Tekst mi się spodobał choć brak w nim konsekwencji tego co ostatnio sobie omawialiśmy a więc różnicy między duchem a duszą -pojęcia te w tekście stosowane są zamiennie. Dość częste zjawisko.
Niemniej warto sobie poczytać:
1. On (ona) doskonale wie, że jest wieczną duszą inkarnującą od czasu do czasu w tym materialnym świecie w celu zdobycia nowych doświadczeń, ciekawych przeżyć i wiedzy o różnorodności życia.
2. On z miłością, z szacunkiem i ostrożnie traktuje swoje ciało, kultywuje zdrowy styl życia, je prawidłowo. Dusza, która zachowuje się w ten sposób jest jak dobry kierowca dokładnie i uważnie monitorujący stan swojego samochodu.
3. Nie jest mu trudno zapytać o coś, jeśli okoliczności złożyły się tak, że jest to konieczne.
4. Może odrzucić prośbę innych, jeśli nie jest w stanie pomóc lub wie, że wykonanie tej prośby przyniesie wielką niedogodność dla niego, jego rodziny lub innych osób. A także, jeśli rozumie, że wypełniając pragnienie innej osoby, zachęca ją do pasożytnictwa.
5. Nie waha się ustalać ceny za swoje usługi i brać pieniądze na swoją ulubioną działalność życiową.
6. Nie pozwala traktować się niegrzecznie i bez szacunku, a on z kolei komunikuje się z innymi z szacunkiem i grzecznością. Unika krytyki, oskarżeń, a zwłaszcza potępienia zarówno siebie, jak i innych. Nie tłumaczy się.
7. Sam planuje i buduje swoje życie, zwraca uwagę na czyjeś opinie lub rady, ale sam podejmuje decyzje.
8. Jest bardzo uważny jeśli chodzi o czas, zdaje sobie sprawę, że minionej sekundy nie można zwrócić nawet za miliony dolarów. Unika pustych i bezsensownych rozrywek.
9. Stale zaangażowany jest w samokształcenie i samorozwój. Potrafi i lubi być sam, nie jest zależny od telewizji, papierosów, alkoholu, narkotyków i przejadania się.
10. Jego relacje z innymi ludźmi opierają się na zasadzie: ty wygrywasz = ja wygrywam. Życie jest dla niego jak taniec.
11. Żyje świadomie, nie angażuje się w samozniszczenie.
12. Akceptuje siebie takim, jaki jest. Pracuje nad swoimi niedostatkami, słabościami i rozwija swoje mocne strony, swoje talenty.
13. Zajmuje się w życiu tym, co lubi, zgodnie ze swoimi talentami i naturą. Bardzo ważne jest dla niego aby czynił to, co przynosi pożytek innym i czyni ich szczęśliwymi i zdrowymi.
14. Jest świadom istnienia siebie jako duchowy Boski pierwiastek, część Jednego Ducha i widzi we wszystkim, przede wszystkim, duszę. Jego miłość do samego siebie przejawia się w tym, że bezwarunkowo kocha wszystkich, kocha Boga. On wie, że najwyższą manifestacją miłości własnej jest szczera służba dla świata.
źródło tłumaczenia: https://vk.com/nw_earth?w=wall-39824723_246726
Na swoim przykładzie mogę napisać, że:
OdpowiedzUsuń1. Faktycznie tak uważałem, że celem jest odejść z tego świata choć trochę lepszym niż się urodziliśmy. Najważniejsze aby był postęp, a nie regres.
2. Miłości oraz szacunku do własnego ciała stale się uczę. Kiedyś miałem spore kompleksy – zawsze byłem chłopakiem drobnej kości. Tkwiło we mnie przekonanie, że wiele już z tym nie zrobię, ale od kiedy zacząłem ćwiczyć (kalistenika) jest co raz lepiej zarówno fizycznie jak i psychicznie. W końcu w zdrowym ciele zdrowy duch. Zawsze bardzo chciałem przejąć kontrolę nad umysłem, myślami – „stać się kapitanem swojego statku” także kontrolowanie swojego ciała świetnie to uzupełnia w moim przypadku.
3. Z tym jeszcze miewam kłopoty. Choć miewałem takie okresy, że starałem się udać po pomoc do kogoś bardziej doświadczonego w danej kwestii, tak aby samemu móc wzrastać. Bywałem jednak zniechęcony ponieważ odpowiedzi nie zawsze mnie satysfakcjonowały, a może mój dobór „autorytetów” był chybiony na tamten czas.
4. Asertywność mam rozwiniętą na dość dobrym poziomie. Fakt faktem, że fatalnie się czuję gdy wykonuję coś za kogoś, bo ktoś „nie umie” i nie wykazuje chęci by się nauczyć.
5. Z tą ceną to oczywiście pojecie względne. Najlepiej aby do każdego podejść indywidualnie. Przypomniało mi się nagranie:
https://www.youtube.com/watch?v=ze_JlT36BrE
6. Tutaj mam trochę do poprawy jeśli chodzi o samokrytykę.
7. Staram się jak mogę. Każdy jest kowalem własnego losu. Trzeba o tym pamiętać. Najważniejsze aby przeżyć życie „po swojemu” tak aby na końcu można stwierdzić „żyłem jak chciałem”:
https://www.youtube.com/watch?v=gdFh0kcqAE8
8. Zdecydowanie staram się cenić swój czas. Korzystając ze zdobyczy tej niedoskonałej technologii korzystam nawet z aplikacji na telefon, która mierzy czas poszczególnych aktywności i staram się usprawniać swój dzień.
9. Znowu coś o mnie. Lubię być sam. Mój introwertyzm zdecydowanie mi to ułatwia, choć przyznam, że fajnie byłoby mieć tę „drugą polówkę” i razem wzrastać w tym życiu. Mimo wszystko cenię sobie chociażby takie „spotkania” tu na blogu z osobami, które choć są mi obce realnie potrafią być bliższe niż własna rodzina. W końcu podobne odczucia, wyznawane wartości potrafią zbliżyć i dać pewną ulgę, że człowiek nie jest kompletnie sam w pewnym sposobie postrzegania tego świata.
Telewizja jest mi obca już od wielu lat, zaś wspomnianych używek „papierosy, alkohol, narkotyki” nigdy nie próbowałem choć przez całe życie miałem wiele propozycji od znajomych. Kiedyś miałem takie postanowienie, że nie będę pił do 21 roku życia. Koledzy na studiach byli trochę zdumieni, ale nawet jakoś im to imponowało, ale tylko do 21 urodzin. Wtedy postanowiłem, że pociągnę to dalej, w końcu gdy wypiję piwo i tak nie będę przez to szczęśliwszy. Z kolegami miałem co raz mniej wspólnego, często na „imprezach” robiłem jedynie za kierowcę i nasze drogi ostatecznie musiały się rozejść. Mimo tego fajnie mieć tę świadomość, że człowiek ma już te 24 lata (choć to niewiele) i się nie złamał pod wpływem znajomych, pozostał wierny swoim wartościom. To w pewien sposób hartuje.
Co do tej samotności to przypomniała mi się ta piosenka:
https://www.youtube.com/watch?v=RvRNw-P8oxY
10. Ta zasada również jest mi bliska.
11. Staram się najlepiej jak potrafię.
12. Tutaj również mam trochę pracy do wykonania.
13. To punkt, który uderza trochę we mnie mocniej, ponieważ nie do końca jestem pewien ścieżki zawodowej jaką obrałem. Nie jest mi łatwo po dziś dzień określić w pełni swoje talenty.
14. To również bliski mi pogląd. Każdy z nas nosi w sobie tę boską cząstkę.
Muszę przyznać, że artykuł mocno do mnie trafił. Chyba potrzebowałem przeczytać coś takiego tak „na teraz”. W pewien sposób pozwolił mi przybliżyć tu swoją osobę, ale również przypomniałem sobie jak wiele mam jeszcze do zrobienia.
Trochę się rozpisałem… ale cóż, niech leci w eterNET :)
Punkt 2 (ciało) to chyba "temat" wielu z nas. Dużo tu trzeba odkłamać w sobie. Moja matka jeszcze niedawno machinalnie powtarzała na powitanie: "taki chudy jesteś". Któregoś dnia w końcu przepełniło mi się i dość emocjonalny wykład jej dałem. Gadanie się skończyło ale czasem i tak coś się "czknie" w innej formie w rodzaju: "ile jesz?" i tego typu - no ale ludzie tkwiący w królestwie materii nie umieją o niczym więcej.
UsuńW każdym razie ukształtowane wzorce zewnętrzne nie pomagają zbytnio - kultywowane są wzorce "mięśniaków". Pociesza Iwan w filmie, który dziś wrzuciłem do sieci - Słowianie to przymierze orłów i sokołów (sokoły są mniejsze i mają swoje zadania):
https://www.youtube.com/edit?o=U&video_id=md3B-vjXsOY
Punkt 3.
UsuńJa też nie mam kłopotów ale zauważyłem, że to bywa problem dla wielu ludzi. Ustawienie się w roli ucznia, w roli "głupszego", w roli człowieka, który może czegoś nie wiedzieć bywa nie do przejścia dla ....hm to chyba zarozumiałość.
Ludzie faktycznie czasem gadają głupstwa ale warto czasem ( z umiarem rzecz jasna) zapytać tego lub owego - przy umiejętnym filtrowaniu informacji (tu też potrzebne jest doświadczenie życiowe dot. ludzkich charakterów -umiejętność ich oceny bywa bardzo pomocna)...przy umiejętnym filtrowaniu informacji można sobie oszczędzić sporo czasu. Co prawda stare porzekadło powiada: "kto pyta ten dostaje dużo odpowiedzi" -ja jednak biorę jego pierwowzór: "KTO PYTA NIE BŁĄDZI".
Jest też inna mądrość: " głupi się uczy na własnych błędach a mądry na cudzych".
Tylko aby stać się tym mądrym trzeba najpierw być tym głupim, przejść tą drogę, rozbić sobie głowę parę razy o betonową ścianę i nauczyć się rozróżniania informacji. Potem już wiele spraw można rozwiązać w wyobraźni - nie trzeba doświadczać, konsekwencje da się przewidzieć.
Punkt 5.
Też tu się zawahałem tłumacząc ten spis. To jest faktycznie względna rzecz - bardzo trafnie podałeś link do filmu. Znana jest biblijna przypowieść o wdowim groszu. U mnie na ścianie obok monitora widnieje spis kilku zasad, jedna brzmi: NAJWAŻNIEJSZĄ WALUTĄ NA ŚWIECIE JEST ENERGIA.
Przygotowuję właśnie kolejny tekst na temat pojmowania wymiany pieniężnej - film jest na kanale Jan Potoczek, długi -nosi tytuł: "droga ku człowieczeństwu".
Wcale nie jest łatwo określić finansowy ekwiwalent - to też duża sztuka a ja jestem przeciwny braniu sztywno ustalonych kwot. Link jaki podałeś wyjaśnia wszystko. c.d.n.
Film z Iwanem jak zwykle świetny - tu też sokół się kłania :). Miałeś może okazję czytać książkę "Skompletuj swoją matrioszkę"? Czuje, że jest tam sporo niedostępnej nigdzie indziej wiedzy (chociażby wszystkomierz - jak dla mnie temat bomba) Brakuje nam w Polsce takiej bajkowej literatury. Może warto by było zorganizować otwartą zbiórkę internetową na wydanie takich perełek u nas?
UsuńPunkt 9.
UsuńNo i bardzo ładnie! Tak trzymaj!
Ja również ogólnie ominąłem ten temat (pewnie przepracowany w przeszłych wcieleniach - na pewno genetyka pamięta bo dziadkowie coś tam popijali - o taka "Polska norma"). W życiu dorosłym coś tam kombinowałem z czerwonym winem, w młodości było doświadczenie z nalewką przygotowywaną przez mojego ojca (trunek -legenda w środowisku znajomych mojej rodziny) i jakieś tam kilka piw (niewiele) na motocyklowych biwakach z kumplami.
Ogólnie nie warto! Jak to gdzieś przeczytałem: "zajęcie porównywalne do całowania lwa w d+pę - przyjemność niewielka a ryzyko ogromne". Zdrowia szkoda, zauważyłem, że spożywanie wina (uwierzyłem w te brednie, że kieliszeczek oczyszcza krew i takie tam) wpływa na osłabienie psychiki i koncentracji - lepiej się napić soku winogronowego albo zjeść jabłko.
O samotności mogę tylko "przyklepać" to co Ty napisałeś.
Punkt 13.
Czasem długo trwa zanim znajdziemy to co nam w duszy gra. Ja też spędziłem parę lat na sprawdzaniu tego i owego. Bierz co dzień niesie - ucz się patrzeć na znaki.
Ważnym sygnałem jest nasze wewnętrzne odczucie, warto brać je pod uwagę. Czujesz wewnętrzny niepokój/ opór/brak radości czy też nabierasz skrzydeł. Ukochane zajęcie tak właśnie działa, że zegar przestaje istnieć - godziny płyną niezauważalnie.
υlєикα 3 lutego 2019 01:00
Usuń"Masz wiele ciepła Michał... Pewnie przyciągnąłeś mnie tu energetycznie :) "
Duch tej przestrzeni zasilany jest nie tylko przeze mnie. Jest tu kilka osób o podobnych cechach charakteru. To jak z rozpalaniem ogniska- taki sygnał na pustyni "tu jestem" i gromadzą się podobne duchy, o podobnych wibracjach.
Bardzo się cieszę, że z nami jesteś. Jak to się pisze to serduszko? aha , "kącik" i trójka :))
<3
kb 2 lutego 2019 22:55
Usuń.......... Miałeś może okazję czytać książkę "Skompletuj swoją matrioszkę"?
Nie - nie miałem jej w rękach. Jest w internecie wersja elektroniczna ( w każdym razie była jesienią - myślę, że nic się nie zmieniło). Przeglądałem ilustracje jakie zebrał tam Iwan, tak - sądzę, że tłumaczenie tego jest nieuchronne. Pytanie tylko kiedy nadejdzie ten czas. Na razie widzowie filmu z Iwanem liczą się w setkach. Może i tak zostanie - nie szkodzi. U nas nie liczy się ilość ale jakość. jeden przebudzony równoważy energetycznie tysiące śpiących umysłów.
Hmm, jeżeli chodzi o czas w punkcie nr 8. to mnie to nie przekonuje. To co napisałeś raczej świadczy, że żyjesz w terrorze czasu. Jest nawet powiedzenie -"szczęśliwi czasu nie liczą"
UsuńPunkt 9 - oczywiście jak najbardziej popieram takie podejście. Sama nigdy nie paliłam, a obecnie "odchodzę" od alkoholu, chociaż narobiłam pełno nalewek i nie ma kto je pić. Ale jeszcze do niedawna piłam dużo wina, jak pomyślę ile, to aż samej mi się nie chce wierzyć. Jest to na pewno kwestia świadomości. I właśnie - do czego zmierzam, ano do tego, że wg mnie oczywiście, mamy tu swoje ciała dane po to, żeby doświadczać. Tylko poprzez doświadczenie i własne przeżycia następuje rozwój.
Odrzucam, bo to już dobrze znam, mam przesyt. Lub przepracowane w innych wcieleniach, jak pisze Michał.
Natomiast odrzucając coś, kierując się tylko silną wolą - zamykasz się na doświadczenie, jednocześnie budując swoją ciemną stronę - wypartych pragnień. To może spowodować w jakimś momencie życia wybuch, gdy nie da się już tych wypartych energii utrzymać w ryzach, albo żal. Nikt nie jest taki święty, no chyba, że jest Aniołem :)
Punkt 3 - Ja widzę wokół siebie właśnie inne podejście. Ciągłe ustawianie się wszystkich w roli ucznia i wiecznie niezorientowanego pytającego dziecka, które nic nie umie, za którego najlepiej wykonać każde zadanie bo ono nie potrafi.
Wynika to z wygodnictwa i z przeświadczenia, że jest się takim mądrym i cwanym, że można wykorzystać naiwną, życzliwą osobę a ona nawet się nie zorientuje, że jest manipulowana w ten sposób.
Muszę powiedzieć, że wiele lat zajęło mi dojście to takich wniosków a mimo wszystko, dalej daję się na to łapać, chociaż coraz częściej robię to świadomie wiem, że taka po prostu jest też natura ludzka i tego nie zmienię.
Wydaje mi się, że na cudzych błędach nie można się nauczyć.
Hej Mileno,
UsuńCo do tego 8 punktu to nie do końca tak, że stałem się zakładnikiem czasu :). Bywały u mnie kiedyś zupełnie bezproduktywne dni, tygodnie. Gdy zacząłem to monitorować dało mi trochę do myślenia, że ten czas mógłbym wykorzystać zdecydowanie lepiej. Lubię kłaść się spać z uczuciem, że „to był dobrze przeżyty dzień, że dobrze wykorzystałem ten czas”. Po prostu teraz mam więcej szacunku do upływających sekund, minut itd. Z tym powiedzeniem „szczęśliwi czasu nie liczą” masz rację, bo wiem doskonale, że gdy człowiek robi to co lubi (jest szczęśliwy) wtedy nie spogląda na zegarek. Gorzej jest gdy człowiek robi coś z przymusu, coś czego nie lubi np. w pracy, wtedy odlicza się czas do końca.
Znowu przypomniała mi się pewna piosenka po Twoim wpisie, proszę mi wybaczyć te wstawki :D
https://www.youtube.com/watch?v=rSktfVJc_IM
Odnośnie alkoholu to mogę po prostu powiedzieć, że nigdy mnie do niego nie ciągnęło. Już jako dziecko gdy bywałem na rodzinnych spotkaniach gdzie oczywiście gościł alkohol dziwiłem się jak można pić wódkę skoro ona tak śmierdzi :D. Zapach piwa też nigdy mnie nie zachęcał, a wino również mi nie podchodziło, zbyt intensywny zapach mnie jakoś odrzucał. Za to jadłem cukierki z likierem – obrzydliwe :D. Jednak dopuszczam fakt, że wszystkiego na temat alkoholu nie wiem i ludzie stosują pewne nalewki lecznicze, ale nigdy nie miałem z tym styczności. Inną sprawą było to, że jako dziecko byłem świadkiem jak ludziom puszczały hamulce przy stole po alkoholu i nigdy nie było wiadomo czego do końca można było się po nich spodziewać. Tutaj staram się poniekąd uczyć na cudzych błędach. Cenię sobie trzeźwość, jasność umysłu i jakoś nie wydaje mi się, że tego typu trunki poprawią jakość mojego życia. Także nie odrzucam alkoholu, bo NIE tylko nie widzę aktualnie żadnego powodu, dla którego miałbym się do niego przekonać.
Ostatnie zdanie „Wydaje mi się, że na cudzych błędach nie można się nauczyć” może w sobie zawierać trochę prawdy, ale…. myślę, że nie zawsze musimy popełniać cudze błędy gdy znamy konsekwencje. Mi przykładowo zdarza się oglądać nagrania kierowców z dróg podczas kolizji/wypadków. Ktoś mógłby stwierdzić, że programuje się potencjalnie na jakieś nieprzyjemne zdarzenie na drodze, ale ja z tego typu nagrań wyniosłem wiele dobrego. Teraz prowadząc auto w pewnych sytuacjach zachowuję większą ostrożność niż zwykle. Po tym co widziałem mam większe wyobrażenie konsekwencji, które towarzyszą nieprzemyślanym manewrom. Zgadzam się jednak, że są takie kwestie, które musimy przejść na własnej skórze, tutaj przypomniał mi się Trehlebov
https://youtu.be/6D0FtHcRfYw?t=822
No widzicie! Przecież czytając teraz Wasze wypowiedzi ja też mam "podróż wyobraźni". Na tym polega cenna rozmowa. To co piszesz zenON-ie o filmikach z wypadków to doskonały przykład! Pamiętam zdania ludzi starszych ode mnie (dawno temu to było) - często mawiało się, że "ktoś nie miał wyobraźni". To dotyczyło jakiegoś nieszczęścia - nawet zaprószenie ognia czy t/podobne było określane słowami "brak wyobraźni".
UsuńA Twoje wstawki muzyczne wspaniałe! Młody człowiek a takie stare kawałki zna :) . Te różne dawne piosenki bywały bardzo przemyślane, był w nich kondensat cudzych przeżyć, przemyśleń. Mnie się zdarzyło tej zimy podśpiewywać Rosiewicza - "wstępniak" do filmu 40-latek.
"..... na karuzeli życia przekręcisz się,
byle by tylko nie za wcześnie spaść..."
Jakie fajne obrazowe porównanie!
karuzela życia! Doceni je ten co sam się parę razy "wkręcił" w rozmaite sytuacje.
Nie liczę godzin i lat
Andrzej Rybiński
Wschodami gwiazd i zachodami
Odmierzam czas liści kolorami
Odmierzam czas, nie używając dat.
Czekaniem na niespodziewane,
Straconych szans rozpamiętywaniem,
Odmierzam czas, nie używając dat.
Nie liczę godzin i lat,
To życie mija, nie ja.
Bliżej gwiazd, bliżej dna
Jestem wciąż taki sam,
Wciąż ten sam.
Nie liczę godzin i lat,
To życie mija, nie ja.
Z kilku dni w morzu dat
Własny swój znaczę ślad,
Własny ślad.Zużytych słów przesypywaniem,
Gubieniem dróg i odnajdywaniem
Odmierzam czas, nie używając dat.
Bez godzin i bez kalendarzy
Długością dni i zmiennością zdarzeń
Odmierzam czas, nie używając dat.
Nie liczę godzin i lat,
To życie…
Odpowiedź dla Mileny:
UsuńAż skopiuję jeszcze raz ten punkt 8:
8. Jest bardzo uważny jeśli chodzi o czas, zdaje sobie sprawę, że minionej sekundy nie można zwrócić nawet za miliony dolarów. Unika pustych i bezsensownych rozrywek.
Masz oczywiście rację Mileno - terror czasu to współczesne przekleństwo -mowa tu o drugiej skrajności ale ten punkt 8 (patrz końcówka) dotyczy najwyraźniej marnowania czasu.
Mam dokładnie tak samo jak zenON, kładąc się wieczorem lubię sobie w myślach prześledzić dobre i pozytywne zdarzenia a bezmyślne rozrywki to strata czasu. Tu na przykład mamy upijanie się, rozmaita strata energii (szykuję fajny artykuł na ten temat - też wyliczanka w punktach, jutro wkleję, połowa przetłumaczona).
No ale też czasem trzeba ŚWIADOMIE ZGRZESZYĆ :)) (Milena też o tym pisała - zgadzam się i nie chcę się powtarzać. Tu w ogóle dłuższy wykład mi się ciśnie o tych Duszach i Duchu - Kobiecość czyli Dusza to doświadczanie a Duch potrafi właśnie "w wyobraźni". Balzac o tym fajnie pisałw książce "Fizjologia małżeństwa" -muszę ją kiedyś dokończyć, fragmenty czytałem)......trzeba ŚWIADOMIE ZGRZESZYĆ :)) aby docenić ten czas gdy wszystko jest w porządku, "gdy nic się nie dzieje" :). Znów zenON fajnie podał link do Trehlebova i tej opowieści o sparzeniu się zapałką (myślałem, że youtube zniszczyło tę możliwość linkowania z podaniem czasu w którym ma się film odtwarzać - coś zmienili, muszę się podszkolić).
No w każdym razie gdyby czasem nie spadł deszcz to nie docenilibyśmy słońca. Gdyby cały czas było lato to .... a teraz "tyłki marzną" ;) - za oknem zima... Takie falowanie to właśnie sedno życiowej nauki, nauka przewidywania itp.
ZenOnie - nie zrozum mnie żle. Po prostu twój wpis nasunął mi tylko taką refleksję- abstrahując od alkoholu.
UsuńUważam tak jak Ty, tyle, że ja mam za sobą doświadczenie :)
Człowiek się podporządkował pewnym oczekiwaniom, tradycji, przyjętym zasadom, jak zwał tak zwał, a efekt - wiadomo jaki. Ostatnio czytałam jakiś stary wywiad z Leszkiem Możdżerem, w którym stwierdził, że jedno piwo blokuje przysadkę mózgową na dwa tygodnie. To co tu mówić o silniejszych trunkach. Niemożliwy w takim przypadku jest skok kwantowy - czyli przebłysk geniuszu, nowej idei, itp.
Masz rację Michale, ja tylko odpowiedziałam ZenOnowi na jego wpis o jego czasie.
"...wywiad z Leszkiem Możdżerem, w którym stwierdził, że jedno piwo blokuje przysadkę mózgową na dwa tygodnie."
UsuńNo właśnie - gdzieś w necie (w filmach prof. Żdanowa chyba) jest wypowiedź o naukowcu pracującym nad skomplikowanym projektem. Szkicował coś, czynił zapiski. Na jakimś przyjęciu wypił kieliszek a potem twierdził, że przez 3 miesiące nie mógł do końca pojąć własnych notatek.
Milena 3 lutego 2019 21:43
Usuń"ZenOnie - nie zrozum mnie żle. Po prostu twój wpis nasunął mi tylko taką refleksję- abstrahując od alkoholu."
Jak najbardziej rozumiem i dziękuję za podzieleniem się swoimi obserwacjami. Każde z nas dochodzi do podobnych wniosków różnymi drogami :]
Jestem i ja, Paulina, bez zrozumiania, czytasz to Tadeuszu?
OdpowiedzUsuńWitaj Paulino! Wołamy Tadeusza!
UsuńO zobacz, zapamiętałaś ! :)
OdpowiedzUsuńCześć Paulino, to ja - Tadek :)
OdpowiedzUsuńZapamiętałam, Ciebie nie można, nie pamiętać.:)
OdpowiedzUsuńmichalxl60 03 lutego 2019 12:18
OdpowiedzUsuń"Czasem długo trwa zanim znajdziemy to co nam w duszy gra. Ja też spędziłem parę lat na sprawdzaniu tego i owego. Bierz co dzień niesie - ucz się patrzeć na znaki.
Ważnym sygnałem jest nasze wewnętrzne odczucie, warto brać je pod uwagę. Czujesz wewnętrzny niepokój/ opór/brak radości czy też nabierasz skrzydeł. Ukochane zajęcie tak właśnie działa, że zegar przestaje istnieć - godziny płyną niezauważalnie."
Cenna wskazówka, za którą dziękuję. Nie pozostaje mi nic innego jak działać. Choć inżynier już za pasem czuję pewien opór przed finalizacją tego, ale skoro powiedziałem A, powiem i B.
:))) rozmawiasz z typem, który w maju po trzecim roku Budowy Maszyn pojechał na biwak i więcej do tych sal nie wrócił :)) - NIE ŻAŁUJĘ. Tyle mi było trzeba, reszta byłaby stratą czasu. Bardzo sobie "przychwalam", że starczyło mi odwagi aby to uczynić, że nie ugiąłem się pod naciskiem rodziny i otoczenia, że "będę nikim".
UsuńDługie opowieści - ja sobie bardziej cenię "uniwersytet życia".
Pod naciskiem rodziny zrobiłem potem dyplom technika budowlanego w szkole pomaturalnej ale i ten mi się nigdy do niczego nie przydał.
Pamiętam z pewnego wpisu gdy wspomniałeś o rezygnacji ze studiów. Ja również czuje duży dysonans, ale to być może jest spowodowane tym jak ukształtowany jest ten system nauczania, który zupełnie mi nie leży. U mnie to była masa projektów, obliczeń, które człowiek liczył i czasem już nie wiedział co liczy, ponieważ podąża się często utartym schematem. Bardzo brakowało mi tego, że często nie mogłem zaobserwować, dotknąć tego co zaprojektowałem.
UsuńPiszesz „ja sobie bardziej cenię "uniwersytet życia".” – trudno mi się z tym nie zgodzić, pewnych wartości próżno szukać na „prestiżowych” uczelniach. Ja już po skończeniu szkoły średniej czułem ogromny niedosyt. Uczono mnie różnych przedmiotów, wiele już z tego zdążyłem zapomnieć, część stała się nieaktualna np.: na biologii uczyłem się, że DNA jest to coś niezmiennego od urodzenia, teraz epigenetyka pokazuje oficjalnie, że to nie do końca tak. W szkole zabrakło mi po prostu odpowiedzi na te podstawowe, egzystencjalne pytania „kim jestem, jaki jest cel życia, po co to wszystko, jak żyć”. Uważałem, że bez odpowiedzi na te pytania nauka typowych przedmiotów jest trochę bez sensu. To tak jakby postawić dom bez fundamentu.
Także jestem technikiem budowlanym, studia to ciąg dalszy więc nie trudno się domyślić – budownictwo. No, ale ktoś musi projektować i budować np.: domy kopułowe :D (długi temat), ale najlepiej budowle, w których człowiek będzie się po prostu dobrze czuł. Radiestezja uwzględnia np.: żyły wodne… Miło byłoby mieć świadomość, że zaprojektowany budynek dobrze służy danej rodzinie. Jest nawet taka książka „Domy, które zabijają”, która może wskazywać, że nie zawsze w danym domu można stworzyć szczęśliwą rodzinę. Mam na myśli chociażby coś takiego jak to, że kiedyś świątynie budowano w specjalnych miejscach o odpowiedniej „wibracji”. Kopuły w kościołach podobno zbierają energię. O wpływie kształtów na ludzi opowiadał trochę niestety zmarły już architekt Wojciech Sergiel. Nawet w motoryzacji przecież pewne projekty aut potrafią wzbudzić w człowieku to coś, że chętnie spogląda się na dane auto. Ja tak miałem po kupnie nowego samochodu: te zaoblenia, przetłoczenia sprawiały, że chciałem nacieszyć oko (pomijam już temat urody ludzkiego ciała :) ) W Chinach zaś istnieje coś takiego jak Feng shui i skłaniam się ku temu, że u Słowian również mogła być taka nauka, kiedyś chyba coś nawet na ten temat czytałem, ale tu na blogu chyba takiego artykułu brakuje :D. Coś w tym wszystkim musi być. Istnieją również tak kontrowersyjne budowle jak „Aula Pawła VI” w Rzymie:
https://treborok.files.wordpress.com/2018/01/01-skp.jpg?w=640&h=390
Proszę mi wybaczyć za te kompletne odejście od tematu tzw. „offtop” w Internetach… ale zrzucę tu trochę na zboczenie zawodowe, a poza tym nic nie poradzę, że wszystko jest ze sobą jakoś powiązane… :) Za chaotyczny styl wypowiedzi przepraszam, ugryzłem kilka tematów po łebkach, to wszystko tak spontanicznie pisane.
Tak na marginesie:
„myślałem, że youtube zniszczyło tę możliwość linkowania z podaniem czasu w którym ma się film odtwarzać - coś zmienili, muszę się podszkolić”
https://imgur.com/a/RPteFZK ---> nie ma to jak „obrazowanie”
Oj, chętnie bym odpowiedział bo "rozwiązałeś worek tematów" ale nie dam rady bo wszystkie ledwie "ponadgryzam". Omijam na blogu rozmowy o Feng Shui czy ciekach wodnych bo byśmy mocno odjechali (i tak to już ma miejsce) od tego co uważam na razie za najważniejsze a więc podstawy porozumienia się Męskości z Żeńskością.
UsuńSam się kiedyś wgłębiałem w Feng Shui, Wastu itp - u Słowian też istnieje taka wiedza, zapomniałem nazwy.
A co do pradawnych projektów: Michał Anioł czy inni projektanci choćby bazylik w Watykanie nie kończyli studiów, mieli połączenie "z czymś wyżej" i po prostu szkicowali wiedząc (czując), że tak będzie dobrze.
Ja skończyłem swoje studiowanie właśnie na tym (opisywałem), że zaczęliśmy ginąć w obliczeniach a skończyła się praktyka. Twarom to jest potrzebne - te wszystkie całki, oni inaczej nie potrafią. Słowianin zaprojektuje most "na wyczucie". Przecież u nas każdy kmieć sam sobie budował dom i na głowy się to nie waliło. Górale do dziś chałupy budują - chłopi na Kaszubach (tam ja się uczyłem murarki) też nie potrzebowali żadnych obliczeń i budowali mocne, dobre domy.
p.s. dzięki za podpowiedź YT,
Jeszcze o studiach:
UsuńMatrix zorganizowany jest podobnie do getta (szczegóły ładnie wykłada pani dr Ewa Kurek) albo do obozów koncentracyjnych. Rolę nadzorców w obozach pełni policja werbowana z szeregów samych więźniów. Ta elita obozowa dostaje pewną wiedzę o sterowaniu tłumem, pewne przywileje ( w obozach były to pełne miski, nietykalność w wyższym stopniu niż typowy więzień, prawo znęcania się nad współwięźniami itp.). W Matrixie elita ma tak samo- dziś po nastaniu porządków zachodnich są już nawet tamtejsze obyczaje na niższych stopniach bo elitarne szkoły zaczynają się od szkół podstawowych. Reszta bydła obozowego dostaje pozory nauczania - wycofano już historię, spada regularnie poziom (testy zamiast normalnych egzaminów zdawanych jeszcze 30 lat temu, ilość głąbów i debilizm rośnie).
Wracając jednak do studiów: wykształcenie (nadanie kształtu/uformowanie na swój żądany sposób) tej "elity" nie jest pozbawione nawet i elementów magii (tak jak w KK obrzędy chrztu, pierwszej komunii, bierzmowanie czy wszelakie "śluby"). Z 10 lat temu byłem nawet na uroczystości wręczania dyplomów w Poznaniu i dziś wprowadzono już nawet ten zachodni rytuał "przerzucania kutasika" na czapce z czterema narożnikami. Wszyscy ubrani w peleryny - jak u masonów. To "klik" na głowie dokonane kutasikiem to nie jest takie nic - tam następuje odcięcie od wyższych wpływów. Myślę, że nieliczni tylko opierają się tej magii (tak jak nie na wszystkich działa chrzest dokonywany przez KK- niektórym pieczęcie na czakrach "zsuwają się". Większość tych wypuszczanych właśnie w świat nadzorców dla tłumu (są tam przecież i urzędnicy i sędziowie, nauczyciele, przyszli szefowie różnych działów wykonujący "decyzje z góry" i za tę swoją uległość i posłuszeństwo otrzymujący życie na wiele wyższym poziomie niż prosty ślusarz. Moja obserwacja świata wskazuje, że te rytuały działają, długo by sypać przykładami z mojego środowiska szkolnego czy też środowiska moich rodziców (oboje wyższe wykształcenie z tym, że ojciec pozostał normalny).
na temat systemu tłumo - elitarnego:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=g5IEe7wHtfY
michalxl600 4 lutego 2019 08:52
Usuń"Michał Anioł czy inni projektanci choćby bazylik w Watykanie nie kończyli studiów, mieli połączenie "z czymś wyżej" i po prostu szkicowali wiedząc (czując), że tak będzie dobrze."
"Twarom to jest potrzebne - te wszystkie całki, oni inaczej nie potrafią. Słowianin zaprojektuje most "na wyczucie". Przecież u nas każdy kmieć sam sobie budował dom i na głowy się to nie waliło. Górale do dziś chałupy budują - chłopi na Kaszubach (tam ja się uczyłem murarki) też nie potrzebowali żadnych obliczeń i budowali
mocne, dobre domy."
Czytając biografię Nikoli Tesli również można napotkać na wzmiankę, że nie potrzebował wykonywać obliczeń, a nawet rysunków. Być może również miał połączenie "z czymś wyżej".
Co do studiów to masz interesujące obserwacje. Mnie odkąd pamiętam drażnił ten ubiór podczas rozdania dyplomów. Nawet Robert Lewandowski pochwalił się takim zdjęciem:
https://i.wpimg.pl/623x496/e5.pudelek.pl.sds.o2.pl/6bdadacab0b1398d2d5225cca479675addedcb56.jpg
Nie doszukiwałem się żadnej magii w przypadku ślubowań, ale teraz spojrzę na to pod tym kątem.
Nagranie o systemie tłumo-elitarnym zdarzyło mi się już kiedyś oglądać, ale chyba nie za wiele już pamiętam więc chętnie je sobie odświeżę. Dziękuję!