Widziałem dotąd fragmenty tej bajki z polskim tekstem i nie wiedziałem, że już tak długo (od 2012 roku) jest dostępna całość dzięki kanałowi "Renata Miłosz".
Podziękowania dla "Mum Bi" za przesłanie linka.
Blog ma ambicje upowszechnienia szeroko pojętej sfery obyczajowości Słowiańskiej a więc zdrowych podstaw życia rodzinnego a co za tym idzie zdrowia całego naszego społeczeństwa w nadchodzącej już nowej kosmicznej erze Wilka (Welesa).
Lew Kiriszczian z Toronto spisał niesamowitą historię - opowieść o tym jak ormiański porucznik w Stalingradzie uratował niemieckiego żołnierza w 1943 roku, a 45 lat później syn tego żołnierza uratował syna porucznika w fatalnym 1988 roku. "W życiu zdarzają się czasem takie zdarzenia, których nie da się wytłumaczyć ani logicznie, ani przypadkowo" - uważa autor.
Adam Kalicki napisał(a):3 maja 2011 o 12:20Gdzieś kiedyś przeczytałem, że przyczyną masowego udania się pań do pracy była nie ideologia feministyczna, lecz realne obniżenie dochodów pracowniczych w latach pięćdziesiątych. Jeszcze kilka dekad wcześniej ten wykorzystywany przez wrednego kapitalistę i tyrający po 16 godzin na dobę (jak głosi propaganda) robotnik, mógł utrzymać żonę i sporą gromadkę dzieci. Dzięki tej prostej sztuczce globalna komuna upiekła na jednym palenisku dwie pieczenie: mogła głosić swe hasełka o równości i … rozbić tradycyjną rodzinę. Bo dzieciom nie miał już kto wpajać wartości. Obowiązek ten przejęła szkoła i media. No i mamy nowego radzieckiego człowieka: jest młody, wykształcony i z dużego sioła.kamil napisał(a):
3 maja 2011 o 21:54najbardziej przerażające jest to, że lewicowe media wbijają od 10-20 lat kobietom do głów to, że dziecko jest przeszkodą w ich rozwoju (karierze, studiach, związkach), a praca na dom (na kilkoro etatach) to kompletne odmóżdżenie… jest to jedna z głównych przyczyn, dlaczego mamy do czynienia z depopulacją i będącym jej konsekwencją kryzysem systemów emerytalnych, jak i ogólnych patologii społecznych (jako efekt wydostania się z matczynej troskliwości)… za to coś odpowiedzialni powinni odpowiedzieć jak za zbrodnie przeciw ludzkości, nieważne, czy ich działania (patrz pierwsze zdanie) są uzasadnione i wlaściwe, czy nie – ale na szczęście i tak wiemy, że kłamią.Marko napisał(a):
4 maja 2011 o 17:43Kobiete do pracy najbardziej z domu wygnaly kolorowe magazyny. To one jej powiedzialy, zeby przestala byc kocmoluchem stojacym przy garach i miotle czyli niewolnikiem pana domu i dzieci a stala sie samodzielna, seksowna, wyemancypowana krolowa – w domysle klientka nowych branz gospodarczych, spelniajaca swoje ukryte od zawsze marzenia ( w domysle, nabijajaca kabze wielkim koncernom, ktore wlasnie rozwinely masowa produkcje push-upow,szminek, kremow, erotycznej bielizny…lista jest nieskonczonie dluga)
kamil napisał(a):Panie Marko, przecież o tym napisano. Media naganiające do konsumpcji – to wszystko jest między wierszami w tekście. Piękne to, obśmiałam się jak norka :))))) Szkoda czasu na pogłębioną refleksję, bo pewnie nie masz więcej niż 12 lat. Jeżeli z nudów piszesz takie bzdury, to zawsze są place zabaw. Tam możesz – stosownie do własnych możliwości – nawet uprawiać sporty. I byłoby to zdecydowanie zdrowsze niż siedzenie przed komputerem. A jako dorosły będziesz wolał zapewne, zamiast wziąść się do roboty, grzać fotel przed telewizorem. podobnie jak „zmuszone do pracy” kobiety, które „wolałyby sobie robić paznokcie i siedzieć w domu”. Pozdrowienia od pracującej, niekonserwatywnie myślącej, a zatem nieszanująceej się kobiety.margeritta napisał(a):
margerita, nie tylko nie myśli Pani konserwatywnie ale w ogóle Pani nie myśli. Tekst jest o tym jak lewactwo wmawia kobietom, że muszą pracować. Jak się kobieta osłucha ataków na tradycyjny model rodziny, między innymi od koleżanki tak wyemancypowanej jak Pani to po prostu musi iść do pracy.elemental napisał(a):
A pomyślała Pani, ze nie każda kobieta ma lekką i niewymagającą odpowiedzialności pracę w urzędzie (w domyśle bo na ogół urzędnicy takie głupoty wypisują) tylko tyra jako szwaczka za marne grosze aby wspomóc budżet rodzinny i tylko marzą aby być „kurą domową”. no oczywiście, bo feministki to zazwyczaj oderwane od życia intelektualistki, a który kontakt z życiem rekompensują sobie oglądaniem (przez tv lub z bliska) kobiet w patriarchalnych społeczeństwach (biedniejszych, koniecznie, bo wg feministek patrarchizm to bieda!) i nie są w stanie zrozumieć, że gdyby nie media, korporacje i wyzysk podatkowy, to 3/4 z nich siedziałyby w domu. Nie mówiąc o tym, ile obecnie ciężkotyrających kobiet chciałoby „zająć się domem”. Przede wszystkim nie myslę utopijnie – czy jeżeli wszystkie kobiety zrezygnowałyby z pracy zawodowej, to świat stałby się lepszy? To, że matka jest w domu wcale nie znaczy, że uchroni dzieci przed wszelkim złem – chyba, że zamieszka na księzycu, a dzieci nie będąmiały styczności z innymi przedstawicielami gatunku ludzkiego. Co do feminizmu – nie interesuje mnie ta ideologia i nigdy jej nie zgłębiałam. Pracuję nie tylko dla pieniędzy, ale też dlatego, że lubię swoją pracę. jeżeli kobieta zdecyduje się zająć wyłącznie domem – niech to będzie świadomy wybór, ale też powinna pomyśleć, co będzie jak męża zabraknie. Zęby w ścianę? A obowiązki domowe można podzielić, to chyba lepsze niż „tradycyjny model rodziny” – matka w domu z dziećmi i zarobiony ojciec, dla którego autor artykułu najwyraźniej nie widzi miejsca w wychowaniu dzieci. A na koniec, drogi Autorze – czy masz choć bladozielone pojęcie o rynku pracy? Bo jak przeczytałam, że „jak kobiety by nie musiały pracować i nie zostałyby zmuszane, to od razu popyt na pracę byłby taki, że żaden facet nie byłby bezrobotny i faceci zarabialiby dwa razy więcej”, to mam wrażenie, że faktycznie wychowałeś się na księżycu. 🙂margeritta napisał(a):
1. „przed wszelkim złem” – pani dyskutuje logicznymi argumentami czy uprawia erystykę? Oczywiście, że nie, tak samo jak samochody nigdy nie będą w 100% bezpieczne. O co chodzi w takim razie? O to, że jednak matka w domu będzie miała więcej czasu niż dwoje rodziców poza domem na wpajanie wartości, miłości i radości danemu dziecku. Czas to najdroższa waluta.
2. Jak męża zabraknie, to pracy będzie dosyć, bo inne kobiety nie będa zajmowały jej miejsca. Lecz o kryzysie społecznym rodzin proszę rozmawiać z rozmaitymi lewicowcami, to ich dzieło. Środki naprawy tego stanu są zbyt drastyczne.
3. Nie wiem, jak autor, ale chyba zdaje sobie Pani z tego sprawę, że obecnie jest więcej chętnych do pracy niż tej pracy jest (wobec czego przy innych wynalazkach jak koszty pracy i płaca minimalna tworzy się bezrobocie strukturalne). margeritaelemental napisał(a):
Potwierdziły się moje przypuszczenie Pani nie myśli. Patrzy Pani tylko ze swojej perspektywy. Wiele kobiet nie lubi swojej pracy, a przez obecny system społeczny są zmuszone pracować. Co do utrzymanie po śmierci męża to wypadałoby polisę ubezpieczeniową wykupić.
Co do wychowania dzieci, to takiego wysypu debili jak w ostatnich kilku latach, dawno nie było.
Żeby było jasne, jeżeli wolą kobiety jest realizowanie się przez pracę jest to super sprawa, proszę tylko nie patrzeć na świat wyłącznie z własnej perspektywy („nie mają chleba, niech jedzą ciastka”). „Jaka kobieta oszczędza… każda woli spłacać odsetki i co gorsza, zmusza tym samym facetów do robienia tego samego” – KAŻDA? A rękę dasz sobie uciąć? 😛 Nie wrzucałabym wszystkich do jednego worka, chyba że ma się konkretne liczby z ogólnopolskiego badania na poparcie takiej tezy 😉 jest dużo kobiet, które oszczędzają.
Nie każda kobieta też chciałaby cały dzień siedzieć w domu, na garnuszku męża – który kiedyś może przecież odejść. W Polsce co 4 małżeństwo się rozpada.
Albo, gorzej, mąż ciężko zachoruje i będzie niezdolny do pracy. I co wtedy? Ani on, ani ona nie mają finansowego zabezpieczenia. A tak kobieta miałaby własny dochód i mogła mężowi pomóc w ciężkiej chwili.
Poza tym, wiele kobiet pracuje, bo lubi. Ja np. lubię pracować z ludźmi, siedząc w domu nie będę miała takiej możliwości. Fakt, gdy pojawi się dziecko, to ono na pewno u mnie będzie na pierwszym miejscu, jednak gdy je odchowam, chciałabym bez problemu wrócić do pracy. Niestety obecnie w Polsce coś takiego to utopia, więc w większości rodzin to oboje rodziców musi zasuwać z wywieszonymi językami.