To co powyżej zaczerpnięte z jakiegoś poradnika biznesowego ale pamiętam takie zdanie z wykładu pani Targakowej gdzie podawała przykład kupienia biletu lotniczego. Podała tam obrazowe porównanie, że jeśli chcemy wylądować w Londynie to musimy wiedzieć przy zakupie biletu jaka jest miejscowość początkowa. Bez określenia tego parametru nie kupimy biletu na żaden lot.
Zapraszam do przemyślenia tego krótkiego tekstu bo jest w nim sporo prawdy. Broń informacyjna rozprzestrzeniania przez Watykan sprała naszym pradziadom głowy i dusze wmawiając, że w tym życiu nie zasługujemy na nic. Ja znajduję nieustannie w sobie kolejne okruchy takich zachowań i tej wpojonej niepewności. Wdrukowali ją nam wychowani w ten sposób rodzice. Zapraszam do czytania:
Aby do czegoś dojść, pierwszym krokiem jest zazwyczaj pytanie „gdzie jestem teraz”. Jest to logiczna zasada, której używamy choćby w nawigatorze GPS podczas kreślenia jakiejś trasy.
Gdy chcemy osiągnąć coś w życiu, to pytanie jest również konieczne bo nie wiedząc kim jesteśmy teraz, bardzo trudno będzie nam wytyczyć ścieżkę prowadzącą do celu. Zasadniczo uczą tego wszyscy konsultanci i "motywatorzy" (pomóżcie znaleźć polskie słowo- michalxl600) biznesu.
Od dłuższego czasu zajmuję się samodoskonaleniem i zapisałem sporo papieru, aby wyznaczyć te drogi do moich różnych celów ale niedawno doznałem olśnienia: jest jeszcze jedno ważne pytanie.
Czy jestem godzien? (Czy zasługuję na to?)
Wszyscy chcemy bogactwa, mieszkania, pięknej dziewczyny (dziewczyny chcą pewnego siebie, silnego mężczyzny) i tak dalej. Próbujemy coś z tym zrobić, ale okresowo utykamy gdzieś na drodze do celu i coś przeszkadza. Nie widzimy dalszej drogi.
Wyobraźmy sobie sytuację. Przejeżdża obok nas drogi samochód klasy premium. Powiedzmy, że bentley, Porsche lub cokolwiek jest tu twoim standardem. Zatrzymuje się 50 metrów od ciebie. Z niego wychodzi mężczyzna w drogiej odzieży. Szwajcarski zegarek lśni na jego dłoni. Czuje pewność siebie i siłę. Obchodzi swój samochód i otwiera drzwi swojej dziewczynie / żonie. Ona jest piękna. Wzorowa figura, piękna sukienka, promienny uśmiech. Drogi naszyjnik wisi na szyi.
I jeśli w tym momencie świadomie spróbujemy dopasować się do tej sytuacji, mężczyzna wyobrazi sobie siebie na miejscu tego macho, a dziewczyna na miejscu tej piękności to co poczujemy?
Myślę, że wielu odczuje jakąś niezręczność, skrępowanie i ograniczenie. Ktoś zacznie myśleć: „Aby żyć w ten sposób, musisz kraść”, „Prawdopodobnie są to bardzo aroganccy i wredni ludzie” i tak dalej w tym duchu. A to będzie oznaka tego, że absolutnie nie czujemy się godni takiego życia. Bezpodstawne oskarżenie będzie banalną próbą przynajmniej jakoś wznieść się ponad nich, poczuć się wyżej z jakiegoś powodu.
I pytanie. Jak można zrealizować swoje życiowe marzenie jeśli we wnętrzu brak poczucia własnej wartości? Nie ma jasnego zrozumienia, że JESTEM TEGO GODZIEN. Jestem dokładnie taką osobą, dla której takie życie jest normą.
A jeśli w tak trudnym eksperymencie (możesz sobie wyobrazić jakikolwiek inny ból / marzenie) nie zdołałeś/aś poczuć się jak w naturalnym środowisku, to kolejne pytanie: co jest ważniejsze? - szukanie dobrej pracy, planu biznesowego czy też kultywowanie poczucia własnej wartości w sobie, w swoim wewnętrznym rdzeniu, który potem w naturalny sposób odetnie wszystko poniżej planowanego poziomu?
Ilustracja wygląda na okładkę książki. Tytuł na pasku u góry:
Poczucie własnej godności
a poniżej imię i nazwisko: Denis Timoszkow
Przypomina mi się fragment "Dzwoniących Cedrów", w którym Anastazja próbowała wejść do drogiej restauracji, gdzie przebywał Władimir. Ochroniarz nie wpuścił jej, mówiąc: "To nie jest miejsce dla ciebie, babo". Wtedy Anastazja poszła do pobliskiego lasu i włożyła na siebie ozdoby wykonane z roślin. Za drugim razem ochroniarz nie poznał jej i usłużnie otworzył drzwi. Tak działa to, co w psychologii nazywa się "wysoką samooceną" : )
OdpowiedzUsuńDzięki za przypomnienie i ciekawy głos w temacie.
UsuńCoś na temat.
OdpowiedzUsuńJAK PRZYCIĄGNĄĆ KOGOŚ MYŚLAMI / PRAWEM PRZYCIĄGANIA
https://www.youtube.com/watch?v=iU1SE9WpDvA
Daria
Dobre - dzięki, film długi. Metodą Damiana słuchałem na prędkości 1,25. Pilnie przesłuchałem do 10 minuty a potem wyrywkowo. Przypomniał mi ten film innego człowieka - nazwiska słabo trzymają mi się (niektóre) i ostatnio ciężko mi je przywołać (lato - masa spraw i "fiu- bździu" w głowie, przed chwilą zmęczony wróciłem z lasu- 3 przyczepy drewna i zwykłe zmęczenie). Pan mówił po angielsku i nazywał się .... Spice, ...jakoś tak. Może ktoś pamięta i nie będę musiał przeglądać starych wpisów - zdaje mi się, że poświęciłem człowiekowi całą notkę na blogu, chyba Karolinie podobała się wypowiedź tego mężczyzny.
UsuńJędrzeju, fzy to nie o Benjamin Smythe Ci chodzi? Teraz piszę z komórki z zagranicy, pamiętam jego filmiki o tym, że ktoś traktuje nas tylko ciut ciut lepiej, niż sami traktujemy siebie.
OdpowiedzUsuńPolecany w komentarzu filmik o przyciąganiu dopiero zaczęłam oglądać, na przyspieszeniu.
Tak! Dziękuję!!! Benjamin Smythe! Ależ ta moja pamięć dziurawa.
UsuńWpisałem personalia w wyszukiwarke blogową- jest! Przeszukiwałem zawartość tematów chyba wczoraj ale jakoś nie umiałem tego znaleźć:
Usuńhttps://michalxl600.blogspot.com/2016/02/co-maja-zrobic-szare-myszki.html
Jędrzeju, proszę :)
UsuńI od razu, że pamięć dziurawa. Tyle rzeczy do niej trafia to magazynuje te, które uznaje za potrzebne i przydatne w przyszłości.
Gdybyś nie napisał o nazwisku na S i gdybym nie przeczytała wcześniejszych komentarzy o poczuciu własnej wartości, też bym nie skojarzyła. To mnie naprowadziło na imię a ponieważ wymieniliśmy z Benem kilka maili, łatwo go w mojej poczcie namierzyłam. Ot, takie koleje myśli i zdarzeń.
Поздравляю Всех из Киева :)
O proszę! A Ciebie do Kijowa zawiały wiatry! No ładnie, ładnie.
UsuńCzyli, że zapamiętało mi się coś na "S" :))
choć czasem te "zapamiętywania" śmiesznymi regułami się rządzą. Pamiętam sytuację gdy komuś tłumaczyłem, że taki market budowlany .... na "B" .. no i w końcu ustaliliśmy, że jest to OBI haha!
A mama mi wczoraj opowiadała inną sytuację, może nie tyle śmieszną co niezręczną bo ktoś usiłował sobie zapamiętać nazwisko ( ja na głos starałem się zapamiętać nazwisko dentysty z którym się wczoraj umawiałem, pan nazywa się Karczewski i powiedziałem: "to od karczowania"). Mama mówi, że kiedyś, ktoś na podobnej zasadzie zakodował sobie, że czyjeś nazwisko przypomina mu procedury pogrzebu. Mama nie umie już dokładnie powiedzieć jak ono brzmiało - w każdym razie ta osoba następnym razem pytała o pana Pogrzebowego - i wyszedł z tego jakiś lapsus słowny. Nie wiem czy człek się poczuł dotknięty...
no tak to.... rozgadałem się na temat tych "dziur w pamięci".
Dobrej pogody w podróży życzę! Zarówno tej w sercu jak i na zewnątrz!
Jestem godna wszystkiego co najlepsze - kłania się Zeland chociażby.
Usuń