepowiedział, że niedługo obaj stracicie swoje bogactwa i za około 2 miesiące najprawdopodobniej obaj umrzecie - nie pamiętam jak to było dosłownie, ale taki był sens. Rozpieszczony syn króla powiedział: "a - to sobie chociaż miesiąc pożyję". A do tego wszystkiego im powiedziano, że uratuje was jakaś podróż bo to miejsce w którym się teraz znajdujecie i wasz obecny sposób życia doprowadziły was do tej przepowiedni. Tak więc chociaż udajcie się gdzieś w podróż - no i obaj sobie gdzieś tam poszli.
Ten drugi zaczął dosłownie przygotowywać się na śmierć, zaczął dokonywać jakichś oczyszczeń, odganiał złe myśli, żałował za swoje przewinienia, po drodze spełniał jakieś dobre uczynki a ten syn króla po prostu szedł na spotkanie śmierci
Któregoś dnia byli obaj gdzieś tam w jakiejś jaskini, zeszła lawina i ten syn króla umarł przywalony kamieniem, a ten drugi przeżył i znalazł jeszcze jakiś duży kawał złota.
Przyszedł potem do tego wróżbity i mówi: "jestem cały i zdrowy, a przecież przepowiednia dla mnie i dla niego była jednakowa". Na to usłyszał odpowiedź: bo ciebie ta przepowiednia pobudziła do dobrego życia i po prostu zlikwidowałeś przyczynę śmierci. Śmierć nie przyszła a dodatkowo zapracowałeś sobie coś jeszcze dobrego. Ten drugi nic nie czynił więc przepowiednia się spełniła. Przepowiednie spełniają się u tych, którzy pozostają tacy jak byli i nic nie czynią.
Do mnie na przykład zadzwonił pewien człowiek z Kijowa i mówi: zabrało mnie wojsko, ja oglądam pańskie filmy mówiące o tym, żeby nie brać udziału w tej wojnie. Podjechał do mnie samochód tych wojskowych służb i jakoś się przestraszyłem a wtedy
wszystko, co wiedziałem na ten temat wyleciało mi z głowy.
Oni podeszli do mnie i ja poszedłem z nimi. Co prawda, nie pokazałem żadnych dokumentów - nie noszę ze sobą żadnych dokumentów, bo rozumiem, że to mi może zaszkodzić. Podpisałem im, że nie akceptuję tego i że pod przymusem.
No i ja go pytam: "i co dalej?" . On odpowiada, że będzie musiał ponownie stawić się tam za tydzień. Ja znów: "no i co?" No oczywiście, że nie pójdę tam. Ja znów pytam: "no i co?" . Ten mówi: "będę się przez cały tydzień przygotowywał co ja im powiem jeśli do mnie przyjdą, spróbuję znaleźć adwokata i będę uzbrojony w tę wiedzę".
Jeśli on by nic nie czynił tylko po prostu czekał, że może się uda to by się nie udało. Ale miał tydzień na przygotowanie - to była taka przerwa w czasie, to jest dokładnie to samo co z tymi przepowiedniami.
Czyli, że człowiek może umrzeć. Ale jeśli wie, że lada moment umrze i przygotowuje się na to, to w tym przewidywanym czasie złapie jakiś katar
i wszystko przejdzie. Coś się potem wydarzy, ale nic takiego
śmiertelnego.
Czytam jeszcze raz pytanie: wyjście z karmy, upadek rodziny,
przepowiednie.
Cóż, z przepowiedniami wszystko jest już jasne. A
wydostanie się z karmy Cóż, wydostać się z karmy to jest
święty obowiązek. Jest to powinność ludzkiej formy życia.
Wyjść z karmy - zacząć żyć inaczej... tak się nie da - kiedy człowiek podlega prawom
karmy, to on nie żyje lecz walczy o przetrwanie. Tak w rzeczywistości on nie podejmuje decyzji.
Kiedy człowiek jest w karmie to
dzisiaj ma taki wariant zdarzeń, ponieważ wczoraj postępował tak i tak. I zgodnie z prawami przyczyny i skutku otaczają mnie takie a nie inne okoliczności. Wtedy można przewidzieć jaki będziesz jutro - stąd te wszelakie przepowiednie, bo człowiek podlega prawom karmy.
Jeśli nie jesteś w karmie, to nie ma żadnych prognoz
- żadne przepowiednie ciebie nie dotyczą. Nieważne, że księżyc w pełni, albo że coś tam weszło w znak Skorpiona i tak dalej - cała ta astrologia.
Horoskop jest owszem zapisany, ale tam
są zupełnie inne aspekty - dużo bardziej
subtelne. Wtedy życie jest zupełnie inne.
Zatem wydostać się z karmy
to oznacza zacząć podejmować decyzje na przekór
okolicznościom. Te
rozwiązania tak logicznie rzecz biorąc, mogą być niemożliwe do wykonania i ty
podejmujesz się tego i to działa.
A Bóg patrzy przez lornetkę lub
na przykład w głąb twojego serca i widzi, że chcesz podjąć jakąś tam
decyzję.
Jeżeli ta decyzja została przez niego aprobowana, to mówi "masz". Podjęcie decyzji jest proszeniem Boga
-
prosić Boga oznacza, że nie musisz pracować. Pracować to znaczy zabrać coś
z tego świata i nie pytać
osobiście o to Boga -
to się nazywa karma.
Karma jest dla tych
którzy nie chcą rozmawiać z Bogiem - dla tych co z nim rozmawiają żadna karma nie istnieje. Sam fakt rozmowy z Bogiem nie jest już karmicznym działaniem. Myśmy to wszystko przyrównali do modlitwy - u chrześcijan jest to już nieco inaczej, tam jest tych 5 modlitw w ciągu dnia. Bywa też, że ludzie wpadają w taki nawyk i modlą się, a trzeba po prostu rozmawiać - być nieustannie w kontakcie.
Tak więc Bhagavad Gita mówi: "zawsze pamiętaj
o mnie, w ten sposób przezwyciężysz wszelkie
przeszkody w materialnym zakresie życia". Tak jest zapisane w wersie 53, albo 51 - już nie pamiętam dokładnie, to jest rozdział 18.
"zawsze o mnie pamiętaj". Okaż mi szacunek - czyli "słuchaj mnie", on tobie podpowiada co czynić. Dostaniesz nawet podpowiedzi o czym marzyć i wtedy dajesz sobie z tym wszystkim radę.
A wtedy uwalniasz się od karmy -
klucz do karmy, klucz wydostania się z tego więzienia znajduje się u mnie o tutaj.
Muszę po prostu zacząć z nim rozmawiać - to wszystko. A wtedy od razu wszystko się dzieje o tak.
A jak rozmawiać? Tak jak z człowiekiem. Bo jeśli będziesz z nim rozmawiał jak z Bogiem - że ty jesteś tu a on tam gdzieś....
A on jest
przyjacielem - tutaj, na jednym
poziomie, jest najlepszym przyjacielem, on nie jest po prostu rodzicem, jest dla ciebie jak przyjaciel.
Możesz go postrzegać jako rodzica, ale zobaczcie - kto może cię bardziej zadowolić,
przyjaciel czy
rodzic?
Przyjaciel - prawda? ponieważ rodzic to po pierwsze, nie to samo pokolenie, rodzic coś może a czegoś nie może.
A przyjaciel
jest na twoim poziomie. Dlatego
Bhagavad Gita powiada: "ponieważ jesteś moim przyjacielem to mi nie zazdrościsz i odkryję tobie wielką tajemnicę. Słuchaj co do ciebie mówię, a wtedy wszystko będzie dobrze".
Nic się nie rozpadnie - Bóg niczego nie niszczy, on tylko stwarza.
Tu jest jeszcze jedna taka bardzo ważka kwestia:
A co jeśli któreś z
małżonków na przykład umrze? Albo jeśli odejdzie? No cóż, skończył się
jakiś tam program relacji
karmicznych? One zostały odpracowane - no i co? Wtedy trzeba puścić niektórych ludzi, a wiecie co oznacza "puszczać"?
Bywa, że się rozstali, ale miłość pozostała. Ktoś tam się w kimś zakochał - jedno z nich ma gorące uczucia. Był taki film - nazywa się Admirał, to o Kołczaku i
tam przytrafiła mu się taka miłość, on się zakochał.
I jego żona powiedziała: "zakochałeś się" – on odpowiedział twierdząco. On był taki uczciwy, dobry, szlachetny.
- Ona się zwróciła do niego: "czy z nami wszystko w porządku?"
On przyszedł późno, był z kimś na balu
- nie ze swoją żoną i odpowiada:
"nie - z nami nie wszystko
w porządku", powiedział szczerze, powiedział, że tak - że się zakochał.
-Ona mu na to: "w porządku, nie będę sprawiać żadnych przeszkód - rozstaniemy się w zgodzie".
- On wtedy
powiedział do niej: "Nie, nie musisz nigdzie odchodzić, ja jestem Twoim
mężem, Ty jesteś moją żoną i tak zawsze będzie".
W taki sposób o tym zdecydował
- tak chciał
to pokonać. Ale to mu się nie udało - a wszystko dlatego, że on był szalony. Do Kołczaka mówili: "bohaterów jest wielu ale tylko ty jesteś tak szalony". On wygrywał nieprawdopodobne bitwy morskie.
Jego żona nie była szalona - a ta z balu, która się w nim zakochała (tak nawiasem, ona też była zamężna) ona też była szalona i się odnaleźli wzajemnie. Jej tam było wszystko jedno - ona go kochała nie jak męża, ale przede wszystkim jako zbawiciela Ojczyzny. Inne kobiety jej nie rozumiały. Ona stała się dla niego taką "towarzyszką broni".
Cóż, opowiadam to wszystko, aby podać przykład, że jeśli odpuścisz i wszystko jest w porządku - oczywiście, że to
przeżywasz ale nie robisz skandalu,
puszczasz, to znaczy, że wszystko jest nienaruszone.
Lecz jeśli jesteś nieszczęśliwy i w twoim wnętrzu trwa
jakiś rodzaj walki to oznacza, że nie odpuszczasz. Rozwód może się wydarzyć, ale to się nie dzieje, bo zarówno miłość, jak i nienawiść
to mówiąc obrazowo ta sama "sprężyna", która ciebie trzyma.
Po prostu nie zaczniesz nowego życia - więc musisz
zamknąć te stare sprawy. Tak więc dobrze jest puścić to wszystko - wtedy będziesz mógł
mieć nadzieję na jakąś kontynuację i tak dalej.
I to nie dlatego, że musisz wyjść z
karmy - o wyjściu z karmy już mówiłem. Trzeba zamknąć za sobą przeszłość aby ona ciebie nie trzymała, bo przyszłość nadejdzie a ty
nie będziesz w stanie spłacić swoich przeszłych długów - sytuacja zbyt mocno się nawarstwi. Potem zrezygnujesz z przyszłości i będziesz miał chronicznie zły nastrój
- będziesz narzekał, że wciąż jedno i to samo.
Dlatego musisz po prostu
zamknąć przeszłość - a zamknąć przeszłość
oznacza zamknięcie wszystkiego, co było wcześniej. Jeśli
ktoś tam był wcześniej - ty po prostu dobrze o nich myślisz. W tym celu trzeba sobie przemyśleć co oni tobie uczynili dobrego, i co złego ty uczyniłeś/aś im. To dotyczy obu płci - obu wariantów relacji.
Lecz jeśli będziesz sobie myśleć: "jaki to on lub ona jest
drań i
jaki/jaka ja teraz jestem nieszczęśliwa, chcę ocalić te relację" - to nic z tego dobrego nie będzie. Wtedy
tylko pogłębiasz tę przepaść.
Kwestia pozostaje nierozwiązana i powstaje bardzo bolesna rana. Tylko ty wy sami możecie ją uleczyć.
Bo koniec końców relacja między mężem i żoną to nie jest związek między mężem i żoną, to jest relacja żony z Bogiem lub męża z Bogiem - sanskryt ma na to konkretną nazwę. Trzeba w jakiś sposób - na przykład poprzez modlitwę - nawiązać tę relację, poprawić ją.
Cóż, to wszystko może być inaczej, być może będzie jakieś inne
życie z kimś - a może w tej dotychczasowej relacji będzie lepiej. Może być tak i tak.
Jest
taka znana historia mówiąca o dawnym, ciekawym obyczaju w Indiach. Płynęła rzeka, na jednym brzegu były zaorane pola, żyli sobie ludzie, mieli jakiegoś króla,
Ten zwyczaj miał przeciwdziałać korupcji. Król rządził przez pewien czas
i żeby na koniec nie przywłaszczył sobie jakiegoś kawałka królestwa tak jak to czynią współcześni rządzący - to po zakończeniu jego 4 letniej kadencji jego zabijali. Ale nie działo się to tak bezpośrednio, lecz wsadzano go do łódki i odprawiano na drugą stronę rzeki. Tam po drugiej stronie były różne tygrysy i inne dzikie zwierzęta, które go po prostu zjadały. Cywilizowany człowiek nie mógł tam zbyt długo przeżyć. Dlatego nikt w tym kraju nie pchał się do rządzenia.
No i przyszła kolej na kolejnego króla. Wybór padł na niego, a on zaczął myśleć, że za 4 lata wyślą go za tę rzekę a tam zostanie zjedzony. No i będąc jeszcze u władzy uformował taka małą flotę rzeczną - zarządził aby tam zacząć sprzątać, wycinać krzaki, orać pola, postawili jakieś domy i przegnali te tygrysy dalej. Ostatecznie zbudowali jakąś tam osadę, która w zasadzie nie różniła się od tego co było na tamtej stronie rzeki z której przybyli.
I wtedy nadszedł
czas aby go tam tradycyjnie przewieźć -
ludzie popatrzyli i powiedzieli: "jaki z tego pożytek? jaki sens? Tu jest dobrze i tam jest dobrze.
Niech on zostanie na następną kadencję". No i został.
Tak samo jest i z nami, jeśli rozumiemy, że to wszystko dane nam jest od Boga, że rodzina jest dana od Boga - jeśli ją cenimy, jeśli myślimy o przyszłości.
No tak - w tej chwili on lub ona ma jakieś tam dziwactwa, ale to minie. Więc nie trzeba przechwalać w tej chwili jaki jesteś mądry w tych czy innych sprawach - to minie i już. Powiada się, że to demony przyszły. Jutro się to może i tobie przytrafić - to minie i tyle, przecierpisz jakoś.
Jest taka piosenka:
"Nie obrażajcie swoich bliskich wyrzutami
Bójcie się wydawać okrutni wobec swoich bliskich
wszystko to jest niewidzialnie ze sobą powiązane
nasi bliscy są bardzo podatni na zranienie"
bo naszych bliskich możemy bardzo mocno ranić - do samej głębi. My ich znamy na wylot, dobrze wiemy co oni mają w głowach, możemy im tak dopiec jak nikt inny, ponieważ znamy najgłębsze tajemnice tych naszych intymnych relacji.
Znamy się wzajemnie o wiele lepiej niż najbliżsi przyjaciele. Możemy coś takiego powiedzieć co przyczyni największy ból. Dlatego też trzeba być bardzo ostrożnym.
Już nie wiem kto pierwszy to powiedział, ale ja o sobie również tak mówię, że moja żona nie powinna mnie znosić (tolerować) - mnie można tylko kochać. To samo mogę powiedzieć o mojej żonie - ja ją także mogę tylko kochać.
Logika stosowana w rodzinie ma bardzo destrukcyjne następstwa - ona jest w rodzinie niepotrzebna. Po pierwsze logika nie jest w ogóle w stanie ocenić z jakiego powodu wybuchła awantura - a to dlatego, że los nas połączył ponieważ razem odpracowujemy jakieś tam swoje dziwactwa z poprzednich wcieleń.
Za pomocą logiki wyjaśnienie tego jest niemożliwe, bo to są zdarzenia z poprzednich wcieleń, a my ich nie pamiętamy, pojęcia nie mamy co to było. Mówimy: "Najpierw było tak, a teraz jest tak? - o co tu w ogóle chodzi?" . Dlatego też następuje nasze połączenie - a potem otwierają się śluzy i to się nagle objawia.
Nasi bliscy mają nad nami taką władzę, której nie ma nikt z naszych przyjaciół. Przyjaciele też mają wpływ, ale nie taki mocny jak nasi krewni.
Ludzie z rodziny nie muszą nas nawet przeklinać, ale jeśli tylko będą źle o nas myśleć to będzie to miało tak samo silny wpływ jak klątwa. Dlatego logika tutaj jest na nic.
Jeśli ja będę działał w rodzinie jak guru - jeśli będę wydawał takie rozumowe, słowne rozkazy: "to ma być tak, a tamto tak" - jeśli będę się tak zachowywał jak jakiś psycholog, kaznodzieja.... jeśli będę takim pastorem w rodzinie....
Na poprzednim moim wykładzie było pytanie od słuchaczki: "czy kobieta przychodzi do Boga przez mężczyznę?" - no i jeśli zacznę tak się zachowywać jak taki kaznodzieja to trzeba zdawać sobie sprawę, że wtedy trzeba wyjść z płaszczyzny danego problemu na płaszczyznę wyżej,
ale w takim wypadku ja wyjdę z rodziny - opuszczę ją. Przestanę być mężem, przestanę być
ojcem, - rozumiecie to? Ja nie mogę być guru
w swojej rodzinie, mnie można wyłącznie kochać. I to co ja tam powiedziałem z serca czy jakoś inaczej - oni to wykonują, ale dlatego, że mnie kochają a nie dlatego, że mam rację.
Tak więc pozwalam coś tam czynić mojej żonie choć widzę, że to jest nie tak jak należy - bo ja ją po prostu kocham. Wtedy mówię: "no dobrze - niech tak będzie". A kiedy ja podejmuję tą decyzję to ona od razu mówi: "dobrze - niech będzie po twojemu" - ona to czuje. To był taki rodzaj testu - a gdy tylko ja się na to zgodzę, to wtedy wychodzi na moje. Ogólnie miłość działa w praktyce jeśli jest ta wspomniana zgoda.
No i w naszym pytaniu mamy jeszcze, że ta druga strona w rodzinie już się z tym pogodziła:
Na pewno słyszeliście takie powiedzenie: "mąż jest głową rodziny a żona szyją. Gdzie szyja się przekręci tam i głowa patrzeć będzie."
Ale ogólnie chcę
powiedzieć, że głową w rodzinie nie jest
mężczyzna lecz kobieta. Męska głowa jest
poza granicami rodziny - dla mężczyzny dom i rodzina to
po prostu jego wojenna
baza gdzie on się najadł, pospał, pobawił się czymś i poszedł w świat wykonywać swoją misję.
Mężczyzna musi coś czynić dla świata, a rodzina jest u niego na drugim miejscu. U kobiety odwrotnie - na pierwszym miejscu jest rodzina a reszta świata jest na drugim miejscu.
Jeśli mężczyzna w pełni poświęci się rodzinie, wyremontuje mieszkanie, kompletne Feng Shui, wszystko co trzeba wykona, poświęci się dla rodziny a nie dokona nic dla świata, albo będzie tam po prostu chodził aby zarabiać pieniądze żeby te pieniądze inwestować w rodzinę to pisma święte nauczają, że pójdzie do piekła. I tak to jest - on niczego nie ukradł, ale trafia do piekła bo nie spełnia swojej funkcji.
A jeśli kobieta będzie uczestniczyć w rozmaitych konferencjach, pokojowych czy też wojennych demonstracjach - nieważne w jakich, jeśli ona uczestniczy w jakiejś działalności społecznej a rodzina jest dla niej na drugim miejscu i musi się obchodzić bez niej to ona też trafia do piekła. Dlatego też kobieta jest opiekunką rodziny, rodzina jest dla niej ważna.
Dlatego też powiada się, że mężczyzna jest niejako jak słońce - on świeci, a kobieta jest jak księżyc. Jak będzie chciała to odbije słoneczne promienie, a jak nie będzie chciała to nie - bo ostatnie słowo należy do niej.
Mężczyzna jest słaby - mieliśmy tu już taki wykład pod tytułem: "moc żeńskiego umysłu i moc męskiego rozumu". Ja w tamtym wykładzie nie dodałem, że u mężczyzny umysł i rozum działają naprzemiennie. One nigdy nie działają jednocześnie.
Jeśli mężczyznę opanują emocje to on cały jest w emocjach i nie myśli, bo nie jest w stanie. Dlatego kiedy on jest nad czymś skupiony i gdy go o coś pytają - to mogą być nawet jakieś ważne sprawy, ale on wtedy powiada: "czekajcie, czekajcie - pogubiłem myśli, dajcie mi to dokończyć".
Pamiętacie jak to było w ty znanym filmie: "teraz ma być cisza, bo Czapajew będzie myślał" . Mężczyzna potrzebuje ciszy, aby się nad czymś skupić.
A kobiecie to niepotrzebne - Wedy powiadają, że u kobiety rozum nigdy się nie wyłącza. NIGDY! Kiedy mężczyzna całuje się z kobietą to zamyka oczy, rozkłada ogon jak paw, niczego nie pamięta...
A kobieta może otworzyć oczy i rozważać, jak on tam? co się z nim dzieje?rozumiecie? Jej obie półkule mózgowe zawsze pracują - chociaż to nie do końca dzieje się w mózgu. Czyli, że umysł i rozum działają równocześnie. Tam rozum się nie wyłącza i zawsze trwa analizowanie.
Jej rozum nie jest tak silny jak u mężczyzny, ale się nie wyłącza - natomiast u mężczyzny się wyłącza. Dlatego też ona może go bardzo łatwo otumanić,
Ona łatwo
może decydować w takich momentach - ona nie może powiedzieć: "och! pod wpływem emocji straciłam
głowę!. Teraz cała jestem twoja!" Tak nie jest - u niej zawsze ten motorek pracuje i trwa rozważanie.
Wszystko dlatego, że późniejsza rodzina to będzie jej troska. Tak to zaprojektowała przyroda. Dlatego też jeśli on się z tym pogodził to cała władza w rodzinie należy do kobiety!
A jeśli ona jest w jakiejś kwestii rodzinnej niezadowolona z męża to oznacza, że ona niezbyt dobrze posługuje się swoim żeńskim umysłem, swoim ciałem i swoim żeńskim rozumem. Ona stara się skopiować coś męskiego, a wtedy od razu przegrywa - albo do rodziny zakradają się te wspomniane demony a wtedy wszystko co dalej jest już sprawką biesów.
Co wtedy czynić jak w rodzinie pojawią się demony? Trzeba je wyganiać - trzeba przeprowadzić egzorcyzm. A możecie mi przestawić jakiś sposób, jakiś akt egzorcyzmu przeciwko demonom? Nie możecie?
Kiedy mąż i żona się całują to demony uciekają. To wszystko co trzeba uczynić - to jest bardzo proste. Nie trzeba machać krzyżem. One to wykonują niewłaściwie, ponieważ to jest rytuał.
Ona powinna na przykład powiedzieć: "wiesz - z jakiegoś powodu cię kocham. A co ty
dzisiaj jesteś taki piękny?" - i w człowieku od razu krew zaczyna żywiej krążyć, potem od słowa do słowa i „cmok”. Demony odleciały.
Wszystko nagle idzie tak dobrze - sami
to prawdopodobnie zauważaliście, że wszystko jest w porządku, nie ma żadnych sporów, itd
Kiedyś opowiadałem w jaki sposób wyganiać demony. Mówiłem wtedy jakie są oznaki tego, że w danym człowieku siedzą biesy - są dwie główne oznaki:
- demony będąc w człowieku nie pozwalają, aby mu ktokolwiek pomagał. Bies się w takim człowieku osiedlił - to jest jego koń i tylko on ma prawo nim rozporządzać. A jeśli ktoś temu koniowi pomoże to on ma zobowiązanie wobec tego człowieka. A demon tego nie chce i dlatego od razu: "nie, nie - ja to zrobię sam" i zaczyna jakieś ciężkie zadanie wykonywać sam.
To jedna z oznak - a druga oznaka jest taka, że on nie pozwala się zakochać - on nie pozwala na zawiązanie się jakiejkolwiek relacji.
I wtedy wydaje się, że wszystko jest w porządku i nagle zupełnie bez powodu
coś niespodziewanego, to tylko demon
pokazuje kły.
Wszystko jest w porządku i nagle: "mam coś niezbyt dobrego do powiedzenia" - i demon wystawia nieco w ten sposób dwa kły - ukłuje
i nagle tfu! odchodzi on, albo ona odchodzi.
Znów słowa tej piosenki: Nie obrażajcie
bliskich wyrzutami. No i co z tego, że
coś tam uczynił niewłaściwego? To nie ma nic do rzeczy.
Tak w ogóle kiedy Bóg patrzy na nas to w ogóle nie bierze pod uwagę czy coś uczyniliśmy prawidłowo czy też nie - dla niego najważniejsze jest czy podążamy ścieżką swojego przeznaczenia tak jak on sobie życzy czy też nie. A te wszystkie grzechy... - a tam! one go nie interesują. - one odejdą w zapomnienie i nie warto sobie tym zaprzątać głowy. To zniknie - a najważniejsze jest to co pozostanie.
Tak samo nie ma najmniejszego sensu, aby gdzieś tam zapisywać co demony uczyniły władając tym człowiekiem? Jaki pożytek z takiej kroniki? Przecież to nie on uczynił - on tego nie chciał czynić, dlatego wykreślamy, wykreślamy. wybaczamy, wybaczamy.
A tak w zasadzie wszelkie rany jakie mi zadali
bliscy.... Cóż, oni są jak tacy chirurdzy, lekarze. Jeśli by się tam dokopać głęboko to okaże się, że mi to było potrzebne -
ponieważ nikt inny nie wykonałby tego lepiej, to
taki skalpel, który wchodzi we mnie głęboko i nikt inny nie wiedziałby gdzie go wbić.
A oni od razu trafiają bezbłędnie - przed nimi niczego nie ukryjesz. Jeśli jestem idealny to nie potrzebuję operacji, jeśli jestem zdrowy na umyśle i zdrowy etycznie to nie ma żadnych problemów. To jest wykonywane za pomocą tych biesów.
Jakoś tak to jest napisane, że Jezus idzie i przemawia.
Nadchodzi Szatan, przechodzi obok i nie widzi we mnie nic własnego więc idzie dalej.
A jeśli jest coś szatańskiego - coś co nie należy do Boga, to jest to likwidowane. Dlatego też trzeba błogosławić wrogów, bo to są chirurdzy - bez nich byłaby bieda. To może tyle na temat demonów.
Tak więc starałem się odpowiedzieć na pytanie: "dlaczego rozpada się rodzina? Było też o przepowiedniach - że nic nie rozpada się samo z siebie. Bywa, że się ludzie schodzą, bywa, że się rozchodzą - ale przy tym powinno być dobrze dla obojga. Kiedy coś jest źle, to oznacza, że dana relacja jest nie zakończona - że czegoś jeszcze nie przepracowali.
Pytanie o wyjście z karmy też już jasne - nie trzeba z niej wychodzić. Wszyscy muszą wyjść z karmy -
Wyjście z karmy nie oznacza, że wszystko teraz jest dobrze - wydostanie się z karmy, to wydostanie się spod działania wszelkich praw. Czasami wyjściem z karmy
jest opuszczenie rodziny, bo wtedy przestaje istnieć to co należy i co nie należy.
A odnośnie tego, że ktoś tam się z czymś pogodził - no cóż, pogodził się bo jest słabszy bo kobieta w rodzinie jest o wiele silniejsza.
Proszę bardzo przyjmijmy, że odpowiedziałem na pytanie. Podsumowując: trzeba się częściej całować, częściej się przytulać - demony tego nie lubią.
A kiedy nasze ciała są czyste...... - bo czystość to nie są umyte ręce lub czysta głowa. Czystość jest wtedy gdy w moim wnętrzu nie ma tych złych duchów, to jest czystość.
No to na dziś już koniec.
wersja polska: https://www.youtube.com/watch?v=sEOsWu1bAbQ