środa, 24 kwietnia 2024

O dzieciach - część 1 wykładu. Wiktor Sawieliew

 oryginał jest tu: https://www.youtube.com/watch?v=aiKB_hXYzLU

Witajcie ludzie!

   Witaj Wiktorze, mam  na imię Siergiej.

 -  aha, Siergiej zaraz sobie zanotuję pańskie imię.  Gdzie jest ta lista i mój długopis? Dobra - Siergiej, zapisane.

  O czym będziemy dzisiaj rozmawiać?

  Porozmawiajmy o dzieciach.

  O dzieciach - może i o rodzicach ale dziś głównie o dzieciach.

 -  Byłem dziś na spotkaniu społeczności i tam zadali pytanie, że jakoby powiedziałeś w jednym z nagrań że dzieci nie należy zbytnio dręczyć, że i tak nic wam się nie uda - że dziecko i tak będzie takie jak być powinno, że istnieją różne rzeczy - w tym i narkotyki i jeśli dziecko zbyt mocno kontrolować na każdym kroku a następnie wymierzać karę to wtedy już koniec, że dziecko może raz spróbować i nie da się już od tego uwolnić. Była też mowa o innych niedobrych przyzwyczajeniach.

 Bardzo bym chciał aby pan wyjaśnił ludziom, którzy myślą w ten sposób co pan dokładnie miał na myśli publikując tę wypowiedź. Mi się wydaje, że miał pan na myśli zaufanie pomiędzy dziećmi a rodzicami. A jeśli jest zaufanie to ścisła kontrola jest zbędna bo one będą słuchać. Jeśli tylko krzyczeć na dziecko w emocjach to ono będzie się zamykać - dziecko będzie po prostu stało, kiwało potakująco głową natomiast w życiu będzie rozmaicie. Lecz jeśli okazać dziecku zaufanie to wtedy niejako "płyniemy na tej samej łodzi" i będzie szacunek. Dlatego wydaje mi się to bardzo ważne bo jeśli zakazywać i kontrolować to tworzy nam się zjawisko "zakazanego owocu", a dusza będzie się starała spróbować tego wszystkiego.

   Jakie jest pańskie spojrzenie Wiktorze na to wszystko?

Wiktor: zakazywać może wyłącznie Tato, ponieważ on ma Shakti, on ma taką moc aby czegoś zabronić lub ukarać. Każdy zakaz jest karą - to jest jak znak drogowy "STOP". Zakaz to coś takiego, że chciałbym ale nie mogę

przeszkadza mi w tym autorytet lub strach przed karą - coś mi w tym przeszkadza.  Kobieta nie jest w stanie wydawać zakazów - ona ma energię czułości, Shakti pieszczoty, ona nie ma  Shakti wymierzania kary.

  Ale jeśli kobieta - matka nigdy się nie kłóciła z mężem to ona posiada taką moc i może powiedzieć: "bo  powiem tacie". Wtedy dzieci widzą u matki moc ojca i są jej posłuszne - wtedy ona może mówić w jego imieniu.

- czyli, że matka sama z siebie nie jest w stanie wymuszać posłuszeństwa?

   No tak - ktoś tam może sobie pomyśleć, że ja tu krzewię jakiś autorytaryzm. To nie tak - moc pieszczoty, Shakti pieszczoty jest porównywalna a nawet większa  ponieważ od razu zaczyna się dobrowolne działanie - a ojciec działa przymuszając.

  Zasada kija i marchewki jest w ogóle powszechna we wszechświecie i działa ona na wszystkich poziomach. Oczywiście zaufanie być powinno - to jest jasne. A dręczyć dzieci nie należy - czym jest dręczenie? To oznacza dawanie im nierealnych planów, których one nie mogą wypełnić.

  W jaki sposób działa Bóg? On działa tak, że daje sytuacje, które jesteśmy w stanie rozwiązać - on nam nie daje sytuacji, które są ponad nasze siły czyli Bóg nas nie dręczy.

   A co jest powodem naszych udręk? Jeśli weźmiesz święte pisma to przyczyną wszelakiej męki jest strach, są takie zapiski: "ponieważ strach jest udręką".

w 169  4 min

 -  Siergiej: ja mam na myśli obawę o dzieci - a co się stanie jeśli ono nagle się potknie, nagle w jakiejś kompanii przyjaciół pójdzie się gdzieś zabawić i tam coś spróbuje - na przykład wypije alkoholu lub coś tam zapali?

  - czekaj Siergiej, odejdę na chwilę - nie, to nie jest strach. To tylko naruszenie. Dzieci mają dobrze poukładane w głowach, one bardzo dobrze rozumieją i nie mylą nic. A dlaczego rozumieją? Bo okazuje się, że Bóg znajduje się także w dzieciach - one dobrze wiedzą, że tego czynić nie należy.

   Inną sprawą jest to, że rodzice powinni być zorientowani z kim się dziecko zadaje - w jakim towarzystwie je można puścić a w jakim nie, albo wysłać pod czyimś okiem aby ten doglądał - to są zrozumiałe rzeczy, wtedy nie będzie takiej obawy, nie będzie tych strachów.

200   5 min

Ponadto nie powinno być tego strachu. Czasy ZSRR różnią się od aktualnych czasów, to było nie tylko u nas ale nawet za granicą. Dzieci były puszczane wolno i bawiły się na ulicach - nikt ich tam nie kradł aby je sprzedać na narządy albo zjeść.

 Były kiedyś takie czasy a teraz są trochę inne. Wtedy była taka duża przestrzeń i ona była w pewien sposób ochraniana. Wtedy istniała taka powszechna aura Ziemi kiedy ten satanizm, czy też kapitalizm tak się jeszcze nie rozprzestrzenił - nie rozzuchwalił.

   Było tak ponieważ były normalne dzieci i byli normalni rodzice. Istniały prawidłowe relacje - a teraz dzieci są odrywane od rodziców albo rodzice są okłamywani.

 Ogólnie rzecz biorąc: czy ja wymierzam kary innym? Oczywiście, że wymierzam kary. A czy Bóg karze? Owszem tak - jak najbardziej karze. Pisma święte mówią nawet, że powinny być wymierzane kary.

 - Siergiej: dzieci też?

 - Ależ oczywiście! 

 - Ale nie za dużo?   

w 266

  Jak u mnie wygląda to karanie? Na przykład moje dzieci zaczęły się kłócić o jakąś zabawkę lub coś podobnego a ja wchodzę i mówię: "O! zapachniało geometrią!" i daję im nowe zadanie. Zarówno syn, jak i córka siedzą i uczą się nowych reguł geometrii.

   Ja im oczywiście daję zadanie, które nie jest ponad ich siły - to jest jakiś zupełnie nowy temat. A przy okazji, kiedy nastąpił ten konflikt - a konflikty powstają w wyniku emocji a nie logiki i ja im daję im porcję logiki i potem od razu zachowują się tak jak należy.

7 min  w 293

   Takie kary mieliśmy na przykład kiedy zajmowałem się walkami karate - mieliśmy taką sekcję nieoficjalną bo to kiedyś było oficjalnie zakazane. I mieliśmy dobrego nauczyciela, dobrego Sensei i kiedy ktoś był leniwy lub gdy sobie za dużo pozwalał - na przykład jakiś żart, którego nie wolno było podczas zajęć to Sensei nakazywał mu pompki na pięściach.

 Kara powinna nieść jakiś pożytek a nie żeby tylko odizolować kogoś itp. To było aktywne ukaranie i wtedy nie ma żadnej zniewagi bo kara niby została wymierzona.

7,30 w 319

Tak samo gdy Bóg wymierza nam karę, to również czerpiemy korzyści z tej kary. On nas tak karze, że wyciągamy z tego jakąś lekcję. A czasem tylko tak nam się wydaje, że zostaliśmy ukarani a jesteśmy po prostu w jakiś sposób nauczani - ja w tym czasie przestaję czynić jakieś głupoty, Bóg zmusza nas: "zatrzymaj się! Przemyśl, pomyśl co czynić dalej - a może ja tobie daję jakiś nowy plan?".

  A nam się wydaje, że zostaliśmy zamknięci w czterech ścianach - że nic nie możemy uczynić i niby zostaliśmy ukarani, ale to nie jest kara.

 - Siergiej: "a czy może być tak, że niby dziecko zostało ukarane a potem ono będzie to pojmowało jako zakazany owoc i wtedy zaczyna je to pociągać jeszcze bardziej? Czy to wtedy działa od Boga czy od diabła? A może jest to jakieś karmiczne zadanie duszy?"

Działa zarówno kij jak i marchewka - to są równorzędne rzeczy. Możemy dziecku stworzyć wyłącznie słodkie zachęty i do czego to doprowadzi? To działać nie będzie, wymierzenie kary to wybijanie z człowieka ignorancji.

   Kara zatrzymuje poruszanie się w niewłaściwym kierunku w którym poszedłem na zasadzie: "bo mi się tak podoba" - a wtedy ta kwestia, że "zakazany owoc jest słodki" jest momentalnie i surowo hamowana.

   Jeśli nie czynisz postępów to jesteś zatrzymywany. Bo żeby zmienić kierunek to najpierw musisz się zatrzymać i wtedy zacząć poruszać się w innym kierunku.

  Gdyby tak gwałtownie zmienić to się nie uda. Nasza psychika jest jak szybki pociąg jadący 100 km na godzinę - jeśli on ostro zahamuje to prędkość nie od razu wynosi zero bo rozgniecie nas na miazgę.

   To samo jest tutaj - wszystko odbywa się stopniowo. Tak właśnie działa mechanizm kary. Ponadto kary bywają różne - istnieją kary w gunie dobroci, istnieją w gunie ignorancji a mogą być kary wymierzone w gunie pasji.

- Siergiej: "a jakie są w gunie ignorancji?"

   W ignorancji jest wtedy gdy człowiek powiada: "ja chcę to uczynić" i brak jest mu autorytetów, wtedy po prostu bierzesz go za rękę - wykręcasz ją, zakładasz kajdanki i wszystko. To jest kryminalista - wsadzasz do więzienia.

413   9,43 min

 Nie mówię tu o dzieciach, chociaż dorośli to duże dzieci. Z dzieckiem postępujemy inaczej - na przykład jeśli dziecko coś tam szaleje to mówię: "dzisiaj nie będzie szachów" - i to jest ta kara.

  - Siergiej: to jest w gunie ignorancji?

   Tak, ja ograniczam dziecko.

 - a jaki to będzie w gunie dobroci?

  - Pominąłeś gunę pasji - ale dobrze. W gunie dobroci będzie ignorowanie - bojkot. To znaczy - ono coś tam powiedziało ale ja w ogóle nie wymierzam kary ale mówię: "ja koło ciebie leżeć nie będę". To jest najbardziej surowe postępowanie.

w 445  10,20

  - Siergiej: wychodzi na to, że kara w gunie dobroci jest najbardziej surowa?

   No tak - ukaranie w gunie dobroci to ignorowanie. A potem ono zaczyna czynić coś aby się przypodobać - stara się jakoś zrehabilitować: "tato - przecież ja jestem w porządku!".

  - "jak jesteś w porządku to jesteś".  Tutaj on rozumie, że mnie traci - że traci rodzica, ojca lub matkę...

 - Siergiej: a czy nie istnieje ryzyko, że dziecko się całkiem od nas odwróci?

  No jasną rzeczą jest, że to wszystko jest z umiarem i w odpowiedniej chwili. Potem ja mówię: "Idź tam coś posprzątaj" i dzieciak idzie sprzątać śmieci z radością, że się do niego odezwałem - ponieważ najbardziej przeraża to co nieznane. To jest nawet w Wedach napisane, że karą w gunie dobroci jest ignorowanie.

    - Siergiej: czyli, że wtedy grasz na jego uczuciach?

  No tak - nie tylko na uczuciach ale i na inteligencji i na ciele - na wszystkim.

  - Siergiej: a jaka może być kara w gunie pasji?

   - Pasja to jakiekolwiek działanie i karą tutaj jest pozbawienie tego działania.

  - S: czyli na przykład nie pójdziesz dziś grać w piłkę?

 No tak -  jak już powiedziałem: w gunie ignorancji po prostu zakazujesz. Kiedyś czytałem o dzieciństwie Włodzimierza Lenina - w tym oczywiście było sporo propagandy ale to nie jest źle jeśli istniał tam jakiś wzór postępowania. To oczywiście było takie wyrafinowane.

No i w tej rodzinie Ulianow, jeśli ten przyszły towarzysz Lenin coś tam przewinił to sadzali tego młodego Wołodię na skórzanym krześle i on tam siedział bezczynnie -  to było karą, takie specjalne krzesło do wymierzania kar.

  Nawiasem mówiąc, pamiętacie tę opowieść "Przygody Tomka Sawyera"? On został zmuszony do pomalowania płotu.

 Siergiej: aaa! pamiętam!

  On tak przedstawił ten pomysł, że wszyscy myśleli, że to nie była kara - to znaczy, że możesz podać to jak prezent. Dlatego najważniejszą karą jest to, że tata nie jest zadowolony.

 - Siergiej: żeby tak się stało to ojciec musi mieć autorytet u dziecka. Jeśli autorytetu brak to dziecko nie będzie tym zainteresowane i się nie obrazi.

  Ojciec będzie miał zawsze autorytet, jeśli mama nie krzyczy na tatę w obecności dzieci. Jeśli mama krzyczy na tatę w obecności dziecka to żadnego autorytetu nie będzie - wtedy jego moc, ta męska shakti po prostu znika. A potem zaczynają się problemy braku ojca.

- Siergiej: no dobrze, tu niby wszystko jest takie proste. Wielu ludzi dokładnie tak postępuje w swoich rodzinach - zatem skąd biorą się dzieci, które używają narkotyków, młodzi nożownicy i kradzieże? Pamiętam, że w mojej klasie były dziewczynki co kradły - nawet swoich sąsiadów okradały, tam ginęły pieniądze. Komuś tam ginęły jakieś drogie długopisy itp. Niby to proste a wyrastają takie dzieci - skąd to się bierze? 

 Słyszałem nawet, że dorastają takie kobiety, które odbijają mężczyzn. Tłumaczy się to tak, że w tej rodzinie ona była niedoceniana i teraz ona chce udowodnić, że jest lepsza od innych. Jako dorosła odbija innym kobietom mężczyzn - ma miejsce takie odreagowanie.


600

Skąd się to wszystko bierze - ci narkomani i złodzieje? Może oni mają taka karmę, że takie wyrastają?

   Jest jedno i drugie. Istnieje karma z którą się rodzi dziecko - rodzice nie mają z tym nic wspólnego. Oni są po prostu właściwym otoczeniem, które odpowiada jego karmie.

- S: czyli nawet otoczenie jest wybierane?

 Oczywiście, że tak. Czas narodzin, miejsce narodzin, wszystko co go otacza a więc bieda lub bogactwo. Dlatego są rodzice, którzy krzyczą na dziecko, a znów inni chuchają i dmuchają.

 I przy bliższym przyjrzeniu okazuje się, że jeśli na dane dziecko nie krzyczeć to z niego wyrośnie dosłownie potwór - a to dlatego, że ono wykazuje pychę z samego urodzenia, urodziło się już takie i wtedy ta pycha się nie przejawia. 

15,30 w 661

 Istnieją różne rodzaje przypowieści - na przykład idzie guru z uczniami i dochodzą do górskiej wioski. Tam spacerują dziewczyny i chłopcy i zbliża się do tego najładniejszego i wkłada mu palec wskazujący w oko. Wszyscy w szoku.

  Siergiej: ojej! 

 No tak - buddyści kochają takie opowieści. No i pytają go za co? Guru odpowiada: "to, że jest piękny to nie jest problem, ale on ma do tego ogromne ambicje - i w połączeniu z tą urodą nic z niego nie wyrośnie. On zniszczy swój los i wiele morderstw wydarzy się w pobliżu - a z jednym okiem wszystko będzie normalnie, wtedy nie będzie tak bardzo zadzierał nosa.

 - Siergiej: bardzo surowe działanie.

  - no tak, surowe. Dlatego jeśli jest taki los i człowiek rodzi się z taka pychą z poprzedniego życia - taki "mistrz sportu", to dostaje takich rodziców, którzy go nieustannie stawiają na miejsce i pycha się nie rozwinie.

 A jeśli nie ma konieczności przeciwdziałania pysze -... w ogóle pycha pośród tych wszystkich chorób w świecie materii takich jak chciwość, zawiść - zawiść to już jest konglomerat wszystkiego, jeśli wszystko jest zgrupowane razem i wymieszane to otrzymujemy zawiść. To się nazywa mat-caria.

 Pycha tym się różni od wszystkich pozostałych, że człowiek nie jest w stanie jej ukryć, pycha to taki wytworny grzech a każdy taki wysublimowany grzech w dowolnym kierunku zupełnie nie da się odróżnić od cnotliwości.

  Dlatego nie udowodnisz tego danemu człowiekowi jakoś tak ustnie czy namacalnie - za pomocą rysunków czy świętych pism. Takiego trzeba przywołać do porządku poprzez działania fizyczne, wybić mu to z głowy.

  I dlatego się tacy rodzą bo pychę leczy się poniżeniem. On zostaje upokorzony, ponieważ pycha to: "jestem lepszy od innych" - i takiemu pokazują: "to jest twoje miejsce".  "Och! zostałem ukarany!" - nie, zostałeś postawiony na swoje miejsce.

   Tak naprawdę nie możemy być nie na swoim miejscu i ten kogo tak "sprowadzili na ziemię" powie: "ojej! zostałem poniżony!" - nie, ciebie postawili na twoje miejsce.

 - Siergiej: czyli, że nie możemy być nie na naszych miejscach, więc jeśli dusza wychodzi.... proszę mnie poprawić czy ja dobrze to rozumiem -

    Oznacza to, że dusza dziecka przychodzi do danej rodziny - ta rodzina jest już gotowa na przyjęcie tej duszy. Przygotowane jest środowisko na ulicy - inne dzieci rodzą się mniej więcej w tym samym czasie dokładnie w celu stworzenia tych wszystkich sytuacji - dobrze to widzę?

 - Wiktor: mhm

Siergiej; ale czy rodzice mogą w jakiś sposób - nawiązuję tu do wspomnianej przez pana pychy - czy rodzice... no może nie za pomocą bata czy jakiegoś tam policzkowania aby nie wyrósł z niego morderca czy jakiś tam szef osiedlowej bandy lecz w jakiś sposób otworzyć przed nim świat miłości, świat szacunku? Czy jego dusza może posłuchać takiego czegoś czy też tam już przed wejściem do ciała cały jego los jest już ściśle określony?


807  19 min

  Cóż, psychologowie mówią, - nie wiem w jaki sposób oni to obliczają - ale powiadają, że jakoś 20% zależy od wychowania

  Siergiej: ale to nie jest potwierdzone.

owszem - to nie potwierdzone, a 80% jest tym, nad czym trzeba pracować - to zależy od podświadomości itp.

  Czy możliwe jest działanie bez kija i wyłącznie przy użyciu dużej marchewki? Taka duża marchewka bez kija nazywa się "tolerancja" - czyli oręż diabła. 

   Jeśli przeniknąć pouczenia zawarte w świętych pismach to człowiek powinien  jednocześnie zanurzać się w ignorancji i w wiedzy i tylko w tym przypadku będzie na drodze do uzyskania nieśmiertelności.

  Jeśli będzie wyłącznie bity kijem czy też batem  - czyli wyłącznie będzie tkwił w ignorancji to jest bardzo złe, a jeśli będzie tylko wiedza, to znaczy tolerancja to będzie jeszcze gorzej. Wtedy wychowamy potwory - samych seryjnych morderców.

   Dlatego zasada kija i marchewki jest niezbędna.  Ale co z miłością? Przyjrzyjmy się zatem czym jest miłość. Zgodnie z zapiskami pierwszej księgi shrimad Bhagavad miłość ma cztery składowe:

   Brak co najmniej jednego z tych komponentów oznacza, że to nie jest żadna miłość lecz silne, wyrafinowane pożądanie.

 Tak więc miłość to:

1. ja jako osobowość ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami,  

2. To jest Bóg - on m musi uczestniczyć w tym procesie, 

3. to jest ten ktoś, kto potrzebuje mojej miłości czyli ktoś kto cierpi, a może po prostu moje dziecko, które wychowuję,

4. czwartą  składową jest wróg. Wróg jest konieczny, jeśli nie ma wroga to nie ma miłości. -  i zwróćcie uwagę, że brak w tym zestawie przyjaciela. Najważniejsza rzecz polega na tym, że cokolwiek byś nie czynił - jakkolwiek byś się nie starał sam siebie zahipnotyzować to zawsze - przez całe życie, aż do fizycznej śmierci będą z tobą te 4 komponenty.

   Problem tylko w tym jak one ze sobą powiązane. Coś powinno być w centrum i a pozostała trójka na obrzeżach.

 Jeśli ja będę w centrum, to zwariuję - ogólnie egocentryzm do niczego dobrego nigdy nie prowadzi, to jest zrozumiałe.

  Jeśli w centrum będzie wróg, to będę cały zaabsorbowany tym, że otoczyli nas Anunaki- wszystkie te gady, musimy z nimi walczyć. Ogólnie rzecz biorąc, to jest również bardzo niedobre - a tak naprawdę w ten sposób będę ich tylko karmić.  

 Jeśli w centrum ustawię kogoś wymagającego pomocy.... Miłość musi mieć punkt podparcia, nie da się kochać tak sam z siebie - kocham się, ślina cieknie i sama rozkosz - to nie jest miłość. Miłość to w ogóle czasownik.

w 925  21,50

   Jeśli wezmę kogoś kto ucierpiał - na przykład człowieka, który tu do nas przychodzi i umieszczę go w centrum, to natychmiast podpadam pod paragraf kodeksu karnego zgodnie z zasadą: "dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane", ponieważ będę tej ofierze wylizywać rany a często jest tak, że takiemu poszkodowanemu trzeba dać mocny szturchaniec.  

 Dlatego jedyną prawidłową opcją jest w centrum umieścić Boga a na obrzeżach tego trójkąta jestem ja, wróg i ktoś dla kogo to czynię.

   Zawsze istnieją cztery składowe miłości i jest obowiązkowo wróg. Jeśli weźmiemy ostatni rozdział Bhagavad Gita - a ten ostatni oznacza tutaj finałowy patos, to znaczy ostatni akord - to co tam widzimy?

  Kochający człowiek jest uważany za będącego pod skrzydłem Boga. Bóg powiada: "ja ochraniam mistyków", a zwykli ludzie to bezbożnicy, którym się cuda nie przytrafiają.

 Tak więc z mistykami będzie moc, zwycięstwo, obfitość i etyczna czystość. Przy czym czystość etyczna to odwaga i nieustraszoność - przedsmak wieczności. 

 Moc i zwycięstwo - czyli trzeba będzie kogoś nagiąć, o marchewce nie ma tam zbyt wiele - jest wyłącznie mowa o obfitości. Czyli, że będę miał wszystko co mi trzeba a przy tym wystarczy aby się z kimś podzielić - i nie doznam przy tym żadnego uszczerbku.

 No i było takie pytanie, które sobie tutaj zapisałem: "jak tam będzie z tymi wszystkimi narkomanami?"

  Jeśli nie jestem bezbożnikiem - a jest o tym napisane, że jeśli wypuszczam z rąk albo marchewkę albo kij to natychmiast pojawia się bezbożność. Jeszcze raz przypomnę co mówią Shri Upanishady - tam jedna z mantr powiada: "ci co zanurzają się w ignorancję tym jest bardzo źle - a tym co zanurzają się w wiedzę jest jeszcze gorzej"

 Trzeba się jednocześnie zanurzyć w jednym i drugim - to jest działanie zarówno kija jak i marchewki.

1005   23,45

 - Siergiej: czyli, że musi istnieć taka misa równowagi?

  Tak - na tym polega ta harmonia. Okazuje się, że bez ignorancji zasadniczo nie mogę iść do toalety. Bez ignorancji nie mogę się zrelaksować - odprężyć. Gdyby guna ignorancji nie była potrzebna, to nie byłoby jej tutaj.

  Moje ciało składa się z materii - całe wcielenie jest w gunie ignorancji, dlatego narkomani też są potrzebni.

    I mówi w komentarzu 18/78 do tego ostatniego rozdziału o którym wspomniałem gdzie mowa jest o mocy i zwycięstwie: "naturalnym stanem człowieka jest radość ze swojej mocy". Radość z powodu swojej mocy - czyli, że czegoś faktycznie dokonałem i mam taką radość - w niektórych przekładach pojawia się tu nawet słowo "szczęście".

   A co zrobiły nasze "inteligentne" Gady? Mam tu na myśli te religijne mafie, oni to wszystko wykreślili i napisali: "Naturalnym stanem człowieka jest wchodzenie w sferę przyjemności" (rozkoszy). To jest właśnie narkomania - to znaczy to co  aktywne zamienili na pasywne, a także zmienili słowa kluczowe we wszystkich najważniejszych tekstach.

    To znaczy, czegoś dokonałem i doświadczam z tego powodu szczęścia. Oni teraz mówią, że nie musisz nic czynić, a po prostu bądź szczęśliwy. Po prostu obserwuj, kontempluj - istnieją duchowi narkomani, którzy śpiewają Hare Kryszna lub coś w tym rodzaju. To jest duchowa narkomania.

  U nich aby tylko nic nie czynić - Kryszna się wszystkim zajmie albo Bóg Jezus im pomoże. Są też zwyczajni materialiści - tym ludziom brakuje szczęścia. A jest powiedziane, że szczęście przyjdzie wyłącznie po tym jak czegoś dokonasz. Wtedy otrzymujesz je jak wynagrodzenie.

  A jeśli niczego nie dokonałeś - a wszyscy ludzie pragną szczęścia, wszyscy go potrzebują... co wtedy zrobić? Proszę bardzo - tu masz opium albo coś innego. Możesz sobie wstrzyknąć. I narkomania to niekoniecznie jakiś twardy lub miękki narkotyk. To może być mocna kawa - to może być cokolwiek.

  Wszystko co pobudza lub uspakaja psychicznie uważane jest za niedobre - uważa się, że to narusza zasadę ascetyzmu.

 - Siergiej: Wiktorze Fiodorowiczu, chciałbym tu poszerzyć nasze rozważania o jeszcze jedną kwestię: same narodziny. Poród. Na ile mi wiadomo - także i z pańskich wykładów - poród na plecach jest rzeczą nienaturalną a już w ogóle nienaturalne jest cesarskie cięcie, to, że poród jest przyjmowany cudzymi rękami także jest nienormalne - mówią o tym również święte pisma, 

Skracając: istnieje jakiś program dla danej duszy - dusza przychodzi i trafia tu do tego Klondike, pobiera się dziecku krew z pięty, odcinają pępowinę....

Niestety, nie mam dobrej nowiny dla naszej publiczności - owszem, porody są przyjmowane nieprawidłowo, powinniśmy rodzić sami bez tych wszystkich "pomocników". Powinniśmy się sami bronić - czy to orężem czy znając jakieś tam sztuki walki bez Policji czy Milicji. 

27 min  w  1155

  Wszystko powinniśmy sami - zabrano nam te najważniejsze dźwignie i w ten sposób nie mamy do tego prawa, zakazują tego paragrafy.

 Ale!....ten kto chce rodzić - nawet teraz w tych surowych czasach w których dzisiaj żyjemy. W tej chwili zachodzi separacja - rozdzielenie, jedni stają się niesamowicie wolni ( w dobrym znaczeniu tego słowa) a inni są nieprzyzwoicie uciskani.

  Podobnie jak na przykład uważa się, że może być coś jeszcze gorszego w tym wszechświecie - najgorsze w tym wszechświecie to popaść w skórę widziadła. To  jest najgorsze.

    Siergiej się śmieje.

   Żadne opisy piekła nie dadzą się z tym porównać ponieważ pozostaje wiele pragnień i człowiek zakończy życie samobójstwem.

 Tak więc seryjny maniak, wszyscy samobójcy lub abortowane dzieci - przecież ono nie miało jeszcze żadnej świadomości a zostało poddane aborcji. Średnia długość trwania życia na Ziemi się skraca w wyniku aborcji.

 Żeński głos z sali:  czyli, że on umarł?

  Chcę powiedzieć o tym, że on niczego nie dokonał a ciąża została usunięta - to oznacza, że miał już tam jakąś karmę - że urodził się już taki, że mama zdecydowała poddać go aborcji. Tak samo bywają surowi rodzice - ten co się urodził ma już taki los, że on powinien to przeżyć. To tak jak u tych niektórych ludów ósmego dnia po narodzeniu wykonują obrzezanie i wtedy taki ktoś ma potem duże kłopoty z okazywaniem sympatii - jego rękami można potem wprowadzać jakieś surowe przepisy i on się nawet nie skrzywi.

   To samo ma miejsce podczas przyjmowania transfuzji krwi,

1220  29 min

istnieją nawet pewne antybiotyki, które są podawane i taki człowiek od samego początku  jest już niepełnowartościowy.  A dlaczego ktoś tak czyni aby on był niepełnowartościowy? Skazańców zmienia się w ludzi niepełnowartościowych - u takich albo rozwija się pycha, albo mają zbyt wysokie mniemanie o sobie a wtedy wydaje mu się, że jemu wszystko wolno. A wtedy nagle zostaje ograniczony i powoli zaczyna pracować nad swoją pamięcią i innymi cechami.

 Okazuje się, że aby to rozwinąć to musi być przyzwoitym człowiekiem - on chce cieszyć się życiem i być wolnym.  A Wedy dokładnie mówią, jak osiągnąć radość i być wolnym. Aby się uwolnić trzeba wykonać 4 rzeczy:

 1.  Pierwsze to Dharma a to przede wszystkim jest ustanowienie relacji - człowiek musi zbliżyć się do ludzi. Dharma, to nie jest to co czynię lecz jak to czynię. To nie jest tak, że od niechcenia - lekką ręką mogę czegoś dokonać.

 2. Później jest Artha czyli do porządku trzeba doprowadzić ekonomię.

  3. a następnie Kama - powinieneś się wszystkim tym cieszyć - rozkoszować, to jest konieczne! Powinieneś się cieszyć zgodnie z prawem - a możesz się tym cieszyć tylko wtedy, kiedy wypełniłeś swoją Arthę - a to się nie uda jeśli nie będziesz miał więzi, jeśli nie będzie przyjaciół.

 4.  Ostatnia jest Moksha, czyli wolność. Wolność osiąga się wtedy kiedy spełnisz swoje pragnienia. A ten nasz człowiek został zablokowany w więzieniu - zakręcono mu wszystkie krany i teraz on jest zależny od wszystkich ludzi wokół - chce on tego czy nie będzie musiał nawiązać jakieś relacje ze swoim otoczeniem bo bez tego po prostu tam zginie. Rodzice też go porzucają.

  Czyli, że nie wszystko jest takie łatwe. Mówią niektórzy: "wychowajmy rodziców i wtedy dzieci będą inne". Nie będą. Wszystko tu ma swój sens. Potępienie jest po prostu ignorancją - my mówimy: "to się da bardzo szybko naprawić". Niestety nie da się.

  Życie tutaj to jest taka duża klinika, która chce przede wszystkim dać ludziom wolność, jeśli dać wolność komuś, kto na to - może nie tyle, że nie zasługuje, ale że nie wie, co z nią uczynić..... Na przykład wypuśćcie na wolność przestępcę - czy on pójdzie do pracy? Z dużym prawdopodobieństwem nie pójdzie.

  On powinien posiedzieć w izolacji, porozmawiać z odpowiednimi ludźmi. Co prawda nie mam na myśli współczesnego porządku ochrony prawa bo on nie daje przestępcom szans na stanie się dobrymi ludźmi. Tych ludzi wychowuje coś całkiem innego.

  na przykład można mu dać wyrok dożywocia a można też sprawić, że taki człowiek zostanie sparaliżowany i teraz wydaje się, że niby nie trafił do więzienia, ale leży na łóżku i jest uzależniony od wszystkich. Niby dotknęła go jakaś choroba.

  Tak więc istnieje taka globalna medycyna - taka globalna kara, pokuta od której on nie jest w stanie się uchylić i to tego człowieka wyleczy.  

  Jeśli jesteś zbyt pewny siebie to samotność czyli ograniczenie cię wyleczy - kiedy będziesz miał już tego dosyć to sam będziesz łaknął komunikacji z innymi.  

https://www.youtube.com/watch?v=yHZVEfHL-EI 


 

 

sobota, 20 kwietnia 2024

Czyńcie to 5 minut dziennie, a wasze życie się zmieni - Era Wodnika

 oryginał jest tu: https://www.youtube.com/watch?v=j5q0TMi1qLI

 Kochani, im bardziej świadomie zaczynacie dobierać słowa które wymawiacie lub używacie w codziennym życiu, tym bardziej zaczyna się zmieniać wasza rzeczywistość.

   Jeśli stale używacie słów i myślicie o różnych rzeczach pozytywnie i z wdzięcznością, to może to stać się waszą domyślną rutyną. Właściwy sposób tworzenia pozytywnych stwierdzeń polega na tym, że zawsze trzeba mówić o tym, co już posiadacie. 

  One nie powinny dotyczyć waszego pragnienia posiadania czegoś. Na przykład, jeśli chcecie aby w waszym życiu pojawiła się miłość, to wasza afirmacja powinna brzmieć: „Jestem Miłością”. Jeśli pragniecie mocnego zdrowia, to może być "Jestem zdrów". 

  Tworząc afirmacje, unikajcie takich słów jak „chciałbym” lub „życzę sobie”, zamiast nich używajcie takich słów jak „jest” lub "posiadam" (mam). 

  świetnym początkiem byłoby wypowiedzenie oświadczenia za co jesteście wdzięczni. W miarę zwiększania się waszej wdzięczności, będziecie przyciągać więcej rzeczy, które sprawiają, że jesteście wdzięczni. 

  Wypowiadajcie afirmacje głośno. Wasze ciało wibruje i powietrze przenosi wibracje. One mają określone częstotliwości. Mówienie afirmacji na głos sprawia, że zamiar przesiąka do waszych działań i pomaga materializować wasze pragnienia.  

  Bez względu na to co dzieje się w waszym życiu w tej chwili to pozytywne stwierdzenia, które wymawiacie -  nawet jeśli wydają się one przeczyć temu co czujecie ostatecznie zmienią wasze życie na lepsze. 

Wdzięczność wam wszystkim

https://www.youtube.com/watch?v=_ekfZOcHD6g&lc=UgzJXj9WhEJuytpz8fx4AaABAg 


 

 

piątek, 19 kwietnia 2024

Pomóż żmijom zrzucić skórę

 oryginał tu https://www.youtube.com/watch?v=eSQRsxUBtF4

  No to wygrałam, możecie mnie nazywać głupią cipą - doprowadziłam chłopa do granic. Rozumiecie? Dziewczyny - kiedy wy mu pierzecie mózg przez rok, dwa, trzy albo przez całe życie to nie myślicie, że pewnego dnia jego cierpliwość się nie skończy, że coś w nim nie pieprznie i on zabierze swoje manatki - naciągnie spodnie i zmyje się z twojego życia? Rozumiecie to?

   A ty potem siedzisz i myślisz: "co ja najlepszego zrobiłam?" A kiedy on już naprawdę zbiera swoje rzeczy to padasz mu do kolan mówiąc: "kochany wracaj! byłam głupia, zazdrosna, kocham cię".

 Ale temu mężczyźnie są już tak obojętne te twoje słowa, które ty dziś wykrzykujesz na cały głos, że zabrał swoją torbę i powiedział ci "żegnam, bo nie mogę już dłużej z tobą żyć - ostatecznie przegięłaś. Dawałem tobie szansę raz, dwa, trzy razy abyś się poprawiła a to przeyeb@łaś. Teraz już mi się przelało - żegnam, żyj jak chcesz histeryczko."

 Czy wy rozumiecie, że oni nas znoszą, tolerują to - przebaczają, potem znowu to cierpliwie znoszą, wkurzają się a koniec końców rezultat będzie jeden. On odejdzie od ciebie do innej. Druga go również prędzej czy później dobije i będzie mu "ryła beret" ale może trochę delikatniej niż ty - rozumiecie to?

Dlatego wniosek jest taki: nie należy mu yeb@ć mózgu bez powodu - a jeśli jest powód to powinnaś mu wyraźnie i precyzyjnie wyjaśnić z czego jesteś niezadowolona. Nie wolno go kuźwa nieustannie piłować - jasne to jest?

  https://www.youtube.com/watch?v=rhbGARw9BfI