Szybkie linki do najważniejszych wpisów (abecadło) i polecanych stron

piątek, 9 maja 2025

Starość - Wiktor Sawieliew

 oryginał: https://www.youtube.com/watch?v=xndcnctjgX4

Jesteśmy już na wizji. Aha, no dobrze, jakie pytanie mamy?

Pod wideo zdarzył się komentarz: „Oglądam już nagrania Wiktora od dziesięciu lat i tu mam pytanie:  dlaczego Wiktor się nie starzeje, a ja się starzeję?”

Heh... no, niezłe pytanie. No dobrze – w Bhagavad-gicie jest napisane, że starość, choroby i śmierć to jest zło. To jest zjawisko nienormalne. Starość, choroby i śmierć to jest zło. Kto to rozumie, ten posiada Wiedzę. A ten kto myśli, że to jest normalne jest głupim człowiekiem.

Czy człowiek się zmienia? No oczywiście, że się zmienia. Ktoś tam rośnie, ktoś tam jeszcze inaczej. My powinniśmy się zmieniać, ale nie powinniśmy się starzeć. Nie należy mylić tych pojęć. Są tacy ludzie, którzy tak dojrzeli, wyrośli, szerocy w plecach się stali. No powiedzcie mi, gdzie widzieliście stare zwierzęta? Kotka do samej śmierci rodzi kocięta i łowi myszy. Zgadza się? Ewentualnie biega za kłębuszkiem na sznurku. Rozumiecie jak to jest? 

 To nonsens, po prostu istnieje pewna orbita życia. Przez jakiś czas nasze ciało się odpowiednio przygotowuje, potem coś tam wykonujemy, no i już. 

 Ale ponieważ ludzie piją, palą, oglądają jakieś tam „Tik Toki” zamiast się czymś zająć. Oni podwyższają sobie w ten sposób szybko poziom dopaminy. No i oczywiście w ten sposób cały ten własny entuzjazm i zapas sił jest tracony.

Już dawno temu powiedział Maksym Gorki: „Chrońcie swoje pragnienie”. On mówił o relacjach między-płciowych. Chrońcie swoje pragnienie, ponieważ ono stanowi natchnienie dla waszego życia. Ono daje entuzjazm waszemu życiu. 

 To się pojawia w jakimś konkretnym celu. A my tę energię pożytkujemy bez sensu. Marnotrawimy ją. Stajemy się podobni do takich szczurów laboratoryjnych. Było pewne doświadczenie, że postawiono im klatkę. Ich obszary mózgu były do czegoś podłączone i naciskały nosem, albo czymś innym przycisk w tej klatce i doznawały poczucia rozkoszy. Te szczury popadały w uzależnienie i bardzo szybko umierały. To była narkomania. Dlaczego one tak szybko zdychały? Bo one doznawały szczęścia poprzez pobudzanie organów zmysłów, aby w jakiś sposób tam zadowolić zmysły, uzyskać jakąś przyjemność, np. wzrokową, poprzez uszy, skórę, czy jeszcze inaczej. To mamy dzisiaj wśród ludzi, jak dobry bankiet jakiś: "och! jak miło sobie porozmawialiśmy - taka miła biesiada".

A tak naprawdę zadowolenie człowiek uzyskuje, jeśli coś czyni. Jeśli czyni coś dobrego. „Rozkoszuj się swoją dolą” – tak napisał  Bhaktivinoda Thakur w pierwszej mantrze.  Uzyskuj rozkosz ze swojej doli, radość ze swojej doli.  

  A czym jest ta „swoja dola”? W księdze Koheleta widnieje następujące zalecenie: „Nie ma nic lepszego dla człowieka, niż wykonywać swoje działania i czerpać zadowolenie z tych swoich czynów”. Zauważcie – swoich czynów, a nie cudzych. A same organy zmysłów dane są wyłącznie dla orientacji w przestrzeni. To nie jest po to, żeby usiąść gdzieś tam w fotelu z pilotem do telewizora i w ten sposób jakoś dawać podniety swojemu ciału. W ten sposób wpadamy w imitację życia. 

 Wykonując działania w rzeczywistym świecie jakoś przemieszczamy się w przestrzeni. A w drugim wypadku – w tej imitacji – przemieszczasz się tylko w jakiejś wirtualnej rzeczywistości. No i oczywiście ciało się wtedy zabrudza, powstają złogi, zmienia się twoje DNA. A tym bardziej, że tam jest przekazywana taka informacja, że nie staniesz się od niej lepszy. A nasze DNA to jest antena, która łapie jakieś informacje, o tym co czynić w kolejnej chwili. DNA to nie jest jakiś tam magazyn informacji, który można rozwinąć i przeczytać, że tam jest zapisane wszystko, co należy czynić. Ta informacja jest w polu energetycznym poza człowiekiem. 

A tak przy okazji – świadomość człowieka też znajduje się poza ciałem i DNA po prostu to odbiera. No i my to DNA tłumimy na wszelkie możliwe sposoby, poprzez nieprawidłowe żywienie, poprzez narkotyki i różne inne. Tak w ogóle to zadowolenie powinniśmy uzyskiwać nie od tego, co jest przyjemne dla zmysłów, lecz z tego, że czegoś tam dokonaliśmy. Przy tym dokonaliśmy tego nie dla siebie - zauważcie to. Jeśli to było dla siebie, to było to zaspokojenie zmysłów. Na przykład krzesło stało się bardziej miękkie, albo dom stał się cieplejszy i więcej w nim przestrzeni. To nie o tą radość chodzi. A jeśli w jakiś sposób sprawisz radość komuś innemu i kiedy twoje zmysły nie będą miały z tym nic wspólnego - to właśnie jest prawdziwe szczęście, prawdziwe przeznaczenie. 

 A wtedy człowiek się nie starzeje. Owszem, możesz się na przykład zmęczyć, ale później jest przypływ sił i rześkość.

Od czego ludzie młodnieją, np. zewnętrznie? Ja znałem takiego człowieka, który posiedział w więzieniu i odmłodniał. Po wyjściu z więzienia zaczęły zauważać go kobiety - one doskonale czują ten wzrost energii. Mi też się coś takiego przytrafiło, gdy byłem w wojsku. Skierowali mnie do kancelarii sztabowej i potem ludzie mówili, że to mi wyszło na dobre. A tam trochę bezczynności, nie trzeba wiele czynić – i to nie dlatego, że ja jestem taki leniwy – ale skierowali mnie tam. 

 Wiecie jak to jest w armii – ścisły regulamin, dowódca ma zawsze rację, a jeśli nie ma racji, to patrz punkt pierwszy, czyli że dowódca ma zawsze rację. No i tam bardzo mi brakowało takiego porozumienia, komunikacji na wyższym poziomie, na takie tematy, jak my tutaj. Ja tam siedziałem sam i nagle mi dodali jednego współpracownika do tej kancelarii. No i prowadziliśmy z nim bardzo ciekawe rozmowy na bardzo różne tematy. Widzicie jak to jest, los tak pokierował, że przysłali mi tego kogo należy, z kim można było porozmawiać. No i ja sobie w swoim światopoglądzie uzupełniłem to, czego mi brakowało, a wraz z tym podobno zacząłem dużo lepiej wyglądać. 

W ogóle to tak jest, że jeśli zajmujesz się swoim dziełem - czymś co tobie przeznaczone, to wszystko jest jak należy. Jeśli toporkiem rąbać drewno, to on jest w porządku, ale jeśli zaczniesz rąbać drewno mikroskopem, to go zepsujesz. Natomiast za pomocą siekierki czy toporka niczego nie dasz rady ujrzeć, tak jak pod mikroskopem. Każdy powinien zajmować się tym, do czego ma predyspozycje i talent, czyli swoim dziełem, a wtedy wszystko będzie w porządku.

Ponadto od czego ja tutaj zacząłem – rzeczy nie w starości, ale w zmianach. Zmieniamy się nieustannie, czy coś czynimy, czy też nie. Jeśli nic nie czynimy, to się degradujemy. Jeśli coś czynimy, to zmiana i tak zachodzi, ale wtedy regenerujemy się. Pojawia się niejako uaktualniona nasza wersja.

  Weźcie się połóżcie na kanapę i poleżcie sobie tam dwa tygodnie, to w trzecim tygodniu nie dacie rady się podnieść. I się okaże, że tu was boli i tam was boli, że w stawach się coś tam zrobiło, jak nie pracowały. Ruch jest niezbędny, ale nie byle jaki ruch. 

      Ja na przykład trenowałem w sekcji sportowej – byłem i w sekcji narciarskiej i także biegałem na czas. A potem pomyślałem sobie: czym ty tutaj się zajmujesz? Przecież ten czas można spożytkować na coś dużo lepszego. Wstałem rano, zabrałem się za ogród, tu się schyliłem, tam się schyliłem, ponaginałem się tam gdzie trzeba i te działania mają konkretny sens - wtedy zrozumiałem i ze zdumieniem stwierdziłem, że sport odstawiłem, a w domu zapanował porządek. To zaczęło być traktowane tak jak sport.

A kiedy pracowałem na stacji kolejowej Zaporoże 2, to tam byli najróżniejsi pracownicy. Byli tam również więźniowie i oni na nas zerkali, a my tak przed kolegami wzajemnie się prezentowaliśmy – podkład kolejowy na ramię, taki drewniany to ważył swoje kilogramy, a już żelbetowy to w ogóle. No i traktowaliśmy to jak sport. 

 A tam zaraz obok było boisko sportowe i przychodził czasem stamtąd pewien trener, który powiadał: „Koledzy, wy tu podnosicie takie sztangi, że moi sportowcy nie daliby rady". I to się skończyło tak, że on trafił w końcu do mojej brygady. Chyba szukał lepszej zapłaty czy jakoś tak.

  No i kiedy rozdzielaliśmy zadania, to dawaliśmy mu te najlżejsze, a on się zaczął obrażać, mówi: „Co to?… jak wy mnie tu traktujecie? Dajcie mi tutaj coś cięższego”. No i kiedy zaczął na równi z nami nosić, to powiedział: „Ooo.. sport to jedna rzecz, a taka prawdziwa praca, to już co innego. W jaki sposób wy mogliście się tak wytrenować?”  

    A ja mu odpowiadam: „To bardzo proste, Bóg nie wydziela nam czasu i przestrzeni na jakieś treningi, w jakimś tam celu, żeby tylko sobie potrenować. Życie pisze wszystko od razu na czysto. Jeśli wykonujesz pożyteczne dzieła, to od razu będziesz miał wszystko, co potrzeba. Nie trzeba żadnej tam specjalnej rozgrzewki”. 

  W obecnym czasie niestety są automatyczne pralki, wiele rzeczy jest wykonywanych automatycznie. No i to dobrze, bo to uwalnia nam dużo czasu w naszej świadomości i mamy wtedy czas pomyśleć o czymś dużo Wyższym. A z drugiej strony dobrze jeśli jest w naszym życiu właśnie taka codzienna praca.

Lecz jeśli ktoś wykorzystuje ten fakt, że dziś wielu rzeczy nie trzeba czynić - że wiele kwestii bytowych jest załatwianych za nas automatycznie to ten uzyskany tym sposobem czas wolny przyniesie mu szkodę. W ten sposób ludzie się demoralizują. 

Ogólnie uważa się, że normalny człowiek rozgląda się wokół i szuka co by tutaj dobrego wykonać. Powiada się, że sam Bóg pokazuje: „Ooo… to leży w niewłaściwym miejscu, ooo… a tam jest pajęczyna, trzeba by ją jakoś podnieść, usunąć”. Tutaj czy tam coś można ulepszyć - i człowiek zawsze ma jakieś pożyteczne zajęcie. 

 Tego nie należy wykorzystywać w zły sposób, w tym sensie, że czynić coś wyłącznie dla siebie. Trzeba czynić coś dla innych, a wtedy to już jest inny poziom. Ci, którzy wykonują coś dla innych są o cały rząd wielkości silniejsi, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jeśli tę samą pracę wykonujesz dla siebie, to możesz się naderwać, lecz jeśli tę pracę wykonujesz dla innych, to nic ci się nie stanie. No oczywiście pod warunkiem, że nie zostałeś do tego zmuszony. Jeśli sam zgodziłeś się do tej pomocy.

Od razu poczujesz się lepiej i sam nie będziesz wiedział dlaczego. Niby oddałeś swoją energię, ale dostałeś coś większego. Otrzymujesz wtedy Boską pomoc. Wtedy Bóg razem z Tobą wykonuje tę pracę - on wtedy razem z tobą niesie na przykład jakiś tam kawałek drewna. I ten stan, to odczucie Jego obecności bardzo wiele zmienia w twojej świadomości i w twojej fizjologii.

  A ponieważ powiadają, że Bóg jest wiecznie młody, ponieważ On się nie starzeje. Wiecie ile Bóg ma lat? Nie wiecie? Około siedemnastu. Nie pamiętam już dokładnie. Są gdzieś takie opisy, że jakaś jego postać ma tyle konkretnie, a Kriszna ma tyle. A po prostu doszedł do jakiegoś konkretnego poziomu i dalej się już nie starzeje - on zatrzymuje się w tym wieku. A potem na przykład przeżył sto lat.

  Są takie opisy życia Kriszny, że on się urodził, są opisy jego lat młodości, jak był nastolatkiem. A gdy stał się już młodzieńcem – tak około siedemnastu lat – to opisuje się, że ta jego ukochana Ratharandi, miała chyba około szesnastu lat. Dokładnie niestety nie pamiętam. Znam pewnego człowieka, który to wszystko dokładnie pamięta. No i potem są opisy, że miał już sto lat, ale wyglądał cały czas tak jak ten siedemnastolatek.

 I miał cały czas te same możliwości, te same cechy, które ma człowiek mając lat siedemnaście. No i z wiekiem on stawał się silniejszy, ale najważniejsze, że miał entuzjazm, cały czas zachowywał tę samą ruchliwość i ciekawość - miał cały czas tą zdolność dostrzegania nowych rzeczy wokół. Bóg pokazuje to, co nowe.

  Jest taki sposób jak określić, że jesteś bez Boga. Spoglądasz wokół i stwierdzasz: „wszystko jest takie jak wczoraj. Nic się nie zmieniło”. To znaczy, że straciłeś kontakt z Bogiem. Nowe się pojawiło, ono nie mogło się nie pojawić. Nawet w twoim mieszkaniu, pomimo tego, że nie nawet nie kiwnąłeś palcem, a jednak coś się zmieniło, a ty tego po prostu nie widzisz. Bóg ci nie otwiera oczu na coś nowego. 

Wszędzie wydarza się coś nowego, to się dzieje wszędzie. Nigdzie nie jest tak, żeby czas się zatrzymał.

Istnieje taka wschodnia przypowieść – już nie pamiętam dokładnie, kto ją napisał – dokładnej rymowanki wam nie powtórzę, ale tam było opisane coś takiego, że byłem malutki i zauważyłem, że gdzieś tam na rogu, jakiś muzyk z instrumentem gra i wykonuje swoją pieśń, a tymi piosenkami  opisywał różne rzeczy. 

No i ta wierszowana przypowieść opowiada, że on jako mały chłopiec chodził gdzieś tam do sąsiadów, że długo u nich zostawał i słuchał tych pieśni. I najdziwniejsze było to, że ten śpiewak – taki nędzarz – ani razu się nie powtarzał w tych swoich pieśniach. No i ta przypowieść opowiada, że on później dorósł, poszedł gdzieś do szkoły, czy na studia, ożenił się i po jakimś czasie przyjechał do rodziców, a ten śpiewak siedzi nadal tam na tym narożniku i coś tam brzdąka.

         Bohater opowieści opowiada, że zatrzymał się, aby posłuchać tych pieśni i okazało się, że one są zupełnie nowe. Bardzo go to zaciekawiło i w końcu nie wytrzymał i zapytał śpiewaka: „Skąd ty bierzesz te wszystkie tematy? Skąd u ciebie te wszelakie nowości? Tyle lat minęło, a ty ani razu niczego nie powtórzyłeś”. No i ten mu odpowiedział: „Ja niczego nie wymyślam. Ja po prostu obserwuję świat i opisuję go tak jak widzę”. No i właśnie on patrzył na świat oczami Boga. 

W świecie nieustannie coś się dzieje, a my tego nie zauważamy. Jest sobie na przykład jakaś para i żyją razem, aż w pewnym momencie ona spogląda: - „Ooo… on coś przestał mi się podobać. Albo ona się przestała podobać, a jeszcze przed chwilą się podobała." A gdybyśmy tak szli podążając za zmianami, to, to by się nie wydarzało.

    Ja na przykład zauważam, że moje dzieci mi się coraz bardziej podobają. One są coraz piękniejsze, coraz mądrzejsze. Wszystko się zmienia. Moja żona jest coraz piękniejsza. Ona staje się jeszcze piękniejsza od tej w której się zakochałem kiedyś. Jak tak może być?

  Ona się zmienia w lepszą stronę. Jeśli nic nie czynisz, to będziesz się zmieniał w gorszą stronę. Dlatego też nie należy starać się zatrzymywać tych krótkich chwil i że niby wtedy będzie pięknie. Nie będzie tak. Zawsze będzie albo lepiej, albo gorzej. Dlatego też żadnej starości nie ma. To słowo jest opisane u Carlosa Castanedy. Pamiętacie, jak on tam je opisał? On powiada, że to jest czwarty i najstraszniejszy wróg człowieka.

Pierwszym wrogiem człowieka jest strach i ten jest przezwyciężany wiedzą. Jeśli zaczynam wprowadzać w praktykę tę wiedzę, np. wiedza o tym, że niedobrze jest się kłócić. A czym jest wiedza? Wiedza to jest doświadczenie. To nie jest coś, gdzieś tam przeczytane i nauczone w teorii.

 Ja to widzę: jak się ludzie kłócą - wtedy między nimi takie czarne chmury kąsają się wzajemnie. Ja to widzę, że kłótnia nie jest dobrą rzeczą - mi nie trzeba tego wyjaśniać. To jest właśnie wiedza, kiedy po prostu to widzę.

  No i kiedy strach zostaje przezwyciężony, to wiedza staje się drugim wrogiem człowieka, ale dużo poważniejszym niż strach. Bo strach pojawia się wtedy gdy staram się przed czymś uciec, a od wiedzy się nie ucieka. Ja wtedy wszystko widzę i może mi stać się nudno.

    Kiedy wszystko wiem, to może pojawić się pycha. Ludzie przychodzą do mnie i pytają mnie o radę. I to może przestać być dla mnie ciekawe. Pomocą do wyjścia z tego stanu może być np. jakiś stres. Na przykład: dom się spalił, czy umarł ktoś bliski, ucięli mi nogę - coś z tego typu wydarzeń, abym ja się ocknął. Żebym zrozumiał, że to „cwane znanie (wiedza)” nie jest wszystkim, bo naprawdę mądrzy ludzie powiadają: „wiem, że nic nie wiem”. A inni nawet tego nie wiedzą. 

No i następnie wiedzę przezwycięża się mocą. Co z tego, że ty wszystko wiesz, skoro niczego nie praktykujesz. Spróbuj tę wiedzę zastosować w praktyce. Skoro jesteś mądry, to dlaczego jesteś biedny, jeśli tobie czegoś brakuje? Jeśli brakuje np. pieniędzy albo zdrowia, czy tam jeszcze czegoś – dobrej rozmowy na przykład. To znaczy, że jesteś głupcem. To znaczy, że nie jesteś mądry.

    I wtedy przychodzi moc. Moc przychodzi wtedy, kiedy zaczynam działać ze wszystkimi, a nie wyróżniam się swoją wiedzą. Pracuję wraz z innymi, a wtedy staję się mistykiem. Wtedy już nie upajam się swoją wiedzą, nie upajam się swoją wyższością, że jestem jakimś tam takim „alfa samcem”. 

     No i wtedy pojawia się mistyka. Ona nie przychodzi wcześniej, niż przyswoję sobie tę wszystką wiedzę. Jezus Chrystus się o tym wszystkim uczył. On był przez 12 lat w Indiach. To jest wszystko opisane. Był 6 lat w Nepalu, potem 6 lat w Indiach. Mając 12 lat, On gdzieś tam poszedł, nagle zniknął. Biblia nic o tym nie mówi, a potem nagle pojawia się już jako dorosły.

Wszyscy uważają Ćajtanja Mahaprabhu - tego co tu go mamy na wizerunku za mistyka. Wystarczyło, że on powiedział "Hare Kriszna" i działy się wokół rozmaite cuda i znaki. Ale zanim on do takiego stanu doszedł to swoją wiedzą przewyższył wszystkich mędrców wokół. On wyszedł ponad wszelką wiedzę – wiedza bywa wadą - ale oczywiście nie należy zaniedbywać wiedzy. To jest podobnie jak trzeba podpisać kartę zdawczo – odbiorczą kiedy zwalniasz się z pracy. Wtedy musisz przejść po wszystkich działach z takim arkuszem rozliczeniowym.

A w omawianym przypadku zwalniasz się ze świata materialnego, z tej materialnej rzeczywistości – ale powinieneś ją znać, chociażby po to aby szanować tych, którzy tam pozostali.

Wiedzę pokonuje się mocą. Ty wtedy zdajesz sobie sprawę, że wszelaka wiedza jaką posiadasz dotyczy wyłącznie tego określonego kawałka materii pod nazwą Ziemia. A istnieją inne, równoległe rzeczywistości i tam obowiązują zupełnie inne reguły z których tutaj się nie korzysta i zastosowanie tych zasad tutaj się nie uda. Możesz wyjść z tej rzeczywistości do innej - i z tamtego poziomu wykonać jakieś hokus pokus a wtedy tutaj na Ziemi coś się u Ciebie zmieni. To nosi nazwę magia i wtedy rozumiesz, że cała ta wiedza … a tak nawiasem to w książce Papusa (Gérard Encausse) powiedziane jest, że magia to nauka o miłości.

Pamiętacie to pytanie ze znanego filmu? „w czym tkwi ta moc bracie?” Jest w biblii napisane, że nawet wiedza przeminie – a co pozostanie? Oto jest pytanie.

Pozostanie magia – albo jeśli wolicie to nazwijcie to mistyką, chociaż ja uważam, że jest między nimi różnica. W każdym razie pozostanie coś takiego co nie podlega władzy prawa, które to prawo kierowane jest wiedzą. W magii wszystko podlega władzy miłości – po prostu miałeś chęć coś uczynić i uczyniłeś to.

W Biblii napisane jest, że trzeba przestrzegać prawa – ale ci którzy kochają, ci już wypełnili wszelkie prawa, one nie mają nad nimi władzy. Tacy ludzie są ponad prawem – oni mogą nawet sądzić tych, którzy posługują się prawem. Napisane jest, że ludzie uznający zasady prawa (duszewni) sądzić nie mogą natomiast duchowni mogą wydawać sądy – a nawet powinni.

I w tym miejscu na podium wychodzi ostatni wróg człowieka czyli STAROŚĆ – na sanskrycie nazywa się ona Dżara. Ona może zniszczyć zarówno wiedzę jak i moc. Ona może unicestwić  twoją nieustraszoność – ona może dosłownie zeżreć wszystko.

I my to rzeczywiście obserwujemy, że starsi ludzie u schyłku życia już mają bardzo wyraźne kłopoty z umysłem, tracą wszelkie swoje umiejętności – oni tracą dosłownie wszystko. Stary człowiek staje się jak dziecko i to nie jest normalne.

Powiada się, że mądrość przychodzi z wiekiem, ale często przychodzi wyłącznie starość – wyłącznie się starzejesz i na tym koniec. Człowiek do samego końca powinien być w pełni świadomy, w mocy ciała i powinien być wręcz rozchwytywany. Powinna się do niego ustawiać długa kolejka po radę.

I taki ktoś nie tylko radą może służyć a jego ciało już jest w niemocy. Popatrzcie na te filmy chińskie i japońskie, gdzie biorą udział starzy mistrzowie. Tam widać wyraźnie, że to są starcy, mają długie brody, ale kiedy taki staje do boju na jakieś tam nunczako, szable czy dzidy to spróbuj takiego pokonać. Oni skaczą tak jakby niemal latali w powietrzu, skąd oni mają taka moc? Młodzi tego nie potrafią. To zasługa silnej energetyki. Tam ma miejsce połączenie mocy ciała i mocy ducha. Ciało jest uduchowione – gdzie tu można mówić o starości?

Starość w naszym współczesnym rozumieniu to stan kiedy duch przedwcześnie wyszedł z ciała. Duch powinien opuszczać ciało dopiero w momencie śmierci. A my sami uwalniamy tego ducha dbając aby było nam komfortowo, cieplutko, smacznie zjeść itd. Wszelka inicjatywa jest karana a duch to właśnie inicjatywa. 

No i tak to jest ze starością. Jak z nią walczyć? Carlos Castaneda tam naucza ustami Don Huana – bohatera tej książki: on tam opowiada, że zdarza się tak – wstajesz rano, wszystko już wiesz, jesteś już takim magiem i czarodziejem i nic ci się nie chce.

Dopada ciebie depresja, bo z góry wiesz co się wydarzy, pewnie wstałeś rano lewą nogą, albo coś złego się tobie śniło. W ogóle wstawanie nie ma wtedy żadnego sensu i nie wiadomo za co się brać.

Albo zdarzyło się tak, że ktoś tobie coś powiedział – na przykład, że zabito twoją rodzinę albo, że spalił się twój dom – w każdym razie usłyszałeś coś bardzo niemiłego. Ktoś wbił tobie klin w głowę i nic się tobie nie chce czynić, opuszczasz ręce – to znaczy, że przyszła Dżara. Wszystko masz, ale nic się tobie nie chce.

Jaka jest na to rada? Recepta jest bardzo prosta i tania: zaczynasz robić porządek ze swoim ciałem, w swoim mieszkaniu i w swoim otoczeniu. Czynisz to co zawsze czyniłeś – i wtedy Dżara nie wytrzymuje tej prostej presji wprowadzenia porządku i odchodzi.

 I to wszystko w tej sprawie. A w jaki jeszcze inny sposób można zaprosić tę starość? Nie wiecie? Już wyjaśniam.

    "Najdroższa - czy mogłabyś zasunąć te zasłony?" Jeśli taka myśl przyszła tobie do głowy to po prostu wstań i wykonaj to! Słudzy nie istnieją - służący są tylko u inwalidów. Rozumiecie w czym rzecz?

  Jeśli jestem jeszcze taki zdrowy czy też zdrowa i proszę o coś a ktoś się mną zaczyna opiekować... no dobrze, że ty się opiekujesz ale twoje ciało powinno nie znać trudności. Wstanie z miejsca czy podejście gdzieś powinno być niezauważalne. To nie powinno sprawiać żadnego wysiłku - wstajesz i czynisz, nie powinieneś w ogóle czuć ciężaru swojego ciała.

 Ale jeśli dźwignięcie się z krzesła stanowi wielki problem to oznacza, że nadeszła starość.  Starość jest wtedy kiedy palcem możesz pokazać co i gdzie ciebie boli - gdzie masz wątrobę czy jakiś inny organ. Jeśli nic cię nie boli to nie ma żadnej starości.

 No i to tyle na temat starości. Dziękuję za uwagę. Bądźcie młodzi - jak w słowach tej znanej piosenki: "aby dusza i ciało były młode.
Nie bój się ciepła ani zimna i hartuj się jak stal."

  Cóż, to jest oczywiście jeden z warunków.

 wersja polska: https://www.youtube.com/watch?v=uFXMzNxiIm4