Mam dwóch synów. Najstarszy dożył już 18 lat, jak teraz rozumiem, przez przypadek. Odwiedził wszystkie koła i sekcje, które można znaleźć w mieście, uczył się angielskiego na wszystkie możliwe sposoby, w tym odwiedzając zagraniczne szkoły. Podróżował pół świata, ucząc się historii i geografii podczas podróży. Odwiedzał teatry, muzea i wystawy co najmniej dwa razy w tygodniu. Przyjaźnił się z przyzwoitymi dziećmi nie mniej przyzwoitych rodziców. Wszystko to ponieważ byłam bardzo dobrą mamą i marzyłam aby był najlepszy ze wszystkich, z pewnością ukończył najfajniejszy instytut i zrobił oszałamiającą karierę. Po ukończeniu dziewiątej klasy spakował się, machnął mi długopisem i pojechał tysiąc kilometrów na prowincję. Zapisał się do technikum drogowego i zamieszkał w internacie.
Czy muszę wyjaśniać, czego doświadczyłam? Uratował mnie rok cotygodniowej psychoterapii. Łkając, zastanawiałam się raz za razem: dlaczego on jest taki wobec mnie? Ja taka dla niego a on mi... ... Niewdzięczny! ..
Potem nastąpiło głębokie przewartościowanie, długie i skomplikowane. To było tak, jakby wiele lat temu czyjaś pewna dłoń przekręciła zwrotnicę kolejową, a pociąg z szyn mojego życia przeskoczył na tory mojego syna. Teraz było ważne, aby pozbyć się tej sytuacji -odpuścić ją, przestać szukać winnych i wrócić na swoje tory. Pozbywałam się kontroli, niepokoju i nadopiekuńczości, nauczyłam się akceptować dzieci takimi, jakimi są, i nie próbowałam ich uszczęśliwiać siłą.
Rok później chwaliłam się psychologowi, że mój syn jest dobrym uczniem w szkole technicznej i stał się bardzo niezależny. Że ma prawdziwych przyjaciół i że teraz uśmiecha się znacznie częściej niż w Moskwie, że po technikum ma zamiar pójść do wojska, a potem na studia. I że jestem z niego dumna! Przestałam się obwiniać za to, że nie wiedziałam, za jakie pieniądze żyje, co jadł dzisiaj na kolację i czy ma ciepłą czapkę i buty. Że nigdy nie widziałam jego książki, dzwonimy do siebie raz w miesiącu i spotykamy się raz na sześć miesięcy. Horror, prawda? Nie, wcale nie.
Mamy ciepłe relacje, a spotkania przynoszą nam prawdziwą radość. Był pierwszym, który mnie wspierał, gdy ogłosiłam, że opuszczam swoją firmę w stolicy i wybieram morze jako miejsce do życia. Powiedział: "Mamo, życie jest jedno. Czyń co chcesz. "
A jak kiedyś rozumiałam moje zadanie jako "matki"? Wydawało mi się, że moje dziecko powinno:
- Aby uczyć się w dobrej szkole średniej, tylko na czwórki i piątki.
- Przestrzegać codzienną rutynę i higienę, dobrze się odżywiać.
- Aby było zajęte przez cały dzień (aby nie spędzało czasu na podwórku w złym towarzystwie i nie grało w gry komputerowe przez cały dzień).
- Wszechstronny rozwój, muzyka i sport, znajomość kilku języków, robotyka.
- Zwiedziło świat.
Kategorycznie? To nie wszystko! Powinien starać się pobierać jak najwięcej lekcji i jak najszybciej zdecydować czym będzie się zajmował do końca życia. A jeśli nie może zdecydować, to ja decyduję bo to moje dziecko i ja wiem najlepiej, czego ono potrzebuje.
Teraz widzę w moich działaniach tylko jedno - manipulację. Wszak decydowanie o tym, co jest dobre dla dziecka i zapewnienie mu tego "dobra" jest manipulacją. Troska to całkiem inna rzecz: dać dziecku to, czego on chce. Dając dziecku to, co najlepsze, nie brałam pod uwagę tego, co najważniejsze: on nie prosił o to "najlepsze".
Co tak z grubsza jest wymagane od rodziców? Nauczyć dzieci żyć bez nas. Oznacza to kochanie ich i zapewnianie bezpieczeństwa, a także w tej bezpiecznej przestrzeni pozwalając podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność.
A co zwykle czynimy? Żyjemy życiem za własne dziecko zmuszając je do spełnienia naszych oczekiwań i spełnienia naszych marzeń.
Teraz młodszy syn dorósł od wieku szkolnego. Obserwuję go i uczę się od niego żyć z przyjemnością. Nasze życie układa się wygodnie, powoli, bez zamieszania. Widzę zdumienie w oczach matek jego kolegów z klasy - przecież należy zdecydowanie czymś się zajmować (sport, języki, taniec), dziecko musi się rozwijać!
Dlaczego należy? Wobec kogo powinien? A kiedy ma żyć? Chce spróbować boksu, idziemy na treningi. Chce obejrzeć film - kupujemy bilety do kina. Uczy się angielskiego na własną rękę na stronie w internecie, dowiedziałam się o tym przez przypadek kilka dni temu.
W piątek pominęliśmy szkołę, w sobotę jeździliśmy cały dzień wzdłuż wybrzeża, jedząc hot dogi i pączki. Nie planowaliśmy niczego, każdego ranka, budząc się, decydujemy, jak spędzimy ten dzień.
- Sasza, piszę artykuł. Odpowiedz mi na pytanie: czy jesteś szczęśliwy dzisiaj?
- Jestem szczęśliwy na 101 procent.
- Dlaczego?
- Ponieważ czuję się dobrze i czuję się szczęśliwy. Podoba mi się jak minął dzień.
Proszę, kochajcie swoje dzieci i żyjcie swoim a nie ich życiem.
Galina Narożnaja
p.s. dodaję obrazek motywacyjny. Napis głosi:
KIEDY JEST CEL TO ZAWSZE ZNAJDZIE SIĘ I SPOSÓB.
Ja mojego dziecka nie zmuszam do nauki. Zwracam tylko uwagę na naukę języków i informatyki, bo to się może w życiu przydać. Cała reszta...to zależy. Mnie z tego co się nauczyłem w szkole przydaje się tylko umiejętność pisania, czytania i liczenia w podstawowym zakresie. Nie twierdzę, że nie warto się uczyć, ale wiem z doświadczenia, że szkolna wiedza poza nielicznymi wyjątkami do niczego się w życiu nie przydaje.
OdpowiedzUsuńTak - większość tego co "obowiązkowe" obciąża tylko naszą pamięć. To jest tak zmajstrowane specjalnie by w nas zabijać indywidualność. Kiedyś skopiowałem na swój kanał wspaniały film -"Zakazana edukacja":
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=S7R62vTXVtk&t=13s
Dzisiaj na youtube zwróciłam uwagę na tytuł vloga "kiedy będzie mały szaman", nie muszę chyba mówić nazwy kanału. Nie chcę ich absolutnie oceniać, nie obchodzą mnie także ich prywatne życie, jednak obejrzałam, bo po długości filmu wiedziałam, że będzie tam szczegółowo wyargumentowane dlaczego tego dziecka nie będzie. Ostatnio mnie ten temat nurtuje, bo zbliżam się do 30 a jeszcze mnie żadna strzała nie trafiła, gdzie wokół roi się od dzieci u rodzin w moim wieku. Wiem, że społeczne dogmaty i nie jedna 40-latka dzisiaj rodzi no, ale jednak marzy mi się rodzina z prawdziwego zdarzenia.
OdpowiedzUsuńBierze mnie jednak lekka irytacja i nawet zrezygnowanie, jakaś moc ulatuje, gdy słucham takich rzeczy jak tego filmu, a jeszcze gorzej, gdy się czyta potem komentarze.
Wniosek większości jest taki, że dzisiaj posiadać dzieci to jakiś horror. Nie ma czasu, pieniędzy, na start dziecko dostaje tysiąc szczepionek, bo jak nie zaszczepisz to nawet do przedszkola nie wpuszczą, dalej "pozbywanie" się dziecka do żłobka no bo dzisiaj karierę robi też mama, albo ciągnie 2 etaty w markecie, następnie szkoła, która demoralizuje i indoktrynuje, sam autor filmu mówi, że nie posłałby swojego dziecka do szkoły.
W komentarzach ktoś napisał, że teraz nawet dzieciom w szkołach w kanapki zaglądają i jest problem jak są miodem a nie ze zdrową szyneczką (co dopiero jakaś wegańska w większości surowa dieta to do sądu chyba można trafić, kiedyś taki dokument był) albo, że dziecko traktorem uczyło się jeździć to już jakieś kontrole. Inna kobieta pisze, że jakby się cofnęła 15 lat to by się nie zdecydowała na dzieci. Kolejna osoba, że ma 2 dzieci i jest tak ciężko, że się nie dziwią takiej decyzji. Ogólnie, że świat jest coraz bardziej zniszczony i wprowadzanie nowego potomstwa to wyrządzanie im krzywdy itd.
No dobra, można dziecko wychowywać w domu, poświęcać mu czas i nie oddawać do przedszkola, ale ile będzie takich dzieci gdzieś w pobliżu? To z kolei skazanie dziecka na samotność.
Głowa boli :) Po takim seansie mam wrażenie, że wychowanie potomstwa to droga przez mękę.
Na szczęście jest sobie taki blog jak ten. Po tej całej dezorientacji, weszłam tu na chwilę i jest. Cytat: "KIEDY JEST CEL TO ZNAJDZIE SIĘ I SPOSÓB". Jak znalazł na te dzisiejsze demotywujące wpisy. Znowu nasuwa mi się jeden wniosek, jak w niemal wszystkim - miłość. Miłość może te wszystkie trudności przeskoczyć.
Hej Lily! Już nie chciało mi się poprawiać tłumaczenia ale opuściłem tam słówko "ZAWSZE" - ....zawsze znajdzie się sposób.
UsuńMamy dziś czasy Bezbożne. Ludzie pogrążyli się w materii. Jeszcze moi dziadkowie ufali Bożej Opatrzności -bez tego nie przeżyliby czasu wojny itp. Właśnie gdzieś tam przeglądałem nowości wszelakie i mignął mi tytuł artykułu, że za czasów niemieckiej okupacji polki rodziły więcej dzieci niż obecnie. Ludzie dawniej mawiali: "dał Bóg dziecko - da i na dziecko". Bywały wielodzietne rodziny, żyjące skromnie ale nie było tam głodu. Znam wiele takich opowieści - z mamą sobie czasem pogawędki ucinam o starych czasach, wspomina, że zaraz po wojnie w ich wiosce bywali też u rodziny, która mieszkała w ziemiance. Ten pan był stolarzem i miał nawet w tej ziemiance mały warsztat. Mama powiada: "i tam było najweselej". Tak jako dziecko zapamiętała atmosferę w tamtym prowizorycznym domu.
Opowieści takich jest cała masa. Dziś oszaleliśmy, to my sami oddaliśmy władze nad sobą urzędnikom. Daliśmy się podzielić a tendencja z zachodu przyszła... w ogóle całe to sądownictwo dla nieletnich, jacyś kuratorzy, armia urzędników władających naszym losem.
Wbiłem te frazę z początku twojej wypowiedzi w wyszukiwarkę Youtube i wyskoczył mi kanał Sebastiana, faktycznie kiedyś w dziale "pozytywni youtuberzy" najpierw go poleciłem a potem doszliśmy do wniosków, że coś tam jest nie tak. Przypadków nie ma- spaliła mu się niedawno instalacja elektryczna, to też jakiś znak. Płakał zresztą publicznie ...no nieważne.
Temat słuszny podjęłaś - szerzone są celowo wszelakie lęki. Przecież jakaś gwiazdeczka muzyki oficjalnie chwaliła się aborcją "bo nie ma dość dużego mieszkania".
ech.... szykuje właśnie artykuł na temat wstydu - może jutro skończę. Temat o niego zahacza.
Tak jak piszesz - receptą jest miłość i .....WIARA BOGU. Nie "wiara w Boga" - w jego istnienie (takie coś się wmawia dziś ludziom odciętym od natury i zagubionym ) ale Wiara (ufność) w Boskie prowadzenie. Ktoś mający choć nikłe połączenie z naturą czuje i widzi, że ta doskonałość wokół (deptana nieustannie) musi mieć jakiegoś Kreatora, zresztą ludzie przytomni zapewne nie raz zauważyli w sytuacjach życiowych brak przypadków itp. - jakąś opiekę Losu /Anioła Stróża, jak zwał tak zwał.
Pasożyty społeczne chcą nam dziś wszystko sprzedać - nawet dzieci niedługo będą "lepsze z probówki" - do tego to dąży. Poza tym "wygodne" to jest bo zwalnia z odpowiedzialności. Chore to jest i anty- ludzkie. Hodowla jakaś - ale ludzie już na to sami zezwalają. W dziale "filmy" jest taki link do japońskiej bajki gdzie ludzie trafiają do mrocznego miasta i zamieniają się w świnie. Z tego opętania ratują ich ostatecznie ich własne dzieci.
Ale sporo w tym prawdy. Po części jest to wina samych ludzi, a po części rzeczywistości w jakiej przyszło nam żyć. Kiedyś pracował tylko mężczyzna, a kobieta zajmowała się dziećmi. Dziś z jednej wypłaty ciężko przeżyć. Z drugiej strony mamy ruch feministyczny. Co jest dziwne to jego pomysłodawcami wcale nie były kobiety tylko mężczyźni. Kobiety chcą równouprawnienia. To jest trochę naiwne podejście, bo każda płeć ma swoje plusy i minusy. Nie może być tak, że kobieta będzie wykonywać prace przeznaczone dla mężczyzn, bo po prostu jest fizycznie słabsza. Ale ruch feministyczny w sporej części jest odpowiedzialny za obniżenie zarobków mężczyzn-kobietom na tych samych stanowiskach co mężczyźni płaci się mniej, więc pracodawcy wolą zatrudniać kobiety.
UsuńŚwiat nie jest zero-jedynkowy, więc nie dziwmy się, że ludzie myślą tak jak myślą.
:)) czytam sobie raz jeszcze Twój wpis (pewnie i rano do niego wrócę- zaraz czas spać).
UsuńDodam tylko, że dlatego właśnie przytomni ludzie starają się stworzyć wioski ( w Rosji już sporo takich działa, inspiracją była m/ innymi seria książeczek pod nazwą: "Dzwoniące Cedry Rosji"). We wioskach szkoła i własne porządki. 50 km na zachód ode mnie też powstaje takie miejsce - chyba właśnie dziecko się tam rodzi (lotosowo rzecz jasna, bez żadnych szpitali). Tamtejsi ludzie inspiracje i wzorce czerpią z zachodu z tego co wiem, tam na zachodzie również powstają wspólnoty dążące do powrotu do natury. Podobnie myślący sąsiedzi to razem bawiące się dzieci, kontakt dzieciaków z normalnym życiem, ze zwierzętami a to (dowiedziona sprawa) sprzyja szybszemu rozwojowi inteligencji i ducha. Takie dzieciaki bardzo szybko zyskują samodzielność i przewyższają bardzo swoich rówieśników wychowywanych w miastach i bawiących się plastikowymi, skomplikowanymi zabawkami.
Damian 3 grudnia 2018 21:41
UsuńAle sporo w tym prawdy. Po części jest to wina samych ludzi, a po części rzeczywistości w jakiej przyszło nam żyć. Kiedyś pracował tylko mężczyzna, a kobieta zajmowała się dziećmi. Dziś z jednej wypłaty ciężko przeżyć.
--------------------
W mieście tak, w mieście ciężko z jednej wypłaty. Na wsi realia są zupełnie inne. Jeszcze moi rodzice (wychowywałem się w 100 tysięcznym mieście) mieli działkę ogrodniczą na peryferiach i sporo z tych plonów stanowiło realny dochód. Mama potem liczyła, że na przykład nie stać by ich było na truskawki, które mieliśmy z tych kilku zagonków itp.
Kobieta PRACUJĄCA (bo to jest praca!!!) przy domu i w domu na wsi realnie jest w stanie wypracować utrzymanie. Ja sam rok po roku zyskuję samowystarczalność (mam na szczęście stare poniemieckie drzewa owocowe ale już moje 6 letnie tez dają pierwsze plony). Moja sąsiadka też z własnego ogródka już nieźle zaopatruje sobie spiżarnię.
Lękamy się takiego życia, miasto nas wciągnęło jak wir, omamiło złudnym komfortem. Długo pisać - ja się dziś z tego śmieję patrząc znów z perspektywy wieśniaka :)))
Sporo racji w tym co piszesz Jędrzeju. Problemem jest to, że ludzie dążą do wygodnictwa, a takowe zapewnia tylko miasto. Innym problemem jest to, że nie każdy ma możliwość zamieszkania na wsi. Ja osobiście z jednej strony chciałbym zamieszkać na wsi, a z drugiej odpowiada mi to miejskie wygodnictwo. Na chwilę obecną nie mam możliwości finansowych, by się z miasta wyprowadzić, ale gdy będzie taka możliwość to będę musiał rozważyć wszystkie za i przeciw-zrobić taki swoisty rachunek sumienia. Oczywiście do tego czasu moja mentalność może się zmienić na tyle, że nie będę miał takiego dylematu i to niezależnie od tego w którą stronę zechcę pójść.
Usuń"......Na chwilę obecną nie mam możliwości finansowych, by się z miasta wyprowadzić, ale gdy będzie taka możliwość"
Usuń:)) he, he - życie pokazuje, że to kryterium jest iluzją. Jest ono kolejnym szukaniem usprawiedliwienia by tkwić tam gdzie jesteśmy. Ja już trochę lat żyję na świecie i wiele opinii słyszałem (tak było w moim małżeństwie na przykład) o tym o czym pisze Lily powyżej - gdyby wszystko brać "na umysł" (bo nie "na rozum" -różnicę stali czytelnicy już znają, "raz-um" to "pierwsza myśl" czyli intuicja, która u nas dziś praktycznie nie działa, nie słyszymy podszeptów własnej duszy)....gdyby tak wszystko brać "na umysł" czyli na ten tak zwany "zdrowy rozsądek" to dzieci chyba wcale by się nie rodziły bo ten "właściwy czas" ciągle jeszcze "nie nadszedł". Lęki o doczesne przetrwanie podsycane coraz wyższymi wymaganiami i absurdalnymi czasem powodami oraz kryteriami windują tę poprzeczkę gdzieś w niebo.
To w ogóle temat ewentualnej osobnej rozmowy - obudziłem się właśnie z pewną myślą, być może uczynię osobny wpis, dam temu się "ustać" w mojej głowie.
No w każdym razie wiele już pisałem, że patrzenie na świat poprzez kryterium finansów jest kompletnym absurdem. Moi sąsiedzi na przykład dostali ziemię w podarunku. Jest takie stare powiedzenie "chcieć to móc". Jeśli faktycznie masz 100% wolę pójścia w daną stronę to będzie tak jak pisze Vadim Zeland i paru innych - Wszechświat otworzy dla Ciebie stosowne drzwi. O tym mówił niedawny wpis "wybór partnera to wybór życia", wiele przesłań o tym powiada. W filmie "Interstate 60" pada kilka razy zdanie: TO JEST NIEUNIKNIONE". Ta nasza przestrzeń to przestrzeń NASZEJ (!!!) kreacji. Siergiej Striżak w filmie "GRY BOGÓW" powtarza, że to my sami wieki temu stworzyliśmy tę wirtualna zabawę ale tak się w niej pogrążyliśmy, zapomnieliśmy o naszych mocach kreacji - zapomnieliśmy, że to my sami ... że to nasze dzieło i tylko my mamy klucze do władania tą rzeczywistością. Neo pod koniec znanego filmu wzlatuje w niebo jak ptak, to samo czynią bohaterowie filmu "Jupiter -intronizacja". Inna stara prawda brzmi od wieków: "CHCIEĆ TO MÓC".
"Mierz siły na zamiary a nie zamiary podług sił". Tak jak pisałem powyżej - dawniej ludzie umieli ufać Losowi/ Bogu/Przeznaczeniu. Dzieci rodziły się nie z rozsądku ale jako Dar Boży. Dziś takie podejście jest wyśmiewane, rodziny wielodzietne (a za taką jest uważana już trójka dzieci) uważane są powszechnie za patologię. Świat stanął na głowie!!! To co dawniej uważano za błogosławieństwo Niebios dziś odrzucane jest z pogardą. Kochające dzieci (dobrze i z miłością wychowane) były gwarancją dobrej starości. Dziś wierzymy jakiemuś oszukańczemu ZUS-owi i bandzie (rosnącej nieustannie ) urzędników. Urzędnicy operują strachem - to jest mafia, KK to też urzędnicy - wszystko to razem w połączeniu z sądami, tak zwaną "służbą zdrowia" i Policją zajmuje się wyłącznie zastraszaniem i zapewnianiem sobie środków utrzymania na swoje coraz bardziej wygórowane zachcianki i iluzyjne potrzeby. My jako społeczeństwo patrzymy na to i bezwolnie dozwalamy. Ja z perspektywy co najmniej około ćwierć wieku takiego świadomego, dorosłego życia widzę, że ilość urzędników tego zachłannego lewiatana wzrosła wielokrotnie - jakieś szacunki podają, że co najmniej 5 razy, to jest możliwe. Jak ja zaczynałem prowadzić mały zakład prywatny to US w moim mieście mieścił się w małym baraku na przedmieściach - dziś ma wielopiętrowy pałac z dobudówką, są komputery, których dawniej nie było a prowadzić jakąkolwiek firmę jest coraz trudniej.
Z tymi wioskami to właśnie super sprawa. W takim miejscu nawet jakby było trudno, to o wiele przyjemniej wychowywałoby się dzieci. W mieście moje dzieci pójdą do przedszkola, a tam na obiad mielone, kurczak i na deser monte czy coś. Wiem, bo mój bratanek chodzi do przedszkola, zresztą jak ja chodziłam dieta była taka sama. Potem w szkole sklepik ze słodyczami. Dzieci z drogimi sprzętami i ubraniami, presja rośnie. O wiele łatwiej, gdy dziecko ma kontakt z dziećmi z podobnych rodzin, które cenią sobie te same wartości, w dodatku blisko natury.
Usuń"Wszechświat otworzy dla Ciebie stosowne drzwi." To prawda, sami kreujemy naszą rzeczywistość, problem polega chyba na tym, że to działa, jeśli podświadomie będziemy tego chcieli na 100% a ludzie często nie są do końca pewni czego chcą, więc jak wszechświat ma się dostosować? On potrzebuje jasne komunikaty, ale też trzeba pokazać od siebie coś, że chcemy. Leżąc na kanapie i wysyłając tylko samą myśl to niestety. Nawet, żeby wygrać, trzeba grać :)
Tak jest po części ze mną. Od dawna uśmiecham się na myśl, że mieszkam na wsi, mam rodzinę i takie tam, ale z drugiej strony, właśnie trzyma mnie ten złudny komfort i to blokuje spełnienie się marzenia. Musiałabym chcieć naprawdę z całej siły i całą sobą. Być przekonana, że na 100% tego pragnę, to wtedy wszystko będzie działać na moją korzyść. Nie można wtedy dopuszczać zwątpienia.
:)) no tak, nic dodać nic ująć. Energia działania to energia Yang - męska. Kobiecość jest "tworzywem". W wykładzie, który znasz "Jak kobiety rujnują" pan Czułkin powiada (nie tylko on), że Kobieta wybiera "kapitana" - wybiera intuicją. Jest te ż tu po prawej link do bloga pani Nestor - "Aryjska kultura", ona tam jasno tłumaczy to samo. Kobieta chcąca doświadczyć w życiu bogactwa wybiera sobie męża z tejże warny i wspiera go osiągając tym samym swoje cele. Tak samo z innymi sprawami - chce doświadczyć władzy (czuje jakąś misję społeczną) to wybiera męża z warny wyższej itd.
Usuń" życie pokazuje, że to kryterium jest iluzją. Jest ono kolejnym szukaniem usprawiedliwienia by tkwić tam gdzie jesteśmy."
UsuńNapisałeś dokładnie to czego się spodziewałem. Zauważ, że ja nie twierdzę, że to nie jest w ogóle dla mnie możliwe, tylko że nie jest możliwe na chwilę obecną. Pieniądze to jedno, ale są inne powody, które niestety z tymi pieniędzmi się wiążą. Taki mamy system. Oczywiście da się ten system obejść, ale rzucanie się z motyka na słońce przeważnie prowadzi do katastrofy.
Niektórzy mogą myśleć, że jestem pesymistą, ale jestem optymistą z "racjonalnym" podejściem do życia. Nie podejmuję poważnych decyzji na hip hip hura. Życie nauczyła mnie, że sceptycyzm niemal zawsze jest dobry. Oczywiście trzeba odróżnić sceptycyzm pesymisty, od sceptycyzmu optymisty.
Wracając jeszcze do finansów. W tej chwili jestem bezrobotny. Ale nie martwi mnie to wcale. Mam za co żyć i mam mnóstwo wolnego czasu na własne zainteresowania, hobby no i na zarabianie pieniędzy. Wiele osób bezrobotnych nie widzi innego rozwiązania jak tylko znalezienie pracy na etacie. Ja wreszcie robię to na co mam ochotę. Nie mam zamiaru wracać na etat. Jest wiele innych sposobów by zarobić na utrzymanie. Jak moje plany wypala, to nie wiem czy wyprowadzę się na wieś, ale gdzieś gdzie nie ma zimy to na pewno. Myślałem o południu Europy, albo Azji, ale być może wyprowadzę się w okolice Soczi w Kraju Krasnodarskim, lub jeszcze trochę bardziej na południe Federacji Rosyjskiej.
Rozumiem. Ta materialna rzeczywistość ma swoją bezwładność. Ważne jest powzięcie w duszy tego niezachwianego dążenia jak pisała Lily. Vadim Zeland nazywa to "zamiarem".
UsuńFajne plany - Soczi to naprawdę ciekawy i pociągający region. Niedawno widziałem najnowsze filmy Iwana Carewicza z wycieczki w tamte strony. Trzymam zatem kciuki za powodzenie marzenia.
Też przedwczoraj oglądałam ,, małego szamanka nie będzie.." I trochę przeraziłam się.., za to bawi mnie to cyt,, Witam Waas"
OdpowiedzUsuń:)) skoro poruszacie ten temat to może i ja przerzucę fragmenty i dowiem się co on tam opowiada. Ktoś kiedyś w komentarzach podobno stwierdził (kobieta pisząca, że ma dar jasnowidzenia), że żona Szamana mocno mroczna jest. To była przestroga dla niego. Mnie to tak wygląda - ten jego kanał od dawna widzę jako jawne groszoróbstwo, teraz zmienił opisy ale dawniej były to jakieś takie bardzo nachalne prośby o wsparcie. Były tam słowa: "jestem bezrobotny więc proszę przysyłać kwoty..." po czym na filmach widziałem kupowane jajeczka eko i cała masa kosztownych produktów. Jak się jest bezrobotnym to się hoduje kury, uprawia ogródek, trzyma kozę itp. Ktoś mu nawet zadał pytanie dlaczego kupuje jajka to odpowiedział coś wymijającego, że nie ma czasu i że mało ich jedzą. Moje doświadczenie wskazuje na to, że łga zwyczajnie w tych sprawach no ale ma swoich fanów jak każdy administrator. Dla pewnej części ludzi mówi rzeczy nowe a oni mu za to płacą. Tak samo jest z Sanjayą i paroma innymi Eterami.
UsuńJakoś mnie odpycha od tego szamana, a jego żona niby nic do niej nie mam ale ma w sobie coś takiego.. no sama nie wiem. Włączyłam ten filmik ale nie wiem czy dam radę obejrzeć. Tekst- "nie mamy warunków." Mnie po prostu śmieszy. Nigdy nie będzie, bo zawsze ta poprzeczka będzie za wysoko.
Usuń"Toksyny" druga sprawa, nie trzeba ich podawać,ja właśnie dlatego urodziłam drugie dziecko w domu. Starsza tylko w szpitalu dostała zastrzyk i tyle nas widzieli. Nie boje się kontroli bo nie. po prostu jestem pewna, że jest dobrze i że będzie dobrze.
Jeszcze śmiesznie to wygląda jak mówią o bezrobociu, braku warunków siedząc jak królowie na czerwonych fotelach, jakoś mi się to nie podoba. Ale! Niech każdy żyje po swojemu.
Dla mnie rodzina, dzieci zawsze były marzeniem. A teraz może ziści się marzenie o własnym domie z podwórkiem. Chatka drewniana, z budynkami gospodarczymi i uwaga ziemianką:)
Zawsze marzyłam o chatce, i o ziemiance:)
Choć mogłoby być trochę więcej ziemi na sad, ale może tyle jest wystarczająco? Ostatnio myślę właśnie o tym czy nie chce zbyt wiele, w wielu kwestiach, zamiast cieszyć się z tego co jest.
Obejrzałam kolejne minuty, tam Sebastian mówi coś w stylu, że świat jest zły i nie chce tego dla swoich dzieci.
UsuńA ja uważam że trzeba sprowadzić na ten świat wojowników, którzy ten świat naprawią. Nie koniecznie uważam, że każdy ma taki obowiązek, tylko że komentarze pod tym filmem pokazują jak wiele osób boi się tego świata i zgadza się że brak potomstwa to dobra droga.
aha! zatem oszczędziłyście mi kilka cennych minut życia. 2 razy próbowałem włączyć ten film i za każdym razem internet mi się zawieszał - stwierdziłem, że to znak, wsiadłem w samochód, zapiąłem przyczepkę i przywiozłem drewno z lasu, więcej pożytku.
UsuńThe Klamka4 grudnia 2018 15:12
".................wiele osób boi się tego świata i zgadza się że brak potomstwa to dobra droga."
Zatem propaganda działa. Iwanowi Carewiczowi się gdzieś tam wyrwało ( a film "Interstate 60" to potwierdza, podobnie też wyrażał się Trehlebov), że działania Mrocznych i Jasnych mają wspólny cel. Trwa więc selekcja- kto jest bojaźliwy ten będzie kontynuował swoje lekcje ale na innej planecie niż Ziemia. Jest takie stare powiedzenie: "DO ODWAŻNYCH ŚWIAT NALEŻY". zatem zasilamy swoje marzenia i urzeczywistniamy je, będą niebawem (to przecież tylko (i aż) kilka lat wioski z wojownikami i Żonami dzielnych Wojów. Przeżyją ludzie korzystający teraz intensywnie z internetu i uzdrawiający swoje ciała, kształcący się w samoleczeniu, ludzie którzy nie dadzą się zastraszyć i podtrzymujący w sercach same jasne obrazy. Pod koniec filmu "Niebiańska Przepowiednia" jest taka fajna wizja. Nie tylko tam - wrócę sobie jeszcze do "Jupiter Intronizacja" - tam też kilka krzepiących scen.
The Klamka:
Usuń"....Dla mnie rodzina, dzieci zawsze były marzeniem."
Ruscy maja taką mądrość ludową:
"kto chce przeżyć rok ten zakłada (pielęgnuje) ogród,
kto marzy o długim życiu ten zakłada (pielęgnuje) sad,
ten kto marzy o wieczności ten zakłada rodzinę (pielęgnuje dzieci)."
O szczegóły domu nie pytam bo takie marzenia należy trzymać w tajemnicy (zatem udaję, że nie czytałem ;) tak jak istniał zwyczaj, że małego dziecka nie pokazywało się dość długo obcym.
"wicher wieje, wicher słabe (małe?) drzewa łamie -hej!
wicher wieje - wicher silne drzewa głaszcze - hej!
Jak marzenie i dziecko okrzepną to świat już im krzywdy nie uczyni.
The Klamka 4 grudnia 2018 15:12
Usuń"Obejrzałam kolejne minuty, tam Sebastian mówi coś w stylu, że świat jest zły...."
Na przysłowia mi się zebrało:
DOBREMU WSZĘDZIE DOBRZE A ZŁEMU WSZĘDZIE ŹLE.
Oj może masz rację, Mąż też mi mówi zawsze że nie ma co gadać jak czegoś jeszcze nie ma. Jeszcze Maciek w brzuchu a już mu kaszę studzą, takz przysłów:)
UsuńMacie racje, ja podchodzę do wielu rzeczy na gorąco, a Mąż często mnie studzi:)
Też mnie to zastanowiło,że ,,szamani," tyle tych przypraw w słoiczkach mają I skąd na to kasa....
OdpowiedzUsuńDziwi mnie w ogóle jak młody, zdrowy chłop gada o bezrobociu.
UsuńWiadomo, że matrix, że każdy chciałby się z niego wypisać, ale proszenie o pieniądze w ten sposób wcale nie jest walka z matrixem.
To ja tu skromnie wspomniałam tylko tytuł filmu, żeby nie wyjść na taką co obgaduje kogoś a tu śmiała wymiana zdań na temat Sebastiana i jego żony, hehe. To od siebie dodam, że długi czas ich lubiłam oglądać. Na początku dawali fajne rady dotyczące zdrowia czy jedzenia, ale teraz faktycznie coś ciemnego zaczyna się przebijać. Jednak mimo wszystko dobrze im życzę, niech sobie żyją po swojemu. Oby tylko każdy nie zaczął podzielać ich wyboru, bo w końcu znikniemy, a chyba nie tak się powinno walczyć o polepszenie warunków na Ziemi :)
OdpowiedzUsuńMy tu ciśniemy po wszystkich równo XD. Pobędziesz trochę to się przekonasz. Albo i Tobie się dostanie :))))
UsuńNo wiadomo, że jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził, jednak ja osobiście mam takie podejście, że warto kochać ludzi, nawet jak nam nie pasują, szanować i nie czuć urazy czy gniewu, bo w taki sposób robimy krzywdę przede wszystkim sobie. Oczywiście warto też mieć własne zdanie i mówić co się myśli, to się nie wyklucza :) Jak już nie raz ktoś tu pisał, że ludzie są naszym lustrem, więc im więcej złego widzimy na zewnątrz, tym więcej jest w nas do przepracowania.
UsuńLily Es. 4 grudnia 2018 20:09
UsuńTo ja tu skromnie wspomniałam tylko tytuł filmu, żeby nie wyjść na taką co obgaduje kogoś a tu śmiała wymiana zdań na temat Sebastiana i jego żony, hehe.
-------------
To wszystko z sympatią. Pisałem nieraz, że osąd a ocena to 2 różne sprawy. Oceny wydajemy nieustannie i mamy do tego prawo a osąd to już jest wywyższanie. Zeland powiedziałby, że osąd "generuje różnice potencjałów", która to szybko i nieuchronnie wpłynie na nasze życie korygując to i owo. Mechanizmy tego Wszechświata natychmiast zadbają by nam urządzić sprawdzian natomiast jeśli z życzliwością w sercu czynimy jakieś tam spostrzeżenia to wszystko jest jak trzeba. To tak jakbyśmy sobie obserwowali widoki i opowiadali: "z mojego bio -kombinezonu widać tak". A ktoś inny powie: "a z mojego tak". Nakładając te "widzenia" (perspektywy) na siebie można czasem dojść do wniosku, że to nasz bio -kombinezon przekłamuje i warto coś skorygować.
Ta nasza kawiarenka to taka mała symulacja wioski - społeczności. Trochę jak w rodzinie - przecież też sie rozmawia o wszystkim co nas dotyczy.
Przypomniał mi się teraz taki fragment fajnego filmu. Fragmencik chyba bardzo na temat:
https://www.youtube.com/watch?v=R4eyRGCJeZc
Lily sama zaczęłaś temat:)
UsuńMy tu w sumie dyskutujemy:)
Czy jeśli ktoś nie potrafi dostrzegać dobra np. nie pokazali mu tego rodzice nauczyciele (swoim przkładem widzieli zło, mówili źle o innych, obmawiali ich za plecami), to znaczy że ma do przepracowania czy raczej nie umie? Jeśli nie umie to nie zawsze znaczy ze ma to do przepracowania tylko należy znaleźć dobry przykład gdzie ceni i dostrzega się dobro.
UsuńNikt
:) chyba sam sobie odpowiedziałeś :))
Usuń"Bez pracy nie ma kołaczy"
Rosjanie powiadają: "bez truda nie wytaszczysz rybki z pruda" (ze strumienia -u nas w staropolskim słowo jeszcze istniało ale zanikło).
Słońce zawsze świeci -trzeba tylko czasem wzbić się ponad chmury aby je ujrzeć. Dobrze jest pielęgnować w sobie postawę wyszukiwania w każdej sytuacji dobrych punktów - ZAWSZE TAKIE SĄ!!!. Ogólnie "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". Wszędzie warto wyszukać sobie pozytyw i się go uchwycić. Nasze dzisiejsze myśli są nasionami jutra - z nich jutro wyrastają dalsze sytuacje. Jeśli siejesz smutek to jutro będziesz miał gwarantowane jeszcze więcej smutku. Tak jak pisałem: "DOBREMU WSZĘDZIE DOBRZE A ZŁEMU WSZĘDZIE ŹLE". To jest postawa Głupiego Jasia z tej bajki (2 części są). Bracia dali mu "piątaka" a on się cieszy:
https://www.youtube.com/watch?v=-_RqyMcEAJI
https://www.youtube.com/watch?v=5N6BYW1Rbfc
Jest jeszcze fragment wspaniałego filmu o tym by widzieć pół szklanki pełnej a nie pustej:
https://www.youtube.com/watch?v=DLkBB4f5QLE
Tak więc dostrzegajmy dobro, piszmy dobro, mówmy dobro, czyńmy dobro. Warto się tego uczyć choćby dla samych siebie.
UsuńNikt
Wspaniały artykuł. Jeszcze niedawno ja sama mogłabym się podpisać pod pierwszymi słowami. Decydowałam jak córka ma się ubrać, byłam zła jak nie chciała założyć tego co jej przygotowałam, zapisałam koc zajęcia dodatkowe, z których sama zrezygnowała za naszym przyzwoleniem. Stwierdziliśmy mężem że jeśli nie interesuje jej to to dlaczego ma się zmuszać. Dziś chodzi na to co chce. Ubiera się jak jej wygodnie i jej odpowiada. Nie zawsze oczywiście jest idealnie,ale wiem że to nie moje a jej życie i nie moje a swoje zamiłowania powinna spełniać.
OdpowiedzUsuń:)) tak jest. A nauczać to możemy własnym przykładem. Do pewnego wieku rodzice są dla dziecka Bogami.
UsuńTaki pozytywny koncert litewskiego zespołu SKYLĖ- Broliai (Bracia)
OdpowiedzUsuńZespół istnieje od 1991 roku
Powstał w stolicy Litwy- w Wilnie.
https://www.youtube.com/watch?v=Y35KB9LJ3h8
Nikt.