sobota, 30 września 2017

Dlaczego nie uczymy dzieci żyć w rodzinie?

 Właśnie na dniach - kolejny raz odbyłam rozmowę na temat: jakże to tak i dlaczego ten mój "biedny synek" mając 4 i pół roku nie uczęszcza do przedszkola?... i czym on w ogóle zajmuje się w domu, biedny chłopiec -jakże musi mu być smutno. Na pewno całymi dniami ogląda filmy animowane itp.

   Uważnie przyglądnęłam się mojemu "biednemu" synkowi a nawet z nim o tym porozmawiałam. Po raz kolejny upewniłam się, że nie jest mu smutno. Mało tego - jemu jest naprawdę dobrze. Widać to wyraźnie zarówno po jego zachowaniu w domu oraz poza nim. Wynika to także z rozmów z nim - z dzieckiem 4,5 roku można już prowadzić całkiem sensowną komunikację i można otwarcie prowadzić bardzo poważne rozmowy.
  On nie wie, że w domu powinien się nudzić - on nie wie, że "gdzieś tam" powinno być ciekawiej. On żyje w rodzinie i dzieli z nią wszystkie wydarzenia i dzieła: troski, kłopoty, radości, smutki itp. Żyje tym życiem, którym żyje jego rodzina - wchłania to wszystko w siebie i uczy się od rodziców tego jak oni żyją.
 
Nie chodzi do żadnych "ośrodków edukacyjnych" aby się uczyć rozwijać sprawność manualną, wytrwałość, poznawać litery. i cyfry  czy też uczyć się relacji z rówieśnikami. Mimo tego fantastycznie zna wszystko to co powinno znać dziecko w tym wieku. Całkiem niedawno zaczął interesować się literami i już zna je prawie wszystkie i z wielkim zadowoleniem pisze do mnie listy. A wszystko to bez jakichkolwiek systemów kształcenia!

    Jak bardzo nam namieszały w głowach te wszystkie " techniki kształcenia". Wydaje nam się, że bez tego nie wychowamy normalnego dziecka - co ja piszę normalego, że w ogóle nie uda nam się go wychować! Jakże ma on się rozwinąć i dorosnąc bez specjalnych zajęć sprawności manualnej? bez nauczania obcego języka? bez nauki liczenia i czytania? Przecież takie są wymagania w obecnej szkole- trzeba zaczynać naukę już od 3 lat! No a przedszkole?! Przecież bez niego dziecko wyrośnie nieprzystosowane społecznie! Nie nauczy się relacji międzyludzkich!
    
    No i co się wtedy dzieje? Żyje sobie dziecko w przedszkolu. Tak, od wieku 3 lat uczy się pisać, liczyć, tańczyć, zlepiać wycinanki, rysować (przecież to ważne aby wyrósł człowiek dający sobie radę w życiu i szczęściwy - nieprawdaż?). Potrafi powiedzieć 25 zdań po angielsku - rodzice są z tego bardzo dumni! Ale żyć w rodzinie nie potrafi bo pośród rodziny jest tylko wieczorem kiedy wszyscy wrócili zmęczeni z pracy, pojedli i siedzą w swoich pokojach odpoczywając od napięć pracowitego dnia. W najlepszym wypadku siedzą wspólnie i omawiają jak im minął dzień a to nie całkiem prawdziwy obraz współczesnego życia. Całego życia dziecko nie widzi i nie zna go zupełnie. Potem dziecko, które cały tydzień przebywało w przedszkolu jak w pracy  zabiera się w jego dni wolne do jakichś "ośrodków rozrywki". 
     A bierze się to stąd iż rodzice rozumieją, że muszą dziecku coś dać - coś więcej niż siedzenie w domu, wszak ono się tam nudzi, ono nie wie czym się zająć. No i decydują, że dziecku potrzeba placów zabaw, kino-teatrów, aquaparków i czego tam jeszcze.... No i znów dziecko spędza czas w nieco sztucznych okolicznościa. Tak oto żyje dziecko z lekka oderwane od realiów.

   Potem gdy dziecko staje się starsze zaczynamy się dziwić "dlaczego ono nie pomaga w domu? Dlaczego tylko siedzi przy komputerze? Dlaczego woli spędzać czas ze znajomymi niż z rodziną?" A gdzie jest rodzina? Czym ona jest? Ono nie wie! Ono w ogóle nie wie co tam można czynić! Jemu się nudzi! No i idzie tam gdzie było zawsze  czyli do "kumpli - rówieśników" - a jeśli jest w domu to do komputera. Wszystko dlatego, że potrafi się rozerwać - tego go uczono, to mu pokazywano jako zachętę.

   Potem kiedyś będzie próbowało stworzyć swoją rodzinę.....I wtedy będzie to wszystko poznawać o wiele głębiej.... i uczyć się tego wszystkiego.... komunikować się, tworzyć komfort, przygotowywać posiłki, wychowywać dzieci.... poprzez próby, błędy, kłótnie, awantury.... No bo przecież tak jest bardziej "efektywnie" aby uczyć się na własnych błędach.

źródło tłumaczenia


1 komentarz:

  1. Bardzo mądry artykuł. Sama pamiętam przedszkole jako smutną przechowalnię. To było dobre przedszkole, ładnie urządzone, bezpieczne i z miłymi wychowawczyniami. Jednak dla mnie i tak przebywanie w nim było obowiązkiem, czasem spędzanym między obcymi ludźmi. Pewnie teraz w przedszkolach jest jeszcze ładniej i panie przedszkolanki są nawet jeszcze milsze niż za moich czasów, ale myślę, że i tak dzieci nie powinny spędzać całego dnia z obcymi. :/

    OdpowiedzUsuń

"OSTRZEŻENIE: wszystkie anonimowe komentarze bez jakiegokolwiek nicka/charakterystycznego znaku/ podpisu będą usuwane".
UWAGA TECHNICZNA: aby rozmowa miała jeden ciąg trzeba zawsze wcisnąć ";odpowiedz" pod pierwszym (przewodnim) postem zaczynającym daną rozmowę.
2.Najpoczytniejsze artykuły są dostępne po prawej w szybkich linkach pod nazwą "abecadło".
3. Ponadto w razie braku publikacji na stronie proszę o wiadomość na mail. Z jakiegoś powodu niektóre komentarze mylnie oznaczane są jako spam.
4. Wbudowana wyszukiwarka blogowa jest trochę niedokładna i omija pewne treści pomimo występujących w nim szukanych słów. Innym rozwiązaniem jest wpisanie w google, czy bezpośrednio w pasku przeglądarki frazy: site:michalxl600.blogspot.com szukanywyraz Wynikami będą wszystkie artykuły zawierające słowo "szukanywyraz" na tymże blogu.