Blog ma ambicje upowszechnienia szeroko pojętej sfery obyczajowości Słowiańskiej a więc zdrowych podstaw życia rodzinnego a co za tym idzie zdrowia całego naszego społeczeństwa w nadchodzącej już nowej kosmicznej erze Wilka (Welesa).
środa, 11 lipca 2018
Taksówka wujka Anatola
Stałam sobie z synem na przystanku autobusowym.Nigdzie się nie wybieraliśmy, po prostu poszliśmy na zakupy spożywcze i na przystanku autobusowym odebrałam telefon. Stałam więc rozmawiając, a mój syn usiadł na ławce. Przez długi czas już nie było autobusu dlatego stało tam też wielu ludzi.
W pobliżu przystanku zatrzymuje się stara, poobijana "Wołga" - najwyraźniej mająca dość słabe hamulce. Za kierownicą zabawny dziadek w okularach. Krzyczy ze swojego siedzenia kierowcy:
- Kogo podrzucić moją super-taksówką!?
Ludzie się uśmiechają, ale nikt nie siada z dziadkiem do tej "karety".
-Nie bójcie się, siadajcie, maszyna się nie rozpadnie, obiecuję! Trzydzieści lat się nie rozpadła to i teraz się nie rozpadnie! zaśmiał się wesoły dziadek.
Ludzie na przystanku są oszołomieni - wszyscy stoją jak wryci. W oddali pojawił się autobus. Rozumiem już: nikt nie usiądzie w samochodzie z dziadkiem.Natychmiast wyłączam rozmowę telefoniczną.Krzyczę do dziadka:
-"Nie podwiezie pan do metra?"
- Oczywiście, że podwiozę! Proszę siadać. Otworzyłbym dla pani drzwi, ale jestem niepełnosprawny, potrwałoby to bardzo długo.
"Dam radę sama!" odpowiadam i kiwam głową mojemu synowi, mówiąc: "Wsiadaj".
- Mamo, ale po co nam do metra? syn pyta zaskoczony.
- Tak trzeba. Potem wytłumaczę. Usiądź" mówię, zapinając w pasy mojego syna na tylnym siedzeniu. Nie ma turbo -dopalaczy ale przynajmniej jest pas. Sama siadam z przodu.
"Anatolij", przedstawia się dziadek. - Dla pani dziadek Tolij.
- Olga, - przedstawiam się. - Dla pana Ola.
- Danja, - wita się syn. - Dla pana Dan.
Śmiejemy się we trójkę.
"Dziękuję za możliwość wzięcia udziału w życiowej bitwie" - mówi dziadek Tolii. - Teraz jest bardzo ciężko ale walczę i nie poddaję się. Nie popadam w przygnębienie. Niewielu ludzi ryzykuje usiąść przy mnie. Myślą, że to wrak i że zepsuje się po drodze. A ona frunie jak jaskółka!
"jaskółka, zdecydowanie jaskółka" zgadzam się z rozmówcą.
Tymczasem jedziemy powoli, około 20 kilometrów na godzinę.
- To jest prędkość, zapiera dech w piersiach! - żartuję.
Dziadek Tolja chwyta żart, śmieje się z chichotem.
"Czy często tak wyruszasz na życiowe boje wujku Tolij?"
- Nie jestem w stanie go nazywać "dziadkiem" bo wciąż jest jeszcze pełen wigoru, że ho, ho.
- Często. A co mam czynić w domu? Gapić się w telewizor? Mógłbym tak oszaleć. Uwielbiam stare radzieckie filmy Riazanowa ale rzadko są pokazywane. Dają je tylko na nowy rok. Wolę pojeździć. Teraz jest pełno taksówek jakich tylko zapragniesz a wszystkie już to samochody zagraniczne. Ludzie są rozpieszczeni przez komfort. Dziewczyny takie jak Ty nigdy nie wsiądą do mnie - tym bardziej nie w futrze. Pewnie im wstyd jechać we "wiadrze z gwoździami". Zgadzam się - do Mercedesa daleko mojej jaskółce. Tylko babcie z rynku zgadzają się jechać, ale od nich nie mogę brać pieniędzy. Jestem przecież mężczyzną lub kimś takim "z przypadku"'. Okazuje się więc, że jestem taką darmową taksówką. Emerytury wystarcza akurat na benzynę - mówi dziadek Tolij i śmieje się. Nie narzeka i nie żali się. To jest taka jego życiowa postawa. Bawi mnie opowieściami z własnego życia.
- "Ta pańska jaskółka - jak z filmu "Biurowy romans " Uśmiecham się.
- Tak, tak, tak! To mój ulubiony film !!!
- Mój również! - Cieszę się. "Prawie znam go na pamięć":
„Zrzutka po 50 kopiejek, Nowosielcew! , dorzucaj się tu na wieniec i orkiestrę -. .. Jeśli dzisiaj jeszcze ktoś umrze lub się urodzi to zostanę bez obiadu”
"Weźmy na przykład opieńki - rosną na pniach. Jeśli wybierzesz się do lasu i będziesz miał szczęście to możesz wytaszczyć całą górę ... pniaków ... och nie! opieńków! ..." Śmieję się i kontynuuję zabawę w cytaty:
- „Coś mi się wydaje, że grzyby pana niezbyt interesują.
- I dobrze pani rozumuje.... -
- A jagody pana nie interesują?
- Tylko w formie dżemów.
- A wiersz w formie poezji ... ... co pan na to?”
Dziadek się uśmiecha i odpowiada:
-"Wczoraj mnie ukąsiła osa.
- Tak. Zauważyłam to - odpowiadam."
Albo urwałem się z łańcucha."
- "To jest bliższe prawdy." Wujek Tolij i ja chichoczemy.
- Nigdy nie cytowałam "Biurowego romansu" z podziałem na role!
- Ja też nigdy. Ale czy pamiętasz to ostatnie zdanie? "Dokąd jedziemy?"
- "Prosto!"
Patrzę z przyjemnością na dziadka, mówię z głębi serca:
- Wspaniale, że nie tracisz ducha.
- Popadnięcie w przygnębienie jest grzechem! - Wujek Tolij pouczająco podnosi palec.
"A ty Olu dlaczego wsiadłaś do mnie? Pożałowałaś mnie?"
- Ależ nie - no coś ty! Spieszmy się właśnie do metra.
Patrzy na mnie uważnie. Stoimy na światłach. Nie odwracam wzroku.
- Jesteś miła dla mnie Olu. Sportsmenka, Komsomołka i po prostu piękność. Rozumiem wszystko co dotyczy ciebie. Od tak dawna nie woziłem żadnej piękności - a do tego z dobrym sercem. Dlatego nie mogę wziąć pieniędzy - chcę byś o tym wiedziała.
"Bardzo dobrze, wujku Tolij", zgadzam się bardzo łatwo.
On hamuje przy metro. Tam nie wolno się zatrzymywać. Mówię mojemu synowi, żeby szybciej wysiadł z samochodu, a on guzdrał się z pasem.
- " Jak będziesz u nas na Kołymie to zapraszamy", mówi do mnie dziadek przez okno.
- Nie, lepiej pan do nas! - Śmieję się w odpowiedzi.
Wujek Tolij zauważa tysiąc rubli na siedzeniu i zmienia się na twarzy.
- Tu wypadły pieniądze, Olga, pieniądze ...
"Jesteś cudowną osobą, wujku Tolij". A twoja jaskółka to najlepsza taksówka na świecie. Od dawna nie jeździłam w tak szczerej i serdecznej atmosferze. To jest droższe niż pieniądze, wierz mi. Dbaj o siebie wujku Tol. I pielęgnuj swoją jaskółkę ", mówię i razem z synem machamy mu do okienka.
Próbuje wyjść z auta ale niecierpliwy autobus sygnalizuje od tyłu, a my z synem odbiegamy, schodzimy do metra, nie jest w stanie nas dogonić więc wujek Tolij żartobliwie pogroził mi palcem i zmuszony rusza z miejsca.
Rzucam pożegnalne spojrzenie na "Wołgę". Na tylnym oknie przylepiony znaczek, że kierowca jest inwalidą. Numer "K 420 OB".
Staroświecka, szara, poobijana taksówka kursuje w rejonie "Żabikowo". Jeśli nagle spotkasz wujka Tolij prowadzącego jaskółkę - przyjacielu pamiętaj: Musisz pilnie gdzieś jechać !!!!
A my z synkiem wracamy do domu z metra. Rozmawiamy o tym, czym jest "przygnębienie" i czym jest "grzech" i dlaczego tak pilnie potrzebowaliśmy jechać do metra ...
Olga Sawieliewa
7 komentarzy:
"OSTRZEŻENIE: wszystkie anonimowe komentarze bez jakiegokolwiek nicka/charakterystycznego znaku/ podpisu będą usuwane".
UWAGA TECHNICZNA: aby rozmowa miała jeden ciąg trzeba zawsze wcisnąć ";odpowiedz" pod pierwszym (przewodnim) postem zaczynającym daną rozmowę.
2.Najpoczytniejsze artykuły są dostępne po prawej w szybkich linkach pod nazwą "abecadło".
3. Ponadto w razie braku publikacji na stronie proszę o wiadomość na mail. Z jakiegoś powodu niektóre komentarze mylnie oznaczane są jako spam.
4. Wbudowana wyszukiwarka blogowa jest trochę niedokładna i omija pewne treści pomimo występujących w nim szukanych słów. Innym rozwiązaniem jest wpisanie w google, czy bezpośrednio w pasku przeglądarki frazy: site:michalxl600.blogspot.com szukanywyraz Wynikami będą wszystkie artykuły zawierające słowo "szukanywyraz" na tymże blogu.
Twój blog Michał - to prawdziwe Mistrzostwo Świata! Gratuluje!
OdpowiedzUsuńMiło mi - dzięki. Powtarzam, że ja tu tylko herbatę roznoszę a blog bardzo często jest inspirowany przez czytelników (czki). Takie praktyczne zastosowanie treści tu głoszonych.
UsuńTwoja herbata ma działanie "krzepiąco-inspirujące dla duszy, ciała i umysłu"...
Usuń:))))
UsuńNie wiem, czy wszystko zrozumialam po jednym czytaniu ale sie poplakalam...
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie zbiegi okolicznosci, synchronie albo po prostu przypadki zgodne z ta definicja z książki Oga „Sposób na lepsze życie”, gdzie pisze cytując za angielskim poetą Samuelem Taylor Coleridge:
„Przypadek to tylko pseudonim, nadawany przez Boga tym szczególnym zdarzeniom, do których on sam nie chce się otwarcie przyznać”.
Ładnie powiedziane :)
UsuńIm więcej się dostrzega tym bardziej nabiera się pewności, że coś takiego jak przypadek nie istnieje. Ciekawie pokazane jest to w filmie "Interstate 60". Cały czas mamy jakieś prowadzenie tylko czasem nie dostrzegamy znaków.
Iwan gdzieś tłumaczył - po rosyjsku przypadek to "słuczajna" . Rozkładając wyraz na kawałki mamy S (z) Łucz (promień) Na (naszym). Wykłada się to "z promieniem naszym", zgodnie z naszą drogą. O promyczkach prowadzących wędrowca jest wiele w bajkach. W książkach o pustelnicy Anastazji jest mowa o promyczku wychodzącym z naszego czoła i oświetlającym naszą drogę.
:) - no tak, właśnie zacytowałaś Zelanda ;) (nie tylko jego- ta mądrość "bycia graczem" na planszy gry zwanej życie jest w wielu innych miejscach).
OdpowiedzUsuńOgólnie dzięki za przypomnienie tej publikacji - z przyjemnością ją sobie przeczytałem raz jeszcze.