sobota, 11 listopada 2017

Wszystko powraca.

 źródło tłumaczenia: https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_135323

Lew Kiriszczian z Toronto spisał niesamowitą historię - opowieść o tym jak ormiański porucznik w Stalingradzie uratował niemieckiego żołnierza w 1943 roku, a 45 lat później syn tego żołnierza uratował syna porucznika w fatalnym 1988 roku. "W życiu zdarzają się czasem takie zdarzenia, których nie da się wytłumaczyć ani logicznie, ani przypadkowo" - uważa autor.

A historia nazywa się "Wszystko powraca".
W życiu zdarzają się czasem takie zdarzenia, których nie da się wytłumaczyć ani logiką ani przypadkiem. Z reguły przedstawiają się one danemu człowiekowi w krańcowych i ekstremalnych dla niego momentach życia. Ale właśnie w sytuacjach, które są nazywane krańcowymi, możesz zobaczyć, a raczej poczuć, jak działa ten niesamowity mechanizm - ludzkie przeznaczenie.
... Luty 1943, Stalingrad. Po raz pierwszy w całym okresie II wojny światowej oddziały Hitlera poniosły straszliwą klęskę. Ponad jedna trzecia miliona niemieckich żołnierzy zostało otoczonych i poddało się. Wszyscy widzieliśmy te dokumentalne ujęcia wojskowych kronik filmowych i zapamiętaliśmy na zawsze te kolumny, a dokładniej tłumy żołnierzy owiniętych czym się dało, eskortowane przez zamarznięte ruiny miasta, które to ruiny sami spowodowali.
Jednak w życiu wszystko było trochę inaczej. Kolumny nie były często spotykane, ponieważ Niemcy poddawali się w małych grupach na rozległym terytorium na rozległym terenie miasta i jego okolic, a po drugie, nikt ich w ogóle nie eskortował. Po prostu wskazywali kierunek, w którym mają pójść do niewoli, bywali  w grupach i bywali też pojedynczy.
Powód był prosty: po drodze budowano punkty ogrzewania, a raczej ziemianki, w których paliły się piece, a więźniom podawano wrzącą wodę. W warunkach mrozów 30-40 stopni, odejście na bok lub ucieczka była po prostu równoznaczna z samobójstwem. Tak więc żaden z Niemców nie był eskortowany, z wyjątkiem tych dla kronik filmowych.
Porucznik Wagan Haczatrian walczył już od dawna. Co tam od dawna? - On
walczył od zawsze. Już po prostu zapomniał o czasie, kiedy nie walczył. Na wojnie jeden rok liczy się za trzy, a ten rok w Stalingradzie śmiało można zrównać z dziesięcioma - ale kto podejmie się zmierzenia kawałkiem ludzkiego życia takiego nieludzkiego czasu, jak wojna!
Haczatrian przyzwyczaił się do wszystkiego, co towarzyszy wojnie. Jest przyzwyczajony do śmierci, człowiek szybko się do niej przyzwyczaja. Był przyzwyczajony do zimna, braku jedzenia i amunicji. Ale co najważniejsze, przywykł do tej myśli, że "po drugiej stronie Wołgi nie ma ziemi". I teraz z tymi wszystkimi nawykami jednak dożył aby zobaczyć klęskę armii niemieckiej w Stalingradzie.
Okazało się jednak, że do pewnej rzeczy Wagan przywyknąć jak dotąd nie zdążył. Kiedyś w drodze do następnego "kwartału" zobaczył dziwny obraz. Po stronie szosy w pobliżu zaspy śnieżnej stał niemiecki jeniec a około dziesięciu metrów od niego sowiecki oficer, który od czasu do czasu ... strzelał do niego. Takiego czegoś porucznik jeszcze dotąd nie spotkał: "żeby tak z zimną krwią zabijać nieuzbrojonego człowieka?! "Może chciał uciec?"- pomyślał. - "Przecież nie ma dokąd! A może ten więzień go zaatakował? A może ..."
Znów zabrzmiał strzał i znów kula nie skrzywdziła Niemca.- Hej! - zawołał porucznik, "co robisz?"- "Fajne to jest!", - jakby nic się nie stało, odpowiedział "kat". - "Mam od chłopaków "Waltera" w prezencie, postanowiłem wypróbować na Niemcu! Strzelam, strzelam, ale nie mogę trafić - od razu widać niemiecką broń, w swoich nie trafia!" - oficer wyszczerzył zęby i zaczął celować w więźnia.
Porucznik stopniowo zaczął odczuwać cały cynizm tego, co się dzieje i aż zaniemówił z wściekłości. W samym środku tego całego obrazu zgrozy, pośród tego całego ludzkiego smutku, pośród tej lodowatej ruiny, ten drań w mundurze radzieckiego oficera postanowił "spróbować" pistoletu na tym ledwie żywym człowieku! Zabić go nie w walce, ale ot- tak po prostu strzelić jak do tarczy? po prostu użyć go jako pustej puszki bo nie było takiej akurat pod ręką?! Kimkolwiek on nie był, to wciąż jest to człowiek, niech będzie Niemcem, niech będzie faszystą, niech będzie wrogiem z którym musiał
jeszcze wczoraj tak desperacko walczyć! Ale teraz ten człowiek jest w niewoli, temu człowiekowi w końcu gwarantowano życie! Nie jesteśmy jak oni, nie jesteśmy faszystami. Jak można tak zabić tego ledwie żywego człowieka?
Więzień jak stał bez ruchu tak stał. Najwyraźniej od dawna pożegnał się ze swoim życiem, zupełnie zdrętwiał i wydawało się, że po prostu czeka, aż zostanie zabity, i nie mógł się doczekać. Brudne zwoje wokół twarzy i rąk rozwinęły się, a tylko wargi szeptały coś cicho. Na jego twarzy nie było ani rozpaczy, ani cierpienia, ani błagania - obojętna twarz i te szepczące usta - ostatnie chwile życia i oczekiwanie śmierci!
I wtedy porucznik zobaczył, że "kat" nosi na ramiączkach pagony służby zaopatrzenia.
"Och, ty gadzie, tyłowy szczurze, nigdy nie byłeś w walce, nigdy nie widziałeś śmierci swoich towarzyszy w zamarzniętych okopach! Jak możesz łajdaku jeden tak pluć na czyjeś życie, kiedy nie znasz ceny śmierci! "- przemknęło przez głowę porucznika."Daj mi broń", ledwie zdołał wymówić.- No masz, spróbuj - nie zauważając stanu "frontowca" kwatermistrz wyciągnął ku niemu Walthera.
Porucznik wyrwał pistolet, rzucił go gdzieś daleko i z taką siłą uderzył niegodziwca, że ten aż podskoczył przed upadkiem na śnieg.
Przez chwilę panowała kompletna cisza. Porucznik stał, milczał, milczał a więzień kontynuował bezdźwięczne poruszanie ustami. Ale stopniowo do uszu porucznika zaczął docierać jeszcze daleki, ale dość rozpoznawalny dźwięk silnika samochodu i nie był to dźwięk jakiejś tam M-1 lecz „Emki”, jak je pieszczotliwie nazywali "frontowcy". Na "emkach" na linii frontu jeździło tylko dowództwo wojskowe wysokiego szczebla.Porucznik już zamarł w środku ... Tylko tego trzeba, co za pech!
Tutaj  „Obrazki z wystawy”, choćbyś i płakał: tutaj
stoi niemiecki więzień a tam leży sowiecki oficer z rozkwaszona mordą, a po środku tego on sam - „triumfujący bohater” W każdym razie wszystko to bardzo wyraźnie pachniało  wojskowym trybunałem. I nie to, żeby się porucznik wystraszył karnego batalionu (jego własny pułk w ciągu ostatnich sześciu miesięcy Stalingradzkiego frontu niczym się nie różnił pod względem bezpieczeństwa od karnego batalionu), po prostu bardzo nie chciał tego wstydu jaki ściągał na swoją głowę! Aż tu - czy to od tego dźwięku silnika, czy też od "kąpieli śnieżnej"  kwatermistrz zaczął dochodzić do siebie. Samochód się zatrzymał. Z niego wyszedł komisarz dywizji w towarzystwie strzelców z karabinami maszynowymi. Ogólnie wszystko było po prostu nie tak.
"Co się tutaj dzieje? Meldujcie!" - warknął pułkownik. Jego wygląd nie zapowiadał niczego dobrego: zmęczona, nieogolona twarz, oczy zaczerwienione od ciągłego braku snu ...
Porucznik milczał. Lecz głos zabrał kwatermistrz, który już całkiem nareszcie odzyskał świadomość na widok swoich przełożonych.-"Ja, towarzyszu komisarzu, tego faszystę ... a ten zaczął go bronić", zaczął narzekać.
"I to kogo? Tego gada i zabójcę? Czy to tak można na oczach tego faszystowskiego drania bić sowieckiego oficera ?! W końcu nic mu nie zrobiłem, nawet oddałem broń, pistolet leży w pobliżu! A on ..."
Wagan milczał."Ile razy go uderzyłeś?"
zapytał komisarz patrząc na porucznika, 
-"Raz, towarzyszu pułkowniku," odpowiedział.- To za mało! Bardzo mało, poruczniku! Trzeba było dać więcej, dopóki ten wymoczek nie zrozumie, czym jest ta wojna! Mało to mamy w armii samosądów?! Weźcie tego "Fritza" i doprowadźcie go do punktu ewakuacji. To wszystko! Wykonać!
Porucznik podszedł do więźnia, wziął jego rękę, która zwisała jak bicz i poprowadził go po zaśnieżonej drodze nie odwracając się. Kiedy dotarli do ziemianki porucznik zerknął na Niemca. Stał tam, gdzie się zatrzymali ale jego twarz zaczęła ożywać. Potem spojrzał na porucznika i coś szepnął. "zapewne dziękuje" pomyślał porucznik. - Tak, no co..... Nie jesteśmy przecież zwierzętami!"Zbliżyła się dziewczyna w mundurze sanitarnym, aby "przyjąć" więźnia, i znów wyszeptał coś, - najwyraźniej nie mógł wymówić tego na głos.


-"Słuchaj, siostro", powiedział do dziewczyny porucznik, "o czym on szepcze, rozumiesz niemiecki?"
- "Tak, mówi
bzdury wszelkiego rodzaju jak oni wszyscy"- odpowiedziała pielęgniarka zmęczonym głosem. - Mówi: "Dlaczego zabijamy się nawzajem?" Dopiero teraz dotarło do niego gdy został wzięty w niewolę!Porucznik podszedł do Niemca, spojrzał w oczy temu niemłodemu człowiekowi i poklepał go niezauważalnie po rękawie płaszcza. Więzień nie odwrócił oczu i nadal patrzył na porucznika skamieniałym, obojętnym spojrzeniem i nagle w kącikach oczu pojawiły się dwie duże łzy i zastygły w szczecinie na dawno niegolonych policzkach.
... Minęły lata. Wojna się skończyła. Porucznik Haczatrian pozostał w armii, służył w swojej ojczystej Armenii w oddziałach granicznych i awansował do stopnia pułkownika. Czasami w kręgu rodziny lub bliskich przyjaciół opowiadał tę historię i mówił, że być może, gdzieś tam w Niemczech żyje ten Niemiec i może także mówi swoim dzieciom, że kiedyś został uratowany od śmierci przez radzieckiego oficera. I czasami wydaje się, że ten człowiek ocalony podczas tej strasznej wojny pozostawił w pamięci większy ślad niż wszystkie walki i bitwy!
W południe 7 grudnia 1988 r. W Armenii doszło do strasznego trzęsienia ziemi. W jednej chwili kilka miast zostało wymazanych z powierzchni ziemi a pod gruzami zginęły dziesiątki tysięcy ludzi. Z całego Związku Radzieckiego do republiki zaczęły przybywać brygady lekarzy, które wraz ze wszystkimi ormiańskimi odpowiednikami ratowały rannych i ucierpiawszych dzień i noc. Wkrótce zaczęły przybywać oddziały ratunkowe i medyczne z innych krajów. Syn Wagana Haczatriana, Andranik, był z zawodu traumatologiem i jak wszyscy jego koledzy pracował niestrudzenie.

Pewnej nocy dyrektor szpitala, w którym pracował Andranik, poprosił go o zabranie swoich niemieckich kolegów do hotelu w którym mieszkali. Noc uwolniła ulice Erewania od jeżdżącego transportu, było cicho i nic nie zwiastowało nowej katastrofy. Nagle na jednym z skrzyżowań ciężka ciężarówka wojskowa wyleciała na wprost "Łady" Andranika. Mężczyzna siedzący na tylnym siedzeniu pierwszy zobaczył zbliżającą się katastrofę i z całych sił pchnął chłopaka za kierowcą na prawo ochraniając na moment jego głowę swoją dłonią. W tej chwili to miejsce nastąpiło straszliwe uderzenie. Na szczęście kierowcy już tam nie było. Wszyscy pozostali przy życiu, tylko doktor Miller - to imię człowieka, który ocalił Andranika przed zbliżającą się śmiercią - doznał poważnego urazu ręki i ramienia.
Kiedy lekarz opuścił oddział urazowy szpitala, w którym sam pracował, został zaproszony przez ojca Andranika wraz z innymi lekarzami niemieckimi do ich domu. Było głośne kaukaskie święto, z pieśniami i pięknymi toastami. Potem wszyscy zostali sfotografowani na pamiątkę.
Miesiąc później dr Miller wrócił do Niemiec, ale obiecał wrócić wkrótce z nową grupą niemieckich lekarzy. Krótko po odejściu napisał, że jego ojciec, bardzo znany chirurg, został włączony do nowej delegacji niemieckiej jako członek honorowy. Miller wspomniał także, że jego ojciec zobaczył zdjęcie zrobione w domu ojca Andranika i bardzo chciałby się z ojcem spotkać. Słowom tym nie nadano specjalnego znaczenia, ale pułkownik Wagan Haczatrian udał się na lotnisko.
Kiedy jakiś niski i bardzo podeszły wiekiem człowiek opuścił samolot w towarzystwie doktora Millera, Wagan rozpoznał go natychmiast. Nie było jakichś szczególnych wtedy znaków zewnętrznych, ale oczy, oczy tego człowieka, jego oczy nie mogły zostać zapomniane ... Były więzień szedł powoli ku niemu, a pułkownik nie mógł się ruszyć z miejsca. Po prostu nie może być! Takie wypadki się nie zdarzają! Żadna logika nie mogła wyjaśnić tego co się stało! To wszystko jest wprost jakąś mistyką! Syn
człowieka uratowanego przez niego - wtedy jeszcze porucznika Haczatrian ponad czterdzieści pięć lat temu, ,  uratował teraz jego syna w wypadku samochodowym!
"Jeniec" już prawie podszedł do Wagana i powiedział mu po rosyjsku: "Wszystko wraca na tym świecie! Wszystko powraca! .. ""Wszystko powraca" - powtórzył Pułkownik.
Potem obaj starzy ludzie objęli się i stali tak długo nie zauważając przechodzących obok pasażerów, ignorując ryk silników odrzutowych samolotu, nie zauważając ludzi coś tam do nich mówiących ... Ocalony i wybawca! Ojciec Ocalonego i ojciec wybawcy! Wszystko wraca!
Pasażerowie omijali ich i prawdopodobnie nie rozumieli dlaczego stary Niemiec płacze, cicho poruszając swoimi starymi ustami, dlaczego łzy spływają po policzkach starego pułkownika. Nie mogli wiedzieć co zjednoczyło tych ludzi na tym świecie przez jeden dzień na zimnym stepie Stalingradu. Albo coś większego, nieporównywalnie większego, co wiąże ludzi na tej maleńkiej planecie, wiąże pomimo wojen i zniszczeń, trzęsień ziemi i katastrof, łączy wszystkich razem na zawsze!



28 komentarzy:

  1. Michale, piękna historia. Tym razem jestem na tak :)
    Czasami też mam takie wrażenie, że historia zatacza koło,powraca, ale odwraca się biegunami :)
    Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Skonczylam czytac ze lzami w oczach. Dziekuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Przetłumaczyłem to znalezisko ponieważ sam w życiu kiedyś co najmniej raz doświadczyłem takich nieprawdopodobnych wręcz splotów okoliczności i ten tekst poruszył coś we mnie przypominając mi. Szczególnie w tym bieżącym listopadzie - jakimś takimś trudnym i mało energetycznym - potrzebne mi jest odnalezienie ciepłej myśli o sensie naszego życia.

      A jak już kończyłem tekst i szykowałem do publikacji to zdałem sobie sprawę, że zbiega się z 11 listopada i z tymi patriotycznymi nastrojami wokół. Może kogoś zmusi do zadumy nad skutkami naszych działań. To co opisywane w tekście to już ostateczność - jeśli doszło do rozlewu krwi to znaczy, że nieskuteczne były wszystkie inne "priorytety władania społeczeństwem". Przypomnę tu jedna ze wspaniałych lekcji systemu wiedzy pod nazwą "Koncepcja Społecznego (Obywatelskiego) Bezpieczeństwa". W Rosji powoli, tydzień po tygodniu pan W.Piakin (medialnie następca gen. Pietrowa) zdobywa kolejnych widzów - jego godzinne audycje są już tłumaczone na angielski i na niemiecki.

      https://www.youtube.com/watch?v=7D8uWCueEqE

      Usuń
    2. "Szczególnie w tym bieżącym listopadzie - jakimś takimś trudnym i mało energetycznym - potrzebne mi jest odnalezienie ciepłej myśli o sensie naszego życia."

      To samo mam. Jakieś wzloty i upadki, małe radości i duże smutki.

      Usuń
    3. aha... miło wiedzieć, że nie jestem sam. Głupie wyjście po drewno jest jak wyprawa w podróż. Podobno nasze organizmy się przestrajają i stąd takie "hece". Trzeba spokojnie przetrzymać i za jakiś czas sie okaże.

      Film wpuściłem na kanał:

      https://www.youtube.com/watch?v=L69ukosXiDU

      Usuń
  3. Michał napisz mi czy DKSM fundacja handluje danymi?? Co uważasz o potecjalnym zostaniu dawcą szpiku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już nieraz pisałem- mam matkę, która całe życie przepracowała w tej tak zwanej "służbie zdrowia" i mam o nich jak najgorsze zdanie. Wszelkie fundacje i "darowywanie" organów, szpiku, czegokolwiek (łącznie z krwiodawstwem -tam się dzieją straszne rzeczy - jakbym napisał to część ludzi uznałaby mnie za szaleńca) to są elementy jednego wielkiego potwornego biznesu. Ziemia jest rodzajem hodowli- mówi o tym zarówno film Matrix jak i "Jupiter intronizacja". Dla przykładu fakty: do każdego wypadku z udziałem ludzi młodych- nawet najbardziej makabrycznego gdzie jest pewny zgon (w ostatnich latach wokół mnie obserwowałem 3 takie przypadki) niemal zawsze startuje helikopter z Gdańska. To jest bez sensu - bardzo kosztowna procedura. Chyba, że ujmiemy w kosztach fakt, że kawałki młodych zwłok mają rynkową wartość. Rodzice często się skarżyli, że ciało było "ograbione".
      A odnośnie "krwiodawstwa" - już dawno opracowana jest metoda uzyskiwania krwi do przetoczeń ze zwłok -krwi jest tyle, że ... co się z nią dzieje? Parawan tajemnicy. Są takie rosyjskie filmy: "Straż dzienna" , "Straż nocna". Tam trochę rzuca się światła na to co się wyprawia na Ziemi.

      Odpowiadając na Twoje pytanie- myślę, że nie mają skrupułów by handlować czymkolwiek. Żadnego oddawania czegokolwiek komukolwiek! To jest temat na osobną długą rozmowę. Dawanie komórek macierzystych czy organów wprowadza OGROMNE komplikacje duchowe i energetyczne dla danej duszy - właściciela genotypu.

      Usuń
    2. Zgadzam się.
      http://www.fronda.pl/a/o-norkowski-dla-frondapl-smierc-mozgowa-wymyslono-po-to-aby-mozna-bylo-pobierac-narzady-do-transplantacji,31113.html

      A propos tematów medycznych.Teraz jest "Botoks" w kinach, ale nie mam odwagi na niego pójść.

      Usuń
    3. Dzięki Michał , jestem zagubiona, a chciałam zrobić Dobro

      Usuń
    4. :) Właśnie sobie studiuję ogłoszenia wybierając oferty nowego samochodu. W tej branży nie ma problemu- są już całkiem ciekawe oferty z oddaniem dotychczasowego auta w rozliczeniu itp.
      Piszę o tym dlatego, że odnośnie naszych ciał to najpierw nas zastraszono: "masz jedno życie"- TEN LĘK WDRUKOWAŁA RELIGIA. Ściślej: zastraszono Was- nasze Kobiety. Mężczyźni dali się uśpić w komforcie i na to pozwolili. Nasze Kobiety- Matki, nasz skarb Rodowy- nasza brama do przyjścia na ten świat. Wy dajecie ciała, każda rodzina posiadając wiedzę możę sprowadzić na świat zdrowe i mądre dziecko. Oduczono nas jednak tej sztuki- jakże naturalnej i normalnej. Krówki i kozy do dziś rodzą bez szpitali - w czerwcu pomagałem Szymonowi przy sianokosach (temu Szymonowi co to szukał żony). Popołudnie, piękne słońce, dzień pachnący życiem. Krowa nieopodal położyła się i w ciszy, bez problemu w ciągu niespełna godziny urodziła cielę. Myśmy nawet nie zauważyli! Zrobił się mały problem bo chcieliśmy zjechać z łąki a tam sobie w trawie - na trasie przejazdu cielak leży z odgryzioną już pępowiną. Spokojny, naturalny cud życia. Długo pisać.
      Budzimy się co rano, szykujemy śniadanie .... i nikt nie czyni tragedii - ot, normalne, znów poranek.
      Tak samo w większej skali czasowej jest z naszymi ciałami - dziś wybierasz to (jak ten samochód na wstępie) a jutro inne. Przebywasz w nim- doświadczasz. W tę zabawę wkradł się jednak wirus, zaszczepiły go pasożyty wykradające nam nasze "awatary"- nasze ciała do swoich własnych celów. Film o Frankensteinie to nie bajka. Oni naprawdę bawią się w takie rzeczy. Zajmują się klonowaniem, robieniem "składaków" -że użyję terminu ze świata motoryzacji. W motoryzacji jest dla nas wszystko jasne- wolimy pachnący samochód z fabryki i z gwarancją aniżeli "składak" połączony gdzies tam w jakiejś szopie na druty i sznurki. A współczesna medycyna tak właśnie czyni - przeszczepy narządów to nie powrót do zdrowia- to męczarnia w ciele i uzależnienie od koncernów farmaceutycznych bo natura odrzuca przeszczepiany narząd (wspomniane cierpienie duchowe- tam się dzieją koszmary. Jest wiele opisów tych zdarzeń). Żeby przeszczepiony narząd działał to trzeba nieustannie podawać specyfiki zabijające naturalna odporność organizmu itp. Niedawno wybuchła w necie afera bo planuje się podwyżkę tych "leków" dla pacjentów po przeszczepach. Oj -0 długi temat! Ogólnie jest to cichutkie zakładanie haczyków- uzależnianie poprzez wycięcie czegoś, wstawienie implantu itp. A potem- stały klient.

      Usuń
    5. Dokończę jeszcze myśl: zastraszono nas (głównie Was! - Kobiety). Podmieniono nam Boga na Pana ("przypominam n owym czytelnikom wpis o tytule "Dzieci Boga i dzieci Pana). Moja prababcia była katoliczką ale żyła na wsi - w kontakcie z naturą i ona jeszcze miała kontakt z Bogiem a nie z Panem. Było zaufanie do Boga- było codzienne kultywowanie cudu życia, kury, krowy... to było jasne i oczywiste (oczy wiste =widoczne naocznie). Potem pokolenie mojej mamy przejechało już do miast. Moja mama ma już serce zakute lodem - ona nie ma tej ufności i tego uśmiechu jaki miała prababcia. Już moja babcia tego nie miała.
      Ludzie wtedy powierzali Bogu swoje życie, dawali się prowadzić Opatrzności itp. Dziś natomiast dominuje egoizm, głupia kalkulacja poprzez pieniądze, lęk o dzień jutrzejszy. A to już wspaniała pożywka dla handlarzy śmiercią oferujących swoje usługi. Oni nie są w stanie sprzedać niczego świadomemu człowiekowi, który NIE BOI SIE ŚMIERCI! Jeśli ona przyjdzie (a przyjdzie ) to ją witasz z godnością jak dobrego przyjaciela (Morfeusz). Zasypiasz wieczorem i nie panikujesz przecież.
      WSZELKIE PRZESZCZEPIANIE ODBIERA NAM GODNOŚĆ. Nie pozwalają nam godnie umrzeć. Mówił Iwan Carewicz, że największym podarunkiem jaki możesz dać swoim umierającym bliskim to kremacja zwłok - szczególnie dziś gdy ciała są przesączone konserwantami i nawet po 20 latach ziemia nie jest w stanie ich rozłożyć. Po cmentarzach włóczą się całe gromady uwięzionych dusz nie mogących powrócić do źródła i zacząć "nowego dnia"- nowego wcielenia.
      Zabranie godności = zabraniu czci. Mówiło się u nas godność, cześć, oddanie czci = oddanie CZI czyli energii. Kto nie zna polecam raz jeszcze obejrzeć film Jupiter Intronizacja. Tam jest mowa o handlu "luszem" czyli życiową energią. W filmie Matrix jest to zobrazowane jako bateryjki. Jeśli się nie boisz, odmawiasz implantacji to zachowujesz wypracowaną w tym życiu CZI. jest Twoja - używasz jej przy ponownym wcieleniu. Calogero Grifasi (mieliśmy wpis i o tym) trochę o tym mówi ale wydaje mi się coś nie do końca tak jak potrzeba - no ale jest blisko tego zagadnienia.

      Usuń
    6. Siostra moja nie wierzy w Boga, zawsze się spiera i próbuje mi udowodnić że się mylę, dla niej to Cywilizacja , twierdzi że Islam to dobra religia, że czy chciałabym żebyśmy nadal tylko 40 lat żyli, a na mój może zbyt uproszczony przykład, że mydło powiedzmy zapobiegło jakimś plagom zarazków to mi przytacza że czy mydło wcześniaka uratowało, że czy chcemy do Ciemnogrodu wrócić?? i co Wy na to? Mój brat najlepiej podsumował spór - ,,są złe i dobre ludzie. Złych je więcej''

      Usuń
    7. "...twierdzi że Islam to dobra religia, że czy chciałabym żebyśmy nadal tylko 40 lat żyli,."

      :)) przecież przed nastaniem cywilizacji żyliśmy o wiele dłużej! Mumie w piramidach mają po 120 lat i wszystkie własne zęby! W biblii to już w ogóle jest mowa o 80 latach życia - tak było zanim zeszliśmy głęboko w materię.
      oj! chyba przetłumacze taki artykuł - rzecz bezsporna bo napisał to biskup Bizantyjski po podróży na Ruś Kijowską. Dokumenty ocalały bo swego czasu Arabowie porobili odpisy i dziś możemy czytać mimo spalenia bibliotek przeróżnych. Opisuje on tam (dawno temu na forum "David Icke" wklejałem te tłumaczone już na polski teksty -może ktoś pomoże odszukać jeśli nie wykasowali. Były 3 tematy o Słowianach). Opisuje on tam z uznaniem, że "widział lud liczny jako gwiazdy na niebie, czysty i zdrowy. Nie spotkał chorych ludzi - szczegółowo opisywał procedury saun (banie ruskie lub sauny fińskie) usadawianych nad jeziorami. Innym dokumentem są listy księżnej ..Olga jej chyba było. Wydali niebogę za francuskiego króla Henryka w 1100 roku. Pisała z żalem listy do ojca, że jej mąż cuchnie jak dzikie zwierzę. Ona jedna się myła tam na dworze, perfumy francuskie to nie przypadek. W Luwrze potrzeby fizjologiczne załatwiało się w kominkach lub za firanami - toalet nie było. Jest trochę na ten temat w filmie Gry Bogów- S.Striżaka.

      Usuń
    8. "Ludzie wtedy powierzali Bogu swoje życie, dawali się prowadzić Opatrzności itp. Dziś natomiast dominuje egoizm, głupia kalkulacja poprzez pieniądze, lęk o dzień jutrzejszy. "

      Ale wtedy na wsiach tez istnieli źli ludzie o zamkniętych sercach, tak samo jak i w miastach mieszkają osoby ciepłe, otwarte, mądre. To przecież od nas, naszego wnętrza zależy czym promieniejemy, to my decydujemy czy ulegamy wpływom czy nie. To nie sztuka utrzymać spokój wewnętrzny jak wokoło oaza spokoju, ale właśnie sztuka jak chaos dookoła.

      Usuń
    9. A ja studiuję kupno domu na wsi. XYZ.

      Usuń
    10. "....tak samo jak i w miastach mieszkają osoby ciepłe, otwarte, mądre. "

      To prawda ale jest trudniej - dużo trudniej. Szczególnie w blokowiskach stworzonych celowo dla uśredniania aury ludzkiej. Aura ma około 15 m średnicy. W bloku "zazębiają się" aury ze sąsiadami co na wsiach zdarzało się tylko przy bezpośrednim kontakcie. Dziś nie masz wpływu na to czy za ścianą ktoś pije, czy inne bezeceństwa.. .. To ściąga w dół i nie pozwala wyjść nad pewien średni poziom danego "mrowiska".

      Usuń
    11. Słowa klucze
      Słońce które kochasz
      Córka którą marzysz mieć
      =Córka Słońca
      XYZ

      Usuń
    12. Hm... czy ja marzę o córce?
      Raczej są to ogólnie dzieci- bez sprecyzowania płci. Co Bóg powierzy to będzie - no właśnie, "powierzy". Nie pasuje mi słowo "mieć". Dzieci pojawiają się pod naszą opieką i odchodzą- "mieć" mi się źle kojarzy. Pomagamy małym ludziom wyjść w ten świat - to wszystko.
      A Słońce owszem -kocham. Ono daje życie, tylko tu na tym moim uwielbieniu Słońca może próbować się "wśliznąć" w moje życie jakiś pasożyt tytułując sam siebie jakoby słoneczną istotą.

      Usuń
  4. Dzięki Wam kochani za wytrącanie mnie z naiwności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wciskaj Aniu ten pierwszy klawisz "odpowiedz" - wtedy dopiszesz się w tej samej rozmowie. To jest błąd tego skryptu na blogu- sam na początku intuicyjnie wciskałem ten drugi a to wtedy dopisuje nową rozmowę.

      Usuń
    2. Obejrzę ten film Jupiter intronizacja..

      Usuń
  5. Właśnie, zastanawiam się, bo przecież kiesyś coś trzeba będzie wybrać :)
    " największym podarunkiem jaki możesz dać swoim umierającym bliskim to kremacja zwłok - szczególnie dziś gdy ciała są przesączone konserwantami i nawet po 20 latach ziemia nie jest w stanie ich rozłożyć."
    Też bylam za kremacją ale gdzieś czytałam, już nie pamiętam gdzie, że po śmierci wszystkie ciała subtelne, muszą mieć czas, żeby się oddzielić od ciała fizycznego a kremacja za szybko niszczy ciało.
    Teraz jak jest naprawdę?
    No i odnośnie krwi - z tego wniosek że nie powinno się, nie tylko oddawać swojej, ale i brać czyjąś krew. W sumie ciekawy temat, Michale.
    Pozdr
    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta część naszej energetycznej części, która bywa nazywana duszą jest ściśle połączona z krwią właśnie. Żydzi i Arabowie dobrze kombinują (zabijanie to oczywiście barbarzyństwo) z tym ubojem rytualnym - oni cwaniaki wiedzą co robią. Jehowi też dobrze czynią -choć nie wiedzą dlaczego i po co.
      Przed rokiem 2000 pojawiał się miesięcznik ezoteryczny - nie pomne nazwy, nie przetrwał chyba na rynku albo też zmieniła się ramówka. W każdym razie pokaźną część wydania - 2 kartki środkowe (4 strony) zajmował dział "listy do redakcji". Bywały naprawdę ciekawe listy. Pewna pani miała wypadek, ubytek krwi, nieprzytomna. Trafiła do szpitala, jakaś operacja. Wybudza się z narkozy i pierwsza myśl: "papierosa!" (wcześniej nie paliła) . Następna myśl: "muszę się napić wódki!".
      Przetoczono jej krew jakiegoś uzależnionego od tych rzeczy człowieka. Opisywała tam, że trwało długie miesiące zanim oswobodziła się z tego opętania. Pomogło jakieś święte źródło - wędrowała tam, napiła się wody....

      Usuń
    2. Tak- spokojne oddzielenie się ciał astralnych I ZABRANIE INFORMACJI ZEBRANEJ NA ZIEMI jest potrzebne- trzeba czasu. Dawniej zmarły leżał sobie spokojnie w domu chyba kilka dni. Bliscy przychodzili się modlić- pomagali w przejściu.
      Nie wiem jak to tam dziś jest - podejrzewam, że lepiej "odciąć się" -choćby i ze stratą niż być uwięzionym gdzieś "pomiędzy". Te duchy uwięzione muszą się żywić energią - podbierają ją od żyjących bo same nie mają już ciała dającego siły i połączenie z Boskością. Zresztą ...większość ludzi mając ciała jest też martwa- są jak zombie, wspomniane wcześniej bateryjki. Źródło teoretycznie mają ale maja tyle przyssawek rozmaitych, że na ich własny rozwój nie idzie nic.

      Usuń
    3. "Przed rokiem 2000 pojawiał się miesięcznik ezoteryczny..."
      Ja coś podobnego czytałam w "Czwartym wymiarze" tylko tam było jeszcze o przeszczepach i jak zmieniała się osobowość ludzi po operacjach. Otrzymywało się od dawcy nie tylko nałogi, ale zainteresowania, złe emocje, blokady. Gdy pierwszy raz w ogóle usłyszałam o przeszczepach to byłam przerażona - jak ludzie mogą pozwalać na coś takiego - to przecież wbrew naturze.

      Usuń
    4. no ładnie .... napisałem długi wpis o krwi .... i ...zawiesił mi się system. Ot- taki "przypadek". No nie mam sił w tej chwili tego powtarzać ale będzie trzeba. ...szkoda,.

      Usuń
    5. Krew jest pobierana nie tylko dla ratowania ludzkiego życia, Słowiańska krew jest często napojem dla tych którzy ja pija na swoich czarnych mszach.

      Usuń

"OSTRZEŻENIE: wszystkie anonimowe komentarze bez jakiegokolwiek nicka/charakterystycznego znaku/ podpisu będą usuwane".
UWAGA TECHNICZNA: aby rozmowa miała jeden ciąg trzeba zawsze wcisnąć ";odpowiedz" pod pierwszym (przewodnim) postem zaczynającym daną rozmowę.
2.Najpoczytniejsze artykuły są dostępne po prawej w szybkich linkach pod nazwą "abecadło".
3. Ponadto w razie braku publikacji na stronie proszę o wiadomość na mail. Z jakiegoś powodu niektóre komentarze mylnie oznaczane są jako spam.
4. Wbudowana wyszukiwarka blogowa jest trochę niedokładna i omija pewne treści pomimo występujących w nim szukanych słów. Innym rozwiązaniem jest wpisanie w google, czy bezpośrednio w pasku przeglądarki frazy: site:michalxl600.blogspot.com szukanywyraz Wynikami będą wszystkie artykuły zawierające słowo "szukanywyraz" na tymże blogu.