oryginał jest tu: https://www.youtube.com/watch?v=umZkPWkuWyw
Jak być odpowiedzialnym za swoje dziecko i jednocześnie oddać je Stwórcy, tak aby dziecko zostało uzdrowione? Jak być odpowiedzialnym za dziecko..... i żeby zostało uzdrowione.
Cóż, przede wszystkim trzeba zrozumieć, że to dziecko nie jest moje, ale jego. Ono już należy do Boga, a nawet nasze ciało nie jest do końca nasze.
A co będzie jeśli jego nie oddać lecz sprywatyzować? Wtedy dziecko będzie się degradowało i będzie działać ci na nerwy aż wszystko nie skumuluje się do tego stopnia, że będziesz musiała je wyrzucić.
Ono dorośnie i... albo w jakiś sposób samo odejdzie - tak czy siak dobre relacje między matką a dzieckiem się zakończą, ale jeśli oddasz dziecko Bogu to wtedy te relacje zostaną zachowane.
Natychmiast pojawia się pytanie: "w jaki sposób oddać?" Ale to niewłaściwe pytanie bo ściślej należałoby zapytać dlaczego do tej pory dziecko nie jest oddane? Ono ma już 14 lat albo ma ponad 12 lat, to już taki wiek, że dawno czas oddawać.
A to dlatego, że dziecko w takim układzie staje się rekompensatą braku osobistego życia. Jeśli nie mam życia osobistego to wtedy przełączam się na dziecko i mamy do czynienia z wielką biedą.
Przypomnę ci jeszcze, że Jezus przyniósł miecz i rozdzielił pokolenia. Istnieje takie chińskie przysłowie: "dwa razem związane ptaki nie potrafią latać". Tak samo te wszelkie połączenia: matka - syn lub matka - córka, to nie ma znaczenia, więź jest bardzo silna i zaczyna być toksyczna. Tak jest wtedy gdy dziecko podrosło, a jego matka nadal trzyma je na smyczy.
Miałem taki przypadek: zostałem kiedyś zaproszony na oddział intensywnej terapii, przyszła 40 letnia kobieta, która nigdy nie wyszła za mąż, chociaż wszystko z nią było w porządku, wyglądała dobrze, atrakcyjna, zadbana, ale żyła z matką.
No i zdarzyło się matce, że dostała drugiego już udaru mózgu, leżała sparaliżowana, nieprzytomna, połowa jej ciała była bezwładna,ona się w ogóle nie ruszała, jakaś maszyna pobudzała jej serce, jakiś rodzaj sztucznego oddychania, ponieważ nie było wiadomo, czy ona przeżyje jeśli tę maszynę wyłączyć.
Ta kobieta - ta mama miała już 80 lat. W ogóle dlaczego ja o tym mówię? Tam była bardzo silna zależność matka - córka. Najpierw mama wywierała dużą presję na córkę - jeden kawaler się nie podobał, potem kolejny - po prostu nie chciała zostać samotna.
To taki rodzaj przekleństwa rodowego. Jej samej życie osobiste się nie ułożyło i oto jest przynajmniej ta córka i ona naciskała córkę do czasu aż ta nie dorosła, a starsza się zestarzała - i wtedy doszło do tego, że równowaga sił została zmieniona.
Młoda stała się silniejsza a u matki zaczęły się różne dolegliwości. I teraz ona znów nie może wyjść za mąż
ponieważ był już kiedyś jakiś pierwszy udar
- starsza schodziła z trzeciego piętra, na parterze znajduje się sklep spożywczy,
poszła tam do piekarni i utknęła tam na klatce schodowej. Innym razem zdarzyło się to w toalecie itp.
Tak
więc teraz córka dzwoni do mamy z pracy:
"Jak się masz, wszystko w porządku?" no bo to w końcu matka. No i jakie w tym wszystkim życie osobiste? Po prostu z takiego powodu nie miała czasu, żeby gdziekolwiek iść. Taka tam była sytuacja.
Tak więc ta kobieta, czterdziestoletnia wyciągnęła mnie i poszedłem tam. To było Zaporoże - ósma poliklinika, oddział neurologiczny. Poszedłem tam, spojrzałem i mówię do niej, że nie wiem jak to leczyć, ja nie jestem uzdrowicielem. Po prostu rozmawiam z ludźmi, zwracam uwagę na jakieś głupoty - jeśli oni zrozumieją, że to jakiś drobiazg to ból ustępuje. A w tej sytuacji nie miałem z kim rozmawiać.
Ona przecież niczego nie widzi, nie słyszy, leży w śpiączce - nie mogę tu nic pomóc. A potem zeszliśmy z tego czwartego piętra w szpitalu i gdzieś tam w parku na skwerze zaczęliśmy rozmawiać. Ja jej mówię: "czy ty rozumiesz, czy w ogóle Bogu wierzysz czy nie? Myślisz, że jak tu jesteś i kręcisz się wokół swojej matki to ona dzięki temu będzie dłużej żyła?
Nie będzie! Jeśli Bóg zechce to ona umrze właśnie teraz i twoje bieganie nie pomoże i lekarze nie pomogą. A jeśli Bóg nie zechce to ona będzie żyć normalnie. A czy ty sama masz zamiar normalnie żyć?
Wiesz, matka jest już w tym wieku, że chce przynajmniej zobaczyć swoje wnuki. Ona mi na to mówi: "ja nie mam nic przeciwko ale kiedy?". Ja wtedy powiedziałem do niej: "czy ty możesz mi przysiąc, że tak jak tu jesteś - właśnie dzisiaj, (to był jeszcze dzień) że pojedziesz do kogoś - chyba masz jeszcze jakieś koleżanki?
Może znajome z pracy - najlepiej normalne a nie jakieś samotne. Tam być może jeszcze ktoś przyjdzie. To jak w tej opowieści: "żeby coś się wydarzyło to przynajmniej idź i kup los na loterię - zrób coś, żeby jakoś naprawić życie osobiste,
Nawiasem mówiąc,
życie osobiste jest tak naprawdę boską sprawą.
Tutaj to już inny temat, bo moja
relacja z Bogiem jest taka jak relacja mąż i żona, jak relacja z dziećmi, - te wszystkie relacje
osobiste są relacjami z Bogiem. Jak wiele mam relacji osobistych - tak wiele mam relacji z Bogiem. Innych nie ma - Bóg się przejawia przez nich.
Tak więc kazałem jej przysiąc - bez względu na to, co jest napisane, żeby nie przysięgać - powiedziałem: "Przysięgnij mi teraz, że coś w tej sprawie uczynisz".
Ona odpowiedziała: „dobrze” i nagle się rozpromieniła i mówi: "och!, od razu
zrobiło się tak dobrze, ulga jakaś nastąpiła".
I gdy się mieliśmy rozstać ona powiedziała: "ojej - zapomniałam lekarzowi dać pieniądze!" A tam codziennie praca tej maszyny dużo kosztowała i trzeba było płacić.
Poszła tam i wróciła podekscytowana. Okazało się, że w czasie gdy my tutaj rozmawialiśmy mama się ocknęła, oderwała sobie te wszystkie przyssawki, ubrała się w coś i biegała po całym piętrze wołając: "dajcie mi moje ubrania - muszę pilnie jechać odwiedzić moją siostrę".
Ta kobieta, która się bała wyjść z mieszkania na parter do piekarni teraz nagle stała się taka odważna. To znaczy, że kiedy to toksyczne połączenie zostało przerwane....
Właśnie w ten sposób można oddać dziecko Bogu. Może i dziecko oddać mamę w ręce Stwórcy. W rezultacie mama wyzdrowiała i nabrała odwagi. Nie dokonała tego medycyna - bo gdy tylko pojawiło się życie osobiste u córki, to ono natychmiast pojawiło się również i u matki.
A jeśli będzie życie osobiste to będzie wszystko inne. A to dlatego, że życie osobiste nie jest mechaniczne, ono jest tam gdzie nie liczą się pieniądze. Nikt tam nie liczy kto komu ile jest winien.
Życie osobiste jest tam gdzie jest altruizm, ono jest cudem - to jest taki Boski porządek, rozumiecie w czym rzecz.
Bo jeśli wszystko jest policzone - jeśli jest takie wyrachowanie to nie jest Boski porządek. To jest porządek karmiczny - gdy tylko zaczniemy myśleć kto, komu ile jest winien to życie osobiste od razu się kończy.
W sanskrycie istnieją 2 takie słowa: TIAGA oraz VALERAGIA. Tiaga oznacza "przywiązanie" - nasze słowo "ciągnąć" ma podobne znaczenie a VALERAGIA to zaniechanie (rezygnacja), wyrzeczenie.
Przywiązanie oznacza związanie, niewolę, brak swobody w kwestiach finansowych. Na płaszczyźnie materialnej jest to rodzaj choroby, to jest niepełnosprawność, ale na płaszczyźnie duchowej to samo słowo oznacza miłość.
Tak więc na płaszczyźnie materialnej uzależnienie leczy się wyrzeczeniem. Jeśli się będziesz sprzeciwiać to zostaniesz po prostu oderwany, jeśli będziesz się mocno trzymać to oderwą cię wraz z rękami, ponieważ istnieje to co tymczasowe oraz istnieje to co jest wieczne.
Trzeba się mocno trzymać wieczności i wtedy będziesz "tu i teraz" jak to się zwykło dziś mawiać. A jeśli trzymasz się tego co chwilowe to ono w pewnej chwili odpływa i w rezultacie jest to tobie odbierane - zmieniają się dekoracje.
I w takim momencie możesz zostać inwalidą. Tak więc chodzi o to, żeby nie być uzależnionym od tego co tymczasowe i aby być związanym z wiecznością.
Ostatni rozdział Bhagavad Gita, tak się właśnie nazywa - tam jest 18 rozdziałów a ostatni rozdział nazywa się "doskonałość wyrzeczenia". Okazuje się, że to jest doskonałość. A co oznacza doskonałość? To nie jest tak, że jestem cały święty i chudy, niczego nie pragnę i taki jestem doskonały - to nie tak. Oznacza to, że kielich jest zawsze pełny we wszystkim - to jest doskonałość.
Wszystko co czynię ma jakiś cel - nie działam na próżno. We wszystkim jest siła i zwycięstwo - ja to osiągam. Jeśli to osiągnąłem całkowicie to znaczy, że wszyscy są zadowoleni, nie ma do mnie żadnych pytań - bez względu na to czy dotyczy to rodziny czy miłości. Wtedy to jest jeden organizm - a bez miłości to będzie tylko organizacja.
Ale w obu przypadkach wszyscy członkowie rodziny są wzajemnie związani - bez względu na to czy jest to organizacja czy organizm. Zarówno w chorobie jak i w zdrowiu. To znaczy, że jeśli ktoś tam zaczyna kichać to u innych też to się objawia, ale trochę inaczej.
Czyli nie zdarza się, że wszyscy są zdrowi a jeden tam zachorował, to jest choroba ogólnoustrojowa, czyli, że leczymy matkę i dziecko czuje się lepiej, a ryba psuje się od głowy i leczenie trzeba zaczynać także od głowy.
Wszyscy są chorzy lub zdrowi, tylko na różne sposoby jest to wyrażane u wszystkich. Ale dlaczego choruje dziecko? Ponieważ taka jest proza życia - priorytet mają rodzice - taka jest fizyka życia.
Bo nawet jeśli dziecko umrze to może się urodzić nowe. To jest jak bezpiecznik w sieci elektrycznej. Okablowanie ukryte jest w ścianach i jeśli ono się tam zapali to trzeba będzie kuć wszystkie ściany i po to istnieje ten bezpiecznik - trzeba tylko wymienić wkładkę albo go znów włączyć jeśli to bezpiecznik automatyczny.
Dziecko jest jak ten bezpiecznik - ono się pali pierwsze. Jeśli ktoś tam z dorosłych narobił bałaganu to całe to "dziedzictwo" dostaje się dziecku - dlatego najpierw trzeba leczyć matkę.
A jeśli coś jest u mamy to trzeba leczyć jej tatę - tata ją w jakiś sposób do tego doprowadził - rozumiecie. Tato też ma wpływ na to wszystko, to nie jest tak, że wszystkiemu jest winna mama i że zepsuła dziecko.
Ogólnie rzecz biorąc rodzice mogą żyć bez
dziecka, ale dziecko bez rodziców, cóż, nawet jeśli ono przeżyje to się rozpuści bo brak będzie jakiejkolwiek odpowiedzialności - ono będzie oderwane i nikt mu nie będzie pomagał w wychowaniu. Dobrze będzie jeśli to się jako tako ułoży.
Mówiąc ogólnie: surowe, kontrolujące przywiązanie do dziecka wskazuje na brak lub na niedostatki w osobistym życiu. To nie jest żadna odpowiedzialność lecz bardzo mocne zafiksowanie.
Odpowiedzialność polega na
działalności w strefie w której zezwolenie dał
mi Bóg. Tam posiadam wystarczające kompetencje i zupełnie się nie martwię i nie boję się tego czynić. Nie ma we mnie żadnego strachu - jestem wykwalifikowany. To jest właśnie odpowiedzialność.
Natomiast uzależnienie to jest działalność w takiej strefie gdzie Bóg mi nie zezwolił działać. A kto mi dał zezwolenie na działanie? Dał mi je strach - działam z powodu bojaźni. I z powodu takiego punktu działania rozwija się problem i bezbożność.
Bóg z nami nie walczy o swoje prawa - on jest w innej kategorii wagowej. On nas po prostu opuszcza, abyśmy zdali sobie sprawę, że nie jesteśmy Bogiem i od razu wszystko się u nas rozpada.
Recepta na udane życie jest bardzo prosta: "Czyń to, co możesz i nie czyń tego co powinien czynić Bóg". Możemy kontrolować te rzeczy, które wykonali sami ludzie, komputery, taborety, możemy zbudować jakiś dom, ale nie jesteśmy w stanie sprawować kontroli nawet nad kotem.
Ja go mogę skarcić za to, że gdzieś tam nabrudził a on się odwróci i ponownie wskoczy na stół. On ma swój własny mózg, to Bóg go stworzył. I tym bardziej nie mogę mieć władzy nad dzieckiem, albo żona nad mężem nie może mieć kontroli czy odwrotnie. Rodzina to jest twórczość Boga.
To jest Unia - tam gdzie jest miłość
tam
nie ma potrzeby czegokolwiek negocjować, tam jest ścisłe połączenie - oni tam wtedy myślą jednakowo. Po co im uzgadniać cokolwiek?
Uzgodnienia są potrzebne kiedy jedno myśli tak, a drugie myśli inaczej - i tu się zaczyna zamieszanie, cóż, to też jest dobre bo jak to się mówi: "na bezrybiu i rak ryba".
Mam taki "materiał dowodowy" - ta książka uważana jest za najlepszy skrót Wed na świecie- nosi nazwę Śri Upaniszady. Ona jest bardzo mała, tam jest zaledwie 18 mantr i pierwsza z nich powiada: "Każdy powinien używać tylko tego, co jest mu niezbędne i jest mu przydzielone jako jego udział, a nie wkraczać w nic innego, dobrze rozumiejąc komu wszystko przynależy".
I pojawienie się strachu jest objawem tego, że myśmy Boga przenieśli - Bóg wtedy po prostu odchodzi, strach oznacza nieobecność Boga dla nas. Bóg mówi: "ja tobie w tym pomagać nie będę - nie będę ci tu towarzyszył".
A kiedy Bóg wydziela mi moją dolę i gdy ja ją przejmuję to nie ma we mnie strachu. To dotyczy nawet bohaterów
- ich bohaterstwo liczy się tylko tam, gdzie jest potrzebne.
Oni nie wychodzą poza swoje zadania. Tam gdzie poruszają się w swoich ramach - tam wszędzie jest w porządku, działa mistyka i jest ogólnie świetnie. Ale jeśli ktoś wyjdzie poza tę swoją koleinę to zaczynają się kłopoty.
W sumie czyń wszystko czego się nie boisz. A tak przy okazji - objawy są takie, będzie ci to niosło radość. W Sri Upaniszadach napisane jest: "rozkoszuj się swoją dolą".
Ponieważ materia lub w inny sposób nazywamy to "praktyką" posiada 2 funkcje: Pierwsza to dawanie mi przyjemności - w ten sposób rozpoznaję, że to jest dla mnie. Jem i to mi smakuje a gdy jem coś innego to już nie tak smaczne.
To jest także pożywieniem dla jakiejś żywej istoty - przy okazji, istnieje także pożywienie na bazie kwasu pruskiego, są takie stworzenia - one żyją na dnie podwodnych wulkanów i one jedzą kwas cyjanowodorowy.
To musi nam nieść radość - w praktyce dzieje się tak, że sprawia nam przyjemność to czego potrzebujmy i dostajemy "po łapach", jeśli wyciągamy swoje rączki do tego, co nie jest dla nas. I nie dlatego, że "no, no! Tego nie wolno!" ale dlatego, że możesz od tego zginąć: "gdzie się pchasz głupcze? - tobie to nie jest potrzebne".
- no ale przecież on się uśmiecha, jemu to sprawia radość
- bo to jest jego przeznaczenie. Ty
nie nadajesz się do tego przeznaczenia, ponieważ jesteś inaczej zbudowany niż on, tobie to zaszkodzi. I dlatego nie mamy tam wstępu.
Sumienie jest także nazywane tak niepozornie "bojaźnią Bożą", a jeśli nie masz tej bojaźni to jako system alarmowy przychodzi strach zwierzęcy.
Kiedy pojawia się u mnie taki strach to oznacza, że coś naruszyłem. Kiedy pojawia się strach zwierzęcy to znaczy, że Bóg już odszedł. A jak Boga przywrócić? Trzeba go przeprosić, poprosić go, aby wrócił i natychmiast wszystko wróci na swoje miejsce.
Zdrowie wróci na swoje miejsce, syn wróci, albo córka wróci na swoje miejsce. Co to znaczy, że wróci? Bo dzieci zaczynają być posłuszne i naprawdę wykonywać to, co jest konieczne.
Cóż, jeśli dzieci nie słuchają to po prostu dzieci już nie mam - one już odeszły. Tylko Bóg może to utrzymać- tylko miłość może to wszystko łączyć razem.
Powtórzę jeszcze raz nasze pytanie: Jak być odpowiedzialnym za dziecko i jednocześnie oddać je Stwórcy aby dziecko zostało uzdrowione?
Wiecie jak to jest, kiedy jest już ostateczność - dopiekło do żywego i lekarze postawili diagnozę. Przyzwyczailiśmy się rozumieć choroby jako niedomagania fizyczne. Ale istnieją dolegliwości etyczne, są choroby psychiczne, ...
cóż - Światowa medycyna już dawno to odnotowała jako "różnorodność życia": "no cóż - on już taki jest bez zasad etycznych".
A choroba fizyczna to już w ogóle jest boska blokada tejże "różnorodności życia", która jest już powszechnie akceptowana, która przestała nam się wydawać haniebną lecz taką naprawdę jest.
Ta blokada fizyczna to jest ostatnia szansa na uratowanie siebie ponieważ to oznacza, że już demon się zagnieżdża i przejmuje kontrolę - a wtedy jest już po wszystkim.
Niby nadal jestem tym ciałem ale jak to powiedział apostoł Paweł (witam ciebie Pawle): "biedny człowiek - on nie czyni tego co chce, a czyni to czego nie chce. A jeśli już czynię coś, czego nie chcę - wtedy już nie ja to czynię, ale grzech, który żyje we mnie".
I wtedy żyje tu taki osadnik, "wszystko rozumiem ale nie mogę tego naprawić", bo tam nastąpiło przejęcie władzy, tam w ten sposób nastąpiła taka oto rewolucja.
A wiecie kiedy zazwyczaj to się dzieje? Kiedy ktoś się nielegalnie uzdrowił, bez tej psychosomatyki - to teraz jest modne słowo.
I to współczesne podejście psychosomatyki polega na leczeniu przyczyny, zamiast nieustannie walczyć ze stale odnawiającymi się konsekwencjami - bo to nie ma żadnego sensu.
Jest mnóstwo literatury na ten temat - na przykład Aleksander Pieczonkin "grzechy i choroby" albo Lise Bourbeau - Bądź sobą - wylecz swoje 5 ran - można po prostu wpisać chorobę do tabeli i
wszystko tam jest napisane co, gdzie i jak.
https://www.youtube.com/watch?v=CJEfVkGt0hI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"OSTRZEŻENIE: wszystkie anonimowe komentarze bez jakiegokolwiek nicka/charakterystycznego znaku/ podpisu będą usuwane".
UWAGA TECHNICZNA: aby rozmowa miała jeden ciąg trzeba zawsze wcisnąć ";odpowiedz" pod pierwszym (przewodnim) postem zaczynającym daną rozmowę.
2.Najpoczytniejsze artykuły są dostępne po prawej w szybkich linkach pod nazwą "abecadło".
3. Ponadto w razie braku publikacji na stronie proszę o wiadomość na mail. Z jakiegoś powodu niektóre komentarze mylnie oznaczane są jako spam.
4. Wbudowana wyszukiwarka blogowa jest trochę niedokładna i omija pewne treści pomimo występujących w nim szukanych słów. Innym rozwiązaniem jest wpisanie w google, czy bezpośrednio w pasku przeglądarki frazy: site:michalxl600.blogspot.com szukanywyraz Wynikami będą wszystkie artykuły zawierające słowo "szukanywyraz" na tymże blogu.