Jak to czasem się zdarza autor opisuje poniżej reala rosyjskie ale ja pamiętam swoje własne wnioski ze szkoły dokładnie takie same! Po jaką cholerę było mi wykuwanie na pamięć: "morula, blastula, endoderma ... ". W moim życiu tylko zaśmieciło mi to pamięć - stresowało (bo "biologica" była jędzą z ambicjami).
Wszystkie dziedziny, które nas nudzą - wszelka przymusowa nauka takowych - zabija tylko kreatywność i "przepala" energię młodego człowieka potrzebną w danej chwili na pilniejsze sprawy. Ja wiem - zaraz odezwą się głosy, że wykształcenie ogólne jest potrzebne, że daje szerszy światopogląd. Po części zgadzam się ale co innego jest przeczytać o czymś z zainteresowaniem- tak aby wpadło w duszę - i nie być za to srogo ocenianym jeśli nie zapamiętało się szczegółów a co co innego ten system opresji i źródło młodzieńczych stresów jakim jest współczesne "szkolnictwo" będące zwykłą - bezwzględną sektą.
Dobra- nie "zamulam" więcej. Jeśli będzie chęć to jak zwykle pogadamy sobie pod publikacją.
źródło tłumaczenia: http://life-move.ru/shkola-ubivaet-v-detyah-lyubov-k-prirode/
Fakt, że prawie żadne z dzieci nie jest dziś zainteresowane sadownictwem czy ogrodnictwem i, że nie widzą i nie rozumieją w jakim pięknym kraju żyją ma swoje podłoże w dużym stopniu w nauczaniu biologii - wywołuje tylko niechęć. Ludzie ze starszego pokolenia - przeczytajcie dziś wraz ze mną kilka akapitów „Biologia” -podręcznika dla klasy 9 na rok 2006.:
Zaczyna się od bardzo dobrych słów: "biologia jest nauką życia". A potem już tylko coś czego nie pojmie głowa żadnego dziecka, a nawet głowa dorosłego. Nie wierzysz mi? Oto wybór pojęć i to bez wyjaśniających przypisów w książce (no bo po co? Dzieci i tak ich nie zrozumieją):
„Filologiczna adaptacja”, „mioglobiny w erytrocytach”, „izolacja reprodukcyjna”, „chromosomalny kariotyp”, „heterotroficznych”, „bakterie nitrofityczne”, „ lizosom w aparacie Golgiego” ... i setki innych.
A oto "cenne" informacje dla dzieci:
- „Większa elastyczność biochemiczna organizmów heterozygotycznych prowadzi do lepszego przeżycia na korzyść heterozygot.”
- "proces mutacji stanowi źródło rezerwy dziedzicznej zmienności populacji".
- "... ektotermalne, endotermalne i mezodermalne są zróżnicowane w strukturze".
- "diploidalność pozwala zachować mutacje w stanie heterozygotycznym".
Uwierzcie mi - takich zdań w książce są setki!
Osobiście otworzyłem podręcznik tylko dlatego, że znajoma nauczycielka powiadała mi, jak była udręczona i jak płakała jej siostrzenica będąca wzorową uczennicą. Złożoność tych tekstów niemożność ich zrozumienia - mogę powiedzieć bez przesady dotyczy wszystkich dzieci i dorosłych.I miliony uczniów siedzą w klasach i latami bezmyślnie rozglądają się wokoło, nawet nie próbując niczego zrozumieć, i głupio "wkuwają", a wszystkich ich ratuje tylko to, że urzędnicy prawdopodobnie prędzej zwolnią nauczycieli z powodu słabych sukcesów uczniów niż wyrzucą ucznia - "dwójarza" (dawniej dwójka -ocena negatywna -przyp michalxl600). Ale zarówno jednych jak i drugich ratuje tysiąckrotnie już skrytykowana pogoń za procentowymi wskaźnikami wydajności.
Zastanawiam się, czy istnieje jeszcze choć jedna osoba w kraju, która nie wie, że dwójki w szkołach już dawno zostały zniesione (zaleca się aby traktować je jak "trójki"), aby nie wydalać całych grup uczniów za niepowodzenia w nauce, oraz nie o zwalniać również nie ponoszących za to winy nauczycieli. Na zwolnienie zasługuje kto inny - prawdziwi "dwójarze" są gdzie indziej.
Nie widząc sensu w takim idiotycznym „kształceniu” dzieci i po dostaniu już prawie bólu głowy domyśliłem się przyczyny pojawienia się tych „kształcących” podręczników. Po prostu "grupa doktorów naukowych" postanowiła "skosić łatwą kasę" i przepisała cały kurs uniwersytecki do szkolnego podręcznika. A komisja podlegająca prezydentowi (do której sprytnie napisano!) dodatkowo wręczyła premię. Że niby dzieci wkują na pamięć "inteligentne" słowa i będziemy mieli w Rosji własne owoce i warzywa. A o tym, jak naprawdę je hodować - w książce nie wspomniano ani słowem.
Rezultatem używania takich podręczników jest bezmyślne istnienie dzieci w szkołach. I w konsekwencji wygenerowało to głupotę, obojętność, brak duchowości, a nawet i okrucieństwo.
Okrutne traktowanie świata zwierząt zostało również i w nas zaszczepione - w starszym pokoleniu.Straszny obraz mojego dzieciństwa: dyrektor i kierownik (!) otoczeni przez nas - uczniów zabijają żółwia, a my, wstrząśnięci, chowając się wzajemnie za plecami, krzyczymy - mordercy! Ale żółwia z trudem i poczuciem spełnionego obowiązku zabili, zalali go alkoholem i umieścił trupa w klasie. Wciąż boję się przypomnieć sobie tę sprawę i nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie - dlaczego nie było możliwe studiowanie żywego żółwia??? Mieszkał sobie obok nas w stawie, nikomu nie przeszkadzał, ale wystawili go szklanej szafce, martwego -, żeby nie uciekł.
Takie „lekcje” nie poszły na marne i potem myśmy z lubością łowili piękne motyle i wykonywali „zielniki-cmentarze” przyszpilając piękno do płyt. A dziś fascynacja kolekcjonowaniem rzadkich, pięknych, martwych motyli osiągnęła monstrualne rozmiary - jest w tym fanatyzm, którego nikt we współczesnym świecie nie dostrzega. Czy aby wina temu wszystkiemu nie jest nowoczesna szkoła?!
Byliśmy zmuszani do "wkuwania" różnic między robakiem "podłużnie pasiastym" od robaka "krzyżowego". Dlaczego i po co?! A o korzyściach z tych pracowników - ani słowa. Na okładce tej "biologii" szkolnej przedstawiono odrażającą, anatomiczną część wypatroszonego królika. Czy wiele nam dało studiowanie tych "podrobów" na tle faktu, że nadal nie wiemy, gdzie my -ludzie, mamy wątrobę, dopóki ona nie zachoruje a na jej leczenie jest już zbyt późno.
Uwaga końcowa: skoro autorzy współczesnej "biologii", o której mówiłem powyżej, za swoje "twórczość" otrzymali ... nagrodę Prezydenta R.F. - to znaczy, że oczekiwać na normalny podręcznik, który nauczy dzieci poznawać piękno przyrody, chronić ją i pielęgnować raczej nie należy.
Odgadnijcie za pierwszym razem drodzy czytelnicy, dlaczego mój syn Siergiej - urodzony ogrodnik i jeszcze bardzo młody (25 lat), nie chciał zapisać się do instytutu rolniczego i studiować agronomii. On dopiero teraz gdy uświadomił sobie, że jego ojciec -"jakiś tam metalurg" - nigdy nie zostanie zaakceptowany przez środowisko naukowe ze swoimi pomysłami i wynikami - poszedł studiować i kształcić się "na agronoma".
Jaką ja mam wizję początku książki dla dzieci? A oto taką:
"Żywa zielono-niebieska planeta Ziemia. Oderwijcie się kochani na chwilę z podręczników. Wasza klasa - w przeciwieństwie od tej do matematyki i fizyki - będzie inna. Nauczyciele zaprowadzą cię do najbliższego lasu, póki nie jest on jeszcze ścięty, a najcenniejsza próchnica (podstawa życia) nie jest ukryta pod asfaltem. I być może to właśnie ty, który poznasz całe piękno i wyjątkowość natury na wycieczkach i z tego podręcznika -gdy dorośniesz, staniesz się żywą tarczą na drodze buldożerów i maszyn do kładzenia asfaltu. Zasadzisz ogrody i parki. Będą owoce bez chemii, tam ptaki będą śpiewać i wyrosną grzyby, a wiewiórki, których jeszcze nie widziałeś, usiądą na twoich ramionach i będą jeść z twoich rąk ... ".
Autor: Walery Żelezow
Często się zastanawiałam dlaczego biologia - przyroda to prawie sama teoria, a gdzie zajęcia praktyczne z ziemią, z roślinami.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony nie jest tak tragicznie, no bo są zielone szkoły, wycieczki terenoznawcze, kółka biologiczne (należałam i opiekowałam się różnymi zwierzakami, których nikt nie mordował ), jakieś zadawane doświadczenia domowe.
To oczywiście mało, ale zawsze coś. Sporo zależy od nauczyciela i jego pomysłowości. Ja akurat miałam fajną panią od biologii I dobrze wspominam ten przedmiot.
system celowo zabija miłość do przyrody aby nie dać nam oręża do komunikacji z matką ziemią,bo wtedy ona będzie nas tak wspierać że zadna siła nas nie pokona. Silnego człowieka nie łatwo pokonać ani nim kierować.
Usuńotóż to - szczególnie łatwe jest to gdy społeczeństwo w blokach a nie "na własnym podwórku".
UsuńTyle się namęczyłam, tyle napisałam i wszystko poszło w kosmos... dostałam tylko informację że w tym samym czasie ktoś jeszcze próbował zamieścić komentarz, trudno. Spróbuję jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńto się czasem i u mnie zdarza - szczególnie w takie wieczory weekendowe jak dziś. Internet bywa przeciążony i dzieją się dziwne rzeczy - staram się podczas dłuższych wypowiedzi mieć otwarty notatnik na pulpicie i wklejam kawałki tekstu podczas pisania lub tuż przed wysłaniem do własnego notatnika.
UsuńObawiam się, że takie psikusy będą miały miejsce coraz częściej bo elektronika głupieje - powiada się, że od wzrastającego promieniowania kosmicznego. Pożyjemy - zobaczymy warto jednak oszczędzać wysiłek - polecam wszystkim sporządzanie kopii tekstu.
Mi wywaliło raz długi post i już kopiuję zawsze :))
Usuń- polecam wszystkim sporządzanie kopii tekstu.
UsuńSuper pomysł, bo ja już nie zliczę ile razy moje komentarze kosmos zaliczyło...I
„Filologiczna adaptacja”, „mioglobiny w erytrocytach”, „izolacja reprodukcyjna”, „chromosomalny kariotyp”, „heterotroficznych”, „bakterie nitrofityczne”, „ lizosom w aparacie Golgiego” ... i setki innych."
OdpowiedzUsuńTo wszystko to niestety prawda. Czytając te wszystkie nazwy nie wiadomo czego, można sobie "język połamać" a co dopiero wiedzieć o co chodzi... Z tego co pamiętam, to ładowali nam do głowy w szkole mnóstwo niepotrzebnych rzeczy nie tylko z biologii ale również z chemii czy fizyki. Owszem podstawy tak, ale naukowe pojęcia....
Ja już po szkole średniej przejrzałem kiedyś pobieżnie książkę od fizyki i stwierdziłem: "no przecież to jest proste!" Miałem wyjątkowo paskudnego nauczyciela- mścił się, wprowadzał taki stres, że w szkole się blokowałem nie pojmując o co tam chodzi (on też do końca nie wiedział i bał się, że ktoś zada niewygodne pytanie).
UsuńTo ja miałam tak z geografią - pan się zabawiał stresując dzieci - niespodziewanymi pytaniami na oceny i drwiącymi uwagami. Wszyscy się bali. A przecież sama geografia nawet fajna - moje dzieci lubią, nauczyciel i jego podejście są tu kluczowe.
UsuńBycie nauczycielem to ogromna odpowiedzialność. Tam dziś w większości trafiają ludzie ... ja podejrzewam, że jest to nawet celowe działanie, negatywna selekcja - trafiają tam ludzie (tak jak pedofile do KK), którym powinno się powierzyć pod opiekę co najwyżej stado krów - a i to w pewnych przypadkach byłby chyba problem.
UsuńTo tak jak na psychologów idą osobniki z własnymi wewnętrznymi problemami.
Tak, znana jest pewna pani psycholog gruba jak szafa trzydrzwiowa - jak ona może pomóc komuś, gdy sama rozpaczliwie potrzebuje pomocy.
UsuńNiedawno słyszałam, że na nauczycieli idą często osoby, które nie dostały się na inny kierunek albo takie, które nie wiedza co z sobą począć.
Dodam jeszcze, że jak był wybór na którymś zebraniu (klasa 2) czy wycieczka do dużego parku - ogrodu(pani zachwalała), czy do kina + Macdonald to większość rodziców głosowała za kinem. Trzech i my za parkiem :((
OdpowiedzUsuńna którymś zebraniu (klasa 2)
UsuńMam taką mała kropkę na monitorze i co z tej kropki i ze słów w/w wynikło
na którymś żebraniu (klasa 2)
:)I
Kaśka :)7 stycznia 2018 21:54
To wszystko to niestety prawda.... też tak uważam nawet z moją przyjaciółką ostatnio o tym dyskutowałyśmy...byłysmy jak zawsze zgodne co do tego, ze wbijano nam do głowy wiele skomplikowanych rzeczy obce słowa, nazwy, wiele rzeczy wpojono nam na wiarę i ufność, że ktoś coś zbadał obliczył i tak już jest tak musi być mówiono, teraz po latach okazuje sie że jest inaczej...jak to dobrze że nie dałam sobie im zryć mijego beretu jak to młodzi pomorzanie mówią teraz...I.
Szkoła pralnia mózgów. Zabija samodzielne myślenie i wyobraźnię.
UsuńMichalxl600 :"hmm... po zastanowieniu się i przywołaniu pewnej wypowiedzi Iwana Carewicza, że każda rzecz ma 2 bieguny "
OdpowiedzUsuńIdąc tym torem, to jak myślisz -jaki drugi biegun szkoły naszej powszechnej :) ?
Tak jak pisze "Gapa" - szkoły podobne do układów rodzinnych gdzie dzieci uczą się wzajemnie ( w różnym wieku). Na przykład to- kiedyś zgrałem ten film z innego kanału, to nie jest moje tłumaczenie,
Usuń"Zakazana edukacja":
https://www.youtube.com/watch?v=S7R62vTXVtk
Jest w Rosji szkoła Szczetinina- znajdziesz na You Tube długie filmy o niej z polskimi napisami- Mateusz (Apek) ten admin od "Anastazja.org kiedyś to zamieszczał.
Tam jest podobnie - dzieciaki pomagają sobie, kto jest zdolniejszy to uczy innych. To jak w tym filmiku jaki niedawno zamieściłem, że jednym dzieckiem zajmuje się matka i jest wykończona a trójka dzieci zajmuje się sobą wzajemnie.
https://www.youtube.com/watch?v=hD0FGrs-4co
Widzę, że na "PorozmawiajmyTV" też o tym:
https://www.youtube.com/watch?v=V7-wz1NUAVM
Ja wiem. Szkola zwana zyciem. Szkola spolecznosc natura ludzie ktorzy odpowiadaja na pytania i cos potrafia. To Ci co chca się nauczyć. To Ci co przejawiaja wole i pragna to Ci co potrafia to dac naturalnie synchronicznie. Nauczulam sie liczyc i pisac i czytac jak mialam 4 lata bo nie chodzilam do przedszkola. Bylam prawie wolnym dzieckiem. Moja mama eychowywana byla na wsi i oni bawili sie tak ze nauczyli sie specjalnie alfabetu braila. Szkola w ktorej nie ma podzialu na przedmioty na klasy na wiek. To przyszlosc to jest drugi biegun.
OdpowiedzUsuńDobry film - z 1998 r., oglądałam pierwszy raz rok temu. "Lekcja przetrwania" :
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=C1ZkNpitaGw
Dzięki J.Amelio za polecenie filmu...W niedzielę obejrzałam spodobał "misię".... I.
UsuńCiekawy wykład
OdpowiedzUsuń- Ruperta Sheldrake
https://www.youtube.com/watch?v=I_V2n9VmB_g
I.
Dobrze piszesz- nauczanie to znalezienie talentów młodego człowieka i pomoc w rozwinięciu tej pasji - JEGO MISJI ŻYCIOWEJ. Ja rzuciłem studia po niespełna 3 latach - dziś cieszę się, że nie zmarnowałem dalszych ponad 2 lat życia. Byłem na kierunku technicznym (Budowa Maszyn) - póki były laboratoria i warsztaty to mnie to ciekawiło ale już ślęczenie nad całkami potrójnymi to nie dla mnie -miałem dobrą intuicję i sporo własnej praktyki. Nudziłem się na zajęciach -nie czułem tego.
OdpowiedzUsuńPrzejrzałem fragmenty filmu i muszę (niestety) wnieść zastrzeżenia. Dobrze w komentarzach pod filmem ktoś porównał go do "Into the wild" (do tego filmu mam niemal identyczne uwagi).
OdpowiedzUsuń1. przeżywanie poza systemem poprzez zabijanie - kłamstwo, to nie jest konieczne. Pierwsza scena masakryczna gdy umiera jeleń.
2. Matka żyjąca z dala od systemu choruje na depresję - kolejne kłamstwo. Gdyby żywili się jak należy to pośród natury żadna tam dwubiegunowa depresja nie jest możliwa.
Film niby fajny, niby kilka miłych wątków ale daje kłamliwe przesłanie DLA KOBIET!!!! ( a o ich świadomość toczy się główna walka!- to one tak naprawdę dają energetyczne siły mężczyźnie i rodzinie!). Przesłanie dla kobiet brzmi tak samo jak przesłanie filmu "Into the wild". BEZ SYSTEMU ŻYĆ SIĘ NIE DA. Zawsze musisz mieć zabezpieczenie w systemie "bo gdyby co...".
W "into the wild" chłopak idzie zupełnie nieprzygotowany w świat natury a ten świat go otruwa. T
Każda matka czuje to przesłanie - tak samo ten film. W ostatecznym rozrachunku w obu z nich jest na bardzo dalekim planie sprytnie ukryty lęk (podsycany jest) a właśnie kobiece lęki są przyczyną wszelakich niepowodzeń w naszym życiu. Z tego powodu rozpadają się rodziny bo kobietom BRAK WIARY. Wierzą w system a nie w opiekę Boga.
O wszystkim było już nie raz wałkowane tu na blogu- szczególnie w komentarzach. Zapraszam do lektury.
OdpowiedzUsuńSkoro się tak chłopu trafiło, że pomylił te rośliny to widać tak miało być. Co zrobił źle? Nie przygotował się zupełnie - zabił jelenia ale mięsa nie umiał przechowywać- wystarczyłoby je ob-wędzić itp. Nie da się życia zmienić rewolucją a on coś takiego uczynił. Chcesz przepłynąć rzekę to musisz najpierw umieć pływać a nie od razu "na główkę" a tam coś takiego się stało. Zapłacił śmiercią za zarozumialstwo. DO WSZYSTKIEGO MUSISZ BYĆ PRZYGOTOWANY. Mógł wyszukać jakiegoś trapera, który w zamian za pomoc nauczyłby go kruczków przetrwania. Rozwiązań jest naprawdę wiele a tak... mamy to samo co z przysłowiową "Ułańską fantazją" naszych rodaków i ... na przykład atak z szablami na czołgi stosunkowo niedawno bo gdzieś tam z zeszłym stuleciu.