poniedziałek, 30 października 2017

Jak żyjemy - tak i rodzimy.

źródło tłumaczenia: https://vk.com/life.move?w=wall-31239753_134564

To zaczęło się, gdy byłam na stażu zastępując ginekologa dziecięcego i miesiąc spędziłam na oddziale „dziecięcym” naszego rejonu mieszkalnego. Zaskoczyła  mnie wtedy jedna rzecz: 80% moich pacjentek było podobnych do siebie jak dwie krople wody. Były to typowe wzorowe uczennice -sportsmenki -Komsomołki. Ślicznotki o sportowej budowie ciała, zawsze spieszące się z jednej lekcji na drugą  błagające ze łzami w oczach, aby dać im usprawiedliwienie dotyczące opuszczonej lekcji. I miały patologie tego samego typu: nieregularność miesiączek, dziecięca budowa miednicy, opóźnienie w rozwoju narządów płciowych.Kolejna obserwacja przyszła do mnie podczas pracy w tej samej dzielnicy jako lekarz rejonowy: wiele kobiet, które marzą o zajściu w ciążę ale bezskutecznie. I tu także wszystkie "na jedno kopyto": kobiety biznesu,  mające wszystko pod kontrolą, całe życie jest rozpisane w grafiku. Można byłoby je nazwać kobietami sukcesu: pieniądze, praca, prestiżowe pozycje przywódcze, posłuszny mąż, wakacje na Goa ... jeśli nie przychodziłyby do mnie ze łzami w oczach błagając: „Niech pani coś zrobi bym mogła wreszcie zajść w ciążę”.
 Jeśli już zajdą w ciążę to robią wszystko jak należy: przychodzą na zajęcia, sumiennie wykonują wszelkie ćwiczenia gimnastyczne, wszystkie zalecenia ... ale rodzą nadal bardzo ciężko, często  z pomocą "cesarki"....

I jest jeszcze jedna obserwacja: Kobieta- często religijna, często z wioski, często gospodyni domowa lub wykonująca niezbyt "prestiżową" pracę. Najczęściej jest to kobieta zamężna - promieniująca wewnętrznym szczęściem, kochająca i kochana. Dziecko u takich to 4,5 - 4,7 kg i ani jednego rozerwania przy porodzie.Kobiecy system reprodukcyjny składa się z 5 poziomów regulacji, z których 3 znajdują się w głowie. W związku z tym, to co dzieje się w głowie ma bezpośredni wpływ na całe zdrowie kobiety.Aby zrozumieć na ile "prawidłowo” żyjemy, uwielbiam używać jednej sztuczki: w myślach przenoszę sytuację do epoki kamiennej do tego okresu, gdy organizm ludzki ukształtował się w takiej formie jaką ma dziś. Wszakże cywilizacja jest stosunkowo niedawnym wynalazkiem - nie mogła zmienić tego, co zostało zbudowane poprzez tysiąclecia.


Tak więc współczesne położenie kobiety to: żywiciel, głowa rodziny, szef . Takie coś w wieku kamiennym powstać mogło tylko w jednym przypadku: jeśli mężczyźni zostali wybici a część kobiet musi wziąć na siebie odpowiedzialność męską. Oczywiście ze szkodą dla kobiet, ponieważ bieganie za mamutem z brzuchem w ciąży nie jest zbyt wygodne.

     Nasz mózg będący tym pierwszym stopniem regulacji cyklu żeńskiego, a pracujący dziś "męskimi kanałami": przywództwo (obrona jaskini), zarabianie pieniędzy (upolowanie mamuta) itd. - wysyła sygnał do niższych "oddziałów": "mężczyźni wyginęli, nie ma nikogo z kim można by począć dziecko, musimy ratować głodujące plemię, iść na polowanie, nie ma czasu na rodzenie". I nie ma ciąży a jeśli już nagle nastąpi ciąża to nie ma porodu: "Nie ma czasu na rodzenie, uciekamy przed tygrysem szablo-zębnym, musimy wyprowadzić plemię z pułapki" (mówię o koncentracji, o chęci kontrolowania wszystkiego - często towarzyszące kobietom podczas porodu). Nie będę się skupiać szczegółowo na procesach hormonalnych jakie prowadzą do wstrzymania porodu u tych kobiet, które chcą
wszystko kontrolować. Bardzo dobrze opisał je Michel Odent w swoich książkach: "Cesarskie cięcie a poród naturalny"  lub też "The Scientification of Love" (niestety nie widzę jeszcze polskojęzycznej wersji książki. Polecam wszelkie prace Michela Odent - michalxl600).

  Bardzo często można usłyszeć takie coś: "Przez długi czas byliśmy leczeni z bezpłodności, w końcu porzuciliśmy wszystko,pojechaliśmy na wypoczynek i ciąża się pojawiła". Oczywiście, mózg się zrelaksował, przestał uciekać przed nieistniejącym tygrysem: "czemu by nie urodzić w takich warunkach?"

 Inna dość ważna obserwacja: poronienia i inne problemy z ciążą kilkakrotnie częściej występują u kobiet niezamężnych. Nawet istnieje wiele badań na ten temat - można sobie to poszukać w google. I statystyka taka (to już zgodnie z moimi obserwacjami) spowodowana jest nie tylko przez kobiety z marginesu społecznego ale zaliczają się do niej kobiety całkiem stabilne socjalnie. Z punktu widzenia naszego pradawnego organizmu jest to logiczne. Kobieta zamężna (oczywiście w szczęśliwym małżeństwie a nie tak "aby było") czuje się spokojniejsza, ma mniej stresu, nie hamuje naturalnych procesów hormonalnych w ciele - lepiej zachodzi w ciążę i rodzi też łatwiej.

Kobieta, która zachowuje się jak mężczyzna, wygląda jak mężczyzna, pracuje jak mężczyzna - jest mężczyzną. A mężczyźni nie rodzą. "Prawidłowa" kobieta - taka co to kontroluje wszystko, "postępuje zgodnie ze wskazaniami lekarzy", spełnia wszystkie zalecenia to jest właśnie ta "dobra dziewczynka" - ta sama "dobra dziewczynka", o której pisałam na samym początku artykułu. Małe dziewczynki (niechby nawet bardzo, bardzo dobre) również nie rodzą. Cóż, to jest normalne.
Kobieta Żeńska z punktu widzenia lekarza jest zawsze trochę nieposłuszna bo ona czuje, że jej ciało jest lepsze od lekarza. Ona nie jest napięta więc nie musisz jej wyjaśniać gdzie znajduje się jej macica i w jakiej pozycji jest dziecko - ona sama o tym wie. Nie należy takich mylić z kobietami "napiętymi", które wiedzą z książek lub kursów gdzie powinny mieć macicę i w jakim położeniu powinno być dziecko  i prezentującymi myślenie życzeniowe.
Jeśli kobieta chce być zdrowa, normalnie zajść w ciążę, urodzić, karmić, wtedy będzie musiała być Kobietą. Kobieta musi szukać i zasilać w sobie cechy żeńskie: umiejętność relaksu, pokorę, posłuszeństwo, zaufanie do męża, intuicję, miłość do swojego ciała. Rywalizacja, ambicja, siła, nadmierna logika, pragnienie udowadniania komuś czegoś, przewodzenie (męskie przywództwo: ten kto jest silniejszy ten dowodzi) - to wszystko jest męskie, powinna umieć to wyłączyć albo przestać narzekać na brak ciąży lub ciężki poród (czasami tak bywa, że kobieta jest zadowolona ze swojej męskiej roli i jest za to gotowa poświęcić zdrowie oraz dzieci - jej prawo, nikt jej w tym nie będzie przeszkadzał, taki jest ten świat).
PS: Nawiasem mówiąc, jeśli
mężczyzna nie jest zmuszony do bycia kobietą, to również znacznie lepiej wykonuje swoją męską rolę. Na przykład, jeśli mąż nie buja dziecka w nocy (co on może dać dziecku? Piersi z mlekiem nie posiada!) to wtedy się w nocy wysypia i będzie miał więcej mocy na „upolowanie mamuta” w czasie dnia.


24 komentarze:

  1. Chyba pisał to jakiś facet. Na pewno pisał to jakiś facet :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tej stronie używamy słów Mężczyzna /Kobieta (ew. Żeńczyni od słowa "Żeńskość"). :)))

      Usuń
    2. a może muż czina mąż czynu? XYZ

      Usuń
    3. Oczywiście - stąd się wiedzie nasze "mężczyzna" . W innych językach Słowiańskich mamy na przykład "żeńczina" czyli "ta, która włada żeńska energią".

      Usuń
  2. Pojęcia okreslajace kobiety w tym artykule nijak mają się do rzeczywistości.
    Mam przeróżne koleżanki z różnymi doświadczeniami. Znam panie eko z rozbudowaną miednicą, które nie rodziły łatwo. Znam też panie drobne i kruche jak ptaszyny, które urodziły w oka mgnieniu.
    Zycie to coś wiecej niz parę charakterystyk, zwlaszcza jak opisujemy czlowieka- istotę jedyną, niepowtarzalną w swoim rodzaju jakim jest kazdy z nas. Nie wspominam nawet o sytuacjach awaryjnych gdzie jest zagrożenie życia. Jak to wytłumaczyć, jakiej cechy poszukać w sobie aby obwinić ją za zaistniałą sytuację.
    Ja nigdy nie miałam problemu z zajściem w ciążę, potrzebna mi była tylko jedna noc ale nie potrafiłam urodzić dziecka, widocznie jestem jednak mężczyzną.
    p.s.Moj partner nie widział problemu aby pomóc mi z dzieckiem w nocy a przecież nie miał piersi.
    Lilianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " Znam panie eko z rozbudowaną miednicą, które nie rodziły łatwo. Znam też panie drobne i kruche jak ptaszyny, które urodziły w oka mgnieniu."

      Mam bardzo podobne obserwacje i doświadczenia. Na tę naturalną zdolność składa się wiele spraw.

      Ja też pomagałem z dzieckiem ale dziś - W OBECNEJ SYTUACJI już by to nie było potrzebne, na pewno nie w tak dużym stopniu.
      Nie urodziliśmy się w tych czasach - w idealnych warunkach ale niektórzy do nich dążą.

      Usuń
  3. Na obrazku napis głosi:

    ZOBACZYŁEM DZIŚ TYCH DWOJE PRZYJACIÓŁ PODCZAS DESZCZU

    https://vk.com/life.move?z=photo-31239753_456254394%2Falbum-31239753_00%2Frev

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli na zewnątrz jest to co wewnątrz nas to dlaczego wokół nas jest coraz mniej słońca? Gdzie te lata pełne słońca, złota jesień ? Czy nadejście ery wilka zaczyna się od zabierania nam słońca, od huraganów, nawałnicy nieproszonych gości? Zastanawia mnie to poprostu. I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To działa w obie strony - jest mrok w ludzkich duszach więc i na zewnątrz się to wyświetla.
      A co do wiatru - słyszałaś pojęcie "wiatr zmian"? On zawsze zajmuje się "zmianą dekoracji". Ktoś musi naruszyć stary porządek, przebudzić. Ludzie nie czynią tego z dobrej woli i zrozumienia więc siły Wyższe stosują (jak dobrzy rodzice) prawo konsekwencji.

      Usuń
    2. Wiesz, co mi przyszło w czasie czytania Twojej szanowny Gospodarzu odpowiedzi, przyszli mi na myśl egipscy kapłani oni mówili to bogowie zsyłają klęski, gniewają się...Czy jesteśmy sami czy " Oni tu żyją"?
      Tak słyszałam nawet piosenkę, https://www.youtube.com/watch?v=n4RjJKxsamQ mówi ona o zmianach, tylko te zmiany, w sercach ludzi ich pragnących były inne wolność słowa lepsze życie, a wiatr zmian przyniósł to co przyniósł. Czy ten wiatr niszcząc naturę, tyiące drzew, które wspierają człowieka czy to prawo konsewencji jeśli tak to czyje? Dlaczego teraz ten wiatr nie dotyka miejsc gdzie szerzy się gmo i innych podobnych miejsc, nie zwiewa z nieba niektórych samolotów, dlaczego giną ludzie zwierzęta przyroda? Czy to dobrzy rodzice robią? I

      Usuń
    3. ...Ktoś musi naruszyć stary porządek...O ile wiem to już czyniony jest już nowy porządek świata NPŚ ...I

      Usuń
  5. Proste, wrecz oczywiste spostrzezenia, obserwacje.
    Zgadzam sie z tym.
    Nieswiadomie pozwolilam Matrixowi wdrukowac sobie 'niezaleznosci i nowoczesnosci i rownouprawnienia' a dzieki wiedzy z tego bloga przyblizam sie do sedna mojej kobiecosci.
    Dziekuje Jedrzeju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raduje się moja Dusza, że mam z kim dzielić te moje poszukiwania. Zmieniając siebie zmieniamy świat.

      Usuń
  6. Zgadzam się z tym wpisem.
    Tzn. na temat uwarunkowań biologicznych się nie wypowiem, bo nie wiem jak to do końca wygląda. Również mam w swoim otoczeniu szczuplutkie kobiety, które nie czują, że rodzą i takie, które mają szerokie biodra a nie mogły urodzić przez kilkadziesiąt godzin.

    Jednak co do uwarunkowań tzw. "społecznych" w pełni się zgadzam patrząc na moją rodzinę.
    Mam dwie ciocie, bardzo podobne do siebie (dominujące, niezależne, stawiające przede wszystkim na rozwój, pracę, budowanie firmy, kontrolowanie wszystkiego). Obie miały ogromny problem z zajściem w ciążę i dzieci nie mają (jedna ma 45 lat, druga 80).

    Z kolei babcie (moja i męża) oraz mamy (moja i męża) bardzo narzekają na swoje porody.
    Przeżyły je bardzo traumatycznie, rodziły długimi godzinami w PRL-owskich szpitalach (myślę, że to też nie jest bez znaczenia).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Z tym rodzeniem to jest masa niuansów. dziewczyna pozornie nieco szczupła ale jeśli jest kobieca i cały proces porodu przebiega prawidłowo to odpowiednie hormony naturalnie rozmiękczają tę chrząstkę w miednicy w okolicach spojenia łonowego. Ona na czas porodu staje się giętka i jak gąbka. Miednica sie rozszerza sprężyście i nie ma żadnego problemu.
      Dziś jednak gdy szpital, gdy medycy się śpieszą, gdy wszystko jest nienormalnie a cały subtelny proces przygotowania się żeńskiego ciała do porodu jest zaburzony to te wszystkie rzeczy "nie włączają" się.

      Co do kontaktu z dzieckiem - mój pierwszy syn od razu rozpoznał mój głos, przestał natychmiast płakać. Urodził się o 1- szej w nocy przez cesarkę w narkozie matki. Poprosiłem pielęgniarki by mi go dały na ręce i udało mi się go takiego nie otartego z wód płodowych i odrobiny krwi dotrzymać do rana.
      Potem też "udzielałem się" w opiece - aż za bardzo. Moja praca zawodowa na tym cierpiała. Tak być nie powinno.

      Usuń
    3. A ja i niestety tylko ja (nie miałam żadnego poparcia bo przecież to niebezpieczne- mówiono dużo kosztuje ech) bardzo chciałam rodzić w domowej ciszy rodzinnym cieple, a tak naprawdę rodziłam w zimnym bezdusznym szpitalu sama wtedy nie było porodów we dwoje jak teraz, dzieci zobaczyły mojego Męża dopiero 3 dni po porodzie...takie były czasy..I

      Usuń
    4. W kwestii PRL-owskiego szpitalu nie miałam na myśli wygód wszelakich (które tak szczerze mówiąc nie są do porodu jakoś szczególnie potrzebne) tylko podejście ludzi tam pracujących.
      Lekarz, który pogania kobietę żeby szybciej rodziła, położna kładąca się na brzuchu rodzącej żeby wypchnąć dziecko, poniżanie kobiet rodzących i traktowanie ich tak jakby personelowi przeszkadzały, albo tekst położnej "i co teraz tak krzyczy? mogła nie dawać mężowi to by teraz nie krzyczała". To tylko kilka "kwiatków" opowiedzianych przez starsze pokolenie.

      Szczerze mówiąc chyba nadal jest wiele niedociągnięć w kwestii podejścia do rodzącej. Sporo moich koleżanek i żon kolegów z pracy ostatnio rodziło i z tego co słyszę podejście do rodzących w wielu szpitalach nadal jest słabe. Bardziej są traktowane przedmiotowo niż podmiotowo.
      Kolega opowiadał,że jego żonę lekarz ponaglał, żeby szybciej rodziła. Koleżanka niedawno się żaliła, że wybrała najlepszy szpital w mieście, a i tak personel sprawił, że poród był dla niej poniżającym (!!!) doświadczeniem.

      Usuń
    5. No cóż - szpitale z założenia są dla ludzi chorych. Ponadto wszędzie tam gdzie coś się instytucjonalizuje, gdzie powstają wielkie molochy zasilane długim -do końca niejasnym (nie dającym się "ogarnąć") łańcuchem społecznych pieniędzy tam pojawia się masa pasożytów - zarówno na szczeblach wysokich jak i na niskich. Moja matka całe życie przepracowała w szpitalu 100 tysięcznego miasta, nasłuchałem się różności. Nadal mam wgląd bo mama będąc emerytem pracuje w hospicjum.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  7. Gdy patrzę na moich dorosłych już synów, zdrowych, sjlnych kochających już ojców stwierdzam, że własciwe było zostawienie uczelni by karmić na żądanie przez rok tylko i wyłącznie moim mlekiem, przejście na wegetarianizm gdy byli jeszcze mali, leczenie naturalnymi sposobami - recepty ( bo przecież lekarz musiał coś zapisać:) ) ladowały w koszu zaraz po wyjściu z przychodni.Pewnie teraz jeszcze inaczej bym postapiła dzięki wiedzy znalezionej m.in. tu na blogu- DZIĘKUJĘ SZANOWNY GOSPODARZU. Pozdrawiam I.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli się nie mylę. Mężczyźni w pracy mówią do mnie, ze muszę być bardziej agresywna, a ja odpowiadam, ze nie mogę być agresywna, bo jestem kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  9. „Ludzie ci, Władimirze, nigdy nie polowali na mamuty. Mamuty były ich zwierzętami domowymi, bardzo dobrymi pomocnikami w gospodarstwie, środkiem transportu ciężarów. Wykonywały one więcej robót aniżeli dzisiejsze słonie, którymi kierują poganiacze w Indiach.
    Stojąc na mamucie, ludzie ci mogli zrywać owoce z wysokich drzew i zbierać je w plecionych workach i koszykach, a potem przewozić we właściwe miejsce.
    Mamut wyplewiał polany rodowe z młodych zarośli graniczącego z polaną lasu albo, otrzymawszy takie zadanie, rozbujał, a potem wyrywał drzewa, poszerzając obszar polany. W razie konieczności przeprowadzki z jednego miejsca na inne ludzie na mamuta ładowali dobytek, sprzęty i zapasy żywności.
    Było to bardzo dobre i pracowite zwierzę domowe. Nawet maleńkie dziecko mogło paluszkami ująć koniec jego trąby i prowadzić za sobą. Dzieci często bawiły się z mamutem, zmuszając go do nabierania trąbą wody, a potem polewania ich tą wodą. Mamutowi sprawiało zadowolenie patrzenie, jak skaczą i radośnie piszczą maleńkie dzieciaczki. Ogromnej błogości doznawał mamut, gdy specjalnym narzędziem przypominającym grabie wyczesywano jego sierść. Człowiek ją prał, suszył, a potem wykorzystywał dla własnych potrzeb, na przykład do robienia pościeli.
    Ludzie natomiast nie mieli potrzeby polować na mamuta. Można to stwierdzić nawet na podstawie informacji, którą ty wyczytałeś w folderze. Jedno w niej przeczy drugiemu.
    – Dlaczego przeczy? – Sam osądź. Wylicza się cały szereg różnego rodzaju dzikiego zwierza, które można z łatwo ścią pojmać przy pomocy specjalnych sideł i w potrzebnej ilości. Natomiast zabiwszy sześciotonowego mamuta, człowiek nie byłby w stanie zjeść od razu całego jego mięsa.
    – A gdyby było dużo ludzi?
    – Dużo ludzi być nie mogło. Ludzie w dawnych czasach nie mieszkali w skupiskach, jak teraz w miastach czy dużych wioskach. Każdy ród miał swoje grunty. Każda rodzina miała swoje terytorium, swój dom. Na obszarze trzech kilometrów kwadratowych mogło zamieszkiwać nie więcej niż 100 osób. Zjeść sześciotonowego zwierza nie byli w stanie w ciągu 2–3 dni, nawet jeśli oprócz mięsa nic innego by nie jedli. Psujące się mięso zaczęłoby się rozkładać, przyciągać do siebie ogromną ilość owadów, mogłoby wywołać epidemię.
    – Ale być może zapraszali do siebie w gości i na biesiadę ludzi z innych terytoriów?
    – Jaki jest sens iść kilka kilometrów tylko po to, ażeby najeść się mięsa, którego i w domu jest pod dostatkiem?
    – Skoro dziadek mówi, iż rozkładające się mięso mamuta mogło stanowić zagrożenie epidemią, to takie samo zagrożenie mógł stanowić również domowy mamut, kiedy umierał.
    – Władimirze, mamut nigdy nie umierał przy rodzinie. Kiedy się zestarzał i czuł zbliżającą się śmierć, odchodził niedaleko od domu, trąbił trzy razy, a potem szedł daleko, na mamuci cmentarz, i umierał. Powinieneś o tym wiedzieć, wszak i teraz tak czynią dzikie słonie indyjskie. Zatrąbiwszy przed śmiercią, opuszczają one swoje stado.
    – Zatem oznacza to, iż mamy całkiem fałszywe wyobrażenie o sposobie odżywiania się dawnych ludzi?
    – Tak, właśnie tak. Być może ze względu na to, ażeby dzisiejsze swoje barbarzyństwo wobec zwierząt usprawiedliwić. Im dalej w głąb historii, tym mniej spotyka się ludzi spożywających mięso. Wystarczało im w zupełności pokarmów roślinnych. A z produktów pochodzenia zwierzęcego spożywano to, co zwierzęta oddawały człowiekowi same, jak na przykład mleko i jajka. Żołądkom pierwszych ludzi mięso mogło zaszkodzić. A ponadto dowodem na to, iż polowanie dla lu- dzi pierwotnych nie stanowiło podstawowego źródła zdobywania pożywienia, jest jego irracjonalność w porównaniu z in- nymi sposobami uzyskiwania pożywienia.”

    To z Anastazji, tylko tak chciałam sprostować apropo’s mamutów, bo na logikę, to ma sens, co pisze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moj pierwszy poród to dla mnie prawdziwa trauma. Okropne męczarnie przez 12h, jakby ktos mi łamał kręgosłup od wewnątrz, bóle z kręgosłupa były tak silne, że stłumiły te "z brzucha", których prawie nie czułam. Zero postępu porodu, oksytocyna nie podziałała, przebicie pęcherza też nie. Może ja nie nadaję się do rodzenia dzieci?. L
    p.s. co to dziś się dzieje z weryfikacją, trzeba klikać po 20 razy planszę????

    OdpowiedzUsuń

"OSTRZEŻENIE: wszystkie anonimowe komentarze bez jakiegokolwiek nicka/charakterystycznego znaku/ podpisu będą usuwane".
UWAGA TECHNICZNA: aby rozmowa miała jeden ciąg trzeba zawsze wcisnąć ";odpowiedz" pod pierwszym (przewodnim) postem zaczynającym daną rozmowę.
2.Najpoczytniejsze artykuły są dostępne po prawej w szybkich linkach pod nazwą "abecadło".
3. Ponadto w razie braku publikacji na stronie proszę o wiadomość na mail. Z jakiegoś powodu niektóre komentarze mylnie oznaczane są jako spam.
4. Wbudowana wyszukiwarka blogowa jest trochę niedokładna i omija pewne treści pomimo występujących w nim szukanych słów. Innym rozwiązaniem jest wpisanie w google, czy bezpośrednio w pasku przeglądarki frazy: site:michalxl600.blogspot.com szukanywyraz Wynikami będą wszystkie artykuły zawierające słowo "szukanywyraz" na tymże blogu.