"Wybrałam sobie zawód powszechnie uważany za męski i ciężko pracuję, żeby otrzymać szacunek w środowisku."
"Ja uznałam, że nigdy nie chcę musieć prosić o pieniądze na życie, bo mam mózg, którym mogę sprawnie zapracować na swój byt i zachcianki, dużo ciekawiej, niż piorąc gacie i zmywając podłogę."
Wszystkie te kobiety nie czytają tych artykułów ze zrozumieniem. I tu mogłabym skończyć, bo to główny powód ich złości.
Kobiety te powyciągały kilka zdań z artykułu, które bez przeczytania całości tracą sens.
Przecież w żadnym artykule tutaj zamieszczonym NIE JEST NAPISANE że:
-kobieta jest głupia, a mężczyzna to pan i władca,
- kobieta to ta gorsza bo jest "tylko" żoną i matką,
- Mężczyzna ma tylko rozum a kobieta serce bez rozumu,
- Kobieta ma podążać za pierwszym lepszym mężczyzną który się jej nawinie,
-że kobieta ma być uległą potulną istotką wobec każdego nawet najgorszego chama
itp. itd.
Tu są zamieszczone drogowskazy, które mogą nam pomóc w samodoskonaleniu. A czy skorzystamy z nich to już nasza wolna wola. Jako że mamy dwie płcie: Kobietę i Mężczyznę, które różnią się fizycznie i psychicznie i emocjonalnie- te drogowskazy są dla każdej z tych płci różne. Kobieta nigdy nie zostanie Mężczyzną, więc na nic jej rozwijanie męskich cech. I na odwrót Mężczyzna nigdy nie będzie rodził dzieci i karmił ich piersią więc po co mu kobiece umiejętności?
Kobiety te wpadły tutaj przypadkiem nie gotowe jeszcze aby poznać te prawdy. To tak jakby ucznia pierwszej klasy podstawówki wysłać do liceum. Każdy z nas musi przejść po kolei wszystkie klasy i dopiero wtedy kiedy jest na to gotowy dostanie promocję do następnej.
Ja sama kiedyś myślałam w podobny sposób ( bo wszyscy od maleńkości nam to wpajali) - ucz się pilnie żebyś znalazła dobrą pracę. I jeszcze to okropne równouprawnienie które narobiło więcej szkód niż pożytku. Na całe szczęście to bagno feminizmu i nowoczesnego stylu życia nie wciągnęło mnie, a ja stopniowo uczę się być coraz lepszą Kobietą i spełniać się jako Kobieta.
Kocham być Matką, ZA-MĘŻNĄ żoną, gospodynią domową.
Być może te Kobiety wrócą tu za jakiś czas i inaczej spojrzą na te informacje. Ale mam nadzieję, że następnym razem najpierw przeczytają całość a nie tylko wybiórcze fragmenty. I że ich komentarze będą zaczątkiem sensownej dyskusji a nie tzw. hejtem.
To jest moje życzenie:) Życzę zdrowia, spokoju i szczęścia!
Dziękuję serdecznie The Klamko za trud napisania tego listu- autor bloga.
Czuję się wyróżniona Drogi Jędrzeju:)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że mój komentarz zasłuży na zrobienie z niego wpisu. Ale mam nadzieję, że w miarę jasno oddałam sens moich myśli.
Musisz wiedzieć, że większość tych którzy czytają Twojego bloga, bardzo Cię ceni i szanuje. A te wojownicze komentarze pojawiają się dlatego, że wiele osób udostępnia Twoje posty na portalach społecznościowych, więc wiele osób nie gotowych jeszcze na "poznanie prawdy" trafia tu za wcześnie.
Z jednej strony dobrze, że więcej osób tu trafia, ale po komentarzach widać, że przed nimi jeszcze daleka droga. Kiedyś była dyskusja o "małych kroczkach". Każdy powinien się zmieniać powoli i dojrzewać w swoim czasie, bo nagłe zmiany, kiedy ktoś nie jest na nie gotów, mogą przynieść więcej złego niż dobrego. To tak jak z "dietą cud" przed wakacjami...:) Efekt jo-jo murowany.
Na swoim przykładzie mogę potwierdzić, że wypełniając kobiece powinności codziennie czuję się lepszą osobą, ale nie lepszą od innych tylko lepszą od siebie z wczoraj. Jestem... nie wiem jak dobrze to ująć słowami... bardziej harmonijna, po prostu czuję się szczęśliwa każdego dnia i cieszę się że mam to co mam i jestem tu gdzie jestem.
Kiedyś jak coś nie poszło po mojej myśli uważałam to za porażkę, a teraz uważam je za lekcje, gorzkie to fakt, ale jednak lekcje.
I dziękuje Bogu za nie.
Czuję, że odstaje od większości społeczeństwa, ale nie czuję się ani lepsza ani gorsza od nich. Po prostu jestem inna, ale szanuję innych, nawet jeśli mamy różne zdanie i nie próbuje na siłę ich "przekabacić " na moją stronę:)
Niestety w dzisiejszych czasach taki styl życia jest bardzo źle odbierany:
- Nie pracujesz? Więc
A) jesteś leniem
B) Jesteś zależna od męża, musisz się go prosić o cokolwiek, więc pewnie Cie nie sznuje...
C) Jesteś cwaniarą, którą mąż MUSI utrzymywać i pewnie tylko leżysz i pachniesz.
I wiele, wiele innych..
Odpowiadam: Mam kochanego Męża, którego szanuje i który szanuje mnie. Nie jestem leniem, i nie jestem cwaniarą która wykorzystuje swojego Męża.
Dzięki temu, że zmieniam się na lepsze zmienia się wszystko dokoła mnie.
Oj rozpisałam się... :) Ale cieszę się, że mogłam podzielić się moimi przemyśleniami z Tobą Jędrzeju i Czytelnikami tego bloga.
Szczęścia i zdrowia życzę!
Nie mogłem nie "wytłuscić" tego wpisu- jeszcze raz dziękuje i dzięki za obszerny dopisek. Emanuje z Twojego pisania taki zwykły spokój poparty codziennym doświadczeniem a praktyka to najcenniejsze co można dać.
UsuńMyśli wyłożyłaś jasno i klarownie.
W niemal wszystkich wpisach tych feministek jest zarzut, że treści tutejsze to "zaczytane mądrości" itp. a tu sobie spokojny głos szczęśliwej dziewczyny. Do tego pełen zrozumienia dla tych, którzy jeszcze do tego wszystkiego nie doszli.
Tak to prawda- presja społeczna i te chore wzorce ("musisz to, musisz tamto, bez tego będzie tak a tak...) to wielka siła i tym bardziej musimy się wspierać- my pionierzy normalności.
Dzięki za słowa otuchy i wsparcia - akurat w tym czasie bardzo są pomocne.
Od wielu lat interesuję się relacjami damsko-męskimi. Wiedza przekazywana przez współczesnych guru uwodzenia to jest ta sama wiedza, którą Ty tutaj przedstawiasz. Napisałes mi kiedyś, że to nie nasza wiedza, jednego podanego prze ze mnie linka usunąłeś... Dobra mniejsza z tym. Kobiety odrzuciłyby też wiedzę współczesnych guru uwodzenia z jednego prostego powodu-gdy sie o tym mówi lub czyta w internecie pracuje logika, ale gdy dochodzi do interakcji nie ma logiki a są za to emocje. Bo kobiety są baaardzo podatne na emocje. Piszecie tu o feministkach, ale myślę, że to tylko logiczny umysł sie odezwał u tych osób i nic więcej.
UsuńWracając jeszcze, do tego, że wiedza współczesnych guru jest taka sama jak tu prezentowana. No nie może być inaczej. Coś co działało tysiące lat temu działać będzie dalej. Zmienić się może forma, ale emocje i treść wciąż są te same. Jędrzeju nie odrzucaj więc współczesnej wiedzy. Ja wiem, że możesz się z pewnymi rzeczami nie zgadzać (uwodzenie kobiet na przykład), ale to tylko narzędzie, które można wykorzystać na różne sposoby. Odrzucenie narzędzia byłoby sporym błędem. Wielu z tych guru uczy również jak budować trwałe związki. A mnie właśnie o to chodzi, by zbudować trwały związek.
Na koniec napiszę jeszcze, że łącząc współczesną wiedzę, z tym co jest prezentowane na tej stronie osiągam dobre rezultaty.
Sława:)
Damian, Na Pieruna - nie załamuj. Już niedawno w realu miałem podobne rozczarowanie gdy wydawało mi się, że pewnych podstawowych prawd wyjaśniać nie trzeba bo są tak oczywiste jak konieczność podtarcia pupy po wyjsciu z toalety a następnie umycie rąk. Orka na ugorze normalnie....
UsuńNo ale dobrze- widzę, że naprawdę trzeba zacząć od podstaw. Jacy guru uwodzenia??? jak można w ogóle porównywać treści tu przedstawiane z jakimiś guru uwodzenia?? No zmiłuj się człowieku!
Podstawowe pytanie, które warto zawsze sobie zadawać zawsze i wszędzie - przy każdych wyzwaniach życiowych i okolicznosciach brzmi "po co?" (ewentualnie "dlaczego?") . Wielokrotnie opisywałem różnice między czarną i białą magią. Jedna i druga działa w pewnej perspektywie ale skutki dla wszechświata są inne. Czarna działa krótkoterminowo wywołując chwilową zmianę rzeczywistości a u jej korzenia "podpięty" jest wirus, który po określonym czasie powoduje zniszczenie dzieła a cała energia zgromadzona w danym wydarzeniu trafia ..... no gdzie? do sił mrocznych- do demonów. To jest to klasyczne, książkowe (Pan Twardowski, Doktor Faust itp. masa przesłań bajkowych i legend) zaprzedanie duszy. Masa współczesnych gwiazd filmowych, polityków i innych karierowiczów jest jak ten Cypher z filmu "Matrix" (to ten co ich zdradził i na samym początku filmu wrzuca telefon do kosza na śmieci) zgadzających się z lenistwa, próżności i paru innych podobnych powodów na podłączenie do systemu i "bycie kimś"...... "chcę być znanym, aktorem"- życzy sobie Cypher jedząc jakiś krwisty befsztyk. "Nie ma sprawy" odpowiada mu agent Smith. Cypher nie chce podjąć trudów prtacy nad sobą, trudów trwałej zmiany. Wspinaczka na górę to litry wylanego potu- on woli drogę na skróty, ulega pokusie - to jest lekcja wiekszości ludzi na Ziemi.
Inny wspaniały film na podobny temat to "Revolver" - tam też masz wiele wiedzy- właścicielem tego świata iluzji jest tam "Pan Gold".
W każdym razie kończąc i skracając: kursy uwodzicieli to grzęźnięcie w Matrixie- uzyskanie chwilowego zadowolenia zmysłów, czarna magia owocująca jeszcze mocniejszym zaplątaniem się w karmiczne więzy tutaj w tej projekcji natomiast biała magia i wiedza (drogowskazy jak to pięknie napisała "The Klamka") jaką staram sie prezentować tu na blogu daje nam to co widać na obrazku powyżej- możliwość oswobodzenia i wyjścia NA STAŁE!!! na piekną łąkę, na uzyskanie trwałego szczęścia a nie chwilowego narkotyku. O właśnie - dobre porównanie- instrukcje uwodzicieli są propozycją wypicia flaszki- przez jakiś czas jest może i fajnie ale w kosztach tego wyboru jest nieuchronnie kac. Skąd się bierze kac? Ano stąd, że zamiast czynić GLOBALNĄ zmianę dokonano rabunku- manipulacji. Energia niepostrzezenie została (wbrew nienaruszalnym prawom przyrody) zrabowana z innego miejsca dla uzyskania czasowej zmiany gdzie indziej. Biała magia to zmiana ZGODNA Z PRAWAMI WSZECHŚWIATA - z wolą Bożą, zmiana globalna i trwała. Czarna natomiast to chwilowa manipulacja. Możesz uwieść dziewczynę jakimś sposobem- egoistycznie zdobyć na jakiś czas jej ciało, duszy nie zdołasz- szczęścia nie posmakujesz. Zamiast uszczęśliwić człowieka sprowadzisz na świat jeszcze więcej cierpienia bo w głębi duszy uwiedziona kobieta będzie czuła - będzie zawsze wiedziała, że coś jest nie tak. Nigdy przed Tobą nie otworzy się w pełni, nigdy nie napijesz się z Boskiego źródła. Oszukasz w ten sposób ją - oszukasz tym samym i siebie.
Słowo uWodzić-prowadzić kogoś na wodzy? Wodzić go za nos? Co takiego może przekazać jakiś guru, swoją projekcję świata? Spotykając podobnych sobie, których zawodzi serce...ludzie zaczynają czcić drogowskazy zamiast iść dalej....
UsuńTo niekoniecznie jest tak. Guru to słowo dziś splugawione - utożsamiane z jakimś manipulantem tymczasem oznacza ono ni mniej ni więcej jak "nauczyciel". Tylko tyle.
UsuńŻycie to proces uczenia się - wzrastania, odnajdywania SWOJEJ PRAWDY (bo każdy z nas przychodzi na Ziemię z innym zadaniem i musi odnaleźć swoje drogowskazy do wykonania swojej jedynej, unikalnej i niepowtarzalnej misji).
Nauczycielami bywają dla nas rozmaici ludzie wokół- już z samego narodzenia są nimi rodzice. To, że obecnie bardzo często nie potrafią się odpowiednio wywiązać z tej roli to już inna sprawa ale tak czy siak - przynajmniej do jakiegoś etapu ojciec i matka są dla nas "guru"- patrzymy na nich "jak w obraz". Jeśli postępują niewłaściwie to tracą dziecko w okresie jego buntu- w okresie dojrzewania łączność zostaje zerwana. Dzieciak sprawdza czy to co dotąd przyjmował ślepo i z pełną ufnością jako instruktaż na życie działa w tym świecie czy nie działa. Jeśli zawodzi to rodzi się bunt i szukanie własnych rozwiązań.
Na każdym etapie życia wynajdujemy sobie jakieś ideały, jakieś wzorce- rodzaj fundamentu życiowego. U nas w kulturze Słowian były to powiedzonka i mądrości ludowe- rodzaj "haków" w tej życiowej wspinaczce, coś co sprawdzili i spraktykowali nasi Przodkowie.
Piszesz o podążaniu za sercem - to też jedno ze współczesnych przekłamań, które pięknie wyjaśnia Lewszunow. Powtórzę w skrócie: serce to poziom królestwa srebra ("ogień, woda i miedziane trąby" - polecam bajkę oraz wyjaśnienia Lewszunowa [Iwan Carewicz] tym, którzy czytają o tym pierwszy raz). Serce podlega emocjom- falowaniu księżyca (dziś kocham a jutro nienawidzę). Konieczna jest równowaga między rozumem ( królestwo złota, Car w głowie czyli aureola - rozwinięte własne słoneczko w głowie, własna "linia z Boskością") a królestwem miedzi czyli tym na czym obecnie opiera się nasza egzystencja - twardy materializm itp. Serce spełnia tu rolę harmonizującą- -jest dokładnie pośrodku między jednym a drugim- jest rodzajem równoważnika ale nie może być główne. Ono jest dopełnieniem. Tak jak słusznie powiada Olek Gadziecki kobiecość jest bliższa sercu- bliższa emocji. Sama sobie bez wsparcia męską logiką i tym "upośledzeniem" ;) męskim jakim jest mniejsza podatność na emocje powoduje zazwyczaj zniszczenie i chaos. U nas kobiety "wychodziły za mąż". Wedy powiadają, że mąż jest nauczycielem dla żony- pomaga jej uporządkować to co ona nosi w sobie- kobieta zatem wybiera intuicją (przypominają mi się w tej chwili zapiski na blogu pani Nestor- link u góry po prawej "kultura Aryjska"- pisze tam ona, że jeśli kobieta chce doświadczyć na przykład bogactwa to wybiera sobie męża z takimi talentami i wspiera go tym samym poprzez niego uzyskując swoje cele). c.d.n.
Podsumowując: nie ma nic złego w "uwodzeniu" (ja też to troszeczkę robię tutaj na blogu - staram się zaciekawić) jeśli intencje są czyste. Jeśli chcesz dobrze wychować własne dzieci i w tym celu zorganizujęsz im atrakcyjną ( przyciągającą) zabawę to nie ma w tym nic nagannego. Ważne jest czemu to wszystko służy- jakie intencje ma autor danej zabawy. Tu owszem- przydaje się intuicja czyli "rozum" ("raz-um" - wyjaśniałem już kiedyś, u nas się mawiało "pierwsza myśl"). Kobiety są jak dzieci i lubią być uwodzone- lubią tę całą oprawę, dla nich jest ważne "jak" coś się dzieje- cel natomiast bywa sprawą drugorzędną. Dla mężczyzny postawą jest cel.
UsuńMożna powiedzieć, że "guru" powinien cechować się odpowiedzialnością- zdawać sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów. Czarny mag to nauczyciel uczący poprzez ból i cierpienie- sprowadza na manowce. Mroczne siły są lewą ręką tego samego Boga - w pewnym sensie budzą nas.
Przyszło mi na myśl tak na koniec, że może powinniśmy rozróżnić "uwodzenie" i "zwodzenie". To drugie to jest sprowadzanie na zła drogę.
Jeszcze coś mi przyszło dzisiaj na myśl - jest jeden akt filmów Siergieja Striżaka zatytułowany "Prawda i kłamstwo". Po rosyjsku brzmi to "Prawda i kriwda". Wgłębiając się w znaczenia otrzymujemy " pra-weda" czyli prawdziwa (bądź pradawna) wiedza/ mądrość a to drugie to "krzywa wiedz/mądrość", wiedza pokrętna, sprowadzająca na manowce. W jęz. polskim znaczenie "krzywda" wiąże się z bólem i cierpieniem.
Bardzo mądrze, Jędrzeju napisane o uwodzeniu. Gorzej jak ma się dobre intencje, a część wokół zdaje się ich nie dostrzegać - ale, co zrobić, może kiedyś im się oczy otworzą, nawet niechcący :)
UsuńArexel
Bądź sobą i nie staraj się naginać do ogółu. Większość wokół jest dziś chora - to, że choroba jest powszechna nie oznacza, że to jest normą. Trzymaj się!
UsuńCześć. Muszę się trochę pochylić nad jedną kwestią, którą odczuwam i rozumiem trochę inaczej; Jędrzeju, mam nadzieję, że to będzie w porządku, ponieważ nie chcę polemizować z mądrzejszymi od siebie ale jedynie, być może zrozumieć dlaczego tak napisałeś.
UsuńKrólestwo Serca nie może podlegać emocjom. Jeśli tak jest to znaczy, że się tam nie wkroczyło i umysł-ego podpowiada, że to takie zmienne królestwo podlegające jakimś ciągłym fluktuacjom. Żeby wejść wyżej trzeba przejść przez Królestwo Serca - a tam jest nic innego jak bezwarunkowa miłość, nie jakieś zmienne emocje (wynikające de facto z lęków królestwa poniżej), tylko stała, niezmienna, bezwarunkowa, stoicka miłość do wszystkiego (innymi słowy pełne zrozumienie i odpowiedzialność za to, że wszystko co nas otacza jest odzwierciedleniem nas samych, naszym lustrem i odbiciem naszego wewnętrznego stanu - wtedy pojawia się niezmienna miłość, kiedy te emanacje akceptujemy w pełni i całościowo jako przejaw nas samych - wtedy można wejść na ścieżkę w królestwo wyżej-czyli naprawy wewnętrznego świata, obserwując emanacje zewnętrzne i kiedy się osiągnie doskonałość wkraczamy do królestwa cara, wtedy już jest pełna materializacja świata zewnętrznego doskonałego). Tylko właśnie jeśli się tego Królestwa Serca nie otworzyło to ciężko będzie obudzić cara, bo on głęboko w komnatach, dobrze strzeżony śpi i z żadnym brakiem zrównoważenia nie będzie współpracował. Pozdrowienia, Natalia :).
Ojej- błogość się rozlewa po sercu. Gdy to napisałem to właśnie odnośnie tego punktu odczuwałem małą "zadrę" ale nie miałem czasu ani sił rozwija≥c tematu- usciślać itp. korygować. Zostawiłem takie "kanciaste" rozmyślając- po trosze zastanawiając się czy ktos to zauważy i zacznie rozmowę. No i miło mi, że przenikasz te myśli Natalio.
UsuńRozmyślałem sobie o tym swoim pisaniu i spojrzeniu na życie- bardzo mi jest bliskie powiedzenie jakiegoś ...chyba chrzescijańskiego "mądrali" ;) "kochaj i rób co chcesz". Sa też w biblii nasze Wedyjskie mądrości jakich nauczał ponoć Jezus w rodzaju "a ktoby miłosci nie miał a cały swiat zdobył... " i tak dalej. . że najwieksza jest miłość.
Fajnie tu ustawiłaś na miejsca porzadujuąc- oczywiscie, że tak. Mądrość (a może raczej rozum) bgez miłosci zmienia się w zimną i bezwzględną tyranię. Pisałem, że serce ma to równowaźyć. Oczami duszy widzę (chyba Lewszunow taki obrazek malował) pionowo umiejscowiony znak nieskończonosci czyli ósemkę. Energia krąży nieustannie w tym obiegu zamknietym z góry na dół i zataczając kółko z dołu do góry .... prąd mi wyłączyli - wywyłam by nie zginęło c.d.n.
Czytam sobie raz jeszcze co ja tam wtedy "wysmażyłem" kilka postów wyzej> Napisałem: "serce nie może być główne..." w sumie dobrze napisałem. Może nie dodałem, że rozum też nie może być główny- w każdym razie nie rozum w odseparowaniu od serca. Lewszunow wielokrotnie wspomina o sposobie rozwoju osobowosci jaki w swojej twórczosci propagował Puszkin ( nauczany przez bardzo mądrą piastunkę z rodu Wołchwów). Powiadał on, że najpierw musimy rozwinąć "trójcę" , potem poskładać swoją Matrioszkę czyli 7 ciał a potem stajemy się As-em Az-em (Tuzem). (trojka, siemiorka, Tuz - tak brzmiał w skrócie ten program).
UsuńRozwój trójcy to opanowanie trzech królestw - miedzi (materii), srebra/serca ( otwarcia na miłość) i złota 9rozpalenie mądrosci- aureoli w głowie czyli połączenie ze światłem Słońca. Jak to powiadał O. Gadziecki kobiecość (kobieta) z racji bliższej więzi z emocjami/ uczuciami - ze sercem pilnuje bardziej spraw sercowych natomiast męskość blizsza umysłowi pilnuje spraw ..... jak to tam Gadziecki nazywał umysł czy rozum? Żeby znów nie wyszło, że kobiety sa bez rozumu ;)
To falowanie o jakim napisałem to typowa cecha serca pozbawionego kontaktu z rozumem - ileż to ja miałem przykładów tego typu ostatnio! Za duzo- zmęczyły mnie. Samo serce bez rozsądku to fanatyzm, uniesienia, poczucie "uduchowienia" (złudne - bo ciągnące na manowce i ku całkowitemu zamotaniu- zaznaczam tu, że znam wielu mężczyzn, a raczej dużych chłopców podlegających tym właśnie klasyfikacjom. Sama emocjonalność- do tego zarozumialstwo i poczucie "bycia ponad". aaa.... i często ta dominacja serca bez rozumu niesie ze sobą kompletne pomieszanie na poziomie królestwa miedzi- jakieś szalone wybory w sprawach egzystencjalnych, wydawanie pieniędzy pod wpływem emocji itp.
UsuńDoczytałem Natalio jeszcze raz Twoją wypowiedź- chyba masz rację. Niepotrzebny mój słowotok powyżej (zmeczenie pracami fizycznymi mnie trzyma - a nie mam się kiedy podładować porządnie) - jeśli ktoś jest na poziomie 'falowania" to tylko udaje uduchowienie i posługiwanie się sercem. Tacy ludzie sprowokowani sytuacją w oka mgnieniu "zeskakują" (a raczej zawsze tam tkwili i sie odsłaniają) do królestwa miedzi i potrafią "z pazurami" - twardo i całkiem trzeźwo bić się i brutalnie bronić a więc to co słusznie napisałaś- LĘKI. Nierozpoznane strachy królestwa miedzi. Przebiegam myślami kilka poznanych w ostatnich latach sytuacji i osób.
UsuńBardzo dziękuję za Twoje odpowiedzi, jak zwykle z Twojego ,jak to nazwałeś, 'słowotoku' wychodzą różne poboczne rzeczy, które bardzo mi się przydadzą. Lubię ten ,słowotok', bo widać ścieżkę a nie tylko końcowy efekt rozmyślań, to jest jak rozmowa na żywo:) Natalia :)
UsuńJesteś kochana, że za tym nadążasz. To krzepi bo wiem, że "nic się nie marnuje"- nie przepada w niebycie (dotąd tak bywało). Ty o ile pamiętam jesteś w związku ale może masz niezmężną siostrę ;))) ? Och jak ja czasem tęsknię za takim porozumieniem na wyciągnięcie ręki jeszcze w tym życiu. Pozdrowienia Siostro.
Usuń:))))) Bardzo gorące pozdrowienia dla Ciebie, Bracie :) Bardzo dziękuję Ci za Twój poświęcony mi dzisiaj czas i ważne dla mnie rozmowy :) Natalia :)
UsuńAcha, i to Ty jesteś kochany, że dajesz siebie całego tutaj na blogu, że chce Ci się pisać i pisać, i pisać bez udziwnień, szczerze i uczciwie :) Natalia :))))
Usuń"robim co możem" :)))
UsuńWitaj Michale,
OdpowiedzUsuńmoże znajdziesz tu ciekawe informacje, którymi się z Nami podzielisz - wg. komentarza w necie, poruszane są tu tematy o wojnie z XIX wieku... a to właśnie wtedy w 1856 (albo 65 bo teraz już nie pamiętam) wszystko się zaczęło/(lub)skończyło...
https://www.facebook.com/%D0%92%D0%BE%D0%B9%D0%BD%D0%B0%D0%9F%D0%BE%D1%82%D0%BE%D0%BF19%D0%92%D0%B5%D0%BA-1048886545135430/?fref=photo
strona rosyjskojęzyczna - ach, szkoda, że nie znam tego języka. Swoją drogą chyba nie jest trudny do nauki?
Pozdrawiam,
Biały Wilk
Dzięki - przeglądnąłem. Bedę tam zaglądał w miarę możliwości czasowych.
UsuńCi co sa na Gorze wiedza i widza...
OdpowiedzUsuńPrawda jest Prawda
Wzechswiat PAMIETA o kazdej sprawie i stoi po stronie sprawiedliwych.
Wilczym Tropem
"Czarna natomiast to chwilowa manipulacja. Możesz uwieść dziewczynę jakimś sposobem- egoistycznie zdobyć na jakiś czas jej ciało, duszy nie zdołasz- szczęścia nie posmakujesz. Zamiast uszczęśliwić człowieka sprowadzisz na świat jeszcze więcej cierpienia bo w głębi duszy uwiedziona kobieta będzie czuła - będzie zawsze wiedziała, że coś jest nie tak. Nigdy przed Tobą nie otworzy się w pełni, nigdy nie napijesz się z Boskiego źródła. Oszukasz w ten sposób ją - oszukasz tym samym i siebie."
OdpowiedzUsuńano wlasnie...
"Oszukasz w ten sposób ją - oszukasz tym samym i siebie."
To juz Pan wie...a co dalej ? Rachunki krzywd...
Epoka Wilka
https://www.youtube.com/watch?v=wMogkAkmR5k
Zdrowia
Wilczym Tropem
:)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=-Z9PhUI5oUE
Wilczym Tropem
"Czarna natomiast to chwilowa manipulacja. Możesz uwieść dziewczynę jakimś sposobem- egoistycznie zdobyć na jakiś czas jej ciało, duszy nie zdołasz- szczęścia nie posmakujesz. Zamiast uszczęśliwić człowieka sprowadzisz na świat jeszcze więcej cierpienia bo w głębi duszy uwiedziona kobieta będzie czuła - będzie zawsze wiedziała, że coś jest nie tak. Nigdy przed Tobą nie otworzy się w pełni, nigdy nie napijesz się z Boskiego źródła. Oszukasz w ten sposób ją - oszukasz tym samym i siebie."
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=xzVCt3otbcU
Pozdrawiam Klamkę! <3 Cieszę się, że nie jestem w tym sama! Mam wielką nadzieję poznać kiedyś takie kobiety w swoim mieście, bo póki co to nawet ze zrozumieniem trudno. Porozpływały mi się stare znajomości, bo pozmieniały się priorytety, ale mam już jedną nową koleżankę, która może sama jeszcze nie jest na tej drodze, ale rozumie i nie ocenia.
OdpowiedzUsuńCo do uwodzenia - Jędrzej, nie denerwuj się. Dla niektórych to wszystko sprowadza się do mechaniki - powiem to - taka reakcja, powiem tamto - inna. To są techniki. I rzeczywiście, komuś może wydać się to 'taką samą wiedzą', ale dotyczyć to będzie tylko osoby, która nie dostrzega tej małej wielkiej różnicy - miłości. To miłość tworzy zrozumienie i chęć budowania czegoś wielkiego razem.
Gdyby wszystkie słowiańskie tematy okroić z miłości to znika zrozumienie podstawy, a wtedy rzeczywiście są to tylko techniki i wskazówki - jak sobie poukładać kobiete albo faceta, żeby nam było dobrze.
Dla takich rozmów warto zaglądać do netu- Znów praktyka i znów pięknie ujęte. dziekuję. <3
UsuńZaglądałem kilka razy na Twój blog ale nie miałaś natchnienia na nowe treści- zaraz zreknę czy coś nie przybyło. Trzymajcie sie !
Cześć Karolina:) Miło mi czytać, że jest Nas więcej:) U mnie też rozleciały się pewne znajomości, ale patrząc wstecz to wyszło mi to na dobre, gdyż ci ludzie ciągnęli mnie w dół. Inne priorytety- dla kilku moich dawnych koleżanek nadal najważniejsza jest zakrapiana impreza w weekend i seks przygodny. Dlatego nie przejmuj się, że niektórzy ludzie odchodzą- przyjdą nowi, z którymi będziesz miała wspólne tematy. Nie ma sensu utrzymywać starych znajomości na siłę.
UsuńCo do uwodzenia- pięknie napisałaś, o "tej małej wielkiej różnicy- miłości", zgadzam się z tym.
Naszło mnie jeszcze takie spostrzeżenie. Problem dzisiejszych guru- nauczycieli polega na tym, że przestali się oni uczyć. Sprzedają oni swoją "wiedzę" i odcinają kupony. I żadnej dyskusji w relacji uczeń- nauczyciel, nie ma.
Na tym blogu natomiast ( takie mam wrażenie) wszyscy jesteśmy uczniami i nauczycielami jednocześnie. I to jest piękne. Nie czuję, żeby Jędrzej się tu wywyższał nad innymi, bo "wie lepiej". On dzieli się z nami swoją wiedzą, a my dzielimy się swoją. Każdy dodaje coś od siebie. Dlatego tak bardzo lubię tu przebywać, czuję się tu jak w domu:)
A i jeszcze dodam, że zawsze staram się przefiltrować wiadomości, które do mnie trafiają, nawet te tutaj. Nie biorę niczego za pewnik. Bo coś co jednemu pomoże innemu zaszkodzi. Ale chyba nie znalazł się tu temat, który by mnie oburzył, albo bym się z nim nie zgadzała:)
"The Klamka" napisała: "Na tym blogu natomiast ( takie mam wrażenie) wszyscy jesteśmy uczniami i nauczycielami jednocześnie. I to jest piękne."
UsuńCiepło sie robi na sercu- tak samo czuję. Każdy z nas ma inna optykę spojrzenia na zjawisko. Oczywiście, że chętnie siadam "w ławce" aby ktoś inny zabrał głos. Jest taka trylogia Jamesa Redfielda- malutkie książeczki, na podstawie jednej z nich powstał wspaniały film "Niebiańska Przepowiednia". W jednej z tych książek jest instruktaż jak dawniej Indianie (nie tylko oni - nasze Słowiańskie kregi przy ognisku czy też rycerze okr≥agłego stołu ( angielscy historycy już oficjalnie przyznali, że król Artur był Słowianinem) odbywali narady. Każdy miał prawo się wypowiedzieć gdy czuł, że ma coś do powiedzenia - reszta go pilnie słuchała kierując na niego uwagę Energię). W ten sposób bogaciło się całe plemię bo każdy z nas bywa nieustannie "nadajnikiem" z wyższych sfer. Coś usłyszysz i pojawia się w głowie skojarzenie - myśl. To jest szczególnie Wasze zadanie - naszych domowych Bogiń. Kobieta dzieli się odczuciam,i, skojarzeniami jakie napływają a męski umysł przekuwa to w materialną realizację. Oczywiście nie można tego podziału traktować jakoś restrykcyjnie bo i kobieta ma w sobie ten ułamek męskosci i mężczyzna jest w stanie "odpłynąć" w stan natchnień. Ideałem jednak - jak już nie raz pisaliśmy- jest ten podział ról. Wtedy zyskujemy najwięcej a nasze osobiste wyzwania mają najwiekszy potencjał do realizacji.
Oj- wieczór- chyba się rozgadałem... zastanawiam czy to wysłać.... no niech tam - klik.
Jakoś zbierałam się kilka razy, ale rzeczywiście natchnienia było brak + ostatnio jednak dużo na głowie, bo sezon ślubny, a ja zdjęciami się zajmuję.
OdpowiedzUsuńCoś jednak w głowie mi się rodzi, może popiszę. Dzięki :)
Klamka - ja o większości tych znajomości, co pouciekały to już nawet nie pamiętam. Tak naprawdę tylko jednej mi szkoda, ale też wiem, że trzeba była uciąć.
A co do tych nauczycieli - to rzeczywiście tak jest. Mój facet akurat działa w branży szkoleniowej. I niestety, ale naprawdę 99% osób sprzedaje jakieś 'know how' typu - jak poukładać zarządzanie czasem, itp. Albo jak wyznaczyć sobie duże cele. Później ludzie próbują takie 'techniki' wcielać w życie i nie wychodzi i się frustrują, myślą, że coś z nimi nie tak. A to przecież nie od zewnątrz trzeba zacząć tylko od środka.
Nie wiem czemu, ale nikt nie myśli o tym, że pogrzebać w środku, dokopać się do tego, co dla nas NAPRAWDĘ JEST WAŻNE, co ma w sercu. Jak się takich tematów jest pewnym to wtedy takie zewnętrzne nauki rzeczywiście mogą pomóc. W odwrotnej kolejności tylko mogą zaszkodzić.
Od kedy byłam małą dziewczynką zawsze słyszałam od rodziców, że najpierw trzeba skończyć studia, zabawić się w życiu, a dopiero później mieć męża, dzieci i "utonąć" w życiu codziennym.
OdpowiedzUsuńWięc ich posłuchałam, skończyłam studia- inżynierskie zresztą, a w miedzyczasie się bawiłam. Później była praca i trzeba się była wykazać.
Ze swoim mężem znałam się 10 lat zanim za niego wyszłam, mając 30 lat urodziłam swoje dziecko i od tego momentu mój świat się zmnienił. Ja mówię o tym co się stało, że wkońcu miałam czas "usiąść na dupie i pomyśleć". Pomyśleć o tym co jest tak naprawdę ważne w życiu. Moje kochane dziecko, dzięki swojemu charakterowi uczyło mnie jak być mamą, taką prawdziwą, a ja go słuchałam.
Teraz z perspektywy czasu który upłynął uważam, że dla kobiety nie ma nic ważniejszego na świecie niż opieka na swoim dzieckiem. w ten sposób kobieta rozwija się ( i nie chodzi mi tu o mistrzostwo w przewijaniu pieluchy).
Kiedy tak patrzę na swoje życie, mogłabym powiedzieć, że zostałam oszukana przez swoich rodziców, ale to jest nieprawda. To były lekcje dla mnie do odrobienia. I mogę tylko dziękować za to, że nie zostałam sama, bez dziecka, bez męża,bez prawdziwego domu, pracująca po 12 godzin dziennie.
Mi jest szkoda takich "feministek", ja też nią kiedyś byłam. To, że one tu wchodzą, to może kiedyś sprawi, że podświadomie zaczną o tym myśleć jeszcze raz, myśleć spokojnie bez żadnych stereotypów.
Powiedziałabym ci Jędrzeju, że najlepiej z nimi teraz nie rozmawiać, bo one są jak "czarne dziury", które tylko ciągna w dół (energetycznie oczywiście), tylko zrobisz co będziesz uważał za słuszne, bo widocznie to są twoje lekcje do odrobienia.
pozdrawiam
sylwia-salwia
Sylwia- Salwia, Bardzo pięknie napisane! To rzeczywiście jest prawda, że dziecko uczy najlepiej jak być mamą, a nie poradniki (chociaż i ja parę czytałam). Wystarczy się zatrzymać na moment, posłuchać co dziecko nam mówi- nawet jeśli jest niemowlęciem, przekaże nam całym sobą, czego chce.
UsuńNie wyobrażam sobie np. z zegarkiem w ręku odmierzać książkowe trzy godziny aby nakarmić dziecko przez 10 min z lewej piersi i 10 min z drugiej:)
Co do pracy.
Nie da się, według mnie, zbudować dobrej więzi z dzieckiem pracując po 12 godzin a nawet i 8 dziennie. Nie mówię, że się nie da w ogóle ale cały dzień nie widzieć dziecka wydaje mi się czymś strasznym. Dziecko zmienia się z dnia na dzień, a będąc w pracy nie jesteśmy świadkami ważnych wydarzeń.
Wiem co mówię, bo pilnowałam dzieci kuzynki.
Niestety w dzisiejszych chorych czasach nie pracująca kobieta to coś złego. Przy wigilijnym opłatku zawsze padają życzenia typu: "dobrze płatnej pracy" nawet będąc w zaawansowanej ciąży usłyszałam te życzenia.
Ja nie chcę opuszczać mojego "gniazda" na cały dzień i pracować na kogoś. Chcę siedzieć w domu z dzieckiem, a w przyszłości z gromadką( tak chce mieć więcej dzieci, co także ludzi szokuje- dla większości ideał to dwoje- parka i koniec), gotować pyszne obiady, czekać na Męża, robić przetwory itp.
Większość kobiet nie chce tak żyć.Lub mówią, że nie mogą, bo praca, kredyty, kariery. Ok. Ale zegar biologiczny tyka i kiedy przyjdzie opamiętanie, może być już za późno. Cóż nam Kobietom po dobrze płatnej pracy, pięknym mieszkaniu skoro będzie puste? Będzie to tylko mieszkanie a nie DOM.
Sylwia- Salwia napisała:
Usuń".....Powiedziałabym ci Jędrzeju, że najlepiej z nimi teraz nie rozmawiać, bo one są jak "czarne dziury", które tylko ciągna w dół (energetycznie oczywiście), ..."
Dokładnie tak czynię- spokojna i w miarę uprzejma propozycja zmiany strony i ziew. Każdy ma swoją ścieżkę.
The Klamka,
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia. :-)
Troszkę Ci zazdroszczę takiego życia (oczywiście w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. :-)
Tymczasem siedzę w pracy i marzę jakby to było. ;-)
Doszłam do takiego punku w życiu, kiedy czuję się gotowa na kolejny krok (gromadka dzieci). Niestety, mój mąż tego nie podziela. Przynajmniej jeszcze nie teraz. A ja czuję, że tracę czas. Czekam sama nie wiem na co.
Nie powiem, że praca daje mi jakąś super satysfakcję, ale źle nie jest.Lubię tutaj przychodzić, bo mam tu dwie przyjaciółki i się cieszę, że mogę z nimi przebywać każdego dnia :-)
Zgadzam się, że ludzi to szokuje. Sama widzę, co się dzieje w firmie, gdy kobieta decyduje się na dłuższy urlop macierzyński, nie mówiąc już o wychowawczym.
Koleżanka z pracy, kiedyś zawodowo bardzo ambitna dziewczyna, po urodzeniu dziecka przez rok przebywała na urlopie macierzyńskim. Wróciła do pracy, dziecko zostało z nianią, po kilku miesiącach zatęskniła i zdecydowała się na maksymalny wymiar urlopu wychowawczego.
Jakież to poruszenie wywołało w pracy wśród kobiet. Większość sugerowała, że ma oddać dziecko do przedszkola (ew. żłobka. jedna dumna stwierdziła, że po pół roku wróciła do pracy, a dziecko było w żłobku :-(
Tylko, po co takie osoby mają dzieci? Pobędą z nimi w domu kilka miesięcy, a potem wiecznie je podrzucają obcym ludziom :-(
Mają żeby mieć, czy dlatego bo wszyscy mają? Przykre to bardzo :-( Chyba lepiej żeby ich wcale nie mieli.