Ciekawa jestem jak słowiańskie kobiety dbały i dbają o włosy:). Może jakieś artykuły?;) Kiedyś widziałam Ukrainkę o przepięknych, bardzo długich włosach, która opowiadała jak kobiety w jej rodzinie dbały o włosy. Niestety nie znając zbyt dobrze języka niewiele zrozumiałam;).
Ponieważ temat jest mi od lat bliski bo sam noszę długie włosy więc dodam coś od siebie. Być może dla wielu ludzi nie napiszę nic odkrywczego ale mam nadzieję wywołać polemikę i każdy coś doda od siebie.
Na sprawę można spojrzeć co najmniej dwojako - tak jak na nasze codzienne życie.
1. zaradzenie coś "już, teraz" - ratunkowo, krótko-planowo, krótkoterminowo aby na pstryknięcie palcami poprawić "od zaraz".
2. mieć świadomość czym są włosy i skąd się bierze zły ich stan i nie dopuszczać do "awarii".
Punkt pierwszy jest powszechnie znany. Szukamy sposobów "z zewnątrz" - cud recept by naprawić to co jest tak naprawdę obrazem naszego wnętrza i jak na dłoni "wyświetla" naszą kondycję duchową, możliwości, siłę ducha itp. Na wszystko co się manifestuje w kondycji naszych włosów pracujemy nieustannie. Ładnie poucza Olga Waliajewa ( 2 wpisy wcześniej) , że najważniejszą rzeczą w życiu jest systematyczność. Tak naprawdę jest to chyba główne wyzwanie życiowe każdego z nas, na każdym poziomie ( czy też etapie życia bo miewamy różne - inne wyzwania ma nastolatek, inne człowiek w wieku bardzo dorosłym).
Dobra , bo zaczynam "odlatywać" na inny temat a nie wiem czy to kogoś interesuje choć istnienie tego bloga podyktowane jest raczej właśnie tego typu kwestiom aby zmienić swoje życie dogłębnie - naprawić je u źródeł aby potem nie trzeba było korzystać z "pogotowia ratunkowego" w rodzaju cud odżywek "zaleczających" na moment efekt ( w naszym wypadku niezbyt zdrowe włosy) - a więc mówiąc szczerze - oszukiwać siebie i innych. Równie dobrze można by zacząć nosić peruki skoro nie mamy chęci posłuchać z pokorą tego co zła kondycja naszych włosów na chęć nam zakomunikować.
Odnośnie punktu 1. Pytania czym myć i jak pielęgnować na co dzień. Recept w rosyjskojęzycznym necie jest zatrzęsienie - ja mam na względzie wyłącznie działania naturalne - od wszelakich "sztucznych" są supermarkety. W składach dostępnych tam "odżywek" są różne odmiany alkoholi, jakieś heksany czy inne tam....aż skóra się marszczy na grzbiecie z wrażenia gdy się to czyta.
Bardzo daaawno temu kupowałem w tak zwanych "drogeriach" wspaniały polski produkt - olej jojoba (może to była jakaś jego emulsja -raczej tak) . Widzę, że jest dziś na "allegro" na przykład - ceny horrendalne. Nie wiem czy to jest to samo i czy działa tak samo- tamto "jojoba" (firma "INTERFRAGRANCE" to produkowała , pamiętam jak dziś ;) ) miało bardzo rozsądną cenę, butelka była duża, działało naprawdę REWELACYJNIE ! Moje zepsute na różnych budowach włosy momentalnie zyskiwały blask, dawały się rozczesywać, włosy stawały się autentycznie żywe. Olejek naturalny,
Może będę pamiętał zamówić wreszcie to co jest dostępne przez internet i przetestuję.
Ale tak naprawdę to sprawdza mi się zasada, że dobre metody wcale nie są drogie i leżą na wyciągniecie ręki - tuż pod nogami. Potykamy się o to i albo nie zauważamy albo lekceważymy na zasadzie: "skoro leży i nikt inny się nie interesuje to pewnie nic wartościowego".
Kiedyś czytałem opowieść pewnej pani- rosyjska fryzjerka miała gruby, długi warkocz, który był powodem do zazdrości dla innych pań. Tylko bardzo zaufanym klientkom zdradzała receptę - otóż myła włosy ......własnym moczem.
Z pewnością nie był to jedyny środek jakiego używała, spróbuję w necie poszukać szczegółów ( na pewno jest w rosyjskojęzycznym - tam krążą wszelakie recepty, na przykład na leczenie zębów bez dentysty - działa, sprawdzam - wyciąg z korzenia tataraku, płucze się usta).
Przyznam się, że też używałem własnych siuśków - ja to robię tak, że myję dobrze włosy szarym mydłem. Kto mył ten wie, że pozostaje osad, szare włosy po wyschnięciu, sztywne. Mocz trzeba pozostawić na kilka dni aż zacznie pachnieć amoniakiem. Tym się spłukuje szare mydło z włosów- mam taki magiczny garnek (podgrzewam lekko przed użyciem) i dobrze spłukuję wcierając w skórę głowy. Gdyby zostawić procedurę na tym etapie to czasem gdy włosy zmokną może się pojawić delikatna woń ( nie jest odstręczająca ) użytego ostatniego składnika. Te tygodniowe siki inaczej pachną. Amoniak gryzie w oczy- ostrożnie podczas spłukiwania. Teraz latem wykonuje to na podwórku - najlepiej. Amoniak "wali" potem w całej łazience. Ja dodałem tu trzeci punkt- zimą napar z suchych pokrzyw a latem zwyczajnie pokrzywy z blendera - czas przygotowania 5 minut, wyjście na podwórko, napchanie pokrzyw do naczynia, trochę wody, mocno zmiksować. Papkę wcieram we włosy spłukane uprzednio moczem.
Oczywiście ważne jest by czynić ze wszystkiego medytację- tu jest wspaniała okazja. Czas dla siebie, zadbać by nikt nie przeszkadzał ( gdyby pomógł to jeszcze lepiej).
Pokrzyw nie spłukuję ( jeśli się śpieszę i pokrzyw nie mam to po siuśkach oczywiście lekko spłukuję włosy). Robiłem różne warianty bo również przecedzałem papkę na sicie i do płukania używałem tylko tej pokrzywowej wody. Jak tam kto woli- ja kombinuję by się jak najmniej napracować. Latem na podwórku nie ma kłopotu z zapaprana wanną czy brodzikiem. Ręcznik na głowę, gdy włosy wyschną wyczesuję resztki pokrzyw. Procedura spokojnie starcza na tydzień. Skóra głowy już dawno się dzięki temu zharmonizowała- nie ma nadmiernego przetłuszczania ( kiedyś zmora - potem u mnie było wręcz odwrotnie ale to raczej wina szamponów ze sklepów, wszystkie wysuszają - szczególnie ten obrzydliwy środek SLS dawany dziś do wszystkiego - nawet do szamponu BAMBINO )
uffff...dobra - to tak "cokolwiek" na temat pielęgnacji codziennej. Znałem ludzi, którzy stosowali do mycia włosów zmieloną gorczycę - podobno w ogóle można ją do mycia używać . Tak jak wspomniałem - jeśli o to chodziło rozmówczyni to z radością poszperam w ruskim necie . Mam nawet w schowku kilka ziołowych recept ale jak to w życiu samotnego pszczelarza - używam to co się sprawdza a tu z lutego robi się czerwiec, potem listopad a potem znów maj.
2. Odnośnie "zapobiegania awariom": mam w najbliższej rodzinie byłego szefa. Sam zresztą w poprzednim życiu (bo urodziłem się na nowo przenosząc się na wieś) miałem podobne obowiązki. Doszliśmy kiedyś w rozmowach z matką ( to ona była kierownikiem na dość odpowiedzialnym stanowisku) - a ona tę formułę usłyszała kiedyś na jakimś szkoleniu:
"dobry szef to taki u którego nic się nie dzieje".
W czym rzecz? Chodzi właśnie o to by mieć wiedzę - wiedzieć naprzód, głupi szef ma w firmie co chwila akcje - a to brakło tego a to tamtego - tu trzeba coś pilnie, tam trzeba coś "na wczoraj". Mądry szef "siedzi i nic nie robi". Wszystko jest przewidziane, zawczasu uzupełniane , w pracy jest spokój , harmonia. Można to odnieść do domowego gospodarstwa- jest wiele powiedzonek na ten temat. To już chyba w innym wpisie. Ale centralnym punktem domowego gospodarstwa są włosy gospodyni. To są anteny transmitujące (lub nie ) energię w przestrzeń kobiety. Był już wpis o tym - podawałem nawet linki do badań amerykańskich.
http://michalxl600.blogspot.com/2015/02/wosy-kobieca-moc.html
i poprzedni http://michalxl600.blogspot.com/2015/02/wosy-i-ich-wpyw.html
Mądra kobieta to ta, która ma długi , mocny warkocz - systematycznie o niego dba - on jest wizerunkiem i DOWODEM jej stabilności emocjonalnej - a ta właśnie jest potrzebna mężczyźnie. Dzisiejsze opowieści "kobieta zmienną jest" - a raczej tłumaczenie jakie się dziś przypisuje temu skądinąd mądremu stwierdzeniu jest zupełnym nieporozumieniem - a raczej świadomą dywersją.
Dziś służy ta mądrość jako "legitymacja" wszelakim wariatkom. Brak stabilności duchowej usprawiedliwia niby fakt "bycia kobietą". Przykro mi poinformować ale brak stabilności świadczy właśnie o zatraceniu więzi z kobiecością.
Kobiecość to akumulacja energii rodzinnej
dlatego dawniej było tak:
Popatrzcie na ulicach - ja jestem przerażony. Większość kobiet ma włosy 'na zapałkę" a do tego farbowane. Tu mowy być nie może o jakiejkolwiek komunikacji ze swoją "gwiazdą -przewodniczką".
Mówiło się "kobieta zmienną jest" bo Wasza niezmiernie wrażliwa psychika odbiera z wielką czułością wszelkie wibracje z otoczenia. Wedy powiadają, że w praktyce kobieta powinna niemal co 2 godziny się przebierać. Po co ? Kobiece ciało jest portalem przyciągającym w przestrzeń rodzinną energie poszczególnych planet. Oddziaływanie planet zmienia się niemalże co 2 godziny.
Cały ten skomplikowany układ różnych gwiazd, planet i innych księżyców jest w ruchu a w wyniku tego wszelka docierająca do nas energia też jest zmienna. Kobieta to doskonale odczuwa a ubiór jest jakby "odpowiedzią" na daną falę kosmiczną- dostrojeniem się do niej. Pamiętamy, że rolą żeńską jest powab- przyciąganie/ akumulacja.
Wspomniała i o tym Olga Waliajewa (już w artykule chyba), że kobieta powinna nieustannie być powabną dla swojego męża- mieć świadomość tego, nieustanną. Przyciąganie działa na tysiące kilometrów. Nawet jeśli męża nie ma przy Was on jest przyciągany. To jest ta magiczna wzajemność. Kobieta krzątając się po domu wśród dzieci i prasowania ubiera się ładnie i myśli o mężu z miłością. On dzięki temu cały czas ma z nią więź. Ona jest nieustannie obecna w jego myślach.
My mężczyźni się temu z radością poddajemy! Bywało tak podczas 2 wojny światowej, że mężczyźni nosili zdjęcia ukochanej "na piersi" w jakiejś kieszonce. Dziś na Donbasie pewnie też niejeden tak ma choć czasy mamy inne- można wziąć telefon i zadzwonić przez "komórkę" z okopu.
Odjechałem jak zwykle od kwestii zmienności kobiety ale chyba nie za daleko.
Zmienność owszem- w sensie "sensytywność", wrażliwość, subtelność natury, jak doskonały miernik elektryczny - ale opanowana , "ujęta w ramki" - głównie przez nakierowanie i powiązanie tej wrażliwości z jednym mężczyzną. Chłop jest takim prymitywnym "kołkiem w ziemi". Pięknie to obrazują niektóre tańce gdzie mężczyzna "prowadzi" - ogranicza przestrzeń kobiety. Był i o tym wpis na blogu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten wspaniały wpis! Będę do niego wracać i wczytywać się. Wspaniale! Pozdrawiam serdecznie. Natalia
OdpowiedzUsuńCzekam na każdy wpis na Twoim blogu jak na błogosławieństwo :-D Bardzo jestem wdzięczna za Twoją pracę a mój mąż napewno to odczuje :-D Natalia :-D
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję - naprawdę nie wiem co napisać w odpowiedzi żeby jakoś banalnie nie wyszło. Wielki uśmiech przesyłam Natalio!
UsuńDziękuję:)Jestem wdzięczna za Twoją wrażliwość:). To bardzo cenne- umiejętność wczucia się w drugą osobę i rozmowa z daną osobą:). Jeszcze raz bardzo dziękuję:).
OdpowiedzUsuńDużo anonimowych rozmówczyń więc czasem nie na wszystkie wpisy odpowiadam, ale czytam i szeroko się uśmiecham. Również bardzo dziękuję - każdy wpis zauważam i czytam po kilka razy. Czasem coś pominięte w pierwszej chwili "wyłuskuję" sobie przy ponownym czytaniu. / Mam dziś gościa więc przestawiony jestem na trochę inne wibracje - rozmyślam jeszcze na omawiany temat. Przychodzą jakieś pomysły- być może będzie ciąg dalszy.
Usuńja mogę coś napisać na temat kręconych włosów:). Przede wszystkim rozczesywanie ich na mokro drewnianym grzebieniem. Ja robię w ten sposób, że najpierw nakładam jakiś olej na włosy, na to woreczek foliowy;) a potem czapka. Tak zabawnie wyglądam;) godzinę, czasem więcej. To zależy ile mam czasu. Potem mocze włosy i je rozczesuje grzebieniem. Następnie myję je żółtkiem wymieszanym z jakimś naparem ziołowym. A potem coś super dla kręconych włosów:). Żel z siemienia lnianego. Jak go zrobić samemu, to jest mnóstwo sporo na ten temat w internecie. Gdy mam mokre włosy nakładam na nie jeszcze trochę olejku( moje włosy są za pupę i są niesamowicie gęste wiec bardzo trudno je obciążyć)i na to żel z siemienia lnianego. Włosy ugniatam i zostawiam do wyschnięcia. Ważne aby włosów już później nie dotykać bo zrobi się szopa;). Kiedy żel zaschnie, włosy będą takie sztywne, należy głowę pochylić i ugniatać włosy. Suchość wtedy puszcza i loczki są mięciutkie i błyszczące:). I polecam płukać włosy w wodzie z octem jabłkowym:) włosy lepiej się rozczesują:).
OdpowiedzUsuńO proszę włosy długie więc wypowiedź praktyka. Dzięki !!! Tak ! siemię lniane.Ja je przed zrobieniem tego "kleiku" mieliłem trochę w młynku do kawy- potem zalewamy wodą. Jeśli ciepłą wodą to szybciej rozmaka - ja unikałem zalewania zbyt gorącą. Dobrze to przygotować kilka godzin przed użyciem. Wspaniale działa.
UsuńŻółtko też znana rzecz- jakieś ćwierć wieku temu były podstępne naprawdę dobre polskie produkty, pamiętam między innymi szampon jajeczny.
Tak! Ocet jabłkowy jest bardzo dobry dla włosów i dla skóry. Taki do celów kosmetycznych można robić z tego co zostało z robienia tego do kuchni i można dodać ogryzki i nowe skórki. Odpadki z poprzedniego będą już zaszczepione dobrymi bakteriami więc ocet zrobi się szybciutko. Bardzo polecam używać do całego ciała i twarzy zamiast kremów. Mi bardzo odpowiada jeśli chodzi o nawilżenie i ładnie wzmacnia skórę. Stopy można myć nim codziennie jeśli się pocą. Pomaga też przy łupieżu i jeśli ktoś ma problemy z żyłkami lub żylakami na łydkach :-D Natalia
UsuńHa, zatem tego roku koniecznie zrobię wreszcie własny ocet. Jabłka mam własne - ekologiczne . Skórki dotąd szły do suszenia i do mieszanki herbacianej albo czasem na kompost. Ocet jabłkowy ma w ogóle w gospodarstwie domowym wiele zastosowań. Jeśli dobrze pamiętam to proste połączenie ze skórkami cytrusa daje doskonały środek myjący i dezynfekujący ( zamiast chemii domowej się to używa). Dzięki Natalio za przypomnienie
UsuńSposób z moczem jest mi znany:) od paru lat płukam nim włosy ale nie zauważyłam wzmocnienia, jedynie to, ze są lepiej nawilżone, miękkie i ładnie się po nim błyszczą, oraz włosy są lekko rozjaśnione. Może nie zauważyłam wzmocnienia, ponieważ ja polewam włosy świeżym moczem a nie odstanym. Spróbuje Twojej metody i zobaczę jak będzie:).
OdpowiedzUsuń:))) bałem się, że patent wywoła szok. Tak jak pisałem - mam do tego stary garnek z którego tu i ówdzie odkruszyła się emalia. garnek sobie stoi w tajemnym miejscu i tam zbieram ten "eliksir ;) . Kiedyś użyłem świeżego, potem doczytałem, że powinien odstać. Zauważam, że po odstaniu krystalizują na dnie garnka różności. tam bywają jakieś kwasy, szczawiany. Zatem w kilkudniowym tego już nie ma - nie trafia na włosy bo się wytrącił.
UsuńNie wiem czy on jakoś odżywia bo jest to w końcu coś czego nasz organizm się pozbywa ale logika podpowiada ( a wiadomo, że przypadków nie ma) że skoro mamy "to" dostępne z przodu :)) - na wyciągnięcie dłoni to może jest w tym jakiś sens. Dawno temu po raz pierwszy przeczytałem, że Eskimosi myją włosy moczem- wtedy pomyślałem sobie, że to z braku wody czy szamponów itp. Potem znów usłyszałem od wojennych lekarzy ( wspomniana matka pracowała w szpitalu więc wieści z pierwszej ręki) , że mocz był używany powszechnie. Są w nim sole na przykład- czytałem o lekarzu, który miał wielkie sukcesy w leczeniu ( znów wojna ) skomplikowanych zakażeń okładami z soli- ze zwykłej domowej soli.
Wracając do moczu- jeden z lekarzy mawiał: "okłady z moczu ocaliły wiele żołnierskich nóg i rąk". Mówili, że udało sie ocalić przed gangreną i przed amputacją. Czytałem też tego typu okłady stosowały jakieś Syberyjskie babki- znachorki.
Tak więc o odżywianiu tu za bardzo mowy nie ma - sądzę, że w tym celu to raczej zioła, olejki. NA PEWNO NIE SZKODZI -to bardzo istotne . Umyć włos bez pogorszenia jego stanu- tu chyba o to chodzi. Umyć przecież trzeba - kurz, pot. Współczesne szampony masakrują nasze włosy. Dalej już pozwalamy działać naszej naturze. Z pewnością mocz ma jakiś wpływ na skórę naszej głowy - za tym znów na wydzielanie. Poprzez częste rozczesywanie jakieś natłuszczanie jakie daje nasza skóra jest następnie rozprowadzane po włosach. Przecież nasza natura musi mieć jakieś własne mechanizmy - mój pies i jego sierść dają do myślenia. Nasza skóra też z pewnością coś wydziela - tylko jej w tym nie przeszkadzać.
UsuńCześc Michał. Ja teraz mam urlop od Internetu, ale zerkam od czasu do czasu(nałóg). Dodam słówko odnośnie siusków. Bardzo dobrze, że wspomniałeś o tym! Warto zapoznac się z tym tematem. Ludzie od wieków korzystali z tego lekarstwa zarówno dla siebie jak i zwierząt. Dzisiejsze, niepewne czasy, np. brak wody zdatnej do picia może pojawic niespodziewanie, itd. itp... nie lekceważyłabym tego lekarstwa, które zawsze mamy przy sobie.
OdpowiedzUsuńDobrą masz intuicję. Temat często lekceważony, wyśmiany, może się okazac bardzo na czasie.
Serdeczności posyłam.
Dobrze :)))) - odnotowujemy obecność " w klubie ". Ważną kwestię poruszasz- BARDZO WAŻNĄ. Ja nie chcę straszyć i na pewno nie w formie rozsiewania lęków to powiem - szykują się zmiany, duże zmiany. My żyjemy teraz w nadmiernym komforcie. Nie którzy zatracili łączność z naturalnymi środkami ( zioła itp w tym również własny mocz.). Ja podejrzewam, że kontakt skóry z własnym moczem może dawać organizmowi możność samoregulacji. Coś w rodzaju "autoszczepionki" -był kiedyś praktykowany taki sposób, że pobierano trochę krwi i wstrzykiwano w pośladek. Organizm się mobilizował na "wtargnięcie obcych substancji"- a ponieważ substancja okazywała się "kompatybilna" to pozostawała jako zysk ta wzmożona gotowość - zmobilizowany organizm. Mocz może zawierać jakieś składniki, które skóra odczyta jako na przykład tracone w nadmiarze. / Kiedyś stary murarz u którego się uczyłem wyjaśnił swój sekret gładkich dłoni. Wszyscy inni mieli ręce szorstkie - przeżarte wapienną zaprawą. On sobie po pracy siusiał na dłonie. jeszcze inna opowieść z przed kilku miesięcy od sąsiadki- opowiadała starsza pani, że normalną wiedzą i praktyką była dezynfekcja ran własnym moczem. Rodzaj pierwszej pomocy.
UsuńCześć :-D a propos wstrzykiwania krwi, polecam bańki jako podobnie działającą metodę. Bezpieczne dla dzieci i dorosłych :-D Moja babcia korzystała z siuśków też do podlewania. Może rośliny dostawały jakąś informację dzięki temu i się dostrajały do niej? Pozdrawiam, Natalia :-D
UsuńHej! - O proszę jak nam sypnęło informacją. No tak- bańki. Mam tu gdzieś 2 komplety- nieużywane od lat ale trzeba pamiętać.
UsuńPodobno tak jest z tym dostrajaniem - słyszałem o tym. Ludzie rozcieńczają z wodą. Rośliny wtedy rosną dla nas- zresztą przestrzeń w której żyjemy (jeśli jest to dom z ogrodem - najlepiej na wsi z dala od miejskiego tzw. "białego szumu" czyli elektromagnetycznego smogu) doskonale wie kto na niej przebywa. Są w internecie długie filmy ze staruszką - zielarką. Opowiada o ziołach. Mówiła między innymi, że ona gdy wchodzi do wsi to od razu widzi w którym domu są jakie choroby bo na tych podwórkach i obejściu pojawiają się od razu właściwe rośliny dla zrównoważenia zaburzeń.
No tak - to wstrzykiwanie krwi to taka mocno inwazyjna metoda i chyba dawno niestosowana bo nie daje zysków koncernom.
Mocz na włosy mówisz?!
OdpowiedzUsuńFaktem jest ,że mocz leczy .Wuj mojego ojca od zawsze po goleniu smarował twarz własny świeżym moczem a cerę miał po prostu cudo.
Mnie w wieku 10 lat na policzku zrobił się duży liszaj ,który się paprał i nie poddawał się leczeniu .Dopiero żona wuja poleciła mi przemywać twarz moczem, zwłaszcza rannym i wyleczyłam go tak,że nie mam po nim śladu. Polecam.
Gabi
Czeeeść Gabi, no proszę ile wieści. Więc się potwierdza.
UsuńKilka godzin temu kliknąłem dziś te tematy w rosyjskim necie.
Jest w czym wybierać - szczególnie opowieści podobne do naszych.
Kraj duży a i prastarych opowieści zachowało się masa. Tam jeszcze są w użyciu książki zielarskie z przed 100 lat. Dlatego rosyjskojęzyczne strony są takim bogactwem - ponadto cenzura jest mniejsza. Ludzie cuda zamieszczają.
O właśnie ! pisała dziewczyna, że poranny mocz. Ona zapewniała, że włosy zaczęły rosnąć jak trawa na wiosnę gdy za radą jakiejś ciotki codziennie wcierała przez 15 minut w skórę włosów. Podobno właśnie ten poranny bogaty w jakieś mikroelementy. Potem zmywała włosy normalnie jakimś szamponem.
Szukałem dziś Twojego maila ale się gdzieś zapodział.
W ogóle gdyby ktoś szukał ze mną kontaktu w jakichkolwiek sprawach to przez You Tube albo junek23@interia.pl. Pytają ludzie o nastawienia atlasa- na razie nic z tego. Ann a Połupan nie przyjedzie bo na Ukrainie poważne sprawy. Pewnie wrócimy do tematu już w nowej epoce jak się wszystko oczyści.
UsuńDodam jeszcze co wyczytałem niedawno: spłukiwanie szarego mydła rozcieńczonym octem winnym. Podobno bardzo dobrze działa - oczyszcza włosy z resztek mydła.
UsuńJeśli chodzi o mycie włosów, to chciałbym napisać o specyficznej metodzie, która polega na... ich niemyciu: ) Może to zabrzmieć dziwnie, ale ostatnio z kilku źródeł słyszałem o kobietach, które zaprzestały używania jakichkolwiek środków do mycia i pielęgnacji włosów i po kilku tygodniach/miesiącach przyniosło to świetne efekty. Informacje takie, o dziwo, pojawiają się też niekiedy w środach masowego przekazu:
OdpowiedzUsuńhttp://kobieta.wp.pl/kat,26369,title,Nie-myje-wlosow-od-pieciu-lat-Wyglada-swietnie,wid,16335216,wiadomosc.html?ticaid=11530f
Po lekturze tego artykułu sam zaprzestałem mycia włosów, od ponad pół roku spłukuje je tylko wodą raz na tydzień lub rzadziej, chociaż codziennie oczyszczam skórę głowy mechanicznie (paznokciami i szczotką). Jeśli natomiast chodzi o używanie moczu, to z tego co wiem, świeży również się nadaje - sam czasami sobie wcieram. Godna polecenia jest książka Gienadija Małachowa "Urynoterapia", gdzie autor bardzo sumiennie opisuje różne metody zastosowania moczu w oparciu o wieloletnie doświadczenie.
A dlaczego mocz działa tak rewelacyjnie? Wydobywa się przecież z miejsca, gdzie bierze początek ludzkie życie, ta substancja jest przepełniona naszą rodową siłą.
Małachowa dawno temu czytałem. Mam do niego spory dystans - już nie pamiętam szczegółów ale cos mi się tam do końca nie podobało. Był zresztą swego czasu wielki szał na moczoterapię- jakieś odparowywanie i picie nawet cudzego moczu. Ja tu jestem ostrożny- jeśli już to własny bo tylko tak widzę sens samoleczenia.
UsuńTwój sposób niemycia włosów - nie wiem , a masz włosy długie czy krótkie? Przy krótkich z pewnością sie tak da. Poza tym ważna jest dieta człowieka - stąd się biorą wszelakie zaburzenia w rośnięciu włosów.
Jest jeszcze sposób na mycie gliną - tłumaczyłem kiedyś film o Piotrze i Oli z Ukrainy. Oni chyba tylko glinę używają - są tam sceny w filmie
https://www.youtube.com/watch?v=xVtFv1r_eUk
Mnie też u Małachowa nie wszystko się podoba - tak jak w wielu przypadkach trzeba wybrać to, co wydaje się najrozsądniejsze. Fakt, że jeśli chodzi o włosy, to - z tego co wiem - nie zostało mu ich wiele: ) Ale on chyba zaczął stosować urynoterapię, gdy był już łysawy. Włosy dopiero zacząłem zapuszczać, więc jeszcze nie są bardzo długie (chociaż już zakrywają szyję). Jednak zaryzykowałbym stwierdzenie, iż w przypadku długich włosów (np. do pasa) sprawa powinna być tym prostsza - jest to bowiem naturalna długość włosów, więc i naturalna regulacja powinna zachodzić szybciej. Cóż, ja w ogóle nie używam żadnych kosmetyków, nawet mydła, a myję się co 2-3 dni. Kiedy powiedziałem o tym koleżance siedzącej obok w pracy była lekko wstrząśnięta, stwierdziła jednak, że nie czuje nic niepokojącego; ) Prawdą jest, że każde ciało potrzebuje czego innego.
OdpowiedzUsuńA dieta na pewno ma ogromne znaczenie.
Pamiętam to mycie włosów gliną przez Olę z filmu, podejrzewam, że sposób godny polecenia, tylko trzeba by znaleźć dobre źródło.
To mój pierwszy komentarz na tym blogu, więc witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJest wiele ciekawych metod na zachowanie zdrowia a także na zachowanie zdrowych włosów. Ja kilka dni temu zacząłem wcierać w włosy olej kokosowy. Potem to myję szarym mydłem. Indianie we włosy wcierali tłuszcz gdy jedli mięso i dlatego ich włosy były takie lśniące.
Nie rozumiem natomiast jak można się kilka dni nie myć. Mam takiego kolegę, co się myje raz na tydzień - czasem można zwymiotować, tak cuchnie. Drugi nie dba o zęby. Dziś przed nim uciekałem bo smrodu nie dało się wytrzymać.
Antyperspiranty dostępne w handlu są rakotwórcze, więc podaję przepis na naturalny antyperspirant:
Mieszamy ¼ szklanki skrobi ziemniaczanej i ¼ sody oczyszczonej. Dodajemy 7 łyżek oleju kokosowego, mieszamy i gotowe. Można dodać olejek eteryczny by uzyskać zapach.
Ja ten antyperspirant trzymam w szklanym słoiczku i nanoszę go na ciało przy pomocy pędzelka jakiego kobiety używają do makijażu.
Cześć, miło, że piszesz.
UsuńRozumiem, że antyperspirant to środek powstrzymujący wydzielanie przez skórę "na zewnątrz" ? Jeśli tak to jestem bardzo sceptyczny. Wszelakie smrody to tylko uzewnętrznianie sie tego co wewnątrz. współczesne pacykowanie chorób, urody itp. to techniki wzbudzające mój sprzeciw. Ja lubię usuwać przyczyny zjawisk a wtedy nie są potrzebne żadne "szpachlówki" (które są oczywiście oszustwem i tak czy siak znów odpadną jeśli wnętrze jest brudne). Podobno Jezus mawiał: "są jak groby pobielane- wewnątrz pełni wszelkiego plugastwa.
Dziś masz w sklepach oferty past do zębów z "anty-smrodem" - mentolami rozmaitymi, gumy do żucia. Oj - długi temat. Pozdrawiam!
Właściwa dieta byłaby lepsza niż używanie antyperspirantu, ale lepszy taki jaki podałem niż używanie tych ze sklepu, które zawierają szkodliwe parabeny i aluminium. Czasem po prostu nie wypada śmierdzieć potem. Co do pasty do zębów to wystarczy 7 łyżek sody oczyszczonej zmieszać z 7 łyżkami oleju kokosowego i mamy naturalną pastę do zębów. Można dodać jakiś olejek eteryczny i jak ktoś chce by pasta była lekko słodka to posłodzić stewią.
OdpowiedzUsuńDługi temat i myślę że dlatego wart kontynuowania:)
Jeszcze coś na temat antyperspirantu o którym pisałem wyżej.
UsuńPrzykry zapach potu bierze się z faktu żyjących na skórze każdego człowieka bakterii rozkładających pot i to ich namnażanie musi zatrzymać dobry dezodorant. Rozwiązaniem nie jest zagłuszanie zapachu ani blokowanie porów jak robią to tradycyjne dezodoranty. Musimy po prostu zapobiec rozwojowi bakterii… Jak to zrobić? Nic prostszego – wystarczy stworzyć warunki niesprzyjające rozwojowi bakterii, poprzez zmianę środowiska na zasadowe.
Więcej tu: http://www.olej-kokosowy.eu/zdrowy-antyperspirant/
To nie bakterie są przyczyną. One są już tylko skutkiem. Równie dobrze możesz napisać, że strażacy są winni pożarów bo są zawsze tam gdzie się pali. Dalej już piszesz dobrze: "stworzyć środowisko zasadowe" ale nie przez po-pryskiwanie czymś z zewnątrz lecz poprzez spowodowanie zasadowego a nie kwaśnego potu. Jeśli człowiek ma porządek w organizmie, dobrze się odżywia, dobrze wysypia to wszystko jest jak trzeba. Przyczynę usuwamy nie skutki- dlatego jestem wrogiem wszelkich antyprespirantów blokujących wydzielanie - równie dobrze można sobie ... pardon- dać zaszyć odbyt.
UsuńMichale rozumiem Twoje podejście do tematu. Ja wciąż zgłębiam wiedzę dotyczącą zdrowia i testuję na sobie, bo często informacje pochodzące z różnych źródeł są sprzeczne. Jeśli coś się sprawdza to się tego trzymam.
UsuńA próbowałeś może myć włosy sodą oczyszczoną?
OdpowiedzUsuńNie - na to nie wpadłem choć gdzieś po rosyjsku czytałem - teraz sobie przypominam. O sodzie jest ostatnio głośno. Pisze się coś o przyjmowaniu jej doustnie.
UsuńA jak zapobiegać rozdwajaniu końcówek?
OdpowiedzUsuńAni włosów nie suszę, ani nie prostuję, nigdy nie farbowałam, odżywiam się dość zdrowo a końcówki mi się rozdwajają. I jak tu do fryzjera nie zajrzeć?
Jak zapobiegać rozdwajającym się końcówkom?
OdpowiedzUsuńAni włosów nie prostuje, nie suszę gorącym powietrzem, odżywiam się całkiem nienajgorzej a się rozdwajają :(
I jak tu nie zajrzeć do fryzjera?
Oczywiście, że ze 2 razy w roku trzeba przyciąć- ja to robię sam. mam ostre, fryzjerskie nożyczki. Miło jak się ma żonę/ męża do pomocy ale przy długich włosach to nie problem - rozczesujesz spokojnie grzebieniem po kawałku ( nawet palcami czasem to robię bo wyczuwam gdzie pojawia się problem) . Biorę ten kosmyk i ciach końcówkę.
UsuńMocz jest antyseptyczny w sumie (gojenie przekłuć intymnych typu prince albert czy ampallang, czyli przechodzących przez cewkę jest dzięki temu możliwe), a metodę z myciem głowy moczem stosowały też kobiety u Inków, więc to chyba nie była tajemnica jednego miejsca na świecie, tylko nasze sterylne i permanentnie obrzydzone społeczeństwo miałoby z tym problem, hehe ;)
OdpowiedzUsuńNo i mocz jest kwaśny, tak samo jak ocet i odczyny włosów i skóry głowy chyba, stąd włosy błyszczą, łuski im się domykają po kwaśnych płukankach.
Nie wiem, czy ktoś tu się spotkał z tą metodą, ale ja i parę osób z mojego otoczenia myjemy włosy mąką żytnią i ciecierzycową, wspaniałe do włosów tłustych - pozwala zebrać nadmiar sebum bez odzierania włosa z jego naturalnej okrywy, a gdy skóra głowy się przyzwyczai to również wydłuża czas świeżości fryzury. Do tego ziołowe płukanki z pokrzywy, chmielu, tataraku, czasem mydlnicy lekarskiej, siemienia lnianego, czego dusza zapragnie.
Boże ! dziewczyno- przekłucia intymne? brrrr....Po co? Z resztą się zgadzam. Tak- chmiel, tatarak, pokrzywa już niebawem - poprzedniej wiosny rwałem prosto z podwórka, mieliłem w mikserze z odrobiną wody i tą papkę wcierałem w umyte szarym mydłem włosy. Po wyschnięciu wyczesywałem pozostałości.
UsuńTo był najbardziej wyrazisty znany mi i udowodniony przykład, bo opowieści z wojen różne bywają ;)
UsuńZazdroszczę dostępu do świeżynek, w mieście tak lekko nie ma ;P
co prawda to prawda (opowieści).
UsuńNo tak - wieś ma swoje zalety. Ten okres przejściowy ( mam na myśli kilka lat zmian na świecie) dość ciężki ale damy radę.
Na blogu Agnieszki ( przekierowanie w linkach po prawej) wynalazłem, że do mycia włosów podobno z sukcesem używa ona orzechów indyjskich.
Usuńa czym myć włosy suche i szorstkie?
UsuńWitam na wstępnie chciałabym pogratulować bloga z przyjemnością zauważam, że ważne dla nas tematy Słowian i słowiańskiej Ku ltu RY i Wiary traktowane są w sposób rzetelny i poważny:) Serce rośnie patrząc na te czasy ;)
OdpowiedzUsuńDołączając się do tematu urynoterapii mogę potwierdzić jej wlasciwosci poprzez osobę mojej babci. Babcia pije własny mocz codzienne od 70 lat, a dzisiaj mimo 90 -tki jest samodzielna, gatuje, sprząta, czyta gazetę bez okularów, a co najważniejsze nie choruje, wiec coś jest na rzeczy :) z tego co wiem pije odpowiednią ilość wody i na noc zjada owoce typu maliny, truskawki, by mocz na drugi dzień był słodszy. Ale temat jest na tyle poważny, że bez odpowiedniego przygotowania można zrobić więcej szkody niż pożytku, zgodnie z zasadą wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Wiec zalecam ostrożność i wiedzę;)
Wspomniałeś o zmianie, która nas czeka myślę, że każdy jakby podskórnie to czuje. Z mojej strony mogę polecić artykuł pana Tadeusza Mrozinskiego Slowianskie oczy patrzą w gwiazdy, pan Tadeusz " odwalil" niesamowita prace dotycząca poznania naszego dawnego alfabetu głagolicy i rozszyfrowal poszczególne rezy dostosowując je do ruchów niebbios gwiezdzistych. Dzięki niemu poszerzyło mi się zrozumienie słów " jak w niebie rąk i na ziemi " .
http://apokalipsa-eden.bloog.pl/id,352517655,title,OD-FIZYKI-DO-MISTYKI-fragment-13,index.html
Jeszcze raz gratuluję bloga,
Pozdrawiam Asia.
Witaj Joanno,
UsuńDziękuję za dobre słowo o mojej pracy.
pana Mrozińskiego miałem przyjemnośc poznać osobiście - byłem na pewnym wykładzie. Cieszę się, że zgłębia wiedzę głagolicy i bardzo szanuję jego pracę ale z moich danych wynika, że nie było to jedyne pismo. Mowa była jedna ale sposobów zapisu kilka. Było pismo węzełkowe, istniała bukwica, runy Słowiańskie to też osobny temat. Sądzę, że dzięki takim poszukiwaczom jak pan Mroziński połączymy to kiedyś i skompletujemy. Wielka tu zasługa naszego rodaka prof. Wolańskiego zepchniętego dziś przez okupantów na peryferia oficjalnej nauki. Tadeusz Wolański na szczęście jest bardzo ceniony w Rosji i ma tam uczniów kontynuujących jego dzieło ( Jegor Klassen na przykład).
Odnośnie moczu temat delikatny. Tak jak gddzieś wspomniałem wewnętrznie to ja go używam awaryjnie do przemywania zatok gdy w pracy nawdycham się kurzu. Sadzę, że może on też w dawkach homeopatycznych działać jako wspaniały samoregulator ( jest możnośc by organizm "odczytał" czy nie ma utraty białek itp.) Jednak jestem dośc ostrożny z tymi cudami jakie dziś się propaguje - odparowywanie moczu i inne takie. Być może mało o tym wiem. Zewnętrznie jak najbardziej służy w rozmaitych sytuacjach.
Ojej dziękuję za odpowiedź;) tak nie przeczę, dużo jest przesłanek by sądzić ze zapisów pism praidnoeuropejskich ze szczególnym uwzględnieniem praslowianskiego jest wiele:) na szczęście szlaki zostały już przetarte;)
Usuń