http://mamadu.pl/114439,chcesz-siedziec-z-dziecmi-w-domu-jestes-nienormalna
Skopiuję bo czasem takie linki tracą aktualność:
Chcesz zostać z dziećmi w domu? Jesteś nienormalna!
Matka-Polka relikt przeszłości, archaiczny dinozaur tak bardzo niepożądany w towarzystwie, żyje i ma się całkiem nieźle. Odnoszę wrażenie, że nasze społeczeństwo stało się tak nowoczesne, że zapomniało zapytać samą zainteresowaną o zdanie.
W dobie walki o równouprawnienie i wielu szczytnych idei takich jak partnerstwo w związku, zdrowy i uczciwy rynek pracy sprzyjający zakładaniu rodziny, czy szeroko rozumiane prawo do nie rezygnowania z siebie na rzecz bycia matką, zawłaszczają sobie licencję na jedyny słuszny model życia. Zbyt często popadamy w skrajności.
Matka, która z różnych powodów decyduje się świadomie na rolę "kury domowej", jest traktowana jak persona non grata. Stawianie potrzeb dziecka na pierwszym miejscu - przed karierą, studiami czy wyjściem ze znajomymi, oznacza społeczne wykluczenie.
To nie science-fiction, niestety często z takim niezrozumieniem spotykają się polskie mamy. Dawna "gospodyni domowa" stała się synonimem nieudacznicy, nieambitnej i pozbawionej rozumu kobiety, które nie wie jak powinna żyć. Nie brakuje natomiast chętnych którzy tę wiedzę posiadają i zamierzają się nią szczodrze dzielić.
Sama wychowując swoje dzieci, nie raz spotkałam się z taką postawą. Rezygnacja z wyjścia na miasto w weekend czy wypadu do knajpy na rzecz opieki nad dzieckiem, to w oczach wielu ludzi oznaka skretynienia intelektualnego. Dlaczego?!
Dlaczego tak wiele osób dziwi to, że nie chce powierzać opieki nad dzieckiem zupełnie obcej osobie? Nie mam na co dzień niani czy babci pod ręką, która regularnie spędza z dziećmi czas. Nie widzę sensu stresowania mojego dziecka, po to żeby za wszelką cenę wyjść z domu. Jestem dorosła. Nie spadnie mi z głowy korona, gdy przez rok czy dwa ograniczę swoją aktywność towarzyską do wyjść, które nie wymagają wyboru między szczęściem własnym, a szczęściem i spokojem moich dzieci. Są miejsca i okoliczności, które sprzyjają wspólnemu spędzaniu czasu, są i takie które są zarezerwowane dla dorosłych.
Zdaję sobie sprawę z tego, że dzieci rosną i rozwijają się, że pępowina wydłuża się, a potem znika. Na wszystko w życiu jest czas i miejsce. Za rok nasze życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Za dwa zmieni się nie do poznania. Więc po co żyć “pełnią” za wszelką cenę, byle tylko nie zostać uznanym za niepostępowych?
“O Jezu, dasz flachę i przecież świat się nie skończy jak raz wyjdziesz” - to najczęstsza dobra rada. A co gdy dziecko nie jest przyuczone do butelki? Wtedy najczęściej usłyszeć można, że przecież przez 2 godziny z głodu nie umrze. Owszem, ale w życiu nie zgodzę się na to, aby moje dzieci się wypłakiwały, po to żebym mogła wyjść na kawkę. Czy mój kilkumiesięczny syn powinien poczuć się porzucony w imię mojej wolności osobistej? Ja tego nie chcę - niestety, okazuje się, że niewiele osób może się pogodzić z moim wyborem.
Polska żona swojego męża jest bardzo negatywnie postrzegana przez społeczeństwo. Odnoszę wrażenie, że cała niechęć do kobiet robiących przerwę w życiu zawodowym na rzecz dziecka, wynika z postrzegania ich jako męczennic. Zacofane matki nie dają się wyzwolić z okowów kuchni, mopa i brudnych pieluch.
Polska housewife
Zostanie z dzieckiem w domu to w dzisiejszych warunkach luksus lub poświęcenie. Rzadko zdarza się, aby można było utrzymać rodzinę z jednej pensji. Dlatego świadome decydowanie się obniżenie poziomu życia w świecie globalnego konsumpcjonizmu jest co najmniej absurdalne. Jeśli natomiast twoje zaplecze finansowe jest pokaźne i możesz poświęcić zarabianie pieniędzy na rzecz oglądania książeczek o kaczkach, najpewniej jesteś leniwa i niezdolna. Ewentualnie możesz nie mieć wyjścia i musisz zostać z dzieckiem, które na przykład jest chore - wtedy jesteś meczennicą.
Większość mam na pełny etat w ciągu dnia dogląda domowego ogniska, a gdy pociechy pójdą spać dorabia do domowego budżetu. Czasem po nocach, na chałturach, czasem z dzieckiem na rękach zdalnie przez internet. Ale “siedzą w domu” i ten fakt jest tak stygmatyzowany, że mało kogo obchodzi co faktycznie te kobiety robią. Niby każdy wie, że prowadzenie domu to niekończące się cosie do zrobienia, a jednak gdy nie dotyczą one samego komentatora przestają być już tak absorbujące.
Najbardziej paskudnym komentarzem, z jakim się spotkałam, gdy mój młodszy syn był jeszcze niemowlęciem, było stwierdzenie, że moja praca dodatkowa - o ironio, okupiona nieprzespanymi nocami, to hobby. Bo przecież nie zarabiam w ten sposób poważnych pieniędzy.
Zawód matki niewątpliwie bezpowrotnie stracił swój prestiż. Coraz modniejsze staje się wczesne poddawanie dzieci mnogim zabiegom edukacyjnym - często bez głębszego zastanowienia czy celowości. Ot, trafia się kolejna szansa na zorganizowanie dziecku czasu bez rodzica, warto to wykorzystać, przecież dzisiejszy świat tak pędzi, że nie da się wszystkiego pogodzić. To indywidualny wybór każdego z nas - rodziców. Zastanawiam się tylko dlaczego tak łatwo oceniamy matki, które chcą się poświęcić dzieciom.
A gdyby tak nie ratować matek na siłę i wbrew ich woli? Może wszystkim żyło by się łatwiej.
Rozumiem i popieram zawieszanie pracy zawodowej przez kobiety wychowujące małe dzieci. Natomiast nie rozumiem kobiet, które nie mając ambicji od najmłodszych lat nie zdobyły wykształcenia i dobrego zawodu i siedzą w domu, bo nie ma dla nich pracy lub pozostawałaby im tylko praca najniżej płatna, i siedzą w domu mimo, że dzieci już dawno żyją swoim życiem, a mąż zjeżdża do domu raz na tydzień, albo w ogóle pracuje za granicą i jest w domu jeszcze rzadziej. I takie kobiety nazywam siedzącymi w domu, pijącymi kawki z sąsiadkami i oglądającymi "Dlaczego ja". Kobieta wychowująca małe dzieci na pewno nie "siedzi" w domu. Jest też wiele kobiet, które zdobyły dobre wykształcenie, mają przyzwoitą pracę i godzą ją z wychowywaniem dzieci, ponieważ warunki ekonomiczne nie pozwalają na jej "zawieszenie". I nie chodzi tu o obniżenie standardu życia, ale o utrzymanie rodziny. One żyją w wielkim stresie starając się pogodzić obie role. Żyjemy w takiej , a nie innej rzeczywistości ekonomiczno-społecznej i osobiście zazdroszczę kobietom, których mężowie zarabiają tyle, że one mogą pozwolić sobie na rezygnację częściową lub całkowitą z pracy. Jednocześnie podziwiam kobiety pracujące zawodowo i ogarniające dom i dzieci. Nie stawiajmy sprawy tak prosto : kura domowa, czytaj matka Polka w opozycji do karierowiczki chodzącej do spa i fitness clubu, znającej własne dzieci tylko ze zdjęć na facebooku.
OdpowiedzUsuńDzięki za głos w sprawie. ech.. ja odniosę się może do "fundamentów życiowych" jakie w domyśle przyjmujesz przechodząc do dalszych rozważań. Używasz pojęć "standard życia" . A cóż to jest? Piszesz o kobietach "one żyją w wielkim stresie". Ta rzeczywistość ekonomiczno społeczna nie jest wcale taka jednoznaczna. od dzieciństwa sprano nam głowy- rodzimy się jak te "ptaszki w klatce" ze słynnej bajki Krasickiego. Do czego zmierzam? Całym problemem jest miasto! Tam wcale nie trzeba mieszkać- tym bardziej dziś gdy mamy internet. Na wsi wszystko wskakuje na swoje miejsca, życie zwalnia, dzieci nie chorują bo jedzą z ogródka i biegają boso po trawie- poza tym ( skoro o dzieciach) - dzieciaki chowane na łonie natury są o wiele bardziej rozwinięte na wszelkich płaszczyznach niż ich rówieśnicy z miasta. Na wsi mieszka się taniej - byle samochód to dziś koszt roweru. Ogrzewanie tańsze- chcieć to móc!
UsuńCześć :) Skoro nie rozumiesz to zrozum. Na tym chyba polega wykształcenie, że się zaczyna rozumieć to czego się wcześniej nie rozumiało :) Pozdrawiam, Natalia
Usuńaha....
UsuńHehe, chciałam odpowiedzieć Anonimkowi a wyszło, że odpowiedziałam Tobie? Pardon ja się gubię w technice :) Natalia :)
Usuń:) niezamaco, tu jest głupio ustawiony ten klawisz "odpowiedź" - są 2 koło siebie. Ja też się długo uczyłem. / Dla wszystkich czytelników: aby pisać w jednej rozmowie (dołączać posty do pierwszego ) trzeba zawsze wciskać najwyższy z klawiszy "odpowiedź" . Jeśli wciśniemy ten niższy zacznie się kolejna rozmowa.
UsuńAnonimek pisze...Natomiast nie rozumiem kobiet, które nie mając ambicji od najmłodszych lat nie zdobyły wykształcenia i dobrego zawodu i siedzą w domu, bo nie ma dla nich pracy lub pozostawałaby im tylko praca najniżej płatna, i siedzą w domu mimo, że dzieci już dawno żyją swoim życiem, a mąż zjeżdża do domu raz na tydzień, albo w ogóle pracuje za granicą i jest w domu jeszcze rzadziej. I takie kobiety nazywam siedzącymi w domu, pijącymi kawki z sąsiadkami i oglądającymi "Dlaczego ja"
OdpowiedzUsuńA ja się pytam od kiedy to wartość człowieka zależy od poziomu wykształcenia i grubości portfela. Wartością człowieka jest stosunek do otoczenia i żadne najlepsze wykształcenie ani pieniądze tego nie zmienią . Z tym się człowiek rodzi albo nie.
Podobnie jak wychowanie nie kończy się na małym dziecku bo zarówno dziecko wchodzące w okres wczesnoszkolny jak i nastolatek uwagi i zaangażowania rodziców potrzebuje równie dużo a może i nawet więcej.
Dla jednych ambicją jest kochająca się rodzina a dla drugich kariera i pełne konto w banku,nie mnie ich oceniać dla mnie liczy się przede wszystkim człowiek.
Pozdrawiam Gabi
Duzym problemem jest fakt przerostu oczekiwan i ambicji oraz pogon za pieniadzem. Ja w domu "siedze" juz od prawie 9 lat. Prowadze dom, wychowuje synka, ucze go (poczatkowo wyslalismy go za namowa rodziny do szkoly tak jak wszystkie dzieci tutaj w wieku 3 lat, ale odchorowal to zdiagnozowano u niego mutyzm wybiorczy, ale od czasu jak od paru miesiecy uczy sie ze mna w domu mutyzm nagle zniknal, cud jakis czy co), w systemie korespondencyjnym skonczylam drugi fakultet...
OdpowiedzUsuńMoja wlasna matka uwaza mnie za nieudacznika zyciowego i "pasozyta", ona zawsze pracowala a mnie podrzucala jednym lub drugim dziadkom, caly czas mi powtarza ze kobieta powinna byc niezalezna od mezczyzny i miec "wlasne" zycie.
No trudno, ja nie zamierzam byc niezalezna. Mam dobrego kochajacego meza, dobre relacje z jego rodzina, i dbam o emocjonalna strone naszego zycia (maz o finansowa). Fakt zyjemy skromnie, na wakacje jezdzimy tylko do rodziny, i to tez nie co rok, wielu rzeczy pewnie nam brakuje w porownaniu do rodzin gdzie obydwoje rodzice pracuja. Ale dla nas od komfortu zyciowego istotniejsze sa pozytywne relacje miedzy nami, naszym dzieckiem (moze w przyszlosci dziecmi) i rodzinami. Zadne pieniadze nie zastapia milosci i wzajemnego szacunku.
Ładnie napisane - powodzenia!
Usuń